Przed wyjazdem do Niemiec Teresa zrobiła dla Alka specjalny kalendarz. Na każdy dzień ich nieobecności przypadał inny zwierzak, im było bliżej powrotu rodziców tym zwierzę było mniejsze, na dzień powrotu wybrała fotkę wiewiórki.
Stuttgart podobał się Teresie. W 83 roku nowej ery w tym miejscu została założona przez Rzymian osada. Podobał się ten teren Rzymianom, bowiem klimat był łagodny a ziemia urodzajna. Do dziś w granicach miasta znajdują się....winnice. Podczas II wojny światowej od 1940 roku do 19.IV.45r. miasto przeżyło 53 naloty i było ogromnie zniszczone, ale- jak mówiła Teresa do męża- sami chcieli, więc mi ich nie żal.
Podobał się Teresie Schlossplatz z największym pałacem Neues Schloss, który został wzorowany na Pałacu Wersalskim. Zwiedzanie pałacu jest co prawda ograniczone, bowiem urzędują tam przedstawiciele rządowych instytucji, ale wcale ten fakt nie zmartwił Teresy. Z przyjemnością natomiast zwiedziła dwa samochodowe Muzea - Mercedesa i Porsche i obejrzała 160 pojazdów. Obejrzała również Chiński Ogród, nieduży , ale z ładnymi chińskimi zabudowaniami, mostkami i jeszcze bez wspaniałej roślinności z uwagi na porę roku. W Stuttgarcie co roku odbywa się festiwal wina Weindorf. Wjechała też na wieżę telewizyjną, która jest pierwszą na świecie wieżą wybudowaną z żelbetu. Na szczycie wieży jest restauracja a ceny bardzo "wysokogórskie", jako że wieża ma wysokość 216,6m ale widoki , jak stwierdziła Teresa- warte grzechu. Na tej wieży była aż dwa razy - raz sama a potem razem z Kazikiem i owym Hansem i tym razem zjedli tam "lekką kolację za ciężkie pieniądze". Jedzenie było bardzo smaczne a ponadto b. ładnie podane, a nocny Stuttgart też się Teresie podobał. Hans nieco operował angielskim, więc jakoś się udało Teresie zamienić z nim kilka zdań.
Na drugą w mieście wieżę widokową nie poszła, bowiem wymagało to pieszej wycieczki po dziwnych wiszących schodach pnących się spiralnie w górę. Obejrzała te schody na folderze i powiedziała - jeszcze długo nie, a potem wcale. Ja tu przyjechałam odpocząć a nie męczyć się. Codziennie pisała sms-y do obu dziadków i raz rozmawiała z tatą i Alkiem. Jak się potem dowiedziała, to po zakończeniu rozmowy Alek cmoknął komórkę, żeby całusek do mamy i taty poleciał.
Przed odlotem Kazik powiedział - jeżeli się przeprowadzimy to właśnie do Stuttgartu. Jest tu dla mnie dobra praca. W przeddzień odlotu pojechali jeszcze nad Jezioro Bodeńskie i do Konstancji i była to bardzo ładna wycieczka.
Tym razem na lotnisku w Warszawie czekali na nich obaj dziadkowie z Alkiem. Alek zawisnął wpierw na szyi taty, potem przyciągnął do siebie głowę mamy i z dziesięć minut przytulał oboje do siebie.
W samochodzie doniósł, że codziennie był grzeczny, że się ani razu nie wywalił na rowerku, że ciocia Ala przychodziła z Tadziem codziennie i wujek Paweł też przychodził po pracy do nich. I że winda jedna była zepsuta, a druga dobrze jeździła, a dziś obie jeżdżą. A dziadek Tadek spał na łóżku taty i przyniósł swoją pościel ze swojego pokoju a pościel taty przełożył na mamy stronę. A dziadek Jacek raz spał u nich, bo dziadkowie oglądali razem mecz. Poza tym ocenił, że Tadziś jest marnym budowlańcem i jego domy zaraz się rozsypują, bo Tadziś nie potrafi dobrze łączyć klocków Lego. Kazik od razu powiedział dziecku, że gdy on był taki malutki jak teraz Tadziś to też niezbyt dobrze łączył klocki ze sobą i też było sporo katastrof budowlanych. Teresa zaśmiewała się niemal do łez i powiedziała do taty- rośnie nam agent 07, wszystko zauważy, nic się przed jego okiem i uchem nie ukryje.
W domu, gdy dziecko poszło do swych porannych obowiązków, czyli sprawdzić, czy wszystkie zwierzątka są zdrowe, dziadkowie nie mogli wręcz przestać chwalić Alka, jakie z niego rozumne i grzeczne dziecko. Obaj też zauważyli, że kontakt obu malców dobrze im obu robi, bo Alek uczy się, że trzeba młodszemu pomagać, a młodszy z wielką chęcią wzoruje się na starszym. Alina też pomału dochodzi do siebie. A gdy szła na terapię to odważyła się zostawić dziecko pod opieką dziadków. I -jak powiedział Jacek- chyba była nieco rozczarowana faktem, że mały wcale nie płakał gdy jej nie było w pobliżu. Kris jeszcze nadal mieszka z Aliną i nawet raz się pytał dziadków, czy nie trzeba im czegoś np. kupić, lub w czymś pomóc. Alina raz rozmawiała bardzo długo i poważnie z tatą i stwierdziła, że niestety nie jest w stanie wybaczyć Krisowi tej zdrady i czuje do niego wręcz wstręt, unika nawet podawania mu ręki. I bardzo wątpi w to, że czas leczy wszystkie rany. A Tadziś już wybrał sobie "męski wzorzec" i jest pełen uwielbienia dla.... Pawła. A Paweł z tego powodu dumny i blady i cały w skowronkach i powiedział Jackowi, że chętnie by Krisowi nieco zdewastował jego urodę, bo miał kretyn obok siebie piękną kobietę, super dziecko i taką podłość im odstawił.
Teresa zatelefonowała do Aliny i zapytała się, czemu nie przychodzi. No bo uznałam, że jesteście po podróży i pewnie chcecie się nacieszyć dzieckiem i domem- padła odpowiedź. No to zbieraj się do kupy i przychodź, już się nacieszyliśmy, wypijemy w twoim towarzystwie kawę. W nagrodę dostaniesz coś ładnego na lato. A za co ta nagroda?- zdziwiła się Alina. No za to, że jesteś. Nie zagaduj tylko przychodź.
Tadziś, gdy tylko przekroczył próg mieszkania podreptał szybciutko do obu dziadków by dać im buziaczka, potem się zreflektował, że jeszcze jest ciocia Tesia i ten drugi, tak podobny do jego taty i też dał buziaczka, a potem razem z Alkiem poszli się bawić klockami.
Teresa zaciągnęła Alinę do sypialni i powiedziała- rozbieraj się, mam nadzieję, że trafiłam z rozmiarem i podała jej jednoczęściowy kostium na basen. Wymyśliłam, że teraz, skoro dzieci już mamy nieomal duże możemy sobie z raz w tygodniu pojechać na basen do Konstancina- to jeden z nielicznych, bezpiecznych pod względem czystości basenów w Warszawie. Będziemy tam sobie jeździły po południu, bo rano to są w nim zabiegi rehabilitacyjne. Alina obejrzała kostium i powiedziała- no chyba mnie nie doceniłaś rozmiarowo. Załóż, a potem ponarzekasz- rozkazała Teresa. Okazało się, że jednak rozmiar dobry, a kostiumy świetnie wymodelowały obu paniom sylwetkę. Chodź, idziemy się pokazać dziadkom, niech mają jakąś frajdę. Oni to potrafią docenić nasze wdzięki.
Gdy weszły do pokoju obu dziadkom i Kazikowi oczy nieco wyszły z orbit a Kazik powiedział - nigdzie sama w tym kostiumie nie pójdziesz, bo zaraz będzie się snuł za tobą sznur facetów. No sama nie pójdę, pójdę z Aliną, będziemy jeździły do Konstancina ze dwa razy w tygodniu, wieczorem. Bo w dzień to on nie jest dostępny dla publiki. Będziecie jeździły z obstawą- powiedział Kazik. Namówię Pawła i będziemy jeździć razem z wami. Ja też mogę robić za ochroniarza - zauważył Jacek. Możemy obaj z Tadeuszem z nimi jeździć. Tiaa, w starym piecu diabeł pali- mruknął Kazik. Wiesz przecież, że nie wyrywam cudzych żon- stwierdził Jacek. Ale dziękuję, że doceniasz moje możliwości w tej dziedzinie.
Alina i Teresa wymaszerowały z pokoju, w którym zaległa nagle głucha cisza. Obie postały chwilę przed dużym lustrem w przedpokoju i stwierdziły, że jeszcze całkiem dobrze wyglądają, bo te kostiumy wyraźnie modelują sylwetkę. Kurczę- chyba sobie sprawię jakiś gorset - wyszeptała Teresa. Od razu wyglądam po ludzku. Muszę pogadać z Sophie, żeby mi kupiła jakiś gorset. Podeślę jej swoje zdjęcie w tym kostiumie. I jak znam życie to zaraz się u siebie rozejrzy za czymś takim. Ona wszak po trzech ciążach. Jak chcesz to i dla ciebie zamówię. Od razu mi lepiej gdy widzę się w tym kostiumie. Chyba próżne ze mnie babsko. A myślałam, że skoro ledwo było tę ciążę widać to mi się figura nie popsuła. Naiwność i to bezgraniczna! I fajnie, że Zik zazdrosny, nie będę musiała sama ślepić wieczorem za kierownicą. Nie lubię jeździć wieczorami, rażą mnie światła innych samochodów, a kawałek będziemy miały szosą, bez latarń. Będziemy jeździły na osiemnastą, żeby dzieciaki potem ułożyć do łóżek najpóźniej o dwudziestej pierwszej. Wtedy przynajmniej nie będą nas budziły bladym świtem. Chłopakom też dobrze zrobi jak trochę popływają z nami w basenie. A idzie w stronę lata, to i dzień będzie coraz dłuższy.
Wiesz, bardzo mi się podobał Stuttgart. Klimatycznie dużo lepszy niż Berlin lub Warszawa. I być może tam się osiedlimy jeśli wyemigrujemy. Byłam nad Jeziorem Bodeńskim, pięknie tam jest a Konstancja też jest bardzo pięknym miastem. W ogóle jest kilka pięknych miejsc na świecie w które chciałabym pojechać. I zapewne na chceniu się skończy. Ja to się chyba nie nadaję za bardzo do małżeństwa i macierzyństwa. Pieprzysz głupoty - stwierdziła Alina. Nadajesz się i do małżeństwa i do macierzyństwa. Jakoś to wszystko ogarniasz i to funkcjonuje.
Gdy was nie było rozmawiałam dość długo z twoim tatą. Niczego mi nie doradzał, niczego nie sugerował. Po prostu dał mi się spokojnie wygadać. On też nie rozumie Krisa. Jest bardzo zdziwiony jego postępowaniem. Teraz Kris się stara, jest milutki i wciąż ględzi jaki jest nieszczęśliwy z tego powodu, że chcę rozwodu. I jakoś nie dociera do niego, że on po prostu mnie zawiódł. I bez problemu odbyło się to podpisanie umowy i zamiana mieszkania. Facet pod koniec miesiąca się wyprowadzi, znalazł sobie mieszkanie na Wilczej, dwa pokoje z kuchnią, ale metrażowo prawie takie jak tamte trzy pokoje. A mieszkać będzie wszak w centrum i jak stwierdził to do pracy będzie mógł chodzić piechotą. Na Żoliborzu miał przed oknami zieleń, tu ma dookoła domy. Kris usiłuje mnie przekonać, że bardzo mnie nadal kocha, że kocha dziecko, ale jakoś nie mogę w to uwierzyć. Skarżył się na ciebie, bo nie chciałaś go wysłuchać i byłaś niemiła. Pozuje na biedne, skrzywdzone niewiniątko.
No fakt- powiedziała Teresa-powiedziałam mu, że mnie nie obchodzi dlaczego wylądował w łóżku innej kobiety i żeby mi nie opowiadał o swym życiu intymnym, bo zwymiotuję. I że taki ojciec jak on to żadnemu dziecku nie jest potrzebny. I że to co ty postanowisz w żadnej mierze nie zależy ode mnie. A tata wszystko słyszał, bo nie zaprosiłam Krisa do pokoju, tylko przetrzymałam go w przedpokoju. Nazwał mnie wredną, więc się zgodziłam, że jestem wredna, a każda wredna może sporo namieszać. No i się wyniósł. A tata potem wyszedł ze swego pokoju i powiedział, że takiej to on mnie nie znał dotąd. Ale chyba nie był mną za bardzo rozczarowany.No i Kris się pytał z którym prawnikiem się kontaktowałaś, więc powiedziałam, że nie wiem, ale jest w Warszawie ze dwudziestu dobrych w te klocki, których on zna i oni znają jego.
On teraz podobno dopilnowuje odnawiania tego mieszkania - w każdym razie rano wybywa z domu i bardzo późno wraca. I wcale a wcale mnie już nie obchodzi gdzie on jest i co robi. No i jest podobno w trakcie leczenia. Ciekawe ile zdążył zarazić.
Kazik mówił, że zawsze za Krisem ciągnęły się stada dziewczyn, bo fakt, że ładny z niego chłopak, a do tego zawsze szarmancki, zapraszał na kolacyjki w dobre miejsca, kupował kwiatki. Ja to nawet sporo kwiatków od niego dostałam. Kazik tylko się śmiał. Prawdę mówiąc, to bardzo mnie zaskoczył i zadziwił tą zdradą. A już to jak się zachowywał w Bieszczadach to mnie zupełnie zadziwiło. Tak sobie wtedy pomyślałam, że powinien pójść na jakąś terapię, bo gryzie go coś, z czym nie może sobie poradzić. A on pewnie zaczął jakiś podbój i nie mógł go dokończyć bo go wywieźliśmy w Bieszczady -zaśmiała się Teresa. A przed nami zgrywał nieszczęśnika, któremu kancelaria nie chciała wypalić. Kancelaria- ładne imię dla dziewczyny.
c.d.n.