sobota, 8 maja 2021

Każdy na coś czeka -2

 Jacek wpisał w swoją komórkę numer komórki Marty, w jej komórkę swój numer komórkowy i dodatkowo numer swego telefonu stacjonarnego. Gdy skończył wpisywanie zaproponował by wpadli gdzieś na kawę - on ma najbliższe treningi z głowy, bo podczas  jednego z treningów jakoś tak niezbyt dobrze wylądował na parkiecie, że aż pękła mu kość lewego nadgarstka i dopiero wczoraj wyszło na  badaniu rentgenowskim, że ma pęknięcie  jednej z kości lewego nadgarstka więc nie może grać. Myślał, że to  tylko stłuczenie, a tu, po niemal trzech tygodniach okazało się, że to jednak pęknięcie. Zagoi się samo, ale musi przez kilka tygodni pauzować. Poza tym nie ma zamiaru grać zawodniczo, po prostu korzysta z okazji i trenuje  ze studentami.Więc dziś zamiast na trening wybierze się z Martą na kawę- on zaprasza, on stawia. Bo tak ogólnie uświadomił sobie  ostatnio, że bywają czasem gdzieś razem, ale bardzo mało o sobie wiedzą i chyba nie jest czymś niewłaściwym, że chciałby Martę nieco bliżej poznać. Bo jedyne co o niej wie to fakt, że jest rozwódką i przeciwniczką  małżeństwa jako takiego. On nie ma z kolei pojęcia czy małżeństwo to samo zło czy też przeciwnie- samo dobro. Po prostu nigdy się do ożenku nie przymierzał. 

Marta zaraz skorzystała z okazji i stwierdziła, że mimo wszystko Jacek wie o niej znacznie więcej niż ona o nim, więc taki mały obustronny wywiad zapewne dobrze im zrobi. I pewnie będzie to "wywiad rzeka", ale jeśli któreś  z nich zada zbyt dociekliwe pytanie  jak na ten stopień znajomości, to nie ma obowiązku udzielania odpowiedzi- można powiedzieć, że jak na dziś temat nie nadaje się do dyskusji.

Jacek zgodził się  z takim podejściem do tematu i zaproponował by Marta pierwsza zadawała pytania, on ze swej strony obiecuje, że odpowie zgodnie z prawdą. Martę interesowało co Jacek "robi na Politechnice" - okazało się, że jest asystentem, czyli nauczycielem akademickim, a poza tym jest w trakcie pisania doktoratu. Taki młody i doktorat?- zdziwiła się  Marta. No może i jestem młody, ale jednak starszy od ciebie, niedawno skończyłem 37 lat. Pokazać ci dowód osobisty? Bo widzę, że jakoś nie możesz w to uwierzyć. A skąd wiesz, że jesteś ode mnie starszy? Z naszych rozmów, jakimś cudem nieźle kojarzę fakty z datami i wyszło mi, że masz 32 lub 33 lata. No fakt, skończyłam w ubiegłym miesiącu 33 lata- dobry jesteś w rozwiązywaniu zagadek. 

Powiedziałaś, że jestem młody jak na  doktorat- na warunki polskie - tak, tu większość  zawsze brała się za doktorat już po  czterdziestce, niektóry już nawet po pięćdziesiątce, co zawsze mnie zastanawiało, ale  jak na europejskie warunki to jestem stary- tam bardzo często w rok, dwa po  ukończeniu studiów ludzie robią doktorat. Znam wielu, którzy jeszcze przed ukończeniem trzydziestki mają tytuł doktora. W wielu krajach kadra naukowa jest znacznie młodsza niż u nas. 

Jacek, pytałeś się mnie kiedyś, czy nie wchodzisz komuś w paradę spotykając się ze mną, więc pozwól, że zadam to samo pytanie tobie - nikomu nie brużdżę swoją obecnością? Jacek uśmiechnął się - nie nikomu twoja osoba nie przeszkadza. Mnie natomiast zaczyna przeszkadzać, że widujemy się zbyt rzadko i bardzo chciałbym to zmienić, jeśli mi na to pozwolisz. Mam wrażenie, że twe doświadczenia małżeńskie dały ci mocno w kość i być może, że na niemal każdego faceta patrzysz jak na potencjalnego mordercę kobiet. Zauważyłem,  że ilekroć powiem ci jakiś komplement ty zaczynasz szukać w nim podtekstu, choć nie mówisz tego na głos. Wyszłaś  ze swego małżeństwa  bardzo poraniona i mam wrażenie, że nadal te psychiczne rany krwawią. 

Marta długą chwilę milczała, a Jacek delikatnie pogładził jej rękę wierzchem swej dłoni- tej kontuzjowanej. Masz rację, wyszłam z tego związku pokiereszowana i to bardzo. Zostałam po prostu oszukana, a byłam za młoda i za naiwna by się zorientować, że coś jest nie w porządku z facetem. Ja po prostu wyszłam za mąż za faceta chorego psychicznie, nie wiedząc nic o tym, że on jest chory, że był kiedyś w szpitalu  psychiatrycznym. Jego rodzina starannie ukrywała ten fakt przede mną. Nie zastanowiło mnie dlaczego moja przyszła teściowa  tak bardzo nalega byśmy się jak najprędzej pobrali - nie zapaliła mi się czerwona lampka, że wg opowieści koleżanek żadna "normalna teściowa" nie pragnie szybko synka  ożenić. W jakiś czas po  ślubie przestał brać leki - pierwszy objaw - niezdrowy wzrost potencji, najlepiej by było gdyby seks był 24 godziny na dobę. Potem ataki zazdrości, szukanie ukrytego w mieszkaniu kochanka i cała fura innych atrakcji. Uciekłam wykonawszy wcześniej telefon do przyjaciółki z zapytaniem, czy mnie przyjmie do siebie na jakiś czas - nie miałam tu mieszkania ani pracy, wzięłam tylko rzeczy osobiste. Na wszelki wypadek nawet moi rodzice nie wiedzą, że jestem w Warszawie, że kupiłam mieszkanie. Wiedzą tylko, że wystąpiłam o rozwód, że dostałam go. Niewątpliwie został trwały ślad w mojej psychice- byłam na psychoterapii, jak widzisz mogę już nawet o tym rozmawiać- co prawda jesteś dopiero czwartą osobą, z którą o tym rozmawiam- rozmawiałam oczywiście z psychoterapeutą, z kuzynką mojej teściowej, która w sądzie zeznawała na sprawie rozwodowej i to ona wyciągnęła na światło dzienne sprawę choroby psychicznej mego męża, z przyjaciółką która mnie przygarnęła no a teraz z tobą. I choć boję się, że po tej rozmowie nie będziesz się już ze mną umawiał- czuję jakiś przymus by ci to wszystko powiedzieć, wyjaśnić. Gdy szedłeś za mną przez ułamek sekundy przemknęła mi myśl, że za mną idzie "były", że jakimś cudem mnie odnalazł, potem, że to ten tłuścioch z kursu wdzięczący się do każdej babki i dlatego zrobiłam ten nagły zwrot. Dobrze, że ci przy okazji nie wdepnęłam szpilkowym obcasem na stopę- miałbyś drugą kontuzję, oprócz tej ręki.

Jacek trzymał  w swej dłoni jej rękę, drugą ręką delikatnie ją głaskał i bystro wpatrywał się w jej oczy. Było mu szalenie żal Marty, że przeszła przez takie doświadczenia. Przecież coś takiego może mniej  odporną osobę doprowadzić na skraj przepaści, wpędzić w permanentną depresję. Teraz bardziej rozumiał narzucany przez nią dystans między nimi, który wcześniej odbierał zupełnie inaczej - miał po prostu wrażenie, że nie jest w jej typie, że się jej nie podoba, a to, że lubili taką samą muzykę, interesowały ich te same wystawy, oglądali te same filmy to było stanowczo za mało by zasypać tę  dzielącą ich przepaść. Czuł, że teraz ręka Marty  pewniej  leży w jego dłoni, że ustąpiło to jego wrażenie, jakby chciała ją jak najprędzej zabrać. Rzucił ukradkowe spojrzenia na zegarek i powiedział - Martusiu, mam do ciebie ogromną prośbę -  pojedź teraz ze mną do mnie do domu, muszę zrobić stryjkowi kolację- właściwie to  już tylko odgrzać to co mam przygotowane. On po prostu nieco gorzej się czuje i sam na pewno nie da rady tego zrobić. Zjemy razem z nim kolację i znów będę do twojej dyspozycji. Jestem strasznym egoistą, wiem, ale nie chcę się jeszcze z tobą dziś rozstawać, chociaż wiem, że jutro pewnie się wybierzemy do Empiku.  I nie zdziw się, że stryjek zrobi tak zwane wielkie oczy, ale będziesz pierwszą osobą płci pięknej  którą przyprowadzę i która zje  z nami posiłek. A po kolacji albo się gdzieś wybierzemy, albo posiedzimy w moim pokoju i jeszcze porozmawiamy a gdy ci się moje towarzystwo znudzi to cię odwiozę do domu. Jacek wezwał kelnerkę, zapłacił i wyszli. Po wyjściu zatelefonował do stryjka, że  za chwilę przyjedzie do domu i to nie sam, a w towarzystwie i kolację zjedzą w trójkę. Na najbliższym postoju wsiedli do taksówki - droga nie była daleka, ale zdaniem Jacka dwie rzeczy przemawiały za wzięciem taksówki - zrobiło się bardzo chłodno a na dodatek zaczął kropić deszcz co mogłoby źle wpłynąć  na zdrowie Marty. Po co ma się przeziębić?

Stryjek uprzedzony o tym, że Jacek nie będzie sam wcale nie zrobił wielkich oczu, natomiast wielkie oczy zrobiła Marta, bowiem Jacek był niesamowicie podobny do swego stryjka. Może dlatego, że bracia byli bliźniakami? W kuchni Jacek szepnął do Marty - widziałem, że cię nieco zatkało - każdego zatyka i zastanawia się który z nich jest moim ojcem. Zwłaszcza, że obaj do mojej mamy się zalecali i gdy byli obaj piękni i młodzi naprawdę trudno było ich rozróżnić. Do dziś się niektórzy zastanawiają który z nich jest naprawdę moim ojcem. Mnie to obojętne, obu tak samo kocham.  Od kilku lat mieszkam tu bo stan fizyczny stryjka się pogorszył. Powinien pójść na operację, ale jest tak zrażony do lekarzy, że nie chce się poddać kolejnemu zabiegowi, czyli wszczepieniu implantu. Moi rodzice siedzą od 10 lat w Kanadzie i czekają podobno na mój przyjazd - a ja jakoś nie marzę o wyjeździe do Vancouver.  A ponieważ mieszkam tu, to swoje mieszkanie wynajmuję. Tu są cztery pokoje, więc sobie ze stryjkiem nie przeszkadzamy. 

 Jacek, ty sam robiłeś tę lazanię? Nie całkiem sam, mięso zmieliła mi pani w sklepie, ciasto kupiłem  w pudełku, zostało mi tylko ugotować płaty ciasta i obrobić to mięso do smaku. A teraz jak widzisz  robi się dalej samo w piekarniku. Lubię włoską kuchnię. Sporo jest łatwych i smacznych potraw. Martunia, a co ty lubisz gotować? 

Ja- roześmiała się Marta -lubię wynalazki kulinarne robić. Na przykład lubię niektóre orientalne dania, ale w wersji bardziej polskiej. Lubię smażone w woku warzywka i mięso, lubię pilaw w wersji mięsnej i wege, generalnie  lubię przyprawy aromatyczne, ale nie ostre. Curry to używam tylko łagodne i dodaję niemal do wszystkiego. Odkryłam, że cynamon cudownie się komponuje z wieprzowiną, w ogóle z każdym mięsem. Bo wiesz- ja to dziwna nieco jestem - dla mnie kurczak nie powinien zajeżdżać kurczakiem, żółty ser mieć odorek sera, a kapusta gotowana cuchnąć kapustą, więc kapustę gotuję w białym winie. Skoro Włosi gotują  młode kartofle w szampanie to ja mogę kapustę słodką lub kwaszoną gotować w białym winie. To naprawdę jest dobre. Mięso marynuję w musztardzie wymieszanej z miodem. I lubię najprostszą zupę, czyli kartoflankę, ale dodaję do niej nieco startej gałki muszkatołowej.

Jacek, nie wiem jak, ale ubłagaj panią by zechciała kilka tych potraw zrobić u nas- włączył się do dyskusji  stryjek Jacka. Wieki całe nie  jadłem zupy. A to co słyszę rozbudziło we mnie  zwykłego żarłoka.

Wykształcony kucharz to pewnie by się za głowę złapał stojąc obok i widząc co w te gary wrzucam - stwierdziła Marta.No to ja się u ciebie jestem gotów zatrudnić jako podkuchenny - stwierdził Jacek. No i jako degustator, bo to co mówisz brzmi arcy ciekawie. 

Martuniu, to może jutro poza Empikiem wybierzemy się razem na zakupy by odpowiednio zaopatrzyć lodówkę? Zaintrygował mnie ten pilaw w wersji wege. Co tam jest  w środku? Ryż, cebula i marchewka -rozszyfrowała Marta. Tylko? Nooo, tylko! I może być w wersji na oliwie lub na maśle klarowanym. Bo ja wszystko smażę  jak w Indiach, na maśle klarowanym, czyli na ghee. Jak mam leszy humor to robię je w domu sama. Matko jedyna, chyba zaraz padnę plackiem przed tobą i będę bił pokłony byś mnie tego wszystkiego nauczyła- stwierdził Jacek. A gdy już mnie nauczysz będę dla ciebie gotował. Marta wybuchnęła śmiechem - uważaj co mówisz, bo jeszcze uwierzę i co wtedy? Zmienisz asystenturę na kucharzenie ? A co będzie wtedy z  twoim doktoratem? Nieważne - grunt, że się śmiejesz Martuniu!

                                                                   c.d.n.