środa, 18 maja 2022

Trudny wybór - 21

Do Warszawy ruszyli 2 stycznia około południa. Z uwagi na dość uciążliwą pogodę  wybrali tym razem  inną  drogę - może nieco  bardziej  obciążoną pojazdami ale była  to droga o "wyższej  randze", o której  było wiadomo, że jest w pierwszej kolejności  zimowego utrzymania. Cały  czas coś mżyło, nie był to deszcz,  nie był to też śnieg - po namyśle Emil  zakwalifikował to  jako opadającą  mgłę. Za  kierownicą  siedziała Adela. W drugim samochodzie  prowadził Piotr. Proponował Helenie, by  prowadziła,  ale  Helena stwierdziła, że dawno  nie prowadziła  w czasie takiej  obrzydliwej  pogody i  się  boi. 

Podobnie  jak   w drodze  do Nałęczowa Adela  jechała pierwsza. Jechała nie przekraczając  szybkości 80  kilometrów, nawet gdy było dość pusto. Nie chciała  ryzykować, rzadko  jeździła poza  miastem w  warunkach   zimowych. Pomimo niezbyt szybkiej  jazdy na Ursynów dotarli przed upływem  dwóch  godzin  od  chwili  wyruszenia  w  drogę. Helena  proponowała  siostrze by zjedli u  niej obiad,  ale  Żenia bardzo  podziękowała i prosiła, by ich  od razu  odwieźć do  domu. Tak więc w pewnej  chwili Emil  odebrał telefon od  Heleny, żeby jechali na Ursynów sami,  bo oni  wpierw odwiozą Żenię z mężem  do  domu.  Wobec tego Emil i Adela  skręcili na Ursynów, a Piotr pojechał na  Mokotów. W domu Adela stwierdziła, że było na tym  wyjeździe super,  ale jeszcze fajniej jest  wrócić  do własnego  domu. A mamy co jeść dziś na kolację ?- zainteresował się   Emil.  Myślę, że tak , zaraz  włączymy mikrofalówkę, lekko rozmrozimy upieczonego już indyka, przełożymy  go do piecyka , podsmażymy ryż, wyjmiemy  z lodówki  sałatkę, która na  nas czeka  w słoiku. I mamy jeszcze   jakieś  słodkości schowane  na  ciężkie  czasy. 

A kiedy idziemy  do pracy- jutro?  Nie, jeszcze nie jutro,  ale  pojutrze już idziemy. Na jeden dzień, bo to piątek. I jeszcze  mamy trochę zaległego urlopu- ja  tydzień a ty dziesięć  dni. To  nieźle coś pokombinowałaś  ze  swoją nową przyjaciółką - śmiał  się Emil. No wiesz, po prostu  "po przyjaźni" mamy to, że nie  musieliśmy  brać  całego  zaległego urlopu, bo powiedziałam, że  chcę  te dni  zachować gdy będę  się przygotowywać do egzaminu   rzecznikowskiego. Ona się nie może nadziwić, że mnie  się chce  jeszcze uczyć. Nasz  naczelny też się  dziwi.  Ciekawe czy  już poderwał jakąś  mężatkę w naszym biurze.  Dużo  się nie  napracuje nad poderwaniem, bo  tu 3/4 pań  to mężatki. Takie, co to już  dawno  by się  rozeszły gdyby nie polskie  warunki mieszkaniowe.  Przecież  wynajęcie  mieszkania to kupa  forsy - nie stać  na to kobiety po rozwodzie. Wszak  kobiety  wciąż  mniej  zarabiają. 

Rozmawiałam  kiedyś z jedną  adwokatką która  twierdzi,  że niestety panowie nagminnie nie płacą  alimentów. Prowadziła  sprawę faceta, który  zalegał z płaceniem alimentów, twierdząc, że nie  rozumie  dlaczego jego  syn został przyznany matce, której nie  ma całymi   dniami  w domu, więc  się nim nie ona  opiekuje a szkoła, świetlica i podwórko. Chłopak ma już 10 lat, na sprawie zapytany u kogo  woli  być powiedział, że mu wszystko jedno i został przypisany matce.  A ten pan pracuje w domu i jak  twierdzi on i jego znajomi, mógłby się  dzieciakiem zająć, bo wszystkie służbowe  sprawy załatwia poza domem przed  południem, a wtedy dziecko jest   w szkole. A nie płaci, bo gdy płacił to pieniądze się tej  pani rozpływały, a on  musiał dzieciakowi wiele rzeczy kupować oprócz płacenia  alimentów.  Podobało mi się podejście tej  adwokatki- ona twierdzi, że gdyby kobiety dawały panom rozwód bez problemu pod warunkiem, że zabierze  do  siebie dziecko to byłoby  rozwodów  mniej  i każdy facet-tata zastanowiłby  się 5 razy  nim by skoczył w bok i zażądał rozwodu bo mu się  żona znudziła.  Poza tym nikt nie  bierze pod  uwagę  faktu, że żona  też  może być  znudzona mężem a jeszcze częściej mocno  zawiedziona. Zdaniem tej pani to polityka  sądów rodzinnych jest nieodpowiednia , bo to bzdura , że  dziecku będzie  dobrze tylko u matki. Owszem,  będzie lepiej oseskowi, bo wszak faceci  nie  mają pokarmu a podobno pokarm  matki jest najlepszy. Ale  chyba  zapominają, że tylko wtedy  gdy matka  się odpowiednio odżywia.  

Rozmawiałam  kiedyś z matką trójki dzieciaków i przekazała  mi  w  sekrecie gwarantowany  sposób by dziecko w nocy dobrze  spało - przed karmieniem piersią należało wypić  kieliszek whisky. Szczerze  mówiąc to mnie  zatkało z wrażenia i nie wiedziałam co odpowiedzieć,  więc tylko powiedziałam - ojej, nie  miałam o  tym pojęcia. Bo faktycznie  nie miałam. I do dziś mnie  zastanawia  dlaczego  akurat whisky, a nie  na przykład koniak. Potem  pomyślałam, że może tańsza, ale że nigdy nie kupowałam owych  trunków  na  butelki to nie znam różnic  cenowych. I dobrze, że  zostałam   wywołana na rtg, bo już  miałam dość  wynurzeń owej kobiety. I pomyślałam, że potem, gdy  dziecko  w  szkole  miewa  problemy z nauką, szkolny psycholog (o ile jest) zachodzi   w głowę co z tym dzieckiem jest  nie tak, bo rodzina  porządna, nikt  nie pije a ono  jakieś  takie  "niemotne",  z trudem wszystko przyswaja.

Emil był zdumiony- tak ci to opowiedziała  nie  znając  cię? Adela uśmiechnęła  się - widać, że  rzadko bywasz w różnych  przychodniach państwowych,  w których się  czeka godzinami. Czekając  przechodzisz dwukierunkowe  przeszkolenie - pierwsze to jest ćwiczenie  cierpliwości, drugie - stajesz  się mimo woli słuchaczem i powiernikiem  cudzych  problemów,  wspomnień, lęków.  Czasem naprawdę  bywa  ciężko by nie  wybuchnąć śmiechem lub  nie powiedzieć by się  ten opowiadający po prostu zamknął. Oczywiście najczęściej wysłuchuje  się  zwierzeń kobiet, bo kobiety są bardziej komunikatywne i otwarte,  ale  faceci też potrafią poinformować otoczenie  o swoich   chorobach i troskach. Zapewne nie mają  w domu komu  się  zwierzyć  ze  swych lęków,  obaw, odczuć.  Starsi faceci, to głównie zaczynają od pytania,  czy wiesz  coś na temat lekarza  do którego czeka się  w kolejce, młodsi zaczynają od  narzekania na  czekanie. Myślę, że socjolodzy mieli by niezły  materiał do  swych  badań.  I dlatego  zawsze zabieram  ze sobą  książkę i czytam - widok osoby czytającej to sygnał, że to tak  zwanie "nieużyta osoba" - nietowarzyska, więc nie  pogada się  z taką.

Ojej, Maleństwo   coś  ze mną jest  nie tak - zupełnie  zapomniałem ci  powiedzieć, że  gdy  zapisywałem  ojca do tej  prywatnej  przychodni to i nas  zapisałem. Oni mają również  szpital. Chyba  byłem bardzo skołowany tą onkologiczną  historią  ojca i dlatego  wyleciało mi  to  z głowy. Mam jeszcze  w portfelu kartę, którą ci  muszę dać.

I bardzo dobrze, że jutro nie idziemy do pracy- musimy razem pojechać  do banku, bo musisz  złożyć swój podpis i jeszcze  kilka innych  spraw załatwimy jutro. A po co  ci mój  podpis? dopytywała  się Adela. No  bo albo  założymy  ci oddzielne  konto,  albo  moje zrobimy kontem wspólnym.No i  trzeba  właściwie  dwa banki odwiedzić - powiedziała  Adela-mój też, to dam ci upoważnienie do mego  konta. Dużo tam nie ma,  ale na jakieś  fajne  wakacje pewnie  wystarczy. 

Jest jeszcze ciągle to moje  mieszkanie w firmowym bloku. Musimy się  razem zastanowić  co  z nim zrobić.  Adela zamyśliła  się - chyba  powinieneś je wynająć, żeby nie  generowało kosztów i tym samym trzymać je jako lokatę. Sprzedać  zawsze  zdążysz. Emil zamyślił  się i po chwili powiedział - ja chcę by ono było i twoją własnością. Musimy  chyba wpaść też do  tej Spółdzielni, która to mieszkanie   budowała. Na pewno będziesz  musiała stać  się członkiem  tamtej Spółdzielni, żebyś  mogła  zostać współwłaścicielem  tego  mieszkania.

Mileczku, ja przecież  jestem współwłaścicielką  tego, nie wystarczy?  Emil  uśmiechnął się -  nie wystarczy, chcę by i tamto było naszą  wspólną własnością. Nie  dotarło jeszcze  do ciebie, że  wszystko co było dotąd tylko moje  chcę i  muszę dzielić z tobą? Samochód też jest zapisany jako nasza  współwłasność. A co będzie, gdy  mnie przestaniesz kochać? - spytała całkiem  poważnie.  Emil popatrzył na  nią i powiedział - nie licz na to. Będę  cię  kochać do końca  swego życia bo jesteśmy  sobie  przeznaczeni. Mówiąc tak  robisz  mi przykrość. Ja  naprawdę  wiem co  czuję i  co mówię. Nim ci się oświadczyłem dobrze  to  przemyślałem,  wszystko przeanalizowałem.  Bałem się  tylko, że mnie nie zechcesz.

To nawet dość  zabawne - oboje baliśmy  się odrzucenia- stwierdziła Adela. Przepraszam, jeśli powiedziałam  coś,  co cię uraziło. Chwilami boję  się po prostu, że to wszystko jest pięknym  snem a  nie rzeczywistością. Emil objął ją mocno i pociągnął do lustra w przedpokoju. Zobacz to my, ty i ja, razem, bo tak  chcieliśmy i chcemy, bo się kochamy. Wiem, że miłość, trwałość  związku, wzajemne opiekowanie  się  sobą to dziś mało  modne sprawy. Ale ja jestem staromodny- kocham cię,  chcę się tobą opiekować, dzielić z tobą wszystkie radości i  smutki. Bo smutki na pewno też nas  dopadną,  ale będziemy razem się  przed nimi bronić.

A skoro już mamy dzień pewnych  pomysłów i ustaleń to ja mam do ciebie,  Maleństwo, pytanie : czy widzisz  nas w roli rodziców?  Adela długą chwilę  milczała, potem  westchnęła i  powiedziała- widzę,  chociaż jakby za mgłą. Myślę, że powinniśmy  się  wpierw nacieszyć sobą, by  nieco opadła  z nas  euforia, byśmy się jeszcze  lepiej  poznali w  życiu  codziennym. I wtedy dopiero  podejmiemy decyzję. Po prostu odczekajmy jeszcze przynajmniej rok.  Bo rodzicielstwo niesie  za sobą pewne  wyrzeczenia, więc myślę, że byłoby dobrze, żebyśmy nieco "okrzepli" w swych  nowych  rolach małżonków nim podejmiemy  następne.  I nim się zdecyduję to chciałabym przejść  szczegółowe badania, żeby się nie przytrafiło coś  złego. Wiem, że będziesz naprawdę cudownym ojcem , tak jak jesteś  dla  mnie   cudownym mężem. I wiem, że popełniam  w tej  chwili błąd strategiczny, bo większości facetów  we łbie  się przewraca gdy coś takiego słyszą. 

Emil z hukiem padł przed  nią na kolana- jeszcze  trochę  a  zacznę się  do ciebie  modlić- nie wiem skąd  wiesz co ja  myślę, ale myślę tak  samiutko. Chcę byśmy mieli dziecko, lub nawet  dwoje,  ale też uważam, że będzie lepiej dla nas, gdy nie nastąpi to teraz/zaraz. A tak naprawdę - to czy i  kiedy będziemy mieli dziecko zależy od  ciebie bo to ty będziesz obciążona  ciążą, porodem i większą częścią opieki nad  dzieckiem. Ja ci tylko będę  we  wszystkim pomagać.

Wiem, kochany,  wiem. Wstań, ściągaj  spodnie,  zobaczymy  czy kolana  masz  jeszcze całe, bo  może okład trzeba  ci  zaaplikować. O tak, jęknął Emil - koniecznie okład i masaż wykonany  twoimi  łapkami. 

                                                                           c.d.n.