piątek, 18 grudnia 2020

Nie wigilijna opowieść XV

Sprawy warszawskie Izy toczyły się sprawnie - dogadali się z Karolem co do ceny mieszkania Izy. Iza nie windowała ceny , Karol kupił mieszkanie wraz z meblami które w nim były, a Iza z tej radości, że już nie będzie musiała kombinować co z nimi zrobić nie policzyła za nie oddzielnie. Zresztą tych mebli  nie było  wiele, poza tym były dobrze dostosowane wymiarowo do wielkości pomieszczeń. Karol uzyskał w banku kredyt w wysokości ceny kupowanego mieszkania, tym samym gdy tylko Iza zabrała z niego swe rzeczy osobiste mógł się tu już wprowadzić i spokojnie zająć się sprzedażą swojego małego mieszkania. 

W kawiarni niedaleko  miejsca pracy Iza wyprawiła swe pożegnanie - dostała od swych koleżanek, kolegów i szefostwa piękne ramki srebrne a w nich wspólne zdjęcie ze wszystkimi pracownikami tego oddziału spółdzielni. Ramki były jednocześnie płaskim pudełeczkiem i w środku były życzenia od każdej z osób uwiecznionych na zdjęciu.

Tolek już pracował i przyjechał po Izę w sobotę rano, czyli jak obliczyła Iza  musiał wyjechać  z Sopotu około 3 w nocy. Zaczekali tylko na przyjście Karola, z którym Iza była umówiona na 10,00. Iza oddała mu swój drugi komplet kluczy, wypili razem pożegnalną kawę, panowie znieśli do samochodu resztę rzeczy, za kierownicą usadowiła się Iza i......odjechali. Przed  odjazdem przez kilka dni Iza usiłowała się skontaktować z ojcem, ale na próżno. Wiedziała tylko, że jej matka wylądowała w klinice, bo zaczęła  brać potężne  dawki środków uspakajających i gdy padła w pracy na podłogę niezbyt przytomna i potłuczona, wezwano pogotowie i wylądowała w Instytucie Neurologii i Psychiatrii. 

Iza była ciekawa  jak się Tolkowi podoba nowa praca. Nie narzekał, nazwał to nowym  doświadczeniem i stwierdził, że oglądanie transportu oceanicznego od strony biurka też jest ciekawe i pouczające. On z kolei mógł w firmie wykorzystać swą wiedzę i doświadczenie wyniesione z pokładu statku. Śmiał się, że przychodzili go oglądać jak jakiś okaz  fauny morskiej. A wiesz Izuś co było najgorsze? No co ?- zapytała. A to, że ciebie nie było obok mnie wieczorem w  sypialni. To łóżko było takie wielkie i takie strasznie puste, że musiałem czytać do późnej nocy, żeby zasnąć. Te kilka dni chodziłem niczym zombi, półprzytomny z niewyspania. Iza się śmiała - ja to przezornie spałam na pojedynczym  łóżku, ale też miałam kłopot z zasypianiem. I wiesz co, chyba zrobimy sobie przerwę na drugą kawę, bo co prawda wstałam o 7,00, ale jestem śpiąca. 

W domu już na nich czekano, jeszcze nim Tolek zdążył wyjść z samochodu przy bramie już był tata i ją otwierał.  Powitanie  było takie, jakby do domu zjechały dawno zaginione dzieci. I po raz pierwszy Iza uznała to za standard a nie za coś niebywałego. Poza tym czekała ją niespodzianka - w sypialni już zamontowano wybrane przez nią szafy.Męska część już była zagospodarowana przez Tolka. Na łóżku piętrzył się stosik  bielizny pościelowej,  obok  łóżka  stały zniesione ze strychu pudła z rzeczami Izy. Tolek się gęsto tłumaczył, że  je zniósł z tatą poprzedniego dnia, bo bał się, że tacie "odbije" i sam zacznie je  znosić ze strychu gdy Tolka nie będzie, a te schody prowadzące na strych są dość niewygodne. Iza czym prędzej pobiegła do rodziców by im podziękować za dopilnowanie instalacji szaf. Iza się trochę zdenerwowała czy aby się Tolek nie  nadwyrężył, ale zapewnił ją, że zainstalował "patent" i pudła wędrowały po schodach po szerokiej desce, która zawsze  do takiego celu służyła a od schodów do pokoju to były przesuwane po podłodze. 

Prezent pożegnalny od koleżanek i kolegów bardzo się rodzicom podobał, Iza musiała o każdym choć kilka słów powiedzieć. Ale  Karola to na nim  nie ma - zauważyła  mama. No bo jak znam życie to pewnie on to zdjęcie zrobił, a on to się przecież będzie z nami widywał. Powiedział, że ilekroć będziemy w Warszawie to możemy u niego nocować bo co 3 pokoje to nie dwa  małe - powiedziała Iza. Jego całe mieszkanie to miało raptem 38 metrów kwadratowych a podłoga  balkonu bo był kwadrat  o boku 85 centymetrów i był wliczony do metrażu mieszkania. I miał ciemną  kuchnię - jedynym plusem była i jest lokalizacja, bo w planach  będzie  nieopodal przebiegało metro.  Tolek wskazał na drzwi pokoju i powiedział - nasze drzwi mają  prześwit 85- jak można coś takiego nazwać  balkonem? Nie miałem pojęcia, że były w Warszawie takie klitki. Nic dziwnego- i ty i ja mieszkaliśmy w starym budownictwie a za Gomółki budowano takie klitki. Pamiętam wasze mieszkanie i tę prywatkę gdy twoi rodzice przyszli do nas potańczyć - powiedziała Iza. A ja pamiętam z tej prywatki tylko to, że tańczyłaś wtedy cały czas z Andrzejem i się całowaliście - powiedział Tolek. Iza spojrzała na niego i powiedziała - a ktoś ci bronił zatańczyć ze mną i spróbować się całować? Większość z nas się wtedy całowała. Ty się całowałeś z Zosią, ale ja ci tego nie wypominam. Ja wtedy byłam dziewczyną Andrzeja. Nie pamiętasz jak to było? Pary się tworzyły i rozpadały po tygodniu lub dwóch. Ja z Andrzejem jakoś wyjątkowo długo wtedy  byliśmy parą, prawie cały rok szkolny. Ale to nie  z nim się spotykałam w czasach liceum, wiesz chyba z kim się wtedy spotykałam.Wiem, ze mną. No widzisz. A do tego Tolka z liceum  nie masz pretensji, że się ze mną całował nim się wyniósł do szkoły morskiej?- śmiała się Iza. Ojciec objął Tolka i powiedział - nie zaczynaj  wspominek z kobietami, one mają zdecydowanie za dobrą pamięć, one są straszliwie pamiętliwe. A ja, synu, nie wierzyłem, gdy mówiłeś, że ją kochasz jeszcze z czasów licealnych. Myślałem, że zmyślasz.  Nie  zmyślał, tak było, tyle tylko że wtedy chyba oboje nie umieliśmy tego nazwać - powiedziała Iza wpatrując się w Tolka. No dobrze- zakończyła  Iza- biorę się do układania rzeczy.

 W dwa tygodnie później Iza podjęła pracę w zakładzie  kosmetycznym w jednym z hoteli. Rzeczywiście jej świadectwo pracy miało  znaczenie. Gdy była dobra pogoda szła do pracy piechotą, gdy padało to w obie strony  podwoził ją ojciec a gdy wracała z popołudniowej zmiany to przyjeżdżał po nią Tolek. W weekendy  w kuchni rządziła Iza. Z trudem przekonała teściową, że można gotować jeden obiad na dwa dni a tylko zmienić surówkę i deser, ewentualnie jednego dnia może być rosół a na drugi dzień na bazie tegoż rosołu pomidorowa.

Przy wspólnym życiu okazało się, że i Tolek i Iza są  fanatykami planowania. Dziecko też nie mogło być kwestią przypadku - musiało być zaplanowane. No byłoby miło gdyby się urodziło wiosną, bo jak stwierdziła Iza pieluchy wtedy szybko schną. Tolek robił szczegółowe wyliczenia kiedy w takim razie powinno nastąpić zapłodnienie, Iza  obliczała kiedy powinna odstawić tabletki.Przejęci byli  wielce, w końcu Iza odstawiła tabletki i gdy po 2 miesiącach odstawienia jeszcze nie była w ciąży wpadła w panikę i pognała do ginekologa. Pan doktor zbadał i w trakcie badania  zadał pytanie, które chyba powinien był zadać na początku- od jak dawno para "stara się o dziecko". Gdy usłyszał odpowiedź  z trudem zachował powagę i powiedział - "droga  pani, gdy przez rok pani nie  zajdzie w ciążę to wtedy proszę do mnie przyjść. Natura sama reguluje te sprawy." Do samochodu, w którym oczekiwał ją Tolek dotarła chichocząc się sama z siebie - gdy wsiadła powiedziała - na kosmetyce to się jako tako znam ale na kwestii rozrodu to raczej nie. Mam przyjść, jeśli za rok jeszcze nie będę w ciąży. Na ogół leczenie podejmuje się gdy przez 2 lata nie udaje się zajść w ciążę. O, to dobrze  - stwierdził Tolek - z chęcią nad tym problemem popracuję. Bo to jest   najmilsze moje zajęcie.  I chyba  niezmiernie porządnie się przyłożył bo dwa miesiące później okazało się, że Iza jest w ciąży. Tolka i jego rodziców ogarnął istny szał radości a potem zakupów pod kątem rosnącego w brzuchu Izy zarodka. Przy pierwszym badaniu USG, przy którym był oczywiście Tolek lekarz stwierdził, że ciąża jest bliźniacza,  dwujajowa. Iza zupełnie chyba bezwiednie wyszeptała- nadmiar szczęścia, ale dobrze  że nie trojaczki, czym bardzo rozśmieszyła lekarza, który przyznał jej rację, że faktycznie trojaczki to najmniej pożądana sprawa, bo nie  ma żadnej pomocy ze strony państwa, które jest skłonne pomóc dopiero przy czworaczkach. Pocieszył ją, że wygląda to na dwujajową ciążę, więc się powinny lepiej rozwijać niż jednojajowe.Gdy wyszli z gabinetu Iza poprosiła by jeszcze nie jechali do domu, chce to wpierw przetrawić bo jest trochę przerażona.Tolek co prawda nie bardzo wiedział dlaczego, ale wolał się nie dopytywać. Przeszli się więc kawałek po "Monciaku", po kwadransie Iza stwierdziła, że już doszła do siebie i że to nie jego wina, że to będą bliźniaki, no ale w sumie w porządku- chciał dwoje, będzie dwoje.  Gdy przyjechali do domu Iza powiedziała do Tolka- ty im powiedz.Przy kolacji , gdy już wszyscy siedzieli, Tolek powiedział- mamy ciekawą nowinę - będą bliźniaki, dwujajowe. A Iza widząc zaskoczenie na twarzy rodziców dodała- Tolek ma pracowite plemniki a ja chętne do pracy jajeczka i uśmiechnęła się niemal radośnie. Mama zaraz przytuliła Izę i powiedziała- nie martw się  damy radę. I tak planowaliście dwoje i dwoje będzie, tyle tylko że naraz. No zobacz mamuś ile możliwości - mogą być dwie dziewczynki, albo dwóch chłopaków  albo pareczka- powiedziała Iza, która już wyraźnie przetrawiła tę zaskakującą informację. Prawie totolotek, tylko wygrana  nieco dziwniejsza. Ostatnie trzy miesiące Iza  spędziła na zwolnieniu lekarskim - wg lekarza w brzuchu rosły chyba dwie dziewczynki. Co do płci jednego dziecka nie było wątpliwości. Tak naprawdę to Izie już było obojętne jakiej płci będą dzieci - byle były bez wad i zdrowe. Mama twierdziła, że Iza wcale nie wygląda jakby nosiła bliźnięta. To prawda, że Iza bardzo dbała przez całą ciążę o dietę i bardzo pilnowała by się nie objadać słodyczami- jadła dużo warzyw i owoców.Starała się jeść jak najmniej pieczywa.  Na dwa dni przed terminem porodu trafiła do szpitala i zapadła decyzja o cesarce, która miała być następnego dnia. Tuż przed podaniem znieczulenia spotkała ją niespodzianka- przy zabiegu miał być  Karol i obiecał, że zszyje ją artystycznie. Nie bardzo wiedziała skąd się tu wziął Karol, ale w sumie to się ucieszyła. Nie wiedziała, że z powodu jej  przerażenia Tolek telefonował do Karola, który swoimi "kanałami" cały czas obserwował jej ciążę i załatwił sobie udział "w tej zabawie", jak to później określił. Pierwsza została wydobyta dziewczynka,bo kobiety mają pierwszeństwo, potem zaraz chłopczyk. Oboje zdrowi, cali i wrzeszczący z całych sił. Teraz  do pracy przystąpił Karol i bardzo dokładnie  składał Izę w całość. Na koniec powiedział- w lecie będziesz mogła nosić nawet bikini. Tę noc pośpisz bez dzieci, musisz wypocząć. Teraz je tylko zobaczysz. Będę tu przez tydzień. Przyjdę do Ciebie za godzinę razem z Tolkiem.

I faktycznie za godzinę do pokoju, w którym leżała Iza wpierw wjechał wózek z dwoma zawiniątkami, które grzecznie spały, w chwilę później Tolek i Karol. Tolek wyglądał jakby go walec drogowy przejechał- był blady i przerażony- cały czas pytał  jak się czuje Iza, czy na pewno dobrze i wpatrywał się w dzieci jakby nie wierząc własnym oczom w to co widzi. A macie już imiona dla dzieci?- zapytał cicho Karol.  Iza zerknęła na Tolka i powiedziała- ja bym małej dała na imię Eliza, po mamie Tolka. To ładne imię i nie za bardzo teraz popularne. A  chłopcu może Karol?  Po przyszywanym wujku, który uratował kiedyś  jego mamę z opresji, potem tatę a teraz okazał się takim wspaniałym przyjacielem. Tolek powiedział- świetnie to wymyśliłaś i tak ładnie powiedziałaś. Witaj mały Karolku na świecie i jednym palcem delikatnie pogłaskał główkę synka.  Rozległo się ciche pukanie i do pokoju weszli rodzice Tolka. Wpierw został wyściskany duży Karol, potem Tolek,  na końcu Iza. A Tolek powiedział- mamy już imiona dla nich - dziewczynka to Eliza a chłopczyk to Karol. Mama podała Izie zawiniątko - przynieśliśmy dla nich ubranka gdy będziesz z nimi wychodziła do domu. Jutro dokupimy drugie nosidełko. I łóżeczko. Nie , na razie wystarczy to jedno, będą leżeć na waleta, to łóżeczko jest olbrzymie, bo dzieci mogą w nim spać do 5 roku życia. Jak wrócę do domu to pomyślimy. Może na razie kupi się dwie małe kołyski, ale poczekajcie z tymi zakupami aż wrócę z nimi do domu.

Rodzice wyszli, potem Karol musiał iść się zobaczyć z kolegą, tym, który mu zorganizował tu pobyt, ale obiecał że wróci i zabierze się z Tolkiem do domu. Gdy zostali sami Tolek tuląc Izę powiedział - dziękuję ci za te dzieci, są cudowne. Ale i tak ty będziesz zawsze dla mnie najważniejsza. A nie jesteś zazdrosny, że dałam małemu na imię Karol? Będziemy go wołać Lolek. Nie jestem i jestem wdzięczny Karolowi, że mi pomógł cię wcisnąć do tej kliniki i że przyjechał. To naprawdę dobry przyjaciel. A jeśli nawet coś do ciebie czuł to przecież jesteś ze mną a nie z nim. Oooo, ojcostwo przydało ci rozsądku, jak widzę. Nie siedźcie  długo w nocy, wyglądasz na bardzo zmęczonego. W cztery dni później Iza wróciła do  domu ze szwami i bliźniakami. Niestety nie miała pokarmu i maluszki były na specjalnych mieszankach noworodkowych Humana 0. Nie było to złe, bo przynajmniej było wiadomo ile które zjadło. Jak płakały to równocześnie, co Iza uznała za bardzo korzystny objaw.  Kupione łóżeczko zostało przedzielone na razie w poprzek na pół i maluszki całkiem nieźle w nim funkcjonowały. "Ścianka" działowa w łóżeczku był zrobiona z mocno naciągniętej na szczebelki  kolorowej tkaniny. Łóżeczko stało w sypialni a maluszki spokojnie przesypiały noce.

                                                      c.d.n.


4 komentarze:

  1. No nie, nie dość, że para idealna, to i dzieci idealne, przesypiające całe noce! Nie przesadzasz Anbabell? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przesadzam. Moja zołza też miała zwyczaj przesypiać noce ale nie chciała spać w dzień. Dopiero gdy jej rosły kły to był cyrk- spała , ale u mnie na rękach.

      Usuń