sobota, 1 października 2022

Trudny wybór - 118

 W tygodniu zatelefonował do Adeli Leszek z pytaniem czy mógłby tego popołudnia  wpaść do nich  do domu, bo ma do rozgryzienia pewien problem. A co, zakochałeś  się może?  Gdyby tak  było to bym ci to od razu powiedział, ale jak na  razie  nic  z tych  rzeczy - stwierdził  Leszek. A lubisz placki ziemniaczane? Oj tak, jasne, że lubię, wieki całe nie  jadłem! No to zadzwoń teraz  do Emila, dowiedz  się, o której on będzie dziś w domu i powiedz  mu, że będą placki, to się pewnie z pracy urwie, bo on uwielbia placki. Leszku, a jakie przygotować  dla  ciebie  dodatki?  Żadnych, żadnych, najlepsze są placki same, bez niczego. No to fajnie, bo w ramach  dodatków to będzie do nich gulasz. Pan  doktor L. kazał bym jadła  więcej mięsa, więc będzie  do nich  gulasz. Ale nie ostry, a ty Leszku, o ile  dobrze pamiętam nie przepadasz  za ostrymi przyprawami, my też  nie. No to do zobaczenia, zaraz mam karmienie.

Leszek przyjechał nieco wcześniej  niż Emil. Adela spojrzała na niego badawczo i powiedziała- wyglądasz tak świeżo , jakbyś  się całą  noc łajdaczył z tłumem dziwek. Ale wiem, że to nie w twoim  stylu, więc coś złego się wydarzyło. Emil za moment  będzie, ale możesz  zacząć mówić, najwyżej kawałek opowiesz drugi raz, to nawet dobrze robi na rozładowanie  złych  emocji. Stawiam na młodego, bo była  nie  wywołuje już u ciebie aż takich emocji. 

Chodź do kuchni, będę smażyła placki i słuchała. Jeśli będę musiała iść do małej ty będziesz pilnował, żeby się nie przypaliły. Powiedz mi tylko jak lubisz- jeden placek na  cały talerz i gulasz na nim, czy  tradycyjne placki i gulasz obok na tym samym talerzu? A może wolisz gulasz w miseczce a placki do zagryzki? Wiesz, to taki dom, w którym różne  chwyty dozwolone, jeśli idzie o konsumpcję. Bo my ostatnio to jadamy tradycyjne wielkością placki jako zagryzkę do gulaszu. Po prostu nieco bardziej zagęszczam sos by nie  moczył placków. A czym zagęszczasz?  A niczym, po prostu pozwalam mu spokojnie zgęstnieć przez odparowanie. 

Hmmm, myślałem, że ci się na coś przydam w kuchni, mógłbym na przykład trzeć kartofle na tarce. Wiesz, po trzech pokaleczonych tarką palcach przeprosiłam się z blenderem. Szkoda  rąk i czasu. Teraz, przy dziecku, będzie ciągle przydatny. Ooooo, już jest Emil. Wpierw pójdzie umyć ręce, potem zajrzy do dziecka a potem dopiero trafi do nas. No to wstawiam gulasz na gaz, usmażone placki trzymają temperaturę w piekarniku. Jako surówka jest sałatka  z podkwaszonej białej kapusty. Tak  zupełnie przypadkiem odkryłam, że to całkiem jadalne. Miałam zrobić kwaszoną kapustę w słoikach, ale.....miałam za mało kapusty, więc zrobiłam  tylko jeden słoik. Nie  wiedziałam ile mam dać  soli i dałam  za mało na kwaszenie zimowe, ale okazało się, że tak zrobiona  kapusta jest  całkiem jadalna po kilku dniach pobytu w niewielkiej ilości  soli.

Do kuchni wszedł Emil, machnął ręką w stronę Leszka przytulił Adelę - no, nareszcie  w domu. Straszny korek był na Al. Niepodległości, straciłem w nim pół godziny. Chyba  był jakiś wypadek, bo przyjechała karetka. A do tego każdy kierowca wziął sobie  za punkt honoru, by się rozejrzeć jaka to była atrakcja. Więc bardzo zwalniali. A jak Milenka dzisiaj? 

Jak to Milenka - bierz mnie, gryź mnie i pieszczochaj - dziś przy zmianie pampersa okręciła się dokładnie wokół własnej osi. I tylko raz mnie ugryzła przy karmieniu. No po prostu luksus - opowiadała  Adela stawiając na  stole  garnek z gulaszem i talerz z gorącymi plackami. Talerz z plackami to był właściwie okrągłym półmiskiem a zawartością garnka spokojnie  mogły się wyżywić i dwie rodziny. O matko, jęknął Leszek - aleś tego wszystkiego narobiła!  No bo to jest dla nas trojga na dwa dni- dostaniesz i placki i mięso do domu, odgrzejesz  sobie wszystko albo w piekarniku albo w mikrofali. Albo wsadzisz do  zamrażalnika i będziesz miał "na zaś". Tylko naklej kartkę co to jest. Kiedyś  byłam tak naiwna, że nie  doklejam kartek, ale już doklejam, żeby nie mieć niespodzianek. Nie mogę was tak objadać - zaprotestował Leszek . A co, nie smakuje  ci? - spytał Emil.  No coś ty, to jest pyszne!  No to jedz i ciesz  się, że trafiłeś do  domu,  w którym przyjaciół w kwestii wyżywienia traktuje  się jak własnych domowników.  Arka, dopóki się nie ożenił, też dokarmialiśmy.  A przy kawie lub herbacie powiesz  nam co się wydarzyło, bo sądząc z twojego wyglądu to całą  noc  spędziłeś na ostrym dyżurze. No fakt, nie mogłem spać tak się zdenerwowałem. A jesteś pewien, że warto  było tak  się wzbudzić? Na pewno nie było warto, ale to wywołało u  mnie cały łańcuszek zupełnie  niepotrzebnych wspomnień i myśli i znów  się zastanawiałem, gdzie popełniłem błąd.

Leszeczku- jeśli  jakiś  błąd popełniłeś przed laty, to raczej teraz tego  wszystkiego nie  cofniesz- błąd już  był, reperkusje  nim wywołane również, to już czas przeszły dokonany i tego nie  zmienisz. Jest  tylko szansa, że ponieważ dostałeś  w kość to drugi raz nie popełnisz tego samego błędu. Tak na pocieszenie - my wszyscy całe życie  błądzimy, bo żyjemy pierwszy raz,  a opowieści starszych od nas niewiele  nam dają, bo każde pokolenie  żyje w nieco innych warunkach. W moim odczuciu warunki zmieniają  się teraz  szaleńczo szybko. Niemal  co chwilę atakują nas nowe technologie -w czasie twojego i mojego dzieciństwa nikt nie znał jeszcze telefonów komórkowych. Gdy byliśmy z Adelką w Zakopanem dotarło do mnie, że jestem nieco opóźniony w czymś tak  zwykłym jak sprzęt turystyczny. Pierwszy raz miałem na  nogach wibramy. Bo gdy ja byłem w wieku,  w którym  się zaczyna chodzić po górach to po  nich  nie chodziłem. Między Adelką i  mną jest 10 lat różnicy i to co mnie  dziwiło dla niej  było oczywiste. Nim nam Milenka podrośnie znów się coś zmieni w technice, technologii i obyczajach. I będzie  się na pewno  złościła, że ci rodzice  to takie "niemoty" i  "zacofańcy".

A co będziesz pił? - spytała Adela. Bo ulubionych herbatniczków  już nie ma, są tylko mojej produkcji ciastka - orzechowe. Tak proste do zrobienia, że nawet ty byś je mógł upiec gdy sobie weźmiesz przepis. No i opowiedz co cię tak wytrąciło z równowagi.

No cóż - ten  dzieciak ma talent do wyprowadzania mnie z równowagi psychicznej. Wiesz, masz rację, że teraz są  jakieś inne obyczaje. Nie przypominam sobie, by kiedyś w drugiej klasie liceum młodzież rozpoczynała aktywne współżycie seksualne. Oczywiście "pocałunki i macanki" odchodziły, ale nic  więcej. A teraz się dowiaduję, że niektóre dziewczęta zaczynają nawet jeszcze  w podstawówce. Jak się dowiedziałem, to mój synek, który  ma już 18 lat, korzysta z rozkoszy seksu od  dwóch lat. Ale teraz ma problem, bo panienka, z którą już od  dwóch lat uprawia głównie "krzakoterapię",  a którą jak  się okazało temperament wyraźnie  rozsadza i korzysta z usług przynajmniej  dwóch młodzieńców podejrzewa, że może jest  w ciąży i chciałaby wiedzieć z którym, bo będzie przecież potrzebowała pieniędzy na usunięcie tego zbędnego nabytku. Junior przysięga, że za każdym razem korzysta z prezerwatyw i nawet przytomnie zakłada przed penetracją co bardzo tę panienkę denerwuje, bo -jak twierdzi owa doświadczona panienka- mógłby założyć dopiero w trakcie, po kilku ruchach. No i on przyszedł do mnie głównie po to, żebym mu podał adres swego gabinetu to ona przyjdzie  do mnie na badanie. Bardzo się zmartwił, że dopóki się dziecko nie urodzi nie można zrobić badań genetycznych. Na  razie wysłałem gnoja na badania czy aby nie załapał jakiejś choroby- oczywiście ma  mi przynieść swoje wyniki. Był wielce  zdziwiony, że pomimo prezerwatywy  może załapać AIDS. Poza tym powiedziałem, że ja  w żadnym wypadku nie będę owej panienki badał, bo jestem w tym wypadku  stroną zainteresowaną. Ale dam mu pieniądze na wizytę i podam adres lekarki, do której owa wspaniała panienka  może się udać. A tak przy okazji mi powiedział, że  moja była żona też sypia z dwoma, w każdym razie on wie o dwóch którzy co jakiś czas pomieszkują po kilka dni, obaj ponoć spoza  Warszawy. A poza  tym to ona ostatnio na weekendy gdzieś wyjeżdża. I bardzo by chciała, żeby młody się wreszcie  z domu wyprowadził. Poza tym zaopatrzyłem go w dobrą lekturę na temat różnych  chorób z grupy "W". 

Adela i Emil wpatrywali się w Leszka tak, jakby im opowiadał jakąś zupełnie nieprawdopodobną historię. Nie, mnie się to jakoś zupełnie nie mieści w głowie - powiedział Emil. To znaczy, że twoja była żona zupełnie  się nie sprawdziła jako matka! I wiesz co? Na twoim miejscu to ja bym jej o tym wszystkim powiedział - jakby nie było sąd przyznał jej główną opiekę nad dzieckiem. Pewnie zrobi juniorowi piekło, ale nie widzę innego, lepszego rozwiązania. Nie dziwię  się, że nie mogłeś  spać, chociaż nie  widzę tu twojej winy.  Ale niestety  nie mam nawet bladego pojęcia jak można tę sprawę rozwiązać. Junior już jest pełnoletni.

Taaaak, pełnoletni, a rozumek jak u pięciolatka - ten debil nawet nie chce podejść do matury- stwierdził Leszek. Już mi oświadczył, że żadne studia  go nie interesują. Powiedziałem, że  wezmą go do wojska, jeśli nie będzie  studiował. Stwierdził, że wojsko go nie przeraża, a przynajmniej nie będzie  się musiał martwić o  mieszkanie. I może w ogóle  wybierze karierę wojskową. Powiedziałem  mu tylko, że dziś już nawet w  wojsku musi  mieć maturę, bo minęły  czasy, gdy oficerowie bywali bez  matury. I prawdę mówiąc zacząłem się tej  nocy zastanawiać czy to aby mój syn. Dopiero teraz mi przyszło na myśl, że jego matka tak ogromnie nalegała na to, żeby dziecko urodziło się jak najszybciej  po ślubie. I konsumpcję bez zabezpieczeń zaczęliśmy gdy tylko złożyliśmy papiery. Dopiero teraz, po osiemnastu latach od jego urodzin przyszło mi to do głowy. Wtedy sądziłem po prostu, że tyle w niej pożądania i instynktu macierzyńskiego. A może byłem tylko przykrywką jej jakiegoś romansu, który nie mógł być z jakiegoś powodu sfinalizowany ślubem, na przykład  dlatego, że facet już był żonaty. Albo nie  wiedziała z kim jest w ciąży, jeśli spółkowała  z kilkoma.

W kuchni zapadła cisza, słychać  było jedynie  tykanie zegara, a w tej ciszy rozbrzmiało "ćwierknięcie" zapewne głodnej już Milenki. Adela zerwała  się z miejsca mówiąc -  ja tu ją przyniosę gdy nakarmię - akurat  mi herbata trochę przestygnie. Ona uwielbia bywać  w kuchni. A ponieważ "podsłuch" był nadal włączony usłyszeli - ojej, ale się  dziecko spompowało! Zaraz przewiniemy, będziesz miała suchutko do jedzenia. Potem  było kilka  radosnych pisków i Emil objaśnił, że  ani chybi Adela całuje małą  w brzuszek co ona bardzo lubi- zapewne po Adeli, która też  to lubi.

W dwadzieścia minut później do kuchni przyszła Adela z Milenką przewieszoną przez jej lewe ramię ozdobione pieluchą. Wchodząc do kuchni Adela tłumaczyła  dziecku, że już tatuś  wrócił  z pracy i jest wujek Leszek i że w nagrodę, że była taka grzeczna  w czasie karmienia posiedzi trochę z dorosłymi, a teraz pójdzie na rączki do taty. Mała  wydała  z siebie jakiś dźwięk, co zabrzmiało jak  "jaaa" i przylgnęło do taty, który  wycałował główkę  i połaskotał przez ubranko  w brzuszek. A Leszek wysupłał jej stópkę z kombinezonika i wycałował paluszki mówiąc - zawsze mnie  zachwycają niemowlęce  stópki, których paluszki żyją  własnym życiem. Niemowlaki naprawdę  są cudowne a Milenka to najładniejsze niemowlę pod  słońcem.  Doktor L. zachwycony i Milenką i wami - w końcu  mu powiedziałem że przecież bywam u was i Milenkę znam od  samego początku, od chwili gdy była tylko pęcherzykiem płodowym. I coś  czuję, że to on będzie  do was zjeżdżał na wizyty kontrolne. Bardzo mu się u was podobało. Ale ja nie mam w domu  wagi niemowlęcej- zauważyła Adela. No a normalną wagę masz- prawda? No mam - no więc nie ma problemu- wpierw się waży ciebie bez  dziecka, potem ciebie z dzieckiem. A jak on ma taką wizytę kontrolną  w domu to ma miły przerywnik z kawą i ciasteczkami. On co prawda mówi, że jeśli idzie o dzieci to on najbardziej lubi je robić, ale on naprawdę bardzo lubi dzieci. Leszku, ale ja żadnego jego biopola nie  wyczułam, pewnie nie jestem w jego typie- śmiała  się  Adela. Jesteś, jesteś, ale to porządny facet no i Emil był obok- nawet się biedak powdzięczyć do ciebie  nie mógł. Poza  tym to jest w wieku twego ojca. Ale jak  sam mówi - dla uczuć w sferze umysłu  wiek  nie istnieje - co innego w  sferze cielesnej - może być przeszkodą.

Leszku, a pojutrze masz  chyba  być u pani Wandy. Leszek  wyciągnął komórkę - no fakt, pewnie będę  się musiał urwać z pracy- nie ma problemu - doktorat daje pewne swobody. Chociaż gdy ktoś  się do  mnie  zwraca per "panie doktorze" to siłą  się  hamuję,  by nie rozejrzeć  się gdzie ten  doktor. A tak a propos doktoratu - gdy  powiedziałem  młodemu, że mam stopień doktora - on nawet nie ma bladego pojęcia na  czym to polega i powiedział- nie  rozumiem, przecież  zawsze byłeś  doktorem. I, nawet nie macie pojęcia jak jestem wam wdzięczny za to, że mogę raz na jakiś  czas korzystać z waszej wyrozumiałości, ciepełka i przyjaźni. To jest taka przyjaźń przez duże "P".

To jeszcze musisz koniecznie poznać naszych rodziców, czyli mojego tatę i mamę- powiedział Emil. Oni na pewno chętnie  cię adoptują.  Mama ma  w sumie trzy etaty - jest żoną mego taty, tak naprawdę to ciocią Adeli i jednocześnie jej teściową a dla mnie mamą odkąd znam Adelę. Jeszcze nie byliśmy po ślubie  a już nazywałem ją mamą. Takie połączenie dobroci z bardzo  zdrowym rozsądkiem. A Adela dla  mego taty to jego ukochana córeczka i Dziecinka a nie  zwyczajna synowa. Aż byłem  zazdrosny- ona ukochana  córeczka , córeńka  a ja tylko Emil.

Leszku, gdyby się coś działo dziwnie w tej sprawie twego juniora, to zawsze  możemy poprosić o radę Arka - powiedziała  Adela. Ja co prawda jestem magistrem prawa, ale jak na  razie to wyspecjalizowałam  się w prawie patentowym. A Arek (prywatnie  mąż Stasi i mój przyszywany brat) jest adwokatem, więc jest bardziej na bieżąco z prawem cywilnym  niż ja. I, jeśli mi Emil pozwoli  to może zrobię u niego aplikację adwokacką. Rzecz  w tym, że jeśli bym  ukończyła  aplikację i zajęła  się  sprawami cywilnymi to straciłabym tytuł rzecznika  patentowego. To kretynizm, ale tak właśnie jest.

                                                                     c.d.n.