sobota, 12 marca 2022

Ryzykantka- 44

Rozmowa obu par na temat zakupu nieruchomości w  Juracie odbyła się na  parkingu już blisko Warszawy. Siedzieli  w  samochodzie Zigi i pili  kawę. Pierwsze poruszyły temat obie  panie - i obie zgodnie stwierdziły, że ich  zdaniem nie jest to dobra inwestycja bo: daleko od Warszawy, trzeba będzie poszukać  kogoś  zaufanego, kto będzie tego doglądał, a jeśli zdecydowali by się na  wynajmowanie wczasowiczom, to wtedy praktycznie  cały rok musiałby się  tym ktoś odpłatnie  zajmować. Ewa dodała, że wtedy logika  by nakazywała by tam spędzali  swoje  urlopy, ale jej  się wcale nie marzy by stale jeździć w to samo miejsce, kolejne "nie" to fakt, że  sezon wynajmu jest dość krótki, a ktoś  musi  się tym cały rok  zajmować, bo przecież  tam będzie   cały czas włączone ogrzewanie, żeby dom nie chłonął wilgoci no i ostatni argument - Bałtyk nie jest morzem  ciepłym, a obie panie  lubią ciepłe morze. Zigi i Ewa twierdzili, że im ten "dom w  domu" wydaje  się podejrzaną inwestycją, ale  nie mają  czasu na dociekanie, tym bardziej, że musieliby w tym  celu jeździć do Gdańska i tam w urzędach  sprawdzać czy to wszystko legalne itp.. Na  koniec obie  panie  stwierdziły, że skoro one  cały rok gotują obiady, muszą dbać o  zaopatrzenie,  to w  czasie urlopu chciałyby  mieć ten problem "z głowy", a w Juracie są kłopoty by dobrze  zjeść, bo nawet jeśli wykupią jakieś obiady w którymś z domów  wczasowych to będzie to  żywienie zbiorowe, nie  będzie  można zjeść  tego na co ma się ochotę.

Cała  czwórka  była  zadowolona, że tak szybko i   zgodnie  rozwiązali problem. Zigi stwierdził, że rano zatelefonuje  do tego właściciela i powie  mu, że rezygnują z kupna tej  nieruchomości. A jeśli będzie  się dopytywał, to  mu powie,  że dostali  ciekawszą propozycję nad  cieplejszym  morzem i będzie to  koniec  dyskusji. Co do  nieruchomości nad  cieplejszym  akwenem Robert opowiedział o swoim doświadczeniu  w tym względzie.

Zadowoleni, że tak zgodnie  myślą, ruszyli do Warszawy. O godz. 22,30 wszyscy byli już w swych domach, o czym  się wzajemnie  poinformowali.

W domu czekała Roberta niezbyt  miła  wiadomość- na "dobry wieczór" Paweł go poinformował, że poszukuje go  Harpia, która właśnie  została  wdową po  panu dentyście. Robert się  tylko roześmiał - przecież nie jestem przedsiębiorcą pogrzebowym, nic jej  w tym nie pomogę, pomyliła adres. A powiedziała czego chce? Tak- ma dla ciebie  propozycję, jej  zdaniem  nie do odrzucenia- żebyś w tym   domu założył prywatną przychodnię chirurgiczną. Jeszcze mi powiedziała, że jeśli ja tego z tobą nie  załatwię, to ona mnie  wydziedziczy, nie dostanę  ani złotówki w spadku  po niej. A ja  jej powiedziałem, że nawet gdybym  miał umrzeć z głodu to i tak  każdy  spadek po niej odrzucę. Chciała bym cię  dał do telefonu, ale  powiedziałem  zgodnie  z prawdą, że cię w Warszawie  nie ma, na co usłyszałem, że pewnie  dlatego nie  może się do ciebie  dodzwonić.  

Robert wyciągnął z  kieszeni komórkę - popatrzył i  powiedział- faktycznie  dzwoniła, ale ponieważ u mnie  figuruje jako "obcy" - nie odbierałem. Mam  całą listę "obcych" i tych telefonów nigdy  nie odbieram. Gdybym je odbierał musiałbym przez 3/4 dnia   tylko tym  się  zajmować . Ale przeglądam co 2,3 dni i jeśli jest tam numer, który znam to czasem oddzwaniam. Po prostu mam osoby, z którymi rozmawiam pogrupowane i każda  grupa ma inny dzwonek, a ci "obcy" którzy  mają mój numer nie wiadomo skąd są sygnalizowani sygnałem firmowym, więc ja  nie reaguję na takie dzwonki. 

Oooo, stwierdziła Ewa to ciekawe a ja w której grupie  jestem? W wydzielonej - od ciebie  to nawet na  operacyjnej mogę odebrać. Przed każdą operacją ustawiam  cię tylko na wibrowaniu, bo telefon mam przy sobie, wtedy wiem, że  dzwoniłaś-  ale odkąd jesteśmy po ślubie wiesz jaki mam rozkład  dnia i  tylko raz  zadzwoniłaś gdy operowałem. I już nawet  nie patrzyłem  jak mi pacjenta  zszywają, tylko szybko wyszedłem. A gdy nie operujesz? - drążyła temat Ewa. Masz oddzielną, własną  melodyjkę -  "You are my destiny" A ja? -spytał Paweł. Ty- w grupie  rodzina a z tobą babcia, dziadek, ciocia Alina,Franek, Wela, teraz dopisałem i Zigi żeby  mi dał znać jakby się co  z mamą działo. 

A co ma   się  ze mną  stać?- zdziwiła się Ewa. Nie  wiem, ale  wiem, że bluszczyki są na ścianie pracowni a dostęp do  nich tylko po wejściu na wysoki  stołek. Ja tam nie  wchodzę, panie  sprzątające je  podlewają -wyjaśniła Ewa.

Tato, a czy mógłbyś  wytłumaczyć  Weli, że jej rodzice  nie są twoją  rodziną?  A co się stało? Jej matka ma skierowanie  do szpitala na urologiczną  operację i chce leżeć w twojej klinice i wymyśliła sobie, że skoro jesteś teściem Weli to możesz jej matkę tam umieścić. 

Robert tylko ciężko westchnął- przydałaby się  tej pani operacja mózgu. W tej klinice  nie wykonuje się  wszystkich  operacji jakie istnieją. I chyba  wcale  żaden urolog  nie przyjmuje. Niech sobie  twoja  teściowa poszuka urologa na  stronie "dobry lekarz", idzie  prywatnie na wizytę i wtedy może się  dostanie  do prywatnej kliniki, która ma chirurga- urologa, powiedz to synku Weli. Albo ja jej to jutro powiem, bo teraz to idziemy z mamą spać.

Gdy Paweł wyszedł Robert jęknął -myślałem, że to rozsądniejsza dziewucha. A Ewa, którą ta sprawa rozśmieszyła  powiedziała: no wiesz,  "zawsze można się pomylić- rzekł jeż  złażąc ze  szczotki".

Poniedziałek Robert  miał  wolny, więc oboje  dłużej pospali, potem Robert zszedł na dół przygotować  dla  nich śniadanie i  zaniósł je do ich pokoju dziennego. Na dół zeszli dopiero około czternastej. Mamcia i ojciec Ewy byli w ogrodzie, więc Robert dołączył do  nich, a Ewa przypatrywała się im wszystkim  z okna  aneksu jadalnego rozmyślając o tym, że Robert jest dla  niej  wyraźnie  podarunkiem od  losu. Uwielbiała go - słowo  kochała  nie oddałoby tego  wszystkiego, co do niego  czuła. Podziwiała jego wiedzę, która  nie  kończyła  się na sprawach  zawodowych. Był bardzo oczytany, interesowały go różne  dziedziny nauki, czytali te  same książki, lubili tych  samych kompozytorów i  malarzy, śmieszyły ich te same  dowcipy. I bardzo, bardzo dbali o  siebie  wzajemnie. Gdy były bardzo  chłodne  dni Robert zawsze  sprawdzał, czy Ewa jest odpowiednio ubrana,  nie  zdarzyło się, by choć  raz nie  zapytał czy może jej  w czymś pomóc . Wiedziała, że Robert nadal  cierpi z tego  powodu, że nie zawalczył kiedyś o Pawła, a poprzedniego wieczoru, gdy  Paweł mówił o swojej matce, bez trudu  zauważyła  jak bardzo trudno  było Robertowi powstrzymać  się przed jakąś niewybredną uwagą pod adresem Harpii. Ale jednak się  powstrzymał. I za to  wszystko też go  podziwiała. Któregoś wieczoru coś ją podkusiło i zapytała go ile było kobiet przed nią, bo sądząc po jego umiejętnościach, to  musiało ich być wiele, bo podobno tylko  trening  czyni z faceta wspaniałego  kochanka, a on umie dokonać tego, że ona niemal mdleje z rozkoszy w jego ramionach. Robert usiadł na łóżku - już ci raz mówiłem i powiedziałem ci prawdę. 

A teraz  wstań i chodź ze mną, bo jak sama tego nie  zobaczysz na własne oczy, to  powiesz, że  zmyślam. Wziął ją za rękę i podprowadził do regału  ze  swoimi książkami. Wśród różnych  mądrych książek z dziedziny medycyny w jednym z  atlasów medycznych była rozpadająca  się książeczka  pod tytułem  "seksuologia". To właśnie  moja  nauczycielka, mój przewodnik po  świecie intymnym. Ale gdybyśmy się  nie  kochali, nie byłoby to tak silnym przeżyciem dla nas obojga. To uczucie  wszystko potęguje. Nasz pierwszy raz  mnie dosłownie  powalił. To wszystko przed tobą to było tylko mechaniczne zaspokojenie żądzy, rodzaj masturbacji. Bo ja  żadnej z  nich nie  kochałem i nie obchodziło mnie  co one do  mnie  czują. Chciały seksu, godziły się na seks- to go miały. I naprawdę były to tylko trzy kobiety, razem  z Harpią. I naprawdę nie obchodziły   mnie  ich  doznania, czy szczytowały czy też nie. Nie jestem z tego powodu dumny. I jeszcze  coś - nie  wspomagałem się wtedy tą książeczką, choć ją  miałem.  Ale nasze uczucie sprawiło, że każde nasze  zbliżenie jest  dla mnie i dla ciebie wspaniałym  doznaniem. Gdyby  autor tego podręcznika jeszcze  żył- złożyłbym mu podziękowanie, że wiem  jak  mogę  sprawić  rozkosz nam obojgu. No ale ja jestem zupełnie  zielona w tej  dziedzinie- wyszeptała Ewa. W tej dziedzinie,  kochana  moja, obowiązuje jedno prawo- jest  akcja to jest i  reakcja- dlatego sięgnąłem po tę książeczkę. A teraz to nawet ona  nie jest nam potrzebna. Naprawdę cię kocham, Maleńka.

Ewa patrzyła przez okno na Roberta i wracały jej wspomnienia tego pierwszego razu. Była wzruszona, ale była też niezmiernie  szczęśliwa. Otuliła się  szalem i wyszła do ogrodu i zaraz objęły ją ramiona Roberta. Nie zmarzniesz?  wieje chłodny wiatr, zaraz ci przyniosę kurtkę. Nie zmarznę, to przecież kaszmirowy  szal, a więc  wełna. A poza tym ty  mnie osłaniasz od wiatru a do tego mam ciepły pulower. A pod nim pewnie  tylko gołe  ciałko- zgadłem?  Tak , zgadłeś. No to idę po kurtkę, skoro nadal chcesz być w ogrodzie. I nim Ewa  coś odpowiedziała ruszył biegiem do  domu. A co się Robertowi stało - zdziwił się ojciec. Nic, tylko pobiegł po kurtkę  dla  mnie. No i dobrze  zrobił - prawdziwy z niego mężczyzna- podsumował ojciec. Tato, a  zapytaj  się Roberta  czy  możesz dać swój  samochód Pawłowi. Och, dobrze  że mi przypomniałaś córeczko!

Ewa uśmiechnęła się - no to się  dowiem co było przyczyną jego pobłądzenia i paniki że już nie powinien prowadzić  samochodu. Robert przyniósł Ewie  kurtkę, pomógł jej ją  włożyć, dokładnie  zapiął i na koniec Ewę przytulił i ucałował szepcząc  jej  do ucha- wolałbym  co prawda cię  rozbierać, no ale skoro chcesz  być w ogrodzie to  musiałem cię ubrać. Ewa uśmiechnęła  się- nic  straconego ty mnie  dziś rozbierzesz, ja  ci w tym  nie  pomogę. Gdy Robert  już opatulił Ewę, Tata podszedł do  nich mówiąc- Robert, chciałbym cię o coś  zapytać - tylko  powiedz  mi szczerze-  w tym  momencie  Robert  mu przerwał mówiąc -  jeżeli chcesz  mnie zapytać, czy  nadal  kocham  Ewę to mogę  cię  tato  zapewnić, że nadal i coraz  bardziej ją  kocham- odpowiedział Robert. Oj, to to wiem, ale chcę  cię  zapytać, czy nie  poczujesz się  dotknięty, gdy dam Pawłowi  swój  samochód? - bo on jednak  już nie jest nowiutki, jest  z tego samego roku co  samochód Ewy. 

Ojej, jak  możesz  się o coś  takiego pytać w sytuacji, gdy  robisz  Pawłowi  prezent?  To jeszcze  całkiem dobry  samochód i wcale  nie stary. Ale ty  mi lepiej  powiedz,  dlaczego chcesz  się  pozbyć tego  samochodu? Kupujesz  nowy?  Nie, nie  kupuję,  ja  po prostu powinienem już  zrezygnować z prowadzenia  samochodu. Dlaczego, robiłeś  badania i  ci nie wydali już prawa   jazdy? Czy  może  gorzej  widzisz lub  słyszysz?  Nie  nie robiłem żadnych  badań,  ale miałem  pojechać do znajomego do  Zalesia  i się  zgubiłem. Nie  dojechałem do tego  Zalesia i ledwo potem  do  domu  trafiłem, tak  się  zdenerwowałem. Robert przytulił ojca- wcale   mnie  nie dziwi, że się  zgubiłeś. Warszawa się  bardzo  powiększyła, powstały  zupełnie  nowe osiedla i nowe ulice i po prostu trzeba sobie  przed  wyjazdem z  domu przepatrzeć trasę albo nawet  zapisać  którędy jechać i najlepiej  mieć  ze sobą w  samochodzie plan  Warszawy. Zawsze wtedy  można  się gdzieś  zatrzymać i przejrzeć trasę. Ale  wiesz  co - jeśli  czujesz  się niepewnie i masz jakieś  zastrzeżenia do swej jazdy, to mogę  z tobą pojechać na  badania diagnostyczne  dla  kierowców. Badają wzrok i słuch i mierzą  czas reakcji. I  albo je przejdziesz  albo nie- ale wtedy będzie twoja  rezygnacja  z prowadzenia  samochodu uzasadniona. A ja planowałem, żeby  kupić Ewuni nowy  samochód a ten  dać Pawłowi, bo on  mu się  bardzo  podoba- że nie  za duży i zrywny. A Ewa twierdzi, że jej to  żaden  samochód  nie jest  potrzebny, bo w  mieście  nie  ma  gdzie  parkować, więc jeździ do pracy  autobusem. Ja tylko się  dowiem gdzie  są te  badania  dla   kierowców, w jakich  godzinach i wtedy tam razem  pojedziemy- zgadzasz się?  No pewnie, że się  zgadzam! Jesteś  zupełnie  taki, jakbyś był  moim  synem, to naprawdę nadzwyczajne! To może poczekaj Robercie  z tym kupnem  samochodu  dla Ewy, bo jak odpadnę  na tych sprawdzianach to będzie  samochód  dla Pawła. Dobrze,  powiedział Robert. A my  chyba  mamy jakiś  plan  Warszawy, więc  ci dziś do wieczora  go przyniosę.

                                                                   c.d.n.