poniedziałek, 29 stycznia 2024

Córeczka tatusia - 78

 Dni nowego roku upływały szybko,  trochę jak w pewnej piosence " dzień podobny do  dnia, tydzień do  tygodnia". Dla jednych to była codzienna obecność w pracy, dla Marty obecność na  wykładach. Lutowa sesja też jej jakoś  szybko przemknęła, zresztą miała tylko dwa egzaminy i jedno kolokwium. W lutym nadeszły większe mrozy, co obaj ojcowie skwitowali tylko jednym  zdaniem - "no cóż, to przecież luty!"

Ojciec  Wojtka wprowadził w  związku z tym pożywne, zawsze z mięsem, z dużą ilością  warzyw  zupy i nowy zwyczaj - gotował też dla rodziców Marty i w związku  z tym wszyscy spotykali  się codziennie w porze obiadowej w mieszkaniu Wojtków. Wojtek  się śmiał, że  etat ojca z uwagi na mrozy  skurczył  się z 1/2 etatu do 1/4 i był to ewidentny efekt bardzo zimnej aury - kto nie  musiał to siedział grzecznie w domu, a ośrodek informacji, w którym pracował bardzo ograniczył w tym czasie  swą  działalność. 

Wojtek się śmiał, że mrozy uszkodziły  chyba mózgi wielu studentów, wyniki sesji egzaminacyjnej były marnieńkie. Marta  stwierdziła, że to może być efekt złych warunków  bytowych studentów- może akademiki są niedogrzane, może za słabe odżywianie i tak długo  marudziła Wojtkowi  a ten Michałowi, aż przeprowadzono kontrole w kilku akademikach, a Michał zyskał przydomek "Archanioł". Wyłapał kilku bardziej zaangażowanych społecznie studentów by przeprowadzili rozeznanie wśród kolegów czy nie trzeba może komuś pomóc. Wszystko było prowadzone  dyskretnie by nikogo nie urazić i kilka osób uzyskało pomoc. Michał  się  trochę dziwił jak Marta wpadła na pomysł , że może niektórym studentom ta  zima nie  służy, a Marta  stwierdziła, że to dzięki temu, że na jej uczelni większość dziewczyn na I stopniu studiów jest spoza Warszawy, mieszkają głównie na kwaterach prywatnych i wymieniają  się uwagami na temat  warunków i słyszała  sporo narzekań, że kwatery niedogrzane, że wyżywienie  coraz  droższe  no i do  niej dotarło, że gorsze  warunki bytowe mają na pewno wpływ na stopień przyswajania  sobie  wiedzy, że teraz  zimą, która po raz pierwszy odkąd  studiuje na tej uczelni daje jednak  wszystkim do wiwatu to ona podwozi dwie dziewczyny na lewy brzeg Wisły, bo mieszkają na  Powiślu. I wie, że jej uczelnia zorganizowała jakąś pomoc dla dziewczyn, których sytuacja  finansowa jest trudna. Nie dotyczy to co prawda studentek II stopnia, bo większość z nich to ma niezłe  zaplecze  finansowe.

W marcu przyjechał do Warszawy ojciec Michała. Był zachwycony synową i całą trójką wnuków, oraz teściami  Ali, którzy praktycznie, choć nie urzędowo adoptowali  Alę i Michała. Michał zaprosił  na jeden z sobotnich wieczorów  również swoich najbliższych przyjaciół z żonami. Ojciec  Michała przyjechał sam, bo był to wyjazd  służbowy a poza tym mama Michała była świeżo po ciężkiej grypie i nie bardzo miała  siłę na  daleką podróż. 

Ojciec  Michała twierdził, że w następnym  roku najprawdopodobniej wrócą do Europy, co nie  znaczy  wcale, że do Polski- na razie zastanawiają się nad Szwajcarią - pod uwagę brana jest Genewa ewentualnie Zurich. No fajnie - stwierdził Michał- zawszeć to bliżej niż którekolwiek miasto za Wielką Wodą. I do  Genewy i do  Zurichu to nawet samochodem można wyskoczyć. Nie jest to może  rzut beretem, ale samolot  leci raptem półtorej godziny. Wojtek się śmiał, że on w Szwajcarii to zawsze się zastanawia w jakim języku do niego mówią, chociaż w klasycznym języku niemieckim także Szwajcarzy mówią, bo taki obowiązuje  w  szkolnictwie - tylko tak jakoś dziwnie ten ich niemiecki brzmi - dodał.

Tato. a jakie ty masz plany odnośnie zamieszkania w Szwajcarii, skoro obstawiasz Genewę lub Zurich? - dociekał Michał. Czy nie lepiej na emeryturę wybrać jakąś bardziej turystyczną okolicę?  A ty synu sądzisz, że ja już muszę iść na  emeryturę? - spytał ojciec. Ja jeszcze  nie  czuję się staro i nadal jeszcze kontaktuję w kwestiach prawnych, skleroza mi nie  dokucza  i nie mam ochoty iść w "odstawkę". Co prawda jestem nieco tobą zawiedziony, że nie poszedłeś w moje ślady i nie mam komu przekazać "pałeczki" i nie otworzę  dużej kancelarii prawnej,  no ale jak wiadomo prawnicy jakoś  zawsze mają co robić. A może z czasem swoje zasoby zainwestuję w jakiś twój prywatny biznes? Czas nam pokaże co będzie dla nas obu dobre - na  razie nic nas nie  goni- trzeba  się dobrze rozejrzeć i zastanowić.   Tato, ale ja z prawem mam tylko tyle wspólnego, że muszę go przestrzegać, ale na pewno nie otworzę kancelarii  i  drugiego  fakultetu nie zrobię. No a ty myślisz, że ja o tym nie wiem?  Wiem o tym i nie wymagam  byś zaczął  studiować prawo.

Życie ludzkie dość kruche jest, na razie jeszcze i mama jest i ja, ale nie wie nikt jak długo.W życiu jest tylko jeden pewnik - kiedyś wszyscy umrzemy, ale tak naprawdę nie wie nikt  kiedy to nastąpi.  A ty  synu nie chciałbyś mieć własnej firmy?  Michał chwilę milczał i powiedział  - w tym kraju raczej nie. Może gdybym mieszkał gdzieś poza Polską. Tu jest stanowczo za dużo cwaniactwa i zawiści  i ciągłych zmian, zbyt mało stabilizacji. Myśleliśmy nawet  z Wojtkiem nad utworzeniem własnej  firmy, ale obaj wiemy jaka jest tu rzeczywistość i jak nikłe poczucie  stabilizacji i bezpieczeństwa.  

A Wojtek to ten twój podopieczny magistrant, o którym kiedyś mi pisałeś? Tak, on teraz robi doktorat, to bardzo zdolny facet a do tego uczciwy i bardzo lojalny. Taki trochę niedzisiejszy. I uważam go za mego najlepszego przyjaciela, choć jest osiem lat ode mnie młodszy. Bardzo się oboje z nimi zaprzyjaźniliśmy. No wiem i  z tego co mi opowiadałeś i pisałeś to się wcale nie  dziwię. A co robi jego żona? Studiuje kosmetologię, ma jeszcze trzy semestry do ukończenia studiów i już przymierza  się do zbierania materiałów do swojej  pracy magisterskiej. Też jest taka "wyważona" jak Wojtek. I wyobraź sobie tato, że oni są parą jeszcze od  szkoły podstawowej!  No to chyba dobrze o  nich świadczy, choć taka wierność uczuć to dość niespotykana dziś sprawa -stwierdził ojciec. 

Podobnie jak zakochiwanie się we  wdowie z malutkim  dzieckiem- w jakimś sensie obie historie mocno niedzisiejsze. Zauważyliśmy oboje z mamą, że ty i twoi przyjaciele jesteście jakby z innej bajki i- jak wiesz- jestem pełen podziwu dla Ziuka, że tak was otoczyli opieką, że traktują  Aldonę jak własną córkę  a ciebie jak  syna. Jestem w stanie  wyobrazić  sobie co oni przeżyli gdy stracili syna i podziwiam ich, że tak zaopiekowali  się Aldoną i uszanowali jej uczucie do ciebie i nie protestowali byś adoptował ich wnuka. A jak kontakty z rodzicami Aldony? 

Constans - oni dla niej nie istnieją i ona dla nich także. I to chyba dobrze, bo oni nie chcieli nawet poznać jej męża i gdy zginął jej własna matka powiedziała, że to kara boska  za to, że za niego wyszła, choć oni go za zięcia nie chcieli. Poważnie? Jeśli tak, to para  jakichś idiotów. Ale mam nadzieję, że nie nachodzą  was. No nie, bo Ala przeprowadziła  się do mnie  i ma moje nazwisko, mały też. Na  szczęście nie ma obowiązku podawać w starym  miejscu  zamieszkania  nowego adresu. A poza tym Aldona wszędzie się przedstawia jako Ala- serdecznie nie lubi imienia Aldona. Będę pamiętać - obiecał ojciec.

Ojciec Michała  zamyślił się a po chwili powiedział- musimy być z mamą bliżej was - trzeba wszystko dobrze przemyśleć i obejrzeć z każdej strony. A kiedy jedziemy do waszych teściów?  Jutro, Wojtek mnie zastąpi na wykładach. My  się "na okrągło" zastępujemy w  razie potrzeby. Szef nie protestuje, grunt, że są prowadzone wykłady.

Wizyta Michała z ojcem u teściów była  dla obu stron przemiłym spotkaniem. Teściowie Michała byli zachwyceni jego ojcem, on  z kolei nimi, ojciec wypytywał czy mógłby w  czymkolwiek być pomocny, dziękował, że jego syn   jest przez  nich tak serdecznie traktowany, obie  strony wychwalały Alę i przyjaciół obojga oraz rodziców Marty, których ojciec Michała  miał za dwa dni poznać. Ojciec Michała i  Ziuk natychmiast zaczęli mówić sobie po imieniu i ojciec zaczął się zastanawiać nad tym, czy  aby nie odkupić od Ziuka tej posiadłości, ale Ziuk stwierdził, że to wcale nie jest dobry pomysł. Że bardzo, bardzo dokładnie  wszystko przemyśleli i że coraz  trudniej się tu mieszka, że  dojazdy do Warszawy i powroty zabierają coraz  więcej  czasu, a oni się stąd przeprowadzą do Warszawy, żeby być blisko Ali i Michała  i móc im pomóc w opiece nad  dziećmi, bo to jednak trójka, a do tego w różnym  wieku. A przeprowadzka będzie najdalej w końcu marca, budynek  już jest wewnątrz sprzątany. Oczywiście  Ziuk opowiedział całą historię jak to się stało, że będzie mieszkał w budynku,  w którym miał wykupione mieszkanie Wojtek i jak wielce bezinteresownie Wojtek postąpił i że Ziuk, choć już tyle lat żyje jeszcze nie  spotkał tak bardzo bezinteresownego człowieka  jak Wojtek. I że Wojtek, jego cała rodzina i obaj przyjaciele Wojtka, czyli Michał i Andrzej są naprawdę niesamowicie porządnymi i sympatycznymi ludźmi. I jak to dobrze, że oni wszyscy sobie  wzajemnie  zawsze pomagają. I że Michał i Wojtek mają rację, że firma prywatna w Polsce to straszny "strup na głowie" bo rzeczywiście wciąż jest niski poziom stabilizacji i prowadzenie własnej firmy to ciągle jest balansowanie na linie, bo lata tak zwanego "socjalizmu" zrobiły swoje i niestety wciąż jest  zbierane pokłosie tych lat, bo ludziom  się w głowach poprzewracało. A przepisy zmieniają się niestety szalenie często  a na domiar  złego nie  zawsze mają wiele  wspólnego z logiką a nawet z ekonomią. 

Na sobotnim spotkaniu u Wojtka i Marty byli oczywiście jej rodzice oraz ojciec Wojtka i....Misia. Ala i Michał z dziećmi byli dość krótko. Michał odwiózł towarzystwo do domu, pomógł zapakować do łóżek i wrócił.  Rozmawiali o wielu sprawach, ojciec Michała podczas jego nieobecności nasłuchał się o  swoim  synu bardzo wielu bardzo pochlebnych słów i w końcu doszedł do wniosku, że  chyba nie  doceniał własnego syna. O Michale od  strony  zawodowej najwięcej mógł opowiedzieć Wojtek i....opowiedział. Co kilka  zdań padały z ust ojca  Michała  słowa - " nigdy mi o tym nie mówił" ewentualnie  "pierwszy raz o tym słyszę" oraz  "nic o tym nie wiedziałem", "nie pisał mi o tym".   No bo Michał to szalenie skromny i porządny człowiek, który nic nie robi dla poklasku - tłumaczył jego ojcu Wojtek. A ja  z nim  razem pracuję w jednym gabinecie i widziałem go w niejednej sytuacji. I nadal uważam go za swego mentora i jednocześnie  za przyjaciela. Poza tym zawodowo też jest świetny. I chciałbym być kiedyś  takim ojcem jakim on jest dla Mirka i "pareczki" on ma wprost anielską cierpliwość do dzieci. Podziwiam go, naprawdę.

Gdy  wrócił Michał zaczęli  omawiać " z grubsza" ewentualne  scenariusze wspólnego działania i padło jedno ważne pytanie - czy i kto wyjedzie z kraju jeżeli będą gdzie indziej dobre warunki do działania. Pytanie  głównie dotyczyło starszego pokolenia i okazało się, z ojcem Wojtka nie ma problemu, podobnie z rodzicami Marty. A co z moimi studiami? i z doktoratem Wojtka?-  spytała Marta.

Nim się wszystko wyklaruje to ty zdążysz  skończyć studia a Wojtek, jeśli się spręży to i doktorat.  On będzie pracował w naszej własnej firmie i jeśli nie  zdąży tu  zrobić to trochę pokrąży pomiędzy Polską  a miejscem,  którym będzie  firma. Ale wiem, że jeśli się spręży to i  z doktoratem się uwinie. A  bardzo możliwe, że znacznie bardziej będzie się opłacało by gdzie indziej go zrobił - tłumaczył Michał. Poza tym jak na  dzień dzisiejszy to jeszcze nie wiemy dokładnie w którym kraju zamieszkamy- może w Austrii, może w Szwajcarii,  może u braci Czechów. Ale podstawowym pytaniem była kwestia, kto  jest zdecydowany na zmianę lokalizacji i dopiero teraz będziemy robić rozeznanie dokładniejsze  - gdzie i jakie warunki. Bo po co szukać jakiegoś miejsca, jeśli nie będzie nikt  chętny by stąd  się ruszyć. No dobrze - pojęłam- stwierdziła  Marta. Ulżyło mi, że  obaj tatusiowie są skłonni opuścić kraj.

A sądzicie, że u braci Czechów będzie się lepiej kręcił prywatny biznes  niż  tu?  Tak, zdecydowanie oni  są bardziej pro zachodni niż my stwierdził Michał. A ja wcale nie znam niemieckiego - stwierdziła Marta. Znajomość  słów  "Guten Tag" i "Guten  Morgen" jak i "Guten Abend" to chyba jednak zbyt mało. Wojtek zaczął się  śmiać - gdy wyjeżdżałem to nawet tych zwrotów nie znałem. A ty znasz, nie jest źle.

                                                                     c.d.n.