środa, 20 lipca 2022

Trudny wybór- 66

Pierwszy  dzień pracy Adeli w nowym miejscu powoli  dobiegł końca. Przed  wyjściem z pokoju szef upewnił  się  tylko, czy Adela  pamięta numer ich pokoju, bo ten kto pierwszy przyjdzie do pracy ma pobrać klucz  z portierni. A zapasowy  klucz do ich pokoju ma oczywiście pozostać tajemnicą, jest po prostu ku wygodzie Adeli. Ale Adela podejrzewała, że nie  tyle szło o jej wygodę, tylko o to, że wreszcie szef może wyjść ze swojego pokoju i personel o tym nie  będzie  wiedział. 

Po dość długim plotkowaniu  w kawiarni ze Stasią nabrała podejrzeń, że stosunki na linii szef-personel są nieco "poniżej  stanów  średnich". No ale jej się podobał nowy szef - na wiele spraw mieli takie  same  poglądy, między innymi oboje uważali, że praca  to nie piknik na  działce u cioci i jeżeli pracownicy chcą razem  miło spędzić czas na pogawędkach przy kawie to mogą się przecież spotkać  się po pracy.

W holu już czekał na  nią Emil. Objął, przytulił i powiedział - przyjechałem wcześniej i mam  sporo do opowiadania. Stęskniłem  się,  wiesz? Wiem- zapewniła  do Adela- ja też. Jedziemy od  razu do domu, czy mamy jeszcze  coś po drodze  załatwić? 

Jedziemy do  domu, obiad  jest dziś u rodziców. Oboje są zdania, że powinniśmy u nich regularnie jadać, tak jak było gdy mieszkaliśmy na  Mokotowie. Adela uśmiechnęła  się - podyskutujemy  w domu na ten temat. Helenka i ja gotujemy tak samo, w końcu to ona  mnie wszystkiego uczyła.

Maleństwo, a jak było? Chyba dobrze. Doszłam  do  wniosku, że już jestem stara, bo mam z szefem na wiele spraw taki  sam pogląd. A dwie godziny poranne spędziłam na plotkowaniu z osobniczką o imieniu  Stanisława. Dzięki niej zaczęło mi się podobać moje imię. Szef mi namiętnie  zdrabnia imię i jestem Adelka - też ładnie, prawda? W dziale jest jeden facet, który podobno pilnował nas  na egzaminie, ale przyznałam  się, że  byłam półprzytomna na tym egzaminie i zupełnie go nie kojarzę. A ze Stanisławą jestem już na ty i dziś przez  dwie godziny przesiedziałyśmy na kawie w barku, bo szef z samego rana był na naradzie. Siedziałyśmy tam pod  hasłem, że ona mnie oprowadza po biurze, bo dostała takie polecenie od  szefa. Ze  spraw bytowych, to: muszę  sobie kupić dwa zameczki do szafek w biurku, chcę też  wziąć ten mały  expresik do kawy, a szef przyniesie dzbanek elektryczny, żeby się uniezależnić od barku i żebym nie dostała odcisków od  tych barowych stołków. Opowiedziałam mu dziś jak  się robi kawę rozpuszczalną - był nieco zdumiony, bo myślał, że to sama chemia. I był na tyle przytomny, że nie  spytał się  skąd to wiem.  Prawdę mówiąc to się setnie  dziś wynudziłam.

To mnie też opowiedz, bo ja też nie wiem jak to  się robi- stwierdził Emil. Dobrze, ale  w domu. Tak samo robi się mleko w proszku i całą sproszkowaną żywność. 

Poza tym miał dziś przyjść, ale nie dotarł,  człowiek od informatyki, żeby skasować w służbowym laptopie to co niepotrzebne, a zwłaszcza gry, bo mój poprzednik ciągle grał, a jeśli nie  grał to gdzieś na terenie  przepadał a na koniec po prostu zniknął na tydzień i ..... przestał pracować. Szef  nie wie dlaczego.  No i sprzedałam szefowi patent na to jak mieć świeże pieczywo nie będąc rano w piekarni. I ma  sobie kupić pudełko na lunch. A express i dzbanek będziemy chować, żeby im  się krzywda nie stała, bo sprzątaczki mają nie skoordynowane ruchy. 

I namawiał mnie na zrobienie rzecznika europejskiego, na szczęście mam  zbyt krótki staż pracy na tym stanowisku. I doszedł do wniosku, że szkoda, że więcej młodych osób nie ma takiego oglądu sytuacji w kraju co ja. Powiedziałam mu, że jak na razie to i tak nie jestem tym tytułem rzecznika EU zainteresowana bo jestem po prostu bardzo zmęczona a jak odpocznę to jeśli będę  miała  dziecko to nie chcę by się hodowało w  żłobku i przedszkolu i zapewne będę tylko na pół etatu pracować. A ogólnie  rzecz biorąc to wolałabym zrobić pod  kierunkiem Arka aplikację adwokacką. Bo jak na  moje  rozeznanie to tutaj wciąż mało po europejsku się myśli.

No powiedz mi teraz, co ty załatwiałeś dziś? Widziałeś  się z Arkiem? Widziałem. No i  co? Powiem ci po obiedzie. A dokąd jedziemy, nie do domu? Jedziemy do ślusarza, po te  zameczki, skoro je potrzebujesz, bo wątpię, że ojciec ma jakieś zapasowe. To fajnie, mam jeden, wymontowałam żeby wiedzieć jaki ma być rozmiarem. Muszę tylko  jutro wziąć do pracy na  wszelki wypadek tę ręczną wiertarkę i śrubokręt. Czuję, że szef  padnie gdy  zobaczy, że sobie  sama montuję te  zameczki. Chciałabym jutro być ze 20 minut wcześniej. I muszę któregoś dnia zrobić badania i przynieść wyniki- wiesz, te podstawowe, czy na pewno jeszcze żyję, czy  może jestem zombi.

Nie ma  sprawy, odwiozę cię wcześniej. Do pracy idę dopiero za 2 dni. Maleństwo, zadzwoń do rodziców, żeby się  nie denerwowali, że nas jeszcze nie ma. Adela zatelefonowała do Heleny i powiedziała, że będą w domu zapewne w przeciągu pół godziny, bo muszą wpaść do ślusarza. Emil się roześmiał - no to teraz będą  czaszkować co się nam  zatrzasnęło. Mileczku,   a mamy lody  w domu? Mamy, całkiem  sporo. Ciekawa jestem, czy te  zameczki załatwimy od  ręki. Nic dziś właściwie nie  robiłam w pracy a jestem strasznie  zmęczona!  No bo się od  rana  denerwowałaś, chociaż nie było czym.

Wizyta u ślusarza była krótka ale owocna, zameczki były typu "prawie Yale",  zatrzaskowe, kluczyki do nich były trzy i na pewno nie  można  było takiego zameczka otworzyć ołówkiem lub wsuwką do włosów.

U rodziców Adela była  witana tak, jakby jej  ze trzy  miesiące nie widzieli i zaraz  po obiedzie  musiała opowiedzieć o swym pierwszym dniu w nowej pracy. Helena wręczyła  Adeli  "serwis biurowy" czyli filiżanki i talerzyki z melaminy, które kiedyś kupiła, gdy firma je produkująca chciała wejść na polski rynek, ale  zdaniem speców od marketingu towar nie miałby wzięcia, bo cena  była  zbyt wygórowana. Tylko nikt nie  zastanowił się nad  tym, że te przedmioty były z bardzo dobrego tworzywa. Helena używała je często a wyglądały jakby dopiero co zeszły z taśmy produkcyjnej. Była nawet mała tacka a Emil gdy ją  zobaczył powiedział : pamiętam tę tackę, Maleństwo na niej rozłożyło kiedyś ciasteczka, gdy byliśmy z ojcem w sadzie. Mamuś,  a upieczesz na  niedzielę te ciasteczka z cukrem?   Upiekę, ale nigdzie nie ma teraz takiego grubego cukru, zapewne "wyszedł z mody", a nie  wiem, czy  z takim nieco drobniejszym będą tak samo ci smakować. Będą, cukier to jest cukier - zapewnił ją  Emil. A dziś na deser zamiast ciastek są lody z posypką migdałową - zapowiedziała Helena.  Opychając  się lodami Adela powiedziała - jestem szczęściarą, bo mam was wszystkich. I to na  co dzień, a nie od  wielkiego dzwonu.

Cała frajda z tego powodu dla nas - zapewnił Adelę Piotr. Już po deserze Adela opowiedziała o swym pierwszym dniu pracy w nowym miejscu. Przy okazji wspomniała o Parku Mokotowskim i Helena  stwierdziła, że muszą  się tam z Piotrem wybrać na  spacer któregoś dnia, bo jeszcze nigdy tam nie  była, nawet i wtedy gdy było to tylko zwykłe Pole Mokotowskie.

A jutro będą na obiad gnocci - zapowiedziała Helena. Co prawda nie  zapiekane z borowikami ale będą dodatkiem do sznycla z polędwicy.No i do tego oczywiście surówka. Pasuje? Oj tak, zapewniła ją Adela i sięgnęła po portfel, a Piotr powiedział - to twój mąż robił zakupy, możesz tylko jemu  zwrócić. Poza tym pomyśleliśmy, że mamy oboje tak mało obowiązków, że będziemy gotować także dla was, bo teraz tak późno wracacie  z pracy. Tylko sobie  zawsze ustalimy tygodniowe menu - i powiecie co chcielibyście jeść. Bo jak  zauważyłem, to i wy i  my lubimy to samo. I nie musicie dla przyzwoitości odsiadywać u nas po obiedzie.  Tatku, rozpieszczacie nas ogromnie, dziękuję.

Adela była strasznie ciekawa jakie wieści ma do przekazania Emil, który wyraźnie nie chciał o  tym mówić przy rodzicach, więc zaczęli  się  zbierać do  domu.

W domu Emil zaczął od tego, że wyrzuca  sobie, że namawiał Adelę do aplikowania na rzecznika patentowego, że właściwie Adela powinna  była aplikować na którąś ze  specjalności prawniczych. No ale kto mógł przypuszczać, że tak wszystko zacznie nagle stawać  na głowie, że będzie taki trend - stwierdziła Adela. 

Ja nie  żałuję, lepiej mieć kilka dyplomów niż żadnego. Jestem zdecydowana, gdy Arek znajdzie wreszcie lokal, zrobić dodatkowo, pod jego kierunkiem jako Mentora, aplikację adwokacką. Nie  chcę robić aplikacji radcowskiej, bo to jest związane na ogół z wiecznymi kłótniami z dyrektorami którym udzielasz porad prawnych, bo oni zawsze są przekonani o swojej racji i o  tym, że radca z przeproszeniem, jest po prostu głupkiem. A już kobieta jako radca prawny? - przecież każdy z nich wie, że "baby są głupie"  i powinny tylko dzieciom  tyłki wycierać, stać przy garach a w przerwach rozkładać nogi. Ale mam wrażenie, że na adwokata się nadaję. Więc niczego  sobie nie  wyrzucaj. Po dzisiejszym dniu doszłam  do wniosku, że umarłabym w tym urzędzie z nudów. Poza tym mam wrażenie, że wkrótce będą tam zatrudniani tylko ci są "po linii i  w bazie". Ani ty,  ani ja  nie jesteśmy "po linii".  A ty, choć nie jesteś "po linii" masz  w tym kierunku doświadczenie i możesz samodzielnie wydawać orzeczenia - ja jednak jeszcze  nie.  Jeśli ty zrobiłbyś rzecznika z uprawnieniami EU to wtedy byłby  sens wyjechać  stąd i osiąść w Europie. I gdybyśmy byli oboje pełnymi sierotami to nie  zastanawiałabym  się nad  tym ani pięciu minut. Po prostu jedziemy wpierw nieco w  ciemno, ale damy  radę. Oczywiście to też można by jakoś zorganizować, my jako forpoczta, rodzice za jakiś czas, dwa lub 3 a może nawet dopiero za 5 lat.

Emil popatrzył na  nią i spytał - dzwonił do  ciebie Arek?  Nie, nie  dzwonił,  a  miał dzwonić? Nie, nie miał, ale mówisz tak, jakbyś  się z nim widziała.  Nie  widziałam  się  z nim  ani nie  rozmawiałam. Tylko możliwe, że on ma też taką mało radosną wizję przyszłości jak ja.  Powiedz mi wreszcie jakie masz wieści od Arka.

Jest lokal, na górnym Mokotowie. To lokal po dużym sklepie, który zwyczajnie splajtował. Można go fajnie zaprojektować, ma dobre, duże  zaplecze. I Arek stwierdził, że bardzo, bardzo widzi cię u siebie i stwierdził, że nie  ma przeszkód byś będąc rzecznikiem patentowym zdobyła drugi zawód, bardziej zgodny z twoim wykształceniem. A jeśli ja będę miał multum pracy to po prostu zatrudni się drugiego rzecznika, bo wygląda na to, że  rzeczników będzie jak mrówek w lesie. Udało mu się wyrwać swoje pieniądze, które zainwestował w tę rozpadającą  się kancelarię, w której średnia wieku to chyba 60 wiosen. I stwierdził, że może,  ale nie musi brać mego ojca na  wspólnika. Tak naprawdę to wolałby wziąć ciebie  na wspólniczkę, nawet bez pieniędzy. Bo wie, że ty, jeśli tylko zechcesz pomożesz mu całą imprezę pchnąć  do przodu. Poza  tym będąc  tylko jego wspólniczką, nie  wykonując żadnych czynności cywilno-prawnych w których  występujesz pod  swoim  nazwiskiem, możesz mi pomagać. Wie dokładnie gdzie dotychczas pracowałaś, z kim, co  robiłaś, zna opinię i wie, że gdybyś tylko chciała masz  natychmiast zapewnione miejsce pracy w dziale prawnym tam gdzie  pracowałaś nim ściągnął cię Kamil.  Zaproponował całkiem  niegłupio, żebyś odeszła stąd i dobrze wypoczęła, bo to ci  się należy. Oczywiście ja też zostanę  wspólnikiem. Mamy  się z tym tematem "przespać" kilka  dni, oczywiście jeśli coś się nam wydaje  niejasne wszystko możemy omówić. I  tyle  na  dziś.

No to mamy o  czym myśleć - stwierdziła  Adela. Szczerze , tak  z ręką na sercu, to gdy pomyślę, że znów będę  się jutro tak nudzić jak  dziś, to płakać mi  się  chce.  Mam  wrażenie, że tam wszyscy mocno się zastanawiają co będzie  dalej. Ta  Stasia mówiła, że spodziewają się licznych  redukcji, które  dotkną tych, którzy nie  są rzecznikami patentowymi. Ale nie jest wykluczone, że "oberwą" również rzecznicy, głównie ci gorzej ustawieni "politycznie". Gdy pytałam szefa, czemu odszedł poprzednik, on  powiedział, że nie ma  pojęcia, a ja pomyślałam, że facet po prostu nie  widział tu swojej przyszłości. Facet  miał 42 lata, był ekonomistą, na pewno  nie  rzecznikiem patentowym. A ty byłeś  w tej firmie, której  wizytówkę dostałeś od  mojego szefa ?

Tak, byłem. To "fabryka" rzeczników EU. Oczywiście szkoli za pieniądze. Twierdzą, że ci z pozytywnym wynikiem szkolenia od  razu, bez  problemu mają pracę. Ale oczywiście oni pracy nie gwarantują- ani na naszym  terenie  ani na obcym. Tyle tylko, że ja  jakoś nie  znam firm, które aż tak współpracują ściśle z zagranicą, że aż im jest potrzebny rzecznik EU. Natomiast taki dyplom upoważnia  do podjęcia pracy poza  Polską. Tyle  tylko, że tak naprawdę każdy rzecznik powinien  znać  język obcy, więc ma  szansę zapoznania  się z przepisami obowiązującymi poza  Polską. Bo są kraje, które jak najbardziej  akceptują obecny polski  dyplom rzecznika patentowego. I wiesz - ja też  nie marzę o wyjeździe do pracy poza  Polską. A jeśli już bardzo, bardzo chciałbym wyjechać  gdzieś  do pracy to raczej nie jako rzecznik. Bardziej sensowne byłoby  zrobienie przeze mnie  doktoratu zgodnego  z moim kierunkiem wykształcenia  niż uzyskanie  uprawnień rzecznika EU. 

Ja na razie spokojnie posiedzę tu gdzie jestem, ty Maleństwo przed upływem trzech  miesięcy od   daty rozpoczęcia  pracy możesz  w każdej  chwili zrezygnować z tego miejsca  zatrudnienia.  Nie omawiajmy już  dziś tego tematu, spotkamy się z Arkiem za kilka dni, a przez ten  czas pomyślimy nad  pytaniami  jakie  mamy do niego. Zapisz sobie  wszystko, co budzi  w tym temacie  twoje  wątpliwości. Zastanów  się tylko, czy masz ochotę pomóc mu w rozwinięciu tej  działalności. To może być dużo załatwiania. Stać nas na pewną przerwę w dopływie gotówki z wynagrodzeń, o to się nie martw. Powinno  się nam  udać wystartować  za dwa miesiące, góra  trzy. Dziś jeszcze nie rozmawiałem z ojcem o tym, chciałem   żebyś ty pierwsza o wszystkim się  dowiedziała.

                                                                     c.d.n.