Wszyscy bardzo radośnie powitali "dzielnych narzeczonych", Milenka obśliniła kochanego wujka niesamowicie, bo właśnie zaczął jej prześwitywać przez dziąsła górny siekacz i małej stale to dokuczało. Ale jak ocenił Leszek i tak mikroskopijnie marudziła przy tym ząbkowaniu. Helena z Piotrem cichcem wybrali się do Puław, by tam zakupić dla Milenki jakiś gryzaczek. Przywieźli trzy gryzaczki, każdy w innym kolorze. Były o tyle dobre, że miały łańcuszki, którymi można było je przytwierdzić do ubranka małej, by co chwilę nie zbierać gryzaczka z podłogi i nie dezynfekować. Milenka coraz częściej stała w kojcu i, jak się śmiał Emil ćwiczyła wypinanie pupy i uginanie nóżek w kolankach. Chwilami wszyscy pokładali się ze śmiechu bo mała jedną rączką trzymała się brzegu kojca, w drugiej rączce trzymała gryzak, co jakiś czas wsadzała go do buzi, potem nagle gwałtownie go z buzi wyciągała i z wyciągniętą rączką trzymającą gryzak coś gaworzyła. Patrzcie- powiedział Piotr - nasza księżniczka przemawia do narodu i wskazuje mu drogę do nowego świata.
Leszek wciąż trenował "odruch słonecznika względem słońca" pilnie śledząc każdy ruch Wandy i starając się uprzedzić każde jej życzenie. Adela śmiała się, że jest w tym jeszcze lepszy niż był Emil. Helena śmiała się - ty chyba nie dostrzegasz, ale Emil nadal w ciebie wpatrzony niczym sroka w gnat, ale ma trochę trudniej, bo musi swą uwagę dzielić pomiędzy ciebie i Milenkę . Leszek ma prościej - na razie.
Rodzice Emila "dogadali się" z Emilami, że uroczysty obiad poślubny będzie w mieszkaniu rodziców , co niewątpliwie ułatwi życie firmie cateringowej a obiad wraz z obsługą będzie prezentem ślubnym dla Nowożeńców. Tym sposobem nie będzie żadnego zmywania, bo zastawa będzie firmowa i odjedzie z domu w takim stanie, w jakim "zejdzie" ze stołu.
Adela od razu powiadomiła o tym fakcie Wandę i Leszka, który chciał nawet coś oprotestować, ale mina Adeli była tak wymowna, że zamilkł po wypowiedzeniu słowa "ale" i tylko powiedział, że poddaje się bez walki i że pomysł świetny a oni zachwyceni takim rozwiązaniem. Gdy już spokojnie to łyknął Adela uzasadniła swój plan - trudno kupić dobry prezent parze, która ma na wyposażeniu dwa umeblowane i wyposażone mieszkania i właściwie to oni i rodzice są wdzięczni, że Wanda i Leszek zgodzili się na takie rozwiązanie.
Menu z karty firmy miała wybrać Adela razem z Wandą. Jedno było pewne - żadnych "śledzików", żadnej wódki, lekkie ale dobre gatunkowo wino do obiadu , do kawy i tortu (tylko bez tony śmietany) dobry koniak i ewentualnie dobry likier. Koniecznie różne owocowe "sałatki" i lody.
Wandeczka, jak każda kobieta, twierdziła, że nie ma co na siebie włożyć na tę okoliczność, więc Adela powiedziała, że to przecież jest tylko wysłuchanie urzędowej formułki i podpisanie dokumentów, poza tym skoro Wanda stwierdziła, że nikogo z pracy nie zaprasza, dawnych koleżanek ze studiów też nie to po prostu niech włoży na siebie to, w czym się najlepiej czuje i lubi w tym być. Leszkowi to i tak najbardziej się podoba goła i raczej mu obojętne w czym wystąpi. Wystarczy gdy się przepyta Leszka w którym garniturze on wystąpi i jak amen w pacierzu bez trudu dobierze sobie którąś ze swoich sukienek. No ale jeśli czuje potrzebę, to mogą się razem wybrać na przebieżkę po sklepach z konfekcją. Albo może w Puławach coś będzie można nabyć?
A ty w czym będziesz? - spytała Wanda. Ja - w spodniumie. Jakoś straciłam ciąg do sukienek. Poza tym to już będzie połowa września, więc zapewne może wcale nie być letnia pogoda. Musisz to mieć na względzie. I zapomniałam ci jeszcze powiedzieć, że będziecie mieli również zdjęcia z tego wydarzenia - mam wszak znajomego fotografa. A na "uczes" to pójdziemy obie - obok mego kumpla-foto jest nowy fryzjer- facet, ładnie ci wycieniuje włosy by się dobrze rozpuszczone układały. Twojego Lesia to ja obrobię nożyczkami. Mam wrażenie, że te twoje wcierki to mu nie tylko na chuć dobrze robią - wygląda jakby mu się poprawiły te włosy, które się jeszcze z nim nie pożegnały. Pozwolisz, że mu to powiem?
No jasne, niech się ucieszy i doceni mój trud. Pomału zrozumiałam, że on was oboje kocha. Ale i tak najbardziej kocha Milenkę. Żebym tylko nie miała problemów z zajściem!
To czym prędzej przestań sobie tym zatruwać myśli. Myśl o tym, że masz faceta kulturalnego, mądrego, który cię kocha i na którego możesz w każdej chwili liczyć i twój organizm, jeśli już jest gotowy na wysiłek zwany ciążą to szybko zajdziesz. Dbaj o siebie, nie oszczędzaj na swoim zdrowiu. Podejdź do tego nieco filozoficznie - co ma być to będzie, nie spinaj się, wrzuć na luz. I nie zastanawiaj się jakiej płci chcesz dziecko - dziecko to jest dziecko - obojętnie jakiej płci urodzisz dziecko - Leszek będzie je kochał ogromnie. Mnie naprawdę było obojętne jakiej płci będzie dziecko, byle się nie darło w nocy. To Emilowi się marzyło by była dziewczynka. Przecież tak samo obie płcie leją w pampersy, tak samo ryczą gdy im coś nie pasuje. Grunt by zdrowe było. Zdrowe i hodowane w spokoju, bez nerwów, to się nie drze - co widać po Milenie. A całą resztę spokojnie ogarniesz.
Będziesz miała blisko mnie i Helenę z Piotrem. Ja przecież siedzę w domu aż do pójścia małej do przedszkola. Bałam się, że gorzej to siedzenie w domu zniosę, ale "idzie wytrzymać". Wiesz, odkryłam, że nie tyle jest ważne by ci ktoś pomógł fizycznie przy dziecku - ważne jest by ono było oczekiwane i świadomość, że możesz na tego chłopa liczyć w stu procentach. A na Leszka możesz. Poza tym masz blisko nas i jak będzie trzeba to ci każde z nas pomoże. Już sama świadomość tego jest ważna. Masz prawo jazdy? Mam, ale wieki całe nie prowadziłam. No to zacznij prowadzić, to bardzo poprawia samoocenę. Powiedz Leszkowi, że chciałabyś się nieco podciągnąć w tej umiejętności i albo sam tego dopilnuje albo cię wyśle na doszkolenie praktyczne. I wiesz - mam jeszcze sporo zupełnie nie ruszonych fajnych włoskich ciuszków niemowlęcych. Przyjaciel Emila, Arek, ten prawnik, sprowadził tyle tego jakbym miała urodzić pięcioraczki a nie jedno i to nie za duże dziecko. Jak wrócimy do Warszawy zaraz zrobię w tych dziecięcych rzeczach remanent. My raczej poprzestaniemy na jednym. Odziedziczycie wózek głęboki, fotelik samochodowy, spacerówkę to dopiero za rok i to superanckie małe łóżeczko dla maleństwa. Ono jest zaprojektowane przez jakiegoś Włocha a pewien polski stolarz obejrzał dokładnie ilustracje w katalogu i zrobił takie łóżeczko dla Milenki. Nie robi ich na sprzedaż, bo ktoś mógłby go oskarżyć o plagiat. No ale gdy jest prezentem dla zaufanych przyjaciół to nie ma problemu. Fajne o tyle, że jego spód jest ustawiony pod kątem tak by dziecku żuchwa nie zapadała się do tyłu. I ma kółeczka oplastikowane, więc jest mebelkiem mobilnym. I chyba ci jeszcze sprezentuję fotel dla matki karmiącej - super wygodny do karmienia piersią.
Wanda oplotła ramionami Adelę i szeptała- jesteś najlepszą pod słońcem przyjaciółką! W tym momencie wszedł cicho Emil i powiedział - oj niedobrze, niedobrze- kobiety się obejmują, będzie nie tylko deszcz ale i burza. Nie zostaje mi nic innego tylko iść objąć Leszka.
Za chwilę przyszli obaj. No i o czym tak plotkujecie? No przede wszystkim o waszym ślubie , w czym ma wystąpić Wandzia i powiedziałam co wasz dzidziuś "odziedziczy" z wyposażenia Milenki. Bo na pewno załapie się na "lamborghini" wśród łóżeczek i głęboki wózek, potem na spacerowy i na fotelik samochodowy i kojec. I będzie dziecko miało też włoskie ciuszki, bo Arek nam tyle tego nadesłał jakbym miała urodzić pięcioraczki a nie jedno nieduże dziecko. Części to nawet nie wyjęłam z opakowania.No i fotel matki karmiącej- naprawdę wielce wygodny do karmienia piersią. I pewnie podsłuch też już przestanie być potrzebny, bo już coraz głośniej się panienka produkuje. I wiesz? Wandzia ma prawo jazdy, tylko wprawy jej w tej dziedzinie brak.
Ojej, nie wiedziałem, że masz prawo jazdy- przepraszam. Nie wiedziałeś, bo nie pytałeś - stwierdziła Wanda. Mam prawko, tyle tylko że nie wiem czy dałabym radę tak nagle prowadzić. Pewnie dałabyś radę gdybyś musiała - zapewnił ją Emil.
No to musisz, Kochanie, wziąć trochę jazd prywatnie, poza kursem. Zatelefonuję do Klubu PZMot i dowiem się o takie doszkolenie. Ale po tym doszkoleniu, to będziesz musiała często prowadzić,żeby znów nie popaść w analfabetyzm samochodowy- stwierdził Leszek.
A ja się chyba rozejrzę za jakimś samochodem dla Adelki, no chyba, że wreszcie uruchomią to metro- wtedy będę jeździł metrem i samochód będzie mi potrzebny sporadycznie- stwierdził Emil. Mileczku, tak naprawdę to nam jeden samochód swobodnie wystarczy bo zawsze mogę pożyczyć samochód od tatunia albo poprosić go by mnie gdzieś podwiózł, co mu tylko frajdę sprawi. A tu jak na razie jest gdzie się ruszyć z dzieckiem w wózku. Nie podejrzewam siebie by mi się chciało jechać z małą do Powsina, zwłaszcza, że parking jest na dole i trzeba się z wózkiem taszczyć pod górę. To już wolałabym do Konstancina i pochodzić z wózkiem po Parku Zdrojowym. A i tak najwygodniej mi jest pokręcić się w okolicy po osiedlu.
Lesiu, a w którym garniturze będziesz brał ślub? No nie wiem, mam taki jeden nieco dziwny, który zmienia kolor zależnie od oświetlenia- jest generalnie popielaty, ale chwilami wygląda jakby był lekko fioletowy. Bo pewnie materiał jest tkany z nitek w dwóch kolorach- zawyrokowała Adela. Wandeczko- będziesz musiała przejrzeć jego garnitury gdy tylko wrócimy do Warszawy, bo na moje oko to Lesio jakoś schudł ostatnio i albo go szybko podtuczysz albo trzeba będzie dać do krawca jego garnitury. O nie- zaprotestował Leszek. Wreszcie mam taką wagę jaką miałem po studiach. Poza tym dobry kogut to chudy kogut. A ja myślałam, że dobry kogut to silny kogut a nie chudy - stwierdziła Adela. Ależ jestem silny, możemy pójść po kolacji na przyrządy i zobaczysz, że jestem silny. Będziemy się z Emilem podciągać na rękach, tylko musimy wziąć rękawiczki. A jaka jest nagroda dla zwycięzcy ? -zainteresował się Emil. Dodatkowa porcja lodów pistacjowych po kolacji -zaśmiała się Adela. No dobrze- zgodzili się obaj.
Ale przy kolacji okazało się, że Helena z Piotrem idą do klubu na koncert, poza tym ochłodziło się bardzo i nikomu się nie chciało iść ćwiczyć.Adela wpadła na pomysł by pograli w remi brydża. Nie znam- ja w ogóle w żadne gry karciane nigdy nie grałam- żadnej nie znam- stwierdziła Wandzia. Nie ma problemu, zaraz cię nauczymy, nawet nieletnie dzieci potrafią w to grać o ile potrafią liczyć do 51.
Obaj panowie przeprowadzili szybki kurs, Emil nawet napisał dla niej ściągę. W trakcie gdy oni grali w karty znudzona Milenka ułożyła się w kojcu, trochę porozmawiała ze swoim pieskiem i.......usnęła. Adela nakryła ją kocykiem a Leszek powiedział - i tak się zachowuje dobrze wychowane dziecko. Patrz Wanduś, podglądaj i ucz się.
c.d.n.