środa, 8 maja 2024

Córeczka tatusia -126

 Rodziców Marta  "upolowała" w  drodze do kwiaciarni, więc postanowiono, że w takim razie wstąpią na króciutko do nich , wycałują, zamienią kilka  zdań i zostawią Misię, a ponieważ  wspólniczka Pati źle  się  dziś  czuje, to tata spędzi  trochę  czasu z  Pati w  kwiaciarni. W dwadzieścia minut później Marta i Wojtek byli namiętnie   lizani przez Misię, która oczywiście  musiała nadrobić  zaległości w lizaniu swych  ukochanych państwa. Dobrze, że był w mieszkaniu i ojciec Wojtka,  który szybko spolaryzował Misię w kuchni  karmiąc ją  kawałeczkami gotowanego kurczaka, które  całą  noc   spędziły w miseczce z kawałkiem wędzonki,  więc  miały bardzo  smakowity dla Misi  zapach. 

Broszka turecko- wenecka  bardzo  się Pati spodobała, a tata oczywiście ponarzekał, że  dzieci zamiast na  swoje  frajdy wydały pieniądze na prezenty dla nich. Marta  żaliła  się tacie, że nie było żadnej książki o Turcji w ludzkim języku, ale tata  zapewnił  ją, że to żadna  strata, bo  jeśli on nagle  poczuje potrzebę  dowiedzenia się  czegoś  więcej o Turcji, to odwiedzi ambasadę  turecką, ale na  razie  nie wybierają się  z Pati do Turcji - zresztą  gdyby się  wybierali to raczej do Stambułu,  a nie na plażowanie.

Biedna  Misia kompletnie  zgłupiała   z nadmiaru  szczęścia i w końcu  wylądowała na kolanach  Wojtkowego taty. Zamiast  niej do kwiaciarni "powędrowała" figurka Izydy karmiącej  Horusa, a tata powiedział, że  ta  rzeźba była  wzorem dla  katolików gdy postanowili ukazać Marię karmiącą Jezusa. A co do Horusa,  to rzeczywiście  nie bardzo wiadomo czy był bratem,  czy synem Izydy- no ale  jedno wiadomo - każde bóstwo jest  zdolne  niesłychanie, więc  może  być pod  wieloma postaciami na  raz. 

W korespondencji Marta  znalazła  kartkę- widokówkę od  swego  pana promotora, że aktualnie  wygrzewa  swe stare  kości w  Egipcie, a swoją pracę Marta już może wstawić  do  drukarni i nawet podał jej adres. Marta  była  nieco  tym  zdziwiona, że pan  profesor  podaje jej namiary na  drukarnię,  ale Wojtek tylko się zaśmiał, mówiąc, że zapewne  owa drukarnia należy albo do kogoś  z rodziny  albo przyjaciół jej promotora. Co do terminu obrony to odbędzie   się zaraz po 15 października i na pewno na terenie uczelni,  w której obecnie są już tylko  studia I-go  stopnia. Najbardziej zaintrygował Martę dopisek  o treści: "Proszę  się skontaktować z szefem laboratorium, on się nie może  wręcz pani doczekać."  Marta  ze trzy razy przeczytała ten  dopisek, w końcu stwierdziła, że nic jej nie przychodzi do głowy, dlaczego to  szef  laboratorium  za nią tęskni - niczego nigdzie  nie  schowała , wszystkie  klucze mu oddała  do ręki. No to  zatelefonuj  do szefa laboratorium - doradził Wojtek.

No po co? Dziś sobota, dzień wolny , po prostu w poniedziałek około 9,00 pojadę do laboratorium. I zapewne  zostanę tam kilka  godzin, bo niektórzy, gdy się  dowiedzieli, że jadę nad  Morze  Śródziemne ale do Turcji, to byli bardzo zainteresowani jak mi tam będzie.

Wczesnym popołudniem  zatelefonował Andrzej zapraszając "cały  dom razem z  czworonogiem" na kawę i domowe  ciasto. A dziadek Czesiek jeśli ma  jakąś randkę  to musi ją przełożyć, bo obaj chłopcy za nim też  się  stęsknili.  W  związku z powyższym Marta szybko zatelefonowała  do swego taty, żeby był tak miły i z pomocą  Pati wybrał  ze trzy ładne  doniczkowe kwiatki, najlepiej jednakowe  w pielęgnacji i Wojtek zaraz  po nie przyjdzie, ale na razie  nie podrzuci im  Misi bo chłopcy Andrzeja stęsknili  się też  za  Misią, więc  sobie  dziś  Misia pobiega po ogrodzie razem z chłopcami. A kwiatki to mają być do dwóch sypialni i jednego living room.

Do kwiaciarni po kwiatki pomaszerowali zgodnie Wojtek  z ojcem, do kwiatków były dołączone jasne  "instrukcje obsługi",  bo jak twierdził tata Marty, tylko teoretycznie kwiatkom potrzebna jest tylko  woda, ale do niektórych  powinna ona mieć temperaturę około 30- 35 stopni,  a poza tym nie  wszystkie   lubią  być dzień w  dzień podlewane. A niektóre to nawet lubią  się napić kawy prawdziwej raz na jakiś  czas. Rodzice Marty przepraszali, że nie przyjadą,  ale do godziny 19,00 będą w kwiaciarni, potem  muszą przygotować nieco  towar na  następny  dzień, bo w niedzielę też kwiaciarnia czynna, co prawda  tylko cztery  godziny, a wspólniczka Pati jest chora, więc tata musi Pati pomóc. 

Dzieciaki  Andrzeja  z miejsca zaanektowały Misię i bawili  się z nią  w ogrodzie, a Maryla korzystając  z ich  chwilowej  nieobecności opowiedziała, że przeżyła  chwile ogromnego  wzruszenia po powrocie, bo obaj  chłopcy ogromnie  się  cieszyli, że ona już  wróciła no i oczywiście obaj przespali calutką  noc w łóżku razem z nią i Andrzejem.  Niewiele brakowało  a byłbym  zleciał z łóżka, tak  się towarzystwo rozpychało - opowiadał Andrzej. Ale już miałem  z nimi poważną męską  rozmowę i wytłumaczyłem, że jednak i mama i tata codziennie  pracują i muszą  do tej pracy chodzić  wypoczęci i wyspani i dlatego  są     oddzielne  sypialnie dla rodziców i dla  dzieci.  

Oni są bardzo spragnieni takiej prawdziwej miłości matczynej - dodała  mama Andrzeja. Mam  wrażenie, że Lena im jednak takiego ciepła i uczucia nie dawała. Oni nie pytali  się kiedy "rodzice wrócą", ale zawsze kiedy wróci mama, a gdy raz  się zapytałam która mama, to Piotruś odpowiedział: "no nasza mama, Marylka". Teraz już są szczęśliwi bo oboje  jesteście  w domu. Codziennie odkreślali w kalendarzu dzień, który minął. Poza tym całe szczęście, że bywał u nas niemal codziennie  Czesław - on jest dla nich ogromnym  autorytetem, a do tego często przychodził z Misią.  

Nic  dziwnego - roześmiał  się Andrzej  - dziadek Czesiek  musztrował ich gdy się przeprowadzaliśmy z Woli na Ursynów a na dodatek słuchała  się go cała  ekipa  remontowo - przeprowadzkowa i dzieciaki  to widziały. A poza tym Czesław traktuje dzieci jako rozumne  stworzenia, nigdy na  nich nie krzyczy bo zdaje  sobie  sprawę z faktu, że  dzieci  się dopiero uczą  wszystkiego a nie rodzą  się z wiedzą taką  jaką mają  już dorośli ludzie.

Czesław uśmiechnął  się i powiedział - a ja  się  tego wszystkiego dość  długo uczyłem od swego przyjaciela, czyli od teścia  Wojtka, który nie  tylko sam super  wychował Martę ale i przy okazji mego syna, który, jak  sam kiedyś  powiedział mi,  kocha swego teścia jak ojca. I nie mam o to żalu do mego syna, bo to prawda. Nie  zawsze  byłem takim mądrym ojcem jak należy. Musiałem wiele spraw przemyśleć, poczuć  się upokorzony i zagrożony bym na wiele  spraw odnalazł właściwy kąt widzenia. Marta  roześmiała  się - ale ty tato szalenie  szybko się zmieniłeś i kocham cię tak samo jak  tatę. Gdybyś z nami  nie był to na pewno byłoby mi znacznie  trudniej żyć, bo ty o nas dbasz i nam pomagasz, chociaż już jesteśmy  wszak dorośli. Ja to  się cieszę, że mój tata  trafił na mądrą i dobrą kobietę, która była  z nim nawet  wtedy, gdy on uważał, że jeszcze  nie  może sobie ułożyć życia, bo musi więcej uwagi poświęcić mnie. I jak tak rozglądam się , to dochodzę  do wniosku, że  stanowczo życie ludzkie  jest  zbyt krótkie, a gdy wreszcie zdobędziemy jakąś  mądrość  życiową, to okazuje  się, że  zostaje nam  niewiele  czasu na jej wykorzystanie. 

Nooo, trzeba to ogrodowe towarzystwo nieco nakarmić - stwierdziła  Maryla i poszła po chłopców, a  zaraz   za  nią wyszedł Andrzej mówiąc, że od  razu uporządkuje to co ewentualnie nabałaganili. Gdy oboje  wyszli  z mieszkania matka Andrzeja  powiedziała - Maryla jest niesamowicie dobrą i kochającą dziewczyną - traktuje  chłopców tak, jakby sama ich urodziła.  Andrzej chce  by przeszła na pół etat, choć jak mówi to będzie  mu smutno w pracy bez  niej. I jest jeszcze jeden plus tego związku -  już drugi raz zrezygnował  z wyjazdu do Londynu. Twierdzi, że może  w każdej chwili sprowadzić  sobie tu filmy szkoleniowe a poza tym chce zejść   ze stołka  jedynego  dobrego chirurga  i być może zacznie uczyć  młode kadry swoich następców. 

Myślę, że tak powinien  zrobić- stwierdziła Marta - to szalenie  wyczerpujący  zawód, pomału odbiera  zdrowie, a Andrzej jest w takim  wieku, że bez problemu trafi do głów nowych kadr. Wiem z własnego doświadczenia, że lepsza  jest  więź pomiędzy studentami a profesorami gdy pan profesor  jest jeszcze  młodym człowiekiem. W Polsce jest szalenie  mało młodych profesorów, ale pomału i to  się ucywilizuje, gdy sporo młodych zaraz po  zakończeniu studiów  zacznie robić  doktorat, tak jak to zrobił Andrzej.

Rozmowa  szybko dobiegła  końca bo "obmawiani" weszli do  domu - Maryla  z Misią prosto  do łazienki rodziców by wytrzeć Misię, której łapki umyła jeszcze  w ogrodzie korzystając  z wody  w konewce, a chłopców  Andrzej pogonił do łazienki na  górze i zaraz zostali wstawieni pod  prysznic, bowiem ich kolana były brudno zielone. Jak wyjaśnił potem Andrzej, to chłopcy klęczeli na trawie często przesuwając  się po niej klęcząc, bowiem, jak powiedział Piotruś- "grali z Misią w wariata" a najwygodniej im  było nie kucać  do toczenia  piłki ale  właśnie klęczeć. Marta się śmiała, że powinno się im zrobić  takie nakolanniki ochronne  jak mają brukarze. Misia została  napojona i nakarmiona i chyba  się tą  zabawą zmęczyła, bowiem  zaraz usadowiła  się w kieszeni bluzy dziadka Cześka i głęboko  schowała mordkę, prezentując  zadek. Na  kolację, jak na porę jesienną przystało były dwie  blachy  różnych pieczonych  warzyw.

Czyściutcy, wypucowani  chłopcy w piżamkach i  szlafroczkach siedzieli grzecznie przy stole na  swoich  nieco wyższych  krzesełkach, które dziadek Albert zamówił u stolarza  pod Warszawą. Marta siedziała nieco zamyślona, co zwróciło uwagę  Andrzeja, więc się  zapytał, czy może  wspomina Turcję i żałuje, że nie pojechali jednak na wycieczkę  w góry.  Nie,  nie żałuję, że nie pojechaliśmy, bo te góry to mało turystyczne są na pewno i pewnie  byśmy się  bardziej umęczyli niż coś  ciekawego  zobaczyli. Zastanawiam się tylko, dlaczego  szef  laboratorium  za mną tęskni, bo mój pan promotor napisał mi, że mój  szef nie może  się mnie  doczekać. A naprawdę niczego specjalnego sobie nie przypominam, niczego przed urlopem nie  zbroiłam, wszystko zostawiłam  zakończone i opisane. Obrona  będzie  zaraz po 15 października.

A ty  się tak zawsze martwisz  na  zapas?- spytał Andrzej. Nie, nie  zawsze, tylko nie mam pojęcia o co mu chodzi. Zostawiłam  wszystko uporządkowane, opisane i nawet udało mi  się  nie  wejść  w konflikt ze  szkłem, więc nie  wiem  co jest grane, bo na  zdrowy babski rozum to facet  nie ma powodu by za mną tęsknić.  Gdybym zostawiła coś w trakcie opracowywania to bym  rozumiała, że się nie może doczekać kiedy dokończę. No i dał mi namiary na drukarnię, bo jak napisał ma do nich  zaufanie. Ponoć mała ale solidni. Andrzej  zaczął się  śmiać - ależ ta Warszawa mała! Podejrzewam, że wiem dlaczego on tak tęskni za tobą, ale nie mogę  ci powiedzieć, bo dałem  słowo, że nic  ci nie powiem.  Ale  się nie  denerwuj, to nie obłęd starczy u twego pana  profesora, że ci polecił wypróbowaną drukarnię, czyli taką, z której teksty nie wypływają w  czasie druku w niekontrolowany sposób i są ogólnie  dostępne. A twój szef ma po prostu dla ciebie niespodziankę. Znasz  dobrze psychikę  facetów i wiesz, że jak mają jakiś dobry pomysł na prezent to najchętniej podaliby to w ogólnoświatowych wiadomościach  a nie tylko w lokalnych. Ale mogę ci powiedzieć, że w komisji będzie pani doktor dermatolog, którą  już znasz. No a czego mi nie możesz  w takim razie  powiedzieć, skoro mi mówisz, że ta pani dermatolog  będzie w komisji? Dobrze  że mi mówisz, to jeszcze trochę pobuszuję w  dermatologii, żeby nie wypaść na ignorantkę z tej dziedziny.

Wojtek - możesz mi przylać - powiedział ze śmiechem Andrzej - ale ja uwielbiam twoją żonę- ona jest niesamowita! Jutrzejszy  dzień zapewne spędzi  zatopiona  w dermatologii! Chyba  wezmę  dzień urlopu gdy ona będzie  broniła i podepnę się pod  tę komisję. Nie  załapiesz  się, kosmetologia nie ma nic wspólnego z  chirurgią - kosmetolog  działa bez  ingerencji chirurgicznej- tak jak internista - odparowała Marta. Ale  będziesz  mógł razem z Wojtkiem poczekać na mnie  pod  salą. Jeżeli  się obronię to prosto stamtąd pojedziemy na obiad do Bristolu, Jadał tam i sypiał tam Kiepura, więc i my możemy tam  na tę okoliczność  zjeść.  Coś ty - ja wolę obiad u was  w domu niż w którejkolwiek , nawet ekskluzywnej knajpie - zapewnił ją  Andrzej.

                                                                    c.d.n.