środa, 23 lutego 2022

Ryzykantka- 25

 Oj, to coś daleko od Warszawy pan wylądował panie Wojtku -  zaśmiał się  Robert. A to "gościnne występy" pana  czy coś  stałego? Pan Wojtek uśmiechnął się- jak na razie to coś  stałego. Utknąłem tu bo się  zakochałem w miejscowej dziewczynie i to tak skutecznie, że po kilku miesiącach pisania  listów, wypadów  na weekend wziąłem  resztę urlopu i przyjechałem by się odkochać  albo i  nie. No i się  nie odkochałem tylko ożeniłem. No bo ile można tęsknić na okrągło? Pracy nie  brakuje, bo fizjoterapeutów za wielu nie ma. Dotychczas pracowałem w Bielsku a teraz  pracuję w Szczyrku. W sezonie  zimowym to mógłbym śmiało  siedzieć tylko w Szczyrku bo pracy  nie brak. Latem jest  mniejsze  zapotrzebowanie  na moje usługi i wtedy  pracuję w dwóch  miejscach. Lato jest stanowczo mniej kontuzjogenne, Beskidy to nie  Tatry, gdzie nawet turystyczne  chodzenie  daje w kość. Ale  zimą to się tu  haruje, bo mało kto wyrusza  na  narty po jakimś treningu przygotowawczym. 

A w  marcu urodziła nam się dziewczynusia. Co prawda nie planowaliśmy  jeszcze  dziecka,  ale teściowie przekonali moją żonę, że teraz to oni jeszcze  nam pomogą przy dziecku bo są jeszcze  sprawni. Mieszkamy z nimi w bliźniaku - po prostu do swojego już stojącego domu dobudowali drugi i łączą nas  dwie pary drzwi, śmiejemy  się, że mamy w domach śluzę do wychodzenia w przestrzeń  kosmiczną. Mieszkamy dość daleko od centrum, przy drodze do Malinki. Przynajmniej jest  cisza i spokój. Ten  hotel też jest dość cichy, latem  zwłaszcza. 

A teraz słucham,  czym mogę państwu służyć?  Gdy już wszystko omówili okazało się  że ze trzy  godziny  dziennie będą "schodzić" na różnych  zabiegach. Panie Wojtku, a pan i masaże tu robi? Nie, ja mogę przyłożyć rękę  do rozmasowania jakiegoś  bolesnego punktu, bo zawsze coś wyjdzie w czasie usprawniania, ale mamy tu masażystę i on  robi to co ja  zlecę. Niemłody człowiek, ale masuje  świetnie  a do tego zapalony z niego zielarz i entuzjasta picia  naparów  z ziół.  Już tu  zapisałem co ma  zrobić z  panem profesorem a co z panią. W takim razie ja  już  zmykam, nie  zapomnijcie  państwo o  obiado - kolacji. Widzimy się  jutro o10 rano, jestem w pokoju nr 8.

Obiado- kolacja przyprawiła oboje o lekki opad  szczęk. Wszystko było naprawdę pięknie podane a na dodatek, co najważniejsze - było bardzo smaczne. Ludzi było sporo. Podobno ten hotel był  bardzo lubiany przez weekendowiczów. 

Schodząc do restauracji snuli plany, by po kolacji zajrzeć do części rozrywkowej, ale zmienili je jednak - to był długi dzień, oboje już odczuwali zmęczenie i postanowili jednak wrócić do pokoju  sprawdzić jakość tego olbrzymiego łóżka. Postali jeszcze  chwilę na balkonie, pooglądali niebo, pozachwycali się czystym  powietrzem. Przed  snem porozmawiali jeszcze z Warszawą, Paweł zapewniał, że wszystko "w domu i zagrodzie" jest w największym  porządku i że zaraz  zadzwoni do cioci Aliny, że u "wczasowiczów"  wszystko w porządku. 

Ewa  powiedziała  mamci, że po Szczyrku z lat, w których one tu bywały, to tylko zostały góry i ich nazwy i  że teraz to prawdziwy  kurort się zrobił a do tego ceny iście   europejskie. No i  Żylica została i nadal Szczyrk ma skocznię  narciarską, ale teraz jest całkowicie przebudowana i są trzy skocznie obok siebie. A domu,  w którym wtedy wynajmowały pokoje też nie ma. 

Córciu, a jest jeszcze ten śliczny kościółek z jasnego drewna, na tej drodze na  szczyt  Klimczoka? Nie  wiem, mamciu, ja tu jestem od kilku godzin  zaledwie, nie mam  pojęcia. Ale podejrzewam, że jest, bo w tym kraju nikt nie rozbiera  kościółków. Co najwyżej je buduje. Mamciu, ze Szczyrku zrobiło się miasto, są ulice. No po prostu dawnego Szczyrku już nie ma. Jest pełno wyciągów narciarskich, bo Szczyrk konkuruje  z Zakopanem albo Bukowiną  Tatrzańską. A jedzenie macie  dobre? O tak i bardzo ładny hotel, właśnie obok skoczni. Coś podobnego? zdumiała się mamcia. Mamciu, idziemy spać bo jesteśmy zmęczeni, zatelefonuję jutro a teraz  wszystkich was  całujemy. Śpijcie  dobrze!

Łoże było bardzo wygodne, Robert się śmiał, że jest tak duże, że  musi Ewę w nim wręcz szukać i chyba będzie  musiał ją czymś do siebie  przywiązać by mu w nocy  nie zginęła. Jak zwykle  wtuleni w siebie  zasnęli niemal natychmiast.

Przyzwyczajenie jest podobno drugą  naturą  człowieka i Ewa jak zwykle przebudziła się o  szóstej rano. Przez moment zastanawiała się czy wstać, czy też nie,  w końcu stwierdziła że nie ma potrzeby by tak wcześnie  zaczynać dzień. Patrzyła na Roberta z wielkim  rozczuleniem, studiując na jego twarzy każdą  zmarszczkę mimiczną i zastanawiając się o  czym on śni. Czuła się  niezmiernie  szczęśliwa, że może tak spokojnie leżeć obok mężczyzny który darzy ją ogromną  miłością i który przesłonił jej cały świat. Pod jej  spojrzeniem Robert się na  moment przebudził, objął mocniej i mruknął- pośpijmy jeszcze, jest czas. Po chwili oboje  spali, nadal  przytuleni tak mocno jak ludzie, którzy dawno się nie widzieli i są  za sobą  bardzo stęsknieni. Gdy za kwadrans ósma zadziałał alarm w  komórce Roberta dość długo "się  awanturował" nim Robert trafił na komórkę ręką i ją wyłączył. Po prostu to było naprawdę duże łóżko i nie wystarczyło wciągnięcie  ręki ty trafić na komórkę leżącą na nocnym  stoliku.

Na śniadaniu, serwowanym w formie  szwedzkiego stołu, każdy mógł znaleźć dla siebie to co mu odpowiadało - był stół dla bezglutenowców, było również mleko bez laktozy, dwa rodzaje  jogurtu i składniki do skomponowania sobie  muesli. Kawa naturalna i kawa  zbożowa, kakao, herbata, dwa  rodzaje  żółtego sera, małe  paczkowane porcje masła i twarożków, porcjowany  dżem i miód, ugotowane na twardo jajka, pokrojone w plastry pomidory, trzy rodzaje  wędlin. Była też jakaś  zupa  mleczna w sporym garnku stojącym na podgrzewaczu. Istna rozpusta  jak stwierdziła Ewa. No i dobrze- po to mamy, kochanie  moje urlop, by sobie  na nim dogadzać pod każdym względem - rzekł Robert całując ją w  rękę.  Pod ścianami stali kelnerzy, czuwając z daleka, czy wszystko w porządku i w razie  potrzeby służąc pomocą.  Oprócz Ewy i Roberta  na śniadaniu były jeszcze tylko cztery osoby a sądząc z ilości przygotowanego jedzenia spodziewano się znacznie większej  ilości gości.  Jak znam życie - to niemal wszyscy goście biorą sobie produkty na  drugie  śniadanie, bo następny  posiłek to dopiero obiado-kolacja, stwierdził Robert. Zapewne masz rację - zgodziła się Ewa. Ale my mamy tak wypełniony dzień, że  zastanawiam się czy będziemy  mieć  czas na jakiś spacer poza podreptaniem po  deptaku.  A kawę to możemy wypić w  lobby a do niej to mamy nasze owsiankowe ciastka. Wzięłam  tego z domu  sporo.

Równo o dziesiątej  zameldowali się u p.Wojtka. W dziesięć minut  potem zostali  rozdzieleni- Ewa została potraktowana łagodnie- zaczynała od masażu rozluźniającego, potem były ćwiczenia, które już znała z Konstancina, a które wcale  nie były jej ulubionym zajęciem, w nagrodę lądowała w  kąpieli solankowej, potem znęcał się nad nią masażysta i była pewna, że pod wieczór (zakładając że przeżyje) będzie  cała w siniakach, bo to była głównie  akupresura. Zamiast pływania w  basenie  miała 30 minutowy seans w saunie infrared, po którym miała uzupełnić w organizmie  poziom płynów, czyli pić, pić, pić, ale nie kawę tylko czystą wodę. I w ogóle- jej obowiązkiem wobec własnego organizmu jest wypijanie minimum dwa litry wody na dobę. Wody - samej wody   najlepiej nie gazowanej, bez  soku. Inne płyny się  nie liczą do tego bilansu. I koniecznie ma ograniczyć kawę, bo chociaż z jednej strony jest korzystna to z drugiej nie za bardzo. Zwłaszcza, że bierze tabletki na obniżenie  ciśnienia i ma tendencję do podwyższonego tętna. I zamiast pływania w  basenie niech raczej korzysta tylko z  jaccuzi, bo w  basenie  jest dla niej  za niska temperatura. Po seansie w  saunie infrared, owinięta dokładnie  szlafrokiem,  w ręczniku na głowie przemknęła do recepcji po klucz  i pojechała do  pokoju. Wysuszyła włosy, wskoczyła w nocną  koszulę i wpakowała się  do łóżka zostawiając na zewnątrz drzwi wywieszkę "nie przeszkadzać". 

Po pół godzinie,  a może nawet trochę później dotarł do pokoju Robert - też wyglądał na zmęczonego. A ponieważ miał na głowie  kaptur (jego szlafrok był z  kapturem) Ewa  stwierdziła, że wygląda  jak mnich, który ciężko zgrzeszył. Robert się uśmiechnął i powiedział - jestem mnichem, który dopiero  zgrzeszy, ale wpierw  muszę nieco odsapnąć. Jestem  zmordowany. Zamknął drzwi na klucz, zrzucił  szlafrok i szybko przytulił się do Ewy. Zdejmij to coś co masz na sobie, chce się tulić do ciebie a nie do tej sukienki. 

To nie  sukienka, sprostowała Ewa, to nocna  koszulka. Ale teraz jest dzień, to na co ci nocna  koszulka? - w głosie Roberta  słychać było szczere zdziwienie. Bo mam się  nie wychłodzić po tej  saunie. No ale ja jestem przecież ciepły, więc się nie wychłodzisz gdy będziesz do mnie przytulona. Ja też jestem po saunie.A w ogóle jestem obolały i rozczarowany. Ja też jestem obolała i pewnie będę miała siniaki na pupie i w ogóle na plecach. A co cię rozczarowało?  No to, że nie byliśmy cały czas razem! No ale jesteśmy już razem, więc mnie utul i ciuteczkę podrzemiemy, dobrze? A po drzemce pokażesz mi gdzie cię boli, to  pocałuję te  miejsca i przestanie  cię boleć - obiecała Ewa. No dobrze, a przed obiado-kolacją pójdziemy do jaccuzi, zgodził się Robert. I nastawił alarm na godzinę  siedemnastą.

W dwie godziny później obudził ich dźwięk telefonu Ewy - to telefonował  Paweł. Okazało się, że jeden z Klonów złamał nogę, bo zleciał na podwórku szkolnym z jakiegoś murku na betonowe podłoże. I teraz jest w szpitalu na Siennej  składany i zostanie tam dwie doby. A jest na Siennej, bo Alina  nie  zgodziła się by go składali w Legionowie, więc zapłaciła prywatnie  za transport  karetką do Warszawy i wstawiła go na Sienną, bo tam ma jakąś znajoma lekarkę- pediatrę. Bo  Klony jeszcze podlegają pod pediatrię. A on i babcia namówili Alinę, by u nich przez ten czas  mieszkała, a on dał Alinie kluczyki od  samochodu Ewy i dowód rejestracyjny, żeby sam jej nie musiał wozić w tę i z powrotem. A gdy Klon będzie mógł już pojechać do domu to przyjedzie po nich Franek.

Oczywiście został pochwalony przez oboje i Robert  powiedział, że zatelefonuje do Aliny,  chociaż raczej niewiele pomoże, bo nie  zna  ani jednego chirurga - ortopedy dziecięcego. Ale może R. zna kogoś, więc  Robert do niego zatelefonuje.

Gdy skończyli rozmowę Ewa westchnęła - jak to jednak miło  mieć od ręki dorosłe dziecko! Już całkiem mądre a do tego zrównoważone.

                                                                              c.d.n.