W niedzielę około ósmej rano , wyściskani przez Sophie i Kurta, zaopatrzeni w "przegryzkę" i termos z kawą, wysłuchawszy ostatnich przykazań i rad, Teresa z Kazikiem wyruszyli w drogę powrotną do Warszawy. Zrobili jedną krótką przerwę na wypicie kawy i zjedzenie pysznych rogalików upieczonych przez Sophie i o godzinie 15,00 dojechali do domu.
Alek był szczęśliwy, bo dziadek nastawiał go, że rodzice zapewne przyjadą dopiero późnym popołudniem. Gdy już się dziecko nacieszyło przyjazdem rodziców i sprawozdało nieomal godzina po godzinie co w czasie ich nieobecności robiło, Kazik przedstawił tacie obecny "gry plan", mówiąc, że jeśli tata będzie wolał by mieszkali nie w jednym domu z rodziną Kurta, to oni oczywiście zaraz skoryguję plan dotyczący ich zamieszkania w Berlinie. Ale tata stwierdził, że Kurt ma wielce trzeźwe podejście do życia i ten plan nie jest zły, a kawałek własnej trawy koło domu to dobra sprawa, nie trzeba będzie chodzić do parku, poza tym zawsze jest powietrze w takiej "zielonej dzielnicy" lepsze niż w miejscu w którym jest tylko ulica, jezdnia i po obu stronach ulicy szpalery kamienic a środkiem jeżdżą samochody. Zaraz wyciągnął plan Berlina by zobaczyć lokalizację "domu z ogrodem" oraz lokalizację mieszkania , które było własnością Kazika. Też się zastanawiał czy Paweł naprawdę jest chętny do przeprowadzenia się do Niemiec. Co do sprzedania mieszkania szefowi Kurta i Kazika tata nie miał żadnych zastrzeżeń a z opowieści Kazika już dawno wywnioskował, że szef to bardzo uczciwy człowiek, dbający o swój personel.
Co do Aliny, to podobnie jak Teresa nie był w stanie przewidzieć co będzie dla jej samopoczucia lepsze - czy pozostanie w Warszawie bez Teresy, do której jest jednak bardzo przywiązana, czy bycie z nią w jednym, choć obcym mieście, w odległości zaledwie trzech przystanków metra. I może faktycznie byłoby nieźle by znaleźć im mieszkanie w tej samej dzielnicy, jak najbliżej miejsca, w którym będzie mieszkała Teresa. I wtedy Kazik z Teresą w pełni docenią ten kawałek własnego ogrodu, bo dzieciaki będą miały się gdzie bawić, a dzieci Kurta są bardzo dobrze wychowane. Trochę się tata dziwił, że widełki ceny wynajmu mieszkań są regulowane odgórnie i poniżej obowiązującego limitu można wynająć mieszkanie tylko komuś ze swej rodziny ale tylko o 30% taniej. Co do stosunku Pawła w kwestii wyjazdu z Polski tata nie był w stanie nic powiedzieć, ale był pewien, że Jacek na pewno chętnie stąd wyjedzie. Gdy już wszystko omówili z tatą, Kazik stwierdził, że teraz trzeba Alkowi powiedzieć o przeprowadzce.
Pierwszym pytaniem zadanym przez Alka było upewnienie się, czy wyjadą wszyscy razem z dziadkiem Tadkiem. Kazik od razu powiedział dziecku, że nie ma pojęcia czy ciocia Alinka wraz z Tadzisiem i wujkiem Pawłem i dziadkiem Jackiem też wyjadą, ale jeśli idzie o nich, to oni wyjadą wszyscy i będą mieszkać w jednym domu z Kurtem, Sophie i chłopcami. No i ta wiadomość spowodowała, że Alek znów odtańczył swój taniec radości, aż Teresa powiedziała żeby tak nie skakał, bo sąsiadom pod nimi tynk ze sufitu odpadnie. Trochę był zawiedziony, że nie będą mieszkać wszyscy razem w jednym mieszkaniu, a tylko w jednym domu, ale Kazik szybko mu wytłumaczył, że to jest dom, w którym są tylko dwa mieszkania a nigdzie nie ma tak dużych mieszkań, żeby w nich wygodnie mieszkało 9 osób, a tyle przecież osób w sumie mają ich dwie rodziny. I wiecznie byłyby kolejki do łazienki i toalety no i trzeba by mieć kotły do gotowania a nie zwykłe garnki. No i ja mam przecież ZOO - zauważył Alek. No właśnie podchwyciła Teresa i szybko wyszła z pokoju, bo ją skręcało ze śmiechu. No tak- pomyślała- mamy na szczęście ogród zoologiczny, ten fakt wiele rzeczy tłumaczy.
Kazik zatelefonował do Pawła mówiąc, że już wrócili i jest sporo nowin do omówienia, więc dobrze byłoby się spotkać na kawie po lunchu i właściwie wszystko jedno czy u Teresy czy u Aliny i wybór padł na mieszkanie Teresy i Kazika, bo dzięki temu dzieciaki wylądują w pokoju Alka i nie będą się im plątać pod nogami.
W niecałe dwie godziny później Paweł przywiózł samochodem swe dwa skarby i Jacka. Dzieci szybko wyniosły się do pokoju Alka i dorośli mogli spokojnie porozmawiać. Gdy tylko Kazik powiedział, że ma już podpisaną wstępną umowę i od 1 października podejmie pracę w Berlinie, w firmie, w której pracował wcześniej, w oczach Aliny zabłysły łzy. Paweł przytulił ją i powiedział - nie płacz, my też tam możemy wylądować. Może nie od 1 października ale na przykład od nowego roku. I pojedzie z nami też tata, nie będziesz sama cały dzień w domu. Posłuchaj spokojnie i z uwagą co mówi Kazik. Ty od dość dawna już nie pracujesz, ale zaczyna być w różnych firmach mało zabawnie, ludzie zrobili się bardzo dziwni. Jest jakaś "powtórka z rozrywki" i jeszcze trochę to nie będzie można swobodnie oddychać jeśli nie będziesz tego robić zgodnie z rytmem oddechu partii przewodzącej i zaczną sprawdzać czy chodzisz co niedzielę do kościoła. A nieślubnym dzieciom pewnie będą wypalać piętno w miejscu, w którym się nosi zegarek. Mnie nie obchodzi czy moi znajomi chodzą do kościoła czy też nie i nie podoba mi się, że kogoś interesuje czy ja chodzę czy też nie. Tam jest normalnie- chodzisz do kościoła, to płacisz na jego utrzymanie. Nie chodzisz, bo nie jesteś osobą wierzącą to płacisz podatek na cele społeczne. Ja też nie znam niemieckiego, ale na szczęście zapewne na początku wystarczy mi angielski i zacznę się szybko uczyć niemieckiego. Porozmawiam z szefem Kazika gdy tu przyjedzie.
No ale my tam nie mamy mieszkania - argumentowała Alina nieco łamiącym się głosem. No to sobie wynajmiemy - tu możemy i taty i moje mieszkanie wynająć i za te pieniądze tam wynajmować mieszkanie- tłumaczył jej Paweł, a twoje mieszkanie nadal wynajmować, niech nam pieniądze zasilają konto.
Myślę, że będziecie na początku mogli mieszkać w moim mieszkaniu- powiedział Kazik. A Kurt powiedział, że postara się dla was coś znaleźć blisko ich mieszkania. Bo my będziemy mieszkać w domu, w którym mieszka Kurt. Lokator z piętra się wyprowadza do Brazylii i mieszkanie po nim ja wynajmę. Pomiędzy tymi dwoma miejscami zamieszkania jest odległość trzech przystanków metra, a z jednego i drugiego mieszkania dojście do metra jest poniżej 300 metrów. A metro kursuje średnio co 5minut. A jeśli będzie się nam dobrze mieszkało w jednym domu z Kurtem to kupię ten kawałek domu i pół ogrodu. No ale przedtem musimy tu sprzedać mieszkanie, a może nawet dwa. Nie wiedząc jeszcze jak się nam ułoży z moją pracą planowaliśmy, że mieszkanie Tesi na Mokotowie sprzedamy, żeby mieć swobodne fundusze na przeprowadzkę. I może je sprzedamy znajomemu Niemcowi. To mieszkanie damy pod wynajem, a zapasowe będzie stało puste, by było gdzie spać w razie przyjazdu do Warszawy. Ja z wielką ulgą opuszczę ten kraj. Nie mam zamiaru z nikim walczyć, bo coraz więcej osób ma jakąś papkę zamiast mózgu, wolę wyjechać. To moje mieszkanie też jest w dobrej dzielnicy, w dawnym "Zachodnim" Berlinie. A co do języka- spotkałem tam i takich rodaków, którzy mieszkają tam od 30 lat i nadal ani słowa po niemiecku poza "dobrego dnia" i "bardzo dziękuję" nie opanowali. W Berlinie jest podobno 100 tysięcy Polaków, a sam Berlin jest miastem "wieloetnicznym". Spotkasz w metrze wszystkie możliwe kolory skóry. Gdyby nie miłość do Tesi to bym do Polski nie wracał - mnie tam było naprawdę bardzo dobrze, tylko ogromnie za nią tęskniłem. Berlin, jak każde duże miasto ma i bardzo ładne miejsca jak i zupełnie nieciekawe. Ale w granicach miasta jest kilka jezior, jest sporo terenów zielonych. Doszedłem do wniosku, że przed wojną Berlin był na pewno bardzo ładnym miastem. Jest sporo dzielnic willowych. Ale wystarczyło, że się dorwał do władzy jeden oszołom i naród zdurniał w krótkim czasie.
A kiedy przyjeżdża do Polski ten twój szef?- spytał Paweł. Za dwa tygodnie. On chce kupić to mieszkanie na Mokotowie, które jest własnością Tesi. Nawet się nie skrzywił, gdy powiedziałem, że to budynek bez windy a mieszkanie jest na trzecim, ostatnim piętrze. Dla niego istotne, że to jest cegła a nie beton. A to było ładne mieszkanie - powiedziała Alina- pamiętam ten pokój z wykuszem, był od południa i były takie fajne oszklone drzwi do drugiego pokoju, a ten pokój od północy to miał balkon. I była tam bardzo ładna łazienka z zielonymi kafelkami. I taka normalna długa wanna, na normalnego faceta a nie na jakiegoś kurdupla- dodała Teresa. I w piwnicy nie cuchnęło kocimi sikami. Ciekawa jestem kto wpuszcza koty do piwnic na tym osiedlu. Ostatnio administracja założyła siatki na okienkach, pan dozorca umył tam podłogi i znów śmierdzi. Drzwi wejściowe do piwnicy są pełne, nie mają dziury, drzwi wejściowe na klatkę stale zamknięte a znów w piwnicy cuchnie kotami. Jak ktoś taki troskliwy to niech sobie weźmie kota do mieszkania.
Kurt wraz z szefem przylecieli do Warszawy rzeczywiście w dwa tygodnie później. Kazik się ładnie znalazł i przyjechał po nich na lotnisko. Dzień wcześniej poszedł do profesora mówiąc, że niestety nie może już dłużej tu pracować, zresztą tak naprawdę to już nie ma tu nic do roboty,więc chyba nie ma sensu by tylko wygrzewał krzesło, więc prosi szanownego pana profesora by wydał kadrom odpowiednią dyspozycję. Ja pana, panie kolego nie rozumiem, ja nie rozumiem o co panu chodzi? Mnie tylko idzie o to, by mi dziś wydano moje dokumenty w kadrach - powiedział Kazik demonstrując w uśmiechu swe ładne, bielutkie i równiutkie zęby. No a gdzie pan będzie pracował? Mogę w kilku miejscach, na przykład w Świdniku. Wyjedzie pan z Warszawy? Taki mam zamiar. Przemyślał pan to? Oczywiście. Pan profesor podniósł słuchawkę telefonu i poprosił sekretarkę by spowodowała w kadrach wydanie dokumentów pana doktora XYZ teraz/zaraz. Kazik jeszcze raz się uśmiechnął, powiedział -dziękuję panie profesorze i wyszedł udając, że nie widzi ręki wyciągniętej na pożegnanie.
W kadrach pani Jadwiga była szalenie zdziwiona skąd taka nagła decyzja, ale Kazik nie podjął tematu. Odebrał swe dokumenty, podziękował miłym paniom i wyszedł. Gdy wyszedł jedna z młodszych pań powiedziała- nie rozumiem dlaczego fajni faceci odchodzą a zostają same stare zgredy. Nie mam pojęcia- odpowiedziała jej koleżanka. Może młodzi i fajni do zgredów nie pasują? Może zgredy się boją, że młodzi ich wygryzą w szybkim tempie ze stanowisk?
W drodze do domu Kazik wstąpił do Wedla po zaopatrzenie dla juniorów Kurta i do jubilera, u którego w biżuterii oddanej w komis wypatrzył ładną ażurową, srebrną oksydowaną bransoletkę z trzema niedużymi opalami o nieregularnych kształtach. Nim ją kupił wyciągnął z kieszeni jedną z bransoletek Teresy, a ekspedientka powiedziała - szkoda dla dziecka takiej bransoletki. Ale to nie dla dziecka, to dla mojej żony. Specjalnie wziąłem z domu bransoletkę, która jest dobra rozmiarem, żeby potem nie kombinować jak ją zmniejszyć. Bo ja mam taką chudzinkę za żonę. Wie pani- mało je, mało waży, łatwo ją nosić i ciuszki nieduże to i biżuteria nieduża. A czarne australijskie opale rzadko można znaleźć oprawione w srebro, a ona woli srebro niż złoto. A ta bransoletka jest bardzo oryginalna.
No to się jej dotychczasowy posiadacz ucieszy, bo ona już kilka miesięcy leży, bo rozmiar wielce nietypowy- powiedziała sprzedawczyni. A ma pani może jakieś etui żeby do niej pasowało? Momencik - poszukam. Zanurkowała pod ladę i po chwili podała Kazikowi podłużne szare etui. Ale pan to się zna na kamieniach, jest pan pierwszym klientem, który od razu rozpoznał co to za kamienie. Pan pewnie jest geologiem. Nie, nie jestem, A znam się to za dużo powiedziane, po prostu niektóre kamienie rozpoznaję, zwłaszcza te, które się żonie podobają.
W domu Teresa aż zapiszczała z zachwytu! Cuuuudna! Tata zobacz, jaka śliczna! I rozmiar w sam raz! No po prostu super! Będę w niej stałe chodziła! Pozwolisz? - spytała Kazika. No to przecież jest twoja, dla ciebie ją kupiłem, ale zdejmuj ją do spania i może do kąpieli. Rozpieszczasz mnie, jest śliczna!!!! A przy okazji wpadłem do Wedla po słodycze dla chłopaków Kurta. Teresa wpatrywała się w opale i powiedziała - zobacz, ten w głębi ma dwie szafirowego koloru drobiny, w tym drugim prześwieca czerwień, a ten trzeci ma czerwień i zieleń w głębi. I każdy ma inny kształt. A te płytki srebrne to każda jest ciut inna, choć wszystkie zbliżone kształtem do serca. Kochanie, a z jakiej okazji jest ten prezent. No tylko z tej, że cię przeogromnie kocham. A poza tym wprawiłem dziś w stupor pana profesora, bo poprosiłem go by mi dziś wydano moje dokumenty, potem mu palnąłem, że wyjeżdżam z Warszawy i napomknąłem, coś o Świdniku, a potem nie zauważyłem ręki, którą do mnie wyciągnął w ramach zapewne pożegnania. A propos tej bransoletki - nie noś jej przy szefie- już lepiej noś przy nim tę, którą ci Kris przysłał, bo ona to nawet nie wygląda na złotą. Jak zobaczy te opale to dojdzie do wniosku, że śpimy na gotówce zamiast na materacu. Co prawda to ta bransoletka nie była zbyt droga bo to komis i ta bransoletka podobno już wiele miesięcy leży bo ludzie nie znają się na kamieniach a po drugie to rozmiar jak dla pięciolatki. Babka była pewna, że to dla dziecka i powiedziała, że szkoda jej dla dziecka. No to ją uświadomiłem, że mam żonę malutką, chudziutką, leciutką, która nosi małe ubranka i lubi opale, zwłaszcza czarne.
A jutro pojadę po Kurta i szefa na lotnisko i przywiozę ich do nas na śniadanie. Bo nie sądzę by tak o świcie coś chłopcy jedli w domu. Więc jutro nie pośpimy rano ale możemy dziś wcześniej się położyć, żeby zdążyć się wyspać. Jestem jakiś bardzo śpiący dziś. Nie wiem czy chłopcy mają hotel czy szefa z Kurtem nie zamelinujemy w zapasowym mieszkaniu. Albo samego szefa a Kurta u nas.Ale to zaraz sobie z Kurtem wyjaśnię. A Paweł będzie pod telefonem i przybędzie gdy będzie trzeba. On ma wielką ochotę na wyjazd, a Franek w kółko powtarza, że nawet gdy był kompletny burdel w waszym CHZ to i tak było to piwo z sokiem malinowym w porównaniu do tego co teraz się wyprawia. Gdyby był sam to już by zabrał Dunię i ojca i czmychnął do Maroka do którejś ze znajomych firm. Twierdzi, że mógłby komuś tam sprzedać Joannę, bo takie blondynki są tam w cenie. A masz klucz od swojego mieszkania? Mam, facet wraca dopiero za 4 dni i modli się, żeby szefowi się mieszkanie nie spodobało, bo chciałby jeszcze trochę w stolicy popracować. Powiedziałam mu, że być może załatwię mu mieszkanie Pawła albo Jacka. A notariusz? Gotowy- ma w kompie treść umowy, moje dane, wpisze sobie tylko dane szefa gdy podjedziemy do niego i oczywiście cenę. I upoważnienie dla Kurta to zrobimy gdy przyjedziemy, doprecyzujemy tylko czego będzie dotyczyło oprócz tego co już jest. Paweł się śmieje, że Jacek już zwija onuce. A tak naprawdę dziś jest w ZUSie i drąży temat pod kątem swoim i taty, przywiezie druki do wypełnienia. Ja na pojutrze jestem umówiona z tym facetem u którego jestem zatrudniona. Facet jest z tej naszej umowy zadowolony, tylko musi się zorientować czy dalej to ciągnąć. Z tym, że jeśli nie to nic wielkiego, bo ja i Alek będziemy u ciebie ubezpieczeni. No jest trochę latania, ale dopóki jesteśmy w UE to wszystko jakoś funkcjonuje. Dzwoniłam też dziś w sprawie martwych już członków naszej rodziny. Jeżeli nieboszczyk jest w tzw. części wieczystej to na niektórych cmentarzach można opłacić co roku pielęgnację grobu. Jeśli to nie jest miejsce wieczyste to trzeba je co jakiś czas opłacać, żeby nie wypatroszyli grobu. Mama jest na wieczystym, ale nie wiem jak jest z grobem twoich rodziców. Ja też nie wiem, muszę zdzwonić do Młodego, on się tym zajmował wtedy. Powiedzieli mi dziś, że jak grób ma już 21 lat to można ekshumować szczątki i przenieść do innego grobu.
Nie byłem ani razu na ich grobie, nawet nie odnalazłbym go. Ja to tylko wiem, że są na dawnym Wojskowym. No to tak jak moja mama. To pewnie można zamawiać pielęgnację. Podjedziemy do tamtejszej kancelarii i sprawdzimy, tylko trzeba podać rok i miesiąc. Ale myślę, że Młody powinien te dane znać. Wiesz, może jestem głupia a może bez serca, bo nie jeżdżę na cmentarz. Dla mnie mamy tam nie ma. Raz byłam z tatą, staliśmy nad tym grobem, potem zapaliłam znicz i poszliśmy. Zero uczuć, zero wzruszeń. Powiedziałam o tym tacie a on powiedział- nawet gdyby tam leżały jej kości a nie prochy to też by jej tam nie było. Ważne by o niej pamiętać że była, że nas po swojemu kochała i tyle. I pamiętać tylko dobre chwile a złe wymazać z pamięci. Kazik przyciągnął Tesię do siebie - odkąd jesteśmy razem już jestem w stanie myśleć o ojcu bez nienawiści. Popełnił błąd, ale jak mówisz każdy jakieś głupie rzeczy robi i mówi. Wiesz - twój tata stale okazuje mi, że dla niego wiele znaczę, że darzy mnie uczuciem, że mnie docenia - mój ojciec kochał tylko Krisa, zrobionego na ratowanie związku, był dowodem, że zdrada była przypadkiem bez najmniejszego znaczenia. Ale o tym to się dowiedziałem gdy już nie żyli. Dlatego tak się wpieniłem na Krisa, gdy dowiedziałem się o tym, że Alinę zdradził. Cały tatuś.
Zik, kochanie to już nas nie dotyczy, jesteśmy razem kocham cię ogromnie, jesteś dla mnie najważniejszy. A tata naprawdę cię kocha i podziwia. I wychowamy Alka tak, jak należy. Jesteś dla niego wzorem. Pamiętasz, jak się golił golarką do swetrów? Robił to wszystko w takiej kolejności jak ty.