piątek, 18 grudnia 2020

Nie wigilijna opowieść XV

Sprawy warszawskie Izy toczyły się sprawnie - dogadali się z Karolem co do ceny mieszkania Izy. Iza nie windowała ceny , Karol kupił mieszkanie wraz z meblami które w nim były, a Iza z tej radości, że już nie będzie musiała kombinować co z nimi zrobić nie policzyła za nie oddzielnie. Zresztą tych mebli  nie było  wiele, poza tym były dobrze dostosowane wymiarowo do wielkości pomieszczeń. Karol uzyskał w banku kredyt w wysokości ceny kupowanego mieszkania, tym samym gdy tylko Iza zabrała z niego swe rzeczy osobiste mógł się tu już wprowadzić i spokojnie zająć się sprzedażą swojego małego mieszkania. 

W kawiarni niedaleko  miejsca pracy Iza wyprawiła swe pożegnanie - dostała od swych koleżanek, kolegów i szefostwa piękne ramki srebrne a w nich wspólne zdjęcie ze wszystkimi pracownikami tego oddziału spółdzielni. Ramki były jednocześnie płaskim pudełeczkiem i w środku były życzenia od każdej z osób uwiecznionych na zdjęciu.

Tolek już pracował i przyjechał po Izę w sobotę rano, czyli jak obliczyła Iza  musiał wyjechać  z Sopotu około 3 w nocy. Zaczekali tylko na przyjście Karola, z którym Iza była umówiona na 10,00. Iza oddała mu swój drugi komplet kluczy, wypili razem pożegnalną kawę, panowie znieśli do samochodu resztę rzeczy, za kierownicą usadowiła się Iza i......odjechali. Przed  odjazdem przez kilka dni Iza usiłowała się skontaktować z ojcem, ale na próżno. Wiedziała tylko, że jej matka wylądowała w klinice, bo zaczęła  brać potężne  dawki środków uspakajających i gdy padła w pracy na podłogę niezbyt przytomna i potłuczona, wezwano pogotowie i wylądowała w Instytucie Neurologii i Psychiatrii. 

Iza była ciekawa  jak się Tolkowi podoba nowa praca. Nie narzekał, nazwał to nowym  doświadczeniem i stwierdził, że oglądanie transportu oceanicznego od strony biurka też jest ciekawe i pouczające. On z kolei mógł w firmie wykorzystać swą wiedzę i doświadczenie wyniesione z pokładu statku. Śmiał się, że przychodzili go oglądać jak jakiś okaz  fauny morskiej. A wiesz Izuś co było najgorsze? No co ?- zapytała. A to, że ciebie nie było obok mnie wieczorem w  sypialni. To łóżko było takie wielkie i takie strasznie puste, że musiałem czytać do późnej nocy, żeby zasnąć. Te kilka dni chodziłem niczym zombi, półprzytomny z niewyspania. Iza się śmiała - ja to przezornie spałam na pojedynczym  łóżku, ale też miałam kłopot z zasypianiem. I wiesz co, chyba zrobimy sobie przerwę na drugą kawę, bo co prawda wstałam o 7,00, ale jestem śpiąca. 

W domu już na nich czekano, jeszcze nim Tolek zdążył wyjść z samochodu przy bramie już był tata i ją otwierał.  Powitanie  było takie, jakby do domu zjechały dawno zaginione dzieci. I po raz pierwszy Iza uznała to za standard a nie za coś niebywałego. Poza tym czekała ją niespodzianka - w sypialni już zamontowano wybrane przez nią szafy.Męska część już była zagospodarowana przez Tolka. Na łóżku piętrzył się stosik  bielizny pościelowej,  obok  łóżka  stały zniesione ze strychu pudła z rzeczami Izy. Tolek się gęsto tłumaczył, że  je zniósł z tatą poprzedniego dnia, bo bał się, że tacie "odbije" i sam zacznie je  znosić ze strychu gdy Tolka nie będzie, a te schody prowadzące na strych są dość niewygodne. Iza czym prędzej pobiegła do rodziców by im podziękować za dopilnowanie instalacji szaf. Iza się trochę zdenerwowała czy aby się Tolek nie  nadwyrężył, ale zapewnił ją, że zainstalował "patent" i pudła wędrowały po schodach po szerokiej desce, która zawsze  do takiego celu służyła a od schodów do pokoju to były przesuwane po podłodze. 

Prezent pożegnalny od koleżanek i kolegów bardzo się rodzicom podobał, Iza musiała o każdym choć kilka słów powiedzieć. Ale  Karola to na nim  nie ma - zauważyła  mama. No bo jak znam życie to pewnie on to zdjęcie zrobił, a on to się przecież będzie z nami widywał. Powiedział, że ilekroć będziemy w Warszawie to możemy u niego nocować bo co 3 pokoje to nie dwa  małe - powiedziała Iza. Jego całe mieszkanie to miało raptem 38 metrów kwadratowych a podłoga  balkonu bo był kwadrat  o boku 85 centymetrów i był wliczony do metrażu mieszkania. I miał ciemną  kuchnię - jedynym plusem była i jest lokalizacja, bo w planach  będzie  nieopodal przebiegało metro.  Tolek wskazał na drzwi pokoju i powiedział - nasze drzwi mają  prześwit 85- jak można coś takiego nazwać  balkonem? Nie miałem pojęcia, że były w Warszawie takie klitki. Nic dziwnego- i ty i ja mieszkaliśmy w starym budownictwie a za Gomółki budowano takie klitki. Pamiętam wasze mieszkanie i tę prywatkę gdy twoi rodzice przyszli do nas potańczyć - powiedziała Iza. A ja pamiętam z tej prywatki tylko to, że tańczyłaś wtedy cały czas z Andrzejem i się całowaliście - powiedział Tolek. Iza spojrzała na niego i powiedziała - a ktoś ci bronił zatańczyć ze mną i spróbować się całować? Większość z nas się wtedy całowała. Ty się całowałeś z Zosią, ale ja ci tego nie wypominam. Ja wtedy byłam dziewczyną Andrzeja. Nie pamiętasz jak to było? Pary się tworzyły i rozpadały po tygodniu lub dwóch. Ja z Andrzejem jakoś wyjątkowo długo wtedy  byliśmy parą, prawie cały rok szkolny. Ale to nie  z nim się spotykałam w czasach liceum, wiesz chyba z kim się wtedy spotykałam.Wiem, ze mną. No widzisz. A do tego Tolka z liceum  nie masz pretensji, że się ze mną całował nim się wyniósł do szkoły morskiej?- śmiała się Iza. Ojciec objął Tolka i powiedział - nie zaczynaj  wspominek z kobietami, one mają zdecydowanie za dobrą pamięć, one są straszliwie pamiętliwe. A ja, synu, nie wierzyłem, gdy mówiłeś, że ją kochasz jeszcze z czasów licealnych. Myślałem, że zmyślasz.  Nie  zmyślał, tak było, tyle tylko że wtedy chyba oboje nie umieliśmy tego nazwać - powiedziała Iza wpatrując się w Tolka. No dobrze- zakończyła  Iza- biorę się do układania rzeczy.

 W dwa tygodnie później Iza podjęła pracę w zakładzie  kosmetycznym w jednym z hoteli. Rzeczywiście jej świadectwo pracy miało  znaczenie. Gdy była dobra pogoda szła do pracy piechotą, gdy padało to w obie strony  podwoził ją ojciec a gdy wracała z popołudniowej zmiany to przyjeżdżał po nią Tolek. W weekendy  w kuchni rządziła Iza. Z trudem przekonała teściową, że można gotować jeden obiad na dwa dni a tylko zmienić surówkę i deser, ewentualnie jednego dnia może być rosół a na drugi dzień na bazie tegoż rosołu pomidorowa.

Przy wspólnym życiu okazało się, że i Tolek i Iza są  fanatykami planowania. Dziecko też nie mogło być kwestią przypadku - musiało być zaplanowane. No byłoby miło gdyby się urodziło wiosną, bo jak stwierdziła Iza pieluchy wtedy szybko schną. Tolek robił szczegółowe wyliczenia kiedy w takim razie powinno nastąpić zapłodnienie, Iza  obliczała kiedy powinna odstawić tabletki.Przejęci byli  wielce, w końcu Iza odstawiła tabletki i gdy po 2 miesiącach odstawienia jeszcze nie była w ciąży wpadła w panikę i pognała do ginekologa. Pan doktor zbadał i w trakcie badania  zadał pytanie, które chyba powinien był zadać na początku- od jak dawno para "stara się o dziecko". Gdy usłyszał odpowiedź  z trudem zachował powagę i powiedział - "droga  pani, gdy przez rok pani nie  zajdzie w ciążę to wtedy proszę do mnie przyjść. Natura sama reguluje te sprawy." Do samochodu, w którym oczekiwał ją Tolek dotarła chichocząc się sama z siebie - gdy wsiadła powiedziała - na kosmetyce to się jako tako znam ale na kwestii rozrodu to raczej nie. Mam przyjść, jeśli za rok jeszcze nie będę w ciąży. Na ogół leczenie podejmuje się gdy przez 2 lata nie udaje się zajść w ciążę. O, to dobrze  - stwierdził Tolek - z chęcią nad tym problemem popracuję. Bo to jest   najmilsze moje zajęcie.  I chyba  niezmiernie porządnie się przyłożył bo dwa miesiące później okazało się, że Iza jest w ciąży. Tolka i jego rodziców ogarnął istny szał radości a potem zakupów pod kątem rosnącego w brzuchu Izy zarodka. Przy pierwszym badaniu USG, przy którym był oczywiście Tolek lekarz stwierdził, że ciąża jest bliźniacza,  dwujajowa. Iza zupełnie chyba bezwiednie wyszeptała- nadmiar szczęścia, ale dobrze  że nie trojaczki, czym bardzo rozśmieszyła lekarza, który przyznał jej rację, że faktycznie trojaczki to najmniej pożądana sprawa, bo nie  ma żadnej pomocy ze strony państwa, które jest skłonne pomóc dopiero przy czworaczkach. Pocieszył ją, że wygląda to na dwujajową ciążę, więc się powinny lepiej rozwijać niż jednojajowe.Gdy wyszli z gabinetu Iza poprosiła by jeszcze nie jechali do domu, chce to wpierw przetrawić bo jest trochę przerażona.Tolek co prawda nie bardzo wiedział dlaczego, ale wolał się nie dopytywać. Przeszli się więc kawałek po "Monciaku", po kwadransie Iza stwierdziła, że już doszła do siebie i że to nie jego wina, że to będą bliźniaki, no ale w sumie w porządku- chciał dwoje, będzie dwoje.  Gdy przyjechali do domu Iza powiedziała do Tolka- ty im powiedz.Przy kolacji , gdy już wszyscy siedzieli, Tolek powiedział- mamy ciekawą nowinę - będą bliźniaki, dwujajowe. A Iza widząc zaskoczenie na twarzy rodziców dodała- Tolek ma pracowite plemniki a ja chętne do pracy jajeczka i uśmiechnęła się niemal radośnie. Mama zaraz przytuliła Izę i powiedziała- nie martw się  damy radę. I tak planowaliście dwoje i dwoje będzie, tyle tylko że naraz. No zobacz mamuś ile możliwości - mogą być dwie dziewczynki, albo dwóch chłopaków  albo pareczka- powiedziała Iza, która już wyraźnie przetrawiła tę zaskakującą informację. Prawie totolotek, tylko wygrana  nieco dziwniejsza. Ostatnie trzy miesiące Iza  spędziła na zwolnieniu lekarskim - wg lekarza w brzuchu rosły chyba dwie dziewczynki. Co do płci jednego dziecka nie było wątpliwości. Tak naprawdę to Izie już było obojętne jakiej płci będą dzieci - byle były bez wad i zdrowe. Mama twierdziła, że Iza wcale nie wygląda jakby nosiła bliźnięta. To prawda, że Iza bardzo dbała przez całą ciążę o dietę i bardzo pilnowała by się nie objadać słodyczami- jadła dużo warzyw i owoców.Starała się jeść jak najmniej pieczywa.  Na dwa dni przed terminem porodu trafiła do szpitala i zapadła decyzja o cesarce, która miała być następnego dnia. Tuż przed podaniem znieczulenia spotkała ją niespodzianka- przy zabiegu miał być  Karol i obiecał, że zszyje ją artystycznie. Nie bardzo wiedziała skąd się tu wziął Karol, ale w sumie to się ucieszyła. Nie wiedziała, że z powodu jej  przerażenia Tolek telefonował do Karola, który swoimi "kanałami" cały czas obserwował jej ciążę i załatwił sobie udział "w tej zabawie", jak to później określił. Pierwsza została wydobyta dziewczynka,bo kobiety mają pierwszeństwo, potem zaraz chłopczyk. Oboje zdrowi, cali i wrzeszczący z całych sił. Teraz  do pracy przystąpił Karol i bardzo dokładnie  składał Izę w całość. Na koniec powiedział- w lecie będziesz mogła nosić nawet bikini. Tę noc pośpisz bez dzieci, musisz wypocząć. Teraz je tylko zobaczysz. Będę tu przez tydzień. Przyjdę do Ciebie za godzinę razem z Tolkiem.

I faktycznie za godzinę do pokoju, w którym leżała Iza wpierw wjechał wózek z dwoma zawiniątkami, które grzecznie spały, w chwilę później Tolek i Karol. Tolek wyglądał jakby go walec drogowy przejechał- był blady i przerażony- cały czas pytał  jak się czuje Iza, czy na pewno dobrze i wpatrywał się w dzieci jakby nie wierząc własnym oczom w to co widzi. A macie już imiona dla dzieci?- zapytał cicho Karol.  Iza zerknęła na Tolka i powiedziała- ja bym małej dała na imię Eliza, po mamie Tolka. To ładne imię i nie za bardzo teraz popularne. A  chłopcu może Karol?  Po przyszywanym wujku, który uratował kiedyś  jego mamę z opresji, potem tatę a teraz okazał się takim wspaniałym przyjacielem. Tolek powiedział- świetnie to wymyśliłaś i tak ładnie powiedziałaś. Witaj mały Karolku na świecie i jednym palcem delikatnie pogłaskał główkę synka.  Rozległo się ciche pukanie i do pokoju weszli rodzice Tolka. Wpierw został wyściskany duży Karol, potem Tolek,  na końcu Iza. A Tolek powiedział- mamy już imiona dla nich - dziewczynka to Eliza a chłopczyk to Karol. Mama podała Izie zawiniątko - przynieśliśmy dla nich ubranka gdy będziesz z nimi wychodziła do domu. Jutro dokupimy drugie nosidełko. I łóżeczko. Nie , na razie wystarczy to jedno, będą leżeć na waleta, to łóżeczko jest olbrzymie, bo dzieci mogą w nim spać do 5 roku życia. Jak wrócę do domu to pomyślimy. Może na razie kupi się dwie małe kołyski, ale poczekajcie z tymi zakupami aż wrócę z nimi do domu.

Rodzice wyszli, potem Karol musiał iść się zobaczyć z kolegą, tym, który mu zorganizował tu pobyt, ale obiecał że wróci i zabierze się z Tolkiem do domu. Gdy zostali sami Tolek tuląc Izę powiedział - dziękuję ci za te dzieci, są cudowne. Ale i tak ty będziesz zawsze dla mnie najważniejsza. A nie jesteś zazdrosny, że dałam małemu na imię Karol? Będziemy go wołać Lolek. Nie jestem i jestem wdzięczny Karolowi, że mi pomógł cię wcisnąć do tej kliniki i że przyjechał. To naprawdę dobry przyjaciel. A jeśli nawet coś do ciebie czuł to przecież jesteś ze mną a nie z nim. Oooo, ojcostwo przydało ci rozsądku, jak widzę. Nie siedźcie  długo w nocy, wyglądasz na bardzo zmęczonego. W cztery dni później Iza wróciła do  domu ze szwami i bliźniakami. Niestety nie miała pokarmu i maluszki były na specjalnych mieszankach noworodkowych Humana 0. Nie było to złe, bo przynajmniej było wiadomo ile które zjadło. Jak płakały to równocześnie, co Iza uznała za bardzo korzystny objaw.  Kupione łóżeczko zostało przedzielone na razie w poprzek na pół i maluszki całkiem nieźle w nim funkcjonowały. "Ścianka" działowa w łóżeczku był zrobiona z mocno naciągniętej na szczebelki  kolorowej tkaniny. Łóżeczko stało w sypialni a maluszki spokojnie przesypiały noce.

                                                      c.d.n.


Nie wigilijna opowieść - XIV

W drodze powrotnej do Warszawy Karol cały czas zachwycał się rodzicami Tolka i zapewnił Izę, że teściowie bardzo ją cenią  i szczerze pokochali. A na dodatek utrzymują, że dzięki niej Tolek odżył i przestali się zamartwiać o jego stan psychiczny.  Poza tym powiedział, że gdyby nie fakt, że on sam jest bardzo trzeźwo myślącym facetem to byłby już dawno podrywał Izę, ale zdaje sobie sprawę z faktu, że jest o niemal 16 lat od niej starszy a sam "podryw" to w jego przypadku nie wchodzi w grę, a taka różnica wieku która teraz by nie była problemem, to  już za kilka lat zapewne  tak. I teraz się cieszy, że poznał Tolka, jego rodzinę i wie, że Izie żadna krzywda się nie stanie.

Iza spojrzała na niego - to ty nieźle panujesz nad swymi emocjami, bo ja nigdy nie odczułam, że w jakiś sposób wzbudziłam twoje  zainteresowanie jako kobieta. Wiedziałam, że jako przypadek medyczny to jestem ciekawa, nie byłeś pierwszym lekarzem, niejeden się do tego policzka przymierzał i odpadał. Ty podjąłeś ryzyko, ale nie obiecywałeś "złotych gór", tylko powiedziałeś, że się postarasz. Nie przyszłam z tym od razu do ciebie, bo nie chciałam korzystać z żadnej ulgi jako pracownik tej samej firmy, co cię zdziwiło,  bo przyszłam w godzinach "zwykłych"  pacjentów, z zapisu. Pani Basieńka na recepcji myślała, że się z choinki urwałam. Nie korzystam tu również z usług kosmetycznych moich koleżanek, chodzę do innej placówki. Czasem się strzygę u Rafała, ale też normalnie, z zapisu.

Tolek tego wszystkiego słuchał i w końcu powiedział- a moja droga  żona chwilami nie wierzy że ją ogromnie kocham i nie chce sprzedać mieszkania bo się boi, że ją porzucę a ona wtedy nie będzie się miała gdzie podziać. Zdołowała mnie tym wczoraj strasznie.

Tolek, przecież dobrze wiesz, że jestem "kobietą po przejściach" i na wszystko patrzę z lekką podejrzliwością.  A co to znaczą te "przejścia" w Twoim przypadku? - zapytał Karol. Była mężatką,  rok papierkowo a realnie 5 miesięcy, a fatalnie trafiła -wyjaśnił za Izę Tolek. I tylko dlatego jej wybaczam, że chwilami we mnie wątpi. Rozumiem- odparł Karol. 

A z tą sprzedażą mieszkania bardzo się  wam spieszy? Bo ja bym je kupił - to co mam sprzedam i wezmę pożyczkę z banku. Ten przedpokój u was jest wprost wymarzony na poczekalnię dla pacjentów, tam nawet jakaś mała konsola się zmieści, a ja z kolegą chcemy otworzyć prywatny gabinet. Był pomysł kupienia do spółki mieszkania typu M3, ale jeśli zdecydujecie się sprzedać to mieszkanie Izy, to nie będę  kupował jakiegoś M3 do spółki z kolegą tylko to wasze sam kupię. Już dawno chodzi nam coś takiego po głowie, bo jest cała masa zabiegów do których sala operacyjna nie jest wcale potrzebna, wystarczy zwykły gabinet lekarski. On jest dermatologiem, ja chirurgiem, może to być dobry biznes. A jeśli biznes nie wypali to będę miał po prostu wreszcie duże mieszkanie i książki będą na półkach a nie  na stosikach w szafie. Pomyślcie o tym. A ty Iza pozbądź się wreszcie  nieufności, warto. Gdy przyszliście do mnie z Tolkiem byłem bardzo ciekawy co to za facet i gdybym wyczuł, że jest nie taki jak trzeba zapewne bym ci o tym w jakiś sposób powiedział. Ale uznałem, że to w porządku facet. I bardzo się cieszę, że moje grono prywatnych znajomych poszerzyło się o waszą czwórkę. A mama Tolka to taki plaster łagodzący na każdy ból. Tatko trochę nerwus, ale bardzo sympatyczny. I powiem wam  szczerze - tak naprawdę chciałbym spotkać kobietę, która pokochałaby mnie tak Iza pokochała ciebie Tolku. Bo tylko taka miłość mogłaby przełamać moją tęsknotę  za Stefanią. No to chyba musiałbyś ją  Karolu zacząć szukać - z reguły kto szuka ten znajduje- stwierdziła Iza. Ale ja jestem dziwak i czekam, aż przeznaczenie samo mi ją podrzuci- odrzekł Karol.

Następnego dnia Iza złożyła w pracy wymówienie, czym wzbudziła niemałą sensację. W kadrach okazało się że Iza ma jeszcze trzy tygodnie zaległego urlopu, które od razu wzięła. Tolek był zachwycony, bo to oznaczało, że teraz razem pojadą do Sopotu i Tolek zacznie rozglądać się za pracą.  Porozmawiali też o sprzedaży mieszkania Karolowi i tego samego wieczoru Iza  zatelefonowała do niego do domu, że jak najbardziej sprzedadzą mu to mieszkanie. I poinformowała, że za dwa dni jadą na  tydzień do Sopotu, podali też Karolowi numer telefonu rodziców Tolka. I gdy wrócą to mogą wtedy doprecyzować szczegóły związane ze sprzedażą  mieszkania i ewentualnie zawrzeć umowę wstępną. Sprzedaż nie jest sprawą pilną.  Iza wybrała swoje rzeczy, których już jej brakowało w Sopocie, oczywiście były to głównie  ciepłe rzeczy. Po dłuższych  poszukiwaniach  odnalazła też swe kalosze , ciepłe dresy i różne kurtki ciepłe a na dodatek wodoodporne. 

Opowieści Karola nieco zburzyły spokój Tolka i zapytał - Izuś, a on naprawdę nigdy cię  nie podrywał? Bo jak byliśmy pierwszy raz to powiedział do ciebie "pani Izuniu". No jasne, wszyscy  mnie tam regularnie podrywali bo wszyscy do mnie mówili per pani Izuniu-  no może nie wszyscy, moja zmienniczka mówi na mnie  "Zaza" , a mnie to nie przeszkadza. Fryzjer  Rafał mówi mi per pani Izuniu gdy mnie strzyże, ale gdy  o mnie  mówi na sali to per Iza, bez  "pani", a jedna z koleżanek mówi na mnie Izolda.  A Karol to bardzo kulturalny facet i często go wypytywałam czy mogę zrobić bezpiecznie jakiś zabieg, bo miałam  czasem jakieś dziwne klientki. Nie nauczy się człowiek wszystkiego na kursie, bo co chwilę w kosmetyce się dzieje coś nowego  a klientki pilnie śledzą wszystkie nowe  zabiegi, z których część tak  naprawdę jest ryzykowna i nie powinny być wykonywane przez kosmetyczkę a przez dobrego lekarza. Jedna chciała bym jej usunęła "pajączki", takie cieniutkie naczynka krwionośne pod  skórą na nogach, metodą nakłucia ich, bo ona gdzieś tam czytała, że to najlepsza metoda. No to poszłam do Karola, który to zanegował i kazał ją wysłać "w cholerę" a tak dokładnie to do flebologa.  Już widziałam klientki "spaprane"  w gabinecie kosmetycznym po zwykłym oczyszczeniu twarzy. Prawdę mówiąc praca z klientami, niezależnie w jakiej branży  jest naprawdę trudna i denerwująca. Chyba nie mogłabym pracować w sklepie, Po kilku godzinach zaczęłabym pewnie gryźć i kopać. 

Iza chciała by Tolek zatelefonował do rodziców, że oni za dwa dni przyjadą, ale on powiedział- kochanie, my nie jedziemy do moich rodziców w gościnę  ale wracamy do swego  mieszkania we wspólnym budynku. Wracamy do siebie - rozumiesz?  No rozumiem, ale nie możemy rodziców wiecznie objadać i wykorzystywać mamy jako kucharki. Nie objadamy, dałem mamie pieniądze na aprowizację dla nas. Broniła się, ale zagroziłem, że jeżeli nie będziemy regulować tych finansów  to zamieszkamy w Gdańsku. Teraz, skoro już wiemy, że będziemy mieszkać pod jednym dachem to usiądziemy z mamą i omówimy kilka spraw organizacyjnych. Będziemy po prostu koszty ogólne dzielić na pół.  Ich dwoje i nas dwoje, rachunek prosty. Co do działalności kulinarnej, to wiem, że się z mamą dogadasz. Do sprzątania to przychodzi kobieta i to jest wliczone w koszty ogólne. Jak wiesz  kuchnia jest olbrzymia i wejdzie tam  druga lodówka, którą weźmiemy z Gdańska, bo tam stoi w charakterze  dekoracji kuchni. A u nas jest jakaś  malutka w piwnicy i ją wywieziemy do Gdańska.Skorup i garnków to jest sporo, ale jeśli będziesz coś chciała wziąć ze sobą z Warszawy to weźmiemy, najwyżej albo dokupi się jeszcze jakąś szafkę, albo schowa się je na strychu. Do naszej sypialni zamówimy porządne szafy na obstalunek, wybierzesz model jaki sobie zażyczysz. Obejrzysz  szafy w sypialni rodziców i może będziesz chciała takie same a może inny model.  Możemy przecież jedną całą ścianę zabudować. Pomyślimy nad meblami do naszego pokoju dziennego. Salon też jest spory i myślę, że drugiego nie musimy sobie fundować. Mam nadzieję, że Karol rzeczywiście kupi to twoje mieszkanie i za te pieniądze można będzie kupić naprawdę fajną działkę rekreacyjną i możesz ja wyłączyć ze wspólnoty majątkowej. To lepsze jako lokata niż dom lub mieszkanie. Ciekawy jestem czy Karol weźmie mieszkanie z meblami, no bo jeśli nie, to trzeba będzie je sprezentować Monarowi. Jedyny kłopot to garaż, do tego nie wejdą dwa samochody, trzeba będzie go powiększyć, ale przed zimą nie  damy rady i może uda się nam wykupić miejsce parkingowe w którymś z tych nowych bloków na osiedlu. Zawsze w zimie są tam wolne miejsca, bo tamte mieszkania są wynajmowane tylko latem a i tak nie wszyscy co wynajmują mieszkania przyjeżdżają samochodami. Myślę, że łóżka i stoliki nocne zostawimy te co są, fajne są te nasze łóżeczka. Wiesz,  jeśli będę pracował w Gdyni to będę ci zajeżdżał samochód - jest mniejszy niż ojcowska landara , więc lepszy na takie codzienne  dojazdy. Albo kupimy trzeci. A jeśli będziesz pracował w Gdańsku to nie będziesz  go zajeżdżał? Nie będę pracował w  Gdańsku. W grę wchodzi tylko Gdynia. Ale pracując w Gdańsku też bym go zajeżdżał.   A jeśli będziesz miała za daleko do pracy to tata będzie  cię woził i będzie  cały w szczęściu. Iza słuchała, słuchała i w końcu powiedziała - przyzwyczajony jesteś do dyrygowania ludźmi, strasznie się rządzisz. Ale przeżyję to, bo nie mam innego wyjścia. I tak cię kocham. Tolek oburzył się  - wcale się nie rządzę, myślę tylko o tym żeby było dla ciebie jak najlepiej. Rozumiem- Iza nie odpuszczała- ale nie możesz rządzić się tatą i mamą. Przez wiele lat mieli ciszę i spokój, a nagle my tu wtargnęliśmy. Musimy chyba wpierw ich zapytać jak oni sobie wyobrażają nasze wspólne życie pod jednym dachem. Izuś, to nie ja ich ściągnąłem do Sopotu, sami poza mną podjęli taką decyzję. Nawet nie masz pojęcia jak oni odżyli gdy ty się pojawiłaś, jakby nowe życie w nich wstąpiło. I mam wrażenie, że gdyby oni nadal mieszkali w Warszawie to ja bym cię wcześniej odnalazł, bo jednak na początku częściej bywałem w Polsce. No ale zakładam, że tak widocznie miało być. Może oboje musieliśmy być na to spotkanie w pewien sposób gotowi. A co do rodziców- rodzice dorosłych dzieci czują się często niepotrzebni i to ich boli, a niektórzy, tak jak moja mama  mają niewyczerpane wprost pokłady troskliwości i ogromną potrzebę swej przydatności dzieciom, nie tylko gdy są jeszcze  niesamodzielne ale i wtedy gdy są dorosłe. Moi są naprawdę szczęśliwi, że będziemy razem mieszkać w jednym domu i zawsze będą wychodzić ze skóry żeby nam było dobrze. I wiem, że nigdy przy tym wszystkim nie będą nami sterowali. Powiedz mi Izuś, czy znasz wielu rodziców do których możesz przyjechać ze swoją dziewczyną  a oni przyjmą ją tak jakby już była synową? Mnie  tylko ojciec zapytał czy myślę o tobie  poważnie, to było wszystko i była to troska o ciebie a nie o mnie. Poza tym w pewnym momencie oni będą potrzebowali naszej pomocy i bliskości, więc lepiej, że będą z nami pod jednym dachem niż w oddaleniu. Gdy byliśmy ostatnio  w lesie i wzięłaś tatę pod rękę to jemu jakby lat ubyło. Kochają cię, więc pozwólmy im w pewnym sensie być włączonymi w nasze życie.

                                                           c.d.n.