Następnego dnia rano wychodząc do pracy Robert powiedział Ewie, że spróbuje zaprosić syna na najbliższą sobotę, bo sobie przypomniał że w następną sobotę to będzie miał niestety dyżur. Ewę już dawno śmieszyły te szpitalne dyżury, bo niemal we wszystkich szpitalach z jakiegoś względu zakładano, że w weekendy wszystkie choroby też mają weekendy i na weekend pacjenci zdrowieją, więc wystarczy na cały szpital jeden lekarz. Już dawno "podpatrzyła", że w większości szpitali piątek był dniem nieoperacyjnym - nic dziwnego, skoro w weekendy obsada lekarska była wielce zminimalizowana. A od dawna wiadomo, że operacja to nie jest obcięcie i opiłowanie paznokcia i różnie może się po operacji z pacjentem wydarzyć.
Zapytała się nawet kiedyś jednego z lekarzy dlaczego tak się dzieje- zdaniem jej rozmówcy był to wynik stałego niedofinansowania służby zdrowia i niskie pensje lekarzy. Nie garnęli się do pracy w szpitalach, za to bardzo chętnie pracowali w różnych przychodniach lekarskich działających na zasadzie spółdzielni. W państwowych szpitalach najlepiej zarabiali kardiochirurdzy. Koleżanka Ewy opowiadała, że gdy sama leżała w klinice kardiologicznej, to operacje były "na okrągło", blok chirurgiczny działał dzień i noc i na tamtejszej chirurgii nie było dni nieoperacyjnych. Z własnych pobytów w szpitalach Ewa pamiętała te dyżury - dyżurny lekarz wchodził na salę z pielęgniarką z danego oddziału, od progu rzucał pytanie w gatunku "no i jak się drogie panie czują? Nic nikomu nie potrzeba? No to życzę paniom dobrej nocy." A ponieważ leżała za każdym razem na chirurgii to w niedzielny poranek i niedzielny wieczór powtarzała się ta sama scena.
Z każdego z tych szpitali wychodziła w piątek rano czasem jeszcze ze szwami, a czasem już po ich zdjęciu, jeśli tak się zdarzyło, że można je było zdjąć w czwartek. Ale tu było trochę inaczej - każdy z oddziałów miał "swojego" lekarza dyżurującego. Robert przed każdym dyżurem sprawdzał którzy lekarze będą w tym samym czasie na dyżurze. Z niektórymi chętnie dyżurował, bo mieli o czym ze sobą rozmawiać, gdy nie było nikogo z tych, z którymi lubił rozmawiać to zaraz po wieczornym obchodzie kładł się spać. Bardzo lubił jednego z młodych chirurgów miękkich, który jego zdaniem był rewelacyjny w swym fachu, już miał doktorat chociaż miał dopiero 35 lat. Specjalizował się w przepuklinach i po jego operacjach nigdy żaden pacjent nie wracał za jakiś czas na reoperację.
Ewa się śmiała, że Robert dlatego lubi tego kolegę, bo on podobnie jak Robert bardzo krótko znał swoją żonę przed ślubem. Po trzech dniach znajomości oświadczył się, miesiąc później brali ślub i mają już dwoje dzieci. Wszyscy ich znajomi przepowiadali rychły koniec takiego "związku na chybcika", ale oni są razem już sześć lat.
Syn Roberta z niejakim zdziwieniem przyjął zaproszenie ojca na najbliższą sobotę. Spotkali się na mieście i Robert przywiózł go do domu około godziny trzynastej. Nie mówił po drodze, że Paweł pozna nową żonę Roberta. Ponieważ Robert zaparkował na parkingu strzeżonym do budynku szli na skróty. Młody rozglądał się dookoła, stwierdzając, że osiedle nawet całkiem ładne, dużo zieleni i widać, że administracja osiedla dba o nie- ławki pomalowane, wszędzie kosze na śmieci, place zabaw dla dzieci ogrodzone a sprzęt w nich nie zniszczony. Był nawet teren zabaw dla.....psów.
O, to mieszkasz w niskim bloku, wydedukował Paweł gdy stanęli przed jedną z klatek czteropiętrowego bloku. Tak, do tego na pierwszym piętrze, więc się przynajmniej nie namęczę po schodach. Robert otworzył kluczem drzwi klatki schodowej i poszli na piętro. Dość wysoki jest tu parter- zauważył syn. W wielu blokach można każdemu do chałupy przez okno zajrzeć. Stanęli przy drzwiach z nr 14 i Robert otworzył drzwi puszczając syna przodem. Zapalił w przedpokoju światło i powiedział głośno - kochanie, już jesteśmy. Z kuchni z uśmiechem wyszła Ewa. Młody wytrzeszczył oczy, potem cicho powiedział - jestem Paweł, dzień dobry pani. Ewa podała mu rękę, mówiąc : a ja jestem Ewa. Cieszę się, że do nas przyjechałeś. Wyskakuj synku z butów, zaraz ci dam gościnne klapki - powiedział Robert.
No a teraz idź przed siebie, do pokoju. Co będziesz pił - kawę czy herbatę czy może chcesz colę. Kawę. Robert popchnął go do pokoju mówiąc - klapnij, gdzie chcesz. A może chcesz ręce umyć, ręcznik gościnny jest w kolorze czerwonym, przy umywalce. A toaleta zaraz obok łazienki. A co ty taki cichutki jesteś?
Nie wiedziałem, że mieszkasz nie sam ale z kobietą. Mieszkam z kobietą bo to jest moja żona. Należę do tych co nie mieszkają z kobietami na "kocią łapę". Macie fajną kabinę prysznicową- spora - zauważył Paweł. No umyj te ręce, pokażę ci resztę tego niewielkiego ale ustawnego mieszkania.
Kawa na stole - zawołała Ewa. Idziemy już. Tata, a jak mam do Twojej żony mówić? Zapytamy się jej, chodź, nie bój się, nie gryzie i nie wrzeszczy.
Na stole w pokoju stała srebrna taca z ptysiami i eklerkami, drugą połowę tacy zajmowały bakalie i kawałki różnych czekolad oraz świeże daktyle. Ojej, westchnął młody - ptysie! Wieki całe nie jadłem! No to teraz możesz się napchać nimi do oporu - stwierdził Robert. Ewuniu, Paweł się zastanawia jak się ma do ciebie zwracać, więc powiedziałem, że to ty musisz to określić.
Ewa roześmiała się - ja po prostu jestem Ewa, nie ubliży mi mówiąc do mnie moim imieniem z pominięciem słowa "pani". Mam w pracowni ze trzech równie młodych ludzi i wszyscy mówimy sobie po imieniu. Ewa jest architektem - uzupełnił Robert. A dawno wzięliście ślub? Nie , niedawno. A coś na kształt mini wesela urządziła dla nas w swoim domu ciocia Alina. Ta co ma bliźniaki? - zapytał Paweł. Tak, ta sama. A bliźniaki już skończyły 10 lat. Zastanawiam się jak Alina ich rozróżnia. Bo ja mam zawsze wrażenie, że widzę podwójnie.
Powiedz mi synku a jak tam z twoimi studiami? Zacząłem już pisać magisterkę, chociaż jeszcze nie mam absolutorium- zrobię je w lutym- tak planuję. No a co potem? Jeszcze dokładnie nie wiem. Pewnie wyjadę, na początek do Niemiec. Informatycy są potrzebni niemal w każdej branży. A to ty znasz niemiecki? Nie wiedziałem o tym. No nie znam, ale przyjmują również z samym angielskim. Możliwe, że na początek zacznę w dawnym NRD. Nawet tam lepiej płacą niż tu. Tata, ale nie mów nic matce, bo ona nie chce żebym wyjechał. Masz to jak w banku, ja przecież z nią nie rozmawiam. A jak ci się układają stosunki z jej mężem? Jak psu z jeżem - stwierdził Paweł. Mam podejrzenie, że oni się chyba rozejdą, bo wciąż są jakieś awantury. Nie wiem o co. Między innymi i dlatego chcę wyjechać. Nie chcę z nimi mieszkać. A jak panu dentyście biznes idzie? Chyba dobrze, bo wciąż jest pełno klientów. On już teraz sam ludziom w zębach nie dłubie. A co robi? Nic i dlatego matka się awanturuje. Bo teraz on siedzi na recepcji i kasuje pieniądze.
Słuchaj Paweł - nie wyjeżdżaj tylko dlatego, że nie masz w tej chwili gdzie mieszkać. Pomyślimy z twoim ojcem nad tym i będziesz miał gdzie mieszkać. I to w niedługim czasie- stwierdziła Ewa. No właśnie - Ewa ma rację - dodał Robert.
Paweł, a czy matka ma jeszcze upoważnienie do twego konta bankowego? - spytał Robert. Jeżeli jeszcze ma to załóż sobie inne konto, w innym Banku, np. w Alior Banku i przenieś te pieniądze które masz. I podaj mi potem nowe konto, żebym miał gdzie alimenty wpłacać. Do 26 roku twego życia będę ci wpłacał, o ile nie zaczniesz wcześniej regularnie pracować. Zostaw na koncie tylko jakąś symboliczną kwotę, góra 200 złotych.
A jak ci załatwimy mieszkanie to nie podawaj matce adresu, bo będziesz ją miał na głowie. Jesteście zameldowani w mieszkaniu tego dentysty? Tak. No to fajnie, ona na pewno w razie rozwodu wydębi od niego jakieś mieszkanie dla siebie. Umie zadbać o siebie. A my załatwimy mieszkanie dla ciebie. A jak ci się podoba to nasze? Fajne. To osiedle jest w porządku. Jest tu cicho i czysto.
Ewa wstała od stołu i wyszła do kuchni. Po chwili zawołała - Robert, zdejmij mi coś z góry. Gdy wszedł do kuchni szepnęła -przewieziemy w dwa dni twoje rzeczy osobiste ze Świerczewskiego i niech Paweł tam zamieszka. Potem "powachlujemy" mieszkaniami i ty zapiszesz mu to, a tamto będzie zarabiało na siebie. Idź mu to powiedzieć, że na razie będzie na Świerczewskiego a co dalej to się zobaczy. Ja tylko włączę piecyk i zaraz przyjdę.
Robert wrócił do pokoju i powiedział - zastanów się nim mi odpowiesz- mam do ciebie dwa pytania- pierwsze to w jakim czasie jesteś w stanie się spakować, drugie- czy umiesz na tyle o siebie zadbać, byś sam mieszkał. I nie idzie tu o płacenie czynszu za mieszkanie, tylko o sprawy porządkowe jak dbanie o mieszkanie, szykowanie sobie posiłków. Bo mamy z Ewą pewien pomysł - na początek zamieszkałbyś w moim mieszkaniu i to "teraz- zaraz", na Świerczewskiego, potem, czyli pewnie w pierwszym kwartale przyszłego roku przeprowadziłbyś się tutaj i dostałbyś to mieszkanie ode mnie. Bo my chcemy z Ewą zamienić się "papierkowo" na mieszkania. Gdy już będę właścicielem tego mieszkania przepiszę je notarialnie na ciebie- jako darowiznę, żebyś nie płacił podatku. A tamto będę wynajmował. My powinniśmy się do końca roku wprowadzić do nowego mieszkania, blisko kliniki, w której pracuję. Przeanalizuj to sobie w swoim na wpół skomputeryzowanym mózgu. To jest propozycja głównie Ewy. A ja się z nią zgadzam. No to w jakim czasie jesteś w stanie się spakować? W dwa dni i pewnie w trzy walizki. Dlaczego pytasz?
W tym momencie Ewa zawołała obu do kuchni, by przenieśli talerze z obiadem do pokoju. Młody wyglądał na nieco ogłuszonego i zdezorientowanego, ale posłusznie powędrował za Robertem do kuchni i zabrał swój talerz do pokoju.
Gdy usiedli do stołu Ewa powiedziała - poważne rozmowy będziemy kontynuować po obiedzie, przy kawie, lodach i bakaliach. Teraz zajmijmy się jedzeniem. Ewentualne dokładki są dostępne bez problemu, wystarczy przejść się do kuchni i otworzyć piecyk. Paweł w niesamowitym tempie pochłonął zawartość swego talerza przyglądając się niemal każdej muszelce, w końcu zapytał - a kto te muszelki robił? Nie wiem, odpowiedziała Ewa - kupiłam je po prostu w jednym ze sklepów, który ma tylko i wyłącznie makarony. Całkiem niedawno został otwarty a te muszelki bardzo mi się spodobały. Być może, że są włoskiej produkcji, bo Włosi ubóstwiają makarony. Nooo, ruszaj Paweł po dokładkę! Cieszę się, że ci to smakuje. Oj tak, bardzo! Gdy wyszedł z pokoju Robert szepnął do Ewy - ubóstwiam cię!!!
Gdy już była kawa a lody w małych kryształowych miseczkach Ewa powiedziała - mieszkanie mamy małe, więc słyszałam co ci , Pawle, mówił ojciec. Nie musisz niczego dokupywać z wyposażenia mieszkania w sensie mebli, bo mamy zamiar kupić nowe meble. Po prostu niezależnie od tego w którym z mieszkań zamieszkasz będzie ono z pełnym wyposażeniem- meble, pościel, wyposażenie kuchni. Dopóki nie zaczniesz regularnie pracować i zarabiać nie będziesz płacił czynszu. Ale jest jeden warunek - rozwód rodziców na pewno odcisnął na tobie swoje piętno, więc musisz odbyć psychoterapię, żebyś potem nie powielał błędów swoich rodziców.
Psychoterapeuta to nie psychiatra - on, lub ona, na podstawie odpowiedzi na zadawane tobie pytania wytłumaczy ci zawiłości psychiki byś lepiej zrozumiał postępowanie ojca, matki i siebie samego. Pamiętaj, że psychoterapeuta nie ocenia postępowania pacjenta, pomaga tylko by każdy sam lepiej zrozumiał siebie, swoje reakcje i reakcje otaczających go ludzi. Widzę cię pierwszy raz i widzę, że ogromnie mocno wszystko przeżywasz i sądzę, że nim podejmiesz kolejne życiowe decyzje powinieneś uwolnić swą psychikę od tego co cię spotkało z racji tego, że rodzice się nie dobrali. Myślę, że jesteś na tyle dorosły by porozmawiać z ojcem na temat jego małżeństwa z twoją matką. Ja ze swojej strony obiecuję ci, że zawsze z tobą na każdy temat porozmawiam i powiem ci prawdę. Bardzo kocham twego ojca i chcę by był szczęśliwy i nigdy nie będę zazdrosna o wasze wzajemne kontakty i uczucia.
A teraz idę nakarmić zmywarkę, więc sobie obaj przemyślcie to co powiedziałam. Psychoterapię my sfinansujemy. A jeśli któryś z was chce jeszcze kawę to trzeba do expresu dosypać ziaren i zmielić. I zjedzcie do końca te ciastka, bo jutro to one już nie będą smaczne.
c.d.n.