piątek, 14 października 2022

Trudny wybór -127

 Gdy Wiesia i Adela  wróciły do salonu, towarzystwo,  zwłaszcza jego męska część  była pochłonięta degustacją i odgadywaniem składu ciasta zwanego mazurkiem. Na pewno  są  tu daktyle- wiem, bo  sam je  pozbawiałem pestek i kroiłem na kawałki - powiedział  Piotr. A ja tu rozpoznałem orzechy  włoskie - stwierdził Leszek. E nie, powiedziałbym, że raczej laskowe ale są i rodzynki a sama masa jest na pewno czekoladowa- dodał Emil.

Adela popatrzyła na męską  część towarzystwa i powiedziała - a czy  nie jest wam wszystko jedno co jest w środku,  skoro wam to  smakuje? Ta masa czekoladowa ma  w sobie  różne orzechy i  trochę migdałów. To po prostu kogel mogel wymieszany  z różnymi orzechami zmielonymi na różną grubość i nie ma tu wcale  mąki. Miało być włoskie panforte, ale ono to  musi po  zrobieniu leżakować z 8 tygodni i trzeba do niego dodać dobry likier kawowy, więc zrobiłam  coś "na kształt i  podobieństwo" i sądząc po waszych  minach to się udało całkiem nieźle. A przepis znajdziecie w sieci wpisując  hasło "panforte". Tak naprawdę to nie jest  klasyczne  panforte bo ja  tę masę rozłożyłam na .....andrutach i wszystko razem upiekłam, nie bardzo  wiedząc  co  z tego  wyjdzie. Ja przeważnie  biorę przepisy  z sieci, tyle  tylko, że rzadko  kiedy robię  wszystko tak jak to przepis  podaje. Mam taki feler.

A gdzie maluśka? zainteresował się  Leszek?  Śpi  w swoim  łóżeczku w pokoju gościnnym rodziców. Mam przy sobie podsłuch, a ona leży na  najniższym piętrze łóżeczka, więc nawet gdyby wstała na  własne  nóżki to i tak nie  wypadnie z niego. My jej nie  zachęcamy ani do siadania ani do wstawania - osobiście jestem zdania, że to musi nastąpić "samo  z siebie" gdy jej organizm będzie  do tego przygotowany. Nie bardzo rozumiem tych  rodziców, którzy już półrocznego malca stawiają na nóżki i uczą  chodzenia. Jestem zdania, że  dziecko  samo powinno "wpaść" na to jaką techniką ma usiąść i potem wstać na nóżki. Zresztą  pan doktor  L. też jest tego zdania. Podoba mi się ten doktor L. bo śmieje   się z tych wszystkich tabel wzrostu  i  wagi, bo każde  dziecko rozwija  się  w  swoim własnym tempie a nie według tabel. Milenka  wg tabel waży o kilogram  za mało, ale nie  da się o  niej  powiedzieć  że jest chuda czy też  zabiedzona. Zobacz Leszku - większość lekarzy mając  taką fuchę do prowadzenia to  regularnie co miesiąc przylatywałaby do nas, by zerknąć na małą i zgarnąć forsę. A ten po ostatniej  wizycie nam powiedział, że jak na  razie nie ma potrzeby by ją oglądał co miesiąc, ale mamy się z nim kontaktować gdy coś nas  zaniepokoi lub mała  zachoruje. Wtedy od  razu przyjedzie. No i mogę zawsze się  z nim skonsultować w sprawie małej. A na rejonie jakby  się co działo  z małą to mi nikt jej od  ręki nie przyjmie, tylko kierują od razu na ostry dyżur. A ta larwa na rejonie stwierdziła, że stanowczo Milenka za mało waży a gdyby była  chłopcem to powinna by  ważyć 9 kilogramów.  Ja wiem, że ona jeszcze  własnego dziecka  nie ma, ale nawet gdyby miała to jej  dziecko wychowywała by jej mama lub żłobek a nie ona. I pewnie nadal by twierdziła, że tylko waga  w tabeli jest  ważna,  a nie to czy  dziecko z natury jest mocnej budowy czy delikatniejszej. Ani Emil ani ja do  ciężarowców nie  należymy to dziecko siłą  rzeczy  też nie. 

Leszek uśmiechnął się - no nie  da się ukryć, że L. to porządny  facet a i dobry fachowiec. I cieszę się, że ci go podsunąłem. A wy z kolei  podobacie  się jemu, więc wszystko gra. Ale i tak najbardziej  się  cieszę z tego, że Hania sprzedała  mi gabinet  razem  z  tobą. No i muszę ci jeszcze coś powiedzieć - widziałem się z Michałem. Wpadłem na  niego na parkingu Tesco, bo wystartowałem po pieczonego kurczaka. Wprowadza  się do tego mieszkania w tygodniu poświątecznym. Śmiał się, że w pewnym  sensie  zapowiedź, że mieszkania  będą oddane po świętach sprawdziła się  - przecież nie precyzowali po których. I jeszcze coś - mówiłem ci, że nie  wiem czy ta Teresa to żona czy  nie żona. Okazało się, że nie żona i że już nie  są razem. Nie moja   sprawa, ale  nie bardzo rozumiem po co kłamał. Nawet się  go o  to zapytałem i stwierdził, że lepiej  brzmi gdy lekarz przedstawia towarzyszącą  mu kobietę jako żonę niż jako przyjaciółkę. No i macie oboje pozdrowienia od Michała  razem z  zapytaniem kiedy następna sesja porodowa. 

Było mu powiedzieć, że jeszcze  długo nie - a potem  wcale. Osobiście już  nie przewiduję następnej sesji. Pewnie jestem  dziwna, ale nie dopatrzyłam  się w tym  wszystkim niczego porywającego i  wspaniałego i naprawdę nie  mogę pojąć jak  można chcieć rodzić kolejne dziecko czy też  dzieci. A wszak miałam luksusowe warunki w porównaniu do wielu innych kobiet. To, że nie  bolało to fakt, ale nie da się ukryć, że miłe to nie było. Bycie w  stanie odmiennym też mnie  nie zachwyciło chociaż nie miałam ani razu porannych mdłości. Znieczulenie  tylko likwiduje ból ale  nie czucie. Najbardziej  mi Michał podpadł każąc mi  nie przeć, podczas gdy to parcie idzie po automacie, czy  chcesz tego  czy  nie. Jako położnik powinien  przecież  to wiedzieć. To tak jakby ktoś kazał komuś  wstrzymać torsje gdy żołądek jest już niemal w gardle. Nie da  się po prostu i on powinien to wiedzieć.  Ja w ogóle nie parłam tylko cały  czas  się bałam, że mi się miednica  rozleci. Co prawda  bez bólu. Mała po prostu sama  się rodziła,  a ja  tylko starałam  się  znaleźć najwygodniejszą pozycję dla siebie i dla małej,  by z tego łóżka nie  zleciała. Ale wyobraźnia  pracuje. 

Współczuję Emilowi, że przy  tym był, bo to naprawdę nic wspaniałego. Ale   z drugiej strony to się cieszyłam, że jest, bo gdyby się  działo coś nie tak to by go wyrzucili z porodówki. Tak samo wciąż poza  względami "naukowymi" nie jestem  w stanie  dopatrzeć  się czegoś  fajnego w karmieniu dziecka  piersią. Nie przeżywam w związku  z tym żadnych  wzruszeń a nawet różne ograniczenia  dietetyczne  mnie nie dotykają a fakt, że nie  musiałam robić  mieszanek mało mnie  wzruszał, bo na  co dzień gotuję obiady i  zabełtanie   mleka  w proszku  w garnku to  mniej  niż małe piwo dla pijaczka. Oczywiście kocham Milenkę, ale dla mnie i tak Emil jest  ważniejszy. Nie  wykluczam, że ja po prostu z lekka jestem niedorobiona umysłowo. 

Helena i Piotr wpatrywali  się w Adelę nieco zdziwieni, Leszek i Emil delikatnie  potakiwali głowami a Wiesia powiedziała - podejrzewam, że tak jak ty myśli wiele kobiet,  ale  często nawet  same przed  sobą nie mają  odwagi by  się do takiego poglądu przyznać. I wiesz, jesteś fajna dziewczyna, że umiesz powiedzieć prawdę i  nie boisz  się tego. I myślę, że jeszcze przed ciążą i porodem tak myślałaś i chwała  ci  za to, że jednak macie Milenkę. Zawsze  cię uważałam za mądrą babkę a znamy się w  sumie sporo lat.

A jeśli pomimo takiego spojrzenia na ten temat zdecydujesz  się na kolejne dziecko, to wtedy ja będę   je odbierał - powiedział Leszek. Zrobię to  dla was obojga, bo  wiem, że dobrze się rozumiemy. To drugie powinnaś urodzić nim pomiędzy ciążami miną cztery lata. Masz jeszcze  trochę czasu na  decyzję. 

Z głośnika dopłynęło ciche "eeea, baa" i wszyscy się  zaśmieli - no proszę dziecko  się włączyło do dyskusji na  zasadzie "nic o nas bez nas" - stwierdził Emil i wyszedł z pokoju. W chwilę potem wjechał do  salonu z łóżeczkiem. Muszę wyskoczyć do  domu po pampersa nim  ją  zacznie pupa  szczypać. To jest jedyny moment,  w którym żałuję, że nie mieszkamy z rodzicami przez ścianę.  Nie ma potrzeby- stwierdził Piotr - u nas jest cała paczka pampersów i  chusteczek dla  małej i wyszedł do  sypialni. Po chwili wrócił z pampersem  i całą paczką chusteczek. Ojej, świetnie - ucieszył  się Emil. Jak ją  tylko rozwinę z tych  mokradeł to zaraz się jej humor  poprawi. Taka  nieco bezwstydna  ta nasza  córcia- uwielbia być z gołą pupką. Leszek od razu  wziął małą  w obronę - po prostu wtedy  nic  nie krępuje  jej ruchów i nie musi pokonywać siły tarcia  pomiędzy ubrankiem a podłożem. To bardzo mądra  dziecinka. Daj, to ją przewinę, dawno tego nie robiłem i Leszek zabrał z rąk Emila pampersa. A mała  cwaniara dobrze wiedziała, że wujek jak umyje i osuszy to wpierw wycałuje  brzuszek, potem  założy pampersa i nim założy do końca "pajacyk" wycałuje   wszystkie paluszki u stópek. Obydwie  pieszczoty  Milenka bardzo lubiła i z radości wszystkie  cztery kończyny odprawiały  dziwny taniec - taniec radości. 

Na koniec ulubiony wujek usadził ją na swoich kolanach  starannie  chroniąc kręgosłup i powiedział - a teraz to my chyba powinniśmy dostać coś do pomamlania. A sam ją nakarmisz? To zależy czym - roześmiał  się Leszek. Niestety mleka  nie mam. Dostanie marchwiankę z butelki - stwierdziła Adela . Ale wiesz  co - chyba  muszę  cię okryć czymś, bo to straszny paprak, może cię wyświnić totalnie, nawet gdy je  z butelki. A marchwianka nie  spiera  się z materiałów. W międzyczasie Helena przyniosła duży  ręcznik  frotowy i powiedziała- proszę  zdjąć marynarkę, okryję pana ręcznikiem - nie  zmarznie pan i  nie  wybrudzi ubrania. Emil zabrał na moment małą z kolan Leszka co  się jej  wcale  nie spodobało, Helena starannie okryła go ręcznikiem, który zapięła   bezpiecznikową agrafką i mała oraz butelka  z marchwianką spotkały  się na kolanach Leszka. Marchwianka  była zagęszczona krupiczką, o  czym Adela poinformowała  Leszka i patrząc jak Leszek z pietyzmem karmi małą powiedziała - gdybyś się stale zajmował małą to mogłabym rozpocząć aplikację adwokacką. Zawsze mnie  zadziwia  fakt,  jak takie malizny jak nasza potrafią  wyczuć kto poza  rodzicami darzy je uczuciem. I żeby mnie  już kompletnie  zadziwić to ona radośnie  reaguje nawet na Konrada, którego właściwie  nie  zna i widuje raz na kilka miesięcy, jeśli  on akurat wypatrzy  mnie gdy z nią przechodzę obok jego  zakładu. On biedaczek tak marzył o córeczce a ma trzech chłopaczków. No, ale jak powiedziała jego żona, to ona już  zakończyła proces produkcyjny - bo przy  trójce  dzieci to jest co  robić chociaż bardzo pomaga im jej matka. A oni tak robili jedno po drugim? -spytała   się Wiesia. W pewnym sensie  tak - gdy  już był jeden chłopak wymyślił sobie Konrad córeczkę do kompletu i urodziło  się dwóch chłopaczków, ale nie  bliźniacy. Wiesz- jak zwał tak zwał, ale dwójka na raz to jednak  dość kłopotliwe musi być - tak  myślę. Ja to  bym  się chyba  załamała.

Dobrze, że trafiło na takiego, co lubi  dzieci- stwierdziła Wiesia. Mąż mojej znajomej powiedział, że on  sobie  dzieci nie życzy i gdy ona podmówiona przez matkę jednak zaszła  w ciążę to normalnie zażądał rozwodu.  I w końcu go dostał, chociaż to nieco trwało. Owszem, płaci  alimenty ale nigdy dziecka nie odwiedza. I cały czas podkreślał  w sądzie, że ona  doskonale wiedziała, że on nie  chce  dzieci. W końcu  nigdzie nie jest zapisane, że każde małżeństwo musi mieć potomstwo. Ożenił się po raz  drugi, ale z  tego co ona  wie, to dzieci z tą  drugą nie ma.

Ja to nie bardzo rozumiem po jakie  licho rodzice  dorosłych  dzieci  wcinają  się w ich życie - powiedziała  Adela. Powołali na świat, wychowali i tu się kończy ich  rola z pozycji nakazowo-doradczej. Nie powinni absolutnie niczego dorosłemu człowiekowi nakazywać ani kierować jego życiem. 

Helena  zaczęła  się  śmiać - wyobraziłam sobie  przez moment co usłyszałaby twoja matka gdyby zabrała głos w jakiejkolwiek sprawie dotyczącej twojego życia. Niewątpliwie pobiłaby nawet męski rekord świata uciekając przed tym co ty byś jej  wygłosiła w odpowiedzi. Ale tak prawdę mówiąc to ty zawsze  miałaś  wszystko poukładane w  głowie i wytrwale plany  realizowałaś. Byłaś jeszcze naprawdę bardzo młodziutka gdy mi powiedziałaś - muszę  sobie  tak układać  życie by linia uczuć  nie przysłoniła  mi linii mądrości. Nie pamiętam gdzie to wyczytałaś. 

Pewno  w jakichś hinduskich mądrościach - stwierdziła Adela. Ale pamiętam, że gdy stwierdziłam sama, że mi się te  dwie linie jakoś znarowiły i nie bardzo mogłam poradzić  sobie z zaistniałą  sytuacją ty mi powiedziałaś, że czasami może się nam coś nie udać, ale skoro już wiem, co się poplątało to na 100% poradzę sobie  sama z tym problemem. I to była  ciociu najlepsza pod  słońcem  rada - to że nadal we mnie   wierzyłaś, że sobie  poradzę i nie rozdrapywałaś tego wszystkiego - powiedziała  Adela. I bez rozdrapywania bolało, ale  jednak poradziłam sobie. I jestem z tego dumna. A ja jestem  dumna   z ciebie- zapewniła Adelę Helena. Bo byłaś wtedy naprawdę jeszcze bardzo młodziutka. Poza  tym nie udzieliłam ci żadnej  rady bo nie prosiłaś  mnie o radę - ty po prostu już zdiagnozowałaś problem i podzieliłaś  się ze mną swoim spostrzeżeniem. Ale gdybyś mnie nawet poprosiła o  radę to pewnie bym  ci tylko przedstawiła kilka możliwych  scenariuszy, byś sobie  któryś  wybrała. Bo tak  to jakoś jest w życiu, że gdy coś komuś doradzamy to dość automatycznie spoglądamy przez pryzmat własnych doświadczeń i upodobań.

Leszek uśmiechnął się - to już teraz  wiem, dlaczego na pytanie  jak mam sobie urządzić mieszkanie dostałem od  Adelki cały pakiet scenariuszy. Ale przy okazji też ważne rady odnośnie drzwi w  mieszkaniu i piwnicy.W najczarniejszych  snach  nie podejrzewałem, drzwi wejściowe to może być rama z drewna  paletowego a środek ze sklejki! jak i nie wpadłem  sam  na to, żeby wymienić zamek w  drzwiach dopiero  wtedy, gdy przysłowiowy pan  Ziutek smyrgnie  do  domu, bo przecież gościa nie  znam, nie jest  nigdzie na  stałym etacie i potem  szukaj wiatru  w polu. I dobrze, że mi pan Piotr zwrócił na  to uwagę. Tamto mieszkanie na Powiślu to jeszcze ojciec urządzał kupę lat wcześniej a ja zupełnie  się tym  nie  zajmowałem. Jednak medycyna  to bardzo uciążliwe  studia i potem ta  specjalizacja- to pewnie brzmi  zaskakująco ale  chwilami naprawdę nie wiedziałem jaki jest  dzień tygodnia, bo taki byłem skołowany.  

Ja to rozumiem - stwierdziła Adela- wprawdzie  nie  studiowałam medycyny ale miałam do opanowania  cholernie  duży  materiał pamięciowy a do tego  cały czas  pracowałam- to coś takiego jak na medycynie  robienie specjalizacji - orzą w tych  biednych medyków- ciężko pracują i jednocześnie się cały  czas uczą. A potem jakie zdziwienie, że w gruncie rzeczy wielu lekarzy zaczyna pić. Toż przecież jakoś muszą odreagować ten stan stałego napięcia. Jedni  piją, inni tłuką żony, jeszcze inni je nałogowo zdradzają. A wszystko w ramach odreagowywania  stałego  stresu. Ja to  chociaż mogłam sobie popłakać- wszak kobiety płaczliwe  są , no ale facet płaczący? - nie do pomyślenia. Dla mnie osobiście super kretyński jest ten wzorzec silnego faceta, który ma stale mieć kamienną twarz nie odzwierciedlającą żadnych uczuć. Jeśli  kocham faceta i on  twierdzi, że mnie kocha to  chcę by przede  mną nie odgrywał chojraka , by prezentował swe reakcje stosownie do stopnia  naszej zażyłości nawet jeśli nie jest moim regularnym mężem  ale bardzo bliskim kolegą.

Adelko - powiedziałaś teraz coś szalenie ważnego- powiedziała  Wiesia. Też to tak odbieram. Jeśli mi  się bliski kolega rozpłacze bo sobie  z czymś nie może poradzić, to ja na pewno  nie stracę do niego ani krzty  szacunku a będę dumna, że  zaufał mi na  tyle, żeby okazać  swą  słabość, która nikomu  z nas  nie jest przecież obca. Chyba my czasami zapominamy, że jesteśmy ludźmi i kreujemy  się na jakieś automaty z przyklejonym uśmiechem na twarzy.

                                                                   c.d.n.

Trudny wybór -126

Według  panów meteorologów  święta wielkanocne miały być pogodne i ciepłe ale już kilka  dni przed świętami pogoda się popsuła, ale  klan  meteorologów nadal  głosił, że na święta na pewno będzie  dobra  pogoda, bo przecież to będzie  nieomal połowa kwietnia. Piotr słuchając tych prognoz powiedział - jakaś stara przepowiednia głosiła, że marszałek Piłsudski umrze  w maju  gdy spadnie  śnieg. Wszyscy  się  bardzo z tej przepowiedni śmieli, bo jeszcze  nigdy w maju   śnieg  nie padał, ale właśnie w maju 1935 r spadł śnieg a marszałek   zmarł 12 maja. A kwiecień na ogół  zawsze przynosił ze sobą bardzo  zmienną pogodę, więc  nie widzę nic dziwnego w  tym, że jest  zimno i pada  deszcz - perorował Piotr. I nic się  nam  nie stanie jeśli  nie pojedziemy nigdzie  w plener. 

Emil został wydelegowany do pomocy rodzicom, ale jego pomoc ograniczyła  się do rozłożenia wraz  z ojcem stołu. Pogoda  była paskudna, padał  deszcz i  było zimno, więc w ostatniej niemal chwili Helena stwierdziła, że w takim  razie zamiast tradycyjnych różnych jajek  na  zimno będą   na gorąco jajka faszerowane. Piotr z precyzją  godną chirurga plastycznego przepoławiał ugotowane  na twardo jajka, Helena potraktowała je potem ręcznym  blenderem, przygotowała kilka wersji  smakowych jajecznej mieszanki i napełniła  nimi skorupki. Jajka wpierw były krótko podsmażone  na patelni  a potem  wylądowały na  blasze  w piekarniku, by spokojnie czekać  na przyjście gości. Jedzenia było sporo a przede wszystkim  było bardzo urozmaicone. 

Dla małej Emil przyniósł jej dotychczasowe łóżeczko, żeby w  razie  zmęczenia  dziecko  mogło wygodnie poleżeć. Poza  tym  był to dobrze znany jej mebel a do tego wyposażony w jej różne  zabawki. Leszek i Wiesia przyszli  razem i  Leszek poczuł się w obowiązku wytłumaczyć  z tego faktu, ale Adela przerwała  jego tłumaczenia mówiąc - i bardzo  dobrze  zrobiłeś,  bo ja  zapomniałam, że  pani Wiesia jeszcze nigdy u  nas  nie była a pogubić  się na tym osiedlu niestety nie jest  trudno. A pokazałeś  chociaż  w której klatce my  mieszkamy ?-  zapytała. Leszek kiwnął głową mówiąc - no jasne, bo dla mnie te  wasze  mieszkania oddzielne ale tuż obok to istny majstersztyk. Prezentacja w przedpokoju w gruncie  rzeczy dotyczyła  głównie  Leszka, który dopiero teraz   miał okazję osobiście poznać  rodziców Emila. Adela przedstawiając Leszka powiedziała- a to mój i Emila brat. Ciągle  nie mogę  się zorientować  czy jest bardziej bratem moim  czy  Emila. Arek to uznał, że jest moim bratem no a Leszek się jeszcze  nie określił w tej materii.  No bo nie wiem do kogo jestem bardziej podobny - do ciebie czy do Emila- stwierdził Leszek. No z ubioru to tak jakby do Emila, ale  dziś czasy takie, że często ową płeć tylko na podstawie  stroju ciężko rozpoznać- stwierdził Piotr. Siadajmy zatem do stołu, proszę. Ponieważ jesteśmy nieco  nietypowi, to  dzielenia się jajkiem  nie będzie, ale życzę wszystkim  tu zebranym,  byśmy  się nie jeden  raz  spotykali  w tym  gronie. Zimno dziś i mało wiosennie, więc dziś mamy jajka na gorąco. Jest ich więcej, jest jeszcze jedna  blacha. I proszę by każdy z was był tak  miły i sam sobie nakładał na talerz to na  co ma ochotę i ile ma ochotę  zjeść.  Adela przeleciała  wzrokiem po stole i stwierdziła, że nie ma   majonezu, ale Helena powiedziała - jest, ale nie gotowy tylko domowy. Piotr go wczoraj bełtał i wyszedł mu super. No ale musztardy to chłopcy nie podali stwierdziła Helena i ruszyła do kuchni po musztardę. Po dłuższej chwili wróciła mówiąc - nic  z tego rozumiem - rano jeszcze  była. Nawet ją przełożyłam to ładnego  słoiczka i ......wsiąkła. Piotr zerwał się z krzesła i podreptał do  kuchni. Za chwilę był z powrotem niosąc nieduży ozdobny słoiczek. No gdzie  była? W zamrażarce - sam ją tam  wsadziłem, bo byłem pewny że to jakiś sos i nie chciałem żeby się  zepsuł na blacie  w kuchni.  

Leszek zajął strategiczne miejsce  obok swej ulubienicy, która jedną  rączkę trzymała w buzi,  a drugą wyciągała pomiędzy  szczebelkami. Adelko, czego ona szuka? Adela roześmiała  się - to mądre dziecko widzi, że wszyscy coś jemy, więc wyciąga łapinę  by dostać biszkopcika. Dostanie tego biszkopcika, ale po karmieniu  bo jak wpierw zje biszkopcik to nie  będzie  chciała  ssać.   A jej biszkopciki są słodzone  tym miodem od  ciebie a moje mleko niestety nie. To jest strasznie cwane dziecko. Patrz, już sama siedzi. Jak  się zmęczy to albo zacznie  marudzić albo padnie na brzuszek. W domu już urzęduje w większym łóżeczku i zawzięcie trenuje pełzanie. Zwłaszcza wtedy, gdy ją przewijam. Pełzanie z gołą pupą bardzo się jej podoba. A wczoraj leżała bardzo dziwacznie- główka, rączki i klatka piersiowa na materacu a pupa sterczała  do góry, bo  miała  wyprostowane  nóżki. I patrzyła  się na mnie tak jakby  chciała  powiedzieć: "zobacz, jaka  jestem  zdolna!"  No i jeszcze jedno robi - leży na materacu oparta główką, karczkiem i nóżkami- taki nieco  dziwaczny  mostek. Ani się obejrzę  a zacznie  raczkować i dopiero się zacznie jazda. Kontakty już wszystkie zabezpieczone, ale koleżanka mi podpowiedziała by pozabezpieczać wszystkie przewody, które leżą na podłodze. Bo jej  synek uwielbiał je  gryźć. No i  wiesz- skończy się  czas "przewróciło się,  niech  leży", codziennie trzeba będzie sprzątać. Leszek zwrócił się do Wiesi mówiąc - kocham tę małą jakby  była  moja! Jest taka słodka!  Adela przechyliła  się  do Wiesi mówiąc - Leszek ciągle jeszcze  nie  wie, że niemal wszystkie dorosłe zołzy były  kiedyś takimi słodkimi dziewuszkami. Ale ty wcale nie jesteś zołzą -  stwierdził.  Jestem, jestem, tylko za mało mnie znasz, widujesz od  święta i zdaje ci  się, że jestem aniołkiem. Przypomnij  sobie naszą  rozmowę  sprzed kilku dni, nawet Emil uznał, że  cię maltretuję. Dostało ci  się ode mnie  za niewinność a raczej za niewiedzę.  Ale tak naprawdę to miałaś rację. Ale mam się skontaktować zaraz  po świętach  z tym doradcą. Tylko  nie  zapomnij- na  szczęście to krótkie  święta - powiedziała Adela. Leszek pochylił  się  do Wiesi - chodzi o to by renegocjować umowę leasingową na sprzęt medyczny z którego korzystam, żebym bezstratnie mógł ją  wcześniej  zakończyć. Nie pomyślałem  o tym  wcześniej i teraz  mi Adela głowę zmyła. 

Leasing nie  zawsze  się opłaca - stwierdziła Wiesia. I nie każdy bank jest przyjazny kredytobiorcom i trzeba  się nieźle nakręcić by wybrać  dobry bank. Oni wygrywają na tym, że każdy się  spieszy by jak najprędzej rozkręcić biznes i przez  to niektórych  spraw się nie dopatrzy. A doradców finansowych  najlepiej  mieć  dwóch  zupełnie różnych. I najlepiej o wszystko pytać  się po trzy razy, zawsze  zapisując, to co nam radzą.  Ja na  tej zasadzie  zawsze  działam. Bo mam dziwne  wrażenie, że ci doradcy finansowi nigdy  nie  są bezstronni, chociaż teoretycznie  powinni  być.  Też tak podejrzewam- stwierdziła Adela. Mam dziwne   wrażenie, że bezstronność się po prostu w tej materii  nie opłaca.  Opłaty za udzielanie takich porad nie  są na tyle  wysokie by utrzymać za to firmę.

Najmłodszy uczestnik wielkanocnego śniadania poczuł jednak  głód i Adela przeprosiła gości, że ich na trochę opuści, bo musi  nakarmić dziecko. Emil zaraz  wziął małą na ręce mówiąc, że coraz  cięższa się robi ich mała córeczka, więc on ją  zaniesie do karmienia. Emil bardzo lubił przypatrywać się małej gdy Adela  ją karmiła.  Tym razem trwało to  tylko chwilę,  bo Adela stwierdziła, że powinien  wrócić do gości. I niech przyjdzie   za pół godziny, koniecznie  z nowym pampersem, który jest w łóżeczku pod  materacykiem. A tak w ogóle to ona najchętniej  już by poszła do  domu i ułożyła  się w ramionach Emila. Emil zaśmiał  się - jutro będzie nieco  gorzej, bo jutro będą dwaj budrysi Arka. I mała  a raczej  zerowa  szansa na poprawę pogody, więc nie  będzie  chowania  jajek  w ogródku. Ale można  wszystkie opakować w jednakowe papierki i tylko ponumerować i będą sobie  wybierali  numerki nie  wiedząc co jest  w środku.  No przecież i tak  nie widać  co jest w środku, one  są przecież wszystkie  tak  samo opakowane  firmowo- zauważył Emil. Adela zaczęła  się  śmiać- no widzisz - od tego  siedzenia  w domu z dzieckiem durnieję! Wiesz co, przyślij mi tu Wiesię. Pogadam  z nią trochę nim  się mała naje.

W3 minuty później  do pokoju weszła Wiesia z pampersem w  dłoni. Adela poprosiła ,  by usiadła obok i powiedziała - mam propozycję - mówmy sobie  po imieniu, w końcu  znamy  się już chyba dostatecznie  długo, jeszcze od  czasów śródmieścia. Bardzo  chętnie, jestem "za"- stwierdziła  Wiesia. Wiesz co ,zauważyłam, że te wcierki, które dałaś Leszkowi to  chyba  mu pomagają, przynajmniej lepiej  niż przedtem  wyglądają te jego pozostałości  włosów. Sama bym sobie  chętnie  coś powcierała, bo mi  strasznie po tej  ciąży wyszły  włosy. Możesz powiedzieć  co mu dałaś? Dałam  mu olejek pichtowy i to sobie  wciera a oprócz tego pije  10 kropli  dziennie tegoż olejku. Tobie nie  mogę zlecić takiej  kuracji bo karmisz  piersią. Musisz  spokojnie odczekać  aż skończysz karmienie. A na razie  jedyne rozsądne  działanie to jednak skrócić włosy i robić wcierkę z naparu pokrzywy. Do kiedy będziesz karmić? Obiecałam, że do  roku, bo ostatnie badania  wykazały,że pokarm  matki wpływa korzystnie na rozwój mózgu dziecka. Stąd  też zalecenie  WHO by dzieci  karmić piersią 2 lata. No ale będę karmiła  rok i chwatit. Owszem,  zgodzę  się  z WHO, że to dla  dzieci  korzystne, no ale mieszkam w Europie  a nie w Eiopii czy innym terenie   zapomnianym  od Boga, skazanym na głodowanie, brak leków, brak pomocy lekarskiej.

Wiesia, a jak oceniasz Leszka? Tylko szczerze, bo dla mnie  to  tylko i wyłącznie  przyjaciel i ginekolog choć naprawdę  się bardzo lubimy. Ja wiem, że powiedział Emilowi, że się  we mnie podkochuje, ale to niewiele  ma  wspólnego  z miłością  a tylko i wyłącznie  z faktem, że może się wygadać do mnie na każdy temat, nawet taki związany  z jego zawodem. Życie  go kiedyś mocno pokopało, ciągle  się jeszcze zbiera  w  całość, panicznie  się boi odrzucenia i jednocześnie boi się zaufać. Co mnie nie  dziwi, znam genezę  tego. Mnie ufa głównie  dlatego, że ja  nie mam jak  go wykorzystać i on o tym wie i rozumie  to. Nawet  nie masz pojęcia  jak się cieszył,że urodziłam  dziewczynkę, bo tak po  cichutku to Emil marzył o  dziewczynce. To bardzo dobry człowiek. Cieszy się teraz  niczym dziecko, że może do nas przydreptać pieszo. Śmiejemy  się  czasem  z Emilem, że na  wyposażeniu  mieszkania mamy również Leszka. Wie, że może do nas wpaść i bez zapowiedzi, ale nie wykorzystuje  tego. On robi założenie, że każdy jest tak  samo porządny i uczciwy jak on, a przecież tak  nie jest. Pewnie cię nieco zdziwiło to dociekanie czy jest moim bratem czy Emila. Bo przyjaciel Emila, z bardzo  dawnych  czasów też jest  moim i Emila przyjacielem i  zawsze mówi, że kocha  mnie jak  siostrę, której nie ma. O ile Leszek nigdy  mnie  nie doprowadza do  wściekłości to tamtego mam  chwilami ochotę  zamordować, chociaż bardzo, bardzo cenię jego inteligencję i dobre serce. Ożenił się z moją przyjaciółką, która ma dwóch  synków i on chce ich adoptować. A chłopcy to za nim  świata  nie widzą. Jak on coś  powie to święte niczym  biblia. Znów  się zapewne jutro będą się chłopcy  pytać, czy oni naprawdę byli tacy mali jak  Milenka. Byli u nas gdy wróciłam z małą  ze szpitala. Byli przerażeni, że to takie  maleństwo.Wiesz- niecałe 3 kilo i 51 cm. A teraz panienka  waży 7 kg. Według norm powinna  więcej ważyć i jestem  pewna,  że gdyby  była na mleku modyfikowanym to  ważyłaby więcej bo ja  to  się dość  dietetycznie odżywiam.

Wiesz Adelko, bardzo polubiłam Leszka, ale jakoś  nie  wiem, czy jestem  w jego typie,  czy jest  mną  zainteresowany i w jakim  zakresie. Adela uśmiechnęła  się -  gdyby chciał cię  tylko "przelecieć" to by to już  zrobił na pewno i  nie przyszedłby z tobą na  świąteczne śniadanie do naszych   rodziców. Jest  na to za poważnym  człowiekiem. I bardzo wątpię że wydałby w podzięce za pożyczenie czapki kilka  stów na taki kosz delikatesowo- kwiatowy. Nie  zastanowiło cię, że oddał ci nowiutką czapkę zamiast tej  twojej? Nie oddał ci jej, bo chciał mieć coś twojego a nie dlatego, że tak  ją  zniszczył, że się już nie nadawała  do użytku. On  chwilami jest trochę  z innej bajki, jest  starszy od Emila. I wierz mi - tamto pokolenie było bardziej odpowiedzialne, inaczej wychowane.

                                                               c.d.n.