niedziela, 14 sierpnia 2022

Trudny wybór- 84

 W pokoju zaległa  cisza. Adela wstała od stołu mówiąc- idę po coś słodkiego i ewentualnie lody. Będziecie  pić herbatę owocową? Kupiłam taką z mango, mam też malinowo - limonkową. Obaj panowie  kiwnęli głowami, a Arek dodał- nawet  nie  wiem, że bywa jakaś herbata owocowa.  Wypiję taką, jaką mi zrobisz. No to zaparzę w dwóch dzbanuszkach, to będzie  wybór. Ona jest  też całkiem  dobra zimna. A lody będziecie jedli?  No jasne - stwierdził Emil. A masz czekoladowe? - spytał Arek. Mam, bo ostatnio kupujemy nieomal wszystkie jakie są danego dnia w małych pudełkach. A gdzie wy kupujecie te lody?- zainteresował  się Arek. W L'Eclercu,  w stoisku firmowym Grycana. To facet, który kiedyś swoje lody  sprzedawał w takim  małym zielonym kiosku na Puławskiej przy Dworkowej. Na te  lody to chodziłam jeszcze  jako dziecko i maszerowałam do tej budki jak po sznurku, chociaż wcale do niej nie miałam blisko. Jeśli będę potrzebowała kogoś  do noszenia to zawołam. Milek, a ty zestaw  lodów taki jak zawsze? Tak Maleństwo, jak zawsze.  

Gdy Adela wyszła do kuchni Arek powiedział - przepraszam cię stary, ale naprawdę już nie wyrabiam z tą idiotką. Mieszkanie kupiłem za swoje pieniądze i na siebie. Meble oczywiście też. Uprzedzałem przed ślubem, że chcę byśmy mieli rozdzielność majątkową. Nie protestowała, zgadzała się.   Ona ma to mieszkanie na Saskiej Kępie  wykupione, jest ewidentnie  jej. A teraz mi zrobiła  awanturę, że mamy rozdzielność majątkową, a przecież  planujemy dziecko, więc jak to tak. Więc jej tłumaczę, że rozdzielność majątkowa i dziecko to dwie różne sprawy, a rozdzielność jest o tyle  dobra, że można sobie wtedy robić darowizny i unika  się tym sposobem płacenia podatku. No ale gdybyś umarł, to wtedy dziecko nic by nie  dostało - tak  mi kretyńsko  argumentuje.  Więc tłumaczę tej kretynce, że nawet jeśli nie  zostawię testamentu to i ona i dziecko wszystko po mnie odziedziczą, każde po pięćdziesiąt procent tego co było moją własnością. A poza  tym póki co, to jeszcze dziecka nie ma, ona nie jest w ciąży, więc dyskusję uważam za jałową.  Jak będzie dziecko na świecie wtedy zrobię testament. Zaczęła  się wydzierać na mnie że mam ją za idiotkę. Tu akurat dobrze trafiła, bo bystra to ona nie jest. Potem się dowiedziałem, że jestem zarozumiały inteligent, wypomniała mi chwile gdy miałem kłopoty z potencją, w końcu wypaliła, że wszyscy moi przyjaciele jej  nie lubią, nawet ta gówniara - miała na myśli Adelę - nie chce z nią rozmawiać . No a że akurat  miałem trochę wolniejszy  dzień przepytałem dokładnie o co jej chodzi w kwestii Adeli. Wysłuchałem, jakimś cudem jej nie przylałem i powiedziałem, że zachowała się skandalicznie, bo przecież ledwie zna Adelę i wśród normalnych ludzi nikt nie przepytuje swych znajomych o sprawy intymne. No to się jeszcze bardziej rozdarła, bo powiedziałem, że tak naprawdę to powinna ruszyć kuper i pojechać do Adeli, żeby ją przeprosić za swoje zachowanie, oczywiście wcześniej dowiedzieć  się czy jest w domu. Poleciał w moją stronę jakiś jej trep, więc kazałem  się jej ubrać i wyjść z mojego mieszkania, bo akurat  byliśmy na Ursynowie. Potem pojechałem do jej mieszkania i zabrałem swoje rzeczy i przewiozłem je na Ursynów. Praktycznie mam tam już wszystko przewiezione, tylko mebli brak. I do czasu przyjazdu mebli pomieszkam w  Raszynie.  Na  szczęście  dla  mnie Irena  nie  zna ani tego mego  znajomego  ani adresu i jego  nazwiska.  A klucze od Ursynowa, oba komplety są u mnie. Jaką macie pralkę? Na razie małą, taką na 4 kilogramy, ale nie wiem, czy kupimy większą gdy się pojawi dziecko. Pieluch do prania nie  będzie, są pampersy.

A jakiego dzidziusia byś chciał- chłopaka czy dziewusię?- dociekał Arek. Nie wiem, chcę tylko żeby nie  miało żadnych problemów  zdrowotnych. A płeć? Byle  było zdrowe i nie umordowało Adelki swym pojawieniem  się na świecie. Już kupiłem niemal stos  książek- poradników dotyczących hodowli dzieci. Adela wszystkie przejrzała i doszła  do genialnego  wniosku, że dziecko to wszak też  człowiek i na pewno odczuwa wszystko tak jak my, więc może najłatwiej nam  będzie gdy będziemy o  tym pamiętać i nie będziemy robić mu tego, czego sami nie lubimy. Prawdę mówiąc to jestem niezdrowo podniecony myślą o tym, że zostanę kiedyś, może niedługo ojcem. I najdziwniejsze jest w tym to, że gdy Adelka jeszcze będzie w ciąży to już będę ojcem, choć moje  dziecko będzie jeszcze  długo ukryte przed moim  wzrokiem. Aż mnie  ciarki przechodzą gdy o  tym pomyślę! Muszę przepytać tatę jak on  to odczuwał, przeżywał. Wiem, że ogromnie  kochał moją mamę.  Adelka spodobała  mu się od pierwszego spotkania i gdy  przywiozłem ją do Milanówka na pierwszy wspólny weekend to przepytał mnie czy myślę o niej poważnie, bo jeżeli nie, to niech  swoje chucie łagodzę innymi panienkami, w pewnym  sensie zawodowymi. A potem ( tata ateista) kazał mi się modlić, by  mnie zechciała. Adelka i Helena, to jak posłuchasz taty, to są dwie święte, które zstąpiły na  ziemię by nas obu uszczęśliwić. A jaki był szczęśliwy gdy byliśmy razem w Zakopanem! A jaki dumny, że Adelka, taka drobniusia tak dzielnie chodziła po górach. A ja umierałem ze strachu gdy widziałem jak szła dosłownie centymetry od przepaści. Dobrze, że oboje mieliśmy wibramy. A ty byłeś z Ireną na jakimś wspólnym urlopie?  

Arek zaczął się śmiać - ty mi lepiej powiedz co to jest urlop. Przecież ja mam wolny zawód a tak naprawdę to nie  wiem co to jest urlop. Ludzie okrągły rok wielce starannie komplikują sobie i innym życie i pakują  się w różne dziwne pułapki,  z których trzeba ich wyciągać. Ja nie pracuję ośmiu godzin dziennie ale najczęściej gdy mnie ktoś wynajmie to kilkanaście godzin. A potem słyszę, że adwokaci to stanowczo za dużo zarabiają. Owszem, teoretycznie dużo, ale bardzo  nieregularnie.

Arek, Adela powiedziała, że wyglądasz na bardzo przemęczonego , a taki stan nie  sprzyja powoływaniu dziecka na świat. Zrób sobie jakiś urlop od  spraw służbowych. A tak teraz, to w moim odczuciu to przemyśl spokojnie wszystkie za i przeciw bycia z Ireną. Bo wiesz - idealnych związków to raczej nie ma bo przecież każdy z nas  jest inny, pochodzimy z różnych rodzin, czasem o zupełnie innych obyczajach, ale zawsze znajdą się punkty styczne, tylko obie  strony  muszą chcieć je  odnaleźć. Nie  znam Ireny, ale Adela po tym spotkaniu w Piasecznie powiedziała, że to chyba  ciepła kobieta, choć może nieco za bardzo przekonana o własnych  racjach.  Adela jest z gatunku tych,  z którymi można wszystko przedyskutować i zawsze znaleźć rozwiązanie - czasem całkowicie satysfakcjonujące obie  strony w tym samym  stopniu a czasem przynajmniej w 80% , ale wtedy obie  strony z góry wiedzą co może wywołać problem i albo  się pracuje nad  tym albo uważa, by ten temat nie  zniszczył tego co łączy. Przy Adeli nie ma tematów tabu, jej zdaniem  wszystko można omówić jeśli się  jest razem.   A też miała paskudne dzieciństwo. Własna matka jej nie akceptowała i na  wywiadówki do szkoły chodziła siostra jej matki, Helena. I to ona tak super ukształtowała Adelę. Adela długo myślała, że to Helena ją urodziła.

Może masz rację, że powinienem trochę odpocząć - westchnął Arek. Ale wpierw muszę się umeblować. Bo na  razie to żyję na pudłach. No ale chętnie pojechałbym gdzieś za granicę. Pociąga mnie Wiedeń. Przejrzę  jakie są oferty biur podróży. I może wezmę ze sobą Irenę. Popatrz, jaka ta twoja   żona jest kochana - zostawiła nas samych, żebyśmy mogli swobodnie pogadać. Więc nie  dziw się, że się nią zachwycam i ci jej zazdroszczę,  chociaż chwilami  mnie opieprza. I.....nawet to  lubię.

Gdy obaj weszli do kuchni Adela zapytała - no i co rada starszych uchwaliła? Deser nam się jeszcze chłodzi, za kilka minut będzie gotowy. Są lody z bitą śmietaną, owocami, bakaliami i kawałkami galaretki owocowej. Galaretka jest głównie z powodu jej walorów dekoracyjnych. Jak ktoś  nie lubi może ją zostawić. A teraz  idźcie stąd, muszę mieć dużo miejsca, zawołam do noszenia.

W kwadrans później przyszli  po swe porcje.  Porcje lodów w kolorowych miseczkach były udekorowane bitą śmietaną i małymi zielonymi  serduszkami  i żółtymi półksiężycami z galaretki. Dla Arka były to lody czekoladowe, dla Emila czekoladowe i pistacjowe, a dla Adeli tylko pistacjowe. 

O kurczę, a gdzie  ty kupiłaś takie galaretki w kształcie serduszek i półksiężyców? Wycinałaś je sama?  Adela z poważną miną odpowiedziała- nooo, wytoczyłam je  na specjalnej kuchennej tokarce. Mina Arka była  z gatunku bezcennych. Nawet  wtedy, gdy Adela pokazała mu małą foremkę z trzema rodzajami kształtów. A kiedy kupiłaś tę  foremkę - dopytywał się Emil. 

Dostałam w prezencie od  koleżanki w pracy w ramach podziękowania za przetłumaczenie jej pewnego prywatnego tekstu. Uważam, że bardzo ładnie  się znalazła chociaż od  razu jej powiedziałam, że to nie problem i nie kłopot dla mnie. To właściwie jedyna osoba, poza szefem, z którą rozmawiam na prywatne tematy. Jakoś polubiłyśmy się ze Stasią. Szefa też lubię, to bardzo porządny facet, chociaż może za często bywa zdumiony rzeczami całkiem normalnymi, jakby chociaż tym, że zawsze gdy robię sobie kawę pytam się, czy ma w tej  chwili ochotę na  kawę. I że powiedziałam, że ilekroć ma ochotę na kawę, to niech powie, a ja zrobię, bo dla  mnie to żaden wysiłek ani problem. Nie umieram tu z przepracowania. No to mi powiedział, że nie chce bym się czuła niczym sekretarka. Dość długo mu tłumaczyłam nim mnie pierwszy raz sam poprosił  "czy może byśmy  się kawy napili". Teraz na  zmianę zaopatrujemy expresik w kawę. On się tego expresu chyba  boi. Czasem na kawę przychodzi też Stasia. W każdym razie dopóki szef nie pójdzie na  emeryturę to nikt mnie stąd nie ruszy. I to mnie cieszy, bo to bardzo miły, kulturalny człowiek. Tak samo mało rozrywkowy jak ja,  nie lubi wieloosobowych pokoi. I facetów rżących w pracy nie bardzo wiadomo z czego. 

Fakt, potwierdził Emil- twój szef to naprawdę miły, kulturalny człowiek. I ma naprawdę bardzo rozległą wiedzę. Lubię z nim prowadzić dyskusje. Poza tym mamy obaj niemal takie  same poglądy. Ale kiedyś mnie rozbawił niemal do  łez, bo mi powiedział, że mam niezwykłą żonę, która się wcale nie maluje. Aż się zakrztusiłem kanapką, bo właśnie byliśmy w bufecie. Więc mu tylko powiedziałem, że jednak spędzasz sporo czasu przy lustrze rano, tyle  tylko, że malujesz  się dyskretnie.

Jego zdaniem to większość pań przychodzi do pracy w niemal wieczorowym makijażu. Rozejrzałem się po bufecie i stwierdziłem, że ma rację. A widzi pan - mnie osobiście to się nie podoba. Takie oczy zrobione na żonę faraona to są dobre na wieczór do restauracji a nie do pracy. I te trzy milimetry pudru na twarzy- poinformował mnie. Wie, bo jego synowa tak się pacykuje, ale oczywiście nigdy jej nie zwrócił na to uwagi, tylko się zastanawia na ile taka warstwa pudru szkodzi skórze. Stwierdził, że dzisiejsi mężczyźni mają do wyboru albo "dożywianie się" szminką, którą są wymalowane usta, albo pudrem w płynie, który jest  na reszcie twarzy. I bardzo mi się spodobało to określenie "oczy  zrobione  na żonę faraona". A kolega, który był w Egipcie to opowiadał nam, że tam  Beduini robią sobie na skraju górnej powieki grubą czarną kreskę, bo ona chroni oczy od słońca. I że to niesamowicie wygląda.

Arek spojrzał się na Adelę - faktycznie, ona wygląda na nieumalowaną, ma tylko chyba rzęsy lekko wytuszowane - ocenił. Usta też bez szminki. I jak dla mnie to jest wszystko jak należy. Irena robi sobie kreski na powiekach, bo twierdzi, że to powiększa optycznie oczy, tylko czasem to się jej to rozmazuje i wcale to wtedy fajnie  nie wygląda.

Adela roześmiała  się - mogę wam dać moje kosmetyki i  możecie się umalować, wtedy przekonacie  się jakie ciężkie życie mają kobiety by się wam podobać. A rzęs wcale nie mam wytuszowanych tuszem,  tylko używam specjalną odżywkę do rzęs zrobioną z olejku rycynowego. Ostatni raz  miałam pełny makijaż na własnym ślubie. A rano to spędzam dużo czasu przed lustrem bo się czeszę. Gdybym miała krótkie  włosy to czesanie trwałoby góra 5 minut. Jak zetnę, to siedzenie przed lustrem rano będzie krótkie. Oj nie ,  nie ścinaj- zaprotestował Emil. Lubię gdy masz włosy właśnie takie trochę dłuższe, mogę  się wtedy nimi bawić. Kochanie, ale ja zetnę tylko 4 centymetry, będziesz się miał czym bawić- zapewniła go Adela. Przecież wiem, że lubisz się bawić moimi włosami. I lubię gdy mi je czeszesz, bo robisz  to tak bardzo delikatnie.

Arek patrzył na oboje jak ktoś, kto pierwszy raz  w życiu jest w ogrodzie zoologicznym i widzi żywego słonia  lub tygrysa.  Tego, że jego przyjaciel czesze swą żonę zupełnie się  nie spodziewał.

                                                                       c.d.n.