niedziela, 20 grudnia 2020

Nie wigilijna opowieść - XVII

 Tolek świetnie wykonał swoje zadanie- poprosił swą mamę by zajęła czymś  Katarzynę, bo muszą porozmawiać z Karolem na osobności i w tym celu Tolek wywoła  Karola pod pretekstem, że mały się zadrapał i nie chce dać sobie przylepić plastra, tylko płacze by to wujek zrobił. Plan się powiódł, mama  usadziła Katarzynę przy albumie, w którym były również zdjęcia ślubne Izy i Tolka i 1500 innych zdjęć tzw. "od początku świata".  Iza opowiedziała czego się dowiedziała a Karol  całując ją w  rękę powiedział- jestem twoim dłużnikiem. Zacząłem podejrzewać, że coś jest nie tak ale nie mogłem dociec o co chodzi. Szalenie się interesowała moim mieszkaniem, poza tym jakoś gorzej znoszę samotność i nawet mi się spodobała jej troska o mnie i troszkę zaczadziałem. Czuję, że mnie uratowałaś. Dobrze, że powiedziałaś o tym spłacaniu kredytu, spłacam ale to są niemal grosze, bo lwią część spłaciłem w krótkim czasie. A o tym, że ma syna to nawet  słowem nie pisnęła. I że pracuje gdzieś przed południem też nie mówiła. I przepraszam, że odstawiłem tę szopkę na plaży. Boże jak ja zazdroszczę Tolkowi, że ma ciebie. Ale może jeszcze spotkam kogoś, kto będzie chciał być ze mną dla mnie a nie z powodu moich pieniędzy, mieszkania czy samochodu. Ale przyznasz, że ładnie cię pocerowałem.Nic cię w środku nie boli w jakichkolwiek okolicznościach mechanicznych lub fizjologicznych?  Nie, skąd, ale Tolek  ma przynajmniej coś do całowania. Czy ty zauważyłeś, że on dziś był z nagim torsem? No fakt - jakoś się za bardzo zagapiłem na to twoje bikini. Iza pogroziła  mu   palcem - nie przeciągaj struny. Zauważyłem, żartowałem tylko. Dziękuję ci, naprawdę.   Karol, ona jest starsza od ciebie. Ty ją zatrudniłeś czy wspólnik. Wspólnik. To zajrzyj w papiery. No idź już do nich, my wrócimy za chwilkę. Karol wrócił do salonu a Iza zaczekała na Tolka i razem z nim wróciła do salonu. Włączyli "szpiegowską kamerkę" by w razie płaczu któregoś dziecka dotrzeć szybko na miejsce.

W niedzielę postanowili pobyć na sopockiej plaży. Wybrali się również rodzice Tolka. Gdy  wychodzili ze swej posesji do płotu podeszła sąsiadka i zagadała do Tolka- panie Tolku zepsuła mi się kosiarka,  nawet wiem co, ale nie wiem gdzie ojciec ma narzędzia, a skoro państwa nie będzie to ja bym szybko skosiła, żeby potem nie hałasować. Pani Marysiu, wrócę za 15 minut i zobaczymy co z tą kosiarką, tylko rodzinę usadowię na plaży. I rzeczywiście gdy tylko pomógł rozkładać maty i inne akcesoria plażowe wrócił, ale nie sam a z Karolem. Przedstawił Karola, obejrzał Marysiną kosiarkę, poprosił by Karol chwilę z Marysią zaczekał i poszedł po narzędzia. Po dłuższej chwili zawołał Karola, by przyszedł i wziął ich kosiarkę i zaniósł do sąsiadki. Karol posłusznie wytaszczył kosiarkę z garażu i zaniósł do sąsiadki.Naprawiając Marysiną kosiarkę Tolek zapytał- a jak pani ojciec się czuje, słyszałem, że pogotowie go zabrało. I co lepiej się ma? Marysia tylko machnęła ręką- pewnie się z tego nie wygrzebie, oni nawet nie są pewni co mu jest.A poza tym to już i wiek ma znaczenie. Tolek zapytał się jeszcze w którym szpitalu leży a potem zapytał się Karola, czy nadal ma  tam znajomości. Chyba tak, nie słyszałem by R. zmienił pracę. A pomógł byś naszej sąsiadce? Dwa lata temu straciła męża na morzu, zamieszkała z ojcem by mu nieco pomóc a teraz ojciec zachorował. 

Karol, który nie miał wiele wspólnego z morzem a do tego z pracą na morzu, głupawo zapytał- przepraszam, jak to pani mąż umarł na morzu.? Miał atak serca? Nie Karolu, w czasie sztormu znalazł się w złym miejscu i wypadł za burtę, a że to było w nocy, lało, grzmiało i wszystko po pokładzie zapewne latało to nawet nikt nie zauważył. Morze naprawdę jest okrutne, ja coś o tym wiem- powiedział Tolek. Tylko ja miałem więcej szczęścia, bo nie wyleciałem za burtę. Och, przepraszam, zrobiłem pani przykrość mimowolnie- sumitował się Karol. Marysia uśmiechnęła się smutno- tak to jest gdy się wychodzi za mąż za rybaka lub marynarza. Nigdy nie wiadomo kiedy morze nam zabierze męża, ojca  lub brata. 

No już, kosiarka powinna działać. Chwyć się tamtej i we dwóch szybko oblecimy tę trawę. Marysia zaczęła protestować, ale panowie wzięli się za koszenie a jazgot kosiarek zagłuszył wszystkie jej protesty.  

Gdy skończyli Tolek poprosił Marysię by podała Karolowi dane ojca i kiedy trafił do szpitala. Marysia posłusznie  podała to wszystko o co pytał się Karol i powiedziała-  ja dziś po południu jadę do taty do szpitala. To świetnie a jak pani wróci, to proszę do nas wpaść, może  mój przyjaciel będzie mógł coś pomóc. Karol wpatrywał się cały czas w Marysię jak w święty obrazek- była jaśniutką blondynką i miała piwne oczy. Była szczupła,  zgrabna i robiła wrażenie niesamowicie zagubionej. Marysia jeszcze raz podziękowała za skoszenie trawy i obiecała, że zaraz po powrocie ze szpitala do nich przyjdzie.

Gdy weszli do  domu Karol zaraz wziął się za telefonowanie. Miał szczęście, bo jego kolega był na dyżurze. Spisał sobie wszystko i obiecał oddzwonić. Gdy szli na plażę Karol powiedział- ona jest jak z obrazu Rafaela Santi, niezwykła. Tolek spojrzał się na niego - ocknij się, tamte były ładniejsze. I miały lepsze dekolty, to znaczy lepiej wypełnione. Oj, ty chyba jakiś mocno wyposzczony jesteś - stwierdził Tolek. To nie to, tylko męczy mnie  samotność. Wszyscy jakoś sobie układają życie a ja  ciągle sam ze wspomnieniem Stefanii. No to ci jeszcze, Karolu powiem, że Marysia, wdowa po rybaku, jest od ciebie młodsza tylko 7 lat. I jest całkiem w porządku, tylko jej tata z moim się  nie lubią, bo mój jest pewny, że jej tata jest głupi. Ale Marysię toleruje. Bo tata uznaje tylko dwie kobiety - własną żonę i  swoją synową.

Tolek i Karol zostali powitani entuzjastycznymi wrzaskami dzieci i nieco obrażonym spojrzeniem Katarzyny, która  zapytała się, o której wracają do Warszawy . Do Warszawy- to my wracamy jutro - wyjedziemy około 10 rano, o 15,00 będziemy na miejscu, zdążymy do pracy. O ile pamiętam pierwszą pacjentkę to ja mam o 16, 30. Jak będziesz w pracy o 16,00 to  "świat i ludzie" poinformował ją Karol. Ale ja  muszę być wcześniej w Warszawie, muszę być rano - w głosie Katarzyny narastała  wściekłość. No przecież ci mówiłem przed wyjazdem, że wrócimy na czas do pracy, tylko pewnie nie słuchałaś. Mam tu jeszcze kilka spraw do załatwienia i muszę zostać do jutra. Jeśli musisz jechać dziś to cię mogę tylko odstawić do pociągu, zaraz sprawdzę rozkład jazdy- chyba jest jakiś o 20,00, a może  wcześniej. Iza przezornie wzięła  za rączkę Elizę i powiedziała, że pójdą poszukać muszelek do  zamku, który buduje  Tolek z małym Karolkiem. Bała się, że za chwilę wybuchnie  głośnym śmiechem. Tolka też nieco skręcało ze śmiechu, ale zachował powagę. Nie jeden raz musiał robić poważną minę chociaż sytuacja była raczej komiczna.

Katarzyna  zrobiła wielce obrażoną minę i powiedziała - przez ciebie  stracę wizytę lekarską, którą mam o 8 rano. No szkoda, że nie powiedziałaś mi o tym  przed wyjazdem, a wizytę lekarską  mogę ci w każdej chwili załatwić u dowolnego lekarza i to za darmo. My sobie wzajemnie wiele spraw załatwiamy- wyjaśnił jej Karol. Powiesz mi jutro w drodze u jakiego specjalisty ta wizyta i ja ci załatwię.

Gdy wracali z plaży Katarzyna stwierdziła, że zdecydowała się wrócić do Warszawy pociągiem. Karol wzruszył tylko ramionami i powiedział- no dobrze, jak chcesz, odwiozę cię na dworzec. Katarzyna pożegnała się ze wszystkimi, podziękowała za gościnę, chwyciła swą torbę podróżną  i Karol odwiózł ją na dworzec. Do odjazdu pociągu było jeszcze ponad godzinę i Katarzyna stwierdziła, że w takim razie pojedzie do Gdyni podmiejskim pociągiem  i stamtąd pojedzie do Warszawy. Karol wygłosił formułkę, że nie może się nadziwić, czemu uparła się by jechać dziś, skoro on jej może załatwić wizytę dowolnego lekarza, ale  Katarzyna stwierdziła tylko, że tak miała zaplanowane. Zaczekał na peronie aż odjechała podmiejskim pociągiem i wrócił do domu Tolków. 

Iza spojrzawszy na niego szepnęła do Tolka - pogadaj  z nim, chyba mu to dobrze zrobi. To lepiej ty z nim pogadaj, on cię uwielbia. No to pogadamy we trójkę jak położymy dzieciaki. Są dziś zmęczone, to szybko zasną. I rzeczywiście dzieciaki były zmęczone, wiec na dyżurze zostali dziadkowie a oni w trójkę jeszcze poszli nad morze.

Karol się żalił, że jakoś od śmierci Stefanii nie może sobie ułożyć życia, każda spotkana i "poderwana" kobieta okazuje się w końcu niewypałem. No choćby Iza - tak bardzo mu się podobała i nadal podoba, nie tylko pod względem urody, ale taka wartościowa, poważna, mądra, ale była po prostu za  młoda, bo te 15 lat różnicy to jednak za dużo, zwłaszcza, że on ma jednak wyczerpującą pracę i już od dłuższego czasu zdaje sobie sprawę z tego, że się starzeje i życie intymne sprawia mu trudności. To nie te możliwości co niegdyś. Poza tym każdą porównuje ze zmarłą żoną i każda z jej wspomnieniem przegrywa.

No to przestań każdą porównywać ze Stefanią- powiedziała Iza - bo mam wrażenie, że gdy wspominamy zmarłych , tych których kochaliśmy, to z każdym rokiem widzimy coraz więcej ich zalet które  posiadali, a przestajemy pamiętać o ich wadach. Może przypomnij sobie o co się sprzeczaliście,  na co mieliście zupełnie inne spojrzenie. I nie sądź, że dla każdej z nas najważniejsza jest ta męska  jurność w łóżku i tylko to nas jest w  stanie zaspokoić i przy was zatrzymać. Dla nas ważna jest też czułość, troska o nas, pamięć o tym co lubimy, czułe słowa i  wyrażane zachwyty, delikatne pieszczoty i ta świadomość, że jesteśmy pożądane. Trzeba nam wciąż mówić o tym, że jesteśmy kochane.  To wzajemne zapewnianie się o uczuciach jest dla nas bardzo ważne. Nie mam oporu by mówić Tolkowi jak  bardzo go kocham i wciąż mówić o tym co w nim lubię i cenię i jak mi bez niego źle. I nie miej oporu przed wypytywaniem nowej znajomej o różne sprawy i na początku dobrze  zapamiętuj co ci odpowiadała i te same  pytania zadawaj co jakiś czas. Bo kłamstwo ma krótkie nogi  i zawsze w pewnym momencie wychodzi na wierzch prawda.

A twój Tolek też żył twoim wspomnieniem i z innymi się nie zadawał- wypomniał Izie Karol. Tak, to prawda, śniła mi się wciąż po nocach, ale ona nadal żyła i tylko mój wygląd po wypadku wstrzymywał mnie przed szukaniem jej- wtrącił Tolek.

O Boże- jęknął Karol- jesteście ode mnie o 15 lat młodsi a o niebo psychicznie dojrzalsi. I to wspaniale, że się wszyscy razem spotkaliśmy i się przyjaźnimy. Zawsze podziwiam Izę jak cudownie, bez skrępowania ale jednocześnie taktownie umie mówić o sprawach damsko-męskich. Byliście inaczej wychowani niż ja, chyba w tym tkwi sedno. I dobrze, że studiowałem medycynę bo przynajmniej poznałem anatomię kobiety. Ale jej psychiki nie rozgryzłem. 

Gdy doszli do bramy posesji zobaczyli  Marysię, która wyszła na ich spotkanie - wpierw przeprosiła, że zawraca im głowę swoimi  sprawami, potem powiedziała, że jest bardzo możliwe, że ojciec  zostanie przewieziony karetką do Warszawy, do Instytutu Kardiologii, ale decyzja będzie podjęta rano. A Karol dopiero teraz uświadomił sobie, że zostawił swój telefon w swoim pokoju. Gdy tam doszedł akurat telefon zaczął wibrować. To dzwonił  jego kolega, doktor R. którego prosił o pomoc dla ojca Marysi. Wyjaśnił, że pacjent być może zostanie przewieziony  przed południem do Warszawy, bo wymaga bardzo specjalistycznej opieki a głównie bardzo skomplikowanej operacji i Instytut Kardiologii jest tym przypadkiem zainteresowany.

                                                        c.d.n.