W pokoju zaległa cisza. Adela wstała od stołu mówiąc- idę po coś słodkiego i ewentualnie lody. Będziecie pić herbatę owocową? Kupiłam taką z mango, mam też malinowo - limonkową. Obaj panowie kiwnęli głowami, a Arek dodał- nawet nie wiem, że bywa jakaś herbata owocowa. Wypiję taką, jaką mi zrobisz. No to zaparzę w dwóch dzbanuszkach, to będzie wybór. Ona jest też całkiem dobra zimna. A lody będziecie jedli? No jasne - stwierdził Emil. A masz czekoladowe? - spytał Arek. Mam, bo ostatnio kupujemy nieomal wszystkie jakie są danego dnia w małych pudełkach. A gdzie wy kupujecie te lody?- zainteresował się Arek. W L'Eclercu, w stoisku firmowym Grycana. To facet, który kiedyś swoje lody sprzedawał w takim małym zielonym kiosku na Puławskiej przy Dworkowej. Na te lody to chodziłam jeszcze jako dziecko i maszerowałam do tej budki jak po sznurku, chociaż wcale do niej nie miałam blisko. Jeśli będę potrzebowała kogoś do noszenia to zawołam. Milek, a ty zestaw lodów taki jak zawsze? Tak Maleństwo, jak zawsze.
Gdy Adela wyszła do kuchni Arek powiedział - przepraszam cię stary, ale naprawdę już nie wyrabiam z tą idiotką. Mieszkanie kupiłem za swoje pieniądze i na siebie. Meble oczywiście też. Uprzedzałem przed ślubem, że chcę byśmy mieli rozdzielność majątkową. Nie protestowała, zgadzała się. Ona ma to mieszkanie na Saskiej Kępie wykupione, jest ewidentnie jej. A teraz mi zrobiła awanturę, że mamy rozdzielność majątkową, a przecież planujemy dziecko, więc jak to tak. Więc jej tłumaczę, że rozdzielność majątkowa i dziecko to dwie różne sprawy, a rozdzielność jest o tyle dobra, że można sobie wtedy robić darowizny i unika się tym sposobem płacenia podatku. No ale gdybyś umarł, to wtedy dziecko nic by nie dostało - tak mi kretyńsko argumentuje. Więc tłumaczę tej kretynce, że nawet jeśli nie zostawię testamentu to i ona i dziecko wszystko po mnie odziedziczą, każde po pięćdziesiąt procent tego co było moją własnością. A poza tym póki co, to jeszcze dziecka nie ma, ona nie jest w ciąży, więc dyskusję uważam za jałową. Jak będzie dziecko na świecie wtedy zrobię testament. Zaczęła się wydzierać na mnie że mam ją za idiotkę. Tu akurat dobrze trafiła, bo bystra to ona nie jest. Potem się dowiedziałem, że jestem zarozumiały inteligent, wypomniała mi chwile gdy miałem kłopoty z potencją, w końcu wypaliła, że wszyscy moi przyjaciele jej nie lubią, nawet ta gówniara - miała na myśli Adelę - nie chce z nią rozmawiać . No a że akurat miałem trochę wolniejszy dzień przepytałem dokładnie o co jej chodzi w kwestii Adeli. Wysłuchałem, jakimś cudem jej nie przylałem i powiedziałem, że zachowała się skandalicznie, bo przecież ledwie zna Adelę i wśród normalnych ludzi nikt nie przepytuje swych znajomych o sprawy intymne. No to się jeszcze bardziej rozdarła, bo powiedziałem, że tak naprawdę to powinna ruszyć kuper i pojechać do Adeli, żeby ją przeprosić za swoje zachowanie, oczywiście wcześniej dowiedzieć się czy jest w domu. Poleciał w moją stronę jakiś jej trep, więc kazałem się jej ubrać i wyjść z mojego mieszkania, bo akurat byliśmy na Ursynowie. Potem pojechałem do jej mieszkania i zabrałem swoje rzeczy i przewiozłem je na Ursynów. Praktycznie mam tam już wszystko przewiezione, tylko mebli brak. I do czasu przyjazdu mebli pomieszkam w Raszynie. Na szczęście dla mnie Irena nie zna ani tego mego znajomego ani adresu i jego nazwiska. A klucze od Ursynowa, oba komplety są u mnie. Jaką macie pralkę? Na razie małą, taką na 4 kilogramy, ale nie wiem, czy kupimy większą gdy się pojawi dziecko. Pieluch do prania nie będzie, są pampersy.
A jakiego dzidziusia byś chciał- chłopaka czy dziewusię?- dociekał Arek. Nie wiem, chcę tylko żeby nie miało żadnych problemów zdrowotnych. A płeć? Byle było zdrowe i nie umordowało Adelki swym pojawieniem się na świecie. Już kupiłem niemal stos książek- poradników dotyczących hodowli dzieci. Adela wszystkie przejrzała i doszła do genialnego wniosku, że dziecko to wszak też człowiek i na pewno odczuwa wszystko tak jak my, więc może najłatwiej nam będzie gdy będziemy o tym pamiętać i nie będziemy robić mu tego, czego sami nie lubimy. Prawdę mówiąc to jestem niezdrowo podniecony myślą o tym, że zostanę kiedyś, może niedługo ojcem. I najdziwniejsze jest w tym to, że gdy Adelka jeszcze będzie w ciąży to już będę ojcem, choć moje dziecko będzie jeszcze długo ukryte przed moim wzrokiem. Aż mnie ciarki przechodzą gdy o tym pomyślę! Muszę przepytać tatę jak on to odczuwał, przeżywał. Wiem, że ogromnie kochał moją mamę. Adelka spodobała mu się od pierwszego spotkania i gdy przywiozłem ją do Milanówka na pierwszy wspólny weekend to przepytał mnie czy myślę o niej poważnie, bo jeżeli nie, to niech swoje chucie łagodzę innymi panienkami, w pewnym sensie zawodowymi. A potem ( tata ateista) kazał mi się modlić, by mnie zechciała. Adelka i Helena, to jak posłuchasz taty, to są dwie święte, które zstąpiły na ziemię by nas obu uszczęśliwić. A jaki był szczęśliwy gdy byliśmy razem w Zakopanem! A jaki dumny, że Adelka, taka drobniusia tak dzielnie chodziła po górach. A ja umierałem ze strachu gdy widziałem jak szła dosłownie centymetry od przepaści. Dobrze, że oboje mieliśmy wibramy. A ty byłeś z Ireną na jakimś wspólnym urlopie?
Arek zaczął się śmiać - ty mi lepiej powiedz co to jest urlop. Przecież ja mam wolny zawód a tak naprawdę to nie wiem co to jest urlop. Ludzie okrągły rok wielce starannie komplikują sobie i innym życie i pakują się w różne dziwne pułapki, z których trzeba ich wyciągać. Ja nie pracuję ośmiu godzin dziennie ale najczęściej gdy mnie ktoś wynajmie to kilkanaście godzin. A potem słyszę, że adwokaci to stanowczo za dużo zarabiają. Owszem, teoretycznie dużo, ale bardzo nieregularnie.
Arek, Adela powiedziała, że wyglądasz na bardzo przemęczonego , a taki stan nie sprzyja powoływaniu dziecka na świat. Zrób sobie jakiś urlop od spraw służbowych. A tak teraz, to w moim odczuciu to przemyśl spokojnie wszystkie za i przeciw bycia z Ireną. Bo wiesz - idealnych związków to raczej nie ma bo przecież każdy z nas jest inny, pochodzimy z różnych rodzin, czasem o zupełnie innych obyczajach, ale zawsze znajdą się punkty styczne, tylko obie strony muszą chcieć je odnaleźć. Nie znam Ireny, ale Adela po tym spotkaniu w Piasecznie powiedziała, że to chyba ciepła kobieta, choć może nieco za bardzo przekonana o własnych racjach. Adela jest z gatunku tych, z którymi można wszystko przedyskutować i zawsze znaleźć rozwiązanie - czasem całkowicie satysfakcjonujące obie strony w tym samym stopniu a czasem przynajmniej w 80% , ale wtedy obie strony z góry wiedzą co może wywołać problem i albo się pracuje nad tym albo uważa, by ten temat nie zniszczył tego co łączy. Przy Adeli nie ma tematów tabu, jej zdaniem wszystko można omówić jeśli się jest razem. A też miała paskudne dzieciństwo. Własna matka jej nie akceptowała i na wywiadówki do szkoły chodziła siostra jej matki, Helena. I to ona tak super ukształtowała Adelę. Adela długo myślała, że to Helena ją urodziła.
Może masz rację, że powinienem trochę odpocząć - westchnął Arek. Ale wpierw muszę się umeblować. Bo na razie to żyję na pudłach. No ale chętnie pojechałbym gdzieś za granicę. Pociąga mnie Wiedeń. Przejrzę jakie są oferty biur podróży. I może wezmę ze sobą Irenę. Popatrz, jaka ta twoja żona jest kochana - zostawiła nas samych, żebyśmy mogli swobodnie pogadać. Więc nie dziw się, że się nią zachwycam i ci jej zazdroszczę, chociaż chwilami mnie opieprza. I.....nawet to lubię.
Gdy obaj weszli do kuchni Adela zapytała - no i co rada starszych uchwaliła? Deser nam się jeszcze chłodzi, za kilka minut będzie gotowy. Są lody z bitą śmietaną, owocami, bakaliami i kawałkami galaretki owocowej. Galaretka jest głównie z powodu jej walorów dekoracyjnych. Jak ktoś nie lubi może ją zostawić. A teraz idźcie stąd, muszę mieć dużo miejsca, zawołam do noszenia.
W kwadrans później przyszli po swe porcje. Porcje lodów w kolorowych miseczkach były udekorowane bitą śmietaną i małymi zielonymi serduszkami i żółtymi półksiężycami z galaretki. Dla Arka były to lody czekoladowe, dla Emila czekoladowe i pistacjowe, a dla Adeli tylko pistacjowe.
O kurczę, a gdzie ty kupiłaś takie galaretki w kształcie serduszek i półksiężyców? Wycinałaś je sama? Adela z poważną miną odpowiedziała- nooo, wytoczyłam je na specjalnej kuchennej tokarce. Mina Arka była z gatunku bezcennych. Nawet wtedy, gdy Adela pokazała mu małą foremkę z trzema rodzajami kształtów. A kiedy kupiłaś tę foremkę - dopytywał się Emil.
Dostałam w prezencie od koleżanki w pracy w ramach podziękowania za przetłumaczenie jej pewnego prywatnego tekstu. Uważam, że bardzo ładnie się znalazła chociaż od razu jej powiedziałam, że to nie problem i nie kłopot dla mnie. To właściwie jedyna osoba, poza szefem, z którą rozmawiam na prywatne tematy. Jakoś polubiłyśmy się ze Stasią. Szefa też lubię, to bardzo porządny facet, chociaż może za często bywa zdumiony rzeczami całkiem normalnymi, jakby chociaż tym, że zawsze gdy robię sobie kawę pytam się, czy ma w tej chwili ochotę na kawę. I że powiedziałam, że ilekroć ma ochotę na kawę, to niech powie, a ja zrobię, bo dla mnie to żaden wysiłek ani problem. Nie umieram tu z przepracowania. No to mi powiedział, że nie chce bym się czuła niczym sekretarka. Dość długo mu tłumaczyłam nim mnie pierwszy raz sam poprosił "czy może byśmy się kawy napili". Teraz na zmianę zaopatrujemy expresik w kawę. On się tego expresu chyba boi. Czasem na kawę przychodzi też Stasia. W każdym razie dopóki szef nie pójdzie na emeryturę to nikt mnie stąd nie ruszy. I to mnie cieszy, bo to bardzo miły, kulturalny człowiek. Tak samo mało rozrywkowy jak ja, nie lubi wieloosobowych pokoi. I facetów rżących w pracy nie bardzo wiadomo z czego.
Fakt, potwierdził Emil- twój szef to naprawdę miły, kulturalny człowiek. I ma naprawdę bardzo rozległą wiedzę. Lubię z nim prowadzić dyskusje. Poza tym mamy obaj niemal takie same poglądy. Ale kiedyś mnie rozbawił niemal do łez, bo mi powiedział, że mam niezwykłą żonę, która się wcale nie maluje. Aż się zakrztusiłem kanapką, bo właśnie byliśmy w bufecie. Więc mu tylko powiedziałem, że jednak spędzasz sporo czasu przy lustrze rano, tyle tylko, że malujesz się dyskretnie.
Jego zdaniem to większość pań przychodzi do pracy w niemal wieczorowym makijażu. Rozejrzałem się po bufecie i stwierdziłem, że ma rację. A widzi pan - mnie osobiście to się nie podoba. Takie oczy zrobione na żonę faraona to są dobre na wieczór do restauracji a nie do pracy. I te trzy milimetry pudru na twarzy- poinformował mnie. Wie, bo jego synowa tak się pacykuje, ale oczywiście nigdy jej nie zwrócił na to uwagi, tylko się zastanawia na ile taka warstwa pudru szkodzi skórze. Stwierdził, że dzisiejsi mężczyźni mają do wyboru albo "dożywianie się" szminką, którą są wymalowane usta, albo pudrem w płynie, który jest na reszcie twarzy. I bardzo mi się spodobało to określenie "oczy zrobione na żonę faraona". A kolega, który był w Egipcie to opowiadał nam, że tam Beduini robią sobie na skraju górnej powieki grubą czarną kreskę, bo ona chroni oczy od słońca. I że to niesamowicie wygląda.
Arek spojrzał się na Adelę - faktycznie, ona wygląda na nieumalowaną, ma tylko chyba rzęsy lekko wytuszowane - ocenił. Usta też bez szminki. I jak dla mnie to jest wszystko jak należy. Irena robi sobie kreski na powiekach, bo twierdzi, że to powiększa optycznie oczy, tylko czasem to się jej to rozmazuje i wcale to wtedy fajnie nie wygląda.
Adela roześmiała się - mogę wam dać moje kosmetyki i możecie się umalować, wtedy przekonacie się jakie ciężkie życie mają kobiety by się wam podobać. A rzęs wcale nie mam wytuszowanych tuszem, tylko używam specjalną odżywkę do rzęs zrobioną z olejku rycynowego. Ostatni raz miałam pełny makijaż na własnym ślubie. A rano to spędzam dużo czasu przed lustrem bo się czeszę. Gdybym miała krótkie włosy to czesanie trwałoby góra 5 minut. Jak zetnę, to siedzenie przed lustrem rano będzie krótkie. Oj nie , nie ścinaj- zaprotestował Emil. Lubię gdy masz włosy właśnie takie trochę dłuższe, mogę się wtedy nimi bawić. Kochanie, ale ja zetnę tylko 4 centymetry, będziesz się miał czym bawić- zapewniła go Adela. Przecież wiem, że lubisz się bawić moimi włosami. I lubię gdy mi je czeszesz, bo robisz to tak bardzo delikatnie.
Arek patrzył na oboje jak ktoś, kto pierwszy raz w życiu jest w ogrodzie zoologicznym i widzi żywego słonia lub tygrysa. Tego, że jego przyjaciel czesze swą żonę zupełnie się nie spodziewał.
c.d.n.