Kontrolna wizyta u doktora Z. była baaardzo nietypowa. Przy biurku pani recepcjonistki siedział doktor Z. i przeglądał karty pacjentek. Emil w związku z tym postawił nosidło na biurku mówiąc - dziś masz dwie pacjentki. Doktor Z. patrzył z uśmiechem na śpiącą Milenkę i powiedział- śliczny jest ten zadatek na moją pacjentkę. I wreszcie wygląda jak dziecko a nie jak lalka.
To ty sobie Emilu posiedź z dzieciątkiem w gabinecie przy moim biurku, Adelka pójdzie się przygotować do przeglądu, to zawsze trochę trwa, więc sobie pogadamy. Gdy nosidło z małą wylądowało na kolejnym biurku Adela delikatnie zdjęła jej czapeczkę, zdjęła z niej kocyk i rozpięła kombinezonik. Ojej, to już spora panienka z niej się zrobiła- zachwycał się Z. I, tak na moje oko, to się robi teraz bardziej podobna do Emila. No i bardzo dobrze - powiedziała Adela. Zawsze dziewczynki są bardziej podobne do ojców niż do matek. Gdy kiedyś nas odwiedzisz i zobaczysz zdjęcia rodzinne, to zobaczysz, że Emil w dzieciństwie też był szalenie podobny do swojej mamy. To potem jakimś cudem robi się wypadkowa i uroda się zmienia.
Gdy Adela już "wylądowała" na fotelu lekarz zapytał się czy po porodzie była oglądana czy tylko "macana". Nie, nie było wziernikowania, bo jeszcze krwawiłam. No to teraz cię oglądnę przez szkło powiększające czy wszystko jest w porządku, a potem sprawdzę palpacyjnie. A masz jakieś plamienia? Nie, już nie. No i nie miesiączkuję. No, to normalne przy karmieniu, ale to nie oznacza, że nie jesteś zdolna do zapłodnienia. Sporo kobiet jest w tym okresie płodnych, chociaż nie miesiączkują. I całkiem sporo karmi jeszcze pierwsze dziecko gdy już są w dobrze "zadomowionej " następnej ciąży. Niektóre to karmią to pierwsze do samego porodu drugiego dziecka. No fajnie jest, nic w czasie porodu nie potrzaskało, wszystko jest w bardzo dobrym stanie. Możesz się już ubrać i porozmawiamy sobie w trójkę o antykoncepcji.
Gdy wróciła Z. powiedział - wszystko po tym porodzie (chociaż był nieco niezwykły, jak powiedział Michał) jest w porządku. W związku z tym chcę zaproponować Adeli wszczepienie podskórnego implantu antykoncepcyjnego. Daje ochronę pięcioletnią, a - co najważniejsze z punktu widzenia rozwoju tej cudnej maleńkiej panienki- pozwala na jej karmienie. Zaletą jest to, że wszczepienie implantu nie jest skomplikowanym zabiegiem, usunięcie go również nie.
Emil mi powiedział, że chcesz przestać karmić ją piersią gdy skończy pół roku - podejrzewam, że w iluś procentach decyzja ta wynikła z tego, żebyście nie byli zbyt długo pozbawieni seksu. Prawdę mówiąc to ty szalenie o Emila dbasz. Z tego co widzę to nie jesteś oszałamiającą producentką pokarmu, a gdy zaczniesz jej podawać posiłki uzupełniające to nadprodukcji pokarmu też nie będzie. Dzięki temu implantowi będziesz mogła zaopatrywać maleńką w dobry pokarm i jednocześnie cieszyć się seksem. Urodziłaś małą dziecinkę, nie ważyła nawet 3 kilogramów i ten poród nie zdewastował cię. Nic nie popękało, szyjka cała i zdrowa i nadal używam do obejrzenia cię wziernika jak dla dziewicy. Ponieważ jeszcze nie miesiączkujesz to po wszczepieniu przez pierwsze dwa tygodnie musisz się wspomóc antykoncepcją barierową- czyli gumką, jeśli będziecie chcieli spróbować seksu. Koszt - implant + wszczepienie to 1000 złotych polskich- podobno to drogo, ale jest to równowartość wykupywania przez te 5 lat dobrych tabletek antykoncepcyjnych. Możemy to zrobić w moim gabinecie albo w którejś przychodni prywatnej. Implant jest wielkości zwykłej zapałki. Wszczepiany jest po miejscowym znieczuleniu. Będziesz miała założony opatrunek. Podobno dobrze jest z nim pochodzić tydzień, żeby się implant dobrze zadomowił. I nie patrz się na Emila, to twój organizm, twoje ramię, twoja ochrona.
Adela uśmiechnęła się - no co ja zrobię, nie umiem czegoś co w istocie dotyczy nas obojga uzgadniać samej- oczywiście, jak najbardziej zgadzam się na taki implant i pasuje mi, żeby go tu u ciebie wszczepić. Ale powiedz mi jeszcze jaka jest jego skuteczność działania? 99,5 %. Najskuteczniejszy środek na rynku środków antykoncepcyjnych i daje nikły procent nietolerancji. No a ty nie jesteś alergiczką. Nie masz też podwyższonego krzepnięcia krwi.
No to ja mam jeszcze jedno pytanie - mogą go stosować i te, które nie karmią a łykają normalne tabletki? No oczywiście, mogą, zamiast tabletek. Adela zaśmiała się - to pewnie jeszcze jedna z twoich pacjentek będzie chętna, bo o ile wiem, nie jest alergiczką. Z. zmarszczył czoło - stara stażem pacjentka? Nie, dość świeża, w wieku Emila. Przyjaciółka moja, a jej pan małżonek jest naszym przyjacielem, ma dwóch synków 7 i 4 lata. I imię "od męskiego". Z. sięgnął do swojej kartoteki. Po chwili powiedział - pani Stasia. Pasuje na twoją przyjaciółkę. Wrażliwa bardzo i też zakochana w swoim mężu.
A mógłbyś mi powiedzieć, dlaczego Michał uznał że poród był niezwykły? No bo nie płakałaś, nie było wzywania Boga na pomoc, a ty i Emil nie spuszczaliście z siebie oczu. I żadna z pacjentek nie zrobiła tam tylu kilometrów co ty i jeszcze żadna nie rodziła w takiej dziwnej pozycji, wpół leżąc na jednym pośladku z jedną nogą pod pachą wpierw męża a potem lekarza.
W takim razie ja się skontaktuję z takim jednym co ci wszyje implant i na kilka dni wcześniej albo zatelefonuję do Emila albo pchnę maila. Możesz też do mnie zadzwonić lub napisać- nie mogę, nie mam twoich namiarów - nazwiska z telefonami i wszelkimi adresami ma w sejfie recepcjonistka. To są wrażliwe dane. Zobacz sama co jest w kartotece. No faktycznie - stwierdziła Adela- ubogo. Ale to dobry pomysł. Wyciągnęła z torebki swoją wizytówkę i podała Z. A Emil sięgnął do kieszeni kamizelki i podał Z. nieduże etui mówiąc - a to jest dla ciebie od naszej zauroczonej tobą trójki. No to lecimy, bo jeszcze trochę a będzie Milenka głodna. Tylko ostrożnie otwieraj, żeby nie wybuchło. I szybko opuścili jego gabinet.
Gdy Emil już zainstalował Milenkę w foteliku Adela zapytała się go - a coś ty mu dał w tym pudełku? Drobiazg, taki zegarek mądrzejszy od człowieka. Dostaliśmy z ojcem po takim zegarku w Zurichu od Banku. Był bez dedykacji, a ja już mam przecież taki zegarek od Ciebie. Z. to porządny facet i dobrze się wywiązał kierując nas do Michała na poród. Michał też dostał taki zegarek, bo ojciec swojego nie chciał- więcej kłopotu z tym zegarkiem niż pożytku z niego- jak mi powiedział. Tata to musi mieć zegarek z normalnymi cyferkami, ozdobnymi wskazówkami, no wiesz, nie jest mu potrzebna informacja ani o pogodzie ani o tym ile kroków przeszedł ani jakie ma ciśnienie. Dał mi go gdy tylko wyszliśmy z banku.
Ogromnie się cieszę, że wszystko po tym porodzie jest w porządku. I wcale mnie nie przeraża kwota tysiąca złotych za wszczepienie tego implantu - żeby tylko cię nie bolało potem ramionko. Wpierw wstawię do domu ciebie i Milenkę i wtedy odstawię samochód na parking. Dasz sobie radę sama gdy ci ją wstawię do domu? Oczywiście kochanie, żaden problem.
Gdy Emil wrócił Adela była w trakcie karmienia. Przygotował wszystko do przewinięcia małej i z zachwytem przypatrywał się obu swoim "dziewczynom" potem w trakcie przewijania przepytywał się co ma przygotować Adeli do jedzenia. Okazało się, że wystarczy wstawić do mikrofali paellę, którą w ciągu dnia zrobiła Adela.
W czasie kolacji Emil stwierdził, że od chwili pierwszego spotkania Adeli dzieją się wokół niego same niezwykłe rzeczy. No bo zakochał się szaleńczo w Adeli, tata się zmienił odkąd oni są razem, tata się ożenił, pozbyli się Milanówka, po raz pierwszy chodził po Tatrach, był przy porodzie ich córeńki i po raz pierwszy w życiu omawiał swe życie intymne z lekarzem i własną partnerką w taki zwykły sposób, jakby rozmawiali o pogodzie.
Bo to przecież są normalne sprawy - to że razem omawiamy sposób antykoncepcji to według mnie jest całkiem logiczne stwierdziła Adela - on jest ginekologiem, więc kwestia antykoncepcji do niego wszak należy. Musi omówić to z pacjentką, a przekonał się, że wiele kobiet wie o tym równie wiele jak o życiu w Kosmosie i potem wyplatają głupoty. On wie, że ja go lubię i szanuję jego wiedzę i takt. Poza tym, jak sam wiesz, potrafię być "bezpłciowa" i lekarzy nie traktuję jak facetów z którymi można poflirtować. Wiem, że jeden z moich kolegów z podstawówki jest lekarzem, ale on już dawno nie mieszka w Polsce, studia robił chyba w Austrii. I podobno jest teraz w Kanadzie, ale ożenił się ze swoją dziewczyną, z którą byli parą od podstawówki.
Emil roześmiał się - oj to strasznie wcześnie zaczynali - gdy ja byłem w podstawówce to dziewczyny interesowały mnie jeszcze mniej niż to, czego nas uczono w szkole, bo w domu zadbano o to bym się nudził w szkole jak mops. Poszedłem do szkoły już z umiejętnością czytania i pisania, oni się mordowali z "Ala ma kota" a ja już sobie sam czytałem bajki. I nudziłem się w szkole niczym pies w studni. Potem oni się uczyli początków fizyki a ja z tatą naprawiałem instalację elektryczną w domu. No, instalacji elektrycznej to nie naprawiałam, ale umiałam wymienić spiralę w maszynce elektrycznej, naprawić wtyczkę i naprawdę dobrze zaizolować przewody. Naumiałam się wszystkiego od fachowców, których ojciec wzywał niemal do wszystkiego, bo sam to miał dwie lewe rączki. A oni mnie nie odganiali i czasem co uprzejmiejszy to jeszcze mi coś tłumaczył - powiedziała Adela. Do dziś nie wiem - czy ojciec naprawdę tego nie potrafił zrobić czy mu się tak cholernie nie chciało tego robić? A może jedno i drugie.
Muszę dziś pomyśleć o tegorocznych świętach Nie dlatego, że jestem jakąś maniaczką świąt. Wiadomo, że na pewno będą u nas i że z twoimi rodzicami. Oni stwierdzili, że zrobimy je w naszym mieszkaniu, żeby Milenka była w znanym sobie otoczeniu. Helenka stwierdziła, że wszystko naszykują u siebie, a potem to przetransportują do nas. Obiecałam Michałowi, że gdy Milenka wyjdzie z wieku wczesno niemowlęcego zaproszę go do nas z żoną. Oni nie mają rodziny w Warszawie i odniosłam wrażenie, że są w marnych stosunkach ze swoimi rodzinami. A na dodatek to odbiór mieszkania ma być na początku grudnia, ale nie jest przecież wykluczone, że im się to przesunie w czasie. Przecież ten nasz budynek to miał być zasiedlany kilka miesięcy wcześniej, tylko jakoś im nie wyszło. I mam wrażenie, że Z. ma też jakieś "zawirowania" rodzinne, chyba się rozwodzi albo już się rozwiódł. Jak mówił Michał, małżeństwa lekarzy tej specjalności często się rozpadają. Ale ja mam wrażenie, że równie często rozpadają się małżeństwa lekarzy i innych specjalności. To cholernie trudny zawód, lata wyczerpujących studiów a potem bardzo odpowiedzialnej pracy, mocno stresującej, którą gdzieś trzeba odreagować.
Rozmawiałam kiedyś bardzo serdecznie i szczerze z żoną jednego z moich szefów - stwierdziła, że bardzo trudno być żoną faceta, który pełni jakąś bardzo odpowiedzialną funkcję, bo on przecież gdzieś musi odreagować swój stres po całym dniu intensywnej pracy i wtedy trzeba naprawdę bardzo faceta kochać by to znosić latami dzień po dniu. I trzeba być żoną "w starym stylu" a nie tą nowoczesną, podkreślającą, że jej praca w księgowości lub pichcenie w domowej kuchni są tak samo ważne jak jego problemy zawodowe. I sądzę, że tak samo jest i w innych małżeństwach. Może wszyscy za dużo pracujemy opętani wizją jakiegoś ogromnego sukcesu zawodowego, który ma nam przynieść satysfakcję. A może jest i tak, że ludzie, nawet gdy żyją pod jednym dachem zbyt mało wiedzą nie tylko o swoim partnerze ale i też sami o sobie? Zabawne, odkryłam, że jakoś wcale mi nie brak pracy, że obserwowanie Milenki dzień po dniu daje mi wiele radości i satysfakcji i raczej te trzy lata wychowawczego nie sprawią tego, że nagle zgłupieję i wyleci mi z głowy to wszystko, czego się dotychczas nauczyłam. Nie jestem wymordowana pracą, zastanawiam się co będę robić w tym czasie opieki nad nią - mogę się jeszcze czegoś pouczyć bez najmniejszej szkody dla dziecka. Emil przytulił ją mówiąc- uwielbiam cię!!! Poprę każdy twój pomysł!!!- o ile nie będzie to porzucenie mnie!!!
c.d.n.