Teresa szybciutko przygotowała "chłopską kolację", czyli kaszę gryczaną na sypko ze skwarkami z boczku wędzonego. Alek w związku z tym "załapał się" na gotowe, "słoiczkowe" danie, w którego konsumpcji pomagał mu dziadek. Wyglądało to dość zabawnie, bo dziadek nabierał na łyżeczkę mus ze słoiczka, wtedy Alek chwytał jego rękę z łyżeczką i uważnie kierował do swej bardzo szeroko otwartej buzi. Kazik widząc to powiedział do Teresy - mamy w domu małego hipopotama.
Mały, gdy tylko zjedli kolację , zaciągnął Jacka do sypialni i wyciągnął ze swego łóżeczka pieska - piesek co prawda niemal w niczym nie przypominał suki Franka a co najwyżej był podobny do jamnika, ale dziecko poinformowało Jacka, że to jest "majutka Dunia". Jacek mu przytaknął i powiedział- zobaczcie, pieseczek Alka ma takie uszy jak Dunia i być może Dunia tak właśnie wyglądała gdy była maleńka. Tym sposobem maskotka przestała być bezimienna.
A Kazik śmiejąc się wysłał sms do Franka, że teraz i oni mają w domu Dunię. Oczywiście zaraz Franek zatelefonował by się wypytać o szczegóły, więc Kazik zrobił fotkę maskotki i wysłał ją do Franka. No popatrz- wasze dziecko nie wychowało się z psem a tak kocha psy, to pewnie i nasze będzie kochało psy- mówił Franek. Kazik się śmiał - mogę cię zapewnić, że wasze też będzie kochało i was i psa, dzieci już tak mają.
W czasie kolacji Paweł zapytał się, w co będą grać po kolacji, bo on nie gra w żadne gry karciane, kiedyś, jeszcze w czasach szkolnych to chyba z raz grał w tysiąca. My czasem grywamy w remi brydża, ale przywiozłem z Niemiec kilka gier planszowych, w które grywa starsza młodzież i dorośli. Bo jego znajomi grywali z dziećmi w gry podobne do "Monopolu", w "Carcassonne" , w grę przybliżającą zabytki Londynu i w grę, w czasie której podróżowało się po Europie - tłumaczył Kazik. No i czasem się grywało w "Makao" i w.....kości, ale kostki do gry mi się gdzieś pogubiły i nie za bardzo pamiętam jakie były reguły tej gry - generalnie układało się w trzech rzutach z góry określoną figurę i grało się pięcioma kostkami.
Po kolacji Teresa spacyfikowała Alka - nie było to trudne zadanie, bo dziecko było już solidnie zmęczone, tego dnia nie miało nawet krótkiej drzemki. Teresa była pełna podziwu, że pomimo zmęczenia był cały czas bardzo grzeczny i nie marudził. Zasnął z buźką przytuloną do swojej "Duni".
Wracając z sypialni Teresa zawadziła o kuchnię i zrobiła duży dzbanek herbaty owocowej oraz zapełniła tacę smakołykami z Wedla i z tym wszystkim poszła do stołowego. Panowie stwierdzili, że zagrają tym razem w remi brydża, bo zasady są proste , Jacek dostał kartkę i długopis i miał zapisywać wyniki.
W trakcie gry cały czas rozmawiali i Teresa wyjaśniała skąd zna Franka i że kiedyś ten dom był własnością bratowej Kazika i że Alina zamieniła ten dom na mieszkanie w Warszawie i stwierdzili oboje z Kazikiem, że Franek włożył sporo pracy i pieniędzy w odnowienie i teraz dom jest fajnym miejscem do całorocznego mieszkania. Teresa opowiedziała Jackowi historię sejfu i przyniosła nawet porcelanowe figurki i.......bez najmniejszego żalu pozbyła się ich na rzecz Jacka, który był nimi zachwycony, bo widział takie w Miśni, ale nie można ich było kupić w firmowym sklepie i chciał je odkupić od Teresy. Ale Teresa stwierdziła, że albo je weźmie w prezencie albo ich wcale nie dostanie. Bo Teresa gdy była nastolatką to się nimi zachwycała, ale tak naprawdę to do niczego jej w domu nie pasują i w końcu stoją na półce zamknięte w szafce by przypadkiem nie wylądowały na podłodze w trakcie usuwania kurzu. No i padło pytanie, na co Frankowi numer telefonu Pawła, ale na to pytanie Teresa nie znała odpowiedzi.
Po jednej pełnej rundce gry Jacek stwierdził, że należy zakończyć dzień, zresztą już była godzina 23,00 więc zaczęli się żegnać. Jacek jeszcze tylko na moment zajrzał do sypialni i gdy wyszedł powiedział - chyba się straszliwie postarzałem- wzruszył mnie widok małego śpiącego z główką na maskotce.
Gdy Teresa i Kazik już leżeli w łóżku, Teresa powiedziała - przyznałeś się dziś publicznie wśród naszych przyjaciół, że ciągle jesteś we mnie zakochany i jestem z tego powodu i szczęśliwa i...dumna. Dla mnie wciąż jesteś najcudowniejszym mężem i kochankiem i ojcem dla naszego dziecka.
Wiesz, a Franek mi wygląda na średnio zakochanego w Joannie - stwierdził Kazik. Ona jest mało subtelna. I nie idzie mi o jej urodę ale o sposób bycia. Bo Franek był bardzo długo sam-nie wiem co było przed Joanną, czy była jakaś kandydatka, ale on w pracy nigdy nie flirtował, na lunch chodził głównie sam, na czekoladę do Wedla ze mną gdy chciał pogadać bez świadków, ale nigdy mnie nie podrywał. Przywoził mi te daktyle, ale to nie miało żadnego podtekstu. Jemu się podobała Alina, ale zewnętrzność Franka nie jest fascynująca i on się jej nie spodobał. No po prostu nie jest urodny. Gdy go pierwszy raz zobaczyłam to go w myśli nazwałam strachem na wróble. Franek to bardzo uczciwy facet, a mnie jego brak urody zupełnie nie przeszkadza by go tak zwyczajnie, po koleżeńsku lubić. Poza tym należy do tych, którzy nie podrywają cudzych żon i nie podrywają babek tak dla sportu, żeby sobie poprawić humor, gdy uda się którąś małym nakładem sił wyrwać.
A nasz cudaczek był dziś naprawdę zafascynowany psicą. A ona nim - dodał Kazik. To fajnie, bo umówiłem się z Frankiem, że będziemy u nich od wiosny częściej bywać. On chce wiosną ułożyć wzdłuż siatki, wewnątrz ogrodu, chodniczek i chce zrobić piaskownicę ze składanym dachem. Część warzywna to będzie ograniczona do kilku grządek od strony kuchennej. Reszta ma być zadbanym trawnikiem.
A Joannie to się bardzo tata i jego synuś spodobali - ty też się jej podobasz, no ale ty już jesteś uziemiony, a oni obaj wolni - poinformowała męża Teresa. No ale przecież ona nie jest wolna. Ona już skończyła te swoje studia? No tak, dlatego została zapłodniona. Franek cierpliwie czekał żeby skończyła studia. Franek nie jest z tych którzy idą na żywioł - zupełnie tak jak ja. Wszystko musi być wpierw przemyślane i uzgodnione. A mało kto lubi tych co tak postępują w życiu. Przecież ja też nie idę z zamkniętymi oczami na żywioł - przypomniał jej Kazik. Nooo, po przygodzie z Anką to już nie. Nie planowałem żeby z nią wchodzić w małżeństwo.
Wiem kochany, ale tak jakoś wyszło. Gdy Franek mówił o tych pracownikach CHZetów, którzy byli oddelegowani to pomyślałam sobie, że może Robercik obżenił się z jakąś Rosjanką i teraz mamuńcia go szuka bo zapomniał ją o tym poinformować. Albo się zapił na śmierć. Bo niestety to kraj, w którym mocny alkohol jest dobry na wszystko. A Robercik był z tych, którzy uwielbiali pokazać, że oni potrafią sporo wypić, sztywnieją, drętwieją, ozór się plącze ale nie padają na glebę. Ja tylko raz byłam z nim na jakiejś imprezie , czułam się jak w domu wariatów bo nie piłam - wszak robiłam za szofera i miałam szczerą chęć go zatłuc. Jadąc do domu z okolicy Teatru Wielkiego ze cztery razy go wyciągałam ze samochodu żeby samochodu nie uświnił. Nawet mnie przepraszał, mówiąc, że wszystko przez to, że oprócz wódki wypił jeden kieliszek wina. Zostawiłam go koło placu zabaw na osiedlu i chyba spał na ławce, do domu zaczął się dobijać około 6 rano i wpuściłam gada. Chyba dobrze wtedy dostał w kość bo z pół roku nie łaził na jakieś imprezy. Kazik się zaśmiał cichutko - nie zorientowałaś się wtedy, że on trenuje do swego przyszłego miejsca pracy. Wiedziałam, że się stara załapać na oddelegowanie, a że chciałam dostać rozwód niejako automatycznie, to miałam jego eskapady w nosie. Byle mnie nie dotykał. Spaliśmy w dwóch różnych pokojach. Ja naprawdę potrafię być super niemiła, ty po prostu mnie nie znasz od tej strony, bo nigdy mi nic złego nie zrobiłeś.
Tak ze zwykłego ludzkiego punktu widzenia to mi nawet żal jego matki, że go szuka i nie ma pojęcia gdzie on jest, ale patrząc przez pryzmat mojego z nim związku to mi przez głowę przelatuje myśl : masz kobieto takiego syna jakiego sobie sama wyhodowałaś. Oglądałam kiedyś w telewizorni wywiad z rosyjską lekarką, która powiedziała, że naród rosyjski dogorywa, że kończy się, bo wszyscy chleją, nie tylko mężczyźni, kobiety też, chociaż nieco mniej. Poza tym ci alkoholicy płodzą dzieci i mózgi tych dzieci są uszkodzone, nie funkcjonują prawidłowo.
A znajoma, która jeździła na Mazury, nie pamiętam nazwy tej wiochy, opowiadała, że w dniu wypłaty kobiety nie dają swym mężom drugiego śniadania do pracy, żeby się nachlali na pusty żołądek, to wtedy mniej pieniędzy z wypłaty przepiją. I w te dni one wychodziły im na przeciw, żeby "padniętym" zabrać pieniądze. Wygląda na to że i u nas nie jest najweselej w tej materii.
No nie jest - w Nowym Dworze Anka w pięć minut miała przyjaciół, a ja przyjaźniłem się tylko z Jackiem, który jeśli wypije pół kieliszka wina to jest niemal cud. Teresa roześmiała się - no to ja wychodzę na alkoholiczkę - jestem w stanie wypić jedną lampkę koniaku.
Widziałem to twoje picie- jedna mała lampka najdroższego w danej kawiarni koniaku, którą potrafisz pić przez cały wieczór a na koniec i tak w lampce zostają przynajmniej dwie łyżeczki owego płynu. I na dodatek potrafisz tak pić siedząc przy barze- biedny barman ciągle patrzy na zawartość twego kieliszka a tam ciągle niemal pełno. Ale się szczerzy do ciebie, bo zamówiłaś najdroższy koniak więc może wreszcie wypijesz i zamówisz następną lampkę. I jeszcze zagryzasz gorzką czekoladą. Teresa chichotała cicho, by nie obudzić dziecka. No to powinien barman docenić, że zamawiam najdroższy koniak a nie najtańszy. No co ja poradzę na to, że lubię dwa koniaki: Remy Martin i Martell i lubię je pomaleńku sączyć po ćwierć łyczka. I lubię jeszcze likier kawowy do kawy- łyk kawy i pół łyczka likieru. Wiem, moja kochana, wiem, tylko pierwszy raz lekko mi oczy wyszły z orbit.
No ale zawsze gdy zamawiałam najdroższy koniak to sama za siebie płaciłam i zupełnie nie rozumiem dlaczego faceci byli tym zdegustowani. Przecież dbałam o to, żeby nie wydawali na mnie forsy. Powinni to docenić! Kazik chichotał w poduszkę. Gdy się już wyśmiał powiedział - no przecież po to cię zapraszali by błysnąć, że mają flotę na ten najdroższy koniak, a ty im wszystko psułaś i co najwyżej pozwalałaś im by płacili za kawę, bo nawet czekoladę sama u barmana płaciłaś. No ale w Baligrodzie to ty wszystko sam płaciłeś i jeszcze mi kupiłeś bez mojej wiedzy tonę orzechów w czekoladzie i płaciłeś za domek. No i to, że mi pozwoliłaś łaskawie zapłacić wlało mi nieco otuchy w serce. Do dziś się zastanawiam jak ja dałem radę po nieprzespanej nocy zrobić pętlę i jeszcze dojechać do Warszawy. Chyba mnie ten obiad uratował. Ten w Lapidarium , gdzie facetowi dałeś super napiwek bo mnie ochrzcił żoną? Tak, należało mu się, był chyba jasnowidzem. Zik, przytul mnie mocno, tak bardzo cię kocham! Wiem, a ja cię uwielbiam. Rano będziemy nieprzytomni, ale weźmiemy małego do naszego łóżka i razem z nim podrzemiemy gdy wypije mleko.
Rano, o 7,00 Teresa zwlokła się z łóżka, zrobiła dziecku mleko, potem zmieniła pampersa i razem z Alkiem i Dunią ułożyła się koło Kazika, który dopiero teraz się obudził. Przygarnął do siebie Alka i Teresę, zapytał się czemu go nie obudziła by zrobił mleko, ale nie doczekał się odpowiedzi i cała trójka dalej spała.
c.d.n.