Pierwszy dzień pracy Adeli w nowym miejscu powoli dobiegł końca. Przed wyjściem z pokoju szef upewnił się tylko, czy Adela pamięta numer ich pokoju, bo ten kto pierwszy przyjdzie do pracy ma pobrać klucz z portierni. A zapasowy klucz do ich pokoju ma oczywiście pozostać tajemnicą, jest po prostu ku wygodzie Adeli. Ale Adela podejrzewała, że nie tyle szło o jej wygodę, tylko o to, że wreszcie szef może wyjść ze swojego pokoju i personel o tym nie będzie wiedział.
Po dość długim plotkowaniu w kawiarni ze Stasią nabrała podejrzeń, że stosunki na linii szef-personel są nieco "poniżej stanów średnich". No ale jej się podobał nowy szef - na wiele spraw mieli takie same poglądy, między innymi oboje uważali, że praca to nie piknik na działce u cioci i jeżeli pracownicy chcą razem miło spędzić czas na pogawędkach przy kawie to mogą się przecież spotkać się po pracy.
W holu już czekał na nią Emil. Objął, przytulił i powiedział - przyjechałem wcześniej i mam sporo do opowiadania. Stęskniłem się, wiesz? Wiem- zapewniła do Adela- ja też. Jedziemy od razu do domu, czy mamy jeszcze coś po drodze załatwić?
Jedziemy do domu, obiad jest dziś u rodziców. Oboje są zdania, że powinniśmy u nich regularnie jadać, tak jak było gdy mieszkaliśmy na Mokotowie. Adela uśmiechnęła się - podyskutujemy w domu na ten temat. Helenka i ja gotujemy tak samo, w końcu to ona mnie wszystkiego uczyła.
Maleństwo, a jak było? Chyba dobrze. Doszłam do wniosku, że już jestem stara, bo mam z szefem na wiele spraw taki sam pogląd. A dwie godziny poranne spędziłam na plotkowaniu z osobniczką o imieniu Stanisława. Dzięki niej zaczęło mi się podobać moje imię. Szef mi namiętnie zdrabnia imię i jestem Adelka - też ładnie, prawda? W dziale jest jeden facet, który podobno pilnował nas na egzaminie, ale przyznałam się, że byłam półprzytomna na tym egzaminie i zupełnie go nie kojarzę. A ze Stanisławą jestem już na ty i dziś przez dwie godziny przesiedziałyśmy na kawie w barku, bo szef z samego rana był na naradzie. Siedziałyśmy tam pod hasłem, że ona mnie oprowadza po biurze, bo dostała takie polecenie od szefa. Ze spraw bytowych, to: muszę sobie kupić dwa zameczki do szafek w biurku, chcę też wziąć ten mały expresik do kawy, a szef przyniesie dzbanek elektryczny, żeby się uniezależnić od barku i żebym nie dostała odcisków od tych barowych stołków. Opowiedziałam mu dziś jak się robi kawę rozpuszczalną - był nieco zdumiony, bo myślał, że to sama chemia. I był na tyle przytomny, że nie spytał się skąd to wiem. Prawdę mówiąc to się setnie dziś wynudziłam.
To mnie też opowiedz, bo ja też nie wiem jak to się robi- stwierdził Emil. Dobrze, ale w domu. Tak samo robi się mleko w proszku i całą sproszkowaną żywność.
Poza tym miał dziś przyjść, ale nie dotarł, człowiek od informatyki, żeby skasować w służbowym laptopie to co niepotrzebne, a zwłaszcza gry, bo mój poprzednik ciągle grał, a jeśli nie grał to gdzieś na terenie przepadał a na koniec po prostu zniknął na tydzień i ..... przestał pracować. Szef nie wie dlaczego. No i sprzedałam szefowi patent na to jak mieć świeże pieczywo nie będąc rano w piekarni. I ma sobie kupić pudełko na lunch. A express i dzbanek będziemy chować, żeby im się krzywda nie stała, bo sprzątaczki mają nie skoordynowane ruchy.
I namawiał mnie na zrobienie rzecznika europejskiego, na szczęście mam zbyt krótki staż pracy na tym stanowisku. I doszedł do wniosku, że szkoda, że więcej młodych osób nie ma takiego oglądu sytuacji w kraju co ja. Powiedziałam mu, że jak na razie to i tak nie jestem tym tytułem rzecznika EU zainteresowana bo jestem po prostu bardzo zmęczona a jak odpocznę to jeśli będę miała dziecko to nie chcę by się hodowało w żłobku i przedszkolu i zapewne będę tylko na pół etatu pracować. A ogólnie rzecz biorąc to wolałabym zrobić pod kierunkiem Arka aplikację adwokacką. Bo jak na moje rozeznanie to tutaj wciąż mało po europejsku się myśli.
No powiedz mi teraz, co ty załatwiałeś dziś? Widziałeś się z Arkiem? Widziałem. No i co? Powiem ci po obiedzie. A dokąd jedziemy, nie do domu? Jedziemy do ślusarza, po te zameczki, skoro je potrzebujesz, bo wątpię, że ojciec ma jakieś zapasowe. To fajnie, mam jeden, wymontowałam żeby wiedzieć jaki ma być rozmiarem. Muszę tylko jutro wziąć do pracy na wszelki wypadek tę ręczną wiertarkę i śrubokręt. Czuję, że szef padnie gdy zobaczy, że sobie sama montuję te zameczki. Chciałabym jutro być ze 20 minut wcześniej. I muszę któregoś dnia zrobić badania i przynieść wyniki- wiesz, te podstawowe, czy na pewno jeszcze żyję, czy może jestem zombi.
Nie ma sprawy, odwiozę cię wcześniej. Do pracy idę dopiero za 2 dni. Maleństwo, zadzwoń do rodziców, żeby się nie denerwowali, że nas jeszcze nie ma. Adela zatelefonowała do Heleny i powiedziała, że będą w domu zapewne w przeciągu pół godziny, bo muszą wpaść do ślusarza. Emil się roześmiał - no to teraz będą czaszkować co się nam zatrzasnęło. Mileczku, a mamy lody w domu? Mamy, całkiem sporo. Ciekawa jestem, czy te zameczki załatwimy od ręki. Nic dziś właściwie nie robiłam w pracy a jestem strasznie zmęczona! No bo się od rana denerwowałaś, chociaż nie było czym.
Wizyta u ślusarza była krótka ale owocna, zameczki były typu "prawie Yale", zatrzaskowe, kluczyki do nich były trzy i na pewno nie można było takiego zameczka otworzyć ołówkiem lub wsuwką do włosów.
U rodziców Adela była witana tak, jakby jej ze trzy miesiące nie widzieli i zaraz po obiedzie musiała opowiedzieć o swym pierwszym dniu w nowej pracy. Helena wręczyła Adeli "serwis biurowy" czyli filiżanki i talerzyki z melaminy, które kiedyś kupiła, gdy firma je produkująca chciała wejść na polski rynek, ale zdaniem speców od marketingu towar nie miałby wzięcia, bo cena była zbyt wygórowana. Tylko nikt nie zastanowił się nad tym, że te przedmioty były z bardzo dobrego tworzywa. Helena używała je często a wyglądały jakby dopiero co zeszły z taśmy produkcyjnej. Była nawet mała tacka a Emil gdy ją zobaczył powiedział : pamiętam tę tackę, Maleństwo na niej rozłożyło kiedyś ciasteczka, gdy byliśmy z ojcem w sadzie. Mamuś, a upieczesz na niedzielę te ciasteczka z cukrem? Upiekę, ale nigdzie nie ma teraz takiego grubego cukru, zapewne "wyszedł z mody", a nie wiem, czy z takim nieco drobniejszym będą tak samo ci smakować. Będą, cukier to jest cukier - zapewnił ją Emil. A dziś na deser zamiast ciastek są lody z posypką migdałową - zapowiedziała Helena. Opychając się lodami Adela powiedziała - jestem szczęściarą, bo mam was wszystkich. I to na co dzień, a nie od wielkiego dzwonu.
Cała frajda z tego powodu dla nas - zapewnił Adelę Piotr. Już po deserze Adela opowiedziała o swym pierwszym dniu pracy w nowym miejscu. Przy okazji wspomniała o Parku Mokotowskim i Helena stwierdziła, że muszą się tam z Piotrem wybrać na spacer któregoś dnia, bo jeszcze nigdy tam nie była, nawet i wtedy gdy było to tylko zwykłe Pole Mokotowskie.
A jutro będą na obiad gnocci - zapowiedziała Helena. Co prawda nie zapiekane z borowikami ale będą dodatkiem do sznycla z polędwicy.No i do tego oczywiście surówka. Pasuje? Oj tak, zapewniła ją Adela i sięgnęła po portfel, a Piotr powiedział - to twój mąż robił zakupy, możesz tylko jemu zwrócić. Poza tym pomyśleliśmy, że mamy oboje tak mało obowiązków, że będziemy gotować także dla was, bo teraz tak późno wracacie z pracy. Tylko sobie zawsze ustalimy tygodniowe menu - i powiecie co chcielibyście jeść. Bo jak zauważyłem, to i wy i my lubimy to samo. I nie musicie dla przyzwoitości odsiadywać u nas po obiedzie. Tatku, rozpieszczacie nas ogromnie, dziękuję.
Adela była strasznie ciekawa jakie wieści ma do przekazania Emil, który wyraźnie nie chciał o tym mówić przy rodzicach, więc zaczęli się zbierać do domu.
W domu Emil zaczął od tego, że wyrzuca sobie, że namawiał Adelę do aplikowania na rzecznika patentowego, że właściwie Adela powinna była aplikować na którąś ze specjalności prawniczych. No ale kto mógł przypuszczać, że tak wszystko zacznie nagle stawać na głowie, że będzie taki trend - stwierdziła Adela.
Ja nie żałuję, lepiej mieć kilka dyplomów niż żadnego. Jestem zdecydowana, gdy Arek znajdzie wreszcie lokal, zrobić dodatkowo, pod jego kierunkiem jako Mentora, aplikację adwokacką. Nie chcę robić aplikacji radcowskiej, bo to jest związane na ogół z wiecznymi kłótniami z dyrektorami którym udzielasz porad prawnych, bo oni zawsze są przekonani o swojej racji i o tym, że radca z przeproszeniem, jest po prostu głupkiem. A już kobieta jako radca prawny? - przecież każdy z nich wie, że "baby są głupie" i powinny tylko dzieciom tyłki wycierać, stać przy garach a w przerwach rozkładać nogi. Ale mam wrażenie, że na adwokata się nadaję. Więc niczego sobie nie wyrzucaj. Po dzisiejszym dniu doszłam do wniosku, że umarłabym w tym urzędzie z nudów. Poza tym mam wrażenie, że wkrótce będą tam zatrudniani tylko ci są "po linii i w bazie". Ani ty, ani ja nie jesteśmy "po linii". A ty, choć nie jesteś "po linii" masz w tym kierunku doświadczenie i możesz samodzielnie wydawać orzeczenia - ja jednak jeszcze nie. Jeśli ty zrobiłbyś rzecznika z uprawnieniami EU to wtedy byłby sens wyjechać stąd i osiąść w Europie. I gdybyśmy byli oboje pełnymi sierotami to nie zastanawiałabym się nad tym ani pięciu minut. Po prostu jedziemy wpierw nieco w ciemno, ale damy radę. Oczywiście to też można by jakoś zorganizować, my jako forpoczta, rodzice za jakiś czas, dwa lub 3 a może nawet dopiero za 5 lat.
Emil popatrzył na nią i spytał - dzwonił do ciebie Arek? Nie, nie dzwonił, a miał dzwonić? Nie, nie miał, ale mówisz tak, jakbyś się z nim widziała. Nie widziałam się z nim ani nie rozmawiałam. Tylko możliwe, że on ma też taką mało radosną wizję przyszłości jak ja. Powiedz mi wreszcie jakie masz wieści od Arka.
Jest lokal, na górnym Mokotowie. To lokal po dużym sklepie, który zwyczajnie splajtował. Można go fajnie zaprojektować, ma dobre, duże zaplecze. I Arek stwierdził, że bardzo, bardzo widzi cię u siebie i stwierdził, że nie ma przeszkód byś będąc rzecznikiem patentowym zdobyła drugi zawód, bardziej zgodny z twoim wykształceniem. A jeśli ja będę miał multum pracy to po prostu zatrudni się drugiego rzecznika, bo wygląda na to, że rzeczników będzie jak mrówek w lesie. Udało mu się wyrwać swoje pieniądze, które zainwestował w tę rozpadającą się kancelarię, w której średnia wieku to chyba 60 wiosen. I stwierdził, że może, ale nie musi brać mego ojca na wspólnika. Tak naprawdę to wolałby wziąć ciebie na wspólniczkę, nawet bez pieniędzy. Bo wie, że ty, jeśli tylko zechcesz pomożesz mu całą imprezę pchnąć do przodu. Poza tym będąc tylko jego wspólniczką, nie wykonując żadnych czynności cywilno-prawnych w których występujesz pod swoim nazwiskiem, możesz mi pomagać. Wie dokładnie gdzie dotychczas pracowałaś, z kim, co robiłaś, zna opinię i wie, że gdybyś tylko chciała masz natychmiast zapewnione miejsce pracy w dziale prawnym tam gdzie pracowałaś nim ściągnął cię Kamil. Zaproponował całkiem niegłupio, żebyś odeszła stąd i dobrze wypoczęła, bo to ci się należy. Oczywiście ja też zostanę wspólnikiem. Mamy się z tym tematem "przespać" kilka dni, oczywiście jeśli coś się nam wydaje niejasne wszystko możemy omówić. I tyle na dziś.
No to mamy o czym myśleć - stwierdziła Adela. Szczerze , tak z ręką na sercu, to gdy pomyślę, że znów będę się jutro tak nudzić jak dziś, to płakać mi się chce. Mam wrażenie, że tam wszyscy mocno się zastanawiają co będzie dalej. Ta Stasia mówiła, że spodziewają się licznych redukcji, które dotkną tych, którzy nie są rzecznikami patentowymi. Ale nie jest wykluczone, że "oberwą" również rzecznicy, głównie ci gorzej ustawieni "politycznie". Gdy pytałam szefa, czemu odszedł poprzednik, on powiedział, że nie ma pojęcia, a ja pomyślałam, że facet po prostu nie widział tu swojej przyszłości. Facet miał 42 lata, był ekonomistą, na pewno nie rzecznikiem patentowym. A ty byłeś w tej firmie, której wizytówkę dostałeś od mojego szefa ?
Tak, byłem. To "fabryka" rzeczników EU. Oczywiście szkoli za pieniądze. Twierdzą, że ci z pozytywnym wynikiem szkolenia od razu, bez problemu mają pracę. Ale oczywiście oni pracy nie gwarantują- ani na naszym terenie ani na obcym. Tyle tylko, że ja jakoś nie znam firm, które aż tak współpracują ściśle z zagranicą, że aż im jest potrzebny rzecznik EU. Natomiast taki dyplom upoważnia do podjęcia pracy poza Polską. Tyle tylko, że tak naprawdę każdy rzecznik powinien znać język obcy, więc ma szansę zapoznania się z przepisami obowiązującymi poza Polską. Bo są kraje, które jak najbardziej akceptują obecny polski dyplom rzecznika patentowego. I wiesz - ja też nie marzę o wyjeździe do pracy poza Polską. A jeśli już bardzo, bardzo chciałbym wyjechać gdzieś do pracy to raczej nie jako rzecznik. Bardziej sensowne byłoby zrobienie przeze mnie doktoratu zgodnego z moim kierunkiem wykształcenia niż uzyskanie uprawnień rzecznika EU.
Ja na razie spokojnie posiedzę tu gdzie jestem, ty Maleństwo przed upływem trzech miesięcy od daty rozpoczęcia pracy możesz w każdej chwili zrezygnować z tego miejsca zatrudnienia. Nie omawiajmy już dziś tego tematu, spotkamy się z Arkiem za kilka dni, a przez ten czas pomyślimy nad pytaniami jakie mamy do niego. Zapisz sobie wszystko, co budzi w tym temacie twoje wątpliwości. Zastanów się tylko, czy masz ochotę pomóc mu w rozwinięciu tej działalności. To może być dużo załatwiania. Stać nas na pewną przerwę w dopływie gotówki z wynagrodzeń, o to się nie martw. Powinno się nam udać wystartować za dwa miesiące, góra trzy. Dziś jeszcze nie rozmawiałem z ojcem o tym, chciałem żebyś ty pierwsza o wszystkim się dowiedziała.
c.d.n.