niedziela, 6 sierpnia 2023

Lek na wszystko?- 175

 Następnego  dnia dokończono formalności dotyczących  sprzedaży/ kupna/ wynajęcia mieszkania przez Gerda  - lokator podpisał umowę najmu, Gerd zapłacił podatek od kupna  mieszkania, a po południu do zapasowego  mieszkania Kazików przyszedł Paweł by porozmawiać o pracy w Berlinie.

Gerd rozśmieszył Pawła niemal do łez, bo powiedział, że on to nie ma nawet bladego pojęcia o tym co robi informatyk - on tylko wie, że w firmie potrzebny jest informatyk, więc tak naprawdę to byłoby jednak najlepiej, gdyby jednak Paweł przyjechał na jeden dzień do Berlina. Kazik,  z trudem utrzymując powagę zaproponował, by Gerd zatelefonował do człowieka, który zgłaszał mu zapotrzebowanie na informatyka i jeżeli ten człowiek zna angielski, to przecież może przepytać Pawła czy Paweł się na tym zna co im do szczęścia  brakuje. 

Podejrzewam, że sprawa dotyczy tworzenia utility software, czyli tworzenia programów użytkowych do jakiegoś projektowania, a do tego to jest potrzebna jednak bardzo dobra znajomość języka niemieckiego, by to co jest potrzebne  zaprogramować - powiedział Paweł.

Ja jestem administratorem sieci, czyli mam  stały nadzór nad funkcjonowaniem sieci lokalnej do której należą  serwery, sieciowe urządzenia aktywne, drukarki. Poza tym wdrażam nowe oprogramowanie sieciowe, pilnuję archiwizowania danych, tworzenia kopii bezpieczeństwa i stopnia  dostępu do zasobów sieciowych poufności. Przetłumacz to Kaziku na  niemiecki powiedział Paweł i podał mu kartkę z zapisanymi zadaniami które on teraz wykonuje. Jeśli idzie o polskie  warunki to mi niemal wszyscy tej pracy zazdroszczą  bo  to jest stanowisko- marzenie każdego informatyka,  zwłaszcza, że nie jest to np. szkoła, gdzie  bachory ciągle coś psują, a pensja dobra. Tak zupełnie  szczerze-chodzi mi o Alinę, bo jest szalenie przywiązana do Tesi. Rozmawiałem z jej terapeutą, bo Tesia dała mi na niego namiary. I on powiedział, że on też nie wie co dla niej będzie lepsze - bo i tęsknota za przyjaciółką będzie ją gryzła, ale zupełnie nowe i obce otoczenie, brak znajomości języka może być nawet jeszcze trudniejsze dla  niej do przeskoczenia. Mogę tu zwiększyć aktywność pani Marii, żeby częściej bywała. I w tym układzie raczej nie pojedziemy razem z wami w Bory Tucholskie, niech  się Alina nieco odzwyczai od Teresy. Ojciec załatwia pobyt w okolicach, nad którymi latałeś. Gdy Alina pozbiera  się  po waszym  wyjeździe  to wg terapeuty tak na 90% wystarczą jej częste kontakty telefoniczne i może  raz  na kwartał wizyta w Berlinie.

Jak coś nie będzie "grało" to weźmie ją na indywidualną terapię. Tata też  smutny bo mu nagle  kumpel zniknie i drugi synek. Ale będzie bardzo zajęty Aliną, więc o niego to  się nie boję. Alina na początku bała się. że tu zostaniemy sami , ale dotarło do niej, że  tam będzie jej jeszcze trudniej, bo wszystko dookoła będzie obce dla niej. I tak samo byłoby w każdym innym kraju a nawet w Polsce ale w  zupełnie obcym mieście. Chciałem byśmy pojechali na trochę do Gdańska - nie chciała. Nic mnie  nie łączy z Gdańskiem- stwierdziła. No to jej mówię,  że ja jestem z Gdańska, ale nie  chciała.

Kazik, wszystko co powiedział Paweł, przetłumaczył na niemiecki i Kurt aż się za głowę złapał - przecież to jest prawdziwa tragedia - biedna Alina ale i Paweł biedny. Jakie szczęście, że jest  z nimi Jacek!  Ale    mam nadzieję, że sytuacja Aliny i Pawła  nie powstrzyma was od powziętego planu i się przeprowadzicie. No jasne, że tak - zapewnił go Kazik. Przecież muszę gdzieś pracować a nie  chciałbym nagle na starość przestawiać się projektowo na transport samochodowy.  W tym układzie dobrze, że to Berlin  a nie Stuttgart.

A Kris już wie, że się przeprowadzacie do Berlina?- spytał Kurt. Nie wie, dowie się gdy już  się tam urządzimy. Ucieszy  się, bo będzie miał do nas  bliżej. Jemu to by najbardziej pasowało gdybyśmy byli w Stuttgarcie, bo miałby do nas przysłowiowy  rzut beretem. Ale jak twierdzi to latem może do nas do Warszawy dojechać samochodem raptem w 12 godzin bez noclegu. To teraz  będzie mógł w  siedem. Kurt - chodźcie ze mną do kuchni. Gdy już byli w kuchni powiedział - wszystko co jest na półkach w lodówce jest do waszej dyspozycji. Herbata, kawa, cukier, miód, dżem, pieczywo jest na stole. Masło jest w tym pudełku- to takie termiczne pudełko - dzięki niemu utrzymuje świeżość ale daje  się smarować.  Ja jutro wpadnę do was po dziewiątej rano. Klucze mam, nie będę was ściągał z łóżek dzwonkiem, zrobię to ręcznie.

A teraz razem z Pawłem znikamy. Śpijcie dobrze, drzwi za nami zamknijcie na  zasuwkę. Gdy wyszli na ulicę Kazik powiedział - Paweł- jesteś niesamowicie  porządnym facetem. Teresa też rozmawiała z tym terapeutą, bo zaczęła mieć wyrzuty sumienia, że zostawia Alinę, ale on powiedział, że to matka Aliny powinna je mieć, a nie ona, bo matka nie  zadbała o to, by Alina od wieku nastu lat wiedziała co z nią jest. Im  wcześniej pacjent  wie, tym ponoć lepiej. Zastanawialiśmy się z Tesią czy może gdybyście wy mieszkali  z Kurtami, a my w moim mieszkaniu to byłoby dla Alinki lepiej, ale gdy byliśmy kiedyś razem z nimi na  wakacjach, gdy Alek był jeszcze malutki,  to Alina nie za bardzo tolerowała Sophie, bo dla niej była to nowa sytuacja - obce dwie osoby dorosłe, obce miejsce i na dodatek trójka  dzieci. Co prawda bardzo grzecznych, nie wrzeszczących  dzieci. Szkoda, że nie pojedziecie  do Tlenia. Paweł uśmiechnął się - tak podobno będzie lepiej- wierzę temu terapeucie. To wszystko się pomału ułoży, tylko trzeba   się uzbroić w  cierpliwość. 

Pewnie byłoby z Aliną lepiej gdyby nie te przejścia z Krisem. Oboje wyszli z tego pokaleczeni. Trudno się rozejść bez wyciągania brudów i głównie dlatego Kris wyjechał. Alinka powiedziała niedawno do Tesi, że Kris jest bardziej poszkodowany - jest sam, ma zaropiałą w Polsce opinię i stracił synka, a ona ma męża, ojca i  dziecko. Ona tak to widzi - powiedział Kazik.

Następnego dnia wczesnym popołudniem Kazik odwiózł Kurta i Gerda na lotnisko, a Teresa  zajęła się wyszukaniem sklepu specjalizującego się w różnego rodzaju opakowaniach transportowych. Sklep był świetnie  zaopatrzony a na dodatek personel potrafił dobrze  doradzić, więc  sprzedano im specjalne kartony na książki. Przed odlotem Kurta oboje mu powiedzieli, że absolutnie niczego nie chcą z wyposażenia tych co wylatują do Brazylii, bo oni mają zamiar  wziąć z Polski wszystkie swoje meble, więc będzie dobrze gdy tamci ludzie zostawią puściutkie  mieszkanie. Przeprowadzka  logistycznie nie była łatwym przedsięwzięciem i całe  szczęście, że Kazik już nigdzie nie pracował.

W pierwszej kolejności  wzięli  się za pakowanie książek, których było mnóstwo, co nie było dziwne, bo były to książki taty, Teresy i Kazika, w  związku z czym  zdarzały się i trzy egzemplarze niektórych tytułów. Wybierali wówczas najładniejsze  wydanie  a dwa pozostałe miały pójść do ludzi. Teresa od razu robiła  spis książek i dołączała do każdego pudła. W trakcie tej pracy doszli do wniosku,  że z Warszawy to zabiorą tylko niektóre meble, w tym na pewno meble Alka oraz regały na książki, które były kiedyś robione na  zamówienie. "Wpadli" na ten pomysł dlatego, że znacznie łatwiej szły pod  wynajem umeblowane  mieszkania niż "całkiem gołe".  Postanowili, że gdy  zwolni się mieszkanie, które mają objąć w posiadanie to pojadą do Berlina by zakupić tam meble, bo gdy wpadł do nich na rekonesans człowiek z firmy przeprowadzkowej to okazało się, że to wszystko co chcieliby wziąć trzeba by umieścić w dwóch wozach  i koszt będzie taki, jakby kupili tam meble. Do Kazika  "dotarło", że regały na książki są przecież rozkładane, tak samo jak mebelki Alka i wtedy reszta "dóbr" popakowana w pudła  bez większego problemu zmieści  się w jeden wóz. Wyglądało  na to, że nim zamieszkają w Berlinie to kilka  razy będą  musieli w nim się znaleźć. Kazik  na razie nie kupił tego mieszkania, ale umówił się z właścicielem, że je wynajmie na rok, więc będzie musiał pojechać podpisać umowę. Dzięki temu odpadł im kłopot z racji odświeżenia i pomalowania całego mieszkania.  A do Teresy Kazik powiedział - nie mam pojęcia  czy dobrze nam się tam będzie mieszkało i jeśli coś nam nie będzie pasowało to wtedy  się przeniesiemy do naszego mieszkania, bo w dalszym  ciągu umowa jest tam podpisywana na 6 miesięcy.

Przez rok to się zorientujemy jak nam  się tam  mieszka, poza tym jeszcze tam nie pracuję, a nie mam zamiaru zarzynać  się i kupować mieszkania za gotówkę. Zacznę pracować i wtedy, po roku, jeśli nam nadal będzie pasowało to je kupimy.  No a nim stąd wyjedziemy to zawiadomię Krisa, że się wyprowadzamy z Warszawy. I załatwię Tleń dla nas  i Gerda z jego żoną.  I chyba byśmy wzięli ten sam dom, fajny jest ten ogród i do restauracji blisko. Niedaleki spacerek przed i po posiłku to samo  zdrowie.

Wieczorem Kazik zatelefonował do Krisa. Przepytał go jak mu  się żyje i pracuje i zapytał się kiedy planuje wpaść do Warszawy. Nie  wiem, na razie nie mam spraw w Polsce. A co u was? Wszyscy cali , zdrowi i zadowoleni?  No tak jakby- powiedział Kazik. Na razie  zaczęliśmy się pakować,  bo się wyprowadzamy z Polski.  Zamieszkamy razem z tatą w Berlinie.  Na razie pakujemy książki, rozbieramy regały. Straszliwie  człowiek obrasta we wszelakie dobra- mamy okazję do przeprowadzenia remanentu.

Będziemy na razie mieszkać w tym samym  domu co Kurt i Sophie. Jeśli nam  się będzie  dobrze mieszkało to kupię to mieszkanie i tym samym drugą połowę ogrodu. Oczywiście wezmę kredyt  z  banku. Pracę zacznę najpóżniej od 1 października. A w pierwszej połowie września pojedziemy w Bory Tucholskie, ale   nie z Aliną i Pawłem a z moim szefem i jego połowicą.  Terapeuta prowadzący Alinę orzekł, że ona musi się odzwyczaić od Teresy- to raz, a dwa - przez jej chorobę Paweł  nie może się przeprowadzić do Berlina. No i przy okazji tata i Jacek są poszkodowani bo ich  drogi  się rozejdą. A ja już nie mam co robić ze swoją specjalnością w kraju, więc  się przenosimy.  Będziesz mógł teraz wpadać do nas w drodze pomiędzy Strasburgiem a Warszawą  i nawet przenocować w  salonie-czytelni.

No to dużo się teraz u was  dzieje- skonstatował Kris. A jak mały Tadzik? W porządku, rośnie i nawet zrobił się gadułą. Zapatrzony w Pawła i Jacka. Teresa sprzedała swoje mieszkanie na Górnym Mokotowie, więc będą pieniądze na umeblowanie się tu. Moje mieszkanie pójdzie pod wynajem, mieszkanie taty, to na naszym osiedlu, będzie stało puste, ale pod opieką agencji zarządzającej nieruchomościami, tak samo jak to które pójdzie pod wynajem. Mogę ci podać namiary na tę agencję, bo lepiej by ktoś jednak doglądał takie puste  mieszkania no i administracja ma z taką agencją kontakt  w razie jakiejś awarii.

Dobrze, że zadzwoniłeś. A ten telefon będziesz miał nadal?  Na razie tak, ale gdy się już przeprowadzę to będę miał niemiecki numer, Tesia i tata też. Jak  zwykle promocja rodzinna jest najkorzystniejsza  cenowo. A kiedy się przeprowadzicie? Jeszcze nie wiem, ale cię powiadomię z tydzień wcześniej. Na razie czekam kiedy się poprzednicy wyprowadzą, bo jadą do Brazylii. I właściciel musi to mieszkanie oczywiście odmalować i odświeżyć. A jakie to mieszkanie? Cztery pokoje z kuchnią i łazienką w willi z ogrodem, I piętro . Jest tam ogromny przedpokój i zrobimy sobie  w nim salon. A co na to wszystko mówi tata? Nic nie mówi, ale się cieszy, że nie zostanie tu sam. Na pewno mu będzie  smętnie za Jackiem, ale zaraz po przyjeździe  muszą się moi wziąć za niemiecki, nie będzie  czasu na jakieś tęsknoty.

A jak wypadniesz finansowo? No właśnie po to Tesia sprzedała  mieszkanie żebyśmy mieli na meble, bo stąd to tylko bierzemy regały na książki, książki i meble Alka- całą resztę kupimy tam. Wiesz, najlepiej się w Warszawie wynajmują mieszkania umeblowane, z pełnym zestawem mebli kuchennych. Weźmiemy zapewne trochę naczyń, ale tym to się Tesia zajmie. Muszę wpaść do Berlina by podpisać umowę najmu i wtedy się skonsultuję z Kurtem odnośnie  zmywarki, pralki itp.

A ile będziesz zarabiał? O trzy tysiące więcej niż wtedy gdy tam wcześniej pracowałem. Nic mi to nie mówi-stwierdził Kris. Nie  szkodzi, wtedy jak wiesz nie narzekałem na  zarobki.

                                                                         c.d.n.