poniedziałek, 7 marca 2022

Ryzykantka - 38

Paryż wcale  nie zachwycił Ewy. Obejrzawszy sporo filmów fabularnych , których  akcja  rozgrywała  się  w Paryżu podświadomie  szukała tego klimatu, uroku itp. Rzeczywistość  niestety  mocno odbiegała od tego co widziała  na filmach. I przestała się  dziwić, że Robert  nigdy  nie wyrażał się  z zachwytem o Paryżu. Owszem - poszczególne  zabytki były ciekawe. Teraz  rozumiała, dlaczego Robert tak  mało  zwiedzał Paryż, za to odwiedzał wszystkich  kolegów,  z których większość mieszkała  poza Paryżem. Paryż był brudny, zaułki były eufemistycznie mówiąc brzydko pachnące i nie było w  nich nic ładnego. Zabytki były oblegane przez tłumy turystów trzaskających tony zdjęć, "odptaszkowujących" w trzymanym w ręce przewodniku  miejsca już  sfotografowane. Selfie tu, selfie tam. Wieczorne  spacery - zapomnij- miejscowi  miłośnicy psów nie  sprzątali po swych pupilach a psy  załatwiały swe potrzeby w dowolnie wybranym przez siebie  miejscu na chodniku. Podobały się jej stare kamienice. Gdy powiedziała to do jednego  z kolegów Roberta dowiedziała się, że po jednej wspinaczce na 5 piętro bez windy zaraz by się jej przestały te kamienice podobać. Ale  dwa tygodnie  to  nie  wieczność- była wdzięczna przyjaciołom Roberta za to , że obwozili ich po mieście i  za to, że odtransportowali ich na lotnisko. Bo podróż  paryskim metrem nigdy nie była  miłym  przeżyciem. I ten  brak wind i ruchomych  schodów- trzeba mieć końskie  zdrowie żeby to bez wrażenia  przeżyć.

Z prawdziwą przyjemnością wsiadła do  polskiego  samolotu. Ale najmilej  wspominała to, że widziała Roberta przy stole operacyjnym, że widziała i czuła to co on przeżywa i jeszcze  bardziej go  podziwiała. Była  wdzięczna mu za to, że tak bardzo się przed nią "odkrył". Dzieliła  z nim chwile przed operacją, przytulała do niego i  zapewniała o swojej  miłości gdy wchodzili na blok operacyjny a potem czekała na  niego aż wyjdzie z  sali operacyjnej już w "cywilnym ubraniu". Te  dwa tygodnie  nie były wspaniałe pod  względem turystycznym, ale związały ich ze sobą w niebywały wręcz sposób. Ewa  zawsze podziwiała lekarzy, ale teraz zrozumiała jak bardzo obciążający psychikę jest ten  zawód i to właściwie niezależnie od   specjalności. I wiedziała, że jeżeli wieczorem Robert zapada w  dziwne  zamyślenie to nie  marzy o innej  kobiecie ani o  dalekich podróżach, ale  już myśli o czekającym go następnego dnia zabiegu, możliwych kłopotach  i trudnościach. Po tych dwóch tygodniach w Paryżu Robert często wieczorem zwierzał się Ewie ze swych obaw i za  każdym razem dziękował jej za to, że  z nim jest, że go kocha nawet takiego rozedrganego, niespokojnego. A Ewa czuła, że bez  trudu , gdyby to było konieczne, oddałaby za niego życie.  Dbała o jego wygody, pilnowała by zawsze jadł to co najzdrowsze, a Robert odpłacał się  jej tym samym.

Czas, ten wymysł szatana, jak mawiał ojciec Ewy, biegł ostatnio jakby  szybciej niż  zawsze. Wela już zaczęła pisać swą  pracę  magisterską, co sprawiało, że chwilami wyglądała  jakby dopiero co przybyła  na Ziemię z Kosmosu i  nie bardzo mogła się  zorientować co to za planeta na której niechcący się znalazła. Paweł też był zapracowany. Szanował swych  studentów i  bardzo starannie przygotowywał się do swoich wykładów. Poza tym już nieco "rozgrzebał" swój doktorat. Oboje dużo  czasu spędzali na  swych uczelniach.

Ewa, tak jak to zapowiedziała w Paryżu, "zarządziła" by w dni, w które Robert przeprowadzał operacje chirurgiczne miał wieczorem profesjonalny masaż.  I był to dobry pomysł, a Robert był Ewie   bardzo wdzięczny za to, że wpadła na  taki pomysł i dopilnowała by był  realizowany. Jedynym "odstępstwem" od tego planu było to, że Robert uparł się, by Ewa też  miała masaże, by  znów nie  nastąpił przykurcz mięśni,  bo Ewa niezbyt przykładała się do wykonywania ćwiczeń, które tak naprawdę powinna była robić  codziennie. Kuzyn Zigi okazał się  bardzo sympatycznym  facetem i  dobrym fachowcem i jak stwierdził Robert nie  straszył swym wyglądem jak Zigi, który  często bywał w  dołku psychicznym i mało o siebie  dbał.

Firma Zigi jak zwykle "falowała" przeżywając  wzloty i upadki, nie  mniej  nadal utrzymywała płynność finansową, ale Ewa mówiła, że każda firma jest odzwierciedleniem stanu psychiki swego właściciela, a psychika  Zigi była dość odległa od stanu  stabilności.

W październiku Zigi  zapytał się Ewę, czy  nie zechciałaby wyświadczyć mu pewną przysługę bo........wreszcie oświadczył się. No i co? -zapytała nieco głupawo. 

Oooo, było dość  wesoło - wpierw dostałem książką po łbie , bo właśnie  czytała, potem zapytała się jadowitym  głosikiem na  jakim odpuście kupiłem pierścionek, potem obejrzała z pomocą lupy czy to złoto czy może tombak, potem jazgotała, że jeszcze  nie  widziała by ktoś  dawał kobiecie pierścionek w kształcie dwóch węży oplatających  prawdziwy  (a nie syntetyczny malachit) potem  szperała w  swoich notatkach i odkryła, że ten pierścionek jest  amuletem gwarantującym wzajemność w miłości i głupio  zapytała czy on oznacza, że ja  ją kocham i naprawdę  chcę byśmy byli  małżeństwem. No a potem kochaliśmy się , jak to mówią  "do utraty  tchu" i przeszła  samą siebie, aż się przez moment zastanowiłem skąd ona  zna takie  numery. Ale przezornie  nie  zapytałem się, jeszcze nie chcę umrzeć w męczarniach. No i teraz  mi się marzy, byś była  moim świadkiem. Tylko się nie wygadaj, że to ty mnie wykierowałaś w stronę  małżeństwa. Bo przecież ona nie wie jak dziwna  przyjaźń nas łączy i nawet odetchnęła z wyraźna ulgą, gdy jej powiedziałem, że wyszłaś za mąż. A wszystko przez to, że kiedyś jej powiedziałem, że w zamierzchłej przeszłości kochałem się w tobie. 

Noooo, to będzie  niemal ślub  stulecia- śmiała się Ewa. Bierzecie  dwa  śluby? Jakie  dwa?- zdziwił się Zigi. Ani ona ani ja nie korzystamy z usług "sukienkowych". No wiesz, taki normalny, jak wyście z Robertem  brali. A wiesz? - mój kochany  kuzyn jest  zachwycony twoim mężem i tym jacy jesteście dla siebie wzajemnie.

No wiesz, z Robertem to jakoś mało wzajemnie się zaskakujemy. Poza tym to jest opanowany facet. Podejrzewam, że na jego tle to ja wypadam raczej na z lekka palniętą, bo nie  zawsze umiem stłumić  swoje  emocje i czasem nie jestem  miła. Z tym, że jak dotąd tylko raz na niego nawrzeszczałam, na  zakupach odzieżowych. A co,  nie podobała mu się  sukienka, w której twoim  zdaniem wyglądałaś jak Królewna  Śnieżka?  Co ty Zigi,  na swoje  zakupy to łażę sama. Po prostu  nie miał pojęcia  jaki rozmiar kołnierzyka ma i w ogóle nic  mu nie było potrzebne.  W czasach przede mną to czas spędzał głównie  w służbowych  ciuchach.Cywilne to tyle, że przyjeżdżał w nich do pracy, wskakiwał w służbowe i całymi dniami w  nich łaził.

Zigi, a gdzie będziecie  mieszkać? U niej czy u  ciebie? Nie wiem, ale to chyba  wszystko jedno. Mylisz się Zigi - w twoim  przypadku to nie jest  wszystko jedno.  Omówcie to przed  ślubem-bo jeśli u  ciebie, to wpierw  musisz swoje  mieszkanie do tego przygotować i pousuwać z niego niektóre  gadżety, bo jeśli  ona je  zobaczy, to zaraz po ślubie będzie extra  awantura a potem  rozwód. Nie wmówisz jej, że to wszystko kupowałeś  z myślą o niej. 

A skąd ty wiesz  jakie mam gadżety  w domu? Przecież ty i ja nigdy nie byliśmy parą! Ewa uśmiechnęła się - ale o tych gadżetach to połowa zespołu wie. Kiedyś się  nieźle ubzdryngoliłeś i gdy cię razem z  Bratkiem odwoziliśmy do domu- musieliśmy to zrobić w duecie, bo nie  miałeś  siły stać na  nogach - pokazywałeś je nam  z dumą. Wtedy trzymałeś je w szafce nocnej koło łóżka, żeby były pod ręką. Bratek był w tym  samym stopniu wstrząśnięty co i zachwycony, tylko nie mógł pojąć po co ci był wibrator, więc wtedy wysnułam tezę, że to miało być  zastępstwo  za ciebie gdy będziesz  zbyt zalany i nie  sprostasz  zadaniu. To jedna  sprawa - a druga- pooglądaj trochę czasopism i zobacz, że twoje  mieszkanie  woła o remont i  porządek. Przecież masz forsę, nie musisz kupować mebli z najdroższej półki, wystarczy poczciwa IKEA albo BODZIO. Nawiasem mówiąc, to nawet jeśli będziesz  mieszkać w jej  chacie to tę i tak musisz odnowić i przemeblować i wywalić te gadżety.

Zigi wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczami i nerwowo skubał mankiet  swego ukochanego   bawełnianego swetra. Czemu  mi tego wszystkiego wcześniej nie powiedziałaś?-zapytał- tym razem ręka przestała skubać mankiet swetra a wylądowała na łysej głowie i gładziła ją uspakajająco. 

Nie mówiłam ci tego wcześniej, bo  brak  było  czynników, które mogłyby cię do tego zmotywować. Ja bym się nagadała a ty i tak byś tego nie  zrobił. A teraz jest szansa, że to zrobisz. A najlepiej będzie gdy do remontu weźmiesz którąś z ekip tych co działają na aktualnie robionych osiedlach przez nas projektowanych, nie zedrą z  ciebie bo cię  znają i nic ci nie zginie. U mnie już dwa razy działali - przesuwali  mi ściany w domu, ocieplali strych,czyli ściany i dach, instalowali okna, wyciszali ściany korkiem. A ponieważ masz  mieszkanie  typu M-3 to przejrzyj  katalog  BODZIO-meble, są w sieci,oni do tego metrażu są dopasowani  bardziej niż IKEA. Kuchnie też mają. Łazienkę  możesz  skompletować z Castoramy lub  z Merlin. Praktiker też ma niezłe, ale na mój gust za drogie. Ostatnio tam kupiłam  łazienkę dla  moich  młodych. Kabiny też  mają. I może poproś  kuzyna by z tobą pojechał wybierać - to poukładany człowiek.  Tylko się zorientuj w  jakich kolorach gustuje ta  twoja. Możesz też  zaryzykować i wybrać się  z nią. Tak  czy siak obejrzyj  wpierw  wszystko  sieci.

I chyba powinieneś się trochę zregenerować. Byłeś u lekarza? Byłem - mam rzucić palenie. A tyle to ja sam wiem. I mam odwiedzić pulmonologa i kardiologa. U pierwszego byłem i mam skierowanie na jakieś tam  badanie  z kontrastem i termin  mam chyba  za miesiąc. A do kardiologa to chyba pójdę prywatnie, nawet mam  namiary.

Zigi, a gdzie  kupiłeś taki fajny  pierścionek- amulet? Kumpel  mi go przywiózł ze Stambułu, ale podobno to jest  pierścionek z Indii. Podejrzewam co prawda, że tylko wzór jest z Indii, a  sam wyrób jest turecki. Jeśli będziesz coś chciała z biżutków to powiedz, podaj rozmiar i on przywiezie. On teoretycznie nie  handluje  biżuterią, ale coś  za dobrze się na niej  zna jak na kogoś kto tym  nie  handluje.

Obrzucił Ewę uważnym  spojrzeniem i stwierdził - ale ty to mało nosisz  biżuterii. Ale te zabawne obrączki to macie  naprawdę  fajne. Ale  moja  stwierdziła, że ona chce  mieć tradycyjną obrączkę, złotą,  szeroką z jakimś  wygrawerowanym  wzorem. Ostatnio u kogoś widziała obrączkę szeroką na 1 cm i pośrodku  miała pasek z pyłem  diamentowym, a obrączka była z białego złota. Wyobrażasz sobie Ewka mnie, w obrączce szerokiej na centymetr i do tego z paskiem ozdobionym diamentowymi drobinami? Już prędzej jestem  w stanie  wyobrazić sobie że projektuję  szalety na stacje  benzynowe.

Zigi, tak z ręką na  sercu to ja nawet nie jestem  w stanie wyobrazić sobie, że będziesz żonaty. Jakoś to przerasta  moją wyobraźnię. Nie przejmuj się Ewa, moją też. Ale wiesz- pożyjemy, zobaczymy. Pośpiechu  nie ma. Jeszcze  nawet papierów  nie  złożyliśmy.

                                                                       c.d.n.