Następny dzień Adela i Emil spędzili w dwóch odległych od siebie bankach co im zajęło niemal pół dnia, w spółdzielni nie załatwili sprawy tak, jak to sobie wyobrażał Emil, za to znaleźli chętnych na wynajem tego mieszkania- na razie na rok i oczywiście z możliwością przedłużenia umowy na rok następny. Najemca był kuzynem jednej z pań pracujących w owej spółdzielni i Emil umówił się z tym człowiekiem na sobotnie przedpołudnie by obejrzał lokum. Okazało się, że będzie tu mieszkało młode małżeństwo , bo niestety mieszkanie z rodzicami pod jednym dachem było jednym niekończącym się pasmem awantur- po prostu rodzice pana młodego nie akceptowali jego małżeństwa, a ich własne mieszkanie to było dopiero na etapie dziury wykopanej pod wieżowiec. Na dodatek owa nieakceptowana żona była od trzech miesięcy w ciąży. Emil zostawił im wszystkie meble jakie tam były, spakował tylko i zabrał resztę rzeczy osobistych, zostawił też wyposażenie kuchni. Zdążyli jeszcze tego samego dnia podpisać umowę u notariusza i zameldować najemców w tym mieszkaniu. Emil umówił się z najemcą, że lokatorom budynku będą się podawać za daleką rodzinę Emila , a Emil to potwierdzi gdy go ktoś będzie o to pytał.
Gdy wreszcie jechali do domu Adela powiedziała - ja chyba nigdy nie zrozumiem ludzi- dziwi mnie i przeraża taka sytuacja. Jak można zachodzić w ciążę gdy się nie ma własnego mieszkania, gdy się wie, że teściowie gdyby mogli to by synową utopili w łyżce wody. Na co ci młodzi liczyli? Na cud, że teściowa ją nagle polubi bo nosi dziecko jej syna? Żal mi tej dziewczyny, wygląda na bardzo nieszczęśliwą, co mnie nie dziwi. Ja też byłabym nieszczęśliwa gdyby mnie twój tata nie akceptował. Ciekawe ile czasu będą czekać na własne mieszkanie. Jeszcze i tak mają dobrze, bo są w normalnej, sprawdzonej spółdzielni a nie u prywatnego developera.
Maleństwo kochane - ty jesteś po prostu niezwykle uporządkowaną, myślącą i przewidującą kobietą. Szalenie trzeźwo myślisz, co czasami mnie zaskakuje, ale jednocześnie cię podziwiam. Zupełnie jakbyś była starsza o 30 lat. "Maleństwo kochane" popatrzyło na na Emila i wyszeptało - gdybym była taka mądra i rozsądna jak ty to widzisz - to nie związałabym się z Kamilem. Ale bardzo możliwe, że właśnie ten dość krótki związek nauczył mnie, by wszystko analizować od podszewki a nie zachwycać się pięknym wierzchem. Cały czas dręczy mnie, że byłam wtedy taka głupia ale jednocześnie cieszy mnie to, że w pewnym momencie oprzytomniałam i wszystko przeszło na inną płaszczyznę. Widocznie wszystko na co się natykamy w życiu ma swój cel. Nawet nie wiesz, jak trudno mi było powiedzieć ci o tym, że byłam kiedyś związana z Kamilem. Byłam świadoma tego, że powiedzenie ci o tym może wyeksportować mnie natychmiast z twoich myśli, a jednocześnie czułam, że nie mogę tego ukrywać, bo ukrywanie tego wypaczy to wszystko co się właśnie pomiędzy tobą i mną zaczynało. Mój trzeźwy mózg cały czas świecił czerwone światło ostrzegawcze a ja jednak ci to wszystko powiedziałam. Tak właśnie u mnie zadziałała podświadomość. I moje trzeźwe myślenie to taka stała konfrontacja tego co myślę i tego co mi podpowiada intuicja. W kwestii posiadania dzieci to jak dotąd jest zadziwiająca zgodność tego co mi nakazuje mózg i tego co podpowiada intuicja. Dziecko musi być "produktem" miłości i spokoju, przemyślanym, oczekiwanym a nie czymś przypadkowym lub scalającym rozpadający się związek, nie może być też elementem przetargów. Okazuje się, że większość mężczyzn dojrzewa do ojcostwa mentalnie dużo później niż kobiety. Wyniki badań, które były przeprowadzone wykazały, że panowie do ojcostwa dojrzewają najczęściej po pięćdziesiątym roku życia i są wtedy świetnymi tatusiami i doskonałymi mężami.Więc może owe przedwojenne przekonania, że mężczyzna powinien być od kobiety starszy i mieć już ustabilizowaną sytuację społeczną i materialną wcale nie były takie głupie? Druga wojna światowa przeorała na wylot ówczesny sposób myślenia i obyczaje, ale nie we wszystkich dziedzinach wyszło to najlepiej.
Ja jeszcze nie jestem mentalnie przygotowana na dziecko, jeszcze mój zegar biologiczny nie doszedł do takiej pory. Jestem wciąż jeszcze myślami przy tym by zdać egzamin, popracować wykorzystując to, czego się nauczyłam. Nie chcę żyć w rozkroku i balansować pomiędzy pracą a niemowlęciem. Jeszcze mnie czas w tę stronę nie pogania. Ale wiem, że na pewno będziemy rodzicami, ale nie teraz/zaraz.
Emil przytulił ją, dość długo milczał i powiedział - też tak myślę. W końcu nie po to skończyłaś studia by zaraz po nich ugrzęznąć przy dziecku. Rozumiem to i w pełni popieram twoje stanowisko w tej sprawie. Ja tylko chciałem wiedzieć, czy w ogóle bierzesz pod uwagę mnie jako ojca dzieciom. Bo ja chcę, byśmy mieli dziecko, ale sama myśl o tym, że będziesz musiała przebrnąć przez trudy porodu przeraża mnie totalnie.
Adela roześmiała się - nie jesteś w tych obawach odosobniony- mnie też to przeraża. Może kiedyś, skoro już istnieje technika in vitro, zostanie ona na tyle udoskonalona, że będzie można z góry wybrać płeć dziecka a ono będzie się rozwijało poza organizmem kobiety w jakimś pojemniku w ściśle kontrolowanych warunkach. Coś w tym stylu jak dziś wylęg piskląt w inkubatorze. Ale mam podejrzenia, że taki rozwój techniki niestety szybko nie nastąpi i my nie załapiemy się na to. Wiem, że na pewno będziesz świetnym ojcem, bo wyniosłeś bardzo dobre wzorce z domu. Mało która z moich znajomych ma tak fajnego teścia jak ja. A wzorce wyniesione z domu odgrywają ważną sprawę w dorosłym życiu, bo najczęściej, zupełnie nieświadomie powiela się to, co było w domu rodzinnym. Ja to akurat nie bardzo co mam powielać, no ale mnie jest obojętna płeć dziecka które kiedyś urodzę - byle tylko było bez jakichś wrodzonych wad rozwojowych. Innych wymagań nie mam. I chciałabym być z dzieckiem w domu przynajmniej przez pierwszy rok jego życia. I dlatego chcę też wpierw nieco ugruntować sobie przed macierzyństwem swoją pozycję w zawodzie.
No to się może w pełni udać- stwierdził Emil- gdy będziesz zatrudniona w kancelarii, bo wtedy nie będziesz musiała być cały czas poza domem. Podobnie zresztą i ja, więc wtedy gdy ty będziesz musiała być poza domem ja będę się zajmował dzieckiem. A jak znam życie to mój ojciec będzie super nianią- no może nie dla noworodka ale dla rocznego bobasa już tak. No a wiadomo, że Helena nie zostawi ojca samego z dzieckiem. Ona i ojciec też są ze sobą "trudni do rozdzielenia" - zupełnie jak my.
W piątek od samego rana "było co robić"- tyle tylko, że nie na miejscu. Adela musiała szybko jechać do Urzędu Patentowego, a Emil wybrać się z dwoma konstruktorami do zaprzyjaźnionego Instytutu.W związku z tym samochód wzięła Adela, Emil pojechał z konstruktorami ich samochodem. Oczywiście mieli być w kontakcie telefonicznym. Przy okazji Adela dowiedziała się, że egzamin będzie pisała w pierwszej połowie kwietnia, oczywiście o dokładnym terminie zostanie powiadomiona. I będzie to tylko egzamin pisemny. A wyniki będą wiadome dopiero kilka dni później, gdy wszystkie prace zostaną przeczytane i ocenione. Miała tym razem naprawdę sporo pracy i dopiero pod koniec dnia dotarło do niej, że Emil do niej nie telefonował ani nie przysłał żadnej wiadomości.
Gdy skończyła pracę było już po godzinie szesnastej i postanowiła wpaść do barku na kawę i zagryźć ją jakimś ciastkiem, bo już była głodna - ich drugie śniadanie spoczywało spokojnie w biurku. W holu na dole postanowiła wysłać sms do Emila i gdy mozolnie wystukiwała jego treść poczuła, że ktoś od tyłu bierze ją za łokieć. Zła i nieco przestraszona odwróciła się - za nią stał Emil. Stałem na wprost windy- nawet okiem na mnie nie rzuciłaś- tak byłaś zajęta swoim telefonem! No właśnie zaczęłam pisać do ciebie smsa, bo cały dzień nie dawałeś znaku życia i byłam zaniepokojona. Skąd się tu wziąłeś ? Chłopcy mnie tu podrzucili, sprawdziłem, że stoisz na parkingu, więc postanowiłem na ciebie zaczekać, nie chciałem sam siedzieć w domu. A nie pisałem, bo pomyślałem, że masz dziś sporo pracy. No to sobie tu spaceruję zerkając na windę i schody - ale nawet nie zerknęłaś na otoczenie.
Nie zerknęłam, bo nie szukam wrażeń. Egzamin będzie w pierwszej połowie kwietnia i to tylko pisemny. No to jedźmy do domu, jestem okrutnie głodna, nie pomyślałam o wzięciu śniadania z biurka. Ja zjadłem w barku w Instytucie. Podobno to był jakiś torcik, ale kawa była dobra. Adela wcisnęła mu do ręki kluczyki -skoro już jesteś wzmocniony kawą to prowadź, lubię gdy ty prowadzisz. Mogę wtedy trzymać rękę na twoim udzie i patrzeć na ciebie jak przygryzasz delikatnie dolną wargę. Nie wiem czemu, ale zawsze tak robisz. Maleństwo, nie jestem z kamienia, to reakcja na twój dotyk. Każdy twój dotyk elektryzuje mnie. I vice versa - odpowiedziała Adela.
Adela cofnęła rękę, ale Emil zaprotestował- nie zabieraj ręki, uwielbiam gdy tak ją tu trzymasz - to mnie umacnia w przekonaniu, że nadal mnie chcesz. A w prowadzeniu to mi nie przeszkadza. A może chcesz byśmy wpadli do pierogarni? Możemy zjeść na miejscu i dokupimy coś do domu. Dobrze, z chęcią zjem jakieś pierogi. A jak zjemy to zadzwonimy do taty i Heleny, może im też jakieś pierogi kupimy- zgodziła się Adela.
Jedzenie zimą pierogów z truskawkami lub jagodami jest niewątpliwie atrakcją.Wracali do domu z siatką pełną pierogów. Ojciec i Helena ucieszyli się z pierogów - mieli nawet zamiar wybrać się do pierogarni, ale w tym układzie już nie musieli.
W domu Adela stwierdziła, że ptasi domek ma brudną "podłogę", więc wzięła się za porządki, narzekając, że ptaszki strasznie brudzą w domku. No to trzeba będzie nakleić im w środku karteczki z napisami, żeby nie brudziły - orzekł z pełną powagi miną Emil. A od kiedy w takim razie zaczniesz je uczyć czytania? - zapytała Adela. Przeszukali posiadane materiały biurowe i z plastikowych przekładek powycinali prostokąty pasujące wymiarem do podłogi domku, potem ptasi karmnik Adela zdjęła z parapetu, wyczyściła i dała plastikową podkładkę na podłogę. No to następnym razem tylko zmieni się podkładkę i nie trzeba będzie odinstalowywać karmnika, wystarczy zmiana podkładki. Powinnam to chyba opatentować - śmiała się Adela. Szkoda tylko, że to się nie nadaje do opatentowania. Emil śmiał się - no proszę - zaczynasz mieć dolegliwości rzecznika patentowego rozpoczynającego swą karierę zawodową.
Ale wiesz, ty masz kilka patentów, które mnie zadziwiają i uwielbiam gdy je stosujesz. Nie wiem wcale co masz na myśli - zdziwiła się Adela. Nie wiesz, bo robisz to na wyczucie, poza tym to tak naprawdę to nie są patenty- w tym wypadku wyraz "patent" jest przenośnią.
c.d.n.