poniedziałek, 26 czerwca 2023

Lek na wszystko? -148

 W trzy  dni po powrocie  z wakacji Paweł skontaktował  się z prawnikiem w sprawie usynowienia Tadzia, ten  zaś stwierdził że do poprowadzenia tej sprawy poleca  swojego kolegę, który ją na pewno poprowadzi lepiej od niego, bowiem ma częsty kontakt z takimi sprawami, poza tym nie jest bliskim kolegą Krisa. Jak tłumaczył Pawłowi to każdy z prawników w pewnym  sensie specjalizuje  się w pewnym obszarze prawa- ja najchętniej i najlepiej rozwodzę małżeństwa. 

Prawnik, którego państwu polecam  specjalizuje  się  właśnie  w takich sprawach prowadzonych przez sąd rodzinny i na pewno poprowadzi tę sprawę lepiej ode mnie - przekonywał Pawła. Pozwoliłem  sobie dać mu skrócony obraz tej sprawy i on sądzi, że to nie jest sprawa nie do wygrania. To, że jedną ze stron jest któryś z naszych kolegów nie ma  znaczenia. A ma pani nadal ten twardy dowód, że Kris panią zdradził?- zapytał. 

Tak, mam to nadal i jest w bezpiecznym miejscu.  Alina uśmiechnęła się -lekarz psychoterapeuta, który pomagał mi w powrocie do równowagi powiedział, że w razie potrzeby dostanę opinię lekarza o tym czy mój stan  zdrowia pozwala mi na pełnowymiarową opiekę nad dzieckiem - mówię to dlatego, że  znając Krisa  jestem pewna, że w sądzie powie o mojej chorobie dwubiegunowej i że był czas, gdy dziecko było niemowlakiem, a ja nie bardzo sobie dawałam radę z opieką nad  nim i Kris musiał mi pomagać i zaangażować pomoc do prowadzenia  domu.  

Oczywiście wiem, że na pewno nie powie w sądzie, że ja nie miałam pojęcia o tym, że mam chorobę afektywną dwubiegunową i że odstawiłam samowolnie lek, który brałam jeszcze nim osiągnęłam pełnoletność. Bo moja matka ukrywała przede mną fakt, że jestem "dwubiegunówką."  I gdyby nie bratowa Krisa, z którą się znamy od ukończenia  szkoły podstawowej to  bym pewnie jeszcze długo nie nadawała  się do życia. Bo to ona skojarzyła moje zachowanie i to , że zawsze musiałam brać jakiś lek gdy byłyśmy jeszcze  w liceum, postudiowała w encyklopedii zdrowia i wysłała mnie do psychiatry, do Instytutu Psychoneurologii. Muszę tu powiedzieć, że wtedy Kris mi nawet załatwił tę wizytę. Teraz już proces leczenia jest zakończony a ja codziennie biorę lek. I będę go brała do końca życia.

Pan prawnik wpatrywał się w Alinę jakby nagle zorientował się, że przed nim siedzi jakiś zamorski stwór, więc Alina dodała - to nie jest choroba dziedziczna, nie przenosi się na potomstwo, o ile obydwoje rodzice nie mają takiego układu genów. Tu chodzi o układ genów a nie o jakąś ich  wadę. A choroba jest dość trudna do zdiagnozowania, bo każdy z nas ma okresy złego nastroju lub bardzo dobrego i dopiero dłuższa obserwacja pozwala na zdiagnozowanie, bo w tej chorobie występuje cykliczność. Bardzo dużo osób na to choruje i o tym nie  wie. Pogarsza się gdy chory ma jakieś przykre przeżycia lub pogorszenie  stanu zdrowia  fizycznego. Ja w dość niedługim czasie straciłam rodziców - wpierw ojca, potem mamę.

A my, z żoną, mamy nawet  nagranie rozmowy telefonicznej pomiędzy nią a byłym mężem - to taki przykład jak mało jest Kris zainteresowany dzieckiem. No i przez cały  czas nawet  słowem nie  zapytał się o dziecko. To wygląda tak, jakby dziecko nie istniało. A nie było to dziecko z przypadku, tylko jak najbardziej zaplanowane - poinformował Paweł.

A to taki miły chłopaczek i nadal  z niego taka "przylepka"?- zapytał prawnik. Tak, ale zabraliśmy go ze żłobka i  żona przestała pracować i jest  z nim  w domu. Ale mały ma  kontakt z innymi dziećmi i z bratankiem Krisa, razem się bawią teraz  codziennie. Tamten jest piętnaście  miesięcy starszy od naszego synka. To jeszcze  spora różnica wieku, ale to  się  czasem wyrówna.

Prawnik dał Pawłowi "namiary" na swego kolegę, panowie uścisnęli swe prawice, pan prawnik cmoknął Alinę w dłoń i wyszli. Alina spojrzała na adres, pod którym można znaleźć nowego  prawnika i powiedziała - ten to nawet dość blisko nas ma  swoją siedzibę. Tylko ciekawe czy będzie tam gdzie zaparkować. To zaraz sprawdzimy wracając teraz do  domu - powiedział Paweł. Zresztą zaraz do niego zatelefonuję i  dowiem  się kiedy będzie osiągalny. Nie pogniewałbym się, gdy można się spotkać z nim  dziś, bo nie  za bardzo mogę w tym tygodniu wyjść z pracy. Teoretycznie każdy  z nich  przyjmuje nie tylko od 8,00 do 16,00.  Niektórzy to przyjmowali w godzinach 20,00 - 24,00 - powiedziała Alina ze  śmiechem.  

Paweł zatelefonował, przedstawił się z czyjego polecenia  tu trafia i......zamiast do domu pojechali do następnego prawnika. Alina tylko zatelefonowała do Jacka, że teraz  jadą do następnego prawnika, nie mają pojęcia ile  czasu im  to zajmie. Jacek oczywiście zapewnił ją, że nie ma problemu, da Tadziowi kolację, więc niech  się nie  spieszą, wszystko jest pod kontrolą. 

Kolejny prawnik miał na imię Andrzej, z wyglądu był nieco starszy od Krisa. I, jak zauważyła Alina, był bardzo  przystojnym mężczyzną. Ale tym wrażeniem nie podzieliła  się z Pawłem. Prawie godzinę prawnik wypytywał dokładnie Alinę o całą sprawę i notował. Potem zapytał co upewniło Alinę, że została  zdradzona, więc opowiedziała dokładnie o całej sprawie i że  ma wyniki badań sprzed zakażenia i po nim. Opowiedziała również o tym, że wprawdzie Kris przysyła regularnie  alimenty, ale od  chwili rozwodu ani razu nie odwiedził dziecka i nawet się o niego nie pyta. A świat dziecka najwyraźniej nie znosi próżni, bo mały sam, z własnej inicjatywy zaczął Pawła tytułować tatą i to jeszcze przed ich ślubem. I jak pan na to zareagował? Poprosiłem Alinę by została moją żoną - kochałem  się w niej już od  roku, ale należę do tych, którzy  nie podrywają cudzych żon - powiedział Paweł.  A Tadzio jest wspaniałym dzieckiem i jestem  szczęśliwy, że mnie uznał za tatę. I wiem, że będę go tak wychowywał i dbał o niego jakby miał moje geny.  

A Kris nie proponował pani byście  się jednak zeszli? Majaczył nieco,  że mnie kocha, że zdrada to był przypadek   dlatego, że  się upił.  Ale jeszcze nieco wcześniej, nim odkryłam u siebie dolegliwości  spowodowane  zakażeniem czepiał się wszystkiego i widziałam, że jestem mu raczej  zbyteczna. Tłumaczył to faktem, że chce  założyć spółkę i ma  same kłopoty, a na dodatek brat nie  chciał mu pożyczyć na ten cel pieniędzy. Ja przez ostatni rok leczyłam się, miałam psychoterapię, bo  mam chorobę afektywną, dwubiegunową. Ale poza załatwieniem  mi pierwszej wizyty u psychiatry Kris mnie nie  wspierał, nawet nie  zauważył, że proces psychoterapii  dał mi powrót do normalności. Moja bliska przyjaciółka, czyli bratowa  Krisa to zauważyła od razu, że jestem taka jaka byłam kiedyś. Kris tego nie  zauważył. Jestem pewna, że w sądzie pierwsze co powie to właśnie to, że jestem chora psychicznie, co nie jest prawdą. W Instytucie  mnie  zapewniono, że wystawią mi zaświadczenie, że mogę się opiekować dzieckiem.

Ma pani rację, to pewne, że to wyciągnie. Dam pani karteczkę do biegłego, da mu pani  namiary u kogo się pani leczyła. Z tego co wiem, to bardzo wiele osób z tą chorobą jest na świecie i nikt nie nazywa ich chorymi psychicznie. O tej spółce Krisa to słyszałem,  ale Kris to ciężki partner do współpracy, wszystkich uważa za głupców, więc chętnych  to raczej  nie znajdzie. On jest nawet dobrym prawnikiem, jest tak zwanym łebskim  facetem, ale niech zapomni o jakiejkolwiek spółce. Jako wolny strzelec radzi sobie naprawdę dobrze.

A on wie,  że pani wyszła  za mąż?  Nie, przez kilka miesięcy nawet do mnie nie zadzwonił żeby  się dowiedzieć jak się czuje  dziecko, czy  zdrowe, czy może chore. Do mnie  zatelefonował tylko po to i to ze trzy tygodnie temu, że nie może się dostać do mieszkania,  w którym mieszkaliśmy razem przed  rozwodem, bo tam jest remont. Z okazji rozpadu związku przestaliśmy razem mieszkać i zamieniliśmy się mieszkaniami - on wziął moje na  Żoliborzu, a ja zostałam w tym, które było przedtem jego. To jest zamiana przeprowadzona  notarialnie. Tak naprawdę to trochę wymusiłam na nim tę zamianę - powiedziałam i wtedy  dotrzymałam  słowa, że nie dołączę do pozwu świadectwa  lekarskiego. Rozmawiał ze mną chwilę, ale  nawet nie  wspomniał o dziecku. Mamy z mężem nagraną tę rozmowę - może się przyda. 

Rok temu byliśmy w dwie rodziny w Bieszczadach, tam też dał popis, jaki  z niego miły człowiek. Wszyscy byli bardzo zdziwieni jego zachowaniem, aż  się brat go pytał czy  aby  nie zmienia płci bo się zachowuje jakby  miał klimakterium.  Poza tym cały czas wyśmiewał mnie, że ja ciągle  coś mówię do dziecka, bo przecież taki maluch to nic z tego nie  rozumie.

Czy ktoś będzie stawał w sądzie i świadczył w  pani sprawie?  Tak -  to będzie Krisa brat, jego żona, jego teść. Ja mam stale z nimi kontakt, ojciec bratowej Krisa jest zawsze z dziećmi gdy są na spacerach. Mnie, proszę mi wierzyć, nie zależy by zniszczyć Krisa, nie mam zamiaru dokopać mu tylko dlatego, że mnie zdradził. Kris nigdy nie brał małego na kolana, mój mąż jest zawsze dostępny dla małego i Tadzio bardzo jest do niego przywiązany. Po prostu Paweł tłumaczy dziecku świat, a Kris nigdy tego nie robił.

No dobrze - wezmę tę sprawę. Tu jest list do tego biegłego, tu jest jego wizytówka, znajdzie pani tego człowieka właśnie w Instytucie. Poproszę o kontakt z panią, żebym mógł zatelefonować gdy mi będą potrzebne jeszcze jakieś  informacje. I proszę  zacząć od tego biegłego. Alina spojrzała na wizytówkę i powiedziała - ja byłam na wizycie u pana profesora.Wpierw  miałam psychoterapię grupową a potem  mi zlecił indywidualną i to dało naprawdę efekty.  No to się świetnie  składa - nie będzie pewnie pani czekała tygodniami na spotkanie.

Nigdy nie współpracowałem z Krisem, ale on nie jest głupi. Będę się starał iść z nim na ugodę, by wyraził zgodę na pełne przysposobienie małego przez pani męża. Taka sprawa powinna przejść biegiem. On ostatnio prawie nie prowadzi spraw, a jak nie ma spraw to nie  zarabia- grzecznie płaci alimenty a  zasolili mu spore alimenty i pewnie z końcem roku złoży wniosek o zmniejszenie kwoty z uwagi na spadek zarobków. No nic, prześpię się  z tym. Napisałem do pana profesora by opinię dał pani do ręki, więc gdy będzie to proszę ją do  mnie dostarczyć. Ostatnio  zmniejszyło się moje zaufanie do poczty.

Gdy wyszli Paweł objął Alinę mówiąc - no popatrz, udało się nam dziś całkiem  sporo załatwić. Do pana profesora  sama pojedziesz czy podrzucić cię samochodem?  Sama pojadę, to trzy przystanki autobusem. Tylko wpierw  zadzwonię czy przyjmuje  pacjentów w tych samych godzinach. Tadzia zostawię z tatą, bo jeśli będę musiała posterczeć pod  gabinetem to tam nie bardzo byłoby co z małym zrobić. A wiesz, że ja go brałam ze sobą gdy jeździłam na terapię indywidualną i on tam zasypiał? Po prostu ten terapeuta  był uosobieniem  spokoju i mały się tam idealnie wyciszał. Jutro tam podjadę.

                                                                   c.d.n.