poniedziałek, 19 września 2022

Trudny wybór - 110

Na początku grudnia Emil, który  był  w pracy,  dostał od Adeli sms o treści : dziecko nam  się postarzało - dziś wyciągnęła rączki do .......smoczka. I wydaje z  siebie  samogłoski- mówi "a". Poza tym jest wrednie na  dworze, więc dziś posiedzę z nią  w domu. Bardzo krótko spała po karmieniu. W dwie godziny potem Emil zameldował się w domu. 

Wpadłeś na chwilę? Zapomniałeś czegoś? - zarzuciła go pytaniami Adela. No nie, ale pomyślałem, że może zawoła "tata", więc przyjechałem. Prawie  nikogo w biurze nie ma, chyba wszyscy ganiają za prezentami pod  choinkę. Masz pozdrówki od  cudnego Zdzisia i od Bronka. I ten krzywogęby z waszego pionu cię pozdrawia. W niektórych działach jakieś imprezki, z okazji Barbary. Strasznie  nie lubię gdy pada  deszcz  ze śniegiem, jest paskudnie. 

No właśnie, a my planowałyśmy z Helenką i tatą wyjście na zakupy do naszego pasażu. Tatę byśmy zostawiły z  dzieckiem pod  sklepem, a same zrobiły zakupy. No to napisz mi co kupić, Helenka niech też zrobi listę i pojadę  sam albo z tatą. Adela zatelefonowała  do rodziców, propozycja została przyjęta z entuzjazmem, więc Adela zrobiła listę zakupów. W dwie godziny później  obaj panowie byli z powrotem.  Poza zakupami w L'Eclercu  byli też na  bazarze i zapisali  się na wędliny "domowe", czyli z prywatnej masarni, zamówili dwa indyki, jak i  zapisali  się na świeże łososie, wędzonego węgorza i pstrągi.

Akurat gdy panowie wrócili z zakupów Milenka zaczęła tłumaczyć otoczeniu, że ma  bardzo pusto w brzuszku i  koniecznie  należy brzuszek napełnić. Emil w błyskawicznym tempie pochował zakupy, umył ręce i wyjął małą z łóżeczka, by podać ją Adeli, ktora mościła  się wygodnie w fotelu. W nagrodę obejrzał bezzębne  dziąsełka  Milenki , bo się  do ukochanego taty dziecko uśmiechnęło i wydało z siebie  bliżej nieokreślony dźwięk i nieomal z westchnieniem przyssało się do piersi Adeli. Najzabawniejsze, bo cały  czas trzymała w rączce mały palec Emila, który nie  chciał dziecku robić przykrości wyjmując go  z jej rączki i ponad dziesięć minut spędził kucając obok fotela Adeli. Emil wpatrywał się z zachwytem w Milenę, a Adela wodziła  oczami od córeczki do męża, myśląc o tym, że jest naprawdę szczęściarą. Zmiana piersi przeszła bez protestu, natomiast odłączenie od  drugiej wcale  się małej nie spodobało. Może jest jeszcze  głodna- podejrzewał Emil.  Nie, już nie  ssała tylko sobie dziąsła na mnie ćwiczyła. Do ćwiczenia dziąseł i  zgryzu ma  dziecko smoczek, a nie moje brodawki. Przecież mnie to cholernie  boli- nie ma zębów ale dziąsła nie są miękkie. To przecież kość! 

Tym razem Milenka  wylądowała na ramieniu taty, który jej tłumaczył, że nie można gryźć mamusi, bo ją to boli. Gdy dziecku "odbiło się" po jedzeniu Adela powiedziała - gdybym nie wiedziała, że to ona, to mogłabym pomyśleć, że tu jakiś stary pijak czknął. Muszę ją jeszcze przewinąć, bo mleko działa moczopędnie. Milenka była  wyraźnie w dobrym nastroju i koniecznie  chciała tatę pogłaskać po oku, a może raczej wsadzić mu paluszki w oko. Po przewinięciu Emil ułożył małą w łóżeczku, włożył dziecku  smoczek  do buźki, pogłaskał chwilę po główce a tak dokładnie ruchem okrężnym po skroni i Milenka odpłynęła w objęcia Morfeusza.

Głodna jestem- stwierdziła Adela- włącz podsłuch i idziemy do kuchni. Zróbmy jakąś chińszczyznę, mam zamrożone warzywka, rozmrozimy je w mikrofali i zaraz pokroję ugotowaną pierś z kurczaka i wrzucę na wrzątek makaron ryżowy. W niecałe dziesięć minut później w  woku było gotowe danie. Nie ma to jak  wok i chińskie żarciuszko w polskim wydaniu - stwierdziła Adela. Wiesz kochanie, musimy porozmawiać o świętach.

Wymyśliłam, że wigilijną kolację "w  stylu  wolnym" spędzimy z rodzicami i Milenką. Nie mam bladego pojęcia, czy zobaczymy się w te  święta z Arkiem i Stasią. Milenka jest jeszcze  trochę za mała na dwóch chłopców a i dla nich takie święta przy  stole to żadna  frajda. Poza  tym to się boję by chłopcy mieli kontakt z małą, licho wie jakie tam choroby w szkole i przedszkolu krążą.  Stasia mi mówiła, że jest plan, że w wigilię ona z Arkiem i być może z  chłopcami pojadą do Arka mamy, tam jest obiado-wigilia o godzinie piętnastej - pensjonariusze + rodziny. Bardzo możliwe, że nie  wezmą ze sobą chłopców. No a potem będą na wigilii u Stasi rodziców.

Pomyślałam, że może na popołudnie pierwszego dnia zaprosimy  obu zaprzyjaźnionych panów doktorów. Ale chciałabym, byś do każdego z nich już dziś zatelefonował i  zaprosił - oni też przecież zapewne mają jakieś zobowiązania a Michał to przecież może mieć jakiś wyznaczony poród na ten  dzień lub regularny dyżur. Nie  wiem jak Leszek Z., ale on to raczej pracuje  tylko w przychodni przyszpitalnej, która nie  działa w święta. Jest jeszcze sprawa z moimi rodzicami - moja matka raczej nie wie, że jest babcią a my obie z Helenką dostajemy gęsiej skórki na myśl o spotkaniu  z nimi. Powiedz mi co to za matka, która  znając mój numer telefonu od pobytu z nami w Nałęczowie  ani razu nie zainteresowała  się własną córką. Helenka z nią rozmawiała dość dawno i jedyne co moją matkę interesuje to dlaczego ja  sprzedałam  to mokotowskie mieszkanie zamiast je dać w prezencie rodzicom. Więcej się interesują mną rodzice Stasi niż moi.

Z rzeczy nieco tylko zabawniejszych - Irena ma złamaną nogę- podobno zleciała  ze schodów, bo jeden ze stopni był spróchniały i się załamał gdy na  nim stanęła i ona się z tych  schodów sturlała, łamiąc sobie  nogę w stawie skokowym. Jej męża nie było w tym czasie na  miejscu, bo podobno wyjechał dokądś tam, za granicę,  by zakupić nowe  sadzonki.  Co ciekawsze facet wyjechał dzień wcześniej,  więc zdaniem Arka to facet coś sklecił z tymi  schodami. Irena leży w szpitalu z nogą na  wyciągu i ponoć długo poleży. Minimum to podobno sześć tygodni bo tego  się teraz, w ramach  nowoczesności, nie wkłada w gips.  Arka zawiadomiła o  tym jakaś kuzynka Ireny, oczywiście na jej prośbę. Arek powiedział - Stasia  to słyszała na własne  uszy- że przykro mu, ale nic nie pomoże, bo ma żonę, dwoje  dzieci a na dodatek dzieci są na kwarantannie i on nie może w tym układzie jej odwiedzić w szpitalu.  A poza  tym to sprawy byłej,  chwilowej żony, wcale go nie interesują. I że będzie najlepiej, jeśli powiadomi o tym aktualnego męża Ireny. I jak na razie jest cisza. 

No to dziś zatelefonuję do naszych miłych lekarzy. Biedny Arek, ciągnie  się za nim ta Irena niczym  spaliny za samochodem.  Nie podejrzewałem, że ten dom po ojcu Ireny to taki zabytek, że ma jeszcze drewniane schody. W Milanówku mieliśmy normalne schody na piętro. Poręcz tylko była drewniana a tak dokładnie to metalowa, ale obłożona drewnem.

Adela roześmiała  się - w Piasecznie też były drewniane schody a do tego kręte i zastanawiałam  się czy mam pójść do toalety po tych strasznych  schodach, czy lepiej wytrzymać. Wiesz kochanie, gdy  się mała obudzi, to zainstalujemy jej trochę tych zabawek. Powinno się jej podobać. A tę pozytywkę z kołysanką to  chyba na wprost Milenki, żeby sobie  sama jej niechcący nie włączyła w nocy. 

Emil zatelefonował wpierw  do Michała, który stwierdził, że jest miło zaskoczony tym  zaproszeniem, bo już kilka osób ich zapraszało będąc jeszcze na porodówce i jak na  razie to tylko jedni podtrzymali zaproszenie, tyle  tylko, że oni nie  mieszkają w Warszawie a ponad 100 kilometrów od Warszawy, a Michał jednak wciąż jest zapracowany i ciężko mu się wyrwać na 2 lub  trzy dni. Emil oczywiście nie powiedział, że zaprasza też Leszka  Z. z osobą towarzyszącą. Niech mają niespodziankę. Oczywiście mieszkanie Michała ma lekki poślizg i zamiast być oddane 1 grudnia będzie oddane po świętach.  Emil pocieszył go, że blok, w którym oni mieszkają miał półroczne opóźnienie, na  szczęście ono ich nie  dotknęło, oni tu trafili gdy blok już  był niemal  cały  zasiedlony. Porozmawiali jeszcze  chwilę na temat trafienia  na ten  adres, pośmieli  się, że cały Ursynów jest pomylonym osiedlem pod względem adresowym i  zakończyli rozmowę.

Potem zatelefonował do drugiego lekarza. No świetnie, że  telefonujesz - odezwał się Leszek- właśnie  się zastanawiałem o której mam do was telefonować. Czyś ty chłopie  oszalał- jak możesz mi dawać taki drogi prezent!  Przecież to nie zegarek a nieomal komputer! No ale ty przecież umiesz  się posługiwać  komputerem - spokojnie stwierdził Emil. A prezent jest od trzech osób, powiedziałem ci przecież- od naszej wielbiącej  cię  trójki. Składkowy, od trzech osób- Milenki, Adeli i ode mnie.  No ale to nie jest ta chińska podróba tylko to jest produkcji europejskiej- nie odpuszczał Leszek. Leszku - Adelka nie uznaje badziewia chińskiego, ja też mam taki europejski, dostałem w ubiegłym roku od Adelki. Posłuchaj - oprócz ciebie będzie jeszcze Michał ze swoją żoną. Wiem, że się przyjaźnicie, więc sobie pozwoliłem zaprosić  was obu na jeden termin, oczywiście z tak zwanymi osobami towarzyszącymi. Jeżeli ci jego towarzystwo nie pasuje, to spotkamy się u nas innego dnia,  na przykład w drugi  dzień świąt. Oczywiście, że mi jego towarzystwo pasuje, tylko nie  wiem z którą żoną on  będzie, bo po rozwodzie to się miał nie żenić więcej.  Emil zaczął się  śmiać- ja też się  miałem nie żenić, Adela nie miała pociągu do niemowląt, potem stwierdziła, że nie będzie karmić i patrz  co  się narobiło.  Czas i okoliczności mają duży  wpływ na człowieka. Leszku- zapisz  sobie  adres- po prostu wjedź w Herbsta i ten adres Dembowskiego jest po lewej stronie Herbsta ze 200m od  rogu z KEN. Klatka A. Od ciebie to zawsze jeździmy Jastrzębowskiego i wjeżdżamy wtedy prosto na Herbsta.To są tyły lekarskiej przychodni specjalistycznej nefrologicznej i urologicznej. Zaparkuj gdzieś na Herbsta, pod  blokiem nie wolno parkować. My mamy miejsce do parkowania 1 km od  domu.  A co będzie jeśli przyjdę sam?  Będziesz musiał wtedy tańczyć z Milenką na rękach - śmiał się Emil. Ale nie martw się, tańców nie będzie. Jedno jest pewne- nie umrzesz  z przejedzenia a jedzenie będzie uwzględniało fakt, że  tylko Adela karmi piersią.  A ty wiesz, że mała już wydaje  z  siebie samogłoski? Ale tata jeszcze  nie mówi, jestem nieco rozczarowany. 

No popatrz Maleństwo - jak  się zdenerwował Z., że dostaje porządny zegarek a nie chiński produkt. No to nic dziwnego, że twój ulubiony gin tak długo  zawsze siedzi w gabinecie - zapewne  nikt  na niego  nie  czeka  w domu. A może on wcale nie ma  domu, skoro jest po rozwodzie? To się bardzo często przecież zdarza- zauważyła Adela. Na ogół wtedy wspólne  mieszkanie opuszcza  facet, zwłaszcza wtedy, gdy jest dziecko. Wtedy wielu  z tych lekarzy wyjeżdża za granicę, na kontrakt, żeby zarobić  na  mieszkanie dla siebie. Mówił o tym Kamil- on dlatego jechał na  zbiorowy, bo wtedy było jakoś lżej z tym zabezpieczeniem środków dla dzieci. Po prostu na  zbiorowym kontrakcie  ludzie nie mieli osobistego kontaktu tam  na miejscu z kontrahentami.

Milek, spójrz na  zegarek - już trzy i pół godziny minęły od ostatniego karmienia. Zaraz pewnie  zacznie  ćwierkać. Przygotuję sobie   gaziki. A jak zacznie marudzić to wsłuchaj  się dobrze, jakie  wydaje  z  siebie odgłosy.   I zwróć uwagę jak wygina tułów, niczym tancerka. Słodka jest. W kilka  minut potem Milenka zaczęła popiskiwać. Gdy Emil  się nad nią pochylił na moment ucichła i głośno już nadała-eeeee. Emil uniósł ją w górę, i położył na Adeli kolanach, delikatnie potem podsuwając dziecko do piersi mamy. Adela wpierw dostała mała piąstką cios w pierś ,a potem wygłodniała dziecina zacisnęła  swe bezzębne dziąsła na jej brodawce i dopiero wtedy postanowiła  ssać. Jak  będziesz mnie  smarkulo tak  gryzła, to cię będę karmiła przez  smoczek - pogroziła jej Adela.

                                                                            c.d.n.