W tygodniu zatelefonował do Adeli Leszek z pytaniem czy mógłby tego popołudnia wpaść do nich do domu, bo ma do rozgryzienia pewien problem. A co, zakochałeś się może? Gdyby tak było to bym ci to od razu powiedział, ale jak na razie nic z tych rzeczy - stwierdził Leszek. A lubisz placki ziemniaczane? Oj tak, jasne, że lubię, wieki całe nie jadłem! No to zadzwoń teraz do Emila, dowiedz się, o której on będzie dziś w domu i powiedz mu, że będą placki, to się pewnie z pracy urwie, bo on uwielbia placki. Leszku, a jakie przygotować dla ciebie dodatki? Żadnych, żadnych, najlepsze są placki same, bez niczego. No to fajnie, bo w ramach dodatków to będzie do nich gulasz. Pan doktor L. kazał bym jadła więcej mięsa, więc będzie do nich gulasz. Ale nie ostry, a ty Leszku, o ile dobrze pamiętam nie przepadasz za ostrymi przyprawami, my też nie. No to do zobaczenia, zaraz mam karmienie.
Leszek przyjechał nieco wcześniej niż Emil. Adela spojrzała na niego badawczo i powiedziała- wyglądasz tak świeżo , jakbyś się całą noc łajdaczył z tłumem dziwek. Ale wiem, że to nie w twoim stylu, więc coś złego się wydarzyło. Emil za moment będzie, ale możesz zacząć mówić, najwyżej kawałek opowiesz drugi raz, to nawet dobrze robi na rozładowanie złych emocji. Stawiam na młodego, bo była nie wywołuje już u ciebie aż takich emocji.
Chodź do kuchni, będę smażyła placki i słuchała. Jeśli będę musiała iść do małej ty będziesz pilnował, żeby się nie przypaliły. Powiedz mi tylko jak lubisz- jeden placek na cały talerz i gulasz na nim, czy tradycyjne placki i gulasz obok na tym samym talerzu? A może wolisz gulasz w miseczce a placki do zagryzki? Wiesz, to taki dom, w którym różne chwyty dozwolone, jeśli idzie o konsumpcję. Bo my ostatnio to jadamy tradycyjne wielkością placki jako zagryzkę do gulaszu. Po prostu nieco bardziej zagęszczam sos by nie moczył placków. A czym zagęszczasz? A niczym, po prostu pozwalam mu spokojnie zgęstnieć przez odparowanie.
Hmmm, myślałem, że ci się na coś przydam w kuchni, mógłbym na przykład trzeć kartofle na tarce. Wiesz, po trzech pokaleczonych tarką palcach przeprosiłam się z blenderem. Szkoda rąk i czasu. Teraz, przy dziecku, będzie ciągle przydatny. Ooooo, już jest Emil. Wpierw pójdzie umyć ręce, potem zajrzy do dziecka a potem dopiero trafi do nas. No to wstawiam gulasz na gaz, usmażone placki trzymają temperaturę w piekarniku. Jako surówka jest sałatka z podkwaszonej białej kapusty. Tak zupełnie przypadkiem odkryłam, że to całkiem jadalne. Miałam zrobić kwaszoną kapustę w słoikach, ale.....miałam za mało kapusty, więc zrobiłam tylko jeden słoik. Nie wiedziałam ile mam dać soli i dałam za mało na kwaszenie zimowe, ale okazało się, że tak zrobiona kapusta jest całkiem jadalna po kilku dniach pobytu w niewielkiej ilości soli.
Do kuchni wszedł Emil, machnął ręką w stronę Leszka przytulił Adelę - no, nareszcie w domu. Straszny korek był na Al. Niepodległości, straciłem w nim pół godziny. Chyba był jakiś wypadek, bo przyjechała karetka. A do tego każdy kierowca wziął sobie za punkt honoru, by się rozejrzeć jaka to była atrakcja. Więc bardzo zwalniali. A jak Milenka dzisiaj?
Jak to Milenka - bierz mnie, gryź mnie i pieszczochaj - dziś przy zmianie pampersa okręciła się dokładnie wokół własnej osi. I tylko raz mnie ugryzła przy karmieniu. No po prostu luksus - opowiadała Adela stawiając na stole garnek z gulaszem i talerz z gorącymi plackami. Talerz z plackami to był właściwie okrągłym półmiskiem a zawartością garnka spokojnie mogły się wyżywić i dwie rodziny. O matko, jęknął Leszek - aleś tego wszystkiego narobiła! No bo to jest dla nas trojga na dwa dni- dostaniesz i placki i mięso do domu, odgrzejesz sobie wszystko albo w piekarniku albo w mikrofali. Albo wsadzisz do zamrażalnika i będziesz miał "na zaś". Tylko naklej kartkę co to jest. Kiedyś byłam tak naiwna, że nie doklejam kartek, ale już doklejam, żeby nie mieć niespodzianek. Nie mogę was tak objadać - zaprotestował Leszek . A co, nie smakuje ci? - spytał Emil. No coś ty, to jest pyszne! No to jedz i ciesz się, że trafiłeś do domu, w którym przyjaciół w kwestii wyżywienia traktuje się jak własnych domowników. Arka, dopóki się nie ożenił, też dokarmialiśmy. A przy kawie lub herbacie powiesz nam co się wydarzyło, bo sądząc z twojego wyglądu to całą noc spędziłeś na ostrym dyżurze. No fakt, nie mogłem spać tak się zdenerwowałem. A jesteś pewien, że warto było tak się wzbudzić? Na pewno nie było warto, ale to wywołało u mnie cały łańcuszek zupełnie niepotrzebnych wspomnień i myśli i znów się zastanawiałem, gdzie popełniłem błąd.
Leszeczku- jeśli jakiś błąd popełniłeś przed laty, to raczej teraz tego wszystkiego nie cofniesz- błąd już był, reperkusje nim wywołane również, to już czas przeszły dokonany i tego nie zmienisz. Jest tylko szansa, że ponieważ dostałeś w kość to drugi raz nie popełnisz tego samego błędu. Tak na pocieszenie - my wszyscy całe życie błądzimy, bo żyjemy pierwszy raz, a opowieści starszych od nas niewiele nam dają, bo każde pokolenie żyje w nieco innych warunkach. W moim odczuciu warunki zmieniają się teraz szaleńczo szybko. Niemal co chwilę atakują nas nowe technologie -w czasie twojego i mojego dzieciństwa nikt nie znał jeszcze telefonów komórkowych. Gdy byliśmy z Adelką w Zakopanem dotarło do mnie, że jestem nieco opóźniony w czymś tak zwykłym jak sprzęt turystyczny. Pierwszy raz miałem na nogach wibramy. Bo gdy ja byłem w wieku, w którym się zaczyna chodzić po górach to po nich nie chodziłem. Między Adelką i mną jest 10 lat różnicy i to co mnie dziwiło dla niej było oczywiste. Nim nam Milenka podrośnie znów się coś zmieni w technice, technologii i obyczajach. I będzie się na pewno złościła, że ci rodzice to takie "niemoty" i "zacofańcy".
A co będziesz pił? - spytała Adela. Bo ulubionych herbatniczków już nie ma, są tylko mojej produkcji ciastka - orzechowe. Tak proste do zrobienia, że nawet ty byś je mógł upiec gdy sobie weźmiesz przepis. No i opowiedz co cię tak wytrąciło z równowagi.
No cóż - ten dzieciak ma talent do wyprowadzania mnie z równowagi psychicznej. Wiesz, masz rację, że teraz są jakieś inne obyczaje. Nie przypominam sobie, by kiedyś w drugiej klasie liceum młodzież rozpoczynała aktywne współżycie seksualne. Oczywiście "pocałunki i macanki" odchodziły, ale nic więcej. A teraz się dowiaduję, że niektóre dziewczęta zaczynają nawet jeszcze w podstawówce. Jak się dowiedziałem, to mój synek, który ma już 18 lat, korzysta z rozkoszy seksu od dwóch lat. Ale teraz ma problem, bo panienka, z którą już od dwóch lat uprawia głównie "krzakoterapię", a którą jak się okazało temperament wyraźnie rozsadza i korzysta z usług przynajmniej dwóch młodzieńców podejrzewa, że może jest w ciąży i chciałaby wiedzieć z którym, bo będzie przecież potrzebowała pieniędzy na usunięcie tego zbędnego nabytku. Junior przysięga, że za każdym razem korzysta z prezerwatyw i nawet przytomnie zakłada przed penetracją co bardzo tę panienkę denerwuje, bo -jak twierdzi owa doświadczona panienka- mógłby założyć dopiero w trakcie, po kilku ruchach. No i on przyszedł do mnie głównie po to, żebym mu podał adres swego gabinetu to ona przyjdzie do mnie na badanie. Bardzo się zmartwił, że dopóki się dziecko nie urodzi nie można zrobić badań genetycznych. Na razie wysłałem gnoja na badania czy aby nie załapał jakiejś choroby- oczywiście ma mi przynieść swoje wyniki. Był wielce zdziwiony, że pomimo prezerwatywy może załapać AIDS. Poza tym powiedziałem, że ja w żadnym wypadku nie będę owej panienki badał, bo jestem w tym wypadku stroną zainteresowaną. Ale dam mu pieniądze na wizytę i podam adres lekarki, do której owa wspaniała panienka może się udać. A tak przy okazji mi powiedział, że moja była żona też sypia z dwoma, w każdym razie on wie o dwóch którzy co jakiś czas pomieszkują po kilka dni, obaj ponoć spoza Warszawy. A poza tym to ona ostatnio na weekendy gdzieś wyjeżdża. I bardzo by chciała, żeby młody się wreszcie z domu wyprowadził. Poza tym zaopatrzyłem go w dobrą lekturę na temat różnych chorób z grupy "W".
Adela i Emil wpatrywali się w Leszka tak, jakby im opowiadał jakąś zupełnie nieprawdopodobną historię. Nie, mnie się to jakoś zupełnie nie mieści w głowie - powiedział Emil. To znaczy, że twoja była żona zupełnie się nie sprawdziła jako matka! I wiesz co? Na twoim miejscu to ja bym jej o tym wszystkim powiedział - jakby nie było sąd przyznał jej główną opiekę nad dzieckiem. Pewnie zrobi juniorowi piekło, ale nie widzę innego, lepszego rozwiązania. Nie dziwię się, że nie mogłeś spać, chociaż nie widzę tu twojej winy. Ale niestety nie mam nawet bladego pojęcia jak można tę sprawę rozwiązać. Junior już jest pełnoletni.
Taaaak, pełnoletni, a rozumek jak u pięciolatka - ten debil nawet nie chce podejść do matury- stwierdził Leszek. Już mi oświadczył, że żadne studia go nie interesują. Powiedziałem, że wezmą go do wojska, jeśli nie będzie studiował. Stwierdził, że wojsko go nie przeraża, a przynajmniej nie będzie się musiał martwić o mieszkanie. I może w ogóle wybierze karierę wojskową. Powiedziałem mu tylko, że dziś już nawet w wojsku musi mieć maturę, bo minęły czasy, gdy oficerowie bywali bez matury. I prawdę mówiąc zacząłem się tej nocy zastanawiać czy to aby mój syn. Dopiero teraz mi przyszło na myśl, że jego matka tak ogromnie nalegała na to, żeby dziecko urodziło się jak najszybciej po ślubie. I konsumpcję bez zabezpieczeń zaczęliśmy gdy tylko złożyliśmy papiery. Dopiero teraz, po osiemnastu latach od jego urodzin przyszło mi to do głowy. Wtedy sądziłem po prostu, że tyle w niej pożądania i instynktu macierzyńskiego. A może byłem tylko przykrywką jej jakiegoś romansu, który nie mógł być z jakiegoś powodu sfinalizowany ślubem, na przykład dlatego, że facet już był żonaty. Albo nie wiedziała z kim jest w ciąży, jeśli spółkowała z kilkoma.
W kuchni zapadła cisza, słychać było jedynie tykanie zegara, a w tej ciszy rozbrzmiało "ćwierknięcie" zapewne głodnej już Milenki. Adela zerwała się z miejsca mówiąc - ja tu ją przyniosę gdy nakarmię - akurat mi herbata trochę przestygnie. Ona uwielbia bywać w kuchni. A ponieważ "podsłuch" był nadal włączony usłyszeli - ojej, ale się dziecko spompowało! Zaraz przewiniemy, będziesz miała suchutko do jedzenia. Potem było kilka radosnych pisków i Emil objaśnił, że ani chybi Adela całuje małą w brzuszek co ona bardzo lubi- zapewne po Adeli, która też to lubi.
W dwadzieścia minut później do kuchni przyszła Adela z Milenką przewieszoną przez jej lewe ramię ozdobione pieluchą. Wchodząc do kuchni Adela tłumaczyła dziecku, że już tatuś wrócił z pracy i jest wujek Leszek i że w nagrodę, że była taka grzeczna w czasie karmienia posiedzi trochę z dorosłymi, a teraz pójdzie na rączki do taty. Mała wydała z siebie jakiś dźwięk, co zabrzmiało jak "jaaa" i przylgnęło do taty, który wycałował główkę i połaskotał przez ubranko w brzuszek. A Leszek wysupłał jej stópkę z kombinezonika i wycałował paluszki mówiąc - zawsze mnie zachwycają niemowlęce stópki, których paluszki żyją własnym życiem. Niemowlaki naprawdę są cudowne a Milenka to najładniejsze niemowlę pod słońcem. Doktor L. zachwycony i Milenką i wami - w końcu mu powiedziałem że przecież bywam u was i Milenkę znam od samego początku, od chwili gdy była tylko pęcherzykiem płodowym. I coś czuję, że to on będzie do was zjeżdżał na wizyty kontrolne. Bardzo mu się u was podobało. Ale ja nie mam w domu wagi niemowlęcej- zauważyła Adela. No a normalną wagę masz- prawda? No mam - no więc nie ma problemu- wpierw się waży ciebie bez dziecka, potem ciebie z dzieckiem. A jak on ma taką wizytę kontrolną w domu to ma miły przerywnik z kawą i ciasteczkami. On co prawda mówi, że jeśli idzie o dzieci to on najbardziej lubi je robić, ale on naprawdę bardzo lubi dzieci. Leszku, ale ja żadnego jego biopola nie wyczułam, pewnie nie jestem w jego typie- śmiała się Adela. Jesteś, jesteś, ale to porządny facet no i Emil był obok- nawet się biedak powdzięczyć do ciebie nie mógł. Poza tym to jest w wieku twego ojca. Ale jak sam mówi - dla uczuć w sferze umysłu wiek nie istnieje - co innego w sferze cielesnej - może być przeszkodą.
Leszku, a pojutrze masz chyba być u pani Wandy. Leszek wyciągnął komórkę - no fakt, pewnie będę się musiał urwać z pracy- nie ma problemu - doktorat daje pewne swobody. Chociaż gdy ktoś się do mnie zwraca per "panie doktorze" to siłą się hamuję, by nie rozejrzeć się gdzie ten doktor. A tak a propos doktoratu - gdy powiedziałem młodemu, że mam stopień doktora - on nawet nie ma bladego pojęcia na czym to polega i powiedział- nie rozumiem, przecież zawsze byłeś doktorem. I, nawet nie macie pojęcia jak jestem wam wdzięczny za to, że mogę raz na jakiś czas korzystać z waszej wyrozumiałości, ciepełka i przyjaźni. To jest taka przyjaźń przez duże "P".
To jeszcze musisz koniecznie poznać naszych rodziców, czyli mojego tatę i mamę- powiedział Emil. Oni na pewno chętnie cię adoptują. Mama ma w sumie trzy etaty - jest żoną mego taty, tak naprawdę to ciocią Adeli i jednocześnie jej teściową a dla mnie mamą odkąd znam Adelę. Jeszcze nie byliśmy po ślubie a już nazywałem ją mamą. Takie połączenie dobroci z bardzo zdrowym rozsądkiem. A Adela dla mego taty to jego ukochana córeczka i Dziecinka a nie zwyczajna synowa. Aż byłem zazdrosny- ona ukochana córeczka , córeńka a ja tylko Emil.
Leszku, gdyby się coś działo dziwnie w tej sprawie twego juniora, to zawsze możemy poprosić o radę Arka - powiedziała Adela. Ja co prawda jestem magistrem prawa, ale jak na razie to wyspecjalizowałam się w prawie patentowym. A Arek (prywatnie mąż Stasi i mój przyszywany brat) jest adwokatem, więc jest bardziej na bieżąco z prawem cywilnym niż ja. I, jeśli mi Emil pozwoli to może zrobię u niego aplikację adwokacką. Rzecz w tym, że jeśli bym ukończyła aplikację i zajęła się sprawami cywilnymi to straciłabym tytuł rzecznika patentowego. To kretynizm, ale tak właśnie jest.
c.d.n.