środa, 8 listopada 2023

Córeczka tatusia - 36

 Wojtek, tak jak  się umówił z panią Nolak, dzień wcześniej przywiózł z domu ekspres  do kawy, "zastawę do kawy", kawę, ciasteczka, serwetki, a  w transporcie pomógł mu tata - Marta niestety nie  mogła opuścić w tym czasie swojej uczelni. Planowała  by być następnego dnia i czekać na Wojtka  w holu aż obroni swą pracę,  ale życie  jest okrutne  i pisze  własne  scenariusze. W obydwa  dni Wojtkowi miał towarzyszyć tata Marty, który był "oazą spokoju", co świetnie wpływało na Wojtka, który bardzo przeżywał tę obronę, choć każdy, kto już  miał tę "atrakcję" poza  sobą przekonywał go, że jeżeli promotor uznał, że praca jest w jego ocenie  bardzo dobra, to zupełnie nie ma  się czym przejmować - żaden promotor  nie dopuściłby do sytuacji by absolwent zaprezentował pracę nie na poziomie, bo to byłby dla niego wstyd i hańba. Bo przecież ta Komisja to sami jego znajomi "po fachu". 

A Andrzej, którego Wojtek też obarczył swym niepokojem o obronę  powiedział, że gdyby to wszystko  działo  się w Niemczech, to mogłoby mieć spore znaczenie to, na jaki stopień Komisja oceni pracę  dyplomową - tam po prostu pracodawcy interesują  się na jaki stopień Komisja oceniła pracę dyplomową i w momencie starania się o pracę jest to ważne czy praca  oceniona jest na  "4" czy na "6". Bo choć to nie "wypracowanie z polskiego" to ma  znaczenie czy temat jest opracowany bardzo dobrze nie tylko od  strony merytorycznej ale i w pewnym stopniu i literackiej, czy piszący używa jasnych sformułowań. 

No właśnie - zmartwił  się Wojtek - dałem Marcie do poczytania i stwierdziła, że ona niewiele zrozumiała z tej pracy pod  względem merytorycznym. Andrzej zaczął się śmiać, że Wojtek ma  za duże  wymagania wobec Marty, której kontakt z informatyką to głównie włączenie i wyłączenie  laptopa i nawet na  żaden kurs obsługi komputera  nie uczęszczała. A ci co są w Komisji to osoby związane  zawodowo z informatyką. Przecież twój promotor to facet, który ma doktorat z tej dziedziny, więc jeśli ocenił, że praca jest bardzo dobra, to na pewno  wie co mówi. Ale rozumiem twoje  zdenerwowanie - nie jestem początkującym chirurgiem, ale przed każdym pierwszym cięciem czuję się nieomal tak, jak przed  pierwszą swą samodzielną operacją. A większość operacji mam już wcześniej zaplanowanych, czyli już przemyślanych. Bo wbrew pozorom każdy chirurg musi sporo zaplanować przed operacją - niestety każdy pacjent jest inny. I to myślenie różni nas od  automatów. 

Ojciec jednego z kolegów z liceum był lekarzem-chirurgiem i pracował w pogotowiu. Tam sobie nie zaplanujesz operacji krok po kroku - przywożą ci jakiegoś wariata, który zleciał z jakiejś ściany bo  się założył z kolesiami, że wejdzie na  drugie piętro po ścianie budynku - bo dla niego ściana budynku to pestka w porównaniu do Alp, po których łazi od przedszkola. Jeszcze  żył po tym odpadnięciu od  ściany budynku, choć naprawdę byłoby dla niego lepiej gdyby już nie żył.  Po trzech latach pracy w pogotowiu ojciec kumpla stał się.... alkoholikiem a rok później umarł i myślę, że sam sobie w tym odejściu pomógł - zrewanżował się Wojtek opowieścią z okresu gdy mieszkał w Austrii.

No fakt - znam kilku lekarzy, którzy dość  często w ten sposób rozładowują napięcie. Wpierw wielu pije po zabiegu, ale po jakimś czasie niektórzy wpadają w nałóg i przestają być czynnymi chirurgami. Na  szczęście nie jest ich wielu - stwierdził Andrzej. Ja wcale nie piję alkoholu, nawet piwa. Poza tym tak naprawdę to nie lubię piwa. Gdy muszę  się "zresetować" staram  się jak najprędzej znaleźć się w domu z Leną i dziećmi. Podziwiam Lenę, że  ze mną wytrzymuje, bo w  sumie to mało rozrywkowy facet ze mnie. Ale ona rozumie powód  tych  frustracji, mogę  się nawet  wypłakać niczym  małe  dziecko, nie muszę  stale odstawiać super bohatera.

Czyli obaj  mamy naprawdę fajne żony - podsumował Wojtek. Marta jakimś cudem zawsze wie o  czym myślę, może dlatego, że znamy  się "od  zawsze", czyli od piątej klasy szkoły podstawowej.Nawet cztery lata rozłąki nam nie zaszkodziły - co najwyżej bardzo wzrosły moim rodzicom rachunki za telefon. No ale przecież musiałem z raz w tygodniu z nią krótko porozmawiać.

W przeddzień obrony postanowiono, że na obronę Wojtka zawiezie tata. Wojtek "wskoczył" w  swój "burgundowy" garnitur, zamiast normalnego krawatu Marta mu założyła "coś dziwnego" jak to określił Wojtek, czyli coś jakby krawat z mięciutkiej cienkiej czarnej skóry, który miał szerokość 2,5 cm i zamiast go wiązać zakładało  się zapinkę- też czarną i też ze skóry. Tata i Wojtek, choć początkowo patrzyli  się na "ten wynalazek" z wielką dezaprobatą, szybko go zaakceptowali, bo całość wyglądała świetnie. Dobrze, że na tym wydziale nie ma żadnych babek - stwierdziła Marta. Za fajnie wyglądasz. No ale będzie  z tobą tata, to w  razie czego przegoni jakieś chętne spod drzwi sali, w której będziecie urzędować. 

No to ja mogę przecież jutro założyć ten stary garnitur - stwierdził Wojtek. Marta zaczęła się  śmiać - no coś ty, chcę byś wyglądał ładnie a garnitury w  tym kolorze  noszą mężczyźni pewni siebie, o  czym każdy facet-garniturowiec  wie. Pomyśl tylko, że siedzisz w tym biznesie niemal od  samego początku studiów, a twoje wiadomości i projekty, które zrobiłeś pozwoliły ci na zgromadzenie w krótkim  czasie wkładu na mieszkanie, które wkrótce już będzie oddane do użytku. Przecież ci, których do Komisji zwerbowano to są koledzy twojego promotora, a to że są profesorami nie znaczy, że  są 100 razy od  ciebie mądrzejsi- oni studiowali kilka lat wcześniej i na pewno wiele z tego, co dziś się studiuje jest dla ciebie "bułką z masłem" a dla nich nowością, bo przecież w nauce  wszystko się dość  szybko zmienia, choć dwa razy dwa to nadal jest cztery. No i pamiętaj, że nie będziesz tam sam, za drzwiami będzie na ciebie czekał tata, ja raczej nie  zdążę przyjechać a muszę niestety być dziś na uczelni. 

Pomyśl poza tym logicznie - oni już tę twoją pracę  czytali, to nie jest żaden egzamin, mogą zadawać pytania dotyczące tylko tego co sam napisałeś w tej pracy, no a  skoro pisałeś ją  sam to umiesz uzasadnić dlaczego napisałeś tak a nie inaczej. Wiem od różnych osób, że bardzo często ktoś im pisze całą pracę i potem nieco mętnie odpowiadają na pytanie dlaczego akurat tak  ujęli temat, ale ty pisałeś  sam, więc nie będzie takiego problemu. 

Nie słyszałam by komuś komisja odwaliła pracę dyplomową. Ja powinnam być w  domu przed trzecią, wy z tatą będziecie znacznie wcześniej. I wymyśliłam, żebyś ten express do kawy zostawił paniom w sekretariacie  bo mam już na oku nowy, lepszy model. A my jutro zjemy obiad u rodziców, bo  mama zrobiła specjalnie na twoją cześć coś, co bardzo wszyscy lubimy, a jemy niestety tylko raz w roku.

W dniu obrony Wojtek obudził się z godzinę wcześniej niż Marta. Leżał cichutko przytulony do Marty- nie wstawał, bo wiedział, że wtedy natychmiast Marta się obudzi.  O szóstej piętnaście Marta otworzyła oczy, a Wojtek pomyślał - ona to ma zapewne elektroniczny budzik wbudowany w mózg - zaprogramowała  się na 6,15. Nie mam pojęcia jak ona  to robi, ale zawsze budzi się o tej godzinie o której chce się obudzić.  Marta zerknęła na niego i spytała  się czemu on nie śpi, skoro nie  musi tak wcześnie wstawać. Pośpij jeszcze, obudzę  cię gdy będę wychodziła  z domu, czyli o wpół do ósmej.

Nie, już nie  zasnę, wolę wstać i zjeść śniadanie  razem z tobą - Marta wzruszyła ramionami - jak  chcesz, ale naprawdę mógłbyś jeszcze podrzemać. To przynajmniej poleż, gdy będę wychodziła to cię wyciągnę z łóżka. Nieeee, chcę być blisko ciebie- marudził Wojtek. Zrobię ci śniadanie na teraz i kanapkę na potem. Ja  już myślami jestem na tej obronie, nie  zasnę.  

Kochany, przerażasz mnie - nigdy jeszcze nie widziałam cię w takim stanie nawet w trakcie sesji egzaminacyjnej - a tu to nie egzamin, bo wszystkie  już masz za sobą, tu po prostu porozmawiasz z ludźmi na temat pracy, którą  sam przecież napisałeś, którą kilka  razy rozbierałeś z promotorem na części  pierwsze. Ocknij  się - ta twoja  praca to ukoronowanie kilku lat studiów, w  czasie których zaledwie dwa lub trzy egzaminy masz  zaliczone na trójki, reszta piątki i czwórki.  Ja  nie  mogę  dziś zostać  w  domu, mam spotkanie z doradcą i facetem u którego w laboratorium będę pisała pracę licencjacką. Oni rozumieją  dlaczego chcę jednak pisać pracę licencjacką i wyraźnie  idą mi na  rękę. To niewątpliwie  zasługa  pani doradczyni, bo jej  zdaniem  myślę o  swej przyszłości zawodowej wielce  realnie.

To może ja  cię dziś odwiozę ? - zaproponował Wojtek. Marta delikatnie postukała go palcem  w czoło mówiąc - kochanie, włącz opcję logicznego myślenia. Jest sucho, nie ma  deszczu ani śniegu, zresztą już opanowałam lęk przed złymi warunkami na jezdni. To nie jest zadupie, gdzie nikt  nie odśnieża jedynej w osadzie  drogi, to jednak stolica a służby  miejskie już w drugim tygodniu trwania  zimy załapały rytm  i codziennie od szarego świtu krążą po mieście piaskarki i jezdnie  są odśnieżane i traktowane  piaskiem z czymś co niszczy lód i zieleń. I nie  wpadnij na pomysł przyjechania po  mnie, bo wtedy będziemy jechać  w  dwa  samochody. Możesz mi tylko przesyłać wiadomości na telefon, będę miała włączone "drgawki" a telefon będę miała w kieszeni spodni, więc je wyczuję. Dziś założę te, które mają kieszenie  zapinane na  zamek, żeby mi telefon  nie  wypadł gdy będę  siedzieć. Umówiłam  się z tatą, że będzie  ze mną  cały czas w kontakcie, więc będę od  niego wiedziała na bieżąco co się u ciebie   aktualnie  dzieje.

Śniadanie  zjedli razem i po czułym pożegnaniu Marta pojechała na  swoją uczelnię. Około godziny 10,00 okazało  się, że pani doradczyni jest "złożona  niemocą", czyli anginą i ma  zwolnienie  lekarskie, więc na pewno tego dnia nie będzie  nic  nikomu doradzała poza  tym, by starali  się nie chorować, bo to żadna frajda  gdy  boli gardło i ma  się temperaturę. W tym układzie  Marta podreptała do opiekuna  grupy i szczerze powiedziała, że chce dziś zrezygnować z udziału w  wykładach, bo jej osobisty mąż ma  dziś obronę swej pracy magisterskiej. A że Marta nie należała do  tych, które  rzadko bywają na  zajęciach została  wręcz "wygoniona" z powrotem do domu a spotkanie  z doradcą i kierownikiem laboratorium zostało przełożone o dwa tygodnie, bo pani doradczyni dostała dziewięć dni zwolnienia od lekarza.

Marta szybciutko napisała o tym do taty i poprosiła by jej napisał gdzie on będzie czekał na Wojtka to  ona się  do niego dołączy i poczekają razem. Okazało się, że oni z domu wyjadą dopiero o 9,45, więc będzie najlepiej, gdy Marta zaraz wróci do  domu i pojadą razem jednym samochodem - albo taty albo Wojtka. Na pewno lepiej niż  dwoma, bo jak to w stolicy- zawsze brak  miejsc do parkowania. Marta  więc czym prędzej  wysłała Wojtkowi wiadomość, że właśnie jedzie  do domu, więc najpóźniej będzie za pół godziny i dodała -nie odpisuj, wyłączam telefon.

Dwadzieścia pięć minut później już parkowała na przydomowym parkingu. W mieszkaniu zastała Wojtka  oraz Pati, która wpadła  by  zabrać Misię na  spacer a potem do kwiaciarni. Misia od  razu odtańczyła  psiego twista na  widok Marty, po  czym grzeczniutko wyszła z Pati na  spacer. Marta śmiała  się, że Misia jest zapewne przekonana, że każdy pies ma trzy domy i w każdym jest tak  rozpieszczany jak ona.  No ale  jak jej  nie  rozpieszczać gdy to takie kochane i mądre stworzonko - stwierdziła Marta.

A ty "wyciekłaś" z  zajęć cichcem?- dopytywał w domu się Wojtek. Nie, po prostu okazało  się, że pani doradczyni ma anginę i leży i nawet ma zlecone  zastrzyki, więc poszłam do opiekunki grupy i powiedziałam, że dziś masz obronę magisterki i że chciałabym się w związku z tym zwolnić, a że mam nieobecności przez te dwa i pół roku tyle co kot napłakał i nie mam zwyczaju "wyciekać" potajemnie a do tego napisałam kolokwium  na bdb jako jedna z nielicznych,  to  pani T. powiedziała, że nie widzi problemu żebym dziś opuściła wykłady i że życzy ci powodzenia.  Trochę nietypowa ta uczelnia, bo z jednej  strony traktują nas jak w liceum, bo sprawdzają regularnie listę obecności ale trzeba im przyznać, że naprawdę o nas  dbają. No i już mi babka powiedziała, że bardzo się cieszy, że chcę kontynuować naukę na II stopniu, bo wtedy są lepsze perspektywy rozwoju. I powiedziała, że jak  się pani doradczyni wygrzebie  z tej anginy to wtedy dopiero podadzą mi nowy termin spotkania z nią.

Marta dopilnowała by Wojtek wyglądał jak najbardziej profesjonalnie i tak jak było planowane pojechali taty samochodem.

                                                                      c.d.n.