Reszta dnia i wieczór upłynęły na omawianiu sprawy powiększania rodziny. Emil przyglądał się bardzo uważnie nagiej Adeli, w końcu powiedział - zastanawiam się gdzie ci to dziecko się zmieści. Adela śmiała się - kochanie, jakoś tak się dzieje, że wszystkie dzieciaki "jakoś" się kobietom mieszczą w brzuchu. Weź centymetr, odmierz 51 cm - to taka przeciętna długość noworodka- zrób z tego kółko i przyłóż do mojego brzucha. Chyba zauważyłeś, że ciężarne w pewnym momencie zaczynają chodzić z brzuchem - żadnej to dziecko nie mieści się w dotychczasowym wymiarze brzucha i brzuch zaczyna mocno wystawać, bo skóra ma zdolność rozciągania się. I tym sposobem każde się mieści, bez względu na wielkość matki.
W moim odczuciu i ciąża i poród są przez naturę mocno niedopracowane. Na początku większość z nas ma mdłości, a gdy one miną to zaczyna brzuch rosnąć a na koniec dzieciak rodząc się rozdziera matkę na kawałki. A potem to część tych wspaniałych zapładniaczy wpierw narzeka bo ma z reguły 6 do 8 tygodni postu, a po domu szlaja się jakaś ciągle jeszcze gruba baba, a bachor się drze - bo albo głodny, albo ma pełną paskudztwa pieluchę albo po prostu chce być przytulany. I to wszystko mnie powstrzymuje od ciąży i porodu. Nie wiem, ale większość moich koleżanek jest mocno rozczarowanych macierzyństwem i całkiem sporo jest rozwiedzionych. Więc rozważ to wszystko co ci powiedziałam, czy aby na pewno jesteś gotowy zostać ojcem, ale nie takim jak mężowie wielu moich koleżanek. Zastanów się czy ten mały wrzeszczący tłumoczek nie odepchnie ciebie ode mnie, bo po porodzie ta abstynencja to mus a ja na pewno przez jakiś czas przestanę być dla ciebie atrakcją pod względem fizycznym. Mam mnóstwo dobrej lektury medycznej z tej tematyki, więc poczytaj.
Wiem, że masz, część już przejrzałem. Ale pamiętaj, że kocham cię nie tylko za "zewnętrzność" - kocham za wszystko. Powiedziałem ci przecież , że jestem w pełni świadomy tego co mówię i co czuję. I nie będę tatą tylko na papierze. Wiem i rozumiem, że jesteś pełna obaw - od chwili, gdy okaże się że jesteś w ciąży będziemy w niej w pewnym sensie oboje, nie będziesz sama z tematem "ciąża, poród,połóg, niemowlę". Przecież to będzie nasze dziecko, cząsteczka twoja i moja splecione w całość.
Ładnie to powiedziałeś, stwierdziła Adela tuląc się do niego, ale to teoria. Nawet najpiękniejsze teorie często nie wytrzymują zderzenia z rzeczywistością. I stąd tyle rozwodów. A może te rozwody to efekt tego, że spora część ludzi przestaje ze sobą szczerze rozmawiać? - dociekał Emil. Bo, jak widzę, w większości związków nie ma wymiany komunikatów w sferze odczuć, pragnień, obaw i temu podobnych. Dyskutuje się o tym jaki telewizor kupić, dokąd pojechać na urlop, dokąd posłać dzieci na wakacje ale nie o tym co się myśli o własnym związku. Z jakiegoś powodu większość uważa, że skoro on/ona mówi, że kocha to doskonale wie jakie mamy pragnienia, co lubimy a czego nie, więc nie ma potrzeby rozmawiania o tym. Stawia się znak równości pomiędzy uczuciem a wiedzą partnera o tym czego chcemy, czego oczekujemy. Niewiele małżeństw o tym rozmawia. Mnie w okresie dojrzewania wprowadzał w życie ojciec - nie było tematów tabu. Wtajemniczał mnie nie tylko w stronę fizyczną tego okresu ale i psychiczną. Uczył mnie analizowania swych uczuć a słowo "kocham" to według ojca jest słowem, którego nie wolno używać ot tak, jak słów "dzień dobry" lub "cześć". I można je mówić tylko wtedy, gdy jesteśmy pewni swego uczucia. Ojciec kiedyś powiedział, że słowo "kocham" stało się wytrychem i jest nadużywane przez mężczyzn do zaspokojenia pożądania, a dla kobiet "usprawiedliwieniem" oddania się mężczyźnie. Przed ślubem ojca z Heleną zapytałem się go, czy odnalazł w Helenie jakąś część mamy. Powiedział, że wcale nie szukał w Helenie jakiegoś podobieństwa do mamy, szukał tylko prawdziwego, ludzkiego ciepła i zrozumienia i pokochał ją. I że nadal ma w sercu mamę, ale dawne uczucie do mamy nie ujmuje nic temu, co czuje do Heleny. I wiem, że kocha ciebie tak, jakbyś była jego wymarzoną córeczką.
Popatrz, kochanie, jak to się dziwnie układa w życiu - Helenę i twojego ojca kocham tak, jakby to oni byli moimi rodzicami. Przez połowę swego dzieciństwa uważałam, że to Helena była moją prawdziwą matką, nawet jej to kiedyś powiedziałam. I już sobie wyobrażam co się będzie działo gdy uda nam się zmontować jakieś dziecko. Oboje chyba ogłupieją z radości, że będą dziadkami. Mam nadzieję, że dopuszczą nas raz na jakiś czas do dziecka.
No nie wiem- śmiał się Emil- chyba tylko na karmienia, o ile będziesz karmiła sama. No bo jeśli będzie na proszkowym mleku to może tylko w weekendy nas dopuszczą, w ramach spaceru. Ojciec to ma dużą wprawę, bo na nim spoczywał w dużym stopniu trud opieki nade mną. Podobno była nawet jakaś niania, ale jeśli się darłem w nocy to tata mnie "ratował". Popytaj się taty jakim byłem niemowlakiem, bo nasze przecież będzie miało cechy po nas.
Mnie to wyniańczyła babcia, która była zdania, że zdrowe dziecko to tłuste dziecko. Gdy oglądałam kiedyś swoje zdjęcia z okresu niemowlęctwa to mnie aż przerażenie ogarniało. Włoski amorek był przy mnie nieomal chudziną. Na szczęście trafił się jakiś trzeźwy pediatra i przestałam być karmiona gdy tylko zaczynałam się drzeć. Ale zmuszanie do jedzenia było w tej rodzinie normą. No ale babcie mają to do siebie, że z czasem przenoszą się do wieczności i nadszedł czas, że nie miał kto zajmować się ładowaniem we mnie żarcia.
A nasze to pewnie nie będzie żarte, ale z gatunku "utul mnie albo najlepiej schowaj mnie z powrotem w brzuchu", bo my oboje jesteśmy takimi przytulankowcami. Emil uśmiechnął się - łóżko mamy szerokie, będzie spało między nami. Podpuścimy ojca i zrobi nam dla dziecka kołyskę o bokach 25 centymetrów, żeby spało między nami na własnym materacyku.
Adela pokładała się ze śmiechu- mam lepszy pomysł - kupimy gotowe posłanko dla średniej wielkości psa. Bardzo udane modele widziałam w którymś z marketów. Z grubej gąbki poliuretanowej. Tylko wyłoży się je jakimś ładnym niemowlęcym kocykiem. A dno jego będzie można usztywnić od zewnątrz kawałkiem odpowiedniej wielkości plexi. W nocy będzie to posłanko leżało między nami a w dzień w łóżeczku. I całą rzecz opatentujemy.
Przecież kiedyś to w jednym łóżku spały całe rodziny. Czytałam o tym. Gdy moja babcia była małą dziewczynką to spała w jednym łóżku ze swoją nieco starszą siostrą. I nie było to na zabitej dechami wsi a w dużym mieście i pradziadek nie był źle sytuowanym człowiekiem. No ale dzieci narobił jedenaścioro - był ruch w interesie - jedne umierały w trakcie porodu lub tuż po nim, inne w wieku kilku lat na różne dziecięce wirusówki, nowe się rodziły. Do wieku dorosłego doszło sześcioro. Ostatnie dziecko to prababka urodziła już po pięćdziesiątce i strasznie się tego wstydziła- wtedy jej najstarszy syn miał już 20 lat. Co prawda nie mogę pojąć czego się wstydziła, no ale to były inne czasy. Może był wyznaczony jakiś próg wiekowy do którego współżycie płciowe było czymś przyzwoitym, a powyżej niego to już nie. Jestem dziwnie pewna, że pradziadek zapewne nigdy nie widział swej żony na golasa. No coś ty, nie wyobrażam sobie tego by biedak nie mógł się nacieszyć gołym ciałem własnej żony, która najwyraźniej mu pasowała, sądząc po ilości porodów- stwierdził Emil.
Gdy Emil wiózł Adelę na wizytę kontrolną do jej "gina" powiedział, że się jakoś dziwnie niepewnie czuje, nigdy u takiego specjalisty nie był. No bo to specjalista od kobiet a nie od facetów- stwierdziła Adela. Faceci bywają albo u urologa albo u chirurga. A niektórzy nawet u seksuologa.Ty będziesz ze mną wchodził do gabinetu wtedy, gdy już będę w ciąży, dziś to chyba nie będziesz zaproszony do gabinetu, posiedzisz w poczekalni. A może i będziesz i dostaniesz jakieś dobre rady. Tu zawsze jest w poczekalni jakiś facet. Ja wiem dlaczego on zaprasza również partnerów - po prostu są i tacy faceci, którzy muszą usłyszeć pewne wiadomości od lekarza a nie tylko od własnej kobiety. I ten lekarz o tym wie, bo zapewne już się z czymś takim spotkał. Ręczę ci, że nie będziesz się czuł w gabinecie skrępowany - to naprawdę bardzo kulturalny i naprawdę sympatyczny człowiek. Poza tym uważa, że skoro ciąża nie bierze się z powietrza, bo ktoś się musi do tego jednak przyczynić i jest jej współautorem, to powinien się tym interesować. Do tego to bardzo przystojny facet. Zawszeć milej gdy lekarz który mi obmacuje macicę i jajniki jest przystojny niż gdy urodą przypomina szczura lub buldoga. On się szalenie podoba jednej z moich koleżanek, ale facet żonaty a do tego z gatunku wiernych. A żonę ma super, mogłaby konkurować z Zośką Loren z czasów jej młodości. Miałam okazję ją kiedyś poznać. Bo ja to jestem jedną ze starej gwardii pacjentek tego gabinetu. Przez jakiś czas jego żona robiła tu za recepcjonistkę (legitymując się tytułem mgr) nim nastała ta co jest teraz. Poprzednia wyleciała karnie, bo nie wyjałowiła na czas narzędzi i nagle musieli odwołać wszystkie zaplanowane na ten dzień wizyty. I może by nie wyleciała gdyby nie to, że skłamała, że nie było jakiś czas prądu. A to akurat łatwo było sprawdzić - zapomniała idiotka, że autoklaw ma wmontowany zegar i każde wyłączenie dopływu prądu automatycznie zatrzymuje zegar i po włączeniu napięcia pokazuje niewłaściwą godzinę, a ten pokazywał właściwą. Panienka wyleciała, a żona pana doktora wzięła się za recepcję nim znaleźli następną recepcjonistkę.
Przyjechali 10 minut przed czasem. W poczekalni nie było nikogo oprócz nich. Recepcjonistka zapewniła Adelę, że nie ma opóźnień, więc na pewno zaraz doktor ją przyjmie. W kilka minut później z gabinetu wyszła pacjentka. Nad drzwiami gabinetu rozbłysnęło zielone światełko - a recepcjonistka powiedziała- proszę wejść do gabinetu.
W trakcie badania Adela powiedziała, że podjęli wraz z mężem decyzję o powiększeniu rodziny i chciałaby wiedzieć jakie jest zdanie lekarza w tej materii. I że jej mąż jest aktualnie w poczekalni. Wpierw lekarz poinformował ją, że nie widzi żadnych medycznych przeciwwskazań widocznych gołym okiem. Gdy już się ubrała w sąsiednim gabineciku i nim usiadła przy jego biurku powiedział - no to proszę zaprosić tu męża. Adela wyjrzała z gabinetu i cicho zawołała Emila, który szybko przemierzył poczekalnię. Gdy wszedł, lekarz wyszedł zza biurka, panowie wymienili uścisk dłoni i zwyczajowe "grzeczności", a lekarz powiedział, że bardzo się cieszy z ich decyzji. Jeśli idzie o badanie, to optycznie i namacalnie wszystko jest w należytym porządku, nie mniej da im obojgu skierowanie na badania rutynowe plus oznaczenie grupy krwi. A ponieważ Adela bierze od dawna tabletki antykoncepcyjne, to jego zdaniem będzie dobrze, gdy przez dwa cykle po odstawieniu tabletek jeszcze nie zajdzie w ciążę. Po prostu organizm musi wejść z powrotem na naturalne tory. Przepytał jeszcze Emila o to jakie choroby występowały w jego rodzinie i prosił by oboje jeszcze nim podejmą starania o ciążę, podali mu wykaz chorób, które ewentualnie trapiły rodzinę. Emil powiedział o wadzie serca swej mamy i o tym, że nim się ożenił z Adelą porobił wszystkie badania, które wykazały, że serce jest w porządku. Nie mniej pan doktor dopisał jeszcze do kompletu badań Emila uwagę, że jego mama miała wadę serca, wykrytą dopiero wtedy, gdy była w ciąży. Umówili się na kolejną wizytę, gdy będą oboje mieli wyniki swych badań. Bardzo był zadowolony, że są pacjentami prywatnej przychodni. Zapewnił również Adelę, że na pewno poprowadzi jej ciążę. Wyszedł z gabinetu razem z nimi i prosił recepcjonistkę, by przy nazwisku Adeli postawiła znaczek pierwszeństwa.
Gdy już byli na klatce schodowej Adela spytała - no i co, bardzo bolało i było strasznie? Emil przygarnął ją do siebie - no nie było strasznie, nie bolało i rzeczywiście facet na poziomie. Ale nie jestem zazdrosny, choć nazywasz go przystojnym. Wydaje mi się normalnym kulturalnym i sympatycznym człowiekiem. Adela uśmiechnęła się - ja ci tylko powiedziałam, że facet jest przystojny, a nie że on mi się podoba. Na określenie przystojności składa się wiele czynników, między innymi takt, uprzejmość, profesjonalizm. On jest tylko przystojny, ale dla mnie ty jesteś po prostu cudowny. Taka drobna między wami jest różnica.