Paella przygotowana przez Emila zrobiła furorę. Helena poprosiła od razu o przepis - Emil twierdził, że najważniejsze to jest by wpierw nieco podsmażyć na patelni ryż (ten do risotta) z cebulą potem dodać cieniutko pokrojone grzyby, dodać do tego pożądaną ilość ryżu i wtedy wlać chochlę bulionu, najlepiej warzywnego. Raz zamieszać i gdy ryż zacznie skwierczeć dolać drugą porcję bulionu, zmniejszyć płomień gazu a gdy zacznie znów skwierczeć to przewrócić łopatką zawartość patelni na drugą stronę by ta również się nieco przypiekła. A poza tym to paellę można zrobić z wieloma warzywami solo lub z mieszanką warzyw. A on kilka razy jadł paellę z apio.
No dobrze, ale co to jest to apio?- spytała Adela. No, takie warzywo co wygląda trochę jak rabarbar, ale łodygi ma grubsze i zielone a nie czerwone jak rabarbar - tłumaczył Emil. Helena i Adela wpadły w głęboki namysł, więc Emil poszedł po słownik . W małym, podręcznym nie było, ale w dużym odnalazł- apio to był...seler naciowy. No fajnie, ale u nas to on mało popularny, nie w każdym warzywniaku bywa. U nas jest popularny seler korzeniowy. Następnym razem do paelli damy całą włoszczyznę, oczywiście drobno pokrojoną w paseczki i damy wtedy więcej selera. Albo, powiedział Piotr - wpadnę na bazar na Polnej - tam będzie na pewno, tam zawsze jest wszystko to, czego nie ma w handlu uspołecznionym. Ale nie wykluczone, że może być ów seler w którymś z dużych marketów, bo oni ostatnio mają spory import. Sprawdzę jutro w L'Eclercu, gdy będziemy na zakupach. A wam niczego nie potrzeba do uzupełnienia stanu lodówki? Adela przepatrzyła lodówkę i stwierdziła, że jeszcze jest sporo zapasów, więc nie ma sensu kupować cokolwiek teraz.
W tygodniu zatelefonował do Emila Arkadiusz z dość długą listą pytań związanych z urządzaniem mieszkania, ale Emil go poprosił by zatelefonował około godziny osiemnastej, bo po pierwsze on jest teraz w pracy i nie może rozmawiać, bo zaraz idzie na jakąś naradę a poza tym to nie ma tu żadnych notatek, wszystko ma w domu. No i część spraw to załatwiała sama Adela a część to ojciec lub Helena. No to ja zadzwonię do ciebie wieczorem. A może lepiej byłoby gdybym wpadł na godzinkę do was do domu- zapytał. Możesz oczywiście wpaść, to nawet będzie wygodniejsze, bo tak jak mówię- dużo spraw ojciec załatwiał i Adela.
W drodze z pracy do domu Adela wymyśliła, że wpadną do pierogarni i na dzisiejszą obiado -kolację kupią pierogi, bo to się po prostu "samo robi". W głębi duszy Adela nie była wcale zachwycona, że przyjdzie Arek, ale jakby na to nie spojrzeć był to właściwie przyjaciel Emila, więc zrobiła dobrą minę do kiepskiej gry i spytała tylko czy będzie sam czy też może z Ireną. No z tego co mówił to raczej będzie sam. Maleństwo, a możesz mi powiedzieć o co się posprzeczałyście z Ireną?
Kochany, myśmy się nie posprzeczały, ale może jestem zacofana, a może nieobyta towarzysko, ale nie prowadzę dyskusji z osobami postronnymi na temat moich przeżyć intymnych. Mogę o tym rozmawiać albo z tobą albo ewentualnie z moim lekarzem. Po prostu powiedziałam jej, że są tematy, których nie roztrząsam nawet z bardzo bliskimi koleżankami czy też przyjaciółkami.
Zresztą tak naprawdę to nie mam żadnej tzw. przyjaciółki, bo nie odczuwam takiej potrzeby. Może dlatego, że Helena mnie dobrze rozumiała i miała ze mną świetny kontakt, wiedziała przecież o Kamilu. I to Irkę zapewne siekło, że nie chciałam o tym rozmawiać. Może zapytaj się Arka o co się Irena obraziła. Bo jeśli się obraziła z tego powodu, to jest po prostu debilką. Jej się pewnie wydaje, że skoro wy się od kilkunastu lat przyjaźnicie to ona jest twoją i moją przyjaciółką tak zwanie "z automatu". No a nie jest- przynajmniej dla mnie. Lubię Arka i cenię, ale jemu też nie będę się zwierzać. Mogę mu powiedzieć o tym co czuję gdy coś czytam, czy też oglądam, ale na pewno nie porozmawiam z nim o swoich orgazmach, chociaż niewątpliwie jest twoim przyjacielem.
Maleństwo kochane, masz w stu procentach rację - ja z Arkiem też nie dyskutuję na takie tematy.To przecież tylko nasza wewnętrzna sprawa. No ciekawe co mi Arek powie.
Punktualnie o godzinie 18,00 zadźwięczała melodyjka dzwonka- drzwi otworzył Emil. W progu stanął Arek z koszem kwiaciarnianych kwiatów. Emil spojrzał na Arka i zapytał: stary, coś ci się chyba pomyliło, dziś zwyczajny dzień, żadne imieniny lub urodziny w tej rodzinie. Arek wcisnął kosz z kwiatami w ręce Emila i powiedział- to nie dla ciebie - potrzymaj, bo muszę zdjąć kurtkę i buty. Mokro, zaczęło padać, włożę kapcie gościnne. Dawaj kwiaty, gdzie jest Adelka? W kuchni.
Arek , trzymając przed sobą kwiaty "wparował" dziarsko do kuchni. Na jego widok Adelę na moment "zatkało", otworzyła usta by coś powiedzieć, ale Arek był szybszy- przyszedłem cię przeprosić za zachowanie Ireny. Wreszcie udało mi się z niej wydusić jak to wszystko naprawdę wyglądało. Wybacz, twoja i Emila przyjaźń jest dla mnie cenna, a właściwie to bezcenna. Zapewniono mnie w kwiaciarni, że te storczyki, chociaż nie są w doniczce to długo będą stały bo są w jakiejś "odżywce dla kwiatków". Więc ile razy na nie rzucisz okiem tyle razy przypomną ci, że cię przepraszam.
Prześliczne są te storczyki, jeszcze takich nie widziałam, ale wiesz, mnie wystarcza twoje "przepraszam." Ja po prostu nie mam zwyczaju omawiać swoich intymnych spraw na forum publicum, choć jak widzę to ostatnio jest taki trend. A może po prostu jestem nieco zacofana i staromodna.
Chodźcie chłopcy do pokoju, kuchnia nie jest dobrym miejscem dla kwiatków. Za plecami Arka Emil uniósł w górę kciuk , a potem wziął kosz z kwiatami mówiąc - storczyki zawsze mnie zadziwiają, wyglądają jakby miały płatki zrobione z wosku, który potem ktoś pracowicie malował. I pomyśleć, że do dziś rosną w dżungli, gdzie w końcu to tylko zwierzęta je oglądają.
Mikrofalówka "zapiszczała" i Emil razem z Arkiem zrobili w tył zwrot i wrócili do kuchni. Strasznie długo ich nie było, ale Adela spokojnie siedziała wpatrując się w storczyki. Cieszyła się, że ewentualny rozdźwięk pomiędzy Emilem a Arkiem został zażegnany a ponadto Arek załatwił to wszystko z klasą. Gdy wreszcie przynieśli pierogi i "materiał na surówki" zaczęli rozmawiać na temat problemów z meblowaniem nowego mieszkania Arka. Projekt kuchni już zaczął się przeradzać w konkrety, bo został oparty na gotowych meblach, które pomału "zjeżdżały pod wskazany adres". Podobnie jak w mieszkaniu Emila i Adeli było wygospodarowane miejsce do konsumpcji, ale nie na cztery osoby ale tylko na dwie i to w stylu "barowym". Pokój - magazyn już funkcjonował i Arek był z niego bardzo zadowolony.
Arek zaczął "pracować" nad przeniesieniem Ireny do innego sądu, by pracowała w lewobrzeżnej Warszawie. Zdaniem Arka mogłaby natychmiast przenieść się do Hipoteki, no ale zdaniem Ireny to była nudna praca. Chwilami to mam ochotę ją walnąć w łeb - stwierdził - to co robi teraz to też nic ciekawego. Proponowałem, żeby poszła na studia na prawo administracyjne, ale ona nie chce. Bo po nim to może w wielu innych niż sąd miejscach pracować. Ale nie, "nie będzie się uczyć na starość".
Na szczęście jestem wreszcie uwolniony od martwienia się o mamę - dobrze sobie radzi i nawet całkiem przytomnie odpowiada gdy do niej przyjeżdżam. Będzie tam mieszkać aż do samego końca. I trzeba przyznać, że jest naprawdę zadbana, wszystkie ubrania czyściutkie, zawsze uczesana i szalenie zadowolona, że "to sanatorium jest w takim ładnym miejscu i kościółek nawet jest". Jeżdżę do niej sam, bez Ireny, żebym nie był zmuszony do powtarzania 150 razy na godzinę, że "ta pani to moja żona" i żeby nie słyszeć, "jak to dobrze, że się jednak zeszliście". Po jednej takiej wizycie musiałem tłumaczyć Irenie przez trzy dni, że matka ma już demencję i ja nic na to nie poradzę, że chwilami plecie od rzeczy. I że Irenę kojarzy jako tę żonę, z którą się rozszedłem. Chwilami zastanawiam się, która z nich ma większego fioła. A wychodzi na to, że ja nie jestem całkiem zdrowy na umyśle.
No, masz lekkiego fioła, ale nie większego niż każdy z nas - zaśmiał się Emil. Ja mam świra na punkcie Adeli, ale mi z tym dobrze. No masz - przytaknął Arek- ale mnie to jakoś nie dziwi. Gdyby nie fakt, że jesteś moim przyjacielem to bym wychodził ze skóry żeby ją poderwać, choć pod względem wizualnym wcale a wcale nie jest w moim typie. Wolę większe kobiety, przy których na pierwszy rzut oka nie muszę się zastanawiać czy aby jest pełnoletnia. Adelka zawsze wygląda jak szesnastolatka - dopóki się nie zacznie z nią rozmawiać - bo potem to już tylko się człowiek stara nie wypaść na kompletnego idiotę- stwierdził Arek.
Adela spojrzała na niego i powiedziała - Arek- już przeprosiłeś, przeprosiny przyjęte, więc nie podlizuj się! Sama wiem jaka jestem i na co mnie stać. I wiesz równie dobrze jak ja, że aby którąś poderwać to ona musi tego chcieć, męskie chęci to za mało. Lubię cię i cenię i wiem, że tak naprawdę to jesteś bardzo wrażliwym i dość nieśmiałym mężczyzną, co jest zastanawiające w zestawieniu z twoim zawodem. Ale wiem z opinii innych, że dobry jesteś w tym co robisz zawodowo, więc wszystko jest w porządku. Temat Irena kontra Adela uważam za zamknięty. Powiedz mi lepiej kiedy się tu sprowadzicie, bo tylko patrzeć jak się pogoda pogorszy, a przeprowadzka w czasie kiepskiej pogody miła nie jest.
Mam nadzieję, że za dwa tygodnie- nie bierzemy mebli z Saskiej Kępy. Meble zamówiłem razem z montażem, nie jestem miłośnikiem składania mebli i użerania się gdy coś nie pasuje. Irena wybrała meble, bo mnie dość obojętna jest ich uroda - mają być przydatne, nie muszą być piękne. I nie chciałem mebli ciemnych na wysoki połysk ani takich jak z cepelii, czyli "sosna- naturelle". Od razu zamówiliśmy firanki, zasłony.Będzie to wszystko jechało spod Krakowa. I zamówiłem też szafy do piwnicy - też u nich.
Szafy to oni zrobią na wymiar, zresztą te meble też niektóre były zmniejszane lub powiększane. Tę firmę doradził mi ten, który zaprojektował kuchnię i mam nadzieję, że się nigdzie w wymiarach nie machnął i wszystko dobrze wymierzył. Chcieli jechać nocą, by tu być bladym świtem, ale załatwiłem im nocleg u znajomego w Raszynie - on ma duży ogrodzony teren, więc tam spokojnie będzie meblówka stała. Przejadą trasę w dzień, zanocują w Raszynie, ja też tam będę i rano przeholuję ich na Ursynów.
A ten kuzyn Ireny co kupił tę chałupę w Piasecznie z lekka klnie, bo mu kilka razy oczyszczalnią zaleciało, ale Irena go zaraz obrugała, że widziały gały co brały. Poza tym sam słyszałem jak mu mówiła, że czasami zalatuje tu woń z oczyszczalni ścieków, ale ona ma być przerobiona, by zmniejszyć jej uciążliwość i gość wtedy stwierdził, że przecież nie on tu będzie mieszkać tylko , jak to określił " siła robocza zza Buga". Więc albo za dużo chciał za wynajęcie i zabużańska siła robocza przestała się interesować wynajęciem u niego mieszkania albo chciał dla siebie, tylko nie chciał by Irka o tym wiedziała.
Coś Wam powiem - chwilami zastanawiam się po jakie licho ja się ożeniłem z Ireną. Dobrze, że chociaż nie zniosłem jeszcze rozdzielności majątkowej, a już niewiele brakowało bym ją zniósł. To samo co mam ( w sensie korzyści) to mógłbym mieć i na przychodne a znacznie rzadziej bym się denerwował. Chyba muszę zacząć się leczyć u psychiatry. Ja wiem, że ze mną trudno czasem wytrzymać, ale z nią jeszcze trudniej- przynajmniej mnie. Ona miewa przebłyski trzeźwego myślenia, niestety ostatnio coraz rzadziej.
Arek - czy ty słyszysz co ty w tej chwili mówisz?- zapytała Adela. Z tego co się orientuję to znasz Irenę bardzo wiele lat, to nie jest jakaś nowa znajoma. Wiem, że co jakiś czas się schodzicie i rozchodzicie. Przy świadkach, czyli przy nas oświadczyłeś się jej, mówiąc, że ją kochasz. I co? Już twoja miłość poszła się paść gdzieś na łąkę? Chyba jednak potrzebna ci jest jakaś konsultacja psychologa, jesteś mało stabilny psychicznie. Za to ona jest stabilnie głupia- stwierdził Arek. A mnie jej głupota poraża, przeraża i doprowadza do szału. To taki dziwny syndrom - bez siebie źle, ze sobą jeszcze gorzej. Pozazdrościłem wam - bo patrząc się na was widzę, że jesteście tak zwyczajnie, normalnie szczęśliwi. Emil zakochany wciąż w tobie od czubka dużego palca u nogi po końcówki włosów, ty go otaczasz swą miłością, patrzysz na niego jak na ósmy cud świata, wszystko uzgadniacie, omawiacie a etap początkowej fascynacji już dawno za wami.
c.d.n.