czwartek, 11 grudnia 2008

Bywa i tak...

Otrzymałam wczoraj list od swojej kolezanki, z którą "urwała" mi się korespondencja ponad 4 lata temu. Nie miała w Polsce bliskiej rodziny, wspólne kolezanki tez nie wiedziały czemu nie pisze - a tu proszę, nagle, niespodziewanie - mail. Niewiele brakowało bym nie otwierając przeniosła go do spamu, ale zaryzykowałam.
Owa kolezanka, nazwijmy ją Zosią, marzyła by zamieszkać w USA. Ciągle słyszałam od niej, ze tam i tylko tam, mozna zyć pełnią zycia, ze wspaniały kraj, wspaniali ludzie, niespotykana przyroda, pełnia swobód obywatelskich i wogóle- raj na ziemi.
Zosia tak bardzo chciała wyjechać i tak konsekwentnie dązyła do celu, ze w końcu wyjechała. Tu nic ani nikt jej nie zatrzymywał, zabrała swój majatek ruchomy i poleciała do Nowego Jorku.
Pierwszy rok był cięzki, myślałam nawet, ze wróci do Polski. Ale nie, nawiązała rozne kontakty, a ze była po dziennikarstwie "załapała się" do jakiejś gazety.
Potem nadchodziły entuzjastyczne maile, Zosia zaczęła jezdzić po Stanach, wyprowadziła sie z Nowego Jorku, zamieszkała w okolicach Denver. Potem listy dochodziły coraz rzadziej, pózniej napisała tajemniczo, ze kogoś poznała, ze wreszcie ma dla kogo zyć. Tak bardzo dla tego kogoś zyła, ze az przestała pisać. Słałyśmy do niej maile, ale pozostawały bez odpowiedzi. Pomyślałam nawet, ze moze spotkało ja coś złego, jakaś choroba albo i gorzej.
No a teraz - niespodzianka- mail i to z.....Australii.
Okazało się, ze Zosia poznała w Stanach pewnego chińskiego intelektualistę, absolwenta filozofii, który całkowicie przemeblował jej światopogląd i zycie. Ów Paul (urodzony w Stanach) jest bowiem wyznawca (czy tez moze zwolennikiem, bo to nie religia) filozofii Tao, której idee mają tyle wspólnego z tym, co sie dzieje w Stanach ile np. traktor z kołyską dziecka.
Nagle Zosia odkryła , ze pieniądze podatników sa wydawane na zbrojenia, ze wojna o ropę kuwejcką pochłonęła 60 miliardów dolarów i ze była to najbardziej wyniszczająca dla środowiska wojna w całej historii wojskowości. Administracja Stanów zarzuciła całkowicie finansowanie badań nad wykorzystaniem energii słonecznej, przekazano natomiast olbrzymie środki budzetowe ( z kieszeni podatników) na rozwój energetyki atomowej, naciskano na prowadzenie wierceń w poszukiwaniu ropy naftowej w nielicznych juz ostojach dzikiej przyrody, nawet w pasie wód przybrzeznych. Do parków narodowych wkroczyły poligony, zamieniając obszary dzikiej przyrody w prawdziwą dzicz. Staw F w Górach Skalistych (nazwany tak przez Korpus Inzynierski Armii USA) stał się "najbardziej zanieczyszczoną milą kwadratową na ziemi", a łańcuch "Bravo 20" w górach Nevady przedstawia iście ksiezycowy krajobraz po 50-ciu latach nieustannych ćwiczeń artylerii. A na polach Poligonu Jeffersona w Indianie (pow.90 mil kwadratowych) wystrzelono 23 miliony pocisków artyleryjskich, z których około 1,5 tys. jeszcze nie wybuchło, a wiele jest z nich pod ziemią i nie mozna ich zlokalizować.
W czasie, gdy Armia, za pieniądze podatników coraz intensywniej niszczy kraj, obywatele USA zabijają sie nawzajem z pistoletów z szybkością sześćdziesięciu czterech śmierci dziennie.
Amerykańskie szkoły wypuszczaja zgraje niedouków, którzy w rok lub dwa po ukończeniu szkoły są analfabetami. A nawet jeśli potrafią czytac i pisać to nie potrafia samodzielnie myślec ( tu mała moja dygresja- z tym myśleniem to nie tylko tam jest zle, u nas tez), ze wszyscy są zadłuzeni właśnie przez to, ze nie mysla, tylko ulegają złudnym reklamom.
I ten wyścig - o wszystko- coraz lepiej zarabiać, awansować za kazdą cenę, być coraz młodszym, ładniejszym, zgrabniejszym, miec coraz nowszy samochod itp. itd.
I dowiedziałam sie, ze USA to nie jest raj na ziemi, ze nie mogą i nie powinny byc wzorcem dla nikogo w świecie.
Nie mogąc pogodzić sie z tym co jest w Stanach, postanowili wyjechać do Autralii. Mieszkają tam juz ponad rok i jak na razie - są zadowoleni. Zosi podoba sie duzo mniejsze niz w Stanach "parcie na sukces". Australijczycy to tez mieszanka narodowościowa, ostatnio coraz więcej tam Chińczykow, no ale jej mąz nie uwaza sie za przedstawiciela tej narodowości. Obojgu podoba się, ze Australijczycy bardziej dbaja o środowisko, staraja sie zyc blizej natury i są dla siebie nawzajem sympatyczniejsi.
Ciekawa jestem jak się im ułozy zycie w Australi - czy to będzie juz ich miejsce docelowe?
Czas pokaze.