Gdy bladym świtem po nakarmieniu i przewinięciu małej Adela szła do łazienki zauważyła, że w stołowym na fotelu siedzi skulony Leszek. Wracając z łazienki zajrzała do stołowego i przyjrzała się Leszkowi - siedział z zamkniętymi oczami, ale nie spał, bo rytmicznie kiwał głową. Kurczę blade - coś z nim nie tak!- pomyślała. Weszła cichutko do stołowego i stanęła przed nim - nie widział jej, nie słyszał gdy weszła. Leszku - wyszeptała- zaziębisz się w tej letniej piżamie. Leszek otworzył oczy i popatrzył na nią. Stary- wyglądasz jak chirurg po ostrym dyżurze gdy mu zejdzie pięciu pacjentów- powiedziała cichutko. Co się stało? Wyrzuciła cię z pokoju? Nie. Ja go chyba zabiję. Kogo zabijesz? Jej byłego- odpowiedział.
Leszeczku - nie warto, bo to niczego by nie zmieniło poza tym, że Wiesia zostałaby sama ze swymi przeżyciami, bo ty wtedy wylądujesz w pace. Będzie mądrzej i lepiej gdy się nią zaopiekujesz. Jeśli teraz do niej nie pójdziesz i obudzi się a nie będzie cię przy niej to pomyśli, że jej nie chcesz. Idź do niej i utul, niech się obudzi w twoich ramionach, o ile chcesz przy niej pozostać. Chcę przy niej zostać. No to jazda, spływaj stąd. Obudzę was około 10,30. Leszek zwlókł się z fotela mówiąc - dziękuję ci. Rozmawialiśmy prawie całą noc- wszystko mi opowiedziała.
Zaufała ci, ja tylko znam "hasła i urywki", doceń, że ci się zwierzyła, bo to ją na pewno wiele kosztowało. Nie jest łatwo opowiedzieć o swojej klęsce - znam to z autopsji. Ty? zdziwił się Leszek. Tak, ja. Przecież wiesz, że przed Emilem ktoś był. Nie sądziłeś chyba, że łykałam tabletki dla rozrywki. Idę, bo zaraz Emil będzie mnie szukać. Leszek wszedł do pokoju gościnnego, a Adela do sypialni.
Gdzie tak długo byłaś? - spytał Emil gdy położyła się obok niego. Tłumaczyłam w stołowym Leszkowi, że nie warto zabijać byłego Wiesi. Przytul mnie, zmarzłam. A dlaczego on chce zabić byłego Wiesi? Bo to był zwyczajny, podły skurwiel. Podobno całą noc przegadali. A ja myślałam, że Kamil był strasznym łajdakiem.
No był, ale nie w stosunku do ciebie, on cię najzwyczajniej kochał, tylko sytuacja go przerosła. No i to ty go opuściłaś, nie on ciebie i w nic, poza mną, cię nie wmanewrował. Muszę ci kupić jakieś ciepłe puchate nocne papućki, nóżki masz jak sopelki lodu. A jak Milenka zjadła? Miała chyba w ciągu dnia sporo wrażeń bo zaraz po jedzeniu zapadła w sen i dlatego śpi w łóżeczku i nie zabiera mi ciebie i mogę się trochę tobą pobawić i sprawdzić jak działa mój patent w rozszerzonej wersji. Budzenie mam ustawione na 9,00, ale i tak wszystko zależy od naszej księżniczki. Może pośpi dziecinka dłużej.
Patent oczywiście nie zawiódł, a jego rozszerzona wersja była zdaniem Emila zachwycająca i wzajemnie sobą zachwyceni i zaspokojeni zasnęli spleceni uściskiem. Wtulona w ramiona męża powiedziała w myślach - dziękuję ci Kami za Emila.
Milenka miała jednak w brzuszku zegarek i równiótko o godzinie dziewiątej oznajmiła mamie, że należy się jej poranna porcja mleka. Każde weekendowe karmienie poranne było dla całej trójki swego rodzaju rytuałem. Tata wpierw zmieniał pampersa, potem przystawiał małą Adeli do piersi i obejmował obie swe dziewczyny. Sprawdzał potem palpacyjnie, czy cała pierś opróżniona, przystawiał Milenę do drugiej piersi, potem ją sobie przewieszał przez ramię, by dziecku odeszło powietrze z żołądka, były chwile czułości, bo głaskał małą po buźce, palcami delikatnie układał jej włoski a potem Adela ją przebierała w "dzienne ciuszki". To wszystko były drobiazgi, ale bardzo byli do nich przywiązani.
O dziesiątej trzydzieści Adela zapukała energicznie do drzwi gościnnego pokoju mówiąc - mamy mniej więcej godzinę do najazdu Arków. Ubierzcie się i chyba damy wam swetry bo coś zimno w domu a na dworze też nie ma upału i jakąś kaszą sypało z nieba. Ja już idę robić śniadanie. Łóżek nie ścielcie, zostawcie wszystko tak jak jest. Gdzie chcecie jeść? Oczywiście w kuchni - powiedział Leszek, wychodząc z pokoju. Adela popatrzyła na niego i powiedziała- chyba tylko czterech ci tych pacjentów zeszło nie pięciu. Posiedź na tyłku, bo śniadanie to prawie wszystko już gotowe. Możesz się pobawić z Mileną. I załóż ten szafirowy sweter, ciepły i miękki a dla Wiesi mam błękitny. Chyba jakaś awaria jest w elektrociepłowni, wody ciepłej też nie ma. A może tylko w naszym wymienniku ciepła - nigdy nie wiadomo. Leszek dostał w rękę książeczki plastikowe służące zwykle do kąpieli i niezniszczalne, bo gryzienie ich i żucie nie przynosiło im szkody. Siedział z Milenką na kolanach i nazywał zwierzątka wskazane przez dziecko a do tego naśladował dość udanie ich głos. A "słoneczko- opowiadał małej- nic nie mówi ale słoneczko świeci na wszystkie zwierzątka i na buźkę Milenki" - w tym momencie dotykał palcem policzka dziecka i głaskał delikatnie a mała szybko nadstawiała drugi policzek. O kurczę - wyszeptał Emil - ona chyba rozumie co on mówi!
To chyba nic dziwnego powiedziała Wiesia - ciągle do niej mówicie i "nie ciamciacie tiu,tiu, tiu" tylko mówicie normalnie i dziecinka kojarzy. Używanie normalnych słów rozwija zasób wiedzy dziecka. Lesiu - pokaż jej kotka i popatrz na jej reakcję gdy zamiauczysz. Jeszcze trochę a sama zacznie miauczeć. Zobacz jak otwiera buźkę. Cudaczek maleńki- zachwycała się Wiesia. Milenka przy śniadaniu dorosłych pochłonęła bez najmniejszego problemu dwa małe biszkopciki i zjadła dwie kawowe łyżeczki domowego twarożku. No - stwierdziła Adela - jeszcze trochę a pójdę z nią na kawę do kawiarni. Bardzo towarzyskie dziecko nam rośnie- śmiała się Adela. Będzie niczym mała Elunia Tomka i Halinki. I tu popłynęła opowieść o słodkiej małej, wygadanej zakopiańskiej Eluni.
W międzyczasie Adela zatelefonowała do Stasi, że u nich w mieszkaniu chłodno, więc niech to wezmą pod uwagę szykując się do nich. U nas też, chyba jakaś awaria w elektrociepłowni - "pocieszyła" ją Stasia. No to mało świątecznie nas los potraktował- śmiała się Adela. Ale w gruncie rzeczy lepiej, że to awaria elektrociepłowni, bo przynajmniej coś zadziałają. Pewnie już się u nich telefony urywają. Chyba tak, bo Arek już próbował do nich się dodzwonić, no ale skoro i u was zimno to nie ma sensu telefonować. Ta elektrociepłownia obsługuje niemal połowę miasta. Zadzwonię do rodziców, że to nie tylko u nas zimno. Dobrze, że mamy zmywarkę - cieszył się Emil. Pamiętasz jak długo jej nie było przez brak tych blatów?
Gdy przyjechali kolejni goście było nieco śmiechu, bo Pawełek, gdy się już grzecznie ze wszystkimi przywitał powiedział do Piotrusia - zobacz- Milenka urosła już siedzi! Piotruś spojrzał na małą i wydął wargi - ale nie chodzi i liczyć nie umie! Wszystkich to bardzo rozśmieszyło a Adela dodała -no i nie mówi. A ty Piotrusiu już umiesz liczyć? Tak - umiem. A do ilu umiesz policzyć?- spytała Adela. Już umiem policzyć do dwóchdziestu- z dumą oświadczył mały. Pawełek- już uczeń popatrzył się na brata z pogardą - mówi się do dwudziestu a nie do dwóchdziestu. Adela rozsypała na stole karty do gry i powiedziała - to policz ile tu jest kart - licz głośno, te policzone połóż po lewej stronie. Dziecko policzyło jak z nut do dziesięciu, jedenastu, dwunastu, trzynastu. Czterynaście, pięćnaście, sześćnaście, siedemnaście, osiemnaście, dziewięćnaście, dwadzieścia. Ponieważ Pawełka już rozsadzało, by młodszego wyśmiać powiedziała - zaczekaj Pawełku - on policzył dobrze, tylko niektóre nazwy wymawia nieprawidłowo ale......bardzo logicznie. Bo język, którym mówimy jest mało logiczny. A małe dzieci, które jeszcze nie znają gramatyki posługują się językiem logicznie. Słyszą i rozumieją wyraz "spać" i gdy mówią o sobie, że wykonują czynność spania mówią : "ja śpam" a nie ja śpię. On mówi logicznie i jeszcze trochę, gdy częściej będzie liczył będzie mówił już tak jak dorosły, więc nie wyśmiewaj go, tylko po cichu poprawiaj mu wymowę. Jesteś od niego całe trzy lata starszy, to dużo biorąc pod uwagę rozwój dziecka. Milenka ma w tej chwili osiem miesięcy i sam widzisz jaka jest przepaść w rozwoju jej a na przykład Piotrusia. W sierpniu Milenka skończy rok i nadal nie będzie umiała wielu rzeczy, ale chyba nikt nie będzie się z niej z tego powodu śmiał.
Świetnie mu to wyłożyłaś - powiedział Arek. Myślę, że Paweł zrozumiał o co chodzi. Gdyby w domu było jeszcze jedno, starsze od niego dziecko wiedziałby jak młodszego boli gdy go starszy brat ciągle wyśmiewa i krytykuje. Chyba muszę na zebraniu rodziców porozmawiać o tym jak starsze dzieci zupełnie bez powodu krytykują młodsze.
Obawiam się Arku, że to daremny trud- jest jakieś ogólne schamienie w szkołach - powiedziała Adela. Często widzę dzieci z tej szkoły - strasznie dużo przemocy w ich zachowaniu i to zarówno słownej jak i fizycznej. Nikt tych dzieciaków praktycznie nie wychowuje. Rodzice oboje pracują, świetlica jest tylko dla klas I - IV, te dzieciaki są po lekcjach bez żadnego dozoru. Więc nic dziwnego, że jest jak jest. Powstaje coraz więcej szkół prywatnych, ale z tego co wiem, to strasznie drogie te szkoły , a podstawówki podobno skupiają głównie dzieci z problemami natury psychicznej, ale nie mam pojęcia jak tam wygląda poziom nauczania.Licea na ogół bywają dobre. Ale chyba trzeba w tej dziedzinie zaczynać od szkoły podstawowej.
A jak wasi rodzice? przyjdą? Wczoraj my u nich urzędowaliśmy, to chyba jeszcze odpoczywają No i też zdenerwowani, że na dworze zimno i paskudnie a ciepłej wody i ogrzewania brak. Gdyby wasi nie pojechali gdzieś w gości, to pewnie balowaliśmy w dwa domy. Młodsi w jednym, starsi w drugim. Narobili jedzenia jak na pułk wojska, dzisiejsze śniadanie wystarczyło dla nas i dla Leszków. Obie zamrażarki zapchane na całego. A wiesz gdzie Leszek mieszka? No nie wiem, a skąd mam wiedzieć? Mieszka nieomal na wprost nas, w takim samym jak nasz bloku, też ma cztery pokoje, ale na IV piętrze. Spacerkiem ma do nas 10 minut, przechodzi do nas przed frontem szkoły. Część jego okien wychodzi na Ciszewskiego, ma rzut beretem do L'Eclerca. No a jak się panu tu mieszka?- spytał się Arek. Świetnie- głównie dlatego, że jestem jednak blisko przyjaciół. No i do pracy mam blisko. Mieszkanie to na Powiślu odkupiła ode mnie Spółdzielnia. Nie czułem się na siłach by bawić się w sprzedawanie na wolnym rynku, by mi się ludzie szwendali po mieszkaniu i wydziwiali. Zastanawiam się teraz czy zostać przy prywatnej praktyce czy nie, bo mam propozycję z prywatnej kliniki by u nich zacząć pracować - z tej kliniki, w której rodziła Adelka. No ale wtedy musiałbym sprzedać gabinet razem z wyposażeniem a to wszystko jest w leasingu.
A ma pan jakiegoś speca od finansów, który przeprowadziłby jakąś analizę tej pańskiej umowy z firmą leasingową? Na razie mam jedną firmę tzw. doradców finansowych, ale Adela zasiała mi ziarno nieufności wobec takiej firmy, bo ona głównie doradza jak wziąć coś w leasing a nie jak się tego bez straty pozbyć. Adelko, kochana, daj jakąś kartkę - zapiszę sobie i jutro się skontaktuję z kimś w tej sprawie. A tak ogólnie - mówmy sobie po imieniu - przyjaciele Adeli i Emila z reguły stają się i moimi przyjaciółmi. Oni są dla mnie jak najbliższa rodzina. A dzięki Adelce poznałem moją kochaną Stasiunię. Adelka to moja przyszywana siostra- raz młodsza siostra a raz starsza siostra- zależnie od okoliczności. Gdy mnie ruga to wtedy jest starszą siostrą. Marzy mi się, by jednak powołać własną kancelarię i wtedy pracować i z Adelą i Emilem i Stasią. A Adelka byłaby niezłym adwokatem, umie nawet mądremu udowodnić, że jest durny niczym stary trep.
Arek, ale wtedy musiałabym zrobić aplikację adwokacką i zrezygnować z tytułu rzecznika patentowego i nie mogłabym pomagać Emilowi w pracy. Gdzieś wyczytałam, że aplikacje prawnicze wszelakie mają trwać 3 lata i oczywiście podrożeć. Nie będę lepiej tego teraz omawiać, bo są z nami dzieci, a bez słów niecenzuralnych nie da się tego omówić.
Kochani, a może teraz zjemy jakiś lunch? Bo tak za niedługo to Milenka stwierdzi, że musi coś sobie wrzucić na ruszt. Ona już elegancko pochłania marchwiankę albo z kartofelkami albo z krupiczką, a zupka jest na moim słynnym rosołku. Dziś do lunchu będzie i dla wszystkich mój rosołek, do popitki. Lunch bogaty nie jest, to tylko indyk pieczony w cieście francuskim, taka przegryzka. Jak to zrobiłaś? Jeszcze nie widziałam takiego czegoś- zdziwiła się Stasia. No to zobaczysz, a może nawet zjesz?
c.d.n.