czwartek, 16 czerwca 2022

Trudny wybór - 43

 W Szczawnicy już czekał na nich pan Tomek. Poprosili go by dał  się zaprosić na kawę lub  czekoladę. Poza tym  chcieli zakupić nieco  wody mineralnej ze źródła  Helena, więc przy  okazji zobaczyliby tutejszą  Pijalnię  Wód  Mineralnych. Nie  reflektują  natomiast na  rozrywkę przewidzianą jako "Park  Miniatur". Och, to świetnie - ucieszył się  Tomek- bo prawdę mówiąc ten park  miniatur to chyba  tylko dla  dzieci może być rozrywką.  Jak mówią potem- "głowy  nie urywa"- ani  dzieciom ani dorosłym.

Pijalnia wód  mineralnych i kawiarnia,  w której oprócz kawy  można się  było napić  czekolady były niemal obok siebie. Co do  zaproszenia  do kawiarni to Tomek miał obiekcje, które mu zaraz  wybił  z głowy Emil mówiąc - od tej  chwili nie jesteśmy klientami tylko twoimi znajomymi-  ja mam na imię  Emil, to jest moja żona Adela, a to są moi  rodzice. A ze znajomymi przecież  masz prawo iść na kawę lub  czekoladę. No chyba, że ci  nasze  towarzystwo  nie odpowiada, no to powiedz. Na takie  dictum "młodziak" w  wieku  Adeli "wymiękł" i dał  się  zaprosić.

W czasie pobytu w kawiarni powiedział im  nieco o kościele  w Dębnie. Był to kościół calutki  drewniany, z drewna  modrzewiowego i jodłowego, wybudowany bez użycia gwoździ, wszystkie  elementy  były łączone techniką "na zrąb". Kościół jest  zgłoszony do światowej  listy UNESCO ochrony  zabytków i podobno lada  moment będzie  na tej  liście. Ma unikatową , doskonale  zachowaną polichromię, która powstała na przełomie  XV i XVI  wieku. Malowidła są na  wszystkich stropach i ścianach, poza  tym malowidła  są na parapetach okien, na  ambonie, ławy też  są  malowane. Wyróżniono 77 motywów w 12 układach i w 33 wariantach  kolorystycznych. Obok  ornamentu  roślinnego i geometrycznego są typowe gotyckie  formy- łuki, iglice.  Ołtarz  główny to malowany w XV i XVI wieku tryptyk. Wszystko jest malowane  na  złoconym tle. A z zewnątrz ściany i dach  są kryte gontem.  W tym kościółku kręcono sceny do filmu  "Janosik". Ale jak to na filmach- ten kościółek jest pokazany  tylko w scenie samego ślubu, a sceny wchodzących i wychodzących   z kościoła  ludzi były filmowane  w dwóch innych, ale też  drewnianych  kościołach. A że  drewniane kościoły są do siebie dość podobne, to raczej  nikt  tego z  widzów nie  zauważył.  

Adela uśmiechnęła  się - ja na pewno tego  nie  zauważyłam, bo nie pamiętam bym oglądała taki  film o Janosiku.  Nie  często chodzę  do kina, wolę jednak poczytać książkę. Poza tym zawsze miałam za mało wolnego czasu bo pracowałam i  studiowałam jednocześnie.

Warszawiakom   bardzo podobały  się  stare, zabytkowe  domy w Szczawnicy.  Ale ja jednak  wolę   Zakopane- stwierdziła  Adela. Może po prostu  dlatego, że już je  znam od  dawna. Z tym, że teraz ogromnie się  Zakopane   zmieniło. Zakopane  dziś  a  pięć lat  wcześniej to spora różnica.  

To zasługa  funduszy z UE- stwierdził Tomek. No i  Zakopane  zawsze było "zimową  stolicą  Polski, " przyciągało turystów i  zawsze wyciągało z ich  kieszeni  pieniądze.  Zupełnie  nie  wiem  czemu, ale  moi rodzice nie lubili i nadal  nie lubią   Zakopanego. Dlaczego przedtem nie lubili to  nie  wiem, ale teraz  nie lubią bo ożeniłem  się z "góralką" zamiast z  "krakowianką". Ledwo raczyli  przyjechać na  chrzciny Eluni. No i  są obrażeni, że zamiast, jak Bóg przykazał, pójść na medycynę to poszedłem  na AWF na  fizjoterapię, bo dla  nich absolwent AWF to "pan od  gimnastyki".  Kolejny powód do obrazy  to fakt, że w przyszłości  będę  mieszkać i pracować  w  Zakopanem a nie  w Krakowie. 

A twoi rodzice  mieszkają  w Krakowie? Nie, w Ojcowie.  Kiedyś mieszkali  w Krakowie, ale mama  miała kłopoty zdrowotne i wynieśli  się  z Krakowa. Kraków miał i nadal ma zbyt zanieczyszczone powietrze. A ojciec dojeżdża do pracy w Krakowie, jest stomatologiem. Tyle  tylko, że nie jestem pewien  czy w odległości  25  kilometrów od  Krakowa powietrze jest  naprawdę czyściejsze.  Ja nawet nie jestem pewien czy nad Zakopanem mamy naprawdę czyste powietrze, zwłaszcza w okresach  grzewczych. Kiedyś późną  jesienią popatrzyłem  o zmierzchu na  Zakopane z Gubałówki to aż mnie  zatkało - wszystko zasnute  dymami z kominów. I to takimi  ciemnymi dymami.

A wiecie  co? Tak  się na  was patrzę i  wam  zazdroszczę - spędzacie  razem z rodzicami  wakacje i widać, że jest Wam  dobrze razem - stwierdził Tomek.  

Emil  roześmiał  się - bo my, Tomku, jesteśmy w pojęciu  wielu osób strasznymi  dziwakami - Adela i ja chcieliśmy nawet w jednym  domu   mieszkać  z rodzicami do końca  świata, ale w samej Warszawie coraz  trudniej jest  znaleźć odpowiedni dom na dwie  rodziny, poza tym nowe  domy jednorodzinne  są budowane coraz  dalej od Warszawy i  są coraz  mniejsze, bo szalenie  zdrożały  grunty.  Gdy przeglądaliśmy  projekty to trochę  nas  "zatkało" bo te  domy to takie jak  dla lalek. Poza tym gdy  budują jakieś osiedle domków  jednorodzinnych to są na początku tylko same  domy,  żadnych  sklepów, żadnego  zaplecza typu przychodnia  lekarska no i kłopoty z komunikacją do centrum  miasta. I wtedy koniecznością jest  samochód i  codzienne dojazdy i powroty w korkach. Nie ma też na  takim osiedlu domków jednorodzinnych szkół i przedszkoli, więc przez kilka  lat wozisz  dzieciaka gdzieś  do szkoły lub przedszkola. My mieszkamy na bardzo dużym miejskim osiedlu w jednym bloku, więc mamy do siebie  niedaleko. To osiedle już jest  wielkości całkiem sporego  miasteczka i jest  w nim  wszystko co potrzebne  człowiekowi  do funkcjonowania. Ale gdy tylko powstało to pierwsi mieszkańcy też nie mieli lekko. Ale  była to inwestycja finansowana przez  państwo  a nie prywatna. Nasze  mieszkania  w bloku rozdziela  przychodnia lekarska. I jest  jeszcze  coś  bardziej dziwnego - oczywiście  nie dla nas -  mój ojciec ożenił się  z  ciocią  Adeli, którą  Adela kocha  znacznie  więcej niż  rodzoną matkę. Więc nas  nie  dziwi, że masz - jak to mówią - "krzywe kluski" w swoich  stosunkach   z rodzicami. Mój ojciec  pokochał Adelę odkąd ją pierwszy raz zobaczył. To chyba  rodzinne, bo ja też dziwnie szybko się  w tym Maleństwie  zakochałem. Tomek  zaśmiał  się - moja też  nie  wielkolud, te   małe to jakoś  chyba  głębiej w  serce wpadają. I  z nimi jak  z drzazgami - dużą to wyciągniesz bez trudu, a małą to  ciężko wydłubać.

Tomek nagle  przypomniał  sobie, że jest jednak  w pracy i  powiedział - mam  wam jeszcze  do  pokazania nową  zaporę - jest to największa  w Polsce zapora ziemna. Jej  wysokość to 56 metrów, długość to 400 metrów, szerokość  w koronie 7 metrów. A 40 metrów pod  ziemią, 7 pięter w głąb, jest  elektrownia, której  kubatura  wynosi 171 tysięcy metrów  sześciennych, a podziemny tunel kontrolny jest  wykuty w  skale na głębokości 45 metrów od lustra  wody. Wydaje  mi się, że niewiele osób zdaje  sobie  sprawę z tego ile pracy wymagała ta inwestycja. A była planowana jeszcze w latach  sześćdziesiątych. Trzeba  było przenieść w inne miejsce  całą wieś. Z 385 domów musiano  przenieść 363. I teraz  stara  wieś  Maniowy leży  na  dnie  zbiornika a nowa wieś jest na południowych stokach  Gorców. Przez  wieś przebiega teraz  droga  wojewódzka z Nowego  Targu do Nowego  Sącza.

Tomku, a może ty się kiedyś wybierzesz na któryś weekend z  żoną do  Warszawy. Możecie  u nas nocować, jakby  nie było mamy trzy  pokoje, rodzice tak  samo. Jeśli przyjedziecie  z dzieciną to  my na  weekend wyniesiemy  się  do mieszkania  rodziców, żebyście  się  czuli  swobodnie. Tyle  tylko, że ona  jeszcze jest  malutka,  to niewiele użyje  w  Warszawie. Już  sama   podróż ją zmęczy  i  znudzi. Już od kilku osób nie  mieszkających w  Warszawie  słyszałem, że  Warszawa jest  męczącym  miastem, że  za dużo  samochodów i ludzi i  za duże odległości.  Ja przez  kilka lat  mieszkałem w Mexico City i gdy wróciłem  do Warszawy to wydała  mi  się malutką,  prowincjonalną  dziurą. Więc jeśli  ktoś mieszka w niedużej  miejscowości to Warszawa   może wydawać mu się ogromnym   miastem. Zapisz  sobie mój numer telefonu i może daj  mi kontakt na siebie. Na twojego teścia  mam, ale nie na  ciebie. 

Tomek ucieszył  się - to bardzo mila propozycja, tyle  tylko, że ja mógłbym przyjechać dopiero  na któryś październikowy  weekend. Małą zostawilibyśmy w domu. Wrzesień mam  zajęty praktyką w szpitalu. No moja to byłaby szczęśliwa, ona to chciałaby  wręcz  mieszkać stale w  Warszawie.   Tylko teściowie nie byliby  z tego  powodu  szczęśliwi. Na razie to ja  muszę  skończyć studia, to najważniejsza  sprawa  teraz  dla mnie.  Fizjoterapeuci po pełnych pięcioletnich  studiach  są teraz w cenie, większość jest tylko po trzyletnich. Oczywiście  już wiele wiem i umiem, no ale to trochę jeszcze  za mało na dobrą  pracę. A może wy  zimą zjedziecie  do Zakopanego?  

Tej  zimy na pewno nie, bo oboje  zmieniamy  pracę i  nie  sądzę byśmy  mogli wziąć urlop w marcu - odpowiedział Emil. Trochę  się  nam wszystko komplikuje, bo  zmieniają  się przepisy  dotyczące naszego  zawodu. Teoretycznie ma być lepiej,  ale chyba ja mam wzrok kiepski,  bo jakoś to co słyszę nie bardzo pozwala  mi spojrzeć z optymizmem na kwestię naszej pracy.  Wiesz jak to jest w praktyce - jak ci władza  tłumaczy, że coś będzie  lepiej to należy  uważać, bo to  "lepiej"  jest  z  reguły wrogiem  dobrego.

Przepraszam  za wścibstwo, ale  czym  się  zajmujecie? - spytał Tomek. Ja jestem inżynierem, a Adela  mgr prawa  i oboje jesteśmy  rzecznikami patentowymi. Z tym, że ja tym rzecznikiem  to jestem od kilku lat, a Adela dopiero  co uzyskała te  uprawnienia. Ona jest  niesamowita, niemal jednocześnie  zrobiła  magisterkę na prawie i kurs na rzecznika  patentowego.

Uuuu, to się dziewczyna solidnie  napracowała- jestem pełen  podziwu- stwierdził Tomek.  Szczerze mówiąc to ja też- stwierdził Emil.  Adela odstawiła pusty kubek po  czekoladzie i powiedziała -  zejdźcie panowie  ze mnie bo mi duszno się robi.  Musiałam to zrobiłam, nie miałam innego wyjścia.  Ja bym się  napiła jeszcze  soku z czarnej porzeczki . Ciociu, a wy z tatuniem  też  się napijecie jeszcze  czegoś? 

Ja bym się napił espresso powiedział Piotr, a ty Helenko? Ja też tego soku co Adelka. A Wam co zamówić- spytała Tomka i Emila.  Cappuccino - odpowiedzieli obaj. Ale ty siedź Maleństwo, ja  zamówię - powiedział Emil i ruszył do lady  bufetu. W chwilę później przyszła kelnerka, zabrała  puste  naczynia, przyniosła  soki i  świeże  szklanki a potem espresso i cappuccino.

Zapora rzeczywiście zrobiła na  nich  wrażenie, ale nie  mieli ochoty na  zwiedzanie   elektrowni. Adelę bardziej  interesował ewentualny rejs  stateczkiem po Zalewie  Czorsztyńskim, ale  nie była pewna, czy będzie jej  się chciało jeszcze raz  w te strony  przyjeżdżać. Mieli  jeszcze  w planie odwiedzenie  Doliny Chochołowskiej i wypad  na Słowację, którą Adela też  znała  głównie  z  zimowych pobytów.

                                                                            c.d.n.