czwartek, 6 kwietnia 2023

Lek na wszystko? - 88

 Zgodnie z tradycją tego klubu potańcówka zakończyła  się o godzinie 23,00. Dłużej  można  było tu potańczyć  tylko w  soboty. W samochodzie Kazik powiedział do Jacka - nie  miałem pojęcia, że ty jesteś takim znakomitym tancerzem - a to boogie-woogie to tak tańczyliście jakbyście  razem chodzili na jakiś kurs  tańca.Gdybym był wtedy na parkiecie  to  zwyczajnie wróciłbym do stolika.  Przesadzasz kochanie - przecież myśmy tylko przebierali nogami do rytmu, to nie  było prawdziwe boogie-woogie w naszym wykonaniu. Nie było żadnych figur, bo to jednak trzeba ze  sobą poćwiczyć. A Jacek fantastycznie prowadzi, więc nie  miałam problemu by odgadnąć co powinnam zrobić.

A ja patrzyłem z zazdrością na  was, gdy tańczyliście tango - powiedział Jacek. Widać gołym okiem, że się kochacie. Ta  wiązanka tang była  piękna - chłopcy ją świetnie   grali. To były tanga skomponowane przez Carlosa di Sarli - powiedziała Teresa. A to ostatnie tango to był utwór dedykowany przez niego, miejscu,  w którym się urodził, czyli miastu portowemu Bahia Blanca. Skomponował kilka naprawdę  ładnych tang, był muzykiem, miał własną orkiestrę z którą nagrał 27 albumów. Był niewidomy, miał tylko 57 lat  gdy umarł w 1960 roku. Chciałabym kiedyś pojechać do Argentyny, do Buenos Aires, zobaczyć na  własne  oczy jak na ulicach tańczą tango. Bo na  razie to oglądałam to tylko na YT.

Trochę daleko - stwierdził Kazik. Ale nigdy nie  wiadomo co nas  w życiu spotka. Gdy urodziła  się Tesia to ja miałem niemal 9 lat i gdyby ktoś wtedy powiedział, że kiedyś,  w przyszłości będzie  moją żoną to pewnie umarłbym ze śmiechu. Mało tego - dość długo ją kochałem nie  zdając  sobie  sprawy z tego, że ją kocham. A gdy sobie  z tego zdałem sprawę to ona już była mężatką a ja wciąż wmawiałem w siebie, że jest  tylko moją przyjaciółką. I zwierzałem się jej, że kocham  pewną mężatkę, ale nie powiedziałem, że tą mężatką jest ona. Rozszedłem się,Tesia stawała w charakterze  świadka a ja wyjechałem, ale nadal utrzymywałem z nią kontakt. Byłem  w depresji, chciałem zniknąć z tego świata, a wtedy powiedziała żebym tego nie  robił i tak nieco na okrągło mi powiedziała, że jej małżeństwo jest farsą. I to mnie powstrzymało, pomyślałem, że powinienem nad  nią czuwać. No a potem ten patafian wyciął taki numer, że rozwód dostała po pierwszej rozprawie i to z jego winy. No i wtedy już  wszystko szybko poszło, przyznałem  się kto jest tą mężatką którą kochałem. 

No to jesteście  parą po przejściach. Fakt, Anka była koszmarna, podejrzewam, że wszyscy kursanci się  z nią przespali. Pewnie tak. A do tego była ewidentną alkoholiczką. Zapiła  się na śmierć, gdy już byłem po rozwodzie i siedziałem w Niemczech. A wiesz gdzie  się ona  tak rozpiła?- nie, nie wiem - stwierdził Jacek.  W pracy- pracowała  w ośrodku obliczeniowym. Obsługa  dostawała w celach służbowych czysty  spirytus do czyszczenia elektroniki i wszyscy tam nieco popijali, ale tylko ją przywozili do domu pół przytomną. Zwolnili ją, prosiłem  by zaczęła  się leczyć, ale odmówiła, sama sobie  kupowała wódkę i piła.Więc  się rozwiodłem. I szybko wyjechałem. Potem kupiłem to mieszkanie w którym mieszkamy. 

A "były" Tesi co robi?- spytał  Jacek.  Przepadł gdzieś - jego matka go szukała niedawno na  naszym osiedlu - powiedziała  Teresa. Miałam nieprzyjemność natknięcia się na  nią gdy byłam  z małym na spacerze. Odniosłam wrażenie, że coś jest  nie w porządku z jej umysłem. Nie wiedziała, a może zapomniała, że jesteśmy po rozwodzie. Powiedziałam jej tylko, że jeżeli  mój były  zaginął to niech to zgłosi na policję, bo ja nie mam pojęcia  gdzie on jest. Na szczęście więcej jej już tu nie widziałam. On  się szykował na placówkę do Rosji, no ale wszystkie CHZety przestały istnieć, nie tylko moja centrala, jego też. 

A kiedy chcesz wrócić do pracy? Nie wiem - na razie jestem jeszcze jeden rok na regularnym urlopie wychowawczym. A co będzie potem- nie  mam na  razie bladego pojęcia. Franek  chce mnie wziąć do siebie do ministerstwa, ale życie  mnie  nauczyło by nie planować za wiele i do tego dalekosiężnie. Jak na  razie to jest w porządku tak jak jest. Nie jestem nieszczęśliwa  z tego powodu że nie pracuję zawodowo. Nie jestem zarobiona po dziurki w nosie. A ostatnie lata  w pracy tak  właśnie  było. Dziecko, mąż, dom - wszystko funkcjonuje jak należy. Nie  cierpię na kompleks "kury domowej".  

Brat Kazika przymierza się do jakiejś  spółki  z kolegami po fachu, widzi  mnie w tej spółce, bo skądś wie, że byłabym dobra jako kierowniczka kancelarii, bo jego zdaniem to jestem zorganizowana i odpowiedzialna. Nie wiem kto mu to wmówił, na pewno  nie ja. Wiesz, co będzie dalej to zależy głównie od  tego co będzie robił Kazik. Na razie dłubie doktorat i jedyne o co muszę  dbać to żeby nie musiał  się w tym czasie zamartwiać o  sprawy domowe i  miał w domu spokój. 

Ja  sobie dobrze   zdaję sprawę z tego, że odstaję od  dzisiejszego modelu kobiety, która powinna mieć męża tam, gdzie plecy kończą  swą szlachetną linię,  że powinnam się  starać awansować, uzupełnić wykształcenie, czyli zrobić  studia by mieć "mgr" na wizytówce przy  swoim nazwisku,  nauczyć  się jeszcze  ze dwóch bardzo obcych języków, nie  siedzieć z dzieckiem w domu tylko wysłać je do żłobka. Wtedy byłabym w  zgodzie z obowiązującym trendem. Ale rzecz  w tym, że ja  mam obowiązujące trendy  poniżej pleców. Zresztą nigdy nie  byłam na bieżąco z obowiązującą modą.   Nawet lakier na paznokciach mam w niemodnym obecnie  kolorze.

Ostatnio wyszłam od fryzjerki, bo gdy zobaczyłam, że już czwarta klientka jest tak samiutko ostrzyżona jak te przed  nią,  to wstałam i wyszłam. Na  wszelki wypadek nie powiedziałam dlaczego wychodzę. No i bardzo dobrze zrobiłaś - pochwalił ją mąż - lubię gdy masz nieco dłuższe włosy, bo lubię się nimi bawić i chować  w nich twarz. I kocham cię taką, jaka jesteś, cenię tę twoją "odmienność". Nie  widzę powodu dla którego masz być zarobiona tak jak byłaś w ostatniej pracy. Były  dni, że wychodziłaś pół żywa. Dla mnie jest cenne to, że jesteś w domu z Alkiem i tatą. A to, że aktualnie nie pracujesz tylko jesteś w  domu  nie  zwalnia  mnie  wcale z pomagania ci w  domu. Lubię ci pomagać. Pewnie też jestem nietypowy. Odkąd częściej pracuję  w domu to lepiej mi to pisanie  idzie. I wiesz co jest dla mnie  takie ważne? - to, że zawsze chcesz posłuchać o czym piszę i mówisz czego nie  rozumiesz. To mi pozwala nie  wkręcić się w spiralę mało jasnych sformułowań. Nie jesteś po mechanice, możesz pewnych procesów technicznych nie załapać, ale twoje pytania pomagają mi w pracy.

Wiecie co - kocham was oboje tak, jakbyście byli  moimi dziećmi - powiedział Jacek. Chciałbym by Pawłowi też  się udało znaleźć taką kobietę jak Tesia. Teresa  roześmiała  się - tylko wcale  nie  wiadomo czy byłby szczęśliwy z taką kobietą jak ja. Bo w gruncie  rzeczy to wymagająca  ze mnie baba i do tego dość apodyktyczna. 

Nie zauważyłem byś była apodyktyczna - stwierdził Kazik. Ty po prostu jesteś konsekwentną osobą a nie chorągiewką na dachu uzależnioną od powiewu wiatru. Jesteś myśląca i nigdy niczego nie mówisz  na wiatr, twoje decyzje są przemyślane. I po prostu oczekujesz by inni też myśleli. I wiem, że twoje "nie" to nie jest wynik złego humoru - jeśli mówisz "nie", to zawsze jest to uzasadnione. Ty po prostu  bardzo szybko myślisz. I tak było zawsze odkąd  cię znam.  I wiem, że lubisz Pawła, inaczej nie mógłby ci mówić po imieniu. No lubię, fakt. Trochę mi go żal, że już nie ma swej mamy, ale na  szczęście ma bardzo porządnego ojca. Gdy podwieźli Jacka pod  blok, samochód Pawła już stał na parkingu. W 10 minut później  cichutko wchodzili do swojego  mieszkania.

Tata w swoim pokoju oglądał jakiś dramat wojenny. Powiedział, że z reguły  nie ogląda wojennych filmów, ale ten był o Pearl Harbor  i nawet go zaciekawił. Chwalił  Alka, który był nadzwyczaj grzeczny, pięknie zjadł kolację i bez problemu dał się  spolaryzować w  łóżeczku, a  dziadek włączył mu cichą muzykę i mały szybko zasnął. A co mu włączyłeś? Światło Księżyca  Debussy'ego. Teresa przytuliła tatę i ucałowała - nic dziwnego, też  bym na jego  miejscu zasnęła. A Kazik opowiedział tacie jak pięknie Teresa tańczyła z Jackiem boogie woogie i że tylko odrobinę był zazdrosny, ale się nauczy i też tak będzie tańczył. Tata ich zapewnił, że ilekroć będą chcieli gdzieś  wieczorem wyjść to  nie ma problemu - on  zawsze chętnie  zostanie  z Alkiem.

W czasie wieczornych  ablucji Kazik powiedział- naprawdę cię dziś podziwiałem - świetnie razem z Jackiem tańczyliście. Ale to nie  moja zasługa - on prowadził i chwilami mi podpowiadał. Dawno tego nie tańczyłam a poza tym to boogie woogie najlepiej tańczyć albo w butach na  niskim obcasie  albo całkiem płaskim,  a ja byłam na wysokich szpilkach i chwała  Jackowi za to, że to wziął pod uwagę. On naprawdę świetnie  tańczy- przecież tańczyłam z nim pierwszy raz  w życiu, a  znakomicie  go odczytywałam. Tak ogólnie  to ja  nie lubię tańczyć z kimś pierwszy raz, jakoś mnie  to  zawsze  stresowało,  ale ku memu wielkiemu zdumieniu dobrze mi  się  z nim tańczyło. Mam wrażenie, że w  młodości był niezłym lodołamaczem niewieścich serc. Teraz jeszcze jest  z niego przystojny facet, no a kiedyś to  chyba za nim dziewczyny latały  a nie on za dziewczynami. Ale wiesz co dziś było najcudowniejsze? No co? - powiedz. Ten moment gdy zagrali tango, wyszliśmy na parkiet i ty mnie objąłeś. Gdy z tobą tańczyłam gdzieś odpłynęły  wszystkie  złe  chwile gdy nie  byliśmy razem i mogłabym w twych ramionach przetańczyć całą  noc. I mam nadzieję, że będziemy  się często, nawet  sami, urywać do tego klubu. Tam jest  całkiem  miło, tak  mało zobowiązująco. A ja miałem straszliwą ochotę całować cię gdy tańczyliśmy - zupełnie jak jakiś  niewyżyty  małolat. No przecież mnie  całowałeś w  czubek głowy. No ale ja  miałem ochotę na twoje usta i  nie  tylko usta. Dobrze, że nie  byłaś w wydekoltowanej bluzeczce, bo pewnie bym  się  nie opanował. A jak ci się widziała ta Ewa?  W porządku, wygląda na dość uporządkowaną i normalną. Nie odstawiała wielkiej damy, nie  kręciła  tyłkiem i mówiła  całkiem z sensem. Ona  chyba jest trochę  starsza od Pawełka.  No jest, ale ponoć tylko dwa lata, a  dwa lata to tyle  co nic. Paweł mówił o  niej Jackowi, że mądra  z niej  dziewczyna i że ma  nadzieję, że  się zaprzyjaźnią. Mam wrażenie, że niewiele kobiet zajmuje się cybernetyką.  No fakt, nie  znam  żadnej babki  zajmującej  się  cybernetyką - to takie jakby  międzywydziałowe  studia. No ale chyba  jest niezła,  skoro je ukończyła. No wiesz - Paweł jest całkiem trzeźwym chłopakiem, nie ma przewrócone  w głowie. Jacek zawsze mu mówi, że podziwia jak dobrze  go wychowała jego mama, a Paweł na to odpowiada, że przecież wiele cech odziedziczył po Jacku. Obaj są zadowoleni z faktu, że się odnaleźli i że są razem. Często Paweł nocuje u Jacka, kolacje  są raz  u jednego raz u  drugiego. I obaj są ci wdzięczni za pomysł z tymi portretami. Paweł był  dziś   dumny  z ojca, że jeszcze  z  niego całkiem, całkiem dziarski facet. Gdy tańczyliście to powiedział, że nie spodziewał się, że jego ojciec tak dobrze tańczy. 

No bo on  naprawdę dobrze tańczy i  czuje  się, że on  lubi tańczyć. Wiesz czego nie lubię u facetów gdy tańczą? No czego - jestem  ciekawy. Złości  mnie  gdy facet który  ze mnę tańczy  nuci  mi nad uchem melodię, którą  właśnie   tańczymy. A jeszcze  gorzej gdy to jest jakaś melodia  ze  słowami i taki  artysta mruczy  mi do ucha słowa. Z reguły wtedy mówiłam  by mi nie szemrał do ucha a gdy na facecie mi nie  zależało to po prostu zostawiałam  debila  na parkiecie. No to  dobrze, że nigdy  nie  miałem  zacięcia do  śpiewania - śmiał  się  Kazik. 

Ty to zawsze  byłeś u mnie na innych prawach. Miałam  tylko żal do ciebie, że  mnie nie  dostrzegałeś. Dostrzegałem, tylko pilnowałem cię z daleka. Ale tanga tańczyłem tylko z tobą, z innymi nie. I lubiłem patrzeć jak szalejesz w  rocku. Miałaś taką spódnicę w poprzeczne białe, niebieskie i  czerwone paski i jak robiłaś obrót to widać  było twoją halkę i uda. Miewałem dość dziwne myśli wtedy - zupełnie nieprzyzwoite. I w ramach  tych  nieprzyzwoitych myśli wylądowałeś w  łóżku z Anką.  Kochanie- sama zawsze mówisz, że zawsze to co się wydarza   jest  z jakiegoś powodu. Widocznie musieliśmy oboje wpierw dostać baty by móc  się odnaleźć i pokochać. Chodź już do łóżeczka bo bardzo,  bardzo cię chcę już tulić i pieścić. A rano nie  zrywaj się do Alka, ja mu zrobię i podam mleko. Dobrze, że on jeszcze ciągnie to mleko z butelki. I pewnie  dzięki temu jeszcze potem  do dziewiątej dociąga. Znam taką, której dziecko na tej  zasadzie działało do piątego roku życia. Jak nasz dociągnie tak do trzech lat  to nie  będzie z tego powodu tragedii.

                                                                               c.d.n.

Lek na wszystko?- 87

 Kazik był wielce  zadowolony z dokonanych  zakupów- stojąc w "buduarze" przed lustrem powiedział do żony - jestem z siebie niezmiernie  dumny, że udało  mi się to wszystko samemu kupić a do tego we właściwych rozmiarach i kolorach. No nie  byłeś tam  sam, był i Jacek z Pawłem i Kris. No ale oni kupowali dla  siebie,  więc   mierzyli a ja dla ciebie i małego  dobierałem  wszystko sam, bez twojego doradztwa. A swoje rzeczy tam przymierzałeś?- spytała. No nie - nie mierzyłem, ale  są dobre. Teresa z trudem  stłumiła  śmiech i tylko  powiedziała - powinniśmy napisać do producenta  list pochwalny, że wykonane produkty są  zgodne  z podaną rozmiarówką. Ich wyroby są znacznie  droższe niż innych firm, więc jeśli chcą się utrzymać na rynku to muszą przestrzegać takich drobiazgów jak zgodność  rozmiaru z tym co jest wydrukowane  na metce. Ale bardzo dobrze  dobrałeś kolory i chwała ci  za to. A ten kombinezon małego jest super - i ładny i bardzo praktyczny. I mój dres oraz  bielizna  też są bardzo fajne.

A czy ty zdajesz  sobie  sprawę  z faktu, że rozpoczął się karnawał, więc moglibyśmy się wybrać do klubu by potańczyć?  Zastanawiam  się jak  zorganizować wspólną wyprawę naszą i Aliny z Krisem do klubu- zapodała Teresa.  U nas to pestka, bo tata zostałby bez problemu z Alkiem - po prostu  tata spędziłby kawałek jednej nocy w naszej  sypialni. Problem jest tylko z Tadziem - musiałby Kris uwieść panią Marię, żeby została u  nich z małym. Mogłaby z nim spać w jego pokoju,  "na sofie z funkcją  spania", jak to  zawsze podkreśla Alina. Bo wiesz - Alina już go wyrzuciła  z ich sypialni, żeby się nie zgorszył tym co rodzice od  czasu do czasu "wyprawiają". Uśmiałam  się jak norka na  widok tłustej larwy. Mogliby z nami pójść też Jacek z Pawłem. Tak bardzo mi  się marzy, by znów tańczyć z tobą tango. Ponoć w tym klubie jest  spory  luz, więc nie  musiałbyś się dopasowywać do garnituru- mógłbyś pójść w czarnej  koszuli i w zamszowej kamizelce. 

A ty w czym byś poszła? W czarnych spodniach i czarnej szydełkowej bluzce zdobionej dżetami- tej co ma dekolt  głównie na plecach No i na miejscu  wskoczyłabym w  szpilki, też czarne. Mogłabym, jeśli wolisz, założyć taką srebrno-błękitną z dekoltem z przodu a nie  z tyłu- tylko nie  wiem jak  się teraz będzie   w niej prezentował mój biust "matki Polki".  Kochanie moje, ty masz  jakieś chore  wyobrażenie o swej figurze  po  ciąży. Ważysz  mniej niż przed  ciążą, piersiątka masz takie jak przed karmieniem, figurę też, blizna niemal niewidoczna a poza  tym ukryta pod bikini, więc w normalnej bieliźnie  niewidoczna, a poza tym kocham  cię jeszcze  bardziej niż kiedyś, więc przestań histeryzować. Natomiast ja powinienem zacząć ćwiczyć, bo już czuję, że mi nieco mięśnie sflaczały. 

No coś ty, jesteś tak samo dobrze umięśniony jak zawsze  byłeś, brzuch ci nie  sterczy. Nie  zauważyłam, żeby ci  coś sflaczało. Bez problemu mnie podnosisz, więc coś  ci  się wydaje. Za mało chodzę - muszę więcej chodzić. Na wiosnę, jak  się ociepli to w pogodne   dni będę zostawiał samochód i  część drogi do pracy będę pokonywał pieszo. To lepiej byśmy w każdy weekend wyjeżdżali za miasto i tam dreptali. Będziesz  szedł i albo pchał parasolkowca  z Alkiem  w  środku  albo go niósł na grzbiecie - będziesz miał chodzenie  z obciążeniem. Możemy zawsze się wybrać  do tego nowego Ogrodu  Botanicznego bo tam jest gdzie pochodzić bo to duży teren a ławek jak na lekarstwo. Mamy Powsin i  Konstancin naprawdę blisko. A dojeżdżanie do pracy komunikacją miejską jest kiepskie -zawsze jest  tłok i możesz  dziecku jakiś syf zakaźny przynieść. A mnie też dobrze   zrobią takie  spacerki poza  miastem  a i tata na pewno z nami zawsze się wybierze. Poza tym  nie  widzę problemu by codziennie wieczorem oblecieć obie  części naszego osiedla . To w  sumie sporo do podreptania. A dreptałabyś  razem ze mną? - bo nie  sądzę by mi  się chciało samemu chodzić. No pewnie, tylko będziemy  musieli tatę z małym zostawiać.  Bo jeśli  go weźmiemy na  spacer w wózku po kolacji, to nam  zaśnie i potem  mogą być  problemy z jego  zaśnięciem na  noc.

Pomysł z wybraniem  się do klubu by potańczyć spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem ze strony Krisa, Alina miała  się nad  tym zastanowić. Nie ma obawy - gdy jej powiem, że pójdę bez  niej to zaraz oprzytomnieje - stwierdził  Kris.  Zauważyłem pewną rzecz - im mniej jej ulegam tym bardziej robi  się przytomna. Ona chyba była  straszliwie rozpaskudzona przez  swoją matkę - powiedział Kris. Fakt - potwierdziła Teresa- w porównaniu  z nią to ja miałam "zimny  wychów  cieląt" i same  zakazy i nakazy. Nikt się ze mną nie  cackał- zawsze słyszałam od mamy, że sama na  siebie kręcę bicz, że jak sobie pościelę tak  się wyśpię, że siedzenie przed lustrem nie sprawi, że będę ładniejsza  lub zgrabniejsza i że ważniejsze jest to  co mam w głowie niż to jak jestem ubrana lub uczesana. 

To jak ty  się urywałaś  do klubu? - zdziwił się Kazik. Och- zupełnie zwyczajnie - kłamałam jak  z nut, że idę do koleżanki i że muszę się dużo uczyć. Tyle  tylko, że jakoś ta moja  nauka nie  miała odbicia w  moich stopniach, nie  byłam w pierwszej dziesiątce ze  swoimi ocenami, raczej w ostatniej piątce.  Do dziś nie  wiem jakim cudem udało mi  się zrobić maturę, zwłaszcza z matematyki,  a potem to  studium ekonomiczne i kilka różnych kursów. Nauczyłam  się  wielu różnych,  nawet dość mądrych  rzeczy, tylko nie tego jak odróżnić drania od porządnego człowieka i za niego nie  wyjść. Tego to już  musiałam nauczyć  się sama. Tego nie nauczyła mnie żadna  szkoła, ani kursy  ani moja własna matka. Więcej oleju do głowy to wlał mi tata i jak dopiero potem to odkryłam - w tajemnicy przed mamą. Kochałam mamę, ale moim guru był tata. Zapewniam cię, że gdyby to tata pierwszy umarł, to nie mieszkałabym razem z moją matką - za nic  w świecie. 

Gdy cię teraz  słucham to stwierdzam, że ja też byłem bardziej zżyty z tatą - nigdy na mnie  nie krzyczał chociaż nie jeden raz na pewno go nieźle zezłościłem. Miałem co prawda  do niego  straszny żal o to, że kazał mi się żenić z Anką, bo nie mieściło mu  się w głowie, że chciałem od  niej tylko seksu i to dlatego, że sama mi właziła  do łóżka. Tak samo  nie mieściło mu się w głowie, że kobieta  może być alkoholiczką. Ty, tyle lat młodsza ode mnie to rozumiałaś, a on  nie. Ojciec  był nawet zdumiony, że ty świadczyłaś w  sądzie na moją korzyść. 

Po prostu twój ojciec  nie  wiedział chyba, że my  się przyjaźnimy, że się wspieramy. Mam wrażenie, że poprzednie pokolenia nie wierzyły  w  coś takiego  jak przyjaźń mężczyzny i kobiety. Według nich to przyjaźń damsko-męska  mogła istnieć tylko razem z seksem, a seks powinien był być  usankcjonowany małżeństwem. A że nie  zawsze był - to było tajemnicą  poliszynela. Ja podejrzewam, że moich rodziców bardziej łączyły wspólne zainteresowania niż seks. Razem to  bywali tylko wtedy gdy i ja byłam z nimi, tata gdy byłam mała to sam wyjeżdżał na wczasy pracownicze,  potem ja wyjeżdżałam z mamą, tata zostawał w domu. Raz byliśmy we trójkę w tej Bułgarii i ja z tatą poszłam na plażę dla  nudystów - jak się domyślasz  w tajemnicy przed mamą.  Wtedy to mi tata powiedział, żebym z inicjacją zaczekała  aż do swej pełnoletności, a przed pierwszym razem bym poszła koniecznie do Poradni  Rodzinnej, bo tam są lekarze z prawdziwego  zdarzenia a nie jacyś zacofańcy, nawet podał mi nazwisko lekarza,  do którego mam pójść. Nie pytałam się taty dlaczego akurat  do tego, tylko poszłam do niego tuż przed własną osiemnastką. Facet był super - miły, kulturalny i bardzo zadowolony, że przyszłam przed faktem a nie  dopiero po nim, opowiedział mi sporo o fizjologii obu płci, zapisał mi tabletki i prosił by się pokazać zaraz po inicjacji, zwłaszcza gdybym odczuwała jakiś dyskomfort. Miał dwie specjalności - ginekologię i  seksuologię. To Robert dostąpił zaszczytu pierwszego razu? - spytał Kazik.  Nie - zrobiłam  to na  zimno, bez  emocji,  z kolegą jeszcze z podstawówki. Byliśmy oboje  ciekawi jak to jest, on  miał nawet szwedzki film instruktażowy, postanowiliśmy to  zrobić- ja przez 2 tygodnie brałam tabletki i w trzecim  tygodniu  zabawiliśmy  się w króliki doświadczalne. Przedtem trenowaliśmy różne  warianty gry  wstępnej i to się nam obojgu nawet podobało. Potem sam akt to tylko jemu się podobał, ale wiedziałam, że tak będzie. I nigdy więcej się z tym chłopakiem nie  spotkałam, zresztą on wyjechał z rodzicami z Polski- nawet nie wiem dokąd- jedni mówili że do Holandii, inni, że do Belgii. A tak nawiasem  to sporo moich szkolnych koleżanek i  kolegów siedzi poza  Polską. Chyba  najwięcej to wyjechało do  Wielkiej  Brytanii, ze trzy osoby do Irlandii, trochę do Belgii i  Francji. Roberta przetrzymałam aż  do ślubu - myślałam, że odpuści, że się wcale nie  chce żenić, tylko  tak mówi, żeby mnie  mieć. A on się naprawdę ze mną ożenił. Można uznać, że mnie przechytrzył. Nie przechytrzył cię, chyba  był w  tobie  zakochany, ale mocno zielony   w te klocki - wydawało mu  się, że skoro jemu  dobrze to i  tobie pewnie też.

Pierwsza wyprawa do klubu była z Jackiem, Pawłem i jego koleżanką. Jak stwierdziła  Teresa to bardzo dobry układ- trzech facetów i dwie dziewczyny. Jacek pojechał samochodem z Teresą i Kazikiem, Paweł swoim   samochodem pojechał po  swą znajomą i spotkali się wszyscy przed   klubem. Teresa  założyła czarną spódnicę-spodnie, do nich żorżetową błękitną bluzkę, na nogach  miała czarne, bardzo wysokie szpilki, włosy były rozpuszczone, co się szalenie wszystkim trzem panom podobało. Ewa, koleżanka Pawła, była w sukience dobrze eksponującej  jej sylwetkę, jej krótkie  włosy w kasztanowym kolorze  dobrze  się komponowały z ciemnozieloną sukienką.  Kazik był w czarnych dżinsach, koszuli w kolorze "królewskiego błękitu" i w zamszowej  kamizelce.  Teresa pieniądze i swe dokumenty miała w kieszeniach  swych spodni. Ewa pieniądze i  dokumenty  dała na przechowanie Jackowi, który przyszedł w garniturze, a swą torebkę zaniosła do szatni i schowała do rękawa płaszcza przypinając ją agrafką.

Na rozgrzewkę zespół zagrał Walk Avay a ponieważ Paweł i Kazik nie palili się do tańca, Jacek powiedział - chyba nie pogniewasz  się  Kaziu, jeśli ci porwę na  chwilę żonę? Wstał, skłonił  się przed Teresą, pomógł jej  wstać i poprowadził na parkiet. Przez chwilę byli jedyną parą, ale za moment zjawili się następni ochotnicy.  Jacek był naprawdę dobrym tancerzem, dobrze prowadził i Teresa zaraz  mu powiedziała, że miło się jej z nim tańczy, bo widać, że on nie tylko potrafi  tańczyć ale i robi  to świetnie. A wiesz, że będziesz skazany na trzy kolejne kawałki? tu ponoć grają w rundkach po trzy utwory- jestem tu pierwszy raz,  ale tak  mi mówił ktoś, kto tu bywał. Wszędzie na ogół grają po trzy kawałki - no  może poza dyskotekami - stwierdził Jacek. A ja tylko raz  w życiu byłam na dyskotece i właściwie mogę  powiedzieć, że byłam  dwa razy- pierwszy i ostatni - powiedziała Teresa.  Powyginać  się solo to mogę spokojnie   w domu, nie  muszę  do tego iść na  dyskotekę i być ogłuszona. Nawet niezła ta koleżanka Pawła- wygląda na taką poukładaną - stwierdziła Teresa. To pani inżynier, coś ma wspólnego z cybernetyką - powiedział Jacek. Paweł twierdzi, że to taka, która skończyła  studia bez mizdrzenia się do profesorów i jest całkiem dobra w tym co robi w pracy. No to chyba dobrze - wygląda na rozsądną dziewczynę - podsumowała Ewę Teresa. 

Idziemy w boogie-woogie? -  oczywiście bez przewrotów- zgadzasz się?-spytał Jacek. No jasne. Nie  da  się ukryć- Jacek był naprawdę świetnym tancerzem, znów byli jedyną parą na parkiecie,  ale świetnie im się tańczyło.  Po tym kawałku gdy dotarli do  stolika Paweł, Ewa  i Kazik  zgodnie  stwierdzili, że tańczyli świetnie.  Tato- wyglądaliście tak, jakbyście całe życie razem tańczyli boogie-woogie! Po prostu twój tata jest świetnym tancerzem i doskonale prowadzi- ja  się tylko dostosowałam- powiedziała  Teresa.  Ja po prostu kiedyś bardzo dużo i  często tańczyłam.  To prawda, Tesia nigdy nie próżnowała  w klubie - dodał Kazik. To był klub, w którym nie  było nic do jedzenia, do picia to woda i zsiadłe mleko, duuuży parkiet i grały różne zespoły. Tam się można  było naprawdę natańczyć na  cały tydzień.  Woda i  zsiadłe mleko? Paweł nie ukrywał zdziwienia i zniesmaczenia. To takie napitki dla skacowanych. Ooo, część na pewno przychodziła  skacowana- zapewnił go Kazik. Tam głównie przychodzili  studenci medycyny- śmieliśmy  się, że zapewne ci, co mieli pierwszy wykład  w prosektorium. No to co wy tam robiliście?- dziwił się Paweł. Tańczyliśmy po prostu, dobrze  grali. Poza tym nie było tam na  co wydawać pieniędzy. Przecież żaden z nas nie  zarabiał.

Po przerwie wreszcie rozbrzmiało tango-Teresa i Kazik zgodnie odłożyli sztućce  i wyszli na parkiet. Paweł poprosił do tańca Ewę, Jacek zabawił się w obserwatora. Patrzył się na oboje swych przyjaciół z rozrzewnieniem - Kazika znał od lat i cieszył się, że ten porządny  chłopak jest wreszcie szczęśliwy, że ma żonę mądrą, ładną, która go naprawdę kocha. Widać było, że są sobą nadal wzajemnie zachwyceni, że nadal są w  sobie   zakochani. Chciałbym, żeby i mój Paweł trafił na mądrą dziewczynę , żeby nie przeszedł tego co Kazik w pierwszym związku- myślał Jacek. Miło jest na  nich patrzeć. Ciekawe jaka jest ta Ewa, z którą przyjechał Paweł. Sprawia dobre  wrażenie.

                                                                      c.d.n.