Powoli życie w domu Aliny i Krystiana normalizowało się. Krystian coraz dłużej bywał poza domem i nawet zatelefonował do Teresy dziękując jej za wskazanie kto im może pomóc. Według niego Alina już zrobiła niewielki postęp - już nie ma oczu pełnych łez gdy mały zaczyna płakać. I nawet waży małego przed i po karmieniu i nie zabiera mu piersi gdy tylko na moment przestanie ssać. Gdy mały płacze to wpierw sprawdza czy aby nie ma mokrego pampersa i odważyła się sama przesmarować mu pępuszek. Krystian się zwierzył Teresie, że zamierza zaangażować na stałe pomoc do dziecka - tak na kilka, no może sześć godzin dziennie. Teresa wpierw się dopytała czy on aby nie żartuje i czy to oznacza, że Alina wraca po ustawowym macierzyńskim do pracy. No nie, ona chce wziąć trzyletni wychowawczy- odpowiedział Krystian.
No to już nie wiem, które z was dwojga głupsze - ty czy ona- podsumowała Teresa. Obydwoje bredzicie. Skoro chce brać trzyletni wychowawczy to niech się teraz pilnie uczy opieki nad dzieckiem i się nim sama zajmuje. Albo niech odda do żłobka a sama wraca do pracy. Sam wiesz, że zdarzają ci się przestoje zarobkowe, że owszem- z reguły zarabiasz dobrze, ale niestety nieregularnie. Gdy byłeś sam, a nawet gdy już byliście razem nie było to groźne, ale teraz masz w domu taki woreczek bez dna, w którym nie odkładają się pieniądze tylko z niego systematycznie wyciekają, zwłaszcza, że Alina chce mieć dla dziecka wszystko co najlepsze i najdroższe. Porozmawiaj z nią o tym. Powiedz wprost, że może być stała opiekunka do dziecka, ale tylko wtedy gdy ona wróci do pracy.
Jest jakiś żłobek prywatny, ale słyszałam, że przyjmuje dzieci dopiero od dziesiątego miesiąca życia. No i trzeba wcześniej się zapowiedzieć, że się ma taki zamiar. Kris - jesteś naprawdę łebskim facetem, więc zacznij myśleć trzeźwo i logicznie. Nie dawaj się robić w konia. Nic jej nie dolega, poród nie był jakiś wyjątkowo skomplikowany, rodziła w bardzo dobrych warunkach. Powiem ci coś, czego może nie powinnam ci powiedzieć - wiedz, że Alina nie jest jedyną kobietą w tym mieście, która bez problemu wylądowałaby z tobą w łóżku i urodziła twoje dziecko oraz zajmowałaby się nim z uśmiechem na ustach. Jesteś atrakcyjnym facetem nie tylko z racji wykonywanego zawodu ale i pod względem urody i kultury. Mam oczy i widzę jak babki reagują na ciebie i na Kazika.
Ale Kazik ma wszystkie kobiety w nosie, on poza tobą to świata nie widzi! - dla niego liczysz się tylko ty, w drugiej kolejności jest Aleks, potem tata no i może po tacie ja - poinformował ją Krystian. Teresa roześmiała się - no i bardzo dobrze, bo dla mnie to on jest na pierwszym miejscu, a Aleks dopiero na drugim , potem tata i cała reszta rodzinna. Nie zapominaj, że ty też należysz do rodziny, jesteś wszak bratem Kazika.
Krystian roześmiał się - skoro jestem na twojej liście w grupie razem z tatą, to nie czuję się mocno poszkodowany. Gdy mi Kazik powiedział, że się z tobą żeni to zastanowiłem się dlaczego wybrałaś jego a nie mnie, bo na zdrowy rozum ty i ja jesteśmy sobie bardziej zbliżeni wiekiem niż ty i Kazik. Jestem tylko trzy lata starszy od ciebie, a nie prawie dziewięć.
Wiesz Kris, tak się złożyło, że to z Zikiem się wpierw bardzo zaprzyjaźniłam a nie z tobą. Ty byłeś zawsze cały czas skupiony na studiach, ciebie widywałam głównie wtedy, gdy się spotykali nasi rodzice, Zika spotykałam w Klubie i szalenie mi się podobał, tyle tylko, że wtedy intensywnie mnie podrywał Robert a Zik szybko się ożenił z Anką. Mną się wcale nie interesował. I od początku wiedziałam, że to ich małżeństwo to nie przetrwa, bo Anka i Zik to były dwa baaardzo różne światy. Zaraz po ich ślubie był mój ślub z Robertem, ale nadal przyjaźniłam się z Zikiem. Zeznawałam na jego sprawie rozwodowej i skakałam z radości, gdy orzeczono rozwód, chociaż już wtedy byłam mężatką. Nadal się przyjaźniliśmy i Zik wiedział o mnie dużo więcej niż Robert. Tęskniłam za nim gdy siedział w Niemczech, czasem do mnie telefonował a listy od niego przychodziły na moją skrytkę pocztową , którą sobie wtedy założyłam. Myślę, że Zik i ja byliśmy sobie przeznaczeni. Tylko jakoś nie wpadliśmy na to wcześniej.
Hmmm, zdziwił się Krystian, nie podejrzewałem cię, że ty, taka nowoczesna dziewczyna, wierzysz w przeznaczenie. A ty nie wierzysz?- dopytywała się Teresa. Więc dlaczego zakochałeś się jak wariat w dziewczynie, którą pierwszy raz zobaczyłeś na oczy, wpuściłeś do swego domu i pozwoliłeś jej u siebie mieszkać? Ona nie była wszak bezdomna, chociaż już była sierotą. Widywałam cię nie jeden raz z bardziej atrakcyjniejszymi dziewczynami niż Alina.
Alina od pieluch była hodowana jak księżniczka, bo była jedynym dzieckiem swych rodziców które nie odeszło we wczesnym dzieciństwie w zaświaty. Wszystko się wokół Aluni kręciło, jedyną jej powinnością było żyć i nie umrzeć przedwcześnie. I, jak widać- to się jej udało. Robiliście przed jej ciążą wszystkie badania i nie mieliście przeciwwskazań do rozmnażania się. Więc ty nie wpadaj w przesadę, nie kontynuuj hodowli księżniczki na ziarnku grochu- opieka nad niemowlakiem teraz a w czasach gdy my byliśmy niemowlakami to dwie różne bajki. Zero prania i gotowania pieluch i nawet mleko zastępcze nie wymaga gotowania. Nie jest co prawda u nas tak jak ma moja koleżanka mieszkająca we Włoszech, że wsypuje proszek do butelki i podstawia ją pod kran z ciepłą wodą miejską i dziecko to wypija, no ale u nas wystarczy dać wodę przegotowaną i pomerdać chwilę butelką by się proszek rozpuścił. Pranie robi pralka, zmywanie załatwia zmywarka. Więc rozważ to wszystko. A teraz to ja muszę dać papu Aleksowi, więc do usłyszenia.
W pół godziny później zatelefonował Kazik mówiąc, że zjedzie do domu za pół godziny, bo ma sporo pisania a w Instytucie to mu co chwilę ktoś przeszkadza, więc on jedzie do domu i czy to Teresie w niczym nie będzie przeszkadzało. Nie bardzo rozumiem co by mi miało przeszkadzać? -zdumiała się Teresa. Mały zaraz dostanie jedzenie i po nim pośpi, tata jest na spacerze z suką i jej pańcią. I miałam długą rozmowę z twoim bratem. O tym to wiem, bo już mi o tym doniósł plus opinię, że jesteś super. No ale o tym to ja już wiem, nihil novi dla mnie- powiedział Kazik. Mam wiadomość ze sklepu, że jest już wózek, ale nie w takim kolorze jak tamten, tylko granatowy i mam dać im znać, czy go weźmiemy. Weźmiemy - stwierdziła Teresa- byle by nie był beżowy lub biały. A fotelik samochodowy też jest? Tak, jest i też granatowy. No to ja w takim razie prosto stąd pojadę do sklepu, bo jeszcze o tej porze nie ma korków - stwierdził Kazik.
W niecałe 2 godziny później dotarł do domu Kazik z nowym spacerowym wózkiem i nowym, już zamontowanym w samochodzie fotelikiem dla dziecka. Wózek miał nawet półśpiworek dla dziecka by mu nóżki nie marzły w chłodniejsze dni, moskitierę oraz parasolkę od słońca. Kazik zostawił nowy wózek w częściach w przedpokoju, potem zjechał do piwnicy po poprzedni wózek mówiąc, że go zaraz odda w komis, bo Alina chce mieć jasny wózek- taką wiadomość wyciągnął od brata. Wrócił dość szybko i to z pieniędzmi - wózek został sprzedany "od ręki"- odkupiła go właścicielka komisu dla kogoś z rodziny. Była zachwycona, że nic nie było zniszczone no i ten kolor - ciemny szmaragd był w cenie. Zaraz po przyjściu zatelefonował do brata mówiąc mu, że był przed momentem w komisie i że tam jest wózek -"kombajn" w obrzydliwym beżowym kolorku i w przystępnej bardzo cenie bo to nie jest chodliwy kolor, ale wózek jest w bardzo dobrym stanie, bo o niego użytkownik dbał i głównie był używany na tarasie a nie na spacerach. Więc niech Kris tam zatelefonuje, poda swoje nazwisko i poprosi o zarezerwowanie go na dwa dni. Kris podziękował, stwierdził, że zaraz zadzwoni do sklepu a za godzinę sam pojedzie po ten wózek.
Kazik zakończył rozmowę i kręcąc głową powiedział - ktoś mi brata odmienił, po raz pierwszy nie usłyszałem, że wpierw się musi Aliny spytać- tylko się upewnił, czy to na pewno beżowy kolorek. Ty mu chyba coś poprzestawiałaś w głowie. Opieprzałaś go znowu?
Nie, nie opieprzałam, rozmawialiśmy o tym kto jest dla nas obojga najważniejszy i tylko mu powiedziałam, że dla mnie to ty jesteś najważniejszy, potem Aleks a na trzecim miejscu tata i reszta rodzinna i żeby pamiętał, że on też jest częścią mojej rodziny. I chyba mu trochę podniosłam samoocenę, bo powiedziałam, że Alina to nie jedyna kobieta która chętnie by wskoczyła do jego łóżka i urodziła jego dziecko, bo mam oczy i widzę jak na twoją i jego urodę i jego zawód reagują babki. Ale go nie opieprzałam tym razem. A wcześniej to mu mówiłam, że jeśli mają zamiar zatrudnić kogoś na stałe do dziecka to Alina powinna wrócić do pracy, bo on owszem- dobrze zarabia, ale nieregularnie a Alina chce zawsze mieć dla dziecka wszystko co najlepsze i najdroższe a przy nieregularnym dopływie gotówki to może być kiepsko. Tym razem nie nawsadzałam mu, naprawdę. Głupio mi opieprzać dorosłego faceta. Tak naprawdę traktuję go jak własnego brata. Poza tym uświadomiłam mu, że pielęgnacja niemowlaka teraz a w czasach gdy my byliśmy niemowlakami to dwie różne bajki, bo teraz nie ma prania i gotowania pieluch z tetry i flaneli, pralka pierze dziecięce ciuszki, a zmywarka zmywa. Trochę mnie Kris ubawił, bo nie mógł wydedukować, czemu on i ja nie byliśmy nigdy zaprzyjaźnieni, więc mu przypomniałam, że z nim to widywałam się tylko na spotkaniach naszych rodziców a ciebie to spotykałam w klubie, tyle tylko, że ty mnie nie za bardzo zauważałeś, za to zauważał mnie Robert.
Ależ zauważałem cię, podobałaś mi się ale cię wtedy nie kochałem a Robert był na etapie podrywania cię. A ja szukałem dziewczyny tylko do seksu a ty byłaś do takiego minimum za porządna no i jednak sporo młodsza ode mnie. Teresa uśmiechnęła się - Robert też szukał tylko do seksu a ja stwierdziłam, że jeśli twierdzi, że mnie kocha, to niech poczeka aż będzie moim mężem. Wtedy uwierzę, że mnie kocha.
Kochanie moje, dlaczego ty nie poszłaś na Handel Zagraniczny i nie trafiłaś do dyplomacji - śmiał się Kazik. No popatrz - a niektórzy to by mnie chętnie widzieli w wydziale śledczym - powiedziała Teresa. Wiesz czego mi trochę brakuje? No czego? - Kazik bystro się jej przyglądał- powiedz, może jakoś temu zaradzimy? Brak mi wieczorków tanecznych, lubiłam bardzo z tobą tańczyć. Ooooo, to samo mogę powiedzieć o tobie - świetnie mi się z tobą tańczyło! Ale wiesz co? Mamy w domu całkiem niezły zbiór płyt, możemy sobie potańczyć, Aleks będzie zachwycony! On lubi muzykę. Wskoczysz w szpileczki i potańczymy. A gdy trochę podrośnie to raz na jakiś czas wyskoczymy gdzieś potańczyć. A Alina lubi tańczyć? Lubi, ale ona zawsze była bardziej zabawowa ode mnie i lubiła takie towarzyskie "posiady" przy stole. I dlatego tak chętnie chodziłam do klubu, bo tam nie bardzo było przy czym posiedzieć za stołem, za to można było cały wieczór spędzić na parkiecie. Nie zapomnę chyba nigdy zestawu "napitków" tam dostępnych - woda mineralna, piwo i......zsiadłe mleko. Gdy byłam tam pierwszy raz omal nie zmarłam ze śmiechu gdy przeczytałam wybór "napojów". A z kim tam bywałaś? Z bratem ciotecznym mojej koleżanki- to był klub jego uczelni. Ja tam bywałam będąc jeszcze w liceum, co oczywiście było zabronione. Ale jak wiesz to do aniołków nie należałam. Oczywiście z nim to tylko wchodziłam a potem to chyba nawet nie rozmawialiśmy ze sobą. A skąd ty się tam wziąłeś, nie byłeś na medycynie. No nie, nie byłem, ale mi parkiet tam pasował i klub był najbliżej naszego domu. Chłopcy tam nieźle grali. Wiesz co pamiętam do dziś? Swoje ogromne zdziwienie, gdy cię po raz pierwszy zobaczyłem w klubie. A ty konsekwentnie udawałaś, że się nie znamy. I te twoje pytania u nas w domu a gdzie jest ten klub do którego chodzę.
No bo ja byłam wtedy w liceum, a ty pod koniec studiów. Pierwszy raz to byłam w klubie jeszcze w ostatniej klasie podstawówki. Bo ja bardzo wcześnie wyglądałam "kobieco." Wystarczało zrobić sobie "ust koral", lekko podmalować oczy i już wyglądałam na pełnoletnią. A dlaczego nigdy ze mną nie rozmawiałeś gdy tańczyliśmy? Bo narzuciłaś konwencję, że się nie znamy, a ja z nieznajomymi nie prowadziłem konwersacji. Byłem poza tym ciekawy czy "pękniesz" i coś powiesz, ale ty byłaś twarda. Gdyby tam był ktoś bystrzejszy niż Robert, to by zauważył, że zawsze wychodziłem zaraz po tobie, bo sprawdzałem czy wracasz do domu sama czy może cię ktoś odprowadza. Gdyby cię ktoś odprowadzał to szedłbym za wami, żeby ci krzywdy nie zrobił. Ale zawsze wracałaś sama. Żartujesz? - spytała zdziwiona Teresa. Nie, nie żartuję, wiedziałem przecież ile masz lat, byłaś dzieckiem przyjaciół moich rodziców, uważałem, że powinienem cię chronić. Nie znałem tych chłopaków z którymi się bawiłaś. No to było nas dwoje - ja ich też nie znałam. A w kieszeni miałam zawsze atomizer z lakierem do włosów, by w razie czego psiknąć po oczach któremuś natrętowi. A zauważyłeś, że Robertowi też się nie dałam odprowadzić? No jasne, że zauważyłem. Wychodziłaś z sali w stronę toalet, a potem chyłkiem "myk" do wyjścia.
c.d.n.