Tegoroczna jesień była ciepła i słoneczna. Po niemal nie przespanej nocy i tysiącu zapewnień ze strony Emila, że jego uczucie do Adeli na pewno nie zmaleje z powodu ciąży i porodu i wrzeszczącego małego potwora, Adela zaakceptowała podjęcie starań się o dziecko. I choć lekarz uprzedzał ją, że owe starania mogą potrwać nawet do dwóch lat i to wszystko jest normalne - niecierpliwiła się. Ale tak najbardziej przeszkadzał jej fakt, że nie były to już regularne co do godziny cykle, do których była przyzwyczajona. Reszta była bez zmian, seks nie był ani lepszy ani gorszy.
Weekendy starali się spędzać poza miastem, wyjeżdżali do lasów poza Wilgą, w stronę Maciejowic. Przeważnie z rodzicami, czasem sami. Adela powiedziała Helenie, że odstawiła tabletki i czekają na efekt tego kroku. Helena przytuliła Adelę i powiedziała - to wszystko jest normalne, myślę, że wszyscy będziemy bardzo szczęśliwi gdy będzie nowy członek rodziny. Jak dobrze wiesz, pomożemy wam we wszystkim, ale urodzić będziesz musiała sama, nikt tego za ciebie nie zrobi. I wiesz - bardzo często myślę, że obie mamy szczęście, że pokochałyśmy takich właśnie mężczyzn. Obserwuję Emila gdy jesteśmy wszyscy razem - nadal wpatruje się w ciebie jak w tęczę, nadal jesteś na pierwszym planie tak jak wtedy gdy byliście u mnie razem po raz pierwszy. Ty tego nie widzisz, ale on cały czas patrzy na ciebie. Gdybyś się w tej chwili potknęła, to choć jest kilka kroków dalej, natychmiast byłby przy tobie. Ciociu, a ja nadal kocham go nieprzytomnie, nie umiałabym już bez niego żyć.
Ależ to bardzo dobrze dziecinko, tak powinno być. Po śmierci mego Janka byłam pewna, że już nikogo nie pokocham, ale jednak pokochałam Piotra. Późno mi się ta miłość trafiła, ale jak mówią - lepiej późno niż wcale. Obaj są warci miłości. W tym momencie podszedł do nich Piotr, objął obie i spytał: spiskujecie? Adela pokiwała głową - tak, ale mogę ci tatku zdradzić nasz sekret- mówimy o tym jak bardzo obie kochamy swoich mężów, bo obaj są cudownymi facetami. Ooooo, to straszliwie spiskujecie!- roześmiał się Piotr. I coś wam powiem, oczywiście w wielkiej tajemnicy -jesteś obie cudownymi kobietami! Kocham was obie!
W tej chwili rozległ się głos Emila- chodźcie tu do mnie, tu jest jakiś wysyp grzybów, jestem w takim dole po czołgu! Rzeczywiście - gdy spojrzeli w stronę, z której dochodził głos dostrzegli tylko czubek głowy Emila. Podeszli bliżej - to na pewno był jeden z punktów, w którym kiedyś stał czołg. W tych lasach pełno było takich miejsc. W tym dole było zapewne bardziej wilgotno i wśród mchu rosło mnóstwo młodziutkich podgrzybków. Ojej- ucieszyła się Helena - w sam raz do zalewy octowej. Minęliśmy z Piotrem kilka takich miejsc, ale nie schodziliśmy do środka. Ależ ślicznościowe te podgrzybeczki!- cieszyła się Helena. I to jest całkiem blisko tych wszystkich ośrodków.
Gdy już wyzbierali w tym miejscu wszystkie podgrzybki wrócili się do tych pominiętych stanowisk po czołgach. W krótkim czasie mieli dwa pełne koszyki grzybów. W drodze na parking ośrodka, w którym zostawili samochód zebrali jeszcze kurki, i maślaki i na skraju lasu Piotr wypatrzył gąsówkę nagą. Adela spojrzała się na te grzyby, potem na Piotra i powiedziała- tato, przecież to chyba niejadalne grzyby. Jadalne, dziecinko, jadalne, powąchaj jak pięknie pachną a są równie smaczne jak wspaniały mają zapach. Przypatrz się - one rosną w tak zwanych czarcich kręgach, właśnie zawsze na skraju lasu. No rzeczywiście- stwierdziła Adela- pachną jak prawdziwki. Ale ich kolorek jest nieco dziwny i mają blaszki od spodu... Maleństwo, uwierz tacie, on naprawdę się zna na grzybach- powiedział Emil. W takim razie dziś ja zrobię dla nas wszystkich paellę z grzybami. To takie hiszpańskie jedzonko- oświadczył Emil. Ale podgrzybków ci na tę paellę nie dam - zastrzegła z góry Helena. Nie ma potrzeby- wystarczą kurki i gąsówka - ale co najwyżej wspomożesz mnie mamuś cebulą, bo chyba nie mamy. Mamy, mamy cebulę, ale mrożoną, kiedyś za dużo jej nakroiłam i zamroziłam kilka porcji w małych pojemnikach po jogurtach- poinformowała Emila Adela. A co to jest ta paella? - bo tak dokładnie nie wiem- dopytywała się Adela. Ryż kochanie, smażony ryż z dodatkami. Robi się jak risotto, ale nie trzeba w trakcie ciągle mieszać. Po prostu ryż się musi przypiec. Dodam też do niego resztę już upieczonego kurczaka, tylko ciebie obarczę pokrojeniem tego kurczakowego biustu. Nie wiem jak to robisz, ale kroisz niczym maszyna - wszystkie kawałeczki są tej samej wielkości - zawsze mnie to zadziwia.
Mam pomysł - stwierdziła Helena - rozłóżmy kocyk piknikowy i oczyśćmy w lesie grzyby- mam całą paczkę chusteczek, więc będzie nam wygodnie tu się nimi zająć. My z Adelą będziemy czyścić grzybki a jak się nam znudzi to nas zastąpicie. A w tym czasie możecie jeszcze pospacerować. Tylko się nie zgubcie.
Chodź synku , one pewnie chcą jeszcze nas trochę obgadać. Ale już nie mamy koszyka - zmartwił się Emil. Nie szkodzi, mam w kieszeni małą płócienną siatkę. Pójdziemy skrajem lasu, może jeszcze gdzieś natrafimy na gąsówki.
Gąsówek nie znaleźli ale weszli na przeciwpożarową leśną przecinkę i znaleźli kilka prawdziwków i podgrzybków złotawych. Coś mi się widzi, że za tydzień znów tu przyjedziemy - stwierdził Piotr. A może nawet w tygodniu, tak koło piątku. Tato, mam prośbę - nie wybierajcie się nigdzie daleko od domu sami. Wytrzymajcie do weekendu, my pojedziemy z wami. Mam już dostateczną nerwówkę z Adelą. A co z nią się dzieje? Nic, ale postanowiliśmy postarać się o dziecko. No to się wpierw przebadajcie. Już to zrobiliśmy, mnie nawet kardiologicznie bardzo dokładnie przebadano. I nie ma przeciwwskazań do przekazania genów. Nim się pobraliśmy też się solidnie przebadałem u kardiologa. A Adelka boi się, że ciąża, połóg, dziecko w jakiś sposób sprawią, że ja stracę zainteresowanie nią. Może dlatego, że ma sporo koleżanek już rozwiedzionych i w ich przypadku dziecko właściwie zabiło związek.
Synku, to nie dziecko zabiło związek- to po prostu byli nieodpowiedzialni faceci. I tyle. Ciąża na pewno nie jest miłym stanem dla kobiety, to przestrojenie hormonalne rzutuje też na jej psychikę a chyba niewielu mężczyzn zdaje sobie z tego sprawę. Wiem, że ty to wiesz i gdy już będzie w ciąży na pewno zdołasz jej udowodnić, że nadal jest dla ciebie bardzo ważna, że kochasz co najmniej tak samo mocno jak kilka miesięcy wcześniej a nawet więcej. Adela to bardzo inteligentna dziewczyna i kocham ją tak, jakby była moją córką. I myślę, że ona o tym wie. A na nas możesz zawsze liczyć, bardzo was oboje kochamy. Chodź, wracamy do nich.
Tato, to może w ramach poprawiania Adeli humoru wybierzemy się gdzieś razem na dansing? Nie na dyskotekę, ale na taki prawdziwy dancing? Adela uwielbia taniec, a tango argentyńskie zwłaszcza. I cudnie mi się z nią tańczy. Teraz się cieszę, że kiedyś kupiłem w Meksyku nieco płyt CD z nagraniami typowych orkiestr tanga argentyńskiego. Odkąd je zaprezentowałem to wciąż tango w domu rozbrzmiewa. Ona w ogóle ma pociąg do muzyki latynoamerykańskiej, a Bolero Ravela może dla niej brzmieć od rana do wieczora, w przeróżnych nagraniach. Na razie mamy trzy.
No dobrze, a co u Arkadiusza? Jeszcze się z tą Ireną nie pożarł? Jeszcze nie, bo mają cyrki z meblowaniem swego mieszkania i jak na razie to wciąż wszystko jest u nich "w proszku", bo Arek ma dość niewygodnego klienta. Niewygodny ten klient, za to wielce nadziany. No a ta Irena nie może wziąć urlopu by się zająć dopilnowaniem wszystkiego?- dziwił się Piotr. Tato, Irena to nie jest nasza Adelka, one są tylko tej samej płci. Arek i Irena prosili Adelę by im zaprojektowała kuchnię, proponowali, że jej zapłacą wg stawek projektanckich, ale Adelka nie dała się w to wrobić. Poradziła im by po prostu wynajęli zawodowego projektanta. I bardzo się z tego cieszę. Oni też się mają zamiar wziąć za produkcję dziecka bo czas nagli- Irena jest starsza od Arkadiusza. Wprawdzie twierdzą, że w styczniu skończy czterdziestkę, ale według mnie to ona już ma tę czterdziestkę. Byli niedawno u nas i pokazałem im naszą piwnicę - niemal zbierali z podłogi szczęki. Oni, gdy kupowali to mieszkanie to nawet nie sprawdzili jaka jest u nich piwnica. Ale, jak mówię, to już duże dzieci i na pewno nie będę ich za rączkę prowadził. Jak poproszą to mogę podać co gdzie zamawialiśmy i gdzie kupowaliśmy. A ostatnio stosunki się mocno ochłodziły, bo Irena zaczęła wypytywać Adelę o zbyt intymne sprawy, więc Adela powiedziała jej, że są pewne granice koleżeństwa ale i przyjaźni, których nie należy przekraczać i Irena się obraziła. Nie wiedziałem o tym, ale chciałem byśmy poszli w trzy pary na dancing i wtedy Arek powiedział, że na razie to się nasze żony pokłóciły. Przepytałem się Adelki co to było, opowiedziała mi i popieram jej zdanie w tym temacie. I jak na razie zawiesiłem kontakty z Arkiem. Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz. On jest po prostu nierówny. Mam podejrzenie, że to wynik tego jaki był jego ojciec.
Nie znałem jego ojca- trudno mi coś na ten temat powiedzieć, ale faktycznie Arek był z lekka niezrównoważony- stwierdził Piotr. Ja dość często was podglądałem - to nawet na parkiecie było widać- czasami grał jak natchniony, ale po piętnastu minutach takiej gry potrafił odstawić taki numer, że zaraz go trener zdejmował. A co było z jego ojcem "nie tak"? Arek, był według swego ojca za miękki, ciapowaty. A tak naprawdę to Arek jest z natury nieśmiałym człowiekiem, bardzo oczytanym i zdolnym. Odetchnął gdy jego ojciec umarł i ma z tego powodu wyrzuty sumienia. Szkoda, że nie spotkał na swej drodze kogoś takiego jak Adelka. Kiedyś ojciec jednego z kolegów powiedział, że uroda kobiety to rzecz względna, najważniejszy jest rozum, bo głupia żona to prawdziwe nieszczęście dla mężczyzny. I żebyśmy nie szukali urody u swych koleżanek ale rozumu. I jestem pewien, że więcej niż połowa z nas patrzyła na dziewczyny szukając głównie urody. Piotr uśmiechnął się - ale ty synuś to masz szczęście, bo Adelka jest nie tylko ładna ale i mądra. Bardzo mi się spodobała od samego początku.
No to widocznie mamy ten sam gust - zaśmiał się Emil- widocznie to sprawa dziedziczna. Przecież to już minęło kilka lat od chwili gdy ją zobaczyłem po raz pierwszy a ja nadal pamiętam bardzo dokładnie ten moment gdy ta nieduża, drobniutka kobietka na szalenie wysokich szpilkach tuptała w stronę mojego samochodu. Mało nóg sobie nie splątałem wyskakując z samochodu by jej otworzyć drzwi - normalnie to po prostu otwierałem je od środka, jak większość. Ale to było genialne posunięcie, jak się potem okazało. I bardzo żałowałem że nie wiozę jej przynajmniej do Gdańska, bo tak nam się fajnie rozmawiało. A potem celowo jeździłem autobusem służbowym, wtedy siedziałem obok niej. Piotr śmiał się i mówił - widzisz synek, opłaciło się być szarmanckim facetem!
c.d.n.