poniedziałek, 22 sierpnia 2022

Trudny wybór - 90

 Do Nadarzyna rzeczywiście  pojechali  w dwa  samochody. Wpierw  zajechali do kuzyna  Stasi, wszak była  to wyprawa  właśnie   w tym celu. Pan Maciek pokazał im jakie łóżeczka  robi, materacyki do  nich są wypełniane   albo końskim włosiem (wersja lepsza i  droższa) albo trawą morską. Z  pianki syntetycznej nie robi, można to przecież kupić w sklepie. Do materacyka  z końskiego włosia dodaje  gratis 2 cm grubości wkładkę takiej wielkości, jak na becik. Beciki  wyszły z mody, ale modne  są powijaki i taka wkładka wkomponowana w powijak stabilizuje kręgosłup niemowlęcia, jest to bezpieczniejsze  niż zawiniecie w sam kocyk. I są te  wkładki nieco krótsze niż były "plecki" becików, bo teraz tak się dziecko  zawija,  by miało  swobodnie ułożone nóżki, bo takie ułożenie   zapobiega deformacji stawów biodrowych. Adela czuła  się  trochę jak na wykładzie o obyczajach  żelaznych  wilków, bo jak na  razie to oglądając  różne filmiki cieszyła  się, że wymyślono pampersy nawet dla noworodków jak również bardzo wygodne kombinezoniki zapinane na  zatrzaski na  całej długości nóżek i torsu, więc dziecina może sobie  w nich swobodnie  nóżkami fikać. Łóżeczko postanowili zamówić "normalne", by starczyło przynajmniej na  dwa lata, oczywiście z materacykiem  z końskiego włosia.  I zamówili dwie wkładki do powijaka - jedną 2 cm grubości, drugą 3 cm. Pan Maciek wszystko zapisał, wpłacili  zaliczkę, chociaż  pan  Maciek mówił, że nie potrzebna,  skoro oni są dobrymi znajomymi Stasi. A gdy zamówienie będzie  gotowe to wtedy zawiadomi o tym Emila i wszystko personel przywiezie do Warszawy w umówionym terminie.

Potem było oglądanie  folderu z kasetonowymi sufitami i Arek był oczarowany, najchętniej zamówiłby od  ręki taki  sufit i z trudem mu  cała trójka  tłumaczyła, że mieszkanie o wysokości 2,65 m za nic w świecie nie nadaje  się  do takiego sufitu. Pomieszczenie z takim sufitem musi mieć minimum cztery metry wysokości, a tak naprawdę to  dużo więcej wysokości i musi być bardziej przestrzenne, czyli takie, jakich  się teraz  nie buduje. A pan Maciek robi takie  sufity głównie do zabytkowych pomieszczeń i wtedy wymiary podaje konserwator zabytków. Arek oczywiście przekonywał swych przyjaciół, że on jeszcze  kiedyś wybuduje  sobie willę i będzie  miał sufit kasetonowy. 

Noooo, już  widzę te willę we włoskim stylu i na  wysokości obecnego trzeciego piętra sufit kasetonowy  zdobiony rzeźbami lub malowidłami  i Arka witającego gości w wytwornym płaszczu  wyszywanym złotogłowiem - z całą powagą powiedziała  Adela. Znam w Warszawie budynek, który bardzo by się do tego nadawał- kiedyś było tam naprawdę duże i znane przedsiębiorstwo projektowe. Ale nie mam pojęcia co tam jest teraz. Na  zewnątrz budynek był kwadratowy a wewnątrz hol sięgał aż do dachu  budynku, pomieszczenia  biurowe były dookoła holu. Wiem, bo byłam tam kiedyś.

Gdy wyszli z firmy pana Maćka Arek powiedział, że kiedyś kupił działkę w Nadarzynie, ale to  była działka  budowlana więc wpierw  musiał ją ogrodzić, potem kazali mu  rozpocząć  budowę,  więc  się delikatnie mówiąc wściekł i sprzedał ją.  Ale  nie  żałuje - niby Nadarzyn bliziutko Warszawy, no ale dojazdy do tych podwarszawskich  miejscowości to jednak ból głowy na co  dzień. Sporo jego znajomych złakomiło się na tanie działki budowlane, a teraz, gdy już sporo pieniędzy wydali i nadenerwowali  się w trakcie budowy to narzekają na  dojazdy i to jak rok długi. Bo jakoś nikt nie pomyślał o  tym, że z niemowląt wyrastają  dzieci, które potem trzeba odwozić do szkół średnich, bo te podwarszawskie szkoły to bywają bardzo różne.

A Emil zaproponował, by teraz wszyscy pojechali do nich do domu, na pierogi, kawę i lody. Słowo "pierogi" wywołało u Arka niemal dziki entuzjazm, a Stasia ucieszyła  się, że zobaczy jak mieszka Adela. Gdy wsiadali do swoich samochodów Arek już opowiadał Stasi jakie wspaniałe pierogi są w ursynowskiej pierogarni i że on już nawet tam trafia. I dzięki Adeli i Emilowi sprowadził się na Ursynów i już nawet opanował tu kwestię zakupów żywnościowych.

Stasia była na Ursynowie po raz  pierwszy, więc Arek obiecał, że potem pokaże jej nieco walorów tego osiedla, gdy już  wzmocnią się pierogami, kawą i lodami.

Emil z Arkiem zajęli się kuchnią, a Adela pokazywała Stasi mieszkanie. W sypialni na  nocnym  stoliku Emila stało w ramkach "zdjęcie" ich córeczki i Stasia powiedziała- trochę ci zazdroszczę, mój były wcale nie był szczęśliwy, że zaszłam - zresztą obie ciąże to były "przypadki" bo nie lubił ochrony a ja źle tolerowałam tabletki. To przed zapisaniem nikt nie robił ci badań hormonalnych?- zdziwiła  się Adela. No nie, a tobie robili? Tak, bo lekarka do której wtedy chodziłam stwierdziła, że jest kilka  rodzajów tabletek i trzeba dobrać takie, żeby mi pomagały  a nie  szkodziły. No ale oczywiście musiałam te badania robić prywatnie, nie są one objęte ubezpieczeniem.  Dasz mi na  nią namiary? Na nią już nie, bo sprzedała swój gabinet. Ale chodzę do lekarza, który go od  niej kupił- super facet . Bardzo dobry fachowiec, wysoka kultura, obsługa na  bardzo wysokim poziomie. Co prawda  wizyty drogie, ale i tak o termin nie jest łatwo. To taki facet, który dba o to, żebyś się  nie czuła  skrępowana. Jest pokój z łazienką,  w którym się możesz przygotować,umyć, zakładasz jednorazową spódniczkę i takież kapcie i nie paradujesz z gołym tyłkiem. Zbada cię, powie tylko czy jest ok, czy nie  za bardzo i idziesz  się ubrać. Nie ma tego, że leżysz z gołym  zadem w rozkroku na  samolocie a konował  ci klaruje co u ciebie  nie gra. Wracasz z przebieralni w swoim własnym  stroju, siadasz  przy jego biureczku i facet  ci w sposób jasny i przystępny klaruje co z tobą jest. Tam jest czyściutko i bardzo, bardzo miło.Poza tym jest świetnym cytologiem i sam cytologię robi. Ostatnio zrobił doktorat. I bardzo chętnie rozmawia z partnerami swych pacjentek - na  wszystkie tematy, a współżycia zwłaszcza. Emil go polubił od pierwszej, wspólnej wizyty. A gdy stwierdził u mnie  ciążę to sobie z Emilkiem pogadali o tym co mi wolno w ciąży z nim robić i śmieję się, że Emil  się w nim zakochał. I polecił mi super położnika w tej prywatnej przychodni,  w której Emil wykupił nam kiedyś karnety.  No i ma USG, poza  tym ma podpisany kontrakt z NFZ i co  tylko można to wrzuca na NFZ. To nie jest naciągacz. Po połówkowym USG podesłałam mu informację, że wszystko jest OK i podziękowałam za nagranie  mi takiego fajnego położnika.

Adelko, a ja się chyba nieco zadurzyłam w Arku. Ja to ja, ale  gorzej, bo  dzieci za nim szaleją. Już mu "wujkują" i słuchają się go niczym Boga. A on się nimi zachwyca, że tacy fajni, posłuszni i nawet grzeczni.  On w przyszłym tygodniu ma  sprawę rozwodową, tylko się  nie wygadaj, że wiesz o  tym. On pewnie sam o tym  wam powie. Ciągle mi o was mówi. 

Przestanie  za jakiś czas, on ma takie  fazy- pocieszyła Stasię Adela. Jemu do szczęścia brakuje prawdziwego ludzkiego ciepełka i  zapewne je u  ciebie  wyczuwa, bo ty jesteś właśnie taką ciepłą i  dobrą osobą i on już to  zauważył po pierwszej z tobą  rozmowie. A jeśli raz na jakiś czas wyrazisz nieco zachwytu jego inteligencją i mądrością ( a taki on właśnie jest) to będziesz  miała najwierniejszego faceta pod słońcem. 

Stasia wyszeptała do ucha Adeli - boję się, że jestem straszliwie zielona w sprawach damsko-męskich i on  się zrazi jak do czegoś dojdzie. To powiedz mu to sieroto nim do czegoś dojdzie, możesz to  zrobić nawet piętnaście minut wcześniej. Faceci bardzo lubią uczyć nas nawet  wtedy, gdy  sami nie są  mistrzami w tej branży i pytają  się jak kretyni "czy było ci  dobrze?" Dopóki nie  spotkałam Emila nie miałam bladego pojęcia jak wygląda orgazm. Ale on wiedział, że było wszystko jak trzeba i nie pytał. Przyczyną  większości nieporozumień w związkach zawsze  jest brak szczerości. Przyczyny- chyba  głównie to wynosimy  z domu- mamy być miłe, dobre skromne, nieśmiałe. A jeśli mamy  męża to  niezależnie od tego jaki on  jest, mamy go uwielbiać i udawać, że nam odpowiada  wszystko co  z nami robi. A tak naprawdę 90%  par  musi  dopiero  sobie  wypracować wspólnie to, co im daje  radość, relax, przyjemność. Ale  żeby wypracować to trzeba o  tym  rozmawiać. Chronicznie  niedopieszczenie, a właściwie   chroniczny  brak orgazmu prowadzi do  stanów zapalnych.  I właśnie ten  mój ulubiony pan  doktor  jest taki, że można  z nim o tym  wszystkim porozmawiać i to tak  normalnie, jakbyś  rozmawiała na temat pogody lub eksploatacji  samochodu. Wiesz - faceci z reguły znacznie  szybciej reagują na płeć przeciwną niż my, jednemu  z drugim  najczęściej  wystarczy spojrzeć  nieco głębiej w  dekolt  dziewczyny i już gotowy  do akcji. A nad nami to trzeba nieco popracować, użyć swego intelektu, powiedzieć nieco ciepłych  słówek, popracować nieco rękami, poprzytulać,  wstępnie  popieścić. Są tacy, którzy o tym  wiedzą, bo zajrzeli w  swym życiu do kilku książek i poczytali, potem poćwiczyli i wiedzą o  co chodzi. 

Arek to inteligentny facet, bardzo oczytany, chociaż  narzeka, że nie ma  kiedy  czytać i on ma podejście  do kobiet, zwłaszcza do tych, które mu się podobają. I zabij mnie, ale ani ja, ani Emil nie  możemy dojść dlaczego on się  z tą babą ożenił. I to było jego już drugie  małżeństwo - pierwszy ślub, gdy jeszcze był na  studiach- rozszedł się, bo ona  chciała koniecznie mieć dziecko, a on był jeszcze na utrzymaniu rodziców i nie  chciał. Więc odmawiał cały  czas współżycia, w końcu nastąpił rozwód. Podejrzewam, że sąd miał niezły ubaw- nie wykonywał obowiązków małżeńskich bo nie chciał dzieci.

Do sypialni zapukali panowie - Emil chciał pokazać Arkowi zdjęcie dzieciny. Arek popatrzył,  zrobił bardzo poważną  minę i  wypalił-  no tak, tego  się obawiałem - jest  do  mnie  szalenie podobna. Tylko ma jakby  mniej włosów niż ja. Cała  czwórka skręcała się  ze śmiechu przez kilka  minut. Arek w końcu spoważniał i  powiedział - masz bracie szczęście- marzyła ci  się córeczka i się twoje  marzenie spełnia. Powiedz  mi co robiłeś, żeby  się to  marzenie spełniło. 

Wiesz Arek, gdybym wiedział to natychmiast bym to opatentował i do końca życia  nie  musiałbym już pracować i tylko bym  siedział i liczył pieniądze. Jako inżynier uważam, że proces  reprodukcji człowieka jest mocno niedopracowany, bo współtwórcy produktu nie mają pojęcia kiedy dokładnie nastąpił moment zapłodnienia, ani nie mają  zupełnie  wpływu na to, jakiej płci  będzie  " produkt  końcowy". Popatrz, przy in vitro też nie daje  się zaplanować płci dziecka. Płeć  dziecka można co najwyżej "powielić" w procesie  klonowania, czyli jeśli  się  wyprodukuje bliźniaki jednojajowe. A i tak nadal nie  wiadomo dlaczego ta jedna komórka  zapłodniona jednym plemnikiem dzieli  się na dwie komórki.  Ale osobiście  cieszę  się, że to "solówka" a nie bliźniaki. I dobrze też że nie  są dwojaczki, czyli dwie komórki jajowe  zapłodnione  dwoma plemnikami. Arek, mogę  ci udostępnić nieco lektury z tej  branży, jeśli cię to interesuje. Adela ma mnóstwo książek z zakresu medycyny. Zupełnie jakby studiowała na jakimś wydziale medycznym a nie na prawie.

                                                                  c.d.n.