niedziela, 30 lipca 2023

Lek na wszystko?- 170

 Po lunchu, przy kawie, gdy Alek poszedł sprawdzić czy w jego ZOO wszystko jest w porządku,Teresa powiedziała do taty -  zaistniała trochę niekomfortowa  sytuacja, bo Kazik złożył wymówienie na Politechnice i przepracuje  tam co najwyżej miesiąc. Ja go w pełni rozumiem i popieram i na jego miejscu zrobiłabym to samo. I mamy tatku  do ciebie prośbę, byś od świtu w piątek aż do niedzielnego późnego popołudnia  zajął się Alkiem, bo my musimy pojechać  do Berlina. Bo sytuacja jest taka w kraju w tej branży, że tak naprawdę to Kazik nie ma gdzie kontynuować pracy w  dziedzinie która go interesuje i w tym układzie najprawdopodobniej przeniesiemy się do Berlina, ale oboje mamy nadzieję, że ty tato razem  z nami zamienisz Warszawę na Berlin. Bo jeśli ty nie pojedziesz  z nami, to ja tu zostanę z tobą i Alkiem a Kazik będzie tam i będziemy się widywać najwyżej raz na tydzień.

Tato- powiedział Kazik - ja po prostu zostałem oszukany- pomijam to, że umawiałem się z pracodawcą na inne zarobki niż mi dziś zaoferowano, ale przy okazji dowiedziałem  się, że nie będę mógł do habilitacji wykorzystać swoich publikacji, które były wydane  w Niemczech, na dodatek dowiedziałem się, że publikowałem w kraju naszych wrogów i w ogóle to wiadomo, że nie popieram działań obecnie  rządzącej formacji. No i  się z lekka "zagotowałem", bo na  dodatek we  wrześniu nie mogę  wziąć urlopu, chociaż  na rozmowach wstępnych  gdy  zgłaszałem taki termin to profesor  nie protestował.  Oczywiście mógłbym na tej zasmarkanej uczelni  zostać a z czasem poszukać innej pracy,  ale Kurt mnie  już od  dłuższego czasu namawia na powrót do Berlina. Mieszkanie tam mamy, serdecznych przyjaciół w osobach Kurta i jego rodziny także  a ja już od dłuższego czasu nie mam co tu robić pod  względem zawodowym, a tam będę miał ciekawą pracę. Boję się  tylko, że ty nie  zechcesz opuścić Warszawy, bo masz tu serdecznego kolegę. 

Tata chwilę milczał , a potem powiedział - kolega to nie rodzina, dla mnie wy troje jesteście  rodziną, a nie Jacek, Paweł, Alina.  Odległość pomiędzy Warszawą a Berlinem  nie powala, nawet nie ma 700 kilometrów, pociągi kursują codziennie i to co najmniej dwa, samolot lata. Natomiast cieszy mnie to, że chcecie, bym z wami był. I rozumiem cię Kaziku w pełni - Jacek się cieszy, że Paweł odszedł z tej wojskowej instytucji, cieszy  się  też, że on sam już jest na  emeryturze, bo według niego robi  się tu "duszno". A Paweł też coś przebąkiwał, że z wielką chęcią  zmieniłby klimat. Mam nadzieję, że nie będę wam zawalidrogą w tym Berlinie. A  to co ci powiedział ów profesor to dość symptomatyczne dla sympatyków tej ekipy- takie zagrywki na  najniższych ludzkich odruchach. Możecie spokojnie jechać na ten weekend do Berlina i oby wszystko układało się po waszej myśli. Tylko na razie nie mówcie jeszcze nic Alkowi, dopóki nie będzie już  coś postanowione. 

Teresa uśmiechnęła się i powiedziała- ja już nawet wymyśliłam, że jeśli zapadnie  decyzja via Berlin, to  sprzedam to mieszkanie na Mokotowie, to twoje, które jest zapasowym to zostanie mieszkaniem zapasowym żeby nie biegać po hotelach w  razie przyjazdu do Warszawy, a to, w którym teraz  mieszkamy damy pod  wynajem. 

Wtedy tym mieszkaniem i tym "zapasowym" będzie się opiekować prywatna  agencja "Zarządzanie Nieruchomościami' na podstawie  sporządzonych umów notarialnych. Ty  ją podpiszesz i  Kazik. A ja sprawdzę procedury odnośnie przeniesienia się do Berlina - wiem, że trzeba  wypełnić odpowiednie  druki w NFZ i ZUS, odnośnie przesyłania twojej emerytury  do Niemiec, a tak dokładnie to rzecz w przesyłaniu twojej składki zdrowotnej na konto wybranej przez ciebie niemieckiej kasy chorych. A teraz chcemy pojechać porozmawiać konkretnie o pracy dla Zika no i zależnie od tego zawiadomić najemców berlińskiego mieszkania, że nie przedłuży im Kazik najmu. 

I chcę to mieszkanie  dokładnie  wymierzyć, zrobić jego plan  i zastanowić  się które meble stąd  weźmiemy, bo Zik miał tam umeblowany tylko jeden pokój a kuchnię minimalistycznie. Ty nadal będziesz  miał tam swój pokój, a ja wymyśliłam, że  albo się zrobi z pokoju o dwóch oknach dwie sypialnie- naszą i Alka i wtedy jeden z pokoi będzie pokojem dziennym, a kuchnia jest tam  duża to w niej zrobimy aneks jadalny. Na razie  muszę to wszystko zobaczyć i rozrysować. A co do przeprowadzki - jest w Warszawie kilka firm specjalizujących  się w przeprowadzkach po Europie.  Mogą nawet sami popakować  wszystko w pudła. Trochę mnie to pakowanie przeraża, ale to okazja to zrobienia  remanentu. Bo z latami każdy obrasta  w całą kupę często zupełnie  zbytecznych  drobiazgów.  Jedno jest pewne - Alek, ja i pewnie ty też będziemy  musieli  się uczyć niemieckiego. I pewnie będzie najlepiej gdy nauczyciel będzie do nas przyjeżdżał. Do trzech osób to już mu się zapewne  będzie opłacało.

Nie zamartwiaj się córeczko na  zapas  pakowaniem, nie  sądzę byśmy się musieli spakować w trzy dni łącznie z  wczorajszym - wpierw niech  się wyjaśni sytuacja zawodowa Kazika i wtedy dopiero zaczniemy się pakować.  Nie umiem przewidzieć co na to wszystko powie Jacek, ale z reguły mamy nieomal na wszystko taką  samą opinię. On przynajmniej  ze trzy razy w tygodniu cieszy  się, że już jest  emerytem i "żaden żłób"  nie wcina mu się w jego życie.  I sam przyznaje, że najlepszą stroną  życia w dużym mieście jest anonimowość.  A wiesz kto najbardziej u nich będzie optować za przeprowadzką do Berlina?  Nie wiem,  ale podejrzewam , że może Paweł - powiedziała  Teresa. Nie, nie Paweł - Alina. Teraz żałuje, że się razem z Pawłem nie  sprowadziła tu bliziutko nas, tylko to mieszkanie wynajęła. No przecież może do nas  zawsze doczłapać  się góra w 20 minut idąc  wolnym krokiem, przecież to jest blisko. Gdy usłyszy, że stąd wyjeżdżamy to zaraz utonie  we łzach, bo co ona  zrobi bez  swojej niemal siostry?   

Wiem tatusiu, ale dla mnie  ważniejsze jest dobro Kazika. Zresztą  może i oni się przeprowadzą, tyle  tylko, że na pewno nie znajdą mieszkania tuż obok nas. Tam naprawdę znalezienie mieszkania w przyzwoitym miejscu graniczy z cudem. Bo nie każda z dzielnic jest miła i ładna. Tam są też fragmenty miasta zupełnie  nieciekawe, jest naprawdę sporo domów starych, które stosunkowo dobrze  wyglądają z zewnątrz a w środku dno i mogiła. 

Kazik dlatego wynajął mieszkanie trzypokojowe  bo było w dobrej dzielnicy, stosunkowo niedaleko centrum i w zrewitalizowanym  budynku. Kurt też mieszka w ładnym miejscu, ale ma dość daleko do pracy i musi podjechać kawałek autobusem i przesiąść się na metro. W Berlinie to się wybiera dzielnicę kierując  się tym, czy szkoła podstawowa jest blisko,  bo dziecko do chwili ukończenia 10 roku życia  nie może  samo wędrować do szkoły a zwłaszcza  dojeżdżać do niej komunikacją miejską. Tu, u nas, często na plac zabaw  same docierają  nawet trzylatki, tam tego nie ma. Sam widzisz - tu  dzieciaków na placu zabaw  jest znacznie więcej niż dorosłych osób. Na plac  zabaw  tu nie przychodzą dzieciaki chodzące do przedszkola, tylko dzieci matek niepracujących. W Polsce przedszkola z reguły mają własny  ogród. Tam jest sporo takich mini-przedszkoli i dzieci wtedy przychodzą na ogólny plac  zabaw, no ale  zawsze są 2-3 panie pilnujące ich.  Tu bardzo często widzę takie 3, 4 -latki same, bez nikogo.

Nikt Alinie nie zagwarantuje, że znajdą mieszkanie w tej samej  dzielnicy w której  my będziemy  mieszkać. A jeśli będą mieszkali na tyle  daleko, że trzeba by podjechać metrem lub  autobusem to na pewno byśmy się dość  rzadko widywały, bo komunikacja niestety tania nie jest. Poza tym opłaty za mieszkanie to też  spory koszt. Kazik już ma  spłacone swoje mieszkanie, brał kredyt z banku i już go spłacił. Obawiam  się, że dla Aliny Berlin  byłby wielkim rozczarowaniem gdyby mieszkali gdzieś  dalej od  nas. Oczywiście ja jej to wszystko powiem jeśli tylko Kazik dogada  się w kwestii podjęcia pracy w Berlinie. Nie będę jej nic mówić dopóki się sytuacja nie  wyklaruje. Na  szczęście  gdy Paweł w pracy to pod ręką jest  zawsze Jacek i ona nie jest sama z dzieckiem. I ciągle mi przychodzi  do głowy, że jej matka bardzo ją  skrzywdziła  ukrywając przed  nią, że  ona ma dwubiegunówkę. Gdyby  nie ukrywała, to Alina na pewno to tego czasu nauczyła by się z tą chorobą żyć  w odpowiedni  sposób. I ciągle mam wyrzuty sumienia, że ją opieprzałam  zamiast się nad  tym zastanowić spokojnie. 

No ale to właśnie ty odkryłaś co to może być, więc nie powinnaś mieć  sobie nic do zarzucenia - stwierdził Kazik.  Szczerze mówiąc  to  ja też nie bardzo widzę Alinę w Berlinie - może mieć sporo rozczarowań a Jacek sporo kłopotu  z jej chorobą. Bo Paweł, jakby nie było to kawał dnia będzie poza  domem. Ale możliwe, że gdy oni nie wyjadą i zostaną tutaj, to też Alinie ta  sytuacja może wpłynąć na pogorszenie się jej stanu zdrowia psychicznego. To naprawdę jest koszmarna  choroba. I wciąż nie wiadomo dlaczego niektórzy mają akurat taką konfigurację genów.  

No nie  wiadomo -zgodziła  się z nim Teresa- ale tak na mój prosty rozum, że skoro to są zaburzenia neuroprzekaźników w mózgu, to chyba z czegoś się wzięły. Mogę się zgodzić, że nie jest to schorzenie  z gatunku przekazywanych genetycznie, ale skądś się bierze takie a nie inne ustawienie genów, coś musiało je spowodować. Wiem od Aliny, jeszcze  z czasów licealnych, że jej tatuś był wielce towarzyskim facetem i nie wylewał mocnych trunków za kołnierz tylko je wypijał i nie jeden raz wracał do domu zalany tak, że go musiały z matką z taksówki wyciągać z pomocą  taksówkarza. A skoro tak się zapijał to pewnie robił to i  wcześniej, więc nawet sobie pomyślałam, że Alinkę zmajstrował pod  wpływem procentów i stąd ta jej choroba. Ale  Alinka i jej mama nie uważały go za alkoholika, bo zapijał się "tylko okazjonalnie" a nie regularnie. Z czasów  licealnych to pamiętam, że nie jeden raz był pobity i okradziony  gdy wracał wieczorem z Warszawy i był mocno nietrzeźwy. Alina wypełniając ankietę w Instytucie napisała, że rodzice nie byli alkoholikami, a ja miałam za mały kontakt z jej rodzicami by to weryfikować. No i nigdy nie widziałam jej ojca "w stanie  wskazującym na spożycie  alkoholu" ale w czeluściach kredensu zawsze stało kilka butelek wina jak i wyżej procentowych napitków.

Ja wiem, że teraz to i panienki chleją niczym przysłowiowy dorożkarz i jak mówią lekarze to i do porodu przywożą w trupa pijane rodzące, a potem niemowlę jest na głodzie alkoholowym. Zresztą ponoć noworodki na głodzie narkotykowym to też teraz  nic niezwykłego. Na naszym osiedlu utopiła się w wannie dwulatka, bo jej mamuśka w tym czasie popijała  sobie na poprawę nastroju i nie  zauważyła, że mała zniknęła jej z pola widzenia. Picie  alkoholu jest tak mocno wkomponowane w życie naszego narodu, że ktoś kto nie pije kłuje ludzi w oczy tym  swoim zachowaniem. Jeszcze trochę i będzie jak u sąsiadów za Bugiem - nie pije to znaczy, że jest szpiegiem albo donosicielem.

W piątek o świcie  Kazik z Teresą wyruszyli w drogę samochodem. Pogoda była całkiem cywilizowana, nie mżyło ani nie padało. Kazik zostawił na nocnym stoliku przy łóżku Alka nową książkę - Małą Encyklopedię Ryb. Jeśli idzie o jej wymiary wzdłuż i wszerz to rzeczywiście  można było uznać, że była to mała książka - pomiędzy okładkami  o wymiarach  20  na 14 centymetrów mieściło się około 900 stron pełnych tekstu i  fotografii. Kazik się  śmiał, że gdy  wrócą to  się okaże,  że rybki są takie śliczne i mały zaraz zechce mieć akwarium.  Żaden problem - stwierdziła Teresa- pojedziemy  z nim w któryś weekend  do ZOO, wpadniemy do pawilonu z terrarium i akwariami i zaraz dojdzie  do wniosku, że mamy za mało miejsca  w domu na rybki.  Jedno jest pewne - długo będą tę encyklopedię z dziadkiem czytać. A  tata nigdy nie  był zwolennikiem hodowli ryb, więc bez trudu go przekona, że w warunkach  domowych to żadna frajda, bo nie będzie  miejsca na takie  duże akwarium a w takim małym to z kolei mogą być tylko małe gupiki które ani piękne ani ciekawe. A w najgorszym przypadku kupi mu się na  razie 1 welonkę, która mu się znudzi najdalej po miesiącu. A poza tym  zapewne będziemy zajęci przeprowadzką i nie będą mu rybki chodziły po głowie. W kilka minut po takiej  wiadomości zaraz  zacznie  się wypytywanie a jak daleko  stamtąd jest do dzieci Kurta i do najbliższego placu zabaw i czy dziadek Jacek też będzie  mieszkał w Berlinie . Najbardziej mnie  śmieszy, że dla niego ważniejsza będzie informacja,  czy z rodziny będzie  mieszkał w Berlinie dziadek Jacek - chyba w jego hierarchii najważniejszy jest w tamtej rodzinie Jacek a reszta to takie  mało ważne uzupełnienie tworzące tylko tło obrazu a nie pierwszy plan. Jeśli idzie o ustawienie u nas, to na pierwszym miejscu jesteś ty, tuż za tobą tata a na końcu ja bo zawsze biednemu  dziecku albo czegoś zabraniam albo, co gorsze, coś nakazuję. A najgorsze, że nie pozwalam mu spać z jego zwierzątkami z ZOO, a one przecież są czyste bo on je codziennie mokrą ściereczką myje. Ciekawa jestem jak  długo będzie trwała ta jego fascynacja  zwierzakami. W końcu skądś się biorą weterynarze. Co prawda nie  zawsze wybór tego zawodu ma swe źródło w fascynacji zwierzętami w okresie dzieciństwa. 

Zgodnie z przewidywaniami Kazika do Berlina dojechali po pięciu godzinach i czterdziestu minutach, bo nigdzie się nie  zatrzymywali. Dojeżdżając do Berlina Kazik wysłał Kurtowi sms o treści "Ich befinde mich innerhalb der Grenzen Berlins", który już miał wcześniej napisany a teraz wysłała go z jego smartfona Teresa. A co to była za wiadomość? dopytywała się Teresa. Napisałem, że jestem w granicach  Berlina.  Gdyby po drodze były jakieś wykopki to już byśmy dostali od niego wiadomość, żeby zmienić zwykły dojazd  do nich. Ale na  szczęście nic nie odpisał, to znaczy, że  wszystko jest w porządku. Berlin od  chwili zjednoczenia Niemiec jest ciągle w stanie "wykopków", bo przecież trzeba tę jego wschodnią część doprowadzić do normalności. A poza tym jak to w każdym dużym a starym mieście co jakiś czas są awarie lub trzeba coś profilaktycznie  wymienić. 

W kwadrans później oboje  tonęli w uściskach Kurta i reszty rodziny. Chłopcy byli nieco niepocieszeni, bo  zaraz wszyscy trzej szli na  swoje zajęcia sportowe, no a przecież wiadomo, że pewnie o czymś ciekawym będą dorośli rozmawiać. Najmłodszy doniósł, że rano dwa razy kichnął, a Sophie pocieszyła go, że woda w basenie znakomicie mu oczyści śluzówkę nosa i nie będzie miał kataru. I że ona z Tesią przyjdą po niego na  basen. Gdy młodzież wyszła  z domu Kazik wyciągnął z  samochodu walizkę z wedlowskimi słodyczami, a Sophie zaczęła  się  śmiać, mówiąc, że  ten gest świadczy o tym, że Kazik już ma ojcowskie ostrogi i dobrze wie, że nie należy tego typu rzeczy pokazywać dużo  wcześniej nim będą się mogły znaleźć w dziecięcych  buziach. No a teraz  siadajcie, kawa już jest gotowa, bo mamy strasznie  dużo  spraw do omówienia a na 18,00 jesteśmy umówieni z szefem. To znaczy Kazik i ja, wy to będziecie mogły spokojnie posiedzieć w domu. Zwłaszcza gdy pozwolicie  młodym pogrąć w jakieś gry elektroniczne.  Będą siedzieć jak zombie  wpatrzeni w ekraniki komórek lub w komputer i co jakiś  czas tylko coś któryś  wrzaśnie. 

A teraz  powiedz mi Kaz, jak stoisz  finansowo i jak szybko musisz podjąć pracę. Bo jest taka sprawa- powiedzcie mi czy wam, razem z tatą wystarczyłoby takie mieszkanie jak to nasze, czyli  cztery pokoje  z kuchnią,  z tym, że jeden pokój to jest dość nieduży. Bo nasi sąsiedzi chcą  się przenieść do.....Brazylii. Facet twierdzi, że zarobi tam dużo  więcej niż tu i za półtora miesiąca zabierają  się stąd. A kim on jest z  zawodu ?- spytał Kazik - elektrotechnikiem  i chyba ma dyplom inżyniera, ale tego to nie jestem pewny. A ona jest jakąś laborantką  medyczną, mają  jedno dziecko,  dziewczynkę. Taka mała, wiecznie płacząca dziewczyneczka, co się boi własnego cienia. I wpadłem na pomysł, żebyście zamieszkali tu, a tamto mieszkanie nadal ludziom wynajmowali. To mieszkanie nie jest drogie a gdy już będziesz  pracował to dostaniesz z banku kredyt na to mieszkanie.  Ja ci mogę pożyczyć na część tego mieszkania, ale nie na całość bo do końca  roku mam fundusze zablokowane. Myślę, że czynszem z tamtego mieszkania mógłbyś swobodnie spłacać kredyt. 

No to ja ci teraz  powiem jak stoję finansowo - chcemy sprzedać jedno mieszkanie, które jest własnością Tesi. Jeśli się przeprowadzimy to mieszkanie, w którym teraz   mieszkamy pójdzie pod wynajem, a to mieszkanie taty będzie po prostu stało puste, żeby można w nim w razie potrzeby zanocować  zamiast się uganiać za jakimś hotelem, gdy  się będzie  musiało  wyskoczyć do Warszawy, bo coraz trudniej o hotel w Warszawie. 

A to mieszkanie nad tobą jest tego faceta czy on je tylko wynajmuje? Tylko wynajmuje, a meble są jego. Dziś i jutro ich nie ma bo pojechali pod Berlin do Tropical Islands to jest w Brandenburgii,  60 km od Berlina i 90 km od polskiej granicy, żeby pokazać małej jak pięknie  jest w tropiku. Ale ja mam klucz i możemy tam zajrzeć. No dobrze, zgodził się Kazik - zajrzyjmy. Na górze rozkład pokoi był taki sam jak u Kurta. Wszystkie  meble  rodem z IKEI, niewątpliwie przydałoby się odmalować ściany. A co facet zrobi z meblami?-spytała Teresa? Da ogłoszenie w sieci, że odda je darmo, tylko muszą je sobie  chętni sami stąd zabrać.  I zapewne w 15 minut po pojawieniu  się ogłoszenia  wszystko zniknie i to zapewne razem z pościelą i wyposażeniem kuchni. Po prostu nawet gdyby to były antyki to ich transport do Brazylii byłby istnym nonsensem z uwagi na  koszty. Rozmawiałem z właścicielem tego domu i on chce to mieszkanie  albo sprzedać  albo wynająć. Ja nasze mieszkanie wykupiłem i jeszcze spłacam kredyt. A jak wygląda sprawa gruntu, na którym stoi ten dom? Przy wykupie jest uwzględniona cena za grunt, który nie  był wtedy własnością prywatną, więc był  tani. Media mamy miejskie, bo kiedyś podłączono całą ulicę.  Co do ogrodu na wiosnę wydatek bo trzeba niektóre krzaki przyciąć bo podejrzewam, że żadna  drabina mnie nie utrzyma a trawę to ja przelatuję co jakiś czas kosiarką elektryczną. Prześpijcie  się z  tą propozycją, wpierw i tak musisz  wiedzieć na  czym będziesz stał zawodowo. 

Szef pewnie siedzi teraz u fryzjera by wypaść na  zadbanego i w pełni  sił faceta. Ostatnio  sobie brodę zapuścił bo mu włosy na głowie zaczęły wyraźnie rzednąć. Nie przewidział, że broda też  wymaga wprawnej opieki i już wyglądał jak straszydło. Bo szef bardzo nie lubi  się golić, więc zapuścił brodę.

                                                                  c.d.n.