wtorek, 12 stycznia 2021

Fatamorgana -IV

Życie potrafi człowieka nieraz  zaskoczyć. Nic dziwnego, że Ela nie mogła nigdy rozłożyć swej sofy - po prostu  ktoś na czas transportu złączył kawałkiem  drewna dwie części sofy a gwoździe, które do tego użył utrzymałyby pewnie i belkę stropową. Trochę pośmieli się z tej "nierozkładalności" sofy oraz z tego kaloryfera wiszącego w kuchni niemal pod sufitem.

Następnego dnia rano, około godz. szóstej śniło się  Eli, że ktoś ją głaszcze po policzku i było to tak realistyczne doznanie, że aż otworzyła oczy. Na podłodze, obok jej łóżka  siedział Jacek, w samych bokserkach, obejmując rękoma własne kolana, oczy miał zamknięte. Cichutko usiadła na  łóżku i okryła go kołdrą. Otworzył oczy i powiedział- udało mi się  ciebie  obudzić bezdotykowo- chyba musimy wstawać, bo właśnie zaczęli spuszczać wodę z rur. Co mam przygotować na śniadanie? Może przygotuję śniadanie mistrzów? A co to jest  śniadanie mistrzów? -zdziwiła się  Ela. Jajka sadzone na plastrze szynki- jadasz? No jak zrobisz, to pewnie, że zjem. Na pewno mnie nie dotykałeś? Ależ tak, głaskałem cię po policzku, ale tylko w myślach, wiedziałem, że to odbierzesz, już lekko spałaś. No to mnie teraz naprawdę pogłaszcz, to było bardzo miłe.

Szybko uporali się ze śniadaniem i ledwie zdążyła jeszcze Ela  zrobić kawę, gdy zabrzmiał dzwonek u drzwi- do mieszkania wparowało dwóch "fachmanów" z rurkami, torbami  narzędziowymi i "tysiącem żądań"- czyli koniecznością zrobienia miejsca  do pracy. Z kuchni "wyleciał" stolik z krzesłami i szafki  kuchenne wraz z ich zawartością, na podłodze umieścili jakąś grubą  dużą płachtę i ponarzekali, że Ela ma  bardzo mało praktyczną podłogę, bo jest wyłożona  białymi płytkami. Gdy już ponarzekali zabrali się za swą pracę. Demontaż kaloryfera przebiegł nawet sprawnie i wylądował w końcu w grubym worku foliowym, przyniesionym przez Jacka z samochodu. Kaloryfer co prawda był obiektem pożądania panów hydraulików, ale Ela wytłumaczyła im, że on już nie stanowi własności spółdzielni, bo to mieszkanie jest własnościowe, wykupione.Cała operacja zajęła im 2 godziny, potem 3  razy wpadał jeden z nich i sprawdzał czy wszystko jest w porządku, czy wszystko dobrze  jest uszczelnione i na koniec, gdyby się coś działo nie tak to oni tu zostawiają  nr telefonu do niego. Ela dała im 200 zł, za co była chwalona pod niebiosa i ten od telefonu stwierdził, że on sam tu przyjdzie jeszcze wieczorem wszystko obejrzeć, a jakby coś jeszcze  było potrzebne z zakresu hydrauliki, to on zawsze służy swoją osobą. A czy zrobił by pan coś z zakresu hydrauliki na naszej działce?- zapytał Jacek- ja bym nawet pana w obie strony samochodem swoim podrzucił. No tak, chętnie,  ale musiałbym kilka dni wcześniej o tym wiedzieć. Wieczorem faktycznie przyszedł i tym razem Jacek omówił  z nim co miałby na działce zrobić. 

Zakupy według listy mamy Eli zrobili w Tesco, dla siebie na kolację kupili pieczonego kurczaka i sporo różnych  warzyw, bo Ela stwierdziła, że nie po to przyjechali by stać przy garach, choć Jacek  zapewniał, że z przyjemnością postoi. Zgodnie pokroili całą  masę warzyw na  sałatkę, wyszło tego jak na pułk wojska,  jak określił  Jacek, ale po kolacji okazało się, że była to w sam raz ilość dla nich dwojga. Coś mały ten pułk, jakaś mini formacja- śmiała się  Ela. Po kolacji Jacek przypomniał sobie, że nie odwinął telefonu z folii, więc szybko napisał  sms o treści - "wszystko jest  w porządku oddzwonię  jutro późnym wieczorem" i rozesłał w kilka miejsc. I ponownie owinął folią telefon. No nie  fajnie, zaczynam tracić głowę za sprawą pewnej szatynki - rzekł uśmiechając się do Eli. Wiesz, musimy o czymś bardzo poważnie porozmawiać. Primo - powiedziałaś, że mnie akceptujesz, ale ty chyba niezbyt dobrze wiesz co akceptujesz. Przede mną jeszcze dwa miesiące niewoli zawodowej, z tym, że teraz pójdę na zwolnienie  lekarskie i potem już zostanie mi tylko miesiąc. I koniec. Nie mogę ci powiedzieć gdzie  pracuję, choć być może to ciekawe miejsce, aczkolwiek mało bezpieczne. I jak widzisz, wolę z uwagi na ciebie, pozostać niewidoczny. Zadurzyłem się w tobie gdy byłaś  jesienią na  działce - nie wiedziałaś, że jestem w domu obok. Nie wiedziałaś też, nikt nie wiedział, że po prostu  jestem by zmienić waszego sąsiada, który stał się już zbyt widoczny. Kupiłem ten dom, bo zaczęło mi być za ciasno  w tym mieście. O tym, że wreszcie  przyjedziesz na działkę słyszałem od Twojej mamy od kwietnia. I okazało się,  że " w naturze" jesteś nie tylko taka, jaką cię malowała przed moimi oczami twoja  mama- jesteś sto razy piękniejsza, milsza, mądra. Potem przyjechał Radek - super  chłopak, dobrze ułożony, grzeczny , mądre dziecko tylko tak mało podobny zewnętrznie do ciebie. Ale tylko zewnętrznie, bo ty go pięknie wychowujesz. I jeszcze bardziej się w tobie  zakochałem  i coraz bardziej się bałem, że mnie po prostu odtrącisz. I nadal się tego boję. Sporo o tobie wiem, ale to wszystko za mało. Pomyśl, czy twoja akceptacja obejmuje też danie mi szansy na to  byśmy się lepiej poznali i bym mógł zostać z tobą i Radkiem na zawsze?

Elżbieta  siedziała nieruchomo, a z jej oczu kapały łzy, ocierała je ręką rozmazując  makijaż. Jacek wstał i przyniósł z łazienki pudełko chusteczek - ukucnął przy niej i zaczął ją całować po rękach. No nie płacz- prosił- bo mi zaraz serce pęknie z żalu. Nie chciałem cię doprowadzić do łez, przepraszam. 

Ale to ja cię przepraszam, już jednemu spaskudziłam życie i nie chcę by się to powtórzyło. Boję się pokochać kogokolwiek, może moje uczucie niszczy innych? Jesteś naprawdę świetnym mężczyzną, masz  dobre podejście do dzieci, dużą wiedzę i jesteś kulturalny i delikatny. I podobasz mi się, jesteś naprawdę ładnie zbudowany i masz najczęściej  takie łagodne spojrzenie. A to, że jesteś 12 lat ode mnie starszy, to jest bez znaczenia. Mój tata jest od mamy 10 lat starszy. I już żałuję, że nie wzięłam całego miesiąca urlopu by być blisko ciebie. No ale muszę przecież mieć trochę urlopu na czas zimowych ferii. I chyba faktycznie spędzę je na działce.

Ela spojrzała  na swoje ręce - były wymazane  tuszem do rzęs i nadal kapały jej z oczu czarne  łzy. I naprawdę nie wiem, jak można się zakochać w  takiej idiotce jak ja, muszę iść  umyć twarz, pewnie mam całą wymazaną tuszem. Nie nie całą, czoło masz czyściutkie- pocieszył ją Jacek. Chodź, umyję ci buzię. W łazience Ela znalazła chusteczki do demakijażu, a Jacek zaczął delikatnie zmywać jej z twarzy rozmazany tusz.

Przypatrywał się jej uważnie przez moment - wiesz, masz ładne rzęsy i bez tuszu, wcale nie musisz ich malować. Gdy jest tak jak teraz to mogę  twe  oczy całować, żeby więcej nie płakały, a jeżeli nadal będą płakać to po prostu scałuję  łzy. Chodź, zrobię  jeszcze  herbatę i zrobimy z niej okłady na oczy. Bo po takiej dawce tuszu pewnie cię trochę szczypią. Albo wyskoczę do apteki po krople do oczu. Chyba w sąsiednim bloku widziałem aptekę. I wrócisz? - zapytała cichutko. Nie - pójdę na piechotę 45 km, bo kluczyki od samochodu są w twojej  torebce. Daj mi tylko kluczyki od  drzwi wejściowych, żebym nie musiał dzwonić przez dwa domofony. Chyba  jakiś debil to u was montował. Ela  wyjęła z szufladki  komplet kluczy do mieszkania i podała je Jackowi - to dla ciebie komplet, w ramach akceptacji. Ten klucz z zieloną  nakładką jest od dwóch par drzwi na dole, ten z czerwoną od  drzwi na piętrze, a dwa pozostałe od mieszkania. W pół godziny później był już z powrotem, niosąc całkiem pokaźną torebkę, pełną aptecznego dobra. Kupiłem  przy okazji trochę plastrów opatrunkowych bo mi się w domu już skończyły. Zaczekaj, umyję tylko ręce i zaraz przyjdę. Gdy wrócił wyciągnął buteleczkę z kwasem bornym i jałowe gaziki - wpierw przemyjemy ci  oczka kwasem bornym, potem  zakropimy kropelkami. Usiadł na  sofie i zarządził - połóż głowę na moich  kolanach, tak będzie  najwygodniej I całkiem sprawnie przemył  dwa razy każde oko kwasem  bornym, potem delikatnie osuszył jałowym kompresem  i zakropił odpowiednimi kropelkami. Odłożył wszystko na stojący obok sofy stolik- a teraz poleż chwilę spokojnie i dokończymy rozmowę. Nie sądzę, byś była w jakikolwiek sposób winna temu, że twój były cię opuścił. Byliście jeszcze bardzo młodzi wtedy. Miałaś 22 lata gdy urodziłaś Radka. Jesteś nadal młoda a masz już odchowane dziecko i to dziecko  bardzo udane i mądre. Nie masz z nim  żadnych problemów wychowawczych i zapewne tak pozostanie. 

Chciałbym, a właściwie  chcę i będę robił wszystko byś mnie pokochała a o to byś została moją żoną będę prosił dwie osoby-  ciebie i Konrada. I mam do ciebie dwie prośby- nie mów  nigdy więcej, że twoja miłość może komukolwiek przynieść nieszczęście i ułatw mi trochę życie- nie mam  pojęcia co lubisz a czego nie, więc błagam - nie każ mi zgadywać co lubisz a czego nie lubisz, mów co cię drażni i za co byś mi chętnie przyłożyła czymś ciężkim w głowę. I możesz mnie o wszystko pytać, ale nie o moją pracę. Gdy stamtąd odejdę to za jakieś 2 lata pewnie ci trochę o niej opowiem. Ale ona już nie będzie miała wpływu na  nasze życie. Gdy się pobierzemy, bo jestem taki raczej mało nowoczesny i luźny związek mi nie odpowiada jako stała forma bycia ze sobą, to chciałbym usynowić Konrada, oczywiście jeśli ty się zgodzisz. Oczywiście i jego zgoda też jest tu ważna.Twój były się raczej zgodzi bo to egocentryk. Zresztą fakt, że to jego rodzice przejęli  za niego obowiązek alimentacyjny bardzo tu pomoże.

A ty nie chcesz własnego dziecka? -zapytała wpatrując mu się w oczy. Tak naprawdę to nie myślałem o tym, ale dla mnie jest ważne co ty będziesz chciała - to ty będziesz  nosiła  je pod sercem ty będziesz je karmiła piersią, tobie przybędą kilogramy. Moja rola ograniczy się tylko  do pomagania ci w tym wszystkim. I pomyśl, jak by to zniósł Konrad, to strasznie duża  różnica wieku by była. Sądzę, że można być dobrym związkiem i bez  niemowlaka. Tym bardziej że naprawdę ogromnie  lubię Radka, nie będę miał problemu z pokochaniem go, bo jest jednak cząstką ciebie. Ela mocno do niego przylgnęła mówiąc- już od wczoraj marzyłam o tym, żeby się do ciebie przytulić. Więc czemu tego nie zrobiłaś?- czekałaś na moją inicjatywę? A teraz jest w tej dziedzinie równouprawnienie, wiesz? A ja wczoraj nie inicjowałem z dość prostej przyczyny,  z braku odpowiedniego wyposażenia, dlatego tak chętnie poleciałem do tej apteki. Nie należę do  nałogowych podrywaczy, nie jestem typu przezorny zawsze ubezpieczony. 

Gdy rano się obudził ze  zdziwieniem stwierdził, że jest sam- nie tylko w łóżku ale i w domu. W kuchni na stole znalazł kartkę - jestem u ginekologa, wszystko ci wytłumaczę gdy wrócę. Zastanawiał  się dość intensywnie co się stało - było wszak cudownie a sądząc po zachowaniu się  Eli to nie tylko jemu. Czyżby było za ostro czy za dużo? Uszkodziłem ją czy co? - zastanawiał się przerażony.

Ela wróciła  około  godz. 11,00 i od progu zawisła na jego szyi. Przepraszam, że cię nie obudziłam rano, ale  tak słodko spałeś, że nie miałam sumienia. Musiałam dziś wpaść do "gina" bo to jedyny dzień gdy ten facet jest rano. No ale byłam  bez zapisu, więc musiałam  trochę zaczekać. Wzięłam receptę i od razu wykupiłam tabletki. Umieram z głodu. Zjemy i  musimy jechać na wieś.  Może zrobimy w takim razie śniadanie mistrzów, więc mów szybciutko z ilu jajek mam je zrobić. Myślę, że po trzy na głowę, bo to była bardzo wyczerpująca noc- odpowiedział Jacek przytulając ją do siebie. Ale mi stracha  napędziłaś, myślałem, że  ci jakąś krzywdę niechcący wyrządziłem.  W czasie gdy Ela robiła śniadanie Jacek szybko się  ogolił i nieco ubrał. Gdy zjedli i spakowali to co mają zabrać Ela  przytuliła się do Jacka i powiedziała - mam ochotę na strzemiennego i to bez niczego, bo będzie  kilka dni przerwy u mnie. Do działek dotarli dopiero około  godz.15,00. I postanowili, że nie będą się ukrywać.

                                                         c.d.n.


 

Fatamorgana - III

 W drodze rozmawiali trochę o Radku, który zdaniem Jacka był bardzo miłym chłopcem, a do tego ładnym dzieckiem. To po tatusiu - odpowiedziała Ela- nie da się ukryć, że jego ojciec to przystojny facet. Szkoda tylko, że taki kiepski z niego ojciec. Obiecywał dziecku, że  zaprosi go do Maroka, ale jak na razie to ani nie pisze do  dzieciaka ani go nie zaprasza. A do ciebie pisze? - dopytywał się Jacek. Nigdy do mnie nie napisał ani słowa- nawet mnie to nie dziwi, wszak na pożegnanie powiedział mi, że byłam  jego pomyłką życiową i że mnie nie kocha, no to nie miał powodu by do mnie pisać. No wiesz, dla mnie  byłby powód do pisania, przecież  jesteś matką jego dziecka- to chyba wystarczający powód. Nie dla Olka - dla niego chyba nikt nie jest ważny oprócz  niego samego- odpowiedziała spokojnie.

Elu, nie mogę ci powiedzieć skąd to wiem,  ale wiem, że nie ma go z całą pewnością w Maroku, jest w Kanadzie. I wcale się nie ożenił powtórnie, nie toczy się też żadna sprawa o alimenty. Zakończył kontrakt w Maroku i przeniósł się  do Kanady, pracuje w tej firmie, która go kontraktowała do Maroka. Wiem o tym już od jakiegoś czasu, ale pomyślałem, że nie powiem o tym  twoim rodzicom, bo to nie jest ich sprawa. Najważniejsze w tym wszystkim, że nadal otrzymujesz  alimenty, bo to też sprawdziłem.

Ela chwilę milczała, w końcu powiedziała- dla mnie ten człowiek już od pięciu lat nie istnieje- wymazałam  go z pamięci. Nie obchodzi mnie co się z nim dzieje. Radek też już nie wspomina  ani słowem o ojcu. Rodzice  Olka ograniczają się do regularnego przesyłania pieniędzy na moje konto bankowe, ani razu nie zatelefonowali do mnie by się dowiedzieć jak się  czuje ich, jakby nie było, wnuk. A nie obce dziecko.

A jak widzę z ciebie to niebezpieczny facet, skoro mogłeś się  tyle rzeczy dowiedzieć. Fakt- odpowiedział - bardzo niebezpieczny ze mnie facet, za chwilę cię po prostu zjem, na surowo i bez  przypraw, bo szalenie  apetyczna z  ciebie osóbka. O tobie też sporo wiem, jak choćby to, że z nikim się nie spotykasz. Ale o tym nie musiałem się nigdzie dowiadywać, ta informacja została mi po prostu podstawiona pod nos. Podobnie jak i ta, jaką  pyszną kawę robisz i nigdy nie zdradzasz przepisu. I że jesteś "owocożerna". Wiem również, że potrafisz na śniadanie zjeść tylko świeżego ogórka i z tym ogórkiem w organizmie przetrwać do powrotu z pracy. Ela zaczęła się śmiać - ładnie, ładnie, moja własna matka wygaduje o mnie takie rzeczy. To prawda, owoce i warzywa ale i mięso jem regularnie. Ze słodyczy to najchętniej chyba jem kabanosy. Jak widzisz , mama nie o wszystkim ci dokładnie opowiedziała. No tak o kabanosach nie mówiła- ze śmiechem przyznał Jacek. 

Gdy dojechali w pobliże osiedla, na którym mieszkała Ela Jacek powiedział- a teraz rób za pilota,  bo nie sprawdzałem na planie  jak na tym pokręconym osiedlu trafić pod wskazany adres. Jeden wariat je projektował, drugi ustawiał adresowo i wyszło jak wyszło. Wjeżdżasz na ulicę świętego  kretyna, po jednej jej stronie stoją domy z adresami świętego wariata, a po drugiej świętego  głupka. A budynek którego szukasz jest "niewiadomogdzie". Chory jestem gdy mam tu coś odnaleźć.

Uważaj, skręć teraz w pierwszą uliczkę w prawo, zaraz za blokiem drugi raz w prawo i w drugi wjazd do garażu po prawej stronie, w garażu skręcisz w lewo, miejsce nr 42. Nie mam samochodu, ale mam garaż, za który płacą rodzice i tu trzymają swój samochód.

Trochę Elę zdumiało, gdy  Jacek wyjął z bagażnika dwa koszyki, ale powstrzymała się z pytaniem. Gdy wjechali na szóste piętro i gdy wchodzili w korytarz zamykany drzwiami Jacek zapytał - ty tu trafiasz bez trudu?   Chyba tak- odpowiedziała- i nawet już się do windy przyzwyczaiłam, choć czasami ona strajkuje i wtedy przeklinam  to szóste piętro, ale zawsze się pocieszam, że nie mieszkam na jedenastym. Ci na jedenastym mają gorzej - przez długi czas im zalewało mieszkania gdy padały deszcze lub leżał na nim śnieg, bo ktoś coś zapomniał położyć pod  dach. Stanęli pod drzwiami z numerem 35, Ela otworzyła drzwi , weszła pierwsza i zapaliła w przedpokoju światło.

Przepraszam cię Jacku, ale chyba wpierw zrobimy  mały przeciąg, tylko zablokuję wszystkie drzwi, żeby nam  szyby w drzwiach nie potrzaskały. Masz może coś do lodówki w tych koszykach? Jeśli tak, to  wejdź do kuchni i przełóż wszystko do lodówki. Miejsca jest tam dużo. Muszę wyjść na  loggię i otworzyć szyby. Olek się uparł, żeby ją oszklić, ale to nie był dobry pomysł. Przedtem była na niej rozpięta sieć rybacka (żeby nie wlatywały gołębie) to mu się nie podobało i uparł się na te szyby przesuwne. Chciałam to rozebrać, ale tak naprawdę chciałabym po prostu zmienić to mieszkanie na inne. 

Schowałeś wszystko to co wymaga chłodu? To chodź, pokażę ci mieszkanie- na wprost kuchni jest łazienka - pewnie projektant przewidywał, że nie każde  danie się pani domu uda, więc  prosto  z kuchni można szybko  dolecieć do łazienki. Tak naprawdę to jest dwa i pół pokoju z kuchnią, nie wiem tylko czemu na przydziale jest to zapisane jako trzy pokoje z kuchnią i łazienką. Miałam też pomysł by zrobić remont, ale chyba raczej zapiszę się na nowe mieszkanie, bo ta spółdzielnia ma wkrótce oddać do użytku nowy blok z większymi metrażowo mieszkaniami i podobno będzie można oddać w rozliczeniu im to mieszkanie. Ale muszę wpierw  zobaczyć tamte mieszkania.

Chodź, zrobię kawę i posiedzimy trochę na loggii, chyba, że wolisz pić w pokoju lub w kuchni. Ta kawa to naprawdę nic nadzwyczajnego - trochę cynamonu, mała szczypta goździka mielonego, odrobina  kardamonu , zagotować do zawrzenia, przecedzić i dodać na wierzch nieco kuwertury czekoladowej startej na tarce. Ojej, a skąd takie piękne  maleńkie  serduszka wytrzasnąłeś? cudne! Wczoraj upiekłem, do tej właśnie kawy - spuszczając skromnie oczy odpowiedział Jacek.  No jednak jesteś  bardzo niebezpiecznym  facetem - to weź te ciasteczka, ja wezmę kawę i maliny i pójdziemy leniuchować przy kawie.

Ale ku jej zaskoczeniu Jacek wybrał kuchnię, bo jak tłumaczył tu siedzi blisko  niej i może wpatrywać się w jej oczy. W pewnej chwili  zapytał, czy ma może w domu kawałek folii aluminiowej. Ela wskazała mu szafkę,  z której wyciągnął rulonik folii.

Jacek szybko owinął nią swój telefon komórkowy i wyjaśnił - w ten sposób będę  poza zasięgiem, chcę być tylko z tobą a nie z całym światem. Do kumpla zadzwonię później.

Nie musisz, jeśli idzie o spanie.  Możesz spać w dużym pokoju, o ile dasz radę rozłożyć tę sofę.  Ja nie daję sobie z nią rady, dla mnie jest za ciężka, nie jestem w stanie przesunąć tej części, którą teoretycznie się przesuwa. A jeśli ty też nie dasz rady to będziesz spał w moim pokoju, a ja w pokoju Radka. Kiedyś miałam tu przenocować koleżankę i obie  nie dałyśmy sobie z tą sofą rady i w końcu spała na nie rozłożonej sofie, twierdząc, że  jest dostatecznie szeroka. I  chyba tak jest, bo ja niej  czasem w dzień śpię. 

Jacek wpatrywał się w nią z uwagą, wreszcie spytał - a nie boisz się spać pod jednym dachem z obcym facetem?  Ela roześmiała się - gdybym się bała nie łaziłabym z tym obcym facetem po lesie, nie wsiadłabym też do jego samochodu, tylko  pojechałabym do Warszawy samochodem ojca, często z niego korzystam.  Powiedz mi czego ty ciągle szukasz w moich oczach? Na działce czułam się cały czas obserwowana, twoje spojrzenia mnie cały czas ścigały. Czy to jakieś przyzwyczajenie  zawodowe?

Moim przyzwyczajeniem zawodowym jest raczej czytanie między wierszami a czego szukam w twoich oczach? Akceptacji szukam, bo jestem od ciebie 12 lat starszy, a do tego ciągnie mnie coś do ciebie  niesłychanie. Najchętniej całą dobę spędzałbym w twoim towarzystwie i bardzo chciałbym poznać smak twych ust i poczuć ten dreszcz emocji gdy cię obejmę. I z trudem się przed tym wszystkim powstrzymuję. Rozsądek i analiza możliwości  wciąż jeszcze bierze górę nad instynktem.

No to mam dla ciebie złą wiadomość- coś jest kiepsko z twoim wzrokiem albo z wysnuwaniem wniosków - bo ja cię akceptuję. Przez te pięć lat od rozwodu żaden facet nie chodził ze mną  na spacery, nie pił w moim towarzystwie kawy, nie był u mnie w domu, nie rozmawiał ze mną na inne niż służbowe tematy. Być może, że ja straciłam lub też skutecznie stłumiłam w sobie zdolność okazywania uczuć. Może też straciłam w jakimś stopniu wiarę w miłość. I to, że tu razem siedzimy i o tym wszystkim mówimy graniczy dla mnie z cudem. Nasunęło mi się porównanie - dwoje rozbitków na oceanie uczuć i emocji, próbujących się odnaleźć na wyspie porośniętej dżunglą. Bo  wylądowali z dwóch różnych stron tej wyspy. Ty z bagażem pełnym przeświadczenia, że z pewnych powodów  każdy związek może skończyć się rozwodem, a ja - że miłość to coś co chyba nie istnieje i że mogę być czyjąś pomyłką i porażką życiową. Ale skoro oboje o tym wiemy to można to przecież razem jakoś przepracować, jeżeli dojdziemy do wniosku, że warto.

                                                     c.d.n.