niedziela, 10 lipca 2022

Trudny wybór - 58

 Skoro Adela  miała  zostać "nauczycielką" i przybliżyć osobie  chętnej kwestie związane  z  archiwizacją, to musiała jednak  wybrać  się  do pomieszczenia, które  było do tego przeznaczone. Sprawę  zaczęła od dopilnowania  pań sprzątających by sprzątnęły tam i porządnie odkurzyły odkurzaczem wszystkie półki, poprawiając potem rzecz całą wilgotną  ścierką, nie zapominając o parapetach okiennych. A że Adela jeszcze nigdy im  nie podpadła, to nawet zdobyły się na odsunięcie żaluzji i umycie okien.  Adela w pełni doceniła ów "heroiczny  czyn" i następnego  dnia obdarowała "bohaterkę" wedlowskimi czekoladkami.

Przyszła półetatowa archiwistka była pojętną  osóbką i  bardzo  sympatyczną- podobało jej  się  zwłaszcza to, że będzie  mogła dzięki temu nie  siedzieć 8 na 8  godzin  w towarzystwie samych facetów. Pokój archiwum jawił się jej  jako oaza spokoju. Od razu wyrysowała  plan  pomieszczenia i ochoczo zabrała  się do spisywania zawartości poszczególnych szaf i regałów, od razu wpisując to na plan archiwum. Archiwa działu patentowego zostały umieszczone w oddzielnej szafie. Przy nich to  się  archiwistka nie  napracowała, bo ostatnie  dwa lata były dokładnie przez Adele opisane a wcześniejsze to na  razie opisywał Emil.

Okazało się, że kiedyś to nawet  był jakiś pracownik płci  męskiej, który  się zajmował  głównie  archiwizowaniem  rysunków, ale zamarzyła  mu się podwyżka pensji a gdy  się jej nie  doczekał to odszedł. Archiwizowanie rysunków na kalkach  było dość uciążliwe i Adela udała  się  do naczelnego z propozycją, by wszystkie  stare  rysunki skserować i  to samo  robić z nowymi. Przezornie wybrała  się  do dyrektora z już skserowanymi, by udowodnić swój  pomysł.

Och, świetnie to wymyśliłaś! Faktycznie tak jest  łatwiej je przechowywać! Och, przepraszam,  zapomniałem, że tylko z pani mężem jestem na ty. Nie  szkodzi, nic się nie  stało - powiedziała Adela przywołując na usta uprzejmy uśmiech.  Za mniej  niż 30  dni  już mnie tu nie będzie. 

No właśnie,  właśnie, ogromnie  żałuję, że odchodzicie już teraz. Przecież jeszcze przez jakiś  czas  będą rzecznicy patentowi w zakładach.  Tak, to prawda,  ale chyba nie dla draki ktoś  wymyślił taki układ, by rzecznicy patentowi zarabiali sami na  siebie a nie obciążali kasy państwowej  swoimi dość  wysokimi pensjami. I później  mogą być kłopoty z dostaniem  się  do którejś z kancelarii. A to, że można teraz  jednoosobowo prowadzić  działalność nie oznacza  wcale, że "taki  wolny strzelec" zarobi na  swoje  utrzymanie. Między innymi dlatego powstało tyle  kancelarii prawniczych, dlatego też powstają różnego rodzaju spółki. Po prostu zbyt wszystko obrosło różnymi przepisami, które wciąż ktoś musi na bieżąco śledzić i musi mieć stały  kontakt z potencjalnymi klientami gdy rzecznik jest  zajęty w danym dniu konkretnym klientem. To nie  ulubiony dentysta, na którego pacjent  spokojnie  poczeka w poczekalni przed  gabinetem. Rzecznik, gdy już ma klienta to do niego musi jeździć- klientami rzecznika nie są głównie osoby prywatne  a zakłady produkcyjne. Nie mam bladego  pojęcia  czym  się kierował rząd wymyślając takie  rozwiązanie. Może aktywizacją mniejszych miast i  miasteczek? My na  wszystko patrzymy z pozycji  mieszkańca  stolicy, ale być może że mieszkając latami na polskim  zadupiu inaczej  to wszystko  wygląda. Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że w porównaniu z innymi krajami to u nas rzeczników patentowych  jest bardzo mało - zarówno tych z ukończonymi  studiami prawniczymi jak i tych ze studiami  ukierunkowanymi. Tylko nie mam  pewności czy ta  akcja  coś  pomoże. Bo po latach, gdy każdy  pracujący indywidualnie  był uważany za złodzieja i nieroba ewentualnie kapitalistę to nadal trwa taki ogląd  sytuacji.  Tyle  tylko, że nie obrzuca  się takimi epitetami człowieka publicznie, ale po cichu,  za plecami.  Będąc na kursie jakoś przeoczyłam kwestię wieku kursantów.  Mąż mi na  to zwrócił uwagę - osób w moim  wieku  było zaledwie kilka, tych po ukończonym prawie to były 3 osoby, razem  ze mną, reszta z tytułem magistra inżyniera i w wieku 40+.  Jedno jest pewne-od przyszłego  roku aplikacja  na rzecznika patentowego będzie trwała trzy lata a na dodatek płatna z kieszeni aplikanta, więc  zdążyłam rzutem na taśmę. I myślę, że ten pomysł na pewno nie spowoduje, że stan liczbowy rzeczników patentowych wzrośnie. Ludzie  zbyt  wiele  lat byli  przyzwyczajeni do  "darmochy".  No to ja wracam do swojej podopiecznej, muszę  sprawdzić czy  czegoś nie pokręciła. No tak, roześmiał  się naczelny - pańskie oko  konia  tuczy. Bardzo mi pani pomogła w tej  sprawie. I dobrze, że  dziewczyna się  zgodziła.  A wie  pan  dlaczego  się zgodziła? bo nie musi 8 na 8 godzin przebywać w stajni ogierów. Tam jest  zgraja niewyżytych młodzieńców i rozumiem ją w  pełni - przebywanie z nimi cały  dzień nie jest wcale a wcale miłe.  Ja po jednej godzinie mam dość. Po prostu  chłopcy zapominają, że to miejsce pracy a nie kawiarnia. 

Gdy Adela wróciła  do swego pokoju Emil bardzo się ucieszył mówiąc - czekałem na  ciebie z kawą, trzeba  zjeść drugie  śniadanie, zaraz  włączę ekspres. No i jak ci idzie uczenie tej młodej?  Bardzo dobrze, chętna i pojętna, wymyśliłyśmy, żeby zamiast  archiwizować  kalki to archiwizować kserokopie. Omówiłam już to z naczelnym. 

Twój nowy  przyjaciel  wjechał mi po  imieniu, oczywiście  zaraz  przepraszając. Przy okazji  wyjaśniłam,  czemu odchodzimy  już teraz, nie  czekając na chwilę gdy  wszyscy rzecznicy  w tym  mieście  zaczną  szukać   dla  siebie  dogodnego  miejsca. Rzuciłam okiem  na  jego telefony- już ma  nowy  aparat. Przy okazji "oplułam" nieco  pokój ogierów, mówiąc mu, że nie  dziwię  się młodej, że tak  chętnie zajmie  się półetatem w  archiwum. 

Ten pokój dla tych młodziaków to był pomysł Kamila- powiedział Emil. Chciał by się tu poczuli swojsko. Tylko nie  wiem  po jaką nagłą śmierć wcisnął tam kulman z tą  dziewczyną. Ona przedtem urzędowała w zakładzie doświadczalnym. Tak? zdziwiła  się Adela. No to pewnie mu  wpadła w oko, zawsze miał ciągoty do blondynek.

To ty Maleństwo byłaś kiedyś blondynką? Tak, w  zamierzchłej przeszłości. Przeszłam już wszystkie możliwe kolory i odcienie  włosów, nie miałam jeszcze  tylko różowych, fioletowych i  zielonych. Kolor włosów u  kobiet to rzecz nabyta. Średnio przeciętnie  można mieć na  głowie w jednym czasie dwa kolory a często i trzy. Kiedyś po bardzo nieudanej dekoloryzacji przez miesiąc miałam włosy w kolorze jajecznicy. I nie było to ładne  ani  zabawne, bo musiałam to nieudane  dzieło schować pod  peruką, żeby w pracy dyrektor nie  dostał zawału, że mu z dnia  na dzień ktoś sekretarkę podmienił. Dobrze,  że miałam  w domu perukę. 

Następnego dnia po pracy pognałam do fryzjerki, która mnie tak urządziła i kazałam jej by mi na króciutko obcięła  włosy, żeby mi czasem spod  peruki nie wyszły. I musiała obciąć mnie  za darmo, bo jako  fryzjerka nie powinna była mi włosów dekoloryzować  jednoetapowo. Helena gdy  mnie zobaczyła z tą "jajecznicą" na głowie omal  nie padła  ze śmiechu, ale nic  nie mówiła. Dobrze wiedziała co czuję.

To jaki ty masz swój naturalny  kolor? Jakiś odcień brązu sądząc po intymnej czuprynce?- dociekał Emil. Tak jakby, chyba trochę  jaśniejsze. Po prostu  był to  dość niezdecydowany  kolor, więc go trochę podrasowałam, żeby był ciemny brąz. No to kiedy  byłaś  blondynką? Nie  za kadencji Kamila. Ale wiem, że bardzo  chciał bym była blondynką.  Gdy byłam  tą blondynką to tylko raz  mnie  widział i to w kręgu wielu osób, poza wymianą "cześć, serwus" nie miał okazji  zamienić  ze mną  ani jednego zdania. A potem rzekomo wyjechał. Ale widział mnie  w tym kolorze który mam - nie podobał mu się, co jak  się  domyślasz,  wcale  mnie  nie dotknęło.  Grunt, że tobie  się ten  kolor podoba. Owszem , podoba  mi się i to bardzo, chociaż  wiem, że to na pewno nie jest twój prawdziwy  kolor. Raczej nikt  nie  siwieje  przed trzydziestką. 

Zdarza się, chociaż  rzadko. Brat mojej szkolnej koleżanki  osiwiał gdy wrócił do  domu i tam  znalazł martwą ich  mamę. Miał wtedy 27 lat.  Miała zator mózgu i to taki ciężki.  Gdyby był ktoś  w domu to może by ją odratowano, ale pomyślałam, że gdyby tylko ją odratowano ale nie wyleczono całkowicie to chyba  dla  wszystkich  było lepiej, że tak  się  stało. Bo po takim  ciężkim zatorze żyje wiele "ludzkich  roślinek." Takich zawieszonych  pomiędzy życiem a śmiercią, najczęściej nie rokujących powrotu do zdrowia. A miejsc w hospicjach  brak. I  brak jest specjalistycznych domów opieki dla tych po zatorach, wylewach, z chorobą Alzheimera czy też inną, uniemożliwiającą człowiekowi samodzielne funkcjonowanie. A wszystko dlatego, że opieka taka strasznie  dużo kosztuje. I nie ma  zbyt wielu chętnych  do pracy  w takich miejscach.

Wiesz Maleństwo, myślę, że dla mojej mamy stało się lepiej, że umarła  nagle,  bez chorowania i zbytnich  cierpień. Ojciec też  tak uważa. Czy  wiesz, że  ojciec mnie zawiadomił o śmierci mamy gdy już było po pogrzebie? Gdy miałem pretensje że mnie o tym nie poinformował to mi napisał : "przecież zamówić trumnę i pogrzeb  sam umiem, a twoja obecność i tak nie ugasi mojego bólu, bo największy  ból i tak każdy przeżywa  sam, nawet gdy jest otoczony innymi osobami które kocha i które jego  kochają. Gdy skończysz kontrakt  to po prostu wtedy pójdziemy razem na cmentarz."  No więc dotrwałem tam do końca kontraktu i wróciłem. Nie przedłużałem go, choć  miałem taką propozycję. Tata chodzi na grób mamy raz w roku, tydzień przed 1 listopada, opłaca następny rok pielęgnacji grobu i tyle. Powiedział, że dla niego  mamy tam  nie ma- ona  nadal jest w jego sercu i  myślach i to jest 100 razy  ważniejsze niż przychodzenie na cmentarz i podlewanie kwiatków. Gdy uświadomił sobie, że kocha Helenę to całą noc spędził, jak  powiedział,  "na rozmowach z mamą" i......mama mu przytaknęła. Teraz  jest z Heleną i wciąż w niej odnajduje jakieś  cechy mamy. I teraz ma jeszcze do kochania "córeczkę". Zawsze  mu się marzyła jeszcze córka oprócz mnie, więc ma ciebie. Już kilka  razy nadał mi tekst w rodzaju "mama byłaby zadowolona z takiej córeczki". Uwiodłaś ojca tym sadem i tym, że się nim  zainteresowałaś. Adela uśmiechnęła  się - a ciebie czym uwiodłam?  Wszystkim- po prostu wszystkim. Emanowałaś dobrocią- to było coś czego mi tam i tu szalenie  brakowało, a poza tym podobałaś mi się i nadal mi się podobasz, nawet gdy się  złościsz, okazałaś  się bardzo inteligentną  kobietą a ten nasz pierwszy raz był dla mnie jak trzęsienie   ziemi i wtedy  pomyślałem, że  zrobię  wszystko by być z tobą na  zawsze. I naprawdę to ty mi  się śniłaś, nie ktoś  inny. I bardzo, bardzo często tak właśnie leżysz jak ta ze snu. I masz tę blizenkę malutką. Czasem myślę, że to nasze  spotkanie to mamy dzieło. Bo wiem, że mama bardzo mnie  kochała i zawsze  spełniała  moje  marzenia.  

Często mnie podglądasz  gdy  śpię? Prawie każdej nocy, bo na ogół budzę  się gdy zmieniasz pozycję. Czasem to mi się  chce  śmiać bo to fajnie  się odbywa - zdejmujesz nogę ze mnie, czasem  razem  z kołdrą lub  kocem i wtedy się  budzę, bo znika ciepło od twego ciałka. Odwracasz się na drugi bok i zaczynasz mnie szukać tam, gdzie mnie nie ma, a gdy  mnie nie znajdujesz, no bo leżę za twoimi plecami, to szybko wracasz do poprzedniej pozycji, wpierw się przytulasz i obejmujesz rękę a potem kładziesz  swoją nogę na dolnej części mego brzucha i już tak śpisz do rana.   Gdybym  się nie bał, że cię obudzę to przelazłbym na twoją  drugą  stronę byś mnie tam odnalazła.

Mileczku, naprawdę tak jest? Emil pokiwał głową - no jest, ale to jest  kochane. No wiesz, nie miałam pojęcia, że tak   w nocy rozrabiam, powinieneś mnie w nocy opieprzyć równo  że się wiercę. Albo po prostu przytulić mnie  do siebie leżącą do ciebie  plecami. Ale może ci być ciężko spać z moją ręką, ja mam ciężką rękę gdy zasnę. Milek, po prostu musimy wypróbować kilka figur  do spania. Bo dopóki nie spałam z tobą to nie miałam zwyczaju   spać przytulona do kogoś. Zawsze spałam zwinięta w kłębek  albo na  brzuchu. Najczęściej to spałam leżąc na  brzuchu i obejmując jasiek. 

No to może będziesz spała na brzuchu leżąc na mnie? Tylko nie wiem czy nie będzie ci  zbyt twardo. Masz rację, Maleństwo, musimy opracować jakieś nowe pozycje  spania.  Rzecz w tym, że ja już nie umiem zasnąć jeśli  nie  czuję cię tak bliziutko, bliziutko  przy  sobie.  Jak dobrze, że nie muszę nigdzie wyjeżdżać. Pewnie  całą noc bym czytał albo spacerował po pokoju.

                                                                     c.d.n.