niedziela, 11 października 2020

Samo życie - IX

 Drugi tydzień pobytu spędzali głównie na plaży - słońce pracowało bez zarzutu, Wojtek i Michaś pomału ciemnieli, babcia czym prędzej zakupiła dla dziadka i siebie kapelusze by nieco ochronić się od słońca. Popołudniami Wojtek chodził z synkiem na długie spacery.

Usiłował  dość  delikatnie a jednak stanowczo wytłumaczyć chłopcu, że być  może będzie musiał jeszcze przez jakiś czas mieszkać z mamą, bo wprawdzie już jest  złożona sprawa w sądzie by Michaś mógł mieszkać nie z mamą ale z tatą, to i tak wszystko zależy od decyzji sądu. Przygotowywał też dziecko do sytuacji, że zapewne będzie musiał w sądzie powiedzieć dlaczego nie chce z mamą mieszkać. No i tłumaczył, że jeśli sąd uzna, że może  mieszkać z tatą to będą dni, że będzie u dziadków, wtedy gdy Wojtek będzie musiał na kilka dni wyjechać służbowo. No a poza tym ile razy będzie miał ochotę to będzie mógł bywać u mamy. Co do bywania u mamy to Michaś nie wykazał żadnego entuzjazmu, ale to, że będzie czasem kilka dni u dziadków bardzo mu się podobało.

W jedno popołudnie poszli jeszcze na hipodrom i Michaś dał się namówić na przejażdżkę konną. Był z początku nieco przerażony, ale że koń był z tych, które służą do hipoterapii i był przyzwyczajony do zestresowanych dzieci i nie reagował na ich strach, po kilku minutach powolnego człapania na końskim grzbiecie Michasiowi się to spodobało. Przy kolacji opowiadał ze szczegółami dziadkom jak "jeździł konno".

Jak wiadomo każdy urlop się kiedyś kończy i po dwóch tygodniach, które bardzo szybko Michasiowi minęły wrócili do Warszawy. Gdy już dotarli do domu,  zjedli kolację, a Michaś wylądował w łóżku, Wojtek zatelefonował do Marzeny, żeby jej powiedzieć, że już wrócili i że chce by Michaś był u niego do końca wakacji.  Ale telefonu nikt nie odbierał. Ponowił próbę połączenia się około godziny 23,00, ale nadal nikt nie odbierał. Zatelefonował również rano- nadal cisza. Po śniadaniu zaprowadził Michasia do swoich rodziców, szeptem wyjaśnił mamie, że musi odnaleźć Marzenę by z nią porozmawiać bez obecności dziecka. Wziął klucze od jej mieszkania, które Michaś przyniósł ze sobą owego wieczoru i jeszcze przed udaniem się do pracy poszedł do  mieszkania Marzeny.  Nie znalazł tam nikogo, w zlewie walały  się brudne naczynia,widać było, że czekają od kilku dni na umycie. Wpadł na 2 godziny do pracy, pozałatwiał najpilniejsze sprawy, zatelefonował do Janka , powiedział o sytuacji i postanowił pojechać do  jej rodziców, bo podejrzewał, że u nich jest.

Teściowa nawet się ucieszyła, choć miała pretensję, że przyjechał bez dziecka. Wyjaśniła mu, że Marzenka poznała jakiego mężczyznę, ale teściowa nie wie kto to jest, nie widziała go, bo Marzena nie uznała za stosowne go przedstawić, choć siedział w samochodzie gdy Marzena była ostatni raz u matki by jej powiedzieć, że wyjeżdża  do Włoch i nie wie kiedy wróci. 

Bo widzisz Wojtku, ona chce sobie życie ułożyć- tłumaczyła teściowa. Ależ to bardzo dobrze, stwierdził Wojtek, przecież jest wolna. A ja złożyłem wniosek w sądzie by dziecko było u mnie bo widzi mama....i tu opowiedział ze szczegółami co zaszło przed ich wyjazdem nad morze. Teściowa aż łyknęła jakieś kropelki na uspokojenie, powachlowała się gazetą i powiedziała - wiem, że Michasiowi będzie u ciebie dobrze, będę w sądzie świadczyła na twoją korzyść, ale obiecaj mi, że będziesz co jakiś czas przyjeżdżał razem z Michasiem. To mój jedyny wnuczek przecież. A Marzena, choć to moja córka to.... no nie wiem w kogo to się wdała- leniwa, i nawet dzieckiem nie za bardzo umie się zająć. I dla dobra Michasia będę świadczyć w sądzie przeciwko niej. Nie jestem zaślepioną matką, umiem dostrzec jej wady. A ty Wojtusiu dalej jesteś sam? No nie sam, mam Michasia- roześmiał się Wojtek. Ale jeśli  idzie o kobiety to jestem sam. Chyba za mocno się sparzyłem na Marzenie, a poza tym to bardzo dużo pracuję. No i oczywiście będę tu przyjeżdżał z Michasiem, obiecuję. A Marzenie zapewne będzie łatwiej  ułożyć sobie życie na nowo gdy nie będzie  musiała opiekować się dzieckiem. Może przyjedziemy w najbliższą niedzielę, jeśli nic się nie wydarzy. Pożegnał się z teściową, przekazał pozdrowienia dla teścia i niemal wskoczył do swego samochodu- po prostu rozpierała go radość.

Gdy tylko odjechał nieco dalej natychmiast wysłał wiadomość do Janka. Wierzył matce Marzeny, zdążył ją nieco poznać gdy tu mieszkali. Janek napisał tylko jedno zdanie- będę u ciebie dziś około 19,00.

Michaś został na noc u dziadków - "bo przecież  jak mam tu rano przyjść, to będzie lepiej jak od razu zostanę na noc" - stwierdził.  Ani dziadkowie  ani Wojtek nie protestowali. Wojtek króciutko opowiedział czego się dowiedział u teściów i co powiedziała teściowa. Mama Wojtka zaś powiedziała - mnie to twojej teściowej żal, przecież to strasznie zarobiona kobieta, ale bardzo dobrze zorganizowana i dobrze jej z oczu patrzy. To jasne, że powinieneś ją z Michasiem odwiedzać. Od tego, żeście się  rozeszli nie przestanie być babcią Michasia ani twoją teściową. 

Zgodnie z zapowiedzią Janek był o 19,00. Załapał się na "babciną szarlotkę", której połowę przyniósł od  matki Wojtek. Janek uwielbiał ten rodzaj ciasta, o czym mama Wojtka dobrze wiedziała. Robiła  tę szarlotkę na bardzo cieniutkim cieście, a jej wierzch stanowiła beza. Wiadomość o tym, że Marzeny nie ma w Polsce oraz o tym, że jej własna matka będzie świadczyć przeciwko niej przekazał adwokatowi.  Wiesz, dobrze, że masz za sobą jej matkę, trochę marnie, że nie ma Marzeny, bo się sprawa przeciągnie w czasie. Daj mi jeszcze adres swojej teściowej w takim razie, może być potrzebny.

Janek przyniósł też album "Rodzina na plaży" wykonany już w Warszawie.  Rzeczywiście  na jednym ze zdjęć Wojtek wyglądał groźnie a jednocześnie smutno. No wiesz, jak mogłeś mnie sfotografować gdy  miałem taką minę?  To nie  fair! Kolego, ale to samo życie, nie zawsze można wyglądać jak  Adonis, śmiał się Janek. Ty popatrz na swego syna - ma cały czas uśmiechniętą buzię, dobrze mu tam było. Nie przepadam za dziećmi, ale jego to kocham. To mądry i grzeczny chłopczyk. Podziwiałem go w ZOO, bo jak na sześciolatka to sporo wie o zwierzętach i niemal wszystkie już z daleka poznawał.  Kupię mu "pod  choinkę" jakiś ładny album i to niekoniecznie u nas, gdzieś na wyjeździe. A jak on świetnie opowiadał o tukanie - no normalnie aż mnie zatkało, nawijał jak stary.  Nic dziwnego - powiedział Wojtek -Michaś  zdolny po tatusiu, a dziadek mu stale  kupował książki o zwierzakach i czytał. Przez jeden rok przebojem  sezonu była "Encyklopedia zwierząt" oraz "Encyklopedia ryb". Całe szczęście, że gustował w lwach, ale teraz w Sopocie majaczył coś o posiadaniu kota lub psa. Więc jak coś usłyszysz od niego o chęci posiadania jakiegoś kota lub psa to bądź tak miły i zgaś jego zapał.

Wiesz, mam żal do Marzeny, ale urodziła fajnego synka. No fakt, nie ma babka talentu do bycia  matką i żoną, ale zastanawiam się czy nie wplątała się w coś. Dziwię się, że nie przedstawiła kogoś z kim wyjeżdżała swojej matce, zwłaszcza, że był w samochodzie. Mnie to pokazała swej matce zaraz po pierwszej randce.  

Wojtusiu, Wojtusiu, Marzena to już duża dziewczynka i musi sama o siebie zadbać. Może poderwała jakąś " nadzianą szychę" a do matki wiózł ją tylko kierowca a nie facet, z którym jest. No może masz rację- zgodził się Wojtek. Jutro wpadnę do jej mieszkania, zabiorę resztę rzeczy  Michałka, zabawki i książki , a że nie wiadomo kiedy wróci to zakręcę w mieszkaniu wodę. Wiesz co, zadzwoń Janku do niej do pracy i zapytaj kiedy będzie. Mój głos,  ta  babka, z  którą Marzena pracuje w jednym pokoju  już zna, więc lepiej jak ty zatelefonujesz

I tak jak powiedział, Wojtek wpadł po rzeczy Michasia, umył naczynia pokutujące w zlewie i zakręcił wodę. Na koniec zostawił kartkę, że zakręcił wodę bo nie wie kiedy Marzena wróci.

Mniej więcej w trzy tygodnie później w sądzie rodzinnym odbyła się rozprawa.

Michałek był pytany o to  z kim chciałby mieszkać. Pytano go również o tę jego nocną wyprawę do Wojtka. Swoje zeznania złożyła również matka Marzeny i oświadczyła, że jej zdaniem  Michaś powinien być u swego ojca.

Świadkiem w sprawie był również Janek oraz  rodzice Wojtka.

Sąd rodzinny podjął decyzję, że z uwagi na dobro dziecka nie będzie odkładał sprawy do czasu aż jego matka  raczy kiedyś powrócić, zwłaszcza, że ojciec dziecka  nie był pozbawiony praw rodzicielskich ani nie miał ograniczonego dostępu do dziecka. Ponadto cieszył się nieposzlakowaną opinią.

Wojtek był szczęśliwy, że sąd zdecydował się nie czekać aż pojawi się matka  dziecka, która przecież dobrze wiedziała,  kiedy Wojtek wraca z dzieckiem i jej nieobecność sąd uznał za porzucenie dziecka. 

Marzena pojawiła się u swoich rodziców tuż przed Bożym Narodzeniem. Twierdziła, że przyjechała tylko po swoje dokumenty bo wychodzi za mąż.  Podobno nie powiedziała rodzicom za kogo wychodzi za mąż ani gdzie będzie mieszkać z nowym mężem. Nie chciała również zobaczyć Michasia. Złożyła tylko wizytę notariuszowi i swoje mieszkanie przepisała na Michasia  jako darowiznę.

Matka Marzeny ciężko odchorowała całą tę historię. Wojtek, tak jak obiecał, regularnie raz w miesiącu jeździł z Michasiem do swych teściów.

Przyjaciele nie zdecydowali się jednak na kupno domów na obrzeżach  miasta. Kupili dwa mieszkania w nowoczesnym, eleganckim budynku  w tej samej dzielnicy, w której mieszkali. Poza tym kupili do spółki dużą willę   nad  Morzem Śródziemnym i tam starali się w jednym czasie spędzać wakacje.

W cztery lata później odbyły się dwa śluby, obaj przyjaciele zmienili swój stan cywilny.

Dziesięcioletni Michał niemal uwielbiał swą nową mamę, która twierdziła, że właśnie przez Michała zapragnęła być żoną Wojtka.A Janek ożenił się z bardzo inteligentną panią doktor filozofii i nie przeszkadzało mu (chyba po raz pierwszy), że nie oglądali się za nią wszyscy faceci gdy z nią szedł "monciakiem.

                                                                KONIEC