W sobotę rano Adela stwierdziła, że : "nie mam w co się ubrać" a tak dokładnie to ciąża jest paskudnym stanem - nagle, z dnia na dzień okazuje się, że wcięty w talii żakiet nie dopina się, a jeszcze kilka dni wcześniej nie było z nim problemów. No po prostu straszne!
Nie idę do ZOO, pojadę raczej na zakupy, muszę przecież w czymś do pracy chodzić. Emil przytulił rozzłoszczoną Adelę i powiedział - nie ma sprawy, pojedziemy na zakupy, tylko muszę powiadomić Arka, że my dziś nie pojedziemy do ZOO. Chcesz wziąć na zakupy mamę? Nie wiem, chyba wolę sama z tobą jechać.
W kwadrans później okazało się, że to jakiś pechowy weekend, zadzwoniła Stasia, że młodszy zakatarzony, więc oni też się raczej nie wybiorą nigdzie, młodszy kicha a starszy się złości, że mały zainfekowany. Na razie Stasia pakuje w nich witaminę C no i oczywiście absolutnie nie można dopuścić do kontaktu młodszego z Adelą i ona dlatego dzwoni. Adela zaraz pożaliła się, że nie ma co na siebie włożyć, bo nagle wszystko zrobiło się za ciasne. I ona zaraz z Emilem ruszy do miasta, żeby kupić coś już nie w rozmiarze "S" ale "M". A buty też masz jakby nieco za ciasne ?- spytała Stasia. Zaraz sprawdzę, tylko pójdę do przedpokoju i przymierzę.
No tak, mam je dokładnie wypełnione. No to ci się woda zatrzymała, za mało wczoraj piłaś. Pij dziś sporo wody mineralnej ale nie gazowanej i bez soku lub innych dodatków. A tak ogólnie to się ciesz, że cię trochę przybywa, bo dzięki temu dziecko ci rośnie. Ale mnie już 6 kilo przybyło, będę szersza niż dłuższa. Nie narzekaj, jeszcze nie wyglądasz ciążowo. Wyobraź sobie, że bywają dziewczyny, co potrafią przybrać na wadze nawet ponad 20 kilogramów, a normą jest przybranie 12 do 14 kilogramów. I wyskocz ze szpilek i zacznij chodzić w adidasach, kręgosłup ci za to podziękuje.Zrób sobie z jednych dżinsów ciążówki- podeślę ci na maila instrukcję jak masz to zrobić. Dziś kup sobie tylko kilka bluzek typu tunika, które są marszczone pod biustem a nie na biuście i zamiast żakietu będziesz nosiła luźne kardigany. Poza tym Bronkowi i tak się podobasz- śmiała się Stasia.
Stasiu, a ja pomyślałam, że sobie może kupię koturny na platformie, bo mi adidasy w mieście bardzo nie pasują. No możesz, ważne, żebyś miała podparcie na całej stopie a nie tylko obcas i paluszki. Pojedź na Chmielną, tam zawsze można coś fajnego upolować. Może gdzieś załapiesz sukienkę równą, prostą typu "chłopka", wtedy ją też można bez problemu przerobić na ciążówkę- kwestia jednego wieczoru. I też ci napiszę jak to zrobić. Bo wiesz- te gotowe sukienki ciążowe są beznadziejne. Nie da się ukryć, że 90 procent dziewczyn to po porodzie nadal wygląda jakby za moment miały rodzić. Te co chodziły na te ćwiczenia też nie wyglądają lepiej. Ale i tak najgorzej mają te po cesarce. I wiesz, zacznij już używać krem na rozstępy, nawet jeśli ich nie masz. I zadzwoń gdy wrócicie z zakupów. Jestem cholernie zła, że mały znów coś załapał w przedszkolu. Mam sporo do pogadania z tobą, a nie wiem czy smarkulowi się nie zaczyna jakaś zakaźna wirusówka, bo większość z nich zaczyna się jak zwykłe przeziębienie. No to lećcie na te zakupy, zadzwoń gdy wrócicie. Arek ci posyła całusy.
Zakupy poszły całkiem dobrze. Do przeróbki na spodnie ciążowe Adela kupiła nie markowe dżinsy i to nawet dość cienkie- jakby na to nie spojrzeć to już jednak był początek lata. Kupiła dwie cienkie nocne koszule rozpinane aż do pępka, jednorazowe majcięta (całe opakowanie) dla siebie, w sklepie bieliźnianym pas ciążowy, podtrzymujący nieco od spodu brzuch i biustonosz przystosowany do karmienia. Zastanawiała się czy będzie miała pokarm, bo ona była wyhodowana na butelce - po prostu jej matka nie miała pokarmu. Oczywiście mówiła o tym położnikowi, który się tym wcale nie zmartwił. Kupiła też dwie bluzki- tuniki na nieco wyższy wzrost, by je przerobić na ciążowe. Upolowała sandały na "platformie" oraz kryte pantofle na koturnowym obcasie i niewysokiej, lekko pogrubionej podeszwie przodu. W dziewiarskim sklepie kupiła wełniane "coś" zamiast swetra - było miękkie i ciepłe i było czymś pośrednim pomiędzy peleryną a ponczem, wykonane z cieniowanej włóczki, ogólnie było koloru fioletowego. Wyposażenie dla dziecka postanowiła kupić dopiero po konsultacji ze Stasią. Przy okazji udało się namówić Emila na kilka nowych koszulek polo dla niego i nawet załapał się na sandały i bardzo ładne sztruksowe spodnie.
Emil był mocno rozczarowany faktem, że nic jeszcze nie kupują "dla Malizny". Kochanie, dla małej to będziemy kupować dopiero wtedy, gdy się skonsultuję ze Stasią. Poza tym robiąc dla maleństwa zakupy ubraniowe to trzeba pamiętać, że dzieciaczki strasznie szybko rosną, więc muszę się z nią skonsultować co naprawdę jest takiemu maleństwu niezbędne i jakie ilości czego trzeba kupić. Już i tak jest nieźle z tym zaopatrzeniem, bo kiedyś pampersy to moja koleżanka kupowała w Pewexie. Majtusie dla dwulatki również, bo te z Pewexu trzymały fason, a te z państwowego sklepu po pierwszym praniu robiły się o trzy numery za duże. Ale - zobacz- na wystawie po drugiej stronie jest fajniusi biały sweterek- zapytamy się na jakiej wielkości dziecko jest przeznaczony, mnie wygląda, że to może być dobry na chłodniejsze dni w lecie. Sweterek był niestety tylko reklamą, bo to był punkt usługowy, w którym można było złożyć zamówienie na ręcznie robione sweterki, ale pani wytłumaczyła Emilowi, że sweterki to są dla nieco starszych dzieci, nie dla noworodków. A i tak wizyta była zdaniem Adeli owocna, bo pani znała kilka adresów prywatnych sklepów handlujących importowanymi ciuszkami dla maluszków. A teraz , kochany, pojedziemy na bazar przy Puławskiej i kupimy trochę dobrych wędlin, a wpierw wdepniemy do budki z włóczkami i kupię włóczkę i sama zrobię na drutach sweterek i skarpeteczki dla naszej córeczki. I może zrobię też kocyk szydełkiem. I porozmawiam, czy jest na bazarze jakaś budka, w której są jakieś ciuszki dziecięce. Nie bardzo mam ochotę łazić po nim i wszystkie budki zwiedzać. Idąc do budki z wełnami mijali tym razem otwarty spory kiosk rybny. Adela zapytała się jaki jest stosunek Emila do smażonego łososia, a że był wielce pozytywny Adela kupiła łososia. Potem weszli do budki z wełnami i okazało się, że włóczki na niemowlęce ciuszki to będą za kilka dni, a teraz to Adela kupiła tylko włóczkę na kocyk. Kupiła dwie włóczki, granatową i ciemno zieloną, które połączone w jedną nitkę będą pasowały do wózka i do fotelika I będzie z nich albo kocyk albo śpiworek. Potem szybko udało się kupić ulubione wędliny i zadowoleni z wyprawy pojechali do domu.
W domu, zamiast w domowych klapkach Adela chodziła cały czas w nowo kupionych sandałach, bo, jak tłumaczyła Emilowi musi przyzwyczaić swe mięśnie nóg do nowych butów. Emil robił mądrą minę, ale tak naprawdę nie mógł tego pojąć. Już dawno pogodził się z tym, że nie zawsze rozumie "kobiecą logikę" i jeśli coś z ich działania nie przyprawia go o wielki stres to lepiej o tym nie dyskutować i wszystko uznawać za normalne. Nie mniej nie ukrył zbyt starannie swego zdziwienia, więc Adela pokazała mu różnicę pomiędzy pracą mięśni nóg gdy chodzi się w obuwiu bez obcasa a w obuwiu z obcasem. A że przy okazji mógł pomacać mięśnie pani małżonki, był wielce szczęśliwy. Opowiedziała również jak to kiedyś miała wściekły ból mięśni piszczelowych gdy nagle zmieniła szpilki na sandałki bez podwyższonego obcasa. I tak się wzajemnie nieco zadziwiali, bo Emil po raz pierwszy słyszał o "mięśniach piszczelowych" a Adela nie mogła z kolei pojąc jak ktoś, kto grywał w siatkówkę i miewał różne kontuzje mógł nie wiedzieć, które to są mięśnie piszczelowe.
Maleństwo - gdy miałem jakąś kontuzję to po prostu pauzowałem i chodziłem na rehabilitację, ale nikt nie mówił co i dlaczego mam rehabilitowane i nie używał żadnych nazw poszczególnych mięśni. Przychodziłem do gabinetu lekarskiego, pokazywałem co mnie boli.....i tyle. A nie czułeś się z tego powodu traktowany jak debil, który nie jest w stanie niczego zrozumieć? Bo gdy mnie coś boli to staram się dowiedzieć co i dlaczego mnie boli. Oczywiście wpierw wymęczę lekarza, do którego trafiłam a potem sobie to wszystko jeszcze sprawdzam w encyklopedii zdrowia.
Ja wiem, że lekarze nie przepadają za takimi pacjentami, którzy w ten sposób jakby "patrzą" im na ręce a na dodatek kontrolują ich wiedzę, ale jak sam widziałeś mam dzięki temu samych fajnych i dobrych lekarzy i wszyscy, którym ich polecę są nimi zachwyceni. Poza tym wychodzę z założenia , że skoro mi coś z jakiegoś powodu nawala to powinnam dowiedzieć się dokładnie dlaczego i jak się danej dolegliwości szybko pozbyć. Gdy urodzę to już mam dla małej pediatrę, prywatnego. To lekarz, który ma taki sam pogląd jak ja - każdy pacjent musi być świadomy tego co się dzieje z jego ciałem i zdrowiem i każda matka musi pilnie obserwować swoje dziecko by wszystko móc opowiedzieć lekarzowi. I w kilka dni po moim powrocie z Malizną ze szpitala wezwiemy go na pierwszą wizytę. I jestem pewna, że będziesz nim naprawdę zachwycony. Oczywiście pacjentów prywatnych bierze tylko z polecenia. I leczy dzieci tylko do siódmego roku życia. A facet ma dwójkę dorosłych już dzieci i ma niemal 2 m wzrostu, tak na moje oko. I najbardziej lubi, gdy przy wizycie jest również tatuś dziecka i to dobrze zorientowany w stanie dziecka- czyli jak małe je, jak reaguje na różne warunki zewnętrzne, co lubi a co nie. Bo nawet takie maleństwo pewne rzeczy lubi a inne nie. I nie jest fanatykiem pokarmu naturalnego, czyli karmienia piersią, bo teraz jest całkiem dobre mleko nawet dla noworodków. Raz go widziałam, bo byłam by pomóc jej przy kąpieli pewnej małej dzieciny- jej tata był wtedy moim dyrektorem. On był w delegacji w Londynie, a jego żona miała rękę w ortezie - dzwonił z tej delegacji i błagał, strasznie mnie przepraszając, żebym jej pomogła, bo jego matka nie zdąży wrócić z sanatorium a jemu właśnie odwołali lot i wróci dopiero, jak dobrze pójdzie, następnego dnia. Bo wiesz - sekretarka jest dobra na wszystko, na kłopoty rodzinne oczywiście też. Trochę mnie siekło, bo sądziłam, że po prostu powinni odwołać wizytę. I dopiero od niej się dowiedziałam, że to nie "rutynowa" wizyta, tylko mała ma temperaturę i trzeba ją przebadać. I wtedy po raz pierwszy widziałam takie maleństwo, miała chyba wtedy ze 3 miesiące. Wyglądała jak ta lalka w białym sweterku na wystawie tego sklepu. Wg mnie to była wręcz porażająco mała. A gdy ten lekarz ją badał i przewracał jedną dłonią z boku na bok to aż mi dech zaparło z wrażenia- bałam się, że dziecku zrobi krzywdę, ale na wszelkie wypadek nic nie mówiłam. I tylko dzięki temu nie wyszłam na kompletną debilkę.
Na lunch w postaci pieczonego łososia zaprosili również Helenę i Piotra. Na deser był dla wszystkich szybkościowy deser w postaci kremu jogurtowego z mrożonych czarnych jagód, przygotowany przez Helenę. Adela się śmiała, że przez nią cała rodzina odżywia się niczym kobieta ciężarna.
Po obiedzie pojechali wszyscy na spacer do Konstancina, bo Piotr i Helena chcieli zapisać się tam na basen. Oczywiście Adela zaraz wypróbowała swoje nowe sandałki, które zdały jej zdaniem egzamin na piątkę. Helenie podobały się, ponieważ były w jej ulubionych kolorach- paski były białe, czerwone i granatowe.
c.d.n.