niedziela, 12 listopada 2023

Córeczka tatusia- 38

 Gdy po obiedzie Marta z mężem i psiną  wrócili do domu do swego mieszkania, Marta  zmobilizowała męża by zatelefonował do swoich  rodziców i powiedział im, że już jest po obronie pracy. 

Może jutro bym zatelefonował? - marudził Wojtek. Nie  kochanie, zatelefonuj  dziś, będziesz  miał sprawę z głowy- tłumaczyła Marta. Przecież to tylko kilka minut rozmowy. Długo  nie będziesz  rozmawiać - po prostu tylko poinformujesz  rodziców, że już obroniłeś swą pracę magisterską.

Wojtek z miną męczennika zatelefonował do Grazu, na domowy telefon. Odebrał ojciec, Wojtek w kilku zdaniach  poinformował ojca, że właśnie  dziś miał obronę, że  wszystko poszło  sprawnie  bo była  z nim na terenie uczelni Marta z tatą i na niego  czekali w gabinecie  jego promotora. Powiedział też, że następnego  dnia jest umówiony na  spotkanie  z  dziekanem, bo być może Wojtek będzie  zatrudniony na uczelni i pan  dziekan  chce go namówić  na następny  stopień, czyli by rozpoczął pracę na uczelni i otworzył przewód doktorski. 

Ojciec był bardzo przejęty tą  wiadomością - w końcu nie  codziennie pan profesor zaprasza "świeżo upieczonego  "magistra inżyniera" do pracy i namawia do robienia doktoratu. A co u was słychać -  Wojtek przypomniał sobie w porę o dobrym  wychowaniu i rzucił w  słuchawkę takie pytanie.  Ojciec na moment umilkł  a potem  powiedział - coś się ostatnio z twoją mamą za wiele kłócimy. Ona teraz bardzo mało jest w domu gdy wracam z pracy, obiady jem sam, bo ona je wcześniej i codziennie chodzi na różne zajęcia a najwięcej na jakieś fitnesy, masaże itp. No to dobrze - będzie kobietą zadbaną i będzie  w lepszym nastroju- podsumował Wojtek.  No nie wiem - stwierdził ojciec- ona teraz codziennie nadaje  bardzo osobliwe teksty, których głównym mottem jest zdanie "nie jestem czyjąś niewolnicą". Powiedz mi synuś,  czy twoja żona też ci  rzuca takie  zdania?  Bo może to taka moda teraz  nastała?

Wojtek zaczął się śmiać - nie, moja jest codziennie na  wykładach i najczęściej słyszę tylko o tym, że lada dzień będzie już miała uzgodniony temat pracy licencjackiej, że będzie  sporo czasu spędzała w laboratorium i że  bardzo idą jej na rękę, bo jak na razie to tylko ona jedna nie jest zainteresowana prowadzeniem jakiegoś  gabinetu kosmetycznego tylko chce pracować w laboratorium. Tato, za chwilę wyślę ci  na maila moją nową wizytówkę - tata Marty zafundował mi cały stosik wizytówek. A Patrycja upiekła całą furę super  pysznych ciasteczek, takich malutkich na przegryzkę do kawy, która była podana szanownej komisji. Wszystko zeżarli. 

A dziś  po powrocie z uczelni jedliśmy  obiad u Pati i była cała góra domowych  pierogów z grzybami, kapustą i odrobiną mielonego mięsa. Na święta ich nie  było a zrobiła je na  dziś! Pati wie, że ja je uwielbiam i bardzo mnie  wzruszyły te pierogi, bo to mnóstwo pracy przy nich.  Tato, a o co się stale kłócisz  z mamą? Ach - wygania mnie do lekarza bo się marnie prezentuję w życiu intymnym -  po prostu. I czeka mnie na razie leczenie zachowawcze ale nie wykluczone, że może będzie  trzeba wdrożyć jakieś inne leczenie. Oooo, już wróciła. Powiem jej, że już mamy magistra inżyniera. Ucałuj wszystkich w  domu ode mnie. Pa, synku!

Wojtek popatrzył się na Martę i powiedział - chyba coś "źle  się dzieje w państwie duńskim". Ojciec coś marny, gdy był tu ostatnio to narzekał na dolegliwości ze strony prostaty. Na razie leczą go tak  zwanie zachowawczo, ale być  może, że to już nie pomoże i trzeba będzie działać miejscowo. Bo chyba za późno się za to zabrał. Poza tym narzeka na mamę, że nie ma jej w  domu gdy on  wraca z pracy i że mama nadaje teksty z gatunku, że nie jest czyjąś  niewolnicą, że mama codziennie gdzieś "lata na fitnesy", masaże itp i to chyba tatę martwi - mam wrażenie, że ją podejrzewa, że te jej starania o dobry wygląd nie mają nic  wspólnego z jego osobą. 

Marta przytuliła Wojtka i powiedziała - teraz  sam widzisz jak bardzo ważne jest rozmawianie o wszystkim, zwłaszcza  o czymś tak ważnym jak zdrowie. Myślę, że w tym układzie zrobimy wielkanocne święta u nas - my mamy zaplecze  w postaci Pati i taty, oni są sami a do tego nie są tak otwarci jak tata, Pati i my. Dla bardzo wielu ludzi rozmowa na intymne tematy, nawet pomiędzy małżonkami jest tabu, a to prowadzi do różnych schorzeń i wielu nieporozumień i obustronnych żalów a czasem i rozpadu związku. Mnie nic do małżeństwa twych rodziców, ale nie mogę  zrozumieć tego, że oboje  coś ukrywają wzajemnie przed  sobą - mama ten swój biznes  w Polsce a ojciec tę  sprawę mieszkania. Normalne  to nie jest - jakoś nie wyobrażam  sobie bym miała jakieś tajemnice przed  tobą.

Nawet nie masz pojęcia jaka jestem szczęśliwa, że masz już tę obronę za sobą!  I myślę, że to całkiem dobra propozycja i jeśli rzeczywiście dziekan ci zaproponuje w tej katedrze pracę chyba powinieneś ją wziąć. Od niedawna całkiem przyzwoicie już płacą na uczelniach.  Bardzo sympatyczny ten twój Michał-promotor. I chyba nie będziesz  tam  musiał wysiadywać osiem na osiem godzin przy biurku.  Tak  sobie pomyślałam, że musiał bardzo kochać swą żonę, skoro ożenił się z wdową z malutkim dzieckiem.  Bo z wyliczeń sądząc to starszy miał  wtedy pewnie dwa lata - to jeszcze był maluszek.

Ooo, Michał to bardzo fajny facet - ma równo poukładane pod sufitem, ma niesamowite poczucie humoru. Gdy na USG wyszło, że są dwa pęcherzyki płodowe to był przerażony, ale zaraz powiedział głośno - całe szczęście, że to nie klony jednojajowe ani nie  trojaczki. I następnego dnia namówił żonę na  drugie USG, bo nie  wierzył w ten wynik - ale wynik pod  względem ilościowym był taki sam, tylko nieco dokładniejszy opis tego "drobiazgu". A poród był przez cesarskie cięcie. I ma film nakręcony z niego. On bardzo  szanuje kobiety, uważa  je lepszą część ludzkości. Gdy go lepiej poznasz  na  pewno go polubisz.

Od września bliźniaki mają pójść do przedszkola i to prywatnego, do którego chodzi w niepełnym wymiarze godzin starsze  dziecko. Bo jego żona  pracuje  tylko na pół etatu.  Pokazywał mi ich zdjęcia i wyobraź sobie, że te bliźniaki są podobne do starszego chłopca chociaż ich ojcowie są różni.  Sam jestem ciekaw co mi jutro zaproponuje dziekan na uczelni. Trochę się  boję tej części  pedagogicznej - nie  wiem czy się w tym sprawdzę. I od  razu to powiem  dziekanowi. I muszę przycisnąć  Michała co on naklepał dziekanowi na mój temat, bo ja przecież ani razu nie prowadziłem dyskusji merytorycznej z dziekanem. Z Michałem oczywiście tak - ciągle zawzięcie dyskutowaliśmy -w końcu to był mój promotor. Poza tym to taki bardzo bezpośredni facet i tytuł profesora nie zrobił mu wody sodowej z mózgu. Jak na polskie warunki to on jest bardzo młodym profesorem. Bo my, jako kraj to jesteśmy dość zacofani w dopuszczaniu do wyższych  stopni naukowych nowych, młodych  ludzi. W Niemczech to normalne, że zaraz po zakończeniu studiów i otrzymaniu stopnia magistra absolwenci  studiów zaczynają pracę  nad  doktoratem  w  swojej  dziedzinie. Oczywiście  nie  wszyscy,  ale  ci co mają do tego predyspozycje. U nas na  razie  to kuriozalna  sprawa, ale jak widać  wreszcie  się w Polskiej Akademii Nauk jakaś grupa ocknęła i chce odmłodzić kadrę naukowców. To też jeden  z plusów tego, że jesteśmy w UE. Bo rozpatrując  rzecz bez uprzedzeń to mimo  wszystko młode mózgi mają lepszą percepcję i lepiej znoszą nawał nowych wiadomości. Młody człowiek , który jeszcze nie ma  ukończonych 30 lat i ma stopień doktora  nie jest w cywilizowanym europejskim kraju czymś kuriozalnym. I myślę, że byłoby bardzo, bardzo dobrze dla naszego kraju gdybyśmy dołączyli do grona  tych państw  europejskich i pod  tym względem. 

Oczywiście trzeba  się wtedy liczyć  z tym, że w jednej klasie zawsze  będą  dzieci o dwóch prędkościach przyswajania sobie wiadomości.  No i tak przecież było  i u nas - grupka zdolnych aczkolwiek leniwych i do cna  znudzonych tym co serwował nauczyciel i podręczniki i reszta z kilkoma uczniami zupełnie nie nadążająca za tym co nam nauczyciele kładli do głów.  Może powinny jednak być inne  szkoły dla bardzo zdolnych dzieciaków? Bo pomimo pięknej idei, że wszyscy jesteśmy równi to jednak się między sobą różnimy - jedni wszystko pojmują w bardzo krótkim  czasie, niektórzy lepiej pojmują nauki ścisłe a inni są "głąbami" w tej  dziedzinie za to wszelkie humanistyczne przedmioty  same wnikają im  do głów. Pamiętasz Tolka? - wszystkie wzdychałyście  do niego bo taki ładny z niego był chłopak. Po feriach zimowych w ostatniej klasie podstawówki już nie  wrócił do szkoły, bo jego ojciec pojechał na placówkę i zabrał oczywiście żonę i jego.  Tolek pracuje w NASA, jest astrofizykiem. Wiem to od  Wiktora, który z kolei mieszka teraz w Australii. Był w Polsce ze trzy tygodnie, ale nie mam pojęcia po co. Pomyślałem, że pytanie po co tu przyjechał może go urazić. Nie  wiem czy coś studiował, ale z  zamiłowania jest geologiem i snuje  się po tamtejszych odludziach i zbiera opale i....jak sam twierdzi - zapija  się, bo dziewczyna  go rzuciła - nie chciała  razem  z nim szukać drogich kamieni i mieszkać w warunkach bardzo kiepskiego campingu, gotować na ognisku, nie posiadać łazienki i  kucać w krzakach. Prawdę mówiąc to nie  dziwię się tej jego dziewczynie - ja też, choć jestem facetem  nie przepadam za życiem pod namiotem. Jego rodzice sprawili  mu młodszą siostrę. Mieszkają w Canberze - sądząc ze  zdjęć to bardzo ładne miasto. Miałem straszną ochotę powiedzieć  moim rodzicom  czym  się ten ówczesny super uczeń  zajmuje teraz,  ale pomyślałem, że potem w razie jakiegoś  mojego niepowodzenia  będą mi wstawiać teksty z gatunku- "skończysz tak jak  Wiktor." Śmiać mi  się chciało, bo moi rodzice  zawsze mi  jego dawali za przykład  jaki to z niego dobry uczeń -  ani jednej trójczyny, wiedział, że Berlin i Berno to nie jest to samo miasto i nikt go za drzwi z lekcji nie wystawiał na  korytarz. 

Przez ten wyjazd  rodziców potraciłem  wszystkie kontakty z kolegami i dopiero gdy wróciłem tu na  studia zrozumiałem, że to jakiś  cud, że nadal łączy ciebie i mnie przyjaźń a na dodatek miłość. Tak na  moje rozeznanie to ponad połowa dzieciaków z naszej tak bardzo zżytej ostatniej klasy podstawówki już nie  mieszka  w Polsce.  I zapewne jesteśmy jedynym małżeństwem, którego miłość zaczęła  się w podstawówce i przetrwała rozłąkę. Wiem, że to brzmi nieco melodramatycznie,  ale ja bez  ciebie po prostu  nie mogę żyć - taka jest prawda. Ale jeśli kiedyś stąd wyjedziemy by gdzieś indziej  zamieszkać to na pewno nie  zostawimy tu taty i Pati.  Kocham ich oboje. A co do mojej pracy - podejrzewam, że chociaż to będzie  dla  mnie spore wyzwanie to dam radę i może  faktycznie zrobię doktorat. A praca na uczelni mi odpowiada, chociaż trochę mnie przeraża. Michał cały czas mi tłumaczy, że nie ma  czego  się bać - jako "świeży" absolwent doskonale wiem co sprawiało największe trudności, co było trudne do przyswojenia i będę umiał tak poprowadzić jakiś wykład, by studenci zrozumieli "o co biega". To bardzo zabawne, bo z jednej  strony jestem tą propozycją przerażony a  z drugiej  strony czuję się zaszczycony. Nie  wiem, ale jakoś tak podskórnie  czuję, że gdy ty zrobisz I stopień studiów  nasze  życie ulegnie sporej przemianie  i na pewno będzie  to  duuuże  "przemeblowanie"- stwierdził Wojtek.

Marta zamyśliła  się a potem powiedziała - zastanawiam się nad tym czy jeśli napiszę pracę licencjacką będzie mi  się jeszcze  chciało startować do magisterium. Mam sama do siebie ogromny żal, bo gdyby nie  moje niezdecydowanie to bym też teraz robiła magisterium. Byłam wtedy naprawdę idiotką, która na  dodatek nie wierzyła w to, że kiedykolwiek będziemy razem. Wojtek przyciągnął ją  na  swoje kolana, ciasno objął i patrząc jej w oczy powiedział - ja cię kochałem i kocham nadal nie  dlatego, że podjęłaś  studia - kochałbym cię i wtedy, gdybyś nic nie studiowała. Więc zrobimy tak, że wybierzesz to, co będziesz w czerwcu uważała za najkorzystniejsze  dla siebie  rozwiązanie. I dobrze  się składa, że na twojej uczelni ciało pedagogiczne ma po kolei w głowie i stara  się dostosować system nauczania do was, a nie  was do uczelni.

                                                              c.d.n.