Po lunchu, przy kawie, gdy Alek poszedł sprawdzić czy w jego ZOO wszystko jest w porządku,Teresa powiedziała do taty - zaistniała trochę niekomfortowa sytuacja, bo Kazik złożył wymówienie na Politechnice i przepracuje tam co najwyżej miesiąc. Ja go w pełni rozumiem i popieram i na jego miejscu zrobiłabym to samo. I mamy tatku do ciebie prośbę, byś od świtu w piątek aż do niedzielnego późnego popołudnia zajął się Alkiem, bo my musimy pojechać do Berlina. Bo sytuacja jest taka w kraju w tej branży, że tak naprawdę to Kazik nie ma gdzie kontynuować pracy w dziedzinie która go interesuje i w tym układzie najprawdopodobniej przeniesiemy się do Berlina, ale oboje mamy nadzieję, że ty tato razem z nami zamienisz Warszawę na Berlin. Bo jeśli ty nie pojedziesz z nami, to ja tu zostanę z tobą i Alkiem a Kazik będzie tam i będziemy się widywać najwyżej raz na tydzień.
Tato- powiedział Kazik - ja po prostu zostałem oszukany- pomijam to, że umawiałem się z pracodawcą na inne zarobki niż mi dziś zaoferowano, ale przy okazji dowiedziałem się, że nie będę mógł do habilitacji wykorzystać swoich publikacji, które były wydane w Niemczech, na dodatek dowiedziałem się, że publikowałem w kraju naszych wrogów i w ogóle to wiadomo, że nie popieram działań obecnie rządzącej formacji. No i się z lekka "zagotowałem", bo na dodatek we wrześniu nie mogę wziąć urlopu, chociaż na rozmowach wstępnych gdy zgłaszałem taki termin to profesor nie protestował. Oczywiście mógłbym na tej zasmarkanej uczelni zostać a z czasem poszukać innej pracy, ale Kurt mnie już od dłuższego czasu namawia na powrót do Berlina. Mieszkanie tam mamy, serdecznych przyjaciół w osobach Kurta i jego rodziny także a ja już od dłuższego czasu nie mam co tu robić pod względem zawodowym, a tam będę miał ciekawą pracę. Boję się tylko, że ty nie zechcesz opuścić Warszawy, bo masz tu serdecznego kolegę.
Tata chwilę milczał , a potem powiedział - kolega to nie rodzina, dla mnie wy troje jesteście rodziną, a nie Jacek, Paweł, Alina. Odległość pomiędzy Warszawą a Berlinem nie powala, nawet nie ma 700 kilometrów, pociągi kursują codziennie i to co najmniej dwa, samolot lata. Natomiast cieszy mnie to, że chcecie, bym z wami był. I rozumiem cię Kaziku w pełni - Jacek się cieszy, że Paweł odszedł z tej wojskowej instytucji, cieszy się też, że on sam już jest na emeryturze, bo według niego robi się tu "duszno". A Paweł też coś przebąkiwał, że z wielką chęcią zmieniłby klimat. Mam nadzieję, że nie będę wam zawalidrogą w tym Berlinie. A to co ci powiedział ów profesor to dość symptomatyczne dla sympatyków tej ekipy- takie zagrywki na najniższych ludzkich odruchach. Możecie spokojnie jechać na ten weekend do Berlina i oby wszystko układało się po waszej myśli. Tylko na razie nie mówcie jeszcze nic Alkowi, dopóki nie będzie już coś postanowione.
Teresa uśmiechnęła się i powiedziała- ja już nawet wymyśliłam, że jeśli zapadnie decyzja via Berlin, to sprzedam to mieszkanie na Mokotowie, to twoje, które jest zapasowym to zostanie mieszkaniem zapasowym żeby nie biegać po hotelach w razie przyjazdu do Warszawy, a to, w którym teraz mieszkamy damy pod wynajem.
Wtedy tym mieszkaniem i tym "zapasowym" będzie się opiekować prywatna agencja "Zarządzanie Nieruchomościami' na podstawie sporządzonych umów notarialnych. Ty ją podpiszesz i Kazik. A ja sprawdzę procedury odnośnie przeniesienia się do Berlina - wiem, że trzeba wypełnić odpowiednie druki w NFZ i ZUS, odnośnie przesyłania twojej emerytury do Niemiec, a tak dokładnie to rzecz w przesyłaniu twojej składki zdrowotnej na konto wybranej przez ciebie niemieckiej kasy chorych. A teraz chcemy pojechać porozmawiać konkretnie o pracy dla Zika no i zależnie od tego zawiadomić najemców berlińskiego mieszkania, że nie przedłuży im Kazik najmu.
I chcę to mieszkanie dokładnie wymierzyć, zrobić jego plan i zastanowić się które meble stąd weźmiemy, bo Zik miał tam umeblowany tylko jeden pokój a kuchnię minimalistycznie. Ty nadal będziesz miał tam swój pokój, a ja wymyśliłam, że albo się zrobi z pokoju o dwóch oknach dwie sypialnie- naszą i Alka i wtedy jeden z pokoi będzie pokojem dziennym, a kuchnia jest tam duża to w niej zrobimy aneks jadalny. Na razie muszę to wszystko zobaczyć i rozrysować. A co do przeprowadzki - jest w Warszawie kilka firm specjalizujących się w przeprowadzkach po Europie. Mogą nawet sami popakować wszystko w pudła. Trochę mnie to pakowanie przeraża, ale to okazja to zrobienia remanentu. Bo z latami każdy obrasta w całą kupę często zupełnie zbytecznych drobiazgów. Jedno jest pewne - Alek, ja i pewnie ty też będziemy musieli się uczyć niemieckiego. I pewnie będzie najlepiej gdy nauczyciel będzie do nas przyjeżdżał. Do trzech osób to już mu się zapewne będzie opłacało.
Nie zamartwiaj się córeczko na zapas pakowaniem, nie sądzę byśmy się musieli spakować w trzy dni łącznie z wczorajszym - wpierw niech się wyjaśni sytuacja zawodowa Kazika i wtedy dopiero zaczniemy się pakować. Nie umiem przewidzieć co na to wszystko powie Jacek, ale z reguły mamy nieomal na wszystko taką samą opinię. On przynajmniej ze trzy razy w tygodniu cieszy się, że już jest emerytem i "żaden żłób" nie wcina mu się w jego życie. I sam przyznaje, że najlepszą stroną życia w dużym mieście jest anonimowość. A wiesz kto najbardziej u nich będzie optować za przeprowadzką do Berlina? Nie wiem, ale podejrzewam , że może Paweł - powiedziała Teresa. Nie, nie Paweł - Alina. Teraz żałuje, że się razem z Pawłem nie sprowadziła tu bliziutko nas, tylko to mieszkanie wynajęła. No przecież może do nas zawsze doczłapać się góra w 20 minut idąc wolnym krokiem, przecież to jest blisko. Gdy usłyszy, że stąd wyjeżdżamy to zaraz utonie we łzach, bo co ona zrobi bez swojej niemal siostry?
Wiem tatusiu, ale dla mnie ważniejsze jest dobro Kazika. Zresztą może i oni się przeprowadzą, tyle tylko, że na pewno nie znajdą mieszkania tuż obok nas. Tam naprawdę znalezienie mieszkania w przyzwoitym miejscu graniczy z cudem. Bo nie każda z dzielnic jest miła i ładna. Tam są też fragmenty miasta zupełnie nieciekawe, jest naprawdę sporo domów starych, które stosunkowo dobrze wyglądają z zewnątrz a w środku dno i mogiła.
Kazik dlatego wynajął mieszkanie trzypokojowe bo było w dobrej dzielnicy, stosunkowo niedaleko centrum i w zrewitalizowanym budynku. Kurt też mieszka w ładnym miejscu, ale ma dość daleko do pracy i musi podjechać kawałek autobusem i przesiąść się na metro. W Berlinie to się wybiera dzielnicę kierując się tym, czy szkoła podstawowa jest blisko, bo dziecko do chwili ukończenia 10 roku życia nie może samo wędrować do szkoły a zwłaszcza dojeżdżać do niej komunikacją miejską. Tu, u nas, często na plac zabaw same docierają nawet trzylatki, tam tego nie ma. Sam widzisz - tu dzieciaków na placu zabaw jest znacznie więcej niż dorosłych osób. Na plac zabaw tu nie przychodzą dzieciaki chodzące do przedszkola, tylko dzieci matek niepracujących. W Polsce przedszkola z reguły mają własny ogród. Tam jest sporo takich mini-przedszkoli i dzieci wtedy przychodzą na ogólny plac zabaw, no ale zawsze są 2-3 panie pilnujące ich. Tu bardzo często widzę takie 3, 4 -latki same, bez nikogo.
Nikt Alinie nie zagwarantuje, że znajdą mieszkanie w tej samej dzielnicy w której my będziemy mieszkać. A jeśli będą mieszkali na tyle daleko, że trzeba by podjechać metrem lub autobusem to na pewno byśmy się dość rzadko widywały, bo komunikacja niestety tania nie jest. Poza tym opłaty za mieszkanie to też spory koszt. Kazik już ma spłacone swoje mieszkanie, brał kredyt z banku i już go spłacił. Obawiam się, że dla Aliny Berlin byłby wielkim rozczarowaniem gdyby mieszkali gdzieś dalej od nas. Oczywiście ja jej to wszystko powiem jeśli tylko Kazik dogada się w kwestii podjęcia pracy w Berlinie. Nie będę jej nic mówić dopóki się sytuacja nie wyklaruje. Na szczęście gdy Paweł w pracy to pod ręką jest zawsze Jacek i ona nie jest sama z dzieckiem. I ciągle mi przychodzi do głowy, że jej matka bardzo ją skrzywdziła ukrywając przed nią, że ona ma dwubiegunówkę. Gdyby nie ukrywała, to Alina na pewno to tego czasu nauczyła by się z tą chorobą żyć w odpowiedni sposób. I ciągle mam wyrzuty sumienia, że ją opieprzałam zamiast się nad tym zastanowić spokojnie.
No ale to właśnie ty odkryłaś co to może być, więc nie powinnaś mieć sobie nic do zarzucenia - stwierdził Kazik. Szczerze mówiąc to ja też nie bardzo widzę Alinę w Berlinie - może mieć sporo rozczarowań a Jacek sporo kłopotu z jej chorobą. Bo Paweł, jakby nie było to kawał dnia będzie poza domem. Ale możliwe, że gdy oni nie wyjadą i zostaną tutaj, to też Alinie ta sytuacja może wpłynąć na pogorszenie się jej stanu zdrowia psychicznego. To naprawdę jest koszmarna choroba. I wciąż nie wiadomo dlaczego niektórzy mają akurat taką konfigurację genów.
No nie wiadomo -zgodziła się z nim Teresa- ale tak na mój prosty rozum, że skoro to są zaburzenia neuroprzekaźników w mózgu, to chyba z czegoś się wzięły. Mogę się zgodzić, że nie jest to schorzenie z gatunku przekazywanych genetycznie, ale skądś się bierze takie a nie inne ustawienie genów, coś musiało je spowodować. Wiem od Aliny, jeszcze z czasów licealnych, że jej tatuś był wielce towarzyskim facetem i nie wylewał mocnych trunków za kołnierz tylko je wypijał i nie jeden raz wracał do domu zalany tak, że go musiały z matką z taksówki wyciągać z pomocą taksówkarza. A skoro tak się zapijał to pewnie robił to i wcześniej, więc nawet sobie pomyślałam, że Alinkę zmajstrował pod wpływem procentów i stąd ta jej choroba. Ale Alinka i jej mama nie uważały go za alkoholika, bo zapijał się "tylko okazjonalnie" a nie regularnie. Z czasów licealnych to pamiętam, że nie jeden raz był pobity i okradziony gdy wracał wieczorem z Warszawy i był mocno nietrzeźwy. Alina wypełniając ankietę w Instytucie napisała, że rodzice nie byli alkoholikami, a ja miałam za mały kontakt z jej rodzicami by to weryfikować. No i nigdy nie widziałam jej ojca "w stanie wskazującym na spożycie alkoholu" ale w czeluściach kredensu zawsze stało kilka butelek wina jak i wyżej procentowych napitków.
Ja wiem, że teraz to i panienki chleją niczym przysłowiowy dorożkarz i jak mówią lekarze to i do porodu przywożą w trupa pijane rodzące, a potem niemowlę jest na głodzie alkoholowym. Zresztą ponoć noworodki na głodzie narkotykowym to też teraz nic niezwykłego. Na naszym osiedlu utopiła się w wannie dwulatka, bo jej mamuśka w tym czasie popijała sobie na poprawę nastroju i nie zauważyła, że mała zniknęła jej z pola widzenia. Picie alkoholu jest tak mocno wkomponowane w życie naszego narodu, że ktoś kto nie pije kłuje ludzi w oczy tym swoim zachowaniem. Jeszcze trochę i będzie jak u sąsiadów za Bugiem - nie pije to znaczy, że jest szpiegiem albo donosicielem.
W piątek o świcie Kazik z Teresą wyruszyli w drogę samochodem. Pogoda była całkiem cywilizowana, nie mżyło ani nie padało. Kazik zostawił na nocnym stoliku przy łóżku Alka nową książkę - Małą Encyklopedię Ryb. Jeśli idzie o jej wymiary wzdłuż i wszerz to rzeczywiście można było uznać, że była to mała książka - pomiędzy okładkami o wymiarach 20 na 14 centymetrów mieściło się około 900 stron pełnych tekstu i fotografii. Kazik się śmiał, że gdy wrócą to się okaże, że rybki są takie śliczne i mały zaraz zechce mieć akwarium. Żaden problem - stwierdziła Teresa- pojedziemy z nim w któryś weekend do ZOO, wpadniemy do pawilonu z terrarium i akwariami i zaraz dojdzie do wniosku, że mamy za mało miejsca w domu na rybki. Jedno jest pewne - długo będą tę encyklopedię z dziadkiem czytać. A tata nigdy nie był zwolennikiem hodowli ryb, więc bez trudu go przekona, że w warunkach domowych to żadna frajda, bo nie będzie miejsca na takie duże akwarium a w takim małym to z kolei mogą być tylko małe gupiki które ani piękne ani ciekawe. A w najgorszym przypadku kupi mu się na razie 1 welonkę, która mu się znudzi najdalej po miesiącu. A poza tym zapewne będziemy zajęci przeprowadzką i nie będą mu rybki chodziły po głowie. W kilka minut po takiej wiadomości zaraz zacznie się wypytywanie a jak daleko stamtąd jest do dzieci Kurta i do najbliższego placu zabaw i czy dziadek Jacek też będzie mieszkał w Berlinie . Najbardziej mnie śmieszy, że dla niego ważniejsza będzie informacja, czy z rodziny będzie mieszkał w Berlinie dziadek Jacek - chyba w jego hierarchii najważniejszy jest w tamtej rodzinie Jacek a reszta to takie mało ważne uzupełnienie tworzące tylko tło obrazu a nie pierwszy plan. Jeśli idzie o ustawienie u nas, to na pierwszym miejscu jesteś ty, tuż za tobą tata a na końcu ja bo zawsze biednemu dziecku albo czegoś zabraniam albo, co gorsze, coś nakazuję. A najgorsze, że nie pozwalam mu spać z jego zwierzątkami z ZOO, a one przecież są czyste bo on je codziennie mokrą ściereczką myje. Ciekawa jestem jak długo będzie trwała ta jego fascynacja zwierzakami. W końcu skądś się biorą weterynarze. Co prawda nie zawsze wybór tego zawodu ma swe źródło w fascynacji zwierzętami w okresie dzieciństwa.
Zgodnie z przewidywaniami Kazika do Berlina dojechali po pięciu godzinach i czterdziestu minutach, bo nigdzie się nie zatrzymywali. Dojeżdżając do Berlina Kazik wysłał Kurtowi sms o treści "Ich befinde mich innerhalb der Grenzen Berlins", który już miał wcześniej napisany a teraz wysłała go z jego smartfona Teresa. A co to była za wiadomość? dopytywała się Teresa. Napisałem, że jestem w granicach Berlina. Gdyby po drodze były jakieś wykopki to już byśmy dostali od niego wiadomość, żeby zmienić zwykły dojazd do nich. Ale na szczęście nic nie odpisał, to znaczy, że wszystko jest w porządku. Berlin od chwili zjednoczenia Niemiec jest ciągle w stanie "wykopków", bo przecież trzeba tę jego wschodnią część doprowadzić do normalności. A poza tym jak to w każdym dużym a starym mieście co jakiś czas są awarie lub trzeba coś profilaktycznie wymienić.
W kwadrans później oboje tonęli w uściskach Kurta i reszty rodziny. Chłopcy byli nieco niepocieszeni, bo zaraz wszyscy trzej szli na swoje zajęcia sportowe, no a przecież wiadomo, że pewnie o czymś ciekawym będą dorośli rozmawiać. Najmłodszy doniósł, że rano dwa razy kichnął, a Sophie pocieszyła go, że woda w basenie znakomicie mu oczyści śluzówkę nosa i nie będzie miał kataru. I że ona z Tesią przyjdą po niego na basen. Gdy młodzież wyszła z domu Kazik wyciągnął z samochodu walizkę z wedlowskimi słodyczami, a Sophie zaczęła się śmiać, mówiąc, że ten gest świadczy o tym, że Kazik już ma ojcowskie ostrogi i dobrze wie, że nie należy tego typu rzeczy pokazywać dużo wcześniej nim będą się mogły znaleźć w dziecięcych buziach. No a teraz siadajcie, kawa już jest gotowa, bo mamy strasznie dużo spraw do omówienia a na 18,00 jesteśmy umówieni z szefem. To znaczy Kazik i ja, wy to będziecie mogły spokojnie posiedzieć w domu. Zwłaszcza gdy pozwolicie młodym pogrąć w jakieś gry elektroniczne. Będą siedzieć jak zombie wpatrzeni w ekraniki komórek lub w komputer i co jakiś czas tylko coś któryś wrzaśnie.
A teraz powiedz mi Kaz, jak stoisz finansowo i jak szybko musisz podjąć pracę. Bo jest taka sprawa- powiedzcie mi czy wam, razem z tatą wystarczyłoby takie mieszkanie jak to nasze, czyli cztery pokoje z kuchnią, z tym, że jeden pokój to jest dość nieduży. Bo nasi sąsiedzi chcą się przenieść do.....Brazylii. Facet twierdzi, że zarobi tam dużo więcej niż tu i za półtora miesiąca zabierają się stąd. A kim on jest z zawodu ?- spytał Kazik - elektrotechnikiem i chyba ma dyplom inżyniera, ale tego to nie jestem pewny. A ona jest jakąś laborantką medyczną, mają jedno dziecko, dziewczynkę. Taka mała, wiecznie płacząca dziewczyneczka, co się boi własnego cienia. I wpadłem na pomysł, żebyście zamieszkali tu, a tamto mieszkanie nadal ludziom wynajmowali. To mieszkanie nie jest drogie a gdy już będziesz pracował to dostaniesz z banku kredyt na to mieszkanie. Ja ci mogę pożyczyć na część tego mieszkania, ale nie na całość bo do końca roku mam fundusze zablokowane. Myślę, że czynszem z tamtego mieszkania mógłbyś swobodnie spłacać kredyt.
No to ja ci teraz powiem jak stoję finansowo - chcemy sprzedać jedno mieszkanie, które jest własnością Tesi. Jeśli się przeprowadzimy to mieszkanie, w którym teraz mieszkamy pójdzie pod wynajem, a to mieszkanie taty będzie po prostu stało puste, żeby można w nim w razie potrzeby zanocować zamiast się uganiać za jakimś hotelem, gdy się będzie musiało wyskoczyć do Warszawy, bo coraz trudniej o hotel w Warszawie.
A to mieszkanie nad tobą jest tego faceta czy on je tylko wynajmuje? Tylko wynajmuje, a meble są jego. Dziś i jutro ich nie ma bo pojechali pod Berlin do Tropical Islands to jest w Brandenburgii, 60 km od Berlina i 90 km od polskiej granicy, żeby pokazać małej jak pięknie jest w tropiku. Ale ja mam klucz i możemy tam zajrzeć. No dobrze, zgodził się Kazik - zajrzyjmy. Na górze rozkład pokoi był taki sam jak u Kurta. Wszystkie meble rodem z IKEI, niewątpliwie przydałoby się odmalować ściany. A co facet zrobi z meblami?-spytała Teresa? Da ogłoszenie w sieci, że odda je darmo, tylko muszą je sobie chętni sami stąd zabrać. I zapewne w 15 minut po pojawieniu się ogłoszenia wszystko zniknie i to zapewne razem z pościelą i wyposażeniem kuchni. Po prostu nawet gdyby to były antyki to ich transport do Brazylii byłby istnym nonsensem z uwagi na koszty. Rozmawiałem z właścicielem tego domu i on chce to mieszkanie albo sprzedać albo wynająć. Ja nasze mieszkanie wykupiłem i jeszcze spłacam kredyt. A jak wygląda sprawa gruntu, na którym stoi ten dom? Przy wykupie jest uwzględniona cena za grunt, który nie był wtedy własnością prywatną, więc był tani. Media mamy miejskie, bo kiedyś podłączono całą ulicę. Co do ogrodu na wiosnę wydatek bo trzeba niektóre krzaki przyciąć bo podejrzewam, że żadna drabina mnie nie utrzyma a trawę to ja przelatuję co jakiś czas kosiarką elektryczną. Prześpijcie się z tą propozycją, wpierw i tak musisz wiedzieć na czym będziesz stał zawodowo.
Szef pewnie siedzi teraz u fryzjera by wypaść na zadbanego i w pełni sił faceta. Ostatnio sobie brodę zapuścił bo mu włosy na głowie zaczęły wyraźnie rzednąć. Nie przewidział, że broda też wymaga wprawnej opieki i już wyglądał jak straszydło. Bo szef bardzo nie lubi się golić, więc zapuścił brodę.
c.d.n.