Pierogi przywiezione przez Adelę i Emila doczekały się degustacji i wzbudziły autentyczny zachwyt Ireny. Arkadiusz został "obsztorcowany" przez nią, że dotąd jeszcze ani razu ich nie kupił. Rad-nie rad przyznał się, że nie zapamiętał adresu, a nie chciał błądzić po Ursynowie. Emil podał mu nazwę ulicy i wytłumaczył jak tam dojechać i "namiary" zostały zapisane i przez Irenę i przez Arka.
W pewnym momencie Arek zapytał się swych gości, jak im się podoba ta jego "posiadłość". Adela długo milczała w końcu powiedziała - szkoda, że nie zapytałeś o to Emila gdy kupowałeś ten kawałek szeregowca. Wydałeś zapewne sporo pieniędzy a mieszkasz w zupełnie nieciekawym miejscu, mocno odległym od tzw. cywilizacji. Masz dookoła tylko nieużytki, nawet nie pola uprawne. Nie ma tu na czym oka zawiesić. Zapewne za kilka lat pobudują się tu następni ludzie, ale nadal nie będzie tu ładnie. I mam wrażenie, że gdzieś w tych okolicach jest piaseczyńska oczyszczalnia ścieków. Ten, kto te szeregowce zaprojektował na pewno nie był orłem wśród projektantów. Strasznie dużo tu schodów i nikt nie myślał o wygodzie mieszkańców i o tym, że z wiekiem osoby starsze będą uwięzione na tym parterze, na którym nawet nie ma ubikacji, czyli będą się musiały wspinać po tych krętych schodach- drewnianych, ale śliskich, żeby się wysikać. Kuchnia maleńka a na dodatek ma prześwit na salon, więc salon łapie zapachy kuchenne, bo kuchni nie ma jak odizolować. Trzeba by zrobić drzwi do kuchni i wstawić kawałek ściany w salonie. Sypialnia pod dachem, okna dachowe, problem z wietrzeniem. Pytanie jaka jest izolacja dachu. Czy zatrzyma ciepło zimą i nie wpuści upału latem? Nie ma tu gdzie pójść na spacer. Na ogródku też chyba trudno wysiedzieć gdy jest upał a na dodatek obok jazgoczą psy sąsiadów.
Mam wrażenie, że kupując ten dom miałeś jakieś zaćmienie umysłu. Gdy ma się tyle pracy co ty, trzeba kupować mieszkanie w mocno cywilizowanych stronach. Gdybym była na twoim miejscu to bym postarała się szybko o kupca tego domu i zamieszkała na jakimś osiedlu, gdzie jest jednak cywilizacja za progiem domu. Rozejrzyj się po Ursynowie, tam ciągle się budują nowe domy. Tylko nie wplącz się w prywatnego dealera, bo ci pieniądze przepadną. Wiem, że na Imielinie - to jedna z części Ursynowa- ludzie już 5 lat czekają na mieszkania, a teraz pan dealer ogłosił upadłość. A wiesz jak jest - pierwszeństwo w odzyskaniu pieniędzy mają firmy państwowe a nie osoby prywatne. Znam takich co umoczyli 300 tysięcy złotych i teraz mają przysłowiowy ból głowy. Możemy ci dać adres naszej spółdzielni, oni nadal coś budują. Mam nadzieję, że nie obraziłeś się na mnie, ale zbyt cię lubię i cenię, żeby ściemniać, że mi się tu podoba. Ani okolica mi się nie podoba ani ten dom, który znacznie lepiej prezentuje się na zewnątrz niż wewnątrz. A sprawdzałeś jak wygląda perspektywiczny plan zagospodarowania tego terenu? Bo może tu kiedyś wymodzą dookoła duże osiedle?
No nie, nie przyszło mi to na myśl. A ten dom kupiłem od kolegi, który był projektantem tych domków. Dealer płacił projektantowi domem, nie gotówką. Podobno często tak robią. A ten kolega już ma własny dom, więc ten sprzedał.
Boże, jęknęła Irena - jakie to szczęście, że państwo myślą tak samo jak ja. Może wasza opinia sprawi, że on się rozejrzy za czymś innym i przestanie się złościć, że ja tu nawet na weekendy nie chcę przyjeżdżać.
Adela roześmiała się - mam wrażenie, że Arek sam musi do tej decyzji dojrzeć, sam przed sobą się przyznać, że zakup tego domu to mało trafiona inwestycja. Gdyby nie miał tej kawalerki w Warszawie to pewnie szybciej by dojrzał, że to nie za bardzo dobry pomysł był. Szczęście, że jego mama nie choruje i nie ma sytuacji podbramkowych z wzywaniem do niej pogotowia. Teraz znów sporo nowych osiedli powstaje w Warszawie. Buduje się osiedle "Miasteczko Wilanów". Po prostu trzeba pojeździć trochę po Warszawie i zobaczyć co i gdzie się buduje, jak wygląda połączenie komunikacyjne z centrum miasta i koniecznie sprawdzić kto jest inwestorem. A ten ostatni punkt nie powinien być dla niego problemem- ma wielu kolegów prawników, więc przejażdżka po dossier różnych dealerów by sprawdzić ich stopień rzetelności nie powinna być rzeczą trudną.
No widzisz Aruś, pani Adela ma takie same zastrzeżenia do tego miejsca jak ja- zaćwierkała Irena. I jeszcze do mankamentów dolicz to, że gdy wiatr wieje od strony oczyszczalni to tu nie można okna z żadnej strony domu otworzyć bo tak cuchnie jakby oczyszczalnia była tuż koło domu.
A może byśmy się gdzieś w czwórkę wybrali na jakiś urlop, na przykład do Włoch?- spytała Irena. W tym roku to zdecydowanie odpada - stwierdził Emil. Bo my już wykorzystaliśmy tegoroczny urlop. Następny dopiero za rok. Po prostu zmienialiśmy pracę i musieliśmy wykorzystać urlopy przed przejściem do nowej pracy. To wy nadal razem pracujecie? -zapytał Arek. Emil pokręcił przecząco głową - razem nie, ale w jednej instytucji. O tyle wygodne, że pracujemy w tych samych godzinach, więc łatwiej się zorganizować. A letni urlop na pewno weźmiemy albo przed typowym okresem urlopowym albo już po nim, czyli albo w czerwcu albo we wrześniu. Na pewno nie w lipcu lub sierpniu. Poza tym już obiecałem Adeli i swojemu ojcu, że pojedziemy w Dolomity, bo tam są i nietrudne szlaki. Bo w tym roku odkryłem, że moja kochana żona lubi wędrować po górach. A w Dolomitach jest bardzo ładny i nietrudny szlak Tre Cima di Lavaredo. To pętla wokół trzech skalnych ścian: Cima Ovest, Cima Grande i Cima Piccola. Cały szlak to 9 kilometrów po niemal płaskim terenie. Dolomity są bardzo malownicze i jest tam dużo schronisk. To miejsce w sam raz dla nas. Omówię jeszcze z kolegą z pracy cały tam pobyt, bo on tam często bywał. Po prostu wcześniej zarezerwujemy sobie noclegi. Oglądałem zdjęcia, które porobił - pięknie tam aż do bólu! I na pewno będzie się nam wszystkim podobało.
Oj, góry to już nie dla mnie - stwierdziła Irena. Myślałam raczej o wyjeździe nad ciepłe morze. Adela pociągnęła Emila za rękaw- czemu mi dotąd o tym nie mówiłeś? No bo jak na razie to tylko bardzo, bardzo luźne projekty. Sprecyzują się zapewne dopiero na początku maja. Powiedziałaś mi, gdy byliśmy na Łomnicy, że chciałabyś pojechać w Alpy, ale nie po to by zdobywać szczyty tylko podziwiać piękno gór. No to "wrzuciłem Alpy na tapetę" i stwierdziłem, że na pewno moglibyśmy razem z rodzicami pojechać w Dolomity Włoskie.
To wy zawsze jeździcie na wakacje z rodzicami? - spytał Arkadiusz. No dopiero raz byliśmy, ale myślę, że będziemy z nimi jeździć dopóki będą żyć i będą chcieli z nami jeździć- stwierdziła Adela. Oni są nadal młodzi duchem i dopóki fizycznie dają radę to ja osobiście nie widzę przeszkód. W Zakopanem to było tak, jakbyśmy byli razem z parą najlepszych i najbardziej wyrozumiałych przyjaciół. Kocham ich oboje tak jakby byli moimi biologicznymi rodzicami. I nie widzę w tym nic niezwykłego - stwierdziła Adela. Teraz nie ma problemu by w Zakopanem wynająć dwa pokoje w jednym domu, zwłaszcza poza okresem stricte wakacyjnym. I naprawdę nie cały czas i nie wszędzie maszerowaliśmy po Tatrach w czwórkę. Na przykład na Słowacji to byliśmy ze znajomymi. A w Termach Bukowińskich rodzice byli bez nas. I tak bywało, że część trasy robiliśmy wspólnie a część oddzielnie. I albo rodzice czekali na nas w schronisku, albo jechali do domu a my docieraliśmy tam na piechotę. A gdy jeszcze nie byliśmy małżeństwem Emil zaczął do mojej cioci mówić "mamo", bo stwierdził, że jest taka dobra i troskliwa i wyrozumiała jak była jego mama. A ciocia powiedziała, że czuje się naprawdę wzruszona i zaszczycona, ale byłoby dobrze gdyby wpierw powiedział o tym swojemu tacie. Takie to są układy z naszymi rodzicami. I teraz jest tak, że gdy mówimy "nasi rodzice" to wiadomo, że mówimy o jego ojcu i mojej ciotce, którzy są małżeństwem . No i są jeszcze moi rodzice, o których najczęściej wcale nie rozmawiamy, bo nie ma o kim.
Ty Arku miałeś ojca, który miał "hopla" byś był twardym facetem, a moi rodzice wymarzyli sobie syna a urodziła się córka i nie mogli mi tego darować. Jeśli dostałam gorszy stopień to zdaniem matki nie dlatego, że się nie przyłożyłam ale dlatego, że jestem dziewczyną, a wiadomo, dziewczyny są do niczego.
Gdy miałam 16 lat zamieszkałam u siostry mojej matki, którą od pętaka kochałam i która mnie kochała. Bo tak się złożyło, że ciocia miała złamaną nogę, a mieszkała na trzecim piętrze w budynku bez windy. Moja matka wciąż na mnie krzyczała, że siedzę u cioci, ale jak raz musiała się kilka razy w ciągu jednego dnia przelecieć na to trzecie piętro to łaskawie zezwoliła bym tam przebywała stale. I tak zostało dopóki nie wyszłam za Emila. To od niej wyszłam z domu, a ona zaakceptowała Emila. A potem "spiknęli" się z ojcem Emila i się pobrali. Oboje już owdowieli nim się poznali, wspominają swoich byłych partnerów, razem jeżdżą na ich groby. No po prostu normalni ludzie, nie świrusy- podsumowała Adela. I pewnie dlatego jest nam z nimi tak dobrze. Nigdy nie narzucają nam swego zdania ani swej pomocy. I oni i my wiemy, że gdy komuś z naszej czwórki potrzebna będzie w czymkolwiek pomoc to o nią poprosi. Ojciec Emila mówi do mnie córeńko lub córeczko - dla mego biologicznego ojca jestem tylko Adelą. Na szczęście bardzo rzadko się widujemy.
A ja zupełnie nie rozumiem jak można mieć pretensję do dziecka, że jest innej płci niż się sobie wymarzyło, dziecko to jest dziecko, nasz produkt- stwierdził Arek. Jak mi jeszcze będzie dane posiadanie dziecka to na pewno będę je kochał bez względu na płeć. Emil roześmiał się - i to mówi facet, który gdy był żonaty nie chciał dziecka i się rozszedł, bo ona chciała by mieli dziecko. Zmieniłeś się kolego!
Nie chciałem dziecka, bo wtedy byłem jeszcze na studiach, na utrzymaniu rodziców. I nadal uważam, że dopóki się samemu nie zarabia to nie płodzi się dziecka. Ja to nawet wasze dziecko będę kochał gdy się kiedyś pojawi na świecie. I to na pewno niezależnie od tego jakiej będzie płci. I będę rozpieszczał i hołubił. Ale jeśli uda się wam zmontować dziewczynkę, to zgłupieję z zachwytu! Moim kuzynom udało się zmontowanie dziewczyneczki - jest bezbłędna, wszystko ode mnie wydębi.
No to zmontuj sobie sam dziewczynkę- stwierdził Emil. Ożeń się, poproś żonę by ci pozwoliła zmontować jakieś dziecko i bierz się do roboty. Ożeń się, ożeń - dobrze ci mówić boś już żonaty. Mnie to jakoś żadna nie chce - wyrzucił z siebie Arek.
A prosiłeś którąś byś mógł dostać rolę męża ? - spytała Adela. Właściwie to nie poprosiłem jeszcze, ale zaraz poproszę. Przez telefon? - nadal pytała Adela. Jesteś genialna, sam bym na to nie wpadł- powiedział i wyszedł z pokoju mówiąc - przepraszam was, za moment wrócę i wyszedł na mini ganek. Za moment zadzwonił telefon Ireny, która powiedziała - przepraszam, odbiorę. W kilka sekund potem powiedziała- wróć do domu, chcę mieć świadków. Arek wszedł z powrotem do domu i powiedział - właśnie spytałem Irenę, czy wyjdzie za mnie, ale mi jeszcze nie odpowiedziała. Od dawna się znamy, żadna kobieta nie jest mi tak bliska jak ona i żadna nie wie o mnie tyle co ona. I będę szczęśliwy gdy się pobierzemy. I może uda mi się ją namówić na zmontowanie dziecka. Iruniu, nie tylko przyjaźń nas łączy, kocham cię. Już raz ci to powiedziałem, ale mnie wyśmiałaś- więc jak, wyjdziesz za mnie?
Irena milczała, w końcu powiedziała - powiedziałeś to przy świadkach, jestem skłonna w to uwierzyć. Dobrze, pobierzmy się. W razie czego zawsze możemy się rozejść. Ale mieszkać będziemy u mnie, tu możemy tylko bywać u twojej mamy. No chyba, że kupimy coś lepszego niż ten fragment szeregowca w okolicy oczyszczalni ścieków.
Arek kucnął przy Adeli i powiedział - jestem twoim dłużnikiem. Ależ ja ci naprawdę nic nie pożyczałam- nie jesteś moim dłużnikiem. Nie miałam pojęcia, że kochasz Irenę, podejrzewałam tylko, że znacie się na mniejszą odległość niż na wyciągnięcie ręki. Taką zażyłość trudno jest ukryć. Dziwiłam się tylko trochę, że zaprosiłeś nas i ją mając wolną chatę, bez obecności mamy. Bo nawet mało kontaktowa mama to jednak jakieś ograniczenie, zwłaszcza, że mówiłeś, że opiekunka jest tu całą dobę. Co prawda my przed ślubem mieszkaliśmy u mnie i mieszkała cały czas Helena. Ale, gdy już dorosłam, Helena była bardziej moją przyjaciółką niż ciocią. Podeszła do tego jak należy, tylko powiedziała, że nie ma być nieślubnego dziecka. A ponieważ cały czas się ze sobą w jakiś sposób ścieracie, to podejrzewałam, że masz chęć dopiec Irenie do żywego i zatelefonujesz do jakiejś znajomej i odstawisz teatr. Stąd moje pytanie o ten telefon. Arek śmiał się - no fajnie, fajnie, masz o mnie dość marną opinię. Nie o tobie mam taką opinię, o większości facetów. Po prostu im bardziej czują się bezsilni lub bardziej przyparci do muru tym podlejsze metody stosują by się odgryźć. Widziałam jaki byłeś wściekły, gdy Irena mówiła, że mnie też się to miejsce nie podoba. Ale lubię cię, więc nie uważałam za słuszne by kłamać. Wpadnij do naszej spółdzielni, bo duże mieszkania 4-5 pokoi nie mają wzięcia. Kredyt bankowy dostaniesz, weź w tym samym banku, w którym my braliśmy, bo jeśli go spłacisz wcześniej nie stracisz na tym, nie doliczą tych swoich "straconych" odsetek. Nam bardzo zależało na czasie, więc wzięliśmy to co było już gotowe. Generalnie małe powodzenie mają partery i czwarte piętra w budynkach czteropiętrowych, bo nie ma windy. My chcieliśmy koniecznie dwa mieszkania najlepiej w jednym budynku i parter nam nie przeszkadzał. Poza tym porozmawiaj z Emilem, on ma jakąś znajomą babkę w którejś z tych ursynowskich spółdzielni. Ursynów jest teraz nieomal miastem. Wszystko już tu jest- i wyższe uczelnie, dobre super markety, przychodnie lekarskie, jest nawet filia Konstancina czyli Centrum Kompleksowej Rehabilitacji i- tu się zaczęła śmiać- jest pierogarnia. Najmarniej to jest z miejscami do parkowania- garaży nie ma, bo garaż kosztuje tyle co dwa pokoje z kuchnią, więc chętnych brak. Przyjedź kiedyś z Ireną to was obwieziemy po Ursynowie. Są nawet u nas tak zwane bunkry, czyli domki jednorodzinne zbudowane z wielkiej płyty, ale jeszcze mało kto się stamtąd wyprowadza. A są fajne, bo są podłączone do wszystkich mediów, czyli masz miejską wodę, gaz i prąd i centralne ogrzewanie.
c.d.n.