Poślubny tydzień był dla obojga bardzo pracowity. Robert codziennie operował poza tym przyjmował pacjentów w przyszpitalnej przychodni.
Ewa co prawda zaczęła tydzień od wtorku, ale skoro miała więcej pracować w domu musiała się do tego przygotować. Gdy powiedziała kolegom, że z uwagi na stan zdrowia będzie przychodziła raptem raz w tygodniu, panowie zapytali się kiedy rozwiązanie. W odpowiedzi dowiedzieli się, że są stadem bezmyślnych baranów i do końca dnia nie odezwie się do żadnego. Większość dnia spędziła w "norze Ziga" . Ustalili plan działania na najbliższy miesiąc - Zigi stwierdził, że jeśli "coś się będzie paliło" to on przyjedzie do niej do domu. A Ewa obiecała, że raz w tygodniu, np. we wtorki będzie w firmie i na wtorki mogą umawiać klientów którzy są zainteresowani jej projektami. No a co do tych "terenów zielonych" to oczywiście, gdy będzie taka potrzeba pojedzie z szefem "oglądnąć rzecz w naturze" jak to nazywał Zigi. Gdy zakończyli sprawy służbowe Ewa pochwaliła szefa za to, że ogolił smętne resztki włosów na głowie , jeszcze raz mówiąc, że ma naprawdę bardzo kształtną czaszkę. No i teraz mogę myć twarz razem z głową- zaśmiał się Zigi.
Gdy Ewie minęła złość na kolegów za głupie pytanie, wysłała stażystę do pobliskiej cukierni po ciastka i "nakarmiła" służbowy express kawą. I dopiero teraz poinformowała wszystkich, że wyszła za mąż i teraz ma dwa nazwiska, więc już za dwa- trzy dni będzie się posługiwała nową pieczątką. To dlaczego nie nosisz obrączki - zapytał się najstarszy z pracowników, który nosił bardzo ozdobną, szeroką i masywną obrączkę i zawsze tak układał ręce by rozmówca mógł ją podziwiać.
Ależ noszę, noszę, tylko musisz nieco wzrok i swą bystrość wyostrzyć. Zobacz- odpięła bluzkę pod szyją i pokazała swój obrączkowy wisiorek. My idziemy z duchem czasu i mamy oboje takie "wisiorkowe" obrączki. Nie muszę tego zdejmować do jakichś prac domowych. I twój mąż to nosi? Nie protestował, że to mało męskie?- zdziwił się jeden z kolegów.
Ewa spojrzała na niego jak na błoto naniesione na wypolerowaną posadzkę - wiesz co Mały? Mój mąż wygląda dostatecznie męsko chociaż nie chodzi w pracy w powyciąganym T-shircie który nosi na sobie ślady popiołu i wypitych tego dnia napojów. Weź ty się ogarnij, bo jeszcze trochę i portier cię do budynku nie wpuści. To, że nie chodzicie do pracy w garniturach i pod krawatem nie znaczy, że możecie chodzić rozmamłani. A rozmamłanie , kochasiu, nie jest wcale oznaką męskości a tylko niechlujstwa. Racja - poparł ją szef i przejechał ręką po swej świeżo ogolonej głowie i mrugnął do Ewy. Wyciągnął z kieszeni portfel, z niego 100 złotych i wcisnął młodemu w rękę. Idź do sklepu i kup sobie nowego, przyzwoitego T-shirta, oddasz mi forsę przy wypłacie. Ależ szefie, ja mam pieniądze - zaprotestował. No to na co czekasz, wysuwaj do sklepu i kup coś przyzwoitego na grzbiet. A jeśli jeszcze raz przyleziesz taki rozmamłany, to poszukasz sobie innej pracy. To nie przytułek dla bezdomnych, tylko biuro projektowe.
Dwóch kolegów bardzo było zainteresowanych tymi "nowoczesnymi" obrączkami, gdzie kupione, za ile, ale Ewa powiedziała, że nie ma pojęcia, bo je dostali w prezencie od siostry jej męża. Ale obiecała, że się dowie. Wszyscy zgodnie twierdzili, że to dobry patent, bo większości mężczyzn obrączki noszone na palcu przeszkadzały - większość miała znacznie większy obwód stawu palca niż obwód samego palca i obrączka na palcu odstawała często zahaczając o jakieś wystające części. Więc albo ich wcale nie nosili albo....gubili, bo zdejmowali do jakiejś pracy fizycznej i potem o nich zapominali. Jeden powiedział, że już dwie umywalki "nakarmił" obrączkami.
Pierwszy dzień "poślubny" w szpitalu minął Robertowi na dwóch operacjach. Gdy wreszcie mógł nieco odetchnąć i wrócił do swego gabinetu znalazł tam na biurku "laurkę" - pocztówkę ozdobioną fotką dwóch białych gołębi trzymających w dziobach dwie splecione obrączki oraz napisem "Wszystkiego Najlepszego na Nowej Drodze Życia" . Wewnątrz były podpisy i było ich znacznie więcej niż osób zatrudnionych na samej ortopedii. No ciekawe skąd wiedzieli? - zastanawiał się przez chwilę. W końcu doszedł do wniosku, że to " krecia robota" R. Widocznie powiedział którejś z pielęgniarek o ślubie Roberta.
Nie zostało nic innego niż zejść do kantyny i zlecić, by wszystkim podpisanym zaniesiono kawę i po kawałku tortu. No cóż- pomyślał - jak mówią "szlachectwo zobowiązuje". W gruncie rzeczy był zadowolony. Postanowił, że wdepnie po pracy do Rossmanna i wywoła jedno ze zdjęć Ewy, które miał w komórce. Umieści je pod szkłem z tyłu tabliczki z jego imieniem i nazwiskiem, która stała na jego biurku. Pacjenci będą widzieli tyko jego dane, a on będzie mógł spoglądać na zdjęcie Ewy. Ona tu wygląda jak podlotek - pomyślał. I poczuł nagle tak wielką tęsknotę, że szybko napisał do niej sms : kocham, strasznie tęsknię, wrócę około 15,00. Kilka minut później miał odpowiedź - ja też tęsknię i kocham, zaraz jadę do domu.
Gdy dotarł do domu dochodziła już szesnasta - był co prawda naprawdę dobrym chirurgiem , ale nie bardzo mógł sobie poradzić z samoobsługą wywołania zdjęcia i musiał poczekać aż zrobi to ktoś z obsługi sklepu. No cóż- nie muszę przecież być zwierzęciem uniwersalnym - rozgrzeszył się szybko.
W drodze do domu nieco nagiął przepisy drogowe do swych potrzeb, ale na szczęście nie wychwycił go radar, poza tym nie on jeden grzeszył na tym odcinku. Usiłował się Ewie wytłumaczyć, dlaczego się spóźnił, ale ta powiedziała - ja nie jestem Cerberem i wiem, że czasem można się spóźnić. Ale , gdybyś jeszcze w ciągu godziny nie wrócił byłabym zaniepokojona, czy nie przytrafiło ci się coś złego. Jak ci poszły dziś operacje? Nie wybił cię ten ślub "z uderzenia"? Chodź, obiad już gotowy, opowiesz mi po obiedzie , albo w trakcie, jak będziesz chciał.
Siedzieli przy kuchennym stole niczym para kochanków - na przeciw siebie, a Robert pod stołem obejmował jej nogi swoimi. Opowiedział o życzeniach które znalazł na swoim biurku, o tym, że postawił kawę i tort, jak i o tym, że zrobił odbitkę jej zdjęcia i teraz zawsze będzie mógł na nią spoglądać. Ewa opowiedziała z kolei o tym, że Zigi ogolił głowę i naprawdę wygląda teraz przyzwoicie, opowiedziała historyjkę o młodym w rozciągniętym i brudnawym T-shircie i o reakcji Zigi.
A Robert spoglądając na nią rozanielonym wzrokiem stwierdził, że teraz spełniają się jego marzenia o tym, jak powinno wyglądać małżeństwo. Ewa zamieniła krzesło na kolana Roberta i powiedziała - czuje się szczęśliwa i bezpieczna.
Ewuniu, ty powinnaś sporo czasu przebywać w pozycji horyzontalnej, więc zamienimy krzesło na sofę. A wieczorem zatelefonuję do rehabilitanta. Zaproponuję mu, by przyjeżdżał do nas - ja też wezmę trochę zabiegów- to stanie przy stole jest nieco wyczerpujące. Co dziwne, nie czuję tego gdy stoję przy stole, ale w kilka godzin później.Tyle tylko, że wypożyczę stół do masażu, więc będzie nam "dekorował" większy pokój. Z pracy wypożyczysz? Nieee , jest taka wypożyczalnia sprzętu medycznego, od nich wypożyczę. Najlepsze jest to, że sami nam ten stół przywiozą i potem zabiorą.
Rozmawiałem ze Spółdzielnią- w piątek możemy obejrzeć mieszkanie- pomiędzy piętnastą a szesnastą. Wiesz, doszedłem do wniosku, że wzniosę się nieco ponad poziom Harpii i faktycznie zrobię smarkaczowi darowiznę z tego mieszkania, tak jak to wymyśliłaś. Będzie tylko trochę papierkowej krzątaniny z zamianą "pro forma", ale damy radę. Nie przepadam za nim, no ale masz rację - nie jego wina, że ożeniłem się z jego matką. Jak znam Harpię, będzie zaraz węszyła jakiś podstęp, wszak każdy ocenia innych podług siebie. Na szczęście chłopak ma nieco więcej oleju w głowie niż ona.
No przecież musi mieć i po tobie nieco cech, nie tylko płeć odziedziczył - śmiała się Ewa. A może byś go zaprosił na któryś weekendowy dzień do nas? Pomyśl - ona mu robi cały czas pranie mózgu, więc może nie byłoby źle gdybyś ty trochę mu ten mózg osuszył. Kiedy widziałeś się z nim ostatnio? Ty nawet przez telefon z nim rzadko rozmawiasz.
Fakt - rzadko z nim rozmawiam. A on telefonuje do mnie tylko wtedy gdy chce samochód pożyczyć, żeby zaszpanować, albo gdy mu nagle zabraknie pieniędzy-stwierdził Robert. I mam wrażenie, że dzwonił po pieniądze głównie wtedy, gdy ona ich potrzebowała. Nie byłem i nie jestem dobrym ojcem, to fakt. Ale Harpia stwarzała mi cały czas piekło w domu.
Ewa objęła go i powiedziała - ale chyba coś do niej czułeś, skoro zdarzyło się to dziecko. Robert milczał dość długo, w końcu powiedział - z całą pewnością jej nie kochałem, podobała mi się zewnętrznie, nie analizowałem co ma w głowie. Zaszła za "drugim podejściem". Miałem 26 lat i kończyłem studia gdy się pobieraliśmy. Kiedyś, czasie którejś z awantur wywrzeszczała mi, że wyszła za mnie wcale nie z miłości tylko z wyrachowania, bo chciała dostać się "na wyższy stopień drabiny społecznej" i przestać być córką zapitego robola. Alinka to jej od samego początku nie lubiła. Mnie Harpia mówiła, że jej rodzice już nie żyją. Tę samą bajeczkę opowiadała moim rodzicom i Alinie. Ale Alinka uparła się, by się dowiedzieć coś niecoś o rodzinie Harpii- tyle tylko, że już wtedy było po ślubie. Długo to trwało nim dotarła do prawdy. Jej ojciec rzeczywiście był zapitym robolem.
No tak, to bardzo smutna historia, nie mniej nie jest winą juniora, że zaistniał na świecie, pomyśl o tym. Może junior wcale nie jest taki jak Harpia i gdy zrozumie, że go akceptujesz to się wasze stosunki jednak "wygładzą"? Może to, że zawsze coś od Ciebie chce to według niego jest sposób na to by zdobyć twoje zainteresowanie jego osobą. Nie jestem co prawda psychologiem, ale coś tak czuję. Wiem od kilku koleżanek, że rozwód rodziców zawsze jest dla dzieci ogromną traumą, nawet gdy jedno z nich zdecydowanym alkoholikiem lub "przemocowcem" i tyranizuje żonę i dziecko. Rodzice mojej koleżanki rozeszli się gdy ona była już dorosła i miała ponad 30 lat a jej brat chyba 28, a obydwoje bardzo mocno to przeżyli. Byłam tym zdziwiona- to przecież byli dorośli ludzie. Powiedziała mi, że dla nich to było takie przeżycie jakby nagle osunął się w przepaść dom, w którym mieszkali. Przemyśl to. Możesz zaprosić go do nas albo możemy się z nim spotkać gdzieś na mieście - masz wybór.
Robert bardzo mocno przytulił Ewę i stwierdził, że woli w takim razie zaprosić syna do nich, do domu. Wiem, to egoizm, ale ja się tu tak cudownie czuję, a wiem, że to spotkanie nie będzie dla mnie miłe. Dobry wybór pochwaliła Ewa- tyle tylko, że zupełnie niepotrzebnie się "usztywniasz" i na zapas już się trochę denerwujesz. Ty masz tu zaplecze w postaci mnie, jemu będzie trudniej - będzie sam. Możesz zaprosić go pod hasłem " zmieniłem mieszkanie, przyjdź zobaczyć". I umów się, że po niego wpadniesz bo będziesz na mieście, wtedy nie będziesz podawał adresu. Przy dobrze zastawionym stole zawsze lepiej się rozmawia. On mieszka sam czy razem z Harpią? Z Harpią - sprzedała to mieszkanie w którym my mieszkaliśmy. Paweł powiedział, że za te pieniądze wyjechała kilka razy za granicę i rozbudowała gabinet swego obecnego męża a sama siedzi tam jako kasjerka i współwłaścicielka. Mam tylko wyrzuty sumienia, że przeze mnie ty będziesz miała więcej gotowania. Kochanie - przecież to tylko jedna porcja więcej, czyli np, jeden kotlet więcej, zamiast dwa będę smażyła trzy a na patelni i tak się mieszczą cztery. Zrobię po prostu albo lazanię albo muszelki - pamiętasz nasz wspólny obiad z muszelkami? No ta ja ci w tym pomogę, te muszelki były świetne!No jasne, że były świetne, one zawsze się udają. A co słodkiego junior lubi? Kiedyś to ptysie i lody. No to rano w dniu wizyty wyskoczysz do cukierni po ptysie, a lody to u nas są wszak zawsze.
c.d.n.
:-)
OdpowiedzUsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń