Wezwanie na kolejne badanie USG przypadło na 32 tydzień ciąży, poproszono by Adela była na czczo to od razu pobiorą jej krew do badań. Wymieniono z tej okazji tyle pozycji, że Adela stwierdziła, że chyba jej z pół litra krwi utoczą.
Badanie znów było na aparaturze diagnostyki prenatalnej, dziecinę znów mierzono w wielu miejscach, znów sprawdzano prawidłowości jej budowy, oceniano stan łożyska, ilość płynu owodniowego, zmierzono przepływ krwi w tętnicy pępowinowej, oceniono mózg, mierzono móżdżek, sprawdzano serce, nadnercze, nerki, wątrobę, jelito cienkie i grube, kręgosłup, sprawdzano czy nie jest zbyt mała jak na 32 tydzień. Dziecina tym razem leżała już główką w dół i jak się śmiał lekarz- sprawdzała czy kręgosłup Adeli ma prawidłową budowę. Razem z lekarzem oglądał dziecię również Emil, a jego mina była z gatunku: "muszę chyba iść do okulisty, bo nie widzę to co słyszę".
Nooo, grzeczna ta pana córeczka, już się ustawia do wyjścia - powiedział na zakończenie badania lekarz. Tylko nie chce nam buźki pokazać i pokazuje plecki. To dziedziczne chyba- powiedział Emil- bo moja żona nie lubi się fotografować. Lekarz uśmiechnął się i powiedział- nie jest to wykluczone. Ciągle nie wiemy zbyt dokładnie co te maleństwa przeżywają, ale są na świecie ośrodki badające i obserwujące takie maleństwa od pierwszych minut ich przyjścia na świat. Tak naprawdę to każde zdrowe, normalnie rozwijające się dziecko to mały geniusz.
Jak na razie nadal jest wszystko w najlepszym porządku, więc myślę, że zobaczymy się w 38 tygodniu, czyli tak mniej więcej na samym początku sierpnia. Ale pani to jakoś mało przybrała na wadze, proszę się tylko nie odchudzać- nie wolno! Może i mało przybrałam, ale biustonosz to musiałam już kupić większy, nie tylko mi piersi przybrały, obwód pod biustem również. A tak ogólnie nie utyłam, bo sporo jednak chodzę, nawet mój szef mnie wygania bym spacerowała po biurze. No i ograniczyłam słodycze.
To chwała szefowi- ma pani mądrego szefa! Nie mniej proszę się dokładnie obserwować i jakby coś się pani wydawało dziwne to proszę do mnie dzwonić, mam panią wpisaną do swojej komórki. I proszę wysokie szpilki zamienić na tak zwane półszpilki, żeby potem nie nawalał pani kręgosłup. Pije pani mleko? Nie, nienawidzę mleka, jem jogurt. No to bardzo dobrze, jest zdrowszy. Pamięta pani - nie jeść serów pleśniowych, surowego mięsa. Wiem, czytałam i pamiętam. A jajecznicę wysmażam na sztywno, albo jem jajka w sałatkach. I właściwie to nie jem ostatnio w restauracjach. To bardzo dobry zwyczaj, proszę tak trzymać.
No to spotykamy się na początku sierpnia. Już możecie państwo rozejrzeć się za wózkiem bo zaraz po szpitalu będzie dziecię mogło spacerować. Dobrze mają te dzieciaczki, które rodzą się w ciepłych miesiącach roku.
Gdy wyszli z przychodni Emil powiedział - naprawdę jestem pełen podziwu dla tego człowieka, że on rozróżniał te wszystkie części dziecka, o których mówił. Wytrzeszczałem oczy i nic z tego nie widziałem. Co prawda gdy mi palcem pokazał serduszko no to widziałem, że to coś się rytmicznie rusza.
Jak to teraz mówią młodzi - "pełen szacun" dla tego człowieka. A dotarło do ciebie, że możemy już kupić wózek? Dotarło, nie cierpię na niedosłuch. Muszę się poradzić Stasi co i w jakiej ilości kupić. Ona ma już doświadczenie w tej dziedzinie. Czy ty teraz jedziesz do pracy? A skądże, teoretycznie jestem dziś w PKN. A ja to nawet nie wiem, gdzie dziś jestem, bo mi szef powiedział, że on to załatwi. Ale muszę do niego pchnąć wiadomość, że jest wszyściutko w porządku i z dzieckiem i ze mną i że lekarz zachwycony, że mam takiego mądrego i życzliwego szefa. Do Stasi i Arka też pchnę wiadomość. No to zjemy niespiesznie śniadanie i po śniadaniu możemy podejść do tego sklepu, który jest blisko nas. I możemy podejrzeć na necie trochę wyposażenia dla maluszków. A w tym sklepie to można również niektóre rzeczy wypożyczyć, np. foteliki samochodowe dla dzieci.
I wiesz - doszłam do wniosku, że to jednak ja muszę pogwarzyć z Arkiem- wszak Stasia jest moją koleżanką, nie twoją, więc właściwie nic dziwnego, że w pewnym sensie zadbam o jej spokój. Emil popatrzył na nią i powiedział - mam nadzieję, że go nie stłuczesz na kwaśne jabłko, jest jednak sporo większy od ciebie i wymagałoby to dużego wysiłku. No co ty, ja mu tylko mogę słownie dokopać, ale raczej tego nie zrobię, lubię go.
Po poinformowaniu "połowy świata" i rodziców, że wszystko z dzieciną i Adelą jest w porządku, oboje niespiesznie zjedli śniadanie przygotowane przez Emila. Potem poszli do sklepu z używanymi akcesoriami dla maluszków. Po rozmowie z całkiem sympatyczną właścicielką sklepu pojechali do branżowego sklepu obejrzeć wózki z serii 3 w jednym, czyli wózek głęboki, zamieniany później w spacerówkę oraz fotelik samochodowy dla maluszka o wadze 0- 13 kg. Wybrali model wózka posiadający aluminiowy lekki stelaż i dobrze się składający i dostosowany do niego fotelik będący jednocześnie nosidłem o wadze tylko 3,15 kg. Większość fotelików waży nieco ponad 5 kg, a gdy do tego doda się wagę dziecka, to niesienie dzieciaczka w foteliku do i z samochodu może być niezłą udręką. Do tego kupili szwedzkiej produkcji leciutką, składaną wanienkę wraz ze składanym stelażem i wkładką dla noworodka, zamówili komódkę, której blat był jednocześnie przewijakiem i która posiadała cztery pojemne szuflady i dwie szafki z półkami. Złożona wanienka i złożony stojak bez trudu będą mieściły się w ich niewielkiej łazience. W tej wanience kąpać się mogło dziecko do czterech lat. No i można było ją zabrać ze sobą na każdy urlop. Dno było antypoślizgowe a wbudowany w dno korek miał czujnik temperatury.W sklepie z wózkami zgłosili zapotrzebowanie na montera bazy do fotelika, który miał być zamontowany na tylnym siedzeniu tyłem do kierunku jazdy. Fotelik miał również "budkę", żeby osłonić dziecko przed słońcem. Bo fotelik można też montować na ten sam stelaż co głęboki wózek i spacerówkę. To bardzo praktyczne- stwierdziła Adela.
Wózek się obojgu bardzo podobał, miał całą masę dodatkowych akcesoriów, między innymi moskitierę, wentylację "budki", osłonę przeciwdeszczową, uchwyt na kubek do kawy, co niemal uwiodło Emila, ocieplacz- mufkę na ręce pchającego wózek, okrycie na nóżki do obu wózków, kosz na zakupy i całkiem pojemną torbę na te wszystkie akcesoria a wysokość uchwytu była regulowana i jak sprawdził Emil był świetnie amortyzowany. Adeli nie podobała się tylko jego cena, ale Emil stwierdził, że to przecież import, a jego zdaniem cena w euro wcale nie jest porażająca - jakby na to nie spojrzeć to jest tu tyle "bajerów", że głowa mała no i to wszak są dwa wózki i fotelik. A fotelik znanego producenta spełnia wszystkie wymogi bezpieczeństwa. Poza tym może jednak po tym pierwszym maluszku zdecydują się na następne dziecko, więc nastąpi amortyzacja sprzętu.
Obejrzeli też katalog mebli dziecięcych, ale tak bardziej "dla sportu". Zastanawiali się przez moment nad "leżaczkiem-bujaczkiem", ale póki co nie był to pilny zakup. Co do dziecięcych ciuszków to Adela chciała wpierw omówić to ze Stasią. Emil na nią popatrzył i powiedział - no ale Stasia urodziła przecież chłopców, a nam się urodzi dziewusia! Adela dostała ataku śmiechu. Gdy już się uspokoiła powiedziała - zapewniam cię, że obie płcie jednakowo sikają i kupkają w pieluchy i takie same są kaftaniki i śpioszki i pampersy dla obu płci. Nie miałeś dotąd kontaktu z malutkimi dziećmi i nawet nie wiesz, jak długo nie rozpoznasz u takiego maluszka, nawet dwuletniego, jakiej jest płci, bo mu w pieluchy wszak nie zaglądasz. Dziewczynka mojej koleżanki była bardzo nieurodnym dzieckiem i bardzo długo wielu osobom zdawało się, że to chłopiec. A wyrosła na bardzo ładną dziewczynę.
Gdy jechali do domu "dał głos" Arek, więc Adela opowiedziała, że właśnie jadą do domu, bo byli by dziś zamówić wózek dla dziecka. No nie, ja chciałem wyposażyć waszą dziewuszkę w jakiś godny jej pojazd. Adela pocieszyła go, że nie ma problemu, dziecko w domu to jak studnia bez dna i zawsze wysysa pieniądze z portfela. A co teraz będziecie robić? No przejedziemy przez L'Eclerca i zrobimy zakupy i będziemy w domu, bo muszę znów coś zjeść. A mogę razem z Wami zrobić zakupy? Możesz. My tam dojedziemy pewnie za 15 minut. Arek, to jak zrobimy zakupy to pojedziemy do domu i coś fajnego sobie zrobimy do żarciuszka. I zobaczysz jaką limuzyną zamówiliśmy dla małej i szwedzką składaną wanienkę wraz ze stelażem. I jedną komodę.
No to popatrz- powiedziała Adela - sam nam wchodzi w ręce. Byłoby fajnie, gdyby jeszcze były tu kopytka. Emil zerknął na zegarek - powinny jeszcze być. Jeśli będą to kupimy też schab wędzony i zrobimy go na gorąco do kopytek. Oj tak, masz bardzo dobry pomysł- ucieszyła się Adela.
Ciekawa jestem kiedy dotrze ten wózek trzy w jednym. I bardzo dobrze, że odbiera się przesyłkę w sklepie, bo wtedy przy nich się sprawdzi czy jest wszystko to co być powinno. Ciekawa jestem czy tę "bazę" do fotelika można zamontować wcześniej. I mam nadzieję, że potem dopinanie do niej fotelika z dzieckiem nie będzie upiornym przedsięwzięciem. Może szkoda, że fotelik nie jest w takim samym kolorze co obydwa wózki. Ale może i lepiej, nie będzie tak atrakcyjny. Najbardziej mi się spodobało, że jest ta moskitiera do obu wózków i to, że można wpuścić powietrze dzieciaczkowi pod budkę. I że ma regulowany zagłówek. Podoba mi się ten wózek. I mam nadzieję, że kolor w naturze będzie taki sam.
Bardzo mi się podoba ta komoda z blatem do przewijania i szufladami. I niemal zakochałam się w tej składanej wanience, jest świetna! Oj, niedobrze, niedobrze, zaśmiał się Emil. Zaczynają spadać moje notowania u ciebie - wyposażenie małej mnie wygryzło. Ale mnie też się to wszystko bardzo podoba. Co jeszcze musimy kupić? Ooooo, jeszcze sporo - ciuszki, kocyki, powijak, podsłuch do zainstalowania u dziecka, pampersy noworodkowe i następne, butelki , smoczki, podgrzewacz. I wiesz co? trzeba imię dla niej wybrać. I wiesz, nigdzie nie sprzedają imion.
Pod market zajechali niemal w tej samej chwili co Arek. Szybko zrobili zakupy, były kopytka, był też wędzony schab, niemal kłusem przemierzyli "halę sprzedażową" i ruszyli do mieszkania. Arek zaparkował przy ulicy, Adela powiedziała, żeby wziął do ich mieszkania i swoje zakupy, to poleżą grzecznie w lodówce. W związku z tym Arek poniósł wszystkie zakupy a Adela potuptała na swoich półszpilkach za nim, dzierżąc w ręce tylko prasę.
Aleśmy nakupowali- powiedział Arek. Adela wzruszyła ramionkami - my bardzo mało, ty wykupiłeś połowę marketu. Te twoje słoiki są po prostu ciężkie, a w samym "Kredensie" kupiłeś cztery, widziałam. To wszystko waży. Gdyby nie to, że nie wolno mi dźwigać, to bym ci pomogła. No masz rację, ale musiałem trochę słoików kupić. Bo może w sobotę uda mi się namówić Stasię by przyjechała z chłopcami, to znaczy ja po nich pojadę. Jeśli będzie pogoda to pojedziemy do ZOO. Dobry pomysł, dzieci lubią bywać w ZOO- pochwaliła Adela.
Arek, powiedz mi prawdę, dlaczego tyś się ożenił z Ireną? Nic do siebie nie czujecie, więc po co to było? Powiem ci w mieszkaniu- nie na schodach. Gdy weszli powiedział - bo ona potrzebowała tego. Nie rozumiem - możesz powiedzieć jaśniej? No potrzebowała tego, żeby być mężatką by dostać spadek po swym porąbanym ojcu. Małżeństwo, jej stan cywilny, był dla niego ważny. Przepisał na nią to co miał przepisać i szczęśliwie zmarł. W chwili śmierci jego i w chwili otwierania testamentu Irena była mężatką. Nie musiała mówić od jak dawna, wcześniej widywali mnie jej krewni z nią. Spadek dostała i zgodnie z umową złożyła pozew rozwodowy. W piątek mamy rozprawę. Tylko niepotrzebnie się wygłupiła z treścią pozwu. Już dawno jej obiecałem, że w razie czego to się z nią ożenię i szybko się rozejdziemy. Bo wiesz Adelko, ona naprawdę jest nie za mądra, choć dość sprytna. A czemu nam nakłamałeś robiąc takie przedstawienie? Bo liczyłem się z tym, że w testamencie może być jakieś zastrzeżenie, że ów mąż musi być przy otwieraniu testamentu, a może musi przedtem być z nią u notariusza i równie dobrze mogli być potrzebni przyjaciele męża jako świadkowie. A jak stajesz u notariusza to ci dowód osobisty sprawdzają. Nie kocham jej, nigdy nie kochałem, ale kilka razy mi pomogła i w pewnym sensie byłem jej dłużnikiem. Nie chcę cię wciągać w szczegóły- ani ciekawe, ani miłe i już nieistotne.
A masz pewność, że jutro dostaniesz rozwód? Że w ostatniej chwili nie wpadnie na pomysł by jednak pozostać twą żoną? Nie wpadnie, jest bardzo zakochana w dwóch rzeczach- w spadku po tatusiu bo to olbrzymi kawał gruntu i w facecie, który od lat tym zarządza. To dobrze prosperujące gospodarstwo ogrodnicze. Twierdzi, a może ma tylko nadzieję, że on się z nią ożeni, bo bardzo by chciał zostać współwłaścicielem tegoż gospodarstwa. Uprzedzałem ją, że może jej to na zdrowie nie wyjść, ale ona- jak zawsze - wie lepiej. Poza tym mam wrażenie, że już go zna od strony łóżka.
Cholera - dobrze czułam, że w tym wszystkim jest jakieś drugie dno.W tej chwili do domu wszedł Emil i powiedział - a co tak spiskujecie w przedpokoju, ktoś jest w pokoju lub kuchni? Arek uśmiechnął się krzywo - nie spiskujemy, powiedziałem jej tylko dlaczego się ożeniłem z Ireną. A jutro mam sprawę, już o 9 rano. Adelka marnuje się w tych patentach, powinna pracować w dochodzeniówce. Mylisz się Arek, w patentach cały czas jest praca niczym w dochodzeniówce, tylko obiekty inne- stwierdził Emil. Chodź stary do kuchni, zrobimy jakieś męskie żarciuszko, Adelka takie lubi. Maleństwo, a ty idź chwilę poleżeć. Ogórki chcesz w plasterki czy w kawałki? W kawałki.
c.d.n.