środa, 9 grudnia 2020

Nie wigilijna opowieść - IV

Nie, nie żartuję, jestem wręcz śmiertelnie poważna. Mam trzy pokoje, więc się raczej pomieścimy. Pracuję na zmiany, na ogół przez cały tydzień na daną zmianę. Moja zmienniczka też woli taki rozkład niż naprzemiennie,  raz rano a raz po południu. Łatwiej wtedy wpaść w rytm. Pracujemy po 6 godzin. Wybierz sobie pokój  w którym chcesz sypiać. Ten od podwórka ma balkon wspólny z kuchnią, a wyjście na  balkon jest właśnie z kuchni. Uważam, że projektant  miał fioła. Drugi mały pokój i duży pokój są od strony ulicy, tam jest nieco większy hałas, ale tylko nieco, bo to jednak  boczna ulica. I nie dociekaj  w którym ja śpię, bo gdy wracam z popołudniowej zmiany, a wracam najczęściej skonana, często zasypiam na sofie w czasie oglądania czegoś w  telewizorni i śpię  do rana. Najlepszym pomieszczeniem w tym domu jest wyraźnie przedpokój. Jest naprawdę duży i kwadratowy. Już się nawet zastanawiałam czy aby nie zrobić w nim salonu, no ale salon bez okien to chyba nie najlepsze rozwiązanie. I nie pytaj mnie dlaczego zmieniłam  zdanie, w kwestii naszych kontaktów bo.....uzasadnienia już nie wygłosiła, bo usta jej zamknął bardzo długi pocałunek. Gdy oderwali się od siebie Iza powiedziała: coś jest w tym stwierdzeniu,  że trening  czyni mistrza. Patrząc jej w oczy Tolek wyszeptał - poczekaj aż trochę na tobie potrenuję, bo dawno tego nie robiłem. Całowałem tylko jedną dziewczynę a i to tylko we  śnie. Ale jawa jest sto razy lepsza niż sen, wierz mi. 

Iza zerknęła na zegarek - zjedzmy coś, wypijmy kawę i pojedziemy w dwa samochody do Forum. Oddasz samochód i zwolnisz pokój, wrócimy moim  samochodem. Gdy będziesz w hotelu ja wpadnę po pieczone kurczaki, vis a vis hotelu jest taki fajny punkt garmażeryjny,  może będzie akurat któraś z moich klientek za ladą, to wtedy mi wybierze najlepsze kurczaki. Zaraz  się będziemy zbierać, tylko zatelefonuję do swojej recepcji i dowiem się co mnie  jutro czeka od rana. Ten tydzień pracuję rano od 8,00 do 14,00. Wstaję o 6 rano, więc może wybierz pokój nie przy kuchni, bo cię będę rano budziła- rano zawsze jestem nieprzytomna i ciągle mi coś z rąk leci a i przeklinam niczym stary dorożkarz. Miałam wyjątkowo wysoki przerób szklanek na stłuczkę, więc się przerzuciłam na kubki, ale i one długo nie wytrzymują. Zastanawiam się nad kubkami z tworzywa lub metalowymi. Nie jestem tylko pewna czy herbata z nich dobrze smakuje. A może to już starość?

Tak, tak,  na pewno starość-  podchwycił Tolek- strasznie starzy jesteśmy a na dodatek jestem od ciebie rocznikowo starszy o rok, a tak naprawdę tylko o 4 miesiące. Iza zanurkowała w jednej z szafek w swojej sypialni i wyciągnęła z niej drugi komplet kluczyków od samochodu i podała je Tolkowi. Trzymaj, nie mam  zamka centralnego, jeden kluczyk jest do wszystkiego łącznie z bagażnikiem. Nr  rejestracyjny masz na breloczku po naciśnięciu  jednocześnie  dwóch płaskich miejsc na obwodzie  breloczka. Mam  fiacika uno, dostałam od ojca w nagrodę za rozwód. Na szczęście te samochodziki nie są dla złodziei atrakcją. Dowód rejestracyjny dam ci gdy wrócimy dziś  do domu. Jeżdżę do pracy autobusem, tam nie bardzo jest gdzie  parkować.

W dwie i pół godziny później byli z powrotem w domu. Iza zakupiła 2 dorodne pieczone kurczaki, kilka różnych sałatek i wracali do  domu w oparach smakowitych zapachów. Po drodze zahaczyli o delikatesy w których  Iza zakupiła sporo owoców, swą ulubioną czekoladę z bakaliami , 2 butelki rieslingu, a Tolek uparł się na koniak Remy Martin którym kiedyś  uczcili 18 urodziny Izy. Brakuje tylko jeszcze tego białego wina Lacryma Christi - burknęła Iza. Ależ skąd, nie  brakuje, ale zobacz- mają  nieco  lepszą wersję, Lacryma Christi  Bianco del Vesuvio, Vesuvio Rosso też  mają, ono jest dobre, piłem je we Włoszech i.....szybciutko to wino  zakupił. Gdy dotarli do  kuchni i wypakowali zawartość kilku sporych toreb Iza się  zaśmiała- oj, pan kapitan coś ogromnie zaszalał.

Wcale nie  zaszalałem, wystarczy nam tego dobra w butelkach na kilka miesięcy. A do tego kurczaka to czerwone wytrawne będzie lepsze niż riesling. A riesling przyda się nam do łososia pieczonego.  Zrobię go w niedzielę. A skąd pan kapitan weźmie łososia? Bo w Wiśle ich nie ma . Z prywatnej hurtowni rybnej, której właścicielem jest mój kolega. Od 2 miesięcy działają też w Warszawie.  Iza skrzywiła się - łososia  to lubię tylko takiego wędzonego na gorąco, który się tak cudnie rozsmarowuje na bułeczce. Ale on jest tylko nad morzem osiągalny.   No to dobrze, możemy przecież pojechać  na tego wędzonego łososia nad morze, ale wpierw zatelefonuję do kolegi, bo może będzie praktyczniej u niego go zamówić - zupełnie nie widzę problemu- odrzekł Tolek. 

Iza podgrzała w mikrofalówce kurczaka, ułożyła na półmisku wszystkie  sałatki, do salaterki wsypała świeżo upieczone  frytki, następnie wręczyła Tolkowi korkociąg mówiąc- ostatni raz usiłowałam z koleżanką otworzyć nim butelkę wina i  nie dałyśmy rady wyciągnąć korka. Wpierw ja siedziałam z  butelką  wina na  podłodze trzymając ją oburącz a ona  usiłowała wyciągnąć korek, potem zamieniłyśmy się rolami i wino nadal nie dało się otworzyć. Następnego dnia wepchnęłam korek do butelki (bez problemu dał się wepchnąć) a wino zużyłam do zabejcowania  mięsa. Więc myślę, że skoro nigdzie niemal nie widzisz problemu to sobie z tym korkiem poradzisz.   I choć Iza oczekiwała, że jednak i on będzie miał problem, butelka Vesuvio Rosso bez trudu udostępniła im swą zawartość. I naprawdę było to bardzo dobre wino.

Po kolacji Iza postanowiła sprawdzić jak wyglądają blizny po jednym smarowaniu olejem rycynowym. Do tej "operacji" samego tylko oglądania Tolek zamknął oczy ale Iza zaraz go obsztorcowała - nie  zamykaj oczu, nie jestem lustrem, nie  zobaczysz w moich oczach swego odbicia. Musisz nauczyć się żyć z tymi bliznami jak z czymś całkiem normalnym. Popatrz- patrzę na nie i co? krzywię się lub dziwię? Traktuję to zupełnie normalnie choć jest mi niezmiernie przykro, że cię to spotkało. Nietrudno mi sobie wyobrazić  co przeszedłeś i jak bardzo był to poważny wypadek, skoro musieli cię długo utrzymywać w śpiączce. Lewa strona bardziej oberwała, jest w  gorszym stanie. A żebra po tych złamaniach nie dokuczają ci?  Ale pewnie strasznie długo bolały, przy każdym nieco głębszym oddechu. A wiesz  chociaż dlaczego cię tak bardzo pocięli? Bo te blizny to raczej nie są po tym uderzeniu  pojemnika, od niego to ci potrzaskały żebra. 

Tak dokładnie to nie wiem, ze mną o tym nie rozmawiali ale z ojcem.Podobno były ogromnie krwiaki, które się nie rozchodziły mimo leków i musieli usuwać skrzepy. Iza westchnęła  - i zapewne robił to specjalista od sprawiania ryb a nie chirurg . 

Przygotuję ci zaraz kąpiel taką co nie wysusza skóry, będziesz miał "śliską wodę", więc na dnie wanny będziesz miał antypoślizgową matę, ale tak na wszelki wypadek będę w łazience gdy będziesz do wanny wchodził i gdy się będziesz z tej  kąpieli wydostawał. I przypomnij sobie, że już cię widziałam gołego, więc nie kąp się w slipach. I nie używaj mydła, tylko tego płynu  co stoi w dozowniku na brzegu wanny.

Tolek uśmiechnął się smutno i spytał: a umyjesz mi plecy? Oczywiście, umyję ale tylko wtedy gdy mnie pięknie o to poprosisz.

A teraz idę zrobić uszlachetniacz wody do twojej kąpieli. A ty bądź  tak miły i poszukaj w szafie na najwyższej półce prześcieradła kąpielowego. Powinny być na moje wyczucie dwa albo nawet trzy - ciemne zielone, niebieskie i  białe. Zdejmij z  półki wszystkie, przełożę je w inne miejsce. Ja to muszę wskakiwać na stołek i na nim jeszcze wspinać się na palce gdy mam coś z tej półki zdjąć a ty sięgniesz  bez problemu - chyba. Nie rozumiem jak można produkować dla zwykłych ludzi takie szafy.

W kilkanaście minut później Iza zniknęła w łazience przygotowując kąpiel dla Tolka. Na dno wanny, która na szczęście była pełno wymiarowa więc taka żyrafa jak Tolek bez problemu mógł w niej leżeć, położyła matę antypoślizgową i zaczęła toczyć wodę. Dolała zrobioną miksturę, sprawdziła temperaturę  wody i zawołała Tolka, by przyszedł wraz z ręcznikiem  kąpielowym. Gdy już wszedł do łazienki runął na kolana  na dywaniku leżącym koło wanny, złożył ręce w błagalnym geście  i powiedział: błagam cię o pani, umyj  mnie, niegodnemu plecy. Oboje wybuchnęli gromkim śmiechem ale pomimo atmosfery zabawy Iza pilnowała by się jednak nie poślizgnął. Po kilku minutach Iza powiedziała- tak pięknie mnie poprosiłeś, że umyję ci nie tylko plecy, przód do pasa również, dobrze będzie  pomasować  te blizny w tej ciepłej,  zmiękczającej skórę wodzie. Resztę swego grzesznego ciała umyjesz sobie sam. Jak się już umyjesz i opłuczesz to wyciągnij korek z wanny i wtedy wstaniesz i dam ci ręcznik, to znaczy prześcieradło kąpielowe i zaczekam tu aż wygrzebiesz się z wanny. Wiesz, gapa z Ciebie, piżamy tu nie przyniosłeś, pójdę po nią. Gdy szła po Tolkową piżamę pomyślała, że chyba jednak coś do tego faceta czuje i że to nie jest tylko nieco zabawne i rozczulające wspomnienie  gdy czcili (w zapewne dla innych dość osobliwy sposób) jej pełnoletność.  I pamiętała dość zdziwioną minę  fotografa u którego pierwsze zdjęcie zrobiła sobie o godzinie 11 rano a w kilka godzin później następne.

Na pierwszym jest bez  makijażu, na następnym już miała makijaż, tylko włosy jakby w nieco większym nieładzie i nieco zamglone spojrzenie.

Tego wieczoru znów Iza wmasowała w blizny olejek rycynowy i okryła wszystko tetrową pieluchą i dopiero potem pozwoliła by nałożył górę piżamy.

Pomimo ostrzeżeń Tolek wybrał pokój obok kuchni. Około 23,30 oboje już byli w swoich pokojach To jednak był dość ciężki weekend, który obojgu dał wiele do myślenia Przed zaśnięciem każde z nich układało własny plan jak zdobyć, jak zasłużyć na uwagę i uczucie drugiej strony. 

Rano gdy półprzytomna Iza weszła do kuchni doznała lekkiego szoku- w kuchni był Tolek, na stole stał talerz z różnymi kanapkami a Tolek nalewał do  kubków wrzątek zalewając nim utartą z odrobiną cukru nescą.Widząc jej zdumienie spokojnie powiedział - ty mnie kąpiesz, więc ja ci robię śniadania. Nie mam problemu ze stawaniem nawet w środku nocy. W różnych porach miewałem wachty nim zostałem kapitanem.

                                                    c.d.n.









Nie wigilijna opowieść - III

Postali jeszcze na kotwicy z godzinę przyglądając się sobie wzajemnie w czasie rozmowy. Wypili  całą kawę a Iza zauważyła zmianę w postawie Tolka. Wyraźnie się rozluźnił, nie rzucał na nią ukradkowych  spojrzeń tylko się jej bacznie przyglądał. W pewnej chwili stwierdził, że choć chodzili razem 7 lat do szkoły, potem spotykali się w okresie liceum to on jej właściwie nie zna, nic o niej nie wie, a chciałby jednak sporo wiedzieć. Iza jęknęła- chłopie, przecież  nie po to nas posyłali do szkoły byśmy się tam poznawali, ale po to byśmy się uczyli czytać i pisać i zdobyli minimum wiedzy. To czego nas uczyli to kropla w morzu potrzeb każdego człowieka. Nas nawet samodzielnego myślenia  nie uczyli, nasze myśli były wiecznie sterowane. Co mi z tego, że dowiedziałam się, że są rośliny okryto i  nago zalążkowe, skoro po szkolnej biologii rozpoznam na łące co najwyżej koniczynę. Jestem w lesie i nie rozpoznaję ptasich głosów i pewnie gdyby nie mój ojciec nie odróżniłabym szpaka od drozda i jaskółki od  jerzyka. Czy ktoś nas w szkole uczył jak sobie radzić z własnymi uczuciami, jak umieć się odnaleźć w okresie dojrzewania hormonalnego  gdy ma się kompletny mętlik w głowie? Teoretycznie tego wszystkiego powinien był uczyć dom, ale chyba pamiętasz jak wyglądał przekrój klasy pod względem społecznym? Były też dzieci alkoholików, więc co mogły wynieść z domu w sensie  wiedzy o życiu? Że jest wódka  czysta i kolorowa a piwem zmieszanym z wódką  można się szybciej upić i zaoszczędzić tym samym nieco pieniędzy. I to wszystko. I nie przesadzaj, że mnie nie znasz,  trochę jednak  żeśmy się poznawali,  głównie z tej zakazanej przez rodziny strony. Trochę czasu jednak od tamtych lat minęło, w międzyczasie byli przy nas inni ludzie i tamte szczeniackie "odkrycia" pokrył kurz niepamięci. A pamiętasz moje osiemnaste urodziny czy też  już zapomniałeś? Czy wiesz, że  tego fotografa już nie ma? Ale ja nadal mam zdjęcie zrobione tamtego dnia. I wiem, że mi jedno wtedy cichcem zabrałeś. Tolek uśmiechnął się przepraszająco - mam je i mam jeszcze jedną twoją rzecz- pamiętasz jak raz zgubiłaś na łodzi swój klapek, ten "złoty"? Szukaliśmy i nie mogliśmy go znaleźć a w tydzień później mój ojciec go znalazł, był pod podłogą w kokpicie. Oczywiście nie przyznałem się, że znam właścicielkę i udawałem wielkie zdumienie skąd się tam wziął. Bo gdybym  powiedział, to by się wydało, że podprowadziłem ojcu zapasowe kluczyki od  hangaru i korzystałem bez jego wiedzy z żaglówki. Iza zaczęła się skręcać ze śmiechu, bo wtedy była pewna, że Tolek brał łódkę legalnie a nie po kryjomu. Ona o brakującym klapku powiedziała w domu, że go zgubiła , zapewne wypadł jej z siatki. A wyprawy nad Wisłę zawsze były firmowane imieniem którejś z koleżanek jeśli akurat nie wypadały w dzień, w którym się urywała ze szkoły. Pośmiali się trochę z siebie, potem postanowili popłynąć  aż do Helu i popatrzeć na miejsce gdzie się spotyka woda zatoki z Bałtykiem. Oboje byli w świetnym nastroju, a Tolek kilka razy powtórzył niczym mantrę : dobrze, że dodzwoniłem się do ciebie i żeśmy się spotkali. Za kolejnym razem  Iza powiedziała - nie  ekscytuj się, nie jestem ani mila ani dobra, jednego już wykończyłam, więc lepiej uważaj. Na dodatek jestem obrzydliwie konsekwentna i poważna, co dla niektórych jest męczące, więc uważaj z różnymi deklaracjami,  bo potem się czepiam. Tolek leciutko się uśmiechnął i podsumował - mam podobnie, mnie to pasuje.

Do Sopotu wracali na foku i silniku. Oboje zadowoleni ze wspólnie spędzonego dnia. Postanowili, że  wieczorem jeszcze wyskoczą na  molo i może wstąpią gdzieś na chwilę na tradycyjny dancing, na który namówią też rodziców Tolka. Był to pomysł Izy, która pamiętała jedną z prywatek u Tolka, gdy jego rodzice tańczyli razem z nimi  wszystkimi. Byli to jedyni rodzice, którzy wpadli na taki pomysł. A  Iza dziś wieczorem zatelefonuje do koleżanki by ta ją w poniedziałek zastąpiła. I do Warszawy pojadą w poniedziałek przed południem. I nie będą tak  gnali jak do Sopotu.

Rodzice Tolka bez problemu zgodzili się na ten plan. Iza zaproponowała, że zrobi  pani domu wieczorowy makijaż co zostało przyjęte z wielkim entuzjazmem i nim Iza skończyła swe dzieło panie już były "na ty". A po drodze do Grand  Hotelu, bo tam grała prawdziwa orkiestra i ludzie  tańczyli jak Bóg przykazał parami a nie miotali się konwulsyjnie każdy osobno (jak to ślicznie określił pan domu) Iza poprosiła by Tolek  zatrzymał się  koło apteki, bo  ona musi kupić olej rycynowy. Wysiadł razem z nią a jedyne czego się dowiedział brzmiało -  ma do niej przyjść do pokoju gdy  skończy wieczorne  ablucje. Biedny chłopak wyglądał na dość zdezorientowanego- apteka, olej rycynowy, on do niej po wzięciu prysznica - coś trudno było to połączyć w logiczną całość. A gdy z nią tańczył jedyne czego się dowiedział było - nie tylko punktualność jest wielką cnotą, cierpliwość także. Twój tata świetnie  tańczy, jestem zachwycona.

Przed północą ruszyli do domu. Piętnaście  minut po powrocie do domu Tolek zameldował się w pokoju Izy. Iza usadziła go w fotelu, kazała zdjąć górę piżamy i zaczęła pomału, ale dość mocno wmasowywać olej rycynowy w blizny. Chyba nie tego oczekiwał. Iza mu spokojnie tłumaczyła, że w cywilizowanym świecie olej rycynowy nie jest stosowany przy zaparciach  jak w Polsce, ale do wcierania w blizny i stłuczenia. A na zaparcia w cywilizowanym świecie ludzie stosują oliwę z oliwek. Poprosiła by jeszcze z 15 minut nie zakładał nic, a potem by założył jakąś starą, miękką  bawełnianą podkoszulkę, którą  można prać w cieplejszej wodzie. A gdy przyjadą do Warszawy Iza da mu bawełniane, tetrowe .....pieluchy, które ochronią jego piżamy przed zabrudzeniem tym gęstym olejem.

Następnego dnia pożegnanie było jednym pasmem zapewnień z obu stron, że było bardzo miło, Iza dostała  "wieczyste zaproszenie" do odwiedzania rodziców w Sopocie, pani domu wcisnęła jej w dłoń kartkę z telefonem i adresem, Iza czym prędzej podała swój domowy numer, a pan domu zapewniał, że już czeka na jej następną wizytę bo świetnie mu się z Izą tańczyło.

Gdy w końcu młodzi wsiedli do samochodu i zapięli pasy Tolek prychnął - mój stary wyraźnie cię podrywał. Iza roześmiała się serdecznie i spytała czy byłoby lepiej gdyby się jego rodzicom nie podobała. No nie, lepiej, że się podobasz, ale jestem zazdrosny.

Iza  natychmiast spoważniała. Przez chwilę nie mówiła nic, po czym  spokojnie powiedziała - nie ma najmniejszego powodu do zazdrości. Przecież głównie tańczyłam z  tobą. Poza tym czy ty aby nie przesadzasz?  Nim coś palniesz pomyśl a potem mów. Jak na razie to nie jesteśmy parą, sam o tym dobrze wiesz. Nie można kogoś pokochać w 2 dni nawet jeśli się kogoś znało w czasach dzieciństwa i wczesnej młodości. I nie wmawiaj sam w siebie  a i we mnie, że jesteś zakochany we mnie  lub mnie kochasz.

Owszem, może jesteś zauroczony, może ci się podobam, ale to nie miłość jak na razie. Bardzo cię lubię, ale nadużyciem byłoby powiedzenie że cię kocham. Nie bazuj na tym co się między nami kiedyś zdarzyło. Jeżeli jest nam pisane, że mamy być razem to będziemy. Bo jak całkiem przytomnie zauważyłeś to mało się jednak znamy - kim innym byłam w wieku 18 lat a kim innym jestem teraz. Ty też byłeś wtedy inny, sam to wiesz. Musimy trochę ze sobą pobyć, poznać swoje reakcje  na wiele spraw. Nawet nie wiem jak teraz  całujesz. Wiem, że ten wypadek zmienił twoje życie, że w pewnym sensie poczułeś  się gorszy, że te blizny szpecą nie tylko twoje ciało  ale i duszę, niszczą  twą psychikę. Pomogę ci w tym byś jakoś wrócił do równowagi. Już raz popełniłam pomyłkę, drugi raz nie chcę jej popełnić. To nieudane małżeństwo otworzyło mi oczy  na wiele aspektów a jednocześnie też sprawiło, że poczułam się gorsza, choć on pił nie z mojej winy, tylko starannie ukrywano ten fakt  przede mną.

Na wiele kilometrów zapanowało grobowe niemal milczenie, w końcu Tolek  powiedział: wiem, że masz rację. To prawda, że ten wypadek mnie zmienił. Mam jeszcze ten list, który do mnie wysłałaś gdy byłem po wypadku. Nigdy go nie otworzyłem ale nie wyrzuciłem. Masz rację czuję się gorszy, ale już od wielu miesięcy zbierałem się by cię odnaleźć. Ciebie a nie jakąś inną dziewczynę.Ale strasznie się bałem bo minęło tyle  lat. Wiedziałem, że wyszłaś za mąż, nie wiedziałam tylko, że się rozwiodłaś. Gdy powiedziałaś, że jesteś po rozwodzie to chciałem skakać z radości. A jak teraz całuję? Nie wiem, ale mogę spróbować, choć się boję. W snach idzie mi to dobrze. I zawsze w snach  całuję ciebie, nigdy żadną inną kobietę.W pewnym sensie jesteśmy jak dwa rozbitki na bezludnej wyspie. Co prawda każde z nas jest z innego statku ale chyba możemy spróbować poznać się i połączyć swe siły. Podjedźmy gdzieś na kawę zmęczyłem się.

Iza zaprotestowała - nie , po prostu ja cię zmienię za kierownicą na  najbliższym parkingu, mam przy sobie prawo jazdy. Odpada, jestem wpisany  jako kierowca tego samochodu. Gdyby zdarzył się wypadek nawet nie z Twojej winy byłby kłopot.

Rozumiem. Następnym razem weźmiemy  mój samochód. Dobrze, na najbliższej stacji napijemy się kawy i trochę pospacerujemy, to nam dobrze  zrobi.

W dwie godziny później parkowali pod domem Izy. Gdy weszli do mieszkania Iza powiedziała do Tolka - mam dla ciebie pewną propozycję - wymelduj się z hotelu, możesz mieszkać u mnie. Będzie to wygodniejsze dla nas obojga - będziemy dość szybko wiedzieć czy damy radę mieszkać pod  jednym  dachem, będziemy się na nowo poznawać, ja  będę miała pod kontrolą te twoje  blizny, bo jestem  pewna, że tak od razu pod nóż nie pójdziesz, zawsze wpierw jest leczenie zachowawcze. Możesz korzystać z  mojego samochodu. I możesz podać osobom, z którymi musisz mieć kontakt telefoniczny, mój numer telefonu, jest na nim sekretarka, jak cię nie będzie to się ten ktoś nagra.

A teraz szybciutko zrobimy coś do jedzenia, bo ty po prostu jesteś głodny. Włącz wodę, na pierwszy ogień zrobimy kanapki, a potem  ja ugotuję coś na obiad lub kolację.

Tolek przyglądał się jej z uwagą, wreszcie zapytał - ty to wszystko mówisz poważnie?

                                                        c.d.n.