niedziela, 23 października 2022

Trudny wybór - 135

 Tegoroczny maj był zimny i  mokry.Co prawda w poniedziałkowy  ranek  już nie padało, ale woda jeszcze nie  zdołała  wsiąknąć  w podłoże. Adela jak zawsze nakarmiła małą o świcie i obie dość  szybko powróciły  w objęcia  Morfeusza. Emil obudził się "jak zawsze" i po krótkim  namyśle   stwierdził, że skoro nie pada, to pojedzie   "normalnie" do pracy. Wkrótce po  nim wstał Leszek, zjedli razem śniadanie  i obaj opuścili mieszkanie. W czasie  śniadania stwierdzili, że jeszcze  zbyt  daleko od siebie  mieszkają. 

Akurat kończyli śniadanie, gdy zajęczała komórka Leszka. Wiesia dopytywała  się, gdzie on jest, bo ona nie  może dostać  się do jego mieszkania, chyba się zamek zablokował.  Przykro mi, ale ja w tej chwili jem śniadanie u mojej ukochanej kobiety i będę w domu najprędzej za pół godziny. A zamek jest nie tyle zablokowany co wymieniony. Tak reaguję, gdy ktoś znika z mego  życia nagle nie  zapodawszy kierunku swej wycieczki  ani terminu powrotu. Podrzucę ci twoje rzeczy do  zakładu mniej  więcej w  ciągu godziny. Chwilę słuchał ze skrzywioną miną, potem  powiedział: nie Wiesiu, mnie to już nie interesuje gdzie byłaś i  z kim i po  co. Mnie było wczoraj przykro, dziś  tobie. To się nazywa sprawiedliwość - na  razie. I wyłączył komórkę.

Trochę ostro pograłeś - stwierdził Emil. Być może- stwierdził Leszek- ale już nie mam 15 lat, ale niemal trzy razy tyle. Ona już też  nie nastolatka, czas  wziąć odpowiedzialność  za to co się robi i mówi. Adela 10 lat młodsza od nas a nie mówi  ani  nie robi  głupot. Zresztą to nie jest z mojej strony jakaś pogrywka - po prostu nie  toleruję pewnych zachowań. Szczerze  mówiąc rozważałem jakiś logiczny ciąg dalszy zdarzeń, że poznamy  się lepiej,  może coś zaiskrzy, no ale nie coś takiego. I nie ma tu nic do rzeczy to co się jej kiedyś przydarzyło zdrowotnie - znając życie wiem, że to  się może przydarzyć każdemu bez  względu na płeć, wiek, status społeczny.

 Ale najbardziej mi podpadła oburzając  się, że chcę porzucić własną praktykę bo to przecież pieniądze, których nikt nie skontroluje a w klinice to będę  mniej zarabiał. Sorry,  ale co ją obchodzą moje  zarobki! Adela to  się zapytała czy znam już warunki mego przyszłego zatrudnienia, bym mógł sobie wszystko przeanalizować. I dotyczyło to nie tylko warunków  finansowych, ale i  innych  warunków  pracy. Przyznasz, że to jednak duża różnica  w tych dwóch wypowiedziach. I od  razu  wiedziałem, że Adela pyta o  to z tak  zwanego dobrego serca, bo wiem,  czuję  to, że jest po prostu dobrą, prawdziwą  przyjaciółką, bez  żadnych podtekstów. Zresztą  znam ją wszak dłużej  niż  ty. To bardzo kulturalna dziewczyna.

Odkryłem pewną zaletę tej kliniki - kantyna,  w której naprawdę dobrze karmią, chociaż nie gotują na miejscu - mają podpisaną umowę z zewnętrzną firmą  cateringową. I prawie jak  w Europie - można określić swoją  dietę - zarówno pacjenci  szpitalni jak i personel. Dziś kończę pracę o dwudziestej. Bo po pacjentach pracuję jeszcze w laboratorium - uparłem  się, że cytologię będę robił sam. I bardzo  możliwe, że trochę podszkolę personel laboratorium. 

No to wdepnij do nas w drodze do domu- zaproponował Emil. Masz przecież klucz, nie dzwoń czy możesz  wpaść, tylko wpadaj. Poczuj  się  wreszcie członkiem rodziny. Toż przecież się czuję członkiem  rodziny, nawet  w twoich dżinsach wczoraj paradowałem - zaśmiał  się Leszek.

Przed swoim  dniem pracy Leszek rzeczy Wiesi opakował w nieduży kartonik i przesłał kurierem na adres jej  zakładu  fryzjerskiego. Nadal nie  miał swego miejsca parkingowego, więc  wybrał się  do spółdzielni,  w nadziei, że może jednak jakieś miejsce  się znajdzie. Pierwszą osobą, na którą się  natknął zaraz  po wejściu była pani Wanda. Dobrze, że pana widzę, bo coś się szykuje- tylko proszę  się nie śmiać- bo to  miejsce na  .....dachu garażu.  Którego? Tego wielopoziomowego, który jest na Herbsta? Ach  nie. Zaraz  panu wytłumaczę  wszystko.Gdy budowano osiedle jakiś geniusz  zaprojektował boksy garażowe na cztery do sześciu samochodów.Takie małe  paskudne  betonowe klatki. I teraz ktoś wymyślił, że skoro jest tak dotkliwy brak  miejsc parkingowych to można by na dachu tych garaży zrobić miejsca parkingowe, oczywiście płatne. I na jednym  z takich  garaży ma powstać pilotażowo taki mini parking i miałam  właśnie do pana telefonować. Oczywiście  będzie  to miejsce pod  chmurką, bo zrobienie krytego parkingu  byłoby po prostu  zbyt drogie i trzeba  by  wpierw  zrobić  badania czy te  betonowe ścianki uniosą kolejną ściankę i samochód.Więc zysk będzie polegał głównie  na tym, że będzie zagwarantowanych kilka miejsc, bo będą one zabezpieczone barierkami. Z myślą o panu "zaklepałam" jedno miejsce  dla siebie, no ale ja nie mam samochodu.  Panie  doktorze, przepraszam, że pytam - czy to plotka czy prawda, że pan zlikwidował swój gabinet? Prawda, zlikwidowałem, bo już działałem na granicy opłacalności. Przyjmuję w prywatnej klinice. Wreszcie  nie  muszę  się  zamartwiać czy jest wszystko czego potrzebuję. I nadal robię sam cytologię, ale i nieco podszkolę tych laborantów co tu pracują. A jeśli pani będzie potrzebowała pomocy w mojej branży, to proszę  do  mnie   zatelefonować to panią przyjmę między pacjentkami, bez  zapisu. A w zależności od tego,  co  wykaże badanie pomyślimy  wtedy co dalej. Tylko proszę nikomu, nawet  swej siostrze o tym nie mówić.  Swoją  drogą  to śmieszne, bo gdybym w  swoim gabinecie  zarządził taką cenę jaka jest   w tej przychodni to połowa pań stwierdziłaby, że to  za drogo,  ale bez  szemrania przychodzą do tej  przychodni i płacą. Bardzo dużo jest moich  dawnych pacjentek. Większość przecież przychodzi raz do  roku. A w ogóle to jak  się pani czuje? No całkiem  dobrze. W dalszym  ciągu jestem pod opieką tego lekarza,  do którego  mnie pan wtedy zapisał. Jednak  się  wtedy solidnie  przechorowałam,  ale  potem brałam  sporo  różnych leków i mam  zalecenie, by w lecie  koniecznie gdzieś wyjechać z Warszawy, albo nad  morze  albo w dobrze  zalesione  okolice. 

No a jak  się panu  mieszka na tym czwartym  piętrze? Bardzo, bardzo dobrze i, co najważniejsze -  mam bliziutko do przyjaciół. Widujemy  się bardzo, bardzo  często, ich córeńka w sierpniu skończy  już roczek. Jest po prostu przesłodka! A jak starsi państwo? Zdrowi? Ooo tak,  zdrowi. 

Pani Wando, a  jaką techniką będziemy  się dostawać na dach tego garażu? No wymyślili to tak, że "dorobią" górkę do garaży i będzie  się po prostu wjeżdżało na górkę. Proszę na  moment wejść  do  mego pokoju to panu pokażę "rysunek poglądowy". No najbliższy dla pana garaż to będzie  na ZWM. Proszę spojrzeć - ta górka  będzie usypana z tyłu i boków garaży, na górze będzie  na tyle  szeroka by samochody stały tak,  by można bez trudu wymanewrować z miejsca i  z niej  zjechać-wjazd  będzie z jednego boku, wyjazd z drugiego. 

No to będzie  wesolutko zwłaszcza  zimą gdy będzie  ślisko- zaśmiał się Leszek. No po prostu dojdzie   trochę pracy dozorcom- stwierdziła pani Wanda. W wielu miejscach  na osiedlu są takie  miejsca gdzie chodnik  lub jezdnia schodzi  w dół i dozorcy muszą o  nie więcej  dbać. A kiedy zaczną tę górkę usypywać na ZWM? Powinni już, ale tyle  dni ciągle lało, że wszystkie  prace na osiedlu się przerwały. No fakt pada jak przed potopem. Bo podobno przed  potopem były  straszne  deszcze. 

Pani Wando,  a może któregoś  dnia wybierzemy się razem na kawę? Prawdę mówiąc  najzręczniej by pewnie  było w weekend. Bo w  tygodniu to jednak trochę  mi trudno wygospodarować czas.  Mnie też bardziej pasuje sobota  lub  niedziela.  To  w takim razie pozwoli  pani, że zatelefonuję w tygodniu  i  się jakoś umówimy. No i byłoby fajnie,  gdyby pani  zobaczyła  jak  się na tym czwartym piętrze urządziłem.

Poszedłem po linii najmniejszego oporu i po prostu zabrałem wszystkie  meble z poprzedniego mieszkania.  No i za radą przyjaciół  wymieniłem  drzwi wejściowe na takie z prawdziwego zdarzenia a te, wzmocnione od  wewnątrz, wylądowały jako drzwi do  mojej piwnicy.  Śmiejemy  się z przyjaciółmi, że nadal mieszkamy za daleko od  siebie. No a teraz, gdy ta  kruszynka  jest coraz mądrzejsza to ja jestem u  nich codziennie - uwielbiam się  z nią bawić. Już raczkuje. I w swojej książeczce umie pokazać pieska. No i jest grzeczniutka. I nie jest wcale  rozpieszczona chociaż jest  oczkiem  w głowie całej  rodziny. Gdy u  nich jestem  to siedzę razem  z nią w kojcu. Ja jeszcze  nie  słyszałem jej płaczu. 

Bo  widocznie  nie ma powodu  do płaczu - zdrowe dziecko , w  wyważony sposób wychowywane, przyzwyczajone do pewnego stałego postępowania to nie płacze. Małe  dzieci  potrzebują dużo stabilizacji i spokoju- powiedziała Wanda. I zapewne ta  mała istotka  ma to w  domu zapewnione. Fakt - zgodził  się Leszek- jej mama, Adela, to bardzo wyważona osoba, nie robi  nikomu z byle powodu awantur, ma zawsze  wszystko pod kontrolą. Podziwiam  ją, bo zdecydowała  się na trzyletni urlop wychowawczy, a jest prawnikiem i rzecznikiem patentowym. Ale dla niej priorytetem jest dziecko. 

Pan, panie  doktorze, jest bardzo do swych przyjaciół przywiązany.  Tak, to prawda - są dla mnie  rodziną. A nawiasem mówiąc - mam na imię Leszek,  nie  doktor. Kocham  ich oboje tak jakby byli moim rodzeństwem, którego nigdy nie  miałem. Oni oboje to też jedynacy a potrafią innym  dać mnóstwo ciepła i poświęcić dużo swojej  uwagi.  Nie wiem dlaczego ludzie uważają, że jedynacy są  samolubni. Oni oboje dbają o swoich przyjaciół i znajomych. To taki  drobiazg,   ale Adelka zawsze mnie przepyta czy mam w domu coś do jedzenia, zawsze  mi doradzą co gdzie na osiedlu kupić, nieomal sprawdzą czy jestem ubrany adekwatnie to temperatury na  zewnątrz. O  siebie wzajemnie też ogromnie  dbają, dla Emila  na pierwszym miejscu jest Adela potem córeczka i zaraz potem rodzice  Emila i ja. Adela też na pierwszym  miejscu stawia męża, wcale  nie dziecko. 

A pan, panie  Leszku tak o  nich pięknie opowiada, że  aż bardzo  chętnie bym ich i to maleństwo zobaczyła.  To się da  zrobić pani Wando- obiecuję. Ich  oboje  to pamiętam, ale dziecka  to nie  widziałam. 

Mogłaby się  wreszcie  ta pogoda poprawić. Moglibyśmy  się wtedy wszyscy wybrać w weekend gdzieś na tak zwane  "świeże powietrze". W trzy samochody gdyby pojechali  również rodzice- oni też  są według  mnie  wspaniali. Nigdy nie narzucają młodym swojego zdania i na przykład dwa lata wcześniej byli razem z młodymi na  wczasach w  Zakopanem wszyscy byli tym pobytem zachwyceni. Adela swojego teścia  nazywa  tatuniem i bardzo, bardzo  szanuje i kocha. 

No to pani Wando -zatelefonuję do pani w czwartek pod  wieczór i umówimy się na  sobotę lub  niedzielę- dobrze? Oczywiście panie Leszku - miejmy nadzieję, że  wreszcie  się ta pogoda poprawi, bo jak na razie to ten  maj jest bardziej podobny do listopada pod  względem opadów.  Leszek pożegnał  się i pojechał  do kliniki.

                                                                   c.d.n.