wtorek, 15 lutego 2022

Ryzykantka - 13

Poślubny tydzień był dla obojga  bardzo pracowity. Robert codziennie operował  poza tym przyjmował pacjentów w przyszpitalnej przychodni. 

Ewa co prawda zaczęła tydzień od wtorku, ale skoro  miała więcej pracować w domu musiała się do tego przygotować. Gdy powiedziała kolegom, że z uwagi na stan  zdrowia  będzie  przychodziła  raptem  raz w tygodniu, panowie  zapytali się  kiedy rozwiązanie. W odpowiedzi dowiedzieli się, że są stadem  bezmyślnych baranów i do końca dnia  nie odezwie się do żadnego. Większość dnia spędziła  w  "norze Ziga" . Ustalili plan działania  na  najbliższy  miesiąc - Zigi stwierdził, że jeśli  "coś się  będzie  paliło" to on przyjedzie do niej do domu. A Ewa obiecała, że raz w tygodniu, np. we wtorki będzie w firmie i na  wtorki mogą umawiać klientów którzy są zainteresowani jej projektami. No a co do tych "terenów zielonych" to oczywiście, gdy będzie taka potrzeba pojedzie z  szefem "oglądnąć rzecz w naturze" jak to nazywał Zigi. Gdy zakończyli sprawy służbowe Ewa pochwaliła szefa za to, że ogolił smętne resztki włosów na głowie , jeszcze raz mówiąc, że ma naprawdę bardzo kształtną czaszkę.  No i teraz mogę myć twarz  razem z głową-  zaśmiał się Zigi.

Gdy Ewie  minęła złość na kolegów za  głupie pytanie, wysłała  stażystę do pobliskiej  cukierni po ciastka   i "nakarmiła" służbowy express kawą. I dopiero teraz poinformowała wszystkich, że wyszła za mąż i teraz ma dwa nazwiska,  więc już za dwa- trzy dni będzie się posługiwała nową pieczątką. To dlaczego nie nosisz obrączki - zapytał się najstarszy z pracowników, który nosił bardzo ozdobną,  szeroką i masywną obrączkę i zawsze tak układał ręce by  rozmówca mógł ją podziwiać. 

Ależ noszę, noszę, tylko musisz nieco wzrok i swą bystrość wyostrzyć.  Zobacz- odpięła bluzkę  pod  szyją i pokazała swój obrączkowy wisiorek. My idziemy z duchem czasu i mamy oboje takie "wisiorkowe"  obrączki.  Nie muszę tego zdejmować do  jakichś prac domowych. I twój mąż to nosi? Nie protestował, że to mało męskie?- zdziwił się jeden z kolegów. 

Ewa spojrzała na niego jak na błoto naniesione na wypolerowaną posadzkę - wiesz co Mały? Mój mąż wygląda dostatecznie  męsko chociaż nie chodzi w pracy w powyciąganym T-shircie który  nosi na sobie ślady popiołu i wypitych tego dnia napojów. Weź ty się ogarnij, bo jeszcze  trochę i portier cię do budynku  nie  wpuści. To, że nie chodzicie do pracy w garniturach i pod krawatem  nie znaczy, że  możecie chodzić rozmamłani. A rozmamłanie , kochasiu, nie jest wcale oznaką  męskości a tylko niechlujstwa. Racja - poparł ją szef i przejechał ręką po swej świeżo ogolonej głowie i mrugnął do Ewy. Wyciągnął z kieszeni portfel, z niego 100 złotych i wcisnął  młodemu w rękę. Idź do sklepu i kup sobie nowego, przyzwoitego T-shirta, oddasz mi forsę przy wypłacie.  Ależ  szefie, ja  mam  pieniądze -  zaprotestował. No to na  co czekasz, wysuwaj do sklepu i kup coś przyzwoitego na grzbiet. A jeśli jeszcze raz przyleziesz taki rozmamłany, to poszukasz sobie innej pracy.  To nie przytułek  dla bezdomnych, tylko biuro projektowe.

Dwóch kolegów bardzo było zainteresowanych tymi "nowoczesnymi" obrączkami, gdzie kupione, za ile, ale  Ewa powiedziała, że nie ma pojęcia, bo je  dostali w prezencie od siostry jej męża. Ale obiecała, że się dowie. Wszyscy zgodnie twierdzili, że to dobry patent, bo większości mężczyzn obrączki noszone  na palcu przeszkadzały - większość miała znacznie  większy obwód stawu palca niż obwód samego palca  i obrączka na palcu odstawała często zahaczając o jakieś wystające części. Więc albo ich wcale nie nosili albo....gubili, bo zdejmowali do jakiejś pracy  fizycznej i potem o nich zapominali. Jeden powiedział, że już dwie umywalki  "nakarmił" obrączkami.

Pierwszy dzień "poślubny" w szpitalu minął Robertowi na dwóch operacjach. Gdy wreszcie mógł nieco odetchnąć i wrócił do swego  gabinetu znalazł tam na biurku "laurkę" -  pocztówkę ozdobioną fotką  dwóch białych gołębi trzymających w  dziobach dwie  splecione obrączki  oraz napisem "Wszystkiego Najlepszego na  Nowej Drodze  Życia" . Wewnątrz były podpisy i było ich znacznie więcej niż osób zatrudnionych  na samej ortopedii. No ciekawe skąd wiedzieli? - zastanawiał się przez  chwilę. W końcu doszedł do wniosku, że to " krecia robota" R. Widocznie   powiedział którejś z pielęgniarek o ślubie Roberta. 

Nie  zostało nic innego niż zejść do kantyny i zlecić, by wszystkim podpisanym zaniesiono kawę i po kawałku tortu. No cóż- pomyślał - jak mówią  "szlachectwo zobowiązuje". W gruncie rzeczy był zadowolony. Postanowił, że wdepnie po pracy do Rossmanna i wywoła  jedno ze zdjęć Ewy, które miał w komórce. Umieści je pod szkłem z tyłu tabliczki z jego imieniem i nazwiskiem, która stała na jego biurku. Pacjenci będą widzieli tyko jego  dane, a on będzie mógł spoglądać na zdjęcie Ewy. Ona tu wygląda  jak podlotek - pomyślał. I poczuł nagle tak wielką tęsknotę, że  szybko napisał do niej sms : kocham, strasznie tęsknię, wrócę  około 15,00. Kilka minut później miał odpowiedź - ja też tęsknię i kocham, zaraz jadę do domu. 

Gdy dotarł do domu dochodziła już szesnasta - był co prawda  naprawdę dobrym chirurgiem ,  ale nie bardzo mógł sobie poradzić z samoobsługą wywołania  zdjęcia i musiał poczekać aż zrobi to ktoś z obsługi sklepu. No cóż- nie muszę przecież być zwierzęciem uniwersalnym - rozgrzeszył się szybko. 

W drodze do domu nieco nagiął przepisy drogowe do  swych potrzeb, ale na szczęście nie wychwycił go radar, poza tym  nie on jeden grzeszył na tym odcinku.  Usiłował się  Ewie wytłumaczyć, dlaczego się spóźnił, ale ta powiedziała - ja nie jestem Cerberem i wiem, że czasem można się spóźnić.  Ale , gdybyś  jeszcze w ciągu godziny nie wrócił byłabym  zaniepokojona, czy nie przytrafiło ci się coś  złego. Jak ci poszły dziś operacje? Nie wybił cię ten ślub "z uderzenia"? Chodź, obiad już gotowy, opowiesz mi po obiedzie , albo w trakcie, jak będziesz chciał. 

Siedzieli przy kuchennym stole  niczym para  kochanków - na przeciw siebie, a Robert pod stołem obejmował jej nogi swoimi. Opowiedział o życzeniach które znalazł na swoim biurku, o tym, że postawił  kawę i  tort, jak i o tym, że zrobił odbitkę  jej zdjęcia i teraz  zawsze będzie mógł na nią spoglądać. Ewa opowiedziała z kolei o tym, że Zigi ogolił głowę i naprawdę wygląda teraz przyzwoicie, opowiedziała historyjkę o młodym w rozciągniętym i brudnawym T-shircie i o reakcji Zigi.  

A Robert spoglądając na nią rozanielonym wzrokiem stwierdził, że teraz spełniają się jego marzenia o tym, jak powinno wyglądać małżeństwo. Ewa zamieniła krzesło na kolana  Roberta  i powiedziała - czuje się szczęśliwa i bezpieczna.  

Ewuniu, ty powinnaś sporo czasu przebywać w pozycji horyzontalnej, więc  zamienimy krzesło na sofę. A wieczorem  zatelefonuję do rehabilitanta. Zaproponuję mu, by przyjeżdżał do nas - ja też wezmę trochę  zabiegów- to stanie przy stole jest nieco wyczerpujące. Co dziwne, nie czuję tego gdy stoję przy stole, ale w  kilka  godzin  później.Tyle tylko, że wypożyczę stół do masażu, więc będzie nam "dekorował" większy pokój. Z pracy wypożyczysz? Nieee , jest taka wypożyczalnia sprzętu medycznego, od  nich wypożyczę. Najlepsze jest to, że sami nam ten stół przywiozą i potem  zabiorą.

Rozmawiałem ze Spółdzielnią- w piątek możemy obejrzeć mieszkanie- pomiędzy piętnastą a szesnastą. Wiesz, doszedłem do wniosku, że wzniosę się nieco ponad poziom Harpii  i faktycznie zrobię smarkaczowi darowiznę z tego mieszkania, tak  jak to wymyśliłaś. Będzie tylko trochę papierkowej krzątaniny z zamianą "pro forma", ale damy radę. Nie przepadam za nim, no ale masz rację - nie jego wina, że  ożeniłem się z jego matką. Jak znam Harpię, będzie zaraz węszyła jakiś podstęp, wszak każdy ocenia innych podług siebie. Na szczęście chłopak  ma nieco więcej oleju w głowie  niż ona.

No przecież musi mieć  i po tobie  nieco cech, nie tylko płeć odziedziczył - śmiała się Ewa. A  może byś go zaprosił na któryś  weekendowy dzień do nas? Pomyśl - ona mu robi cały czas pranie mózgu, więc może nie byłoby źle gdybyś ty trochę mu ten mózg osuszył. Kiedy widziałeś się  z nim ostatnio?  Ty nawet przez telefon  z nim rzadko rozmawiasz. 

Fakt - rzadko z nim rozmawiam. A on telefonuje do mnie tylko wtedy gdy chce  samochód pożyczyć, żeby zaszpanować, albo gdy mu nagle  zabraknie pieniędzy-stwierdził Robert. I mam wrażenie, że dzwonił po pieniądze głównie wtedy, gdy ona ich potrzebowała. Nie byłem i nie jestem dobrym ojcem, to fakt. Ale Harpia stwarzała mi cały czas piekło w domu. 

Ewa objęła go i powiedziała - ale chyba coś do niej czułeś, skoro zdarzyło się to dziecko. Robert milczał dość długo, w końcu powiedział - z całą pewnością jej  nie  kochałem, podobała mi się zewnętrznie, nie analizowałem co ma w głowie. Zaszła za "drugim podejściem".  Miałem 26 lat i kończyłem studia gdy się pobieraliśmy. Kiedyś, czasie którejś z awantur wywrzeszczała mi, że wyszła za mnie  wcale nie  z miłości tylko z wyrachowania, bo chciała dostać się "na wyższy stopień  drabiny społecznej" i przestać być córką zapitego robola. Alinka to jej od samego początku nie lubiła. Mnie Harpia mówiła, że jej rodzice już nie żyją. Tę samą  bajeczkę opowiadała moim rodzicom  i Alinie. Ale  Alinka uparła się, by się dowiedzieć coś niecoś o rodzinie  Harpii- tyle tylko, że już wtedy było po ślubie. Długo to trwało nim dotarła do prawdy. Jej ojciec rzeczywiście był zapitym robolem.

No tak, to bardzo  smutna historia, nie mniej  nie jest winą  juniora, że  zaistniał na świecie, pomyśl o tym. Może junior wcale nie jest taki jak Harpia i gdy zrozumie, że go akceptujesz to się wasze stosunki jednak "wygładzą"? Może to, że  zawsze coś od Ciebie  chce to według  niego jest sposób na to by zdobyć twoje  zainteresowanie jego osobą. Nie jestem co prawda psychologiem, ale coś tak czuję. Wiem od kilku koleżanek, że rozwód rodziców  zawsze jest dla  dzieci ogromną traumą, nawet gdy jedno z nich zdecydowanym alkoholikiem lub "przemocowcem" i tyranizuje żonę i dziecko.   Rodzice  mojej koleżanki rozeszli się gdy ona była już dorosła i miała ponad 30 lat a jej brat chyba 28, a  obydwoje bardzo mocno to przeżyli.  Byłam tym zdziwiona- to przecież byli dorośli ludzie. Powiedziała mi, że dla  nich to było takie przeżycie  jakby nagle osunął się w przepaść dom,  w którym  mieszkali. Przemyśl to. Możesz zaprosić go do nas albo możemy się z nim  spotkać gdzieś na mieście - masz wybór. 

Robert bardzo mocno przytulił Ewę  i stwierdził, że woli  w takim razie zaprosić syna do nich, do domu. Wiem, to egoizm,  ale ja się tu tak cudownie  czuję,  a wiem, że to spotkanie  nie będzie dla  mnie miłe. Dobry wybór pochwaliła Ewa- tyle tylko, że zupełnie  niepotrzebnie się "usztywniasz" i na zapas już się trochę denerwujesz. Ty masz tu  zaplecze w postaci mnie, jemu będzie trudniej - będzie sam. Możesz zaprosić go pod hasłem   " zmieniłem mieszkanie, przyjdź zobaczyć". I umów się, że po niego wpadniesz bo będziesz  na mieście, wtedy  nie będziesz podawał adresu. Przy dobrze  zastawionym stole zawsze lepiej się rozmawia.  On mieszka sam czy  razem z Harpią?  Z Harpią - sprzedała   to mieszkanie  w którym my  mieszkaliśmy. Paweł powiedział, że za te pieniądze wyjechała kilka razy za granicę i rozbudowała gabinet swego obecnego  męża a sama siedzi tam jako kasjerka i współwłaścicielka.   Mam tylko wyrzuty sumienia, że przeze mnie ty będziesz miała więcej gotowania.  Kochanie - przecież to tylko jedna porcja więcej, czyli np, jeden kotlet więcej,  zamiast dwa będę    smażyła trzy a na patelni i tak się mieszczą cztery.  Zrobię po prostu albo lazanię  albo muszelki - pamiętasz nasz wspólny obiad z muszelkami?  No ta ja ci w tym pomogę, te  muszelki były świetne!No jasne, że były świetne, one  zawsze się udają. A co słodkiego junior lubi? Kiedyś to ptysie i lody. No to rano w dniu wizyty wyskoczysz do cukierni po ptysie,  a lody to u nas są wszak zawsze.

                                                                       c.d.n.



 


3 komentarze: