poniedziałek, 31 października 2022

Trudny wybór - 143

 Likwidacja jeżyn przeciągnęła  się długo  w noc. Ciemności nocy rozświetlała delikatnie jedna  z nocnych lampek, którą Leszek przyniósł z  sypialni i ustawił na podłodze. Przez zielony abażurek z gęstego tiulu, lub podobnego do niego materiału, sączyło  się nastrojowe  światło,  w którym wszystko stało się nieco odrealnione. 

Opowiedz mi coś o sobie - poprosił Leszek. Tak mało o tobie  wiem i chcę się  więcej o tobie   dowiedzieć od  ciebie, a nie od innych. Jesteś od Adeli starsza o dwa lata, więc coś  się przez te lata wszystkie lata działo w twoim życiu.  Wandzia  westchnęła - zapewniam  cię, że nic ciekawego ani porywającego, a ja nie umiem opowiadać o sobie. Poza tym nie  wiem co cię interesuje, więc może lepiej ty zadawaj mi pytania, a ja ci na nie odpowiem. Przyrzekam, że to będzie  prawda, ale może się też  zdarzyć, że na niektóre pytania nie odpowiem ci dziś, bo prawie się nie  znamy. I mam nadzieję, że ty też mi opowiesz trochę o  sobie. 

Leszek uśmiechnął się- zgoda, ale chyba jednak założę coś na siebie, już mnie  nie ogrzewa  ciepło twoich rączek. Chyba  założę dres i zamknę okna w sypialniach. A tobie  nie jest chłodno? Może ci przynieść kocyk? Nie, dziękuję, ja chyba wskoczę w sweter, mam taki długi, aż do kolan. Ooo i skarpetki założę. Gdy oboje znów znaleźli się w kuchni Leszek zaproponował by napili się herbaty owocowej - dużego wyboru nie ma, ale może być z dzikiej róży lub  limonkowa. Wanda wybrała z dzikiej  róży, a Leszek powiedział- ja też tę  wolę. 

Wprawdzie jestem od  ciebie  sporo starszy to też właściwie  niewiele  ciekawego mam o sobie  do opowiedzenia. Byłem żonaty - krótko, bo krótko,  ale jednak. Ożeniłem się natychmiast po  skończeniu studiów, gdy robiłem specjalizację. Mam syna, już pełnoletniego, tyle  tylko, że coraz  częściej mam podejrzenie, że to nie jest mój syn. Dopiero po latach dotarły do mojej świadomości pewne fakty, że być może to dziecko innego faceta. A ja, zarobiony niczym koło młyńskie nie  za bardzo wówczas kontaktowałem. Po prostu  wszyscy młodzi lekarze w czasie swej specjalizacji są  szalenie "zarobieni", a do tego marnie wynagradzani. 

A co do syna - przerwał naukę i podobno wyjechał do pracy w Norwegii. Tyle wiem od  byłej. Przez te wszystkie lata po rozwodzie  syn przylatywał do mnie  tylko wtedy gdy potrzebował pieniędzy ewentualnie  chciał by mu  coś  kupić. Przestał gdy odmówiłem mu kupna  motocykla. Konsultowałem się z prawnikiem, to przyjaciel Emila i Adeli. Wiem co mam zrobić gdy uda mi  się zbudować nowy związek by nowa partnerka i ewentualne dziecko byli zabezpieczeni. Wiem, że wielu kolegów  w mojej specjalności ma w swych związkach "pod górkę", bo ich partnerkom się wydaje, że oglądanie kobiet z odwrotnej perspektywy jest równoważne ze zdradą małżeńską. A dla normalnie myślącego faceta to taka sama atrakcja jak dla  laryngologa oglądanie zaropiałych migdałków  w gardle. Nie wykluczam, że są i inaczej myślący i postępujący ginekolodzy - w końcu każdy z nas jest inny. W przetrwaniu tych  wszystkich zawirowań życiowych ogromnie pomogli mi moi rodzice. Trochę za wcześnie odeszli,  ale ja  przyszedłem na świat gdy już byli 20 lat po ślubie. 

Nie jestem związany z jakąkolwiek kobietą,  chyba jestem trochę niedzisiejszy. Od lat przyjaźnię się z Adelą - byłem w niej wręcz  zakochany, o  czym wie Emil. Ale ona wtedy była  z kimś,  a potem niestety  dla  mnie, spotkała Emila. I teraz kocham ich oboje, są moimi przyjaciółmi. A tę malutką księżniczkę wprost uwielbiam. Może to irracjonalne co ci teraz powiem, ale podobnie jak  Adela uważam, że wszystko co nas spotyka ma jakiś ukryty sens - spotkałem ciebie i ty, nie znając  mnie  wcale, ogromnie  mi pomogłaś, a wcześniej pomogłaś Emilowi i jego rodzicom. Ale pomijając tę kwestię - podobasz mi się ogromnie, rozczula  mnie  twa  dobroć i  delikatność. Martwi mnie trochę twoje zdrowie, ale  zrobię co tylko będzie w mojej mocy byś wydobrzała  w stu procentach. Mam tylko jedną prośbę do ciebie - pytaj mnie o wszystko co ci się wydaje niejasne  w moim postępowaniu, mów dużymi, drukowanymi literami o wszystkim co ci się nie podoba z tego co robię i mówię. Bez tego nie ma prawdziwej przyjaźni ani i innego uczucia. Wiem , że nie jestem zbyt porywającym facetem, że za mało mówię kobietom komplementów, że może  zbyt dużo pracuję. Teraz jednak już mniej niż kiedyś i mam zdecydowanie dużo mniejszą "nerwówkę" niż wtedy gdy miałem własną praktykę. Własna praktyka to szalenie  duże obciążenie psychiczne. Odpowiedzialność za zdrowie pacjentów jest taka sama czy na własnej praktyce czy w jakiejś przychodni publicznej  czy też w  szpitalu, ale odpadła  mi troska o to by było odpowiednie zaopatrzenie gabinetu w środki potrzebne  do mojej pracy. Tu już nie muszę się  tym martwić.

Wanduś, a ty chciałaś przed  tą swoją chorobą przyjść do mnie na  wizytę, potem chorowałaś a ja z kolei szybko zlikwidowałem gabinet. Możesz mi powiedzieć  co było przyczyną, że chciałaś przyjść na wizytę?

Wanda  dość  długo  milczała,  w końcu powiedziała - spotkałam się z niewidzianymi dawno koleżankami ze studiów i  dałam się namówić  na imprezę  weekendową, która była na działce rodziców jednej  z nich. Było też kilku kolegów  z roku. Większość koleżanek i kolegów już w  związkach, niektórzy już z przychówkiem. Ale na działkę do Ewy  wszyscy przyjechali bez swych "drugich połówek". Gdy wyraziłam swe  zdziwienie, to się dowiedziałam, że jestem mocno opóźniona w rozwoju społecznym, bo nie  ciąga się  swoich żon i mężów na  spotkanie  z kolegami i koleżankami z dawnych lat. Było sporo alkoholu, ale wódki nie  było. Wypiłam , z tego co pamiętam, dwa kieliszki wina, nawet jadłam jakieś kanapki, trochę tańczyłam i  urwał mi  się film.  Ocknęłam się w niedzielę, we własnym łóżku, przy którym na fotelu spał jeden z moich kolegów. Głowa mi pękała  z bólu i nijak  nie mogłam pojąć jak ja tu  dotarłam i co robiłam. Wstałam, co go wcale nie obudziło, poszłam do łazienki, potem zrobiłam kawę i wróciłam do pokoju. On nadal spał. Obudziłam go i spytałam skąd  się tu  wziął, bo nie pamiętam bym go do siebie  zapraszała. Stwierdził, że znalazł mnie około trzeciej nad  ranem niemal nieprzytomną na schodkach z tyłu domku i na  szczęście  miałam ze sobą torebkę a w niej dokumenty i klucze od  mieszkania,  więc mnie  zgarnął, a że był niemal całkiem trzeźwy bo tylko piwo pił, to mnie odwiózł do mojego domu.  Pewnie trafiłaś na kieliszek wina z jakimś prochem- powiedział- i zapewne był  to przypadek. Pierwszy i ostatni raz  byłem z tą bandą. Ponieważ normalnie oddychałaś nie  zawiozłem cię na pogotowie, według mnie tętno masz normalne. I gdy cię następny raz ktoś z tej bandy zaprosi to może lepiej  nie przyjmuj zaproszenia. W każdym razie ja na pewno więcej się z nimi nie  spotkam.  I nie  zgłaszaj lepiej tego na policję, bo jest więcej niż pewne, że policja będzie  zdania, że jesteś po prostu ćpunką i  sama coś łyknęłaś popijając procha  winem. Mówił mi Zbyszek R., że oni dość regularnie tu imprezują,  a że działka na uboczu to ani hałas ani pałętające się nocą osoby  nikomu nie przeszkadzają. 

No i  zgodnie z jego radą nie zgłosiłam tego na policję - tym bardziej, że nie miałam żadnych dowodów własnej "niewinności".  Po jakimś czasie  do  mnie  dotarło, że może to była pigułka  gwałtu i  zaczęłam się zastanawiać, czy  nie  byłam zgwałcona.  No i chciałam pójść z tym do jakiegoś lekarza i pomyślałam o tobie, ale siostra twierdziła,  że ty już nie przyjmujesz nowych pacjentek. I tylko zrobiłam prywatnie badanie czystości, ale wszystko było w porządku. A niedawno pomyślałam, żem już dość leciwa jak na  dziewictwo i chciałam chirurgicznie pozbyć  się tego fantu. No ale zachorowałam, a potem  ty przestałeś praktykować. Jak widzisz, niezbyt równo mam pod  sufitem, bo czekam na takiego, dla którego nie będę chwilową zabawką. 

Leszek długo milczał,  w końcu powiedział- masz bardzo równo pod  sufitem i nietrudno  mi sobie uzmysłowić, że przeszłaś przez piekło wtedy. Teraz jest dla mnie zrozumiały twój dystans i twoja wyraźna nieufność do mężczyzn. Dziękuję ci, że jednak mi  zaufałaś. I wiedz, że nigdy nie będziesz  dla mnie zabawką i nie zawiodę twego zaufania i nigdy cię  nie oszukam. Żyję już dostatecznie  długo by wiedzieć coś o życiu i orientować się we  własnych uczuciach. Bardzo, bardzo  cię lubię i chcę byśmy  się lepiej poznali i  spędzali  ze sobą znacznie  więcej czasu.

A nie zanudzisz się ze mną? Nie - nie zanudzę, ale będę pilnował byś więcej nie przyjmowała  zaproszenia na jakieś dziwne imprezy. Jesteś dla  mnie terra incognita i mam wiele do odkrywania. Tak naprawdę niemal  nic o tobie nie wiem. Nie wiem jakie książki lubisz  czytać, czy lubisz bywać w teatrze, jakiej muzyki słuchasz, jakie kolory preferujesz, co lubisz jeść na śniadanie a co na kolację, gdzie lubisz spędzać wakacje, czy wolisz morze  czy może  góry. Chcę się tego wszystkiego dowiedzieć i wiele innych rzeczy, bardziej intymnych. Już wiem, że lubię twój dotyk, jest dla mnie kojący ale i podniecający. Mam ogromną ochotę zanurzyć ręce w twoich rozpuszczonych  włosach,  w których naprawdę jest ci  ślicznie. Chcę ci się przyglądać  z bliska gdy się kąpiesz, podglądać  cię gdy  śpisz i zastanawiać  się co  ci się śni. Chcę poznać smak twoich ust, poznać dotykiem krągłość twych  piersi, być z tobą tak blisko by czuć bicie twego serca, być z tobą i w tobie. Pozwolisz mi na  to wszystko? Wiem, że chwilami przynudzam, ale na pewno będę mniej przynudzał zajęty poznawaniem  ciebie. Po raz pierwszy od wielu lat jestem zdecydowany spróbować ułożyć sobie życie od  nowa. Jak dotąd to jesteś jedyną kobietą od chwili mojego rozwodu, której to wszystko powiedziałem. I właściwie w ogóle jedyną. Nigdy nie myślałem tak o byłej i nigdy jej czegoś takiego nie powiedziałem.

Jeszcze nikt mi czegoś tak cudownego nie powiedział - wyszeptała  Wanda.  I wierzę, że mówisz szczerze. Czy  wiesz, że od chwili gdy zacząłeś tę rozmowę ani na  moment nie przestałeś mi patrzeć prosto w oczy? Czuję się tak, jakbym siedziała w twoim mózgu. Ja też chcę byśmy się bliżej poznali, a o tobie  wiem tylko, że jesteś bardzo dobrym specjalistą, że twoja praca  naukowa jest szalenie  ważna i wiem, że jesteś wielce lojalnym przyjacielem. I wiem,  czuję to, że mnie  nie skrzywdzisz. I mam straszną tremę, bo boję się, że mój brak doświadczenia może być jednak dość dotkliwy. Moja  wiedza w temacie spraw damsko -męskich jest czysto teoretyczna. I jesteś pierwszym mężczyzną z którym tak szczerze o tym rozmawiam.

Wanduś, bycie we  dwoje wymaga od  obu stron uczenia  się partnera, otwarcia oczu na niego. To, że kiedyś jakiejś kobiecie  było ze mną dobrze pod  wieloma względami nie oznacza, że tak samo będzie innej. I to właśnie  dlatego, że jest inna. Po prostu  w każdy związek trzeba  włożyć sporo dobrej  woli jeśli się  chce  by był udany i dał obojgu  szczęście. A ja  chcę byś była ze mną szczęśliwa.

                                                                             c.d.n.

niedziela, 30 października 2022

Trudny wybór - 142

 Po wspólnej obiadokolacji wybrali się wszyscy razem jeszcze  na  spacer, na którym okazało  się, że wózek spacerowy będzie jednym   z ulubionych  "pojazdów" Milenki. Dziecko wygodnie w nim siedziało i rozglądało się dookoła "rozmawiając"  głównie ze swoim  smoczkiem, który  był na  zmianę albo wciskany w  buźkę  albo wyciągany przy  zaciśniętych dziąsełkach. Chętnych do pchania  wózka nie  brakowało, do domków zapędziły wszystkich......komary, których  tu  nie brakowało.  Wieczór spędzili w domku Emila, a Milenka,  niczym cygańskie  dziecko co chwilę była u kogo innego na kolanach. Bardzo jej się takie  wędrowanie spodobało, a Adela stwierdziła, że będą  mieli przechlapane, jeżeli tak rozwydrzą małą i będą musieli w Warszawie mieć wieczorne  dyżury przy małej. Najczęściej mała  spryciula wyciągała rączki do Leszka, który zaraz  to wytłumaczył faktem, że on  się z nią najwcześniej zapoznał, bo widział ją jeszcze  wtedy, gdy była tylko pęcherzykiem płodowym. No ale ją wtedy też widziałem!-że już pominę fakt, że przyczyniłem się do powstania owego pęcherzyka- tłumaczył Emil. No to  co, ale patrzyłeś w ekran i  wcale niczego nie widziałeś, dopóki ci palcem nie pokazałem gdzie ona jest! Adela i Wandzia omal  nie płakały  ze śmiechu a Milenka  była w siódmym niebie, że jest tak wesoło. W końcu wylądowała w kojcu razem z Emilem i w trakcie zabawy odkryła, że można piłkę wyrzucić poza  kojec a potem poraczkować do szczebelków i tam postękać, żeby ktoś rzucił piłkę z powrotem do kojca. Po którymś kolejnym "doraczkowaniu" do miejsca, w którym szczebelki tworzyły kąt prosty, klęcząc podciągnęła się w górę i stanęła na 3 lub 4 sekundy na nóżkach i zaraz klapnęła na pupę. Ten wielki wyczyn zauważył tylko Piotr, który bardzo spokojnym głosem powiedział - być może, że nasza mała księżniczka zacznie niedługo chodzić.  Byliście tak zagadani, że nie zauważyliście, że dziecko kilka sekund stało trzymając się szczebelków. Ja widziałam - powiedziała  Wanda- ale bałam  się odezwać, żeby jej nie  spłoszyć i żeby się nie uderzyła w buzię padając. Emil wyjął małą  z kojca i powiedział - my z Milenką idziemy zmienić pampersa i wyszedł z małą do sypialni.  Wrócił po kwadransie sam, mówiąc, że dziecko po pozbyciu  się przepełnionego pampersa zapchało sobie  smoczek  do buzi i......zasnęło. Chyba  miała tego  dnia  dużo wrażeń.  Wandzia spytała  czy jeśli posiedzą na werandzie  to będzie  działał podsłuch, jeśli tak to ona  zaraz przyniesie "świece antykomarowe" i mogą posiedzieć na dworze, żeby  w domku nie hałasować.  No przynieś - może będą  działać, ale mieliśmy  kiedyś jakieś takie   cuda w Milanówku na tarasie, ale tamtejsze komary były bardzo odporne - nas smród tych palących  się zniczy anty komarowych dobijał, ale komary i tak nas żarły- powiedział Emil.  Jakby kogoś komary żarły to ja mam w sumie trzy sztyfty autanu do wysmarowania odkrytych części ciała - dodała  Adela. Sprawdzałam  w aptece - mogę tym posmarować ciałko Milenki. Przetestowałam  to na  sobie, bo mnie ogromnie   lubią komary. A autan nie brudzi i jest bezzapachowy. Zaraz go przyniosę i poszła po autan. Gdy przyniosła,  Leszek powiedział - to bezpieczniejsze  niż jakieś świece, ja wolę autan. Czytałem, że te świece zawierają  w swych knotach jakąś toksyczną substancję,  chociaż  rzeczywiście są bezzapachowe. Zaraz sobie wysmaruję skalp i ręce. Wandziu, nie używaj tych świec,  proszę. Twoje drogi oddechowe mogą z tego powodu ucierpieć. Musimy przecież o  nie dbać - poprosił półgłosem Leszek. Dobrze, nie  będę ich używać - zgodziła się Wanda. 

Słuchajcie dzieci- powiedziała  ze śmiechem Helena - przywieźliśmy z domu mnóstwo produktów, żeby śniadania jeść w  domu, więc pani Wandeczka i pan Leszek mają  sobie  wziąć z naszej lodówki produkty na śniadanie, bo ledwo nam się udało dziś lodówkę domknąć. I uprzedzam - protesty nie będą uwzględniane. Możecie też nie brać, ale wtedy możecie  przyjść na śniadanie do nas dopiero o 9,00 rano. Bo obie nasze  rodziny tak mają, że  wstają dopiero o 9,00 rano gdy są na urlopie. Co prawda to niektórym zdarzało  się i dłużej pospać. No i każdy bierze do jedzenia to co będzie  chciał, nie obowiązuje jednolite śniadanie dla wszystkich. Czy pije ktoś z was zwykłe mleko? A co to jest mleko? czy to ta  biała trucizna?- spytał Leszek. No właśnie- zwykłego mleka jest tylko jeden kartonik, ale jest mleko kokosowe i migdałowe. Są też jeszcze jogurty greckie. Płatków owsianych  są dwa rodzaje, górskie i zwykłe, są też cornfleksy. To co nie  wymaga lodówki stoi na blacie. No i to tyle w tym temacie. Jakby  się komuś przyśniła jajecznica to jajka  są, smażymy na  maśle klarowanym- jest w pudełku z nazwą "masło klarowane". Podsumowując - to wszystko co macie w lodówce jest i dla  was. A jak czegoś zacznie  brakować to się przejedziemy do Warszawy.

No  skoro macie tak przepełnioną  lodówkę to może  weźmiemy trochę dobra  do swojej lodówki, lepiej gdy lodówka  nie jest zbyt  mocno napakowana - powiedziała  Wandzia.  Racja- zgodziła  się Helena- to chodźcie  oboje ze mną do kuchni, nawet torby tam  są. Możecie  przecież  wziąć więcej od  razu  niż tylko na jutro.

Gdy Helenka z nimi poszła  do kuchni  Piotr  powiedział mocno ściszonym  głosem- straszliwie   nieśmiała  ta pani  Wandeczka. Tatuniu - ona  miała  w domu  znacznie gorszą  sytuację  rodzinną  niż ja, nad  nią nie  czuwała  Helenka. Mojej matce nie odpowiadała  moja  płeć, jej matce nie odpowiadał mąż, wiec  się  rozeszła gdy starsza  siostra Wandzi  miała  sześć lub  7 lat, znalazła "lepszego", spłodzili Wandę i nie  są razem, bo zdaniem tej pani  każdy mężczyzna jest  do niczego. Być może   źle lokowała  swoje uczucia, tylko po jakie  licho obu córkom wciskała do głowy że każdy mężczyzna to uosobienie zła. Siostra Wandzi uważa, że jej tata był dobry, ojczyma  nie polubiła. A ojciec  Wandy wprawdzie  się nie rozszedł, ale mieszka ze swoją starą  ciocią twierdząc, że ona  wymaga opieki, co według Wandy  nie jest prawdą. I ma  biedula  melanż w głowie i na każdego chłopa  patrzy  się wzrokiem  swej matki, nawet Anioła  Stróża gotowa jest  uważać za kogoś z kim  kontakt  grozi śmiercią lub kalectwem. A ojciec Wandzi mówi jej, że jak jej matce minie  klimakterium  to się jej poprawi. Albo pogorszy - roześmiał się Piotr.  Gdy wrócili  z  kuchni Emil odebrał z rąk Wandzi siatkę  mówiąc - ty sobie tu grzecznie posiedź, a my to wszystko elegancko w  waszym  domku poukładamy - lodówka, szykowanie posiłków i sprawy z tym  związane nie są nam obu obce. My obaj to nawet umiemy gotować coś więcej niż wodę na herbatę. I obaj poszli  do drugiego domku.

Fakt - potwierdziła Adela. Tatuniek też potrafi gotować. I w ogóle potrafi mnóstwo fajnych rzeczy zrobić w domu. Emil też wszystko potrafi, Leszek też i do tego ma dużo fajnych  pomysłów. Mamy z Helenką  facetów, którzy  nie  dzielą prac  domowych na męskie i żeńskie. Emil mieszkał sam kilka lat na antypodach i musiał sam o  siebie  zadbać. Mama Emila  miała poważną wadę serca, więc tatuniek  musiał jej we  wszystkim pomagać lub całkowicie ją  wyręczać. 

Adelko,  a jak myślisz- nie obrazi się na mnie Leszek gdy mu  zaproponuję na tę skórę jego głowy coś innego niż tę gotową wcierkę? Bo ja mam koleżankę- farmaceutkę i ona zrobiła miksturkę, nawet mam ją  ze sobą,  która bardzo wzmocni te włosy, co jeszcze ma. On ma ładny kształt  czaszki, ale każdy z nas woli mieć włosy niż ich  nie mieć.  Mnie on się nawet bez włosów podoba.  

Dziewczyno - nie  widzę problemu - zaproponuj mu, że przez  czas pobytu tutaj będziesz mu osobiście wcierać  ten preparat i robić przy okazji masaż głowy. Poza tym tak naprawdę to podejrzewam, że nawet gdybyś mu tylko czystą wodę  wcierała to też byłby efekt, bo masaż poprawia ukrwienie skóry a tym samym  poprawia się odżywienie cebulek włosowych. I nie  zapomnij dodać między wierszami, że ci  się facet i bez  włosów podoba. Komplementy, drobne pochwały są każdemu  z nas potrzebne, to nas napędza do  działania.  Jeśli kiedyś słyszałaś, że faceci są tak  wrażliwi jak słupy wysokiego  napięcia na inwazję mrówek - to szybko o tym  zapomnij. Wielu jest znacznie bardziej wrażliwych  niż kobiety. A to wszystko dlatego, że w wielu domach usiłuje  się w nich zabić właśnie wrażliwość. Jak się przewróci dzieciak płci żeńskiej to zaraz jest przytulanie, całowanie i jojczenie jakie  dziecko biedniutkie. A mały  chłopczyk  nawet gdy ma kolano zdarte do kości to ma nie płakać, bo łzy u  chłopaka to wstyd. Teraz już wiesz, dlaczego Emil jest czułym mężem - zawsze był utulony i pocieszony i nikt mu  nie wciskał ciemnoty, że łzy to wstyd. I Leszkowi też nie wciskano bzdur, że łzy są niemęskim zachowaniem. To facet  wrażliwy i zawsze gotowy do niesienia pomocy innym.

Muszę coś wymyślić by rodzice nie łazili  sami na grzyby. Chyba  będziemy z Emilem łazili z nimi na przemian. Muszę sprawdzić jak tu działają mapy Google. Przecież nie będę brała  małej na grzybobranie. To już ponad osiem kilo żywej wagi.  

To jasne- rozumiem cię- ja też  uważam, że nie powinni sami chodzić po lesie- stwierdziła Wandzia. Ale jeśli będzie tu dobrze działała nawigacja to my z Leszkiem moglibyśmy  z nimi chodzić. I, ponieważ masz takie  zaufanie do Leszka,  a on taki zakochany w Milence to   my moglibyśmy z nią zostać a wy  szlibyście z rodzicami. Milenka bardzo lubi Leszka. Gdy patrzyłam jak on się czuli z Milenką, to pomyślałam, że to jest, tak jak powiedziałaś- bardzo dobry człowiek. Nawet nie umiem ci powiedzieć jak bardzo jestem szczęśliwa, że jestem tu z wami. I - tylko się nie śmiej - jesteś dla  mnie bardziej siostrą niż moja  przyrodnia  siostra. To kolejne potwierdzenie, że więzy krwi to bajka.

No popatrz - ja już to dawno odkryłam. I pewnie dlatego nie mam wyrzutów sumienia, że nawet  słowem nie pisnęłam, że jestem w  ciąży i że urodziłam dziecko. Zresztą zapewne zaraz  bym usłyszała, że na co komu jest potrzebna  dziewczynka. Popatrz - Helenka jest rodzoną siostrą mojej matki,  a ja od zawsze  byłam przekonana, że to ona jest  moją matką a nie moja  matka. No to wyobrażasz  sobie ile miłości od swojej matki otrzymałam. 

Po dwudziestej drugiej Wanda i Leszek stwierdzili, że trzeba jednak sprawdzić jak się mieszka w  drugim domku. Na  drogę dostali jeszcze jeżyny opatrzone tekstem - musicie się poświęcić i jeszcze  dziś je  zjeść albo wylądują  w kuble. My też się będziemy poświęcać. I pamiętajcie  by uchylić na  noc okno, które jest z moskitierą i zabezpieczcie je od  wewnątrz by go jakiś dowcipniś nie otworzył w nocy. Lesiu, pomóż przy  tym oknie Wandzie.  No to miłych  snów. Gdy już schodzili z drugiego stopnia Emil powiedział: mam nadzieję, że nie pomylicie   drogi do  domku, na co usłyszał od  Leszka: oj doigrasz się, doigrasz.

Rozstali  się wszyscy w dobrych  humorach. Adela jeszcze przystawiła małą do piersi, Emil zmienił jej pampersa i uznali, że dzień  się skończył.

Leszek i Wanda śmiejąc  się dotarli do swojego lokum. W której sypialni chcesz spać, bo te łazienki się różnią. Nie wiem, mnie jest zupełnie obojętne, ty wybieraj. No to mogę  mieć mniejszą łazienkę- stwierdził Leszek. Wanda nadal stała, więc Leszek spytał o co chodzi. Bo  ja, bez twojej  zgody wzięłam od koleżanki taką robioną w aptece miksturkę na twoją głowę. Skład tej  miksturki jest wypróbowany, ona bardzo wzmacnia cebulki włosów. Mnie się  co prawda podobasz taki, jaki jesteś, ale wiem, że każdy lepiej się czuje z włosami niż bez nich. I pomyślałam, że może  zgodzisz   się, że ja przez ten cały  czas pobytu tutaj będę ci co wieczór robić masaż skóry głowy. Miksturka zostanie przez noc na skórze,  a rano umyjesz głowę. Ty naprawdę jesteś gotowa co wieczór robić mi taki masaż? Przecież to dla ciebie kłopot!

Wanda pokręciła przecząco głową- żaden kłopot,wierz mi. Ale może ty nie lubisz gdy ci ktoś głowę masuje, no to wtedy nie będę tego robiła. Każdy masaż to cudowny relaks, ale czuję się tak jakbym cię wykorzystywał. Wanda uśmiechnęła  się - ale chyba będziesz  musiał usiąść na podłodze, żebym nie musiała przy tym stać. Złożymy jeden kocyk tak byś na nim mógł położyć złożoną kołdrę, a ja usiądę na krześle. Ale tak w ogóle to chyba  wpierw zasłonimy okna, dobrze? No pewnie, tak  mnie  zaskoczyłaś, że  zupełnie  zapomniałem o zasłonięciu okien w pokojach, przepraszam. Szybko zasłonił okna, rozłożył na podłodze kocyk, na  nim złożoną  w kilkakroć kołdrę,  ściągnął t- shirt, przystawił krzesło dla Wandy. A to smarowidło ma jakiś zapach?- zapytał cichutko. Ma, ale miły, jodłowy. I zapewne gdy rano umyjesz głowę to już nie będzie tego zapachu. Przeważnie smarowidła tego typu mają albo zapach  siarki albo tranu- powiedziała. To jest na olejku z jodły syberyjskiej, białokorej. Ale nie tłuści skóry. I ten olejek jest też stosowany doustnie i do inhalacji o ile pacjent nie ma astmy- przy astmie nie  wolno.

Leszek był zachwycony masażem. A co będzie jeśli tu  zasnę na siedząco? Nie ma obawy, zbudzę cię byś nie  spędził nocy na  siedząco. Słuchaj,  to jest cudowna  sprawa ten  masaż! Rozchodzą mi się od  czubka  głowy takie kręgi jak w  wodzie po wrzuceniu do niej  kamienia. Chyba się uzależnię od  tego! I co wtedy?  Wtedy będziesz uzależniony po prostu. Po pół godzinie Wanda  zakończyła masaż zjeżdżając rękami  w dół i kilka  razy przejechała  rękami po ramionach i karku Leszka. Leszek chwycił jej ręce i delikatnie ucałował. Uczyłaś się kiedyś masażu? Tak, ale tylko na  własne potrzeby. A robisz to wielce profesjonalnie! I co teraz?  Teraz to jeszcze zjemy te jeżyny, tylko trzeba  je opłukać. No to siedź, ja opłuczę i je przyniosę. Chyba lepiej pójdźmy do  pokoju dziennego, bo łatwo pobrudzić owocami pościel,  a jeżyny są praktycznie nie do sprania. Zniszczyłam tak  sobie  kiedyś  sukienkę, nawet chlorem  nie  zeszło. No to chodźmy, nie obrazisz  się gdy będę taki pół goły? No pewnie, że nie, ale może  zmarzniesz? Nie, raczej mało prawdopodobne, ten masaż mnie  rozgrzał.

Gdy jedli jeżyny Wanda powiedziała - nie sądzę, żeby ci odrosły włosy, ale na pewno wzmocnią się te które jeszcze  są i  nie będą się przetłuszczały i wzmocnią  się cebulki. I koniecznie łykaj te tabletki z krzemem, to jest wyciąg ze  skrzypu polnego. Mało urocza  roślinka, ale zawiera krzem. Można też spożywać ziemię okrzemkową, ale mam większe  zaufanie do czystości tego wyciągu ze skrzypu niż do ziemi okrzemkowej. No i łatwiej łykać tabletki niż pić paciaję z ziemi okrzemkowej. Działanie tych tabletek już wypróbowałam na sobie, faktycznie  wzmacniają się po nich włosy.

A co to jest ta  ziemia okrzemkowa? To skała osadowa powstała z osadów różnych skorupek i pancerzyków skorupiaków. Wzmacnia kości, włosy, paznokcie ma  działanie przeciwzapalne i bakteriobójcze. Jest też wykorzystywana  w przemyśle.

Zapomniałem Ci  coś powiedzieć, tyle  się ostatnio  działo - bardzo mi się podoba, że masz rozpuszczone  włosy, ręce mi  się same wyciągają do  nich, żeby się nimi pobawić. Tylko pewnie byś  się na  mnie oburzyła, gdybym nagle,  na  spacerze zaczął się nimi bawić. Nie oburzyłabym  się, raczej byłabym zaskoczona. Nikt się jeszcze  moimi włosami nie bawił. Bo zawsze   miałaś je  spięte- a szkoda. Nie spinaj ich, wyglądasz w tym uczesaniu pierwszorzędnie!  Dobrze - nie będę  spinać- szepnęła Wanda.

                                                                c.d.n.



Trudny wybór - 141

 Pierwszego sierpnia spod domu Leszka wyruszył malutki "konwój" trzech samochodów. To  co  się już nie mieściło w samochodzie Emila zostało zapakowane  do samochodu rodziców. Przed wyjazdem Piotr i Helena  "skorumpowali" pana  dozorcę,  by był tak miły i podlewał ich  ogródki  oraz  sprawdzał czy wszystko jest w porządku. Oczywiście  za ową uprzejmość  został całkiem nieźle  wynagrodzony. W razie jakichś problemów  miał zatelefonować  do Piotra. Nie  da się ukryć, że wyjazd z małym  dzieckiem  z domu na  cały miesiąc  zawsze stwarza pewne  problemy  logistyczne. Adela pocieszała  się  tylko świadomością, że jadą raptem niecałe sześćdziesiąt kilometrów od Warszawy, więc  w razie czego można wyskoczyć do  domu, bo, jak powiedział Emil - "kupa  luda nas  będzie" i trzy samochody.

Po kilku bardzo poważnych rozmowach z Adelą Wandzia nieco uspokoiła  się psychicznie i nawet odważyła  się porozmawiać otwarcie z Leszkiem o tym,  dlaczego jest "taka  dziwna". Leszek bez trudu domyślił  się kto Wandeczce oczęta otworzył i trzy dni przed wyjazdem  z Warszawy, około północy Adela otrzymała od niego krótką wiadomość: jesteś niesamowita,  dziękuję. W odpowiedzi otrzymał równie krótki tekst - " nie  niesamowita, ale doświadczona życiowo, kiedyś ci to  wyjaśnię.A."

Gdy już wyruszyli w trasę Adela zapytała męża,  czy  zauważył pewną zmianę w  wyglądzie Wandeczki. A co się  zmieniło? Nagle utyła czy wyrosła  pół metra  w górę? Ja się, kochanie  moje, nie przyglądam  kobietom spoza  swojej  rodziny. Przyglądam się głównie tobie i Milence i czasem rodzicom. A o co  biega  z tą Wandzią? No Wandzia  zaczyna  wyglądać bardziej dziewczęco. Po raz pierwszy  widzę ją bez tego smutnego kucyka, ma rozpuszczone  włosy! Od  razu  wygląda inaczej, tak  kobieco a nie jak przechodzona   małolata. A to ma coś  wspólnego  z tą  wiadomością, która mi pokazałaś  około północy?

Myślę, że tak, może po prostu Wandeczka się nieco odblokowała i zaczęła nieco więcej mówić poza "tak, nie  wiem lub ma pan rację panie  Leszku". Najsmutniejsze jest to, że wiele winy leży po stronie rodziców dziecka, którzy często nie mają pojęcia, że wszystko co oni  robią i mówią ma  wpływ ma psychikę  dziecka i ją wypacza. Bo  nie każde  dziecko jest tak odporne, jak ja  byłam , na to co się dzieje w  domu. Wandeczka ma starszą siostrę, z pierwszego małżeństwa jej  matki. Nie znała wcale pierwszego męża matki, bo Wanda jest z drugiego związku  matki. W domu słyszała (a słuchała  głównie ukradkiem) gdy matka rozmawiała  z innymi, że ten pierwszy to był "nic nie  wart tylko go o kant  dupy potłuc". Z kolei jej starsza o 6 lub 7 lat siostra mówiła, że jej tata był bardzo dobry, tylko mama go nie kochała i znalazła  sobie drugiego i na domiar złego obdarowała pierworodną córkę siostrą, czyli konkurentką do matczynego serca. Ojciec Wandeczki też długo nie wyrobił z jej matką i teraz  wprawdzie nie mają rozwodu ale nie mieszkają razem. Ojciec mieszka ze swoją ciotką pod pretekstem, że ciocia  stara i  chora i wymaga opieki, a  zdaniem Wandeczki to owszem,  ciocia  stara, ale nie  chora i swemu siostrzeńcowi obiadki gotuje. Wanda widuje  się  ze swoim ojcem i on ją pociesza, że jak matce skończy  się klimakterium to na pewno jej  złe  humory  miną i  będzie można  z nią  wytrzymać. Popatrz tylko, jak durne bywają matki - moja miała mi za złe, że jestem dziewczyną a jej matka od lat wciska jej do głowy, że wszyscy mężczyźni to zakały rodu ludzkiego. Najlepiej wszystkich powystrzelać. No to na "podniesienie Wandzi  na duchu" opowiedziałam  jej o swoich starych i o  tym, że jak na razie to  nie wiedzą, że są dziadkami. A o Leszku to jej tylko powiedziałam, że nie miał jak dotąd szczęśliwego życia, jest od lat rozwiedziony i ma pełnoletniego syna. Niech wie biedula, że nie jest jakimś wyjątkiem i że więcej osób na tym świecie ma bardzo dziwnie ustawione stosunki rodzinne. I widać  z tej wiadomości, którą mi wysłał, że coś się zmieniło w zachowaniu Wandy -  może zmieniła  zdanie i zechce jakiegoś "Niemca"?

A Wandeczka jest inżynierem,  skończyła  studia I stopnia na kierunku Architektura  Krajobrazu, a pracuje w Spółdzielni, bo jak mówi  to była transakcja  wiązana - szybko mieszkanie w zamian za zatrudnienie się u nich. Potrzebowali "na gwałt" kogoś na  zagospodarowanie przestrzeni zielonych  na osiedlu. No to się zgodziła, byle  się z domu wyprowadzić.

Przejeżdżając przez rozwleczone wzdłuż  szosy Brześce  kupili owoce i marchewkę na  sok dla Milenki.  Adelę zawsze śmieszył przejazd przez  tę miejscowość, bo koło każdego z domostw stojących bardzo blisko  szosy stała między ogrodzeniem posesji a rowem biegnącym  wzdłuż  szosy  ławeczka i niemal na każdej ktoś siedział - najczęściej jedna  lub dwie leciwe kobiety. Czasem na ławce była też skrzynka z tym, co gospodarze mieli na  sprzedaż. Adela się śmiała, że te siedzące na ławeczkach przed  domami babcie to sprawozdawcy telewizyjni - nikt ze  znajomych  względnie sąsiadów  nie mógł się tędy przesnuć niezauważony.

W Górze Kalwarii "zawadzili" o piekarnię w której zakupili kilka paczek sucharków dla  Milenki- żeby się miała  czym ubrudzić - jak  to określiła  Adela.

 Jak będą gdzieś po drodze stali z owocami to się na  moment zatrzymamy - dam  wszystkim taką  wiadomość, żeby sobie nie pomyśleli, że coś się nam przydarzyło. To są takie momenty,  w których  jestem wdzięczna tym co wymyślili telefonię komórkową - stwierdziła Adela. Trochę mniej  mnie bawi, że teraz łatwiej kogoś namierzyć, no ale skoro nie jestem zatrudniona  w  wywiadzie to mi to mało wadzi.

Z owoców to były  tylko papierówki i jeżyny oraz pomidory. Adela od  razu kupiła 3 kilogramy  papierówek i mniej więcej 1,5 litra  jeżyn. Podpytała jak się przedstawia sprawa  z grzybami i zdaniem miejscowych to grzyby  są, oczywiście trzeba ruszyć bladym świtem, najlepiej po czwartej  rano - Emil widząc  minę swej żony żałował bardzo, że ma ręce zajęte, bo była to mina godna  sfotografowania. Sprzedająca  zapytała  się,  gdzie oni  mają zamiar zbierać grzyby, a usłyszawszy, że w Wildze skrzywiła  się i powiedziała  cicho - wyskoczcie  lepiej do Skurczy i zaraz za tablicą idźcie w lewo w las. Tam się jeszcze nie pobudowali, więc  większe  szanse.

Reszta towarzystwa nie pojechała  dalej bez  nich, stanęli na poboczu i czekali na  ich dołączenie. W Wildze Emil i Leszek zebrali  dowody osobiste od reszty  towarzystwa i poszli załatwiać formalności. Kierownik dowiedziawszy  się, że są z małym dzieckiem wybrał  inne domki niż  były przedtem  wybrane - te stały  nieco dalej od głównej alejki,  "bo przecież takie  roczne dziecko śpi w  dzień, więc lepiej by nikt koło domku  nie łaził, żeby dziecko   mogło spać na  powietrzu- w końcu po to  się jedzie  z dzieckiem poza miasto, by było dużo  na  dworze". To może państwo wypożyczą  również parasol - on ma  solidne  mocowanie, jest stabilny, no dziecina nie może przecież  spać  na słońcu.  Oczywiście Emil przytaknął, mówiąc, że to świetny pomysł,  więc za kwadrans  miał przyjść do nich "człowiek" z parasolem i podstawą do niego. Leszek z kolei dopilnował,  by rachunek za jego  domek był na Wandę i  wszystko dokładnie z kierownikiem wyjaśniał.  Trochę było "spacerów" na odcinku parking- ich domki, ale "człowiek od parasola"  dostał nakaz pomocy gościom w przenoszeniu bagaży, a od Emila gratyfikację z tej okazji.  Przez  dziesięć minut trwała  dyskusja, który domek będzie  lepszy dla Milenki. Adela stała, milczała, potem powiedziała - Milence wisi i powiewa, który domek będzie  waszym  zdaniem  dla niej lepszy- to dziecko  jest jak  pies- tam mój  dom, gdzie są moi państwo, a mnie się chce  siku, więc  szybko mówcie, który  domek biorą Wanda i Leszek.  Wanda wskazała ten  ciut  bliższy głównej  alei, że ona to by ten wybrała, Adela jęknęła -"dzięki  ci  kobieto" i pognała  do łazienki. Domki, które  wskazał im  pan kierownik były najnowszej  generacji, miały coś pośredniego pomiędzy gankiem a werandą, stał tu stolik i cztery składane krzesła z oznaczeniem numeru domku.  W sypialniach i pokoju dziennym z  aneksem kuchennym były elektryczne  piece  akumulacyjne, w łazience była  kabina prysznicowa "dziewięćdziesiątka", więc  dla małych i  chudych, wanna z siedziszczem oraz  toaleta odgrodzona ścianką z luksferów i umywalka z lustrem, które  było jednocześnie  drzwiczkami  szafki.Ciepła  woda była  z term przepływowych.

W pierwszej kolejności należało nakarmić Milenkę, więc Adela zaanektowała do tego celu pokój  dzienny. W międzyczasie Emil zmontował dla  małej łóżeczko w sypialni, wypakował to co mogło być szybko potrzebne i poukładał  w pojemnej szafie  w sypialni. Zamontował również w jednym  z okien sypialni moskitierę. Po drugiej stronie domku lokowali się rodzice. Ich łazienka była wyposażona tylko w kabinę prysznicową , WC i umywalkę. 

Milenka szybko zjadła  swą porcję obiadową, a w dziesięć minut po zmianie pampersa już spała  w swoim łóżeczku. Adela tymczasem rozmawiała  z rodzicami, mówiąc, że mogą  się zamienić sypialniami, jeśli na przykład  wolą  mieć w łazience jeszcze oprócz prysznica  coś podobnego  do wanny. Ale rodzice  zapewnili ich, że jeżeli  zamarzy im  się siedzenie  w  wannie to po prostu pójdą do ich  łazienki. Wszyscy zgodnie  stwierdzili, że pokój dzienny jest w porządku, będzie  się tu rozkładało kojec  dla małej, zwłaszcza, że wzięli  całość razem  z podłogą i plandeką, więc będzie można też jego  część rozłożyć na tarasie.

Adela stwierdziła, że teraz mogą się spokojnie napić  kawy (z domu wzięli express i mikrofalówkę) i wysłała sms do Leszka, że  "mała śpi, więc może wpadniecie na kawę?" Odpowiedź była natychmiastowa- "wpadamy". I za 5 minut byli z ........groszkiem ptysiowym i pojemnikiem z kremem czekoladowym oraz pudełkiem wykałaczek. To będzie nieomal founde- śmiała  się  Adela- każdy będzie  nadziewał wpierw  groszek na  wykałaczkę  a potem, jeśli będzie  chciał to sobie swój  groszek zanurzy w kremie.  Wymyśliłam  coś innego- powiedziała Wanda- mam pergaminowe  foremki do babeczek, każdy sobie  nałoży kremu do foremki i będzie sobie  w swojej foremce maczał groszek. Tym  sposobem nie będzie "korka" przy pojemniku z kremem. Noooo, całkiem  sprytnie  to wymyśliłaś- pochwaliła ją Adela.

Słuchajcie - wzięliśmy z domu kilka metrów moskitiery i taśmy klejącej elastycznej i pinezki więc możecie  sobie w  swoich sypialniach okleić jedno okno, żeby różne wrednoty  nie  wlatywały ani w  dzień  ani  w nocy. A tak ogólnie  to jak oceniacie te domki? Wyrobimy tu  miesiąc?

No jasne, będziemy dużo chodzić, pewnie też gdzieś  wyskoczymy.  Niestety, tu nie ma dokąd  wyskoczyć - można  do Puław, można do Garwolina po biały ser - tu naprawdę to  się można urwać bo nie ma co zwiedzać.  Ale lasy ładne i dobre świeże powietrze. Na dziś i  jutro mamy dla wszystkich obiado-kolację, dla Pimpusi  mamy zapas  słoiczków no i mleko modyfikowane i zawekowane moje rosołki. Tu nawet jest jeden kiosk spożywczy. No i zawsze można wyskoczyć do Wilga-City i coś tam  kupić. Ale to dopiero jutro,  dziś mi się już nie chce. Fajne są te ganki, nawet  w czasie  deszczu  można będzie  tu  siedzieć a Pimpusia będzie urzędować w spacerówce.

                                                                 c.d.n.


piątek, 28 października 2022

Trudny wybór- 140

 Fryzjer, który otworzył swój  zakład w pobliżu zakładu fotograficznego Konrada "podpadł" Emilowi,  bowiem namówił Adelę na.......obcięcie włosów.  Wychodząc od  fryzjera  Adela wstąpiła  do Konrada, który był wręcz  zachwycony jej nowym wyglądem. I to tak bardzo zachwycony, że chwycił za  Polaroid i "machnął" jej kilka zdjęć- takich bez pozowania, gdy  się Adela wcale nie  spodziewała, że Konrad ją zaraz  sfotografuje.  Wreszcie  wyglądasz  tak, jak wyglądałaś w  czasach  szkolnych. I lepiej wyglądasz w tych swoich włosach niż tych "wysiwionych". A poza  tym to prędzej  ci  się wzmocnią  krótkie  włosy. Baśka po obu porodach od  razu ścięła  włosy i teraz ma  wręcz furę  włosów, a po pierwszym porodzie to w całym domu można  było znaleźć jej włosy, nawet w talerzu. A najwięcej to rano na poduszce.  I wiesz, ten facet bardzo dobrze dobrał linię twojej fryzury  do twej urody. Wyglądasz młodziej i znacznie ciekawiej - wierz  mi- mam oko fotografa,  chociaż dyplom chemika.

No dobra, wierzę ci- nigdy na  mnie  nie leciałeś. Konrad roześmiał się - a co ty o tym  możesz  wiedzieć, nie dostrzegałaś raczej żadnego z nas, zwłaszcza już pod  sam koniec szkoły. Widziałem Cię kiedyś w Stodole- tańczyłem obok ciebie,  ale mnie  nie  zauważyłaś, tak byłaś  wpatrzona  w swojego faceta. On fajnie tańczył,  z tego co widziałem. Adela uśmiechnęła  się - w Stodole to byłam głównie  zainteresowana tym, żeby  nie wywinąć orła na parkiecie, a facet, z którym  mnie widziałeś od pewnego czasu jest już w zupełnie innym wymiarze.

Po powrocie do  domu,  w którym w czasie jej pobytu u fryzjera byli rodzice pilnując Milenki, powitał ją pełen  entuzjazm - Piotr orzekł, że córeńka  wygląda prześlicznie, Helena stwierdziła, że także się  do tego fryzjera wybierze, bo widać, że  "ma facet oko" i wie, jak podkreślić atuty klientki.  Milenka nie miała ani przez  moment problemu  z akceptacją nowego wyglądu Adeli i zaraz  dała  mamie  buzi usiłując jednocześnie sprawdzić czy rzęsy mamy nadają  się  do zabawy.  Adela zaraz jedno ze zdjęć zeskanowała i wysłała mailem do męża. Po pół godzinie  nadeszła odpowiedź w postaci pytania- to czym ja się teraz będę bawił? Adela odpisała - mogę  nie  depilować w takim razie  nóg i pach. Będziesz miał  się czym bawić.  Idę karmić Milenkę. 

Piotr był nieco zmartwiony, że nie ma tam  działu męskiego,  ale Adela pocieszyła  go, że będzie niedługo drugi punkt tego samego właściciela, ale oddzielny, bo zauważył, że klientki wolą by panowie ich  nie oglądali gdy one "mają na głowie różne  dziwne  rzeczy robione". Adela w pełni popierała taki rozdział płci. A do pani Wiesi to już nie będziemy jeździć? - zapytał Piotr. 

My, to znaczy Emil, Leszek i ja to już na pewno  nie. Rozeszły  się nieco nasze drogi- to raz, a dwa to ona wyjechała do Francji i pewnie dopiero po wakacjach  wróci. A ostatni raz gdy u niej byłam to chyba  mocno oszczędzała  na ten  wyjazd, bo jej farba zeszła mi z włosów w dość krótkim czasie, czyli była to jakaś tania podróba, a kosztowało tyle  co zawsze. 

Ale  wbrew pozorom,  to nowe uczesanie  podobało się Emilowi. Adela  stwierdziła, że przed  wyjazdem  do Wilgi sama ostrzyże  Emila-  wszak już  kiedyś  go strzygła,  a po wakacjach  już pewnie  będzie  czynny  nowy  zakład fryzjerski. 

Emil  był "cały   w skowronkach", bo okazało  się, że nie ma   problemu z urlopem, umówił się, że gdyby się  coś nagle pilnego zdarzyło to wtedy po prostu przyjedzie - to tylko 60 km od Warszawy a nie  antypody.  Z urlopem  Leszka też nie było problemu, bo w razie pilnej  potrzeby zawsze można  było kogoś ściągnąć  na  nagłe zastępstwo, a chętnych na ogół  nie  brakowało, bo klinika  dobrze płaciła. Adeli  było przykro, że rodzice zostają  w  Warszawie,  ale umówili  się, że będą przyjeżdżać do Wilgi na weekendy. W końcu domek  miał dwie  sypialnie, więc  było gdzie   nocować, bo Milenka  nadal spała   w jednym  pokoju z rodzicami.

Propozycja Leszka, że część  rzeczy mogą "Emile" wstawić  do ich  samochodu bardzo  się przydała, bo brali co prawda  spacerowy  wózek dla małej a  nie  głęboki, ale oprócz niego jednak  większe łóżeczko i kojec z podłogą oraz  specjalną plandekę by można  było rozstawić kojec w plenerze.

Tydzień przed wyjazdem "kochanych  dzieci  z maleństwem", które  za trzy  tygodnie  kończyło rok, rodzice  wyrazili żal, że jednak nie jadą  z nimi na  cały  miesiąc.  Emil  stwierdził, że nie ma  problemu, mogą przecież mieszkać w domku razem z rodzicami. Grozi im tylko to, że w ich sypialni będą "lądowały" jakieś  akcesoria   małej. A w tej  kwestii to od razu włączył się  Leszek, mówiąc, że nie widzi  problemu, by to co będzie  Emilom  przeszkadzało  w domku stało w  sypialni  Leszka. A jak  Milenka wam będzie za bardzo rozrabiać to ją też  do  mnie wstawicie.  Adela  śmiała  się - nie ma obawy- ona uwielbia  spać z nami w jednym łóżku, bo raz się tuli do Emila  a raz  do mnie i jest wtedy bardzo a bardzo zadowolona.

Adela  dostawała  chwilami  głupawki, bo gdy okazało  się, że i rodzice  będą na tym pobycie - Wandeczka  zaczęła się zamartwiać,  co sobie  oni o niej pomyślą, a zwłaszcza  ich mama.  W końcu Adela  zrugała Wandę i powiedziała: primo - wszyscy jesteśmy  dorośli i nikt  nikomu  w tej  rodzinie nigdy nie zaglądał do wyra. Secundo - to nie jest moja matka, tylko moja  ciocia, która ma po kolei  w głowie i dowiedz  się, że przed ślubem mieszkaliśmy z Emilem  razem  z nią, w jednym  mieszkaniu. Po prostu wyraziła na to zgodę, bo się pytaliśmy,  czy pozwoli na taki układ. A przedtem, nim poznałam Emila to miałam kochanka i ciocia o tym  wiedziała,  ale nawet mi słowa nie pisnęła na ten temat, bo już byłam pełnoletnia i  sama na siebie  zarabiałam. Więc nie odstawiaj cyrków, bo nie masz do tego powodu. Macie dwie sypialnie a czy będziecie spać w jednej czy każde z was oddzielnie to naprawdę nikogo w naszej  rodzinie nie interesuje- to tylko wasza sprawa. O jednym  tylko pamiętaj - Leszek cię nie skrzywdzi i to ty zadecydujesz jak  się między wami sprawy ułożą.  A Leszek to bardzo wrażliwy facet i jego łatwo urazić, więc  miej to na uwadze. Chodzi mi głównie o to, żebyś dawała  jasne i  czytelne sygnały. Po prostu zawsze mów czego oczekujesz, co akceptujesz a czego  nie. To  nie jest matura z polskiego, na której każdy ma  odgadnąć  co poeta miał  na myśli. Wydaje   mi się, że nieźle  się składa bo będąc obok siebie przez  miesiąc można  się całkiem nieźle  wzajemnie poznać. 

I przestań wynajdywać u siebie  wady  z powodu których jesteś osobą nieciekawą,   nudną i tak  dalej. Niewątpliwie dla kogoś kto dzień w  dzień musi zaliczyć jakiś ubaw to możesz  być za spokojna i tym  samym  nieciekawa  jako partner do ubawu, ale dla kogoś innego osobą  wręcz pożądaną   bo ten ktoś lubi ciszę i spokój. Bądź po prostu sobą, taką jaka jesteś na co dzień. Nie udawaj kogoś innego - bądź sobą. Być może, że i Leszek boi  się, że będzie  dla ciebie uosobieniem nudy, lub że jest  dla ciebie już  za stary bo wolisz  młodszego, pełnego werwy, ze strzechą  włosów a nie faceta po czterdziestce, któremu życie już dało kilka kopów a włosy pomału  mówią "żegnaj  kolego".

 Ciebie i Leszka  łączy jedna  cecha - kompletna bezinteresowność. Cecha piękna , tylko mało przydatna  w dzisiejszym  brutalnym świecie. Obydwoje pomagacie innym całkiem bezinteresownie. Przyjrzyjcie  się sobie co was jeszcze  łączy, bo dobrze mieć  przyjaciela na którego ramieniu  można  się wypłakać gdy życie nam spłata  brzydkiego figla. Lesio to bardzo uporządkowany  facet. Nie wiem czy  wiesz, ale on niezbyt  dawno zrobił doktorat nie przerywając swej  pracy  zawodowej. Ale jak widzisz  wcale się tym nie chwali i nie chodzi  z nosem  zadartym do góry. O tym jakie znaczenie ma jego praca możesz  sobie poczytać  w internecie wrzucając jego imię i nazwisko oraz  specjalizację zawodową.

Adelko, ale ja naprawdę bardzo lubię Leszka. I  bardzo bym chciała  by się ze mną  nie  nudził. Poza  tym on  mi już tyle pomógł, załatwił  mi lekarza  w przyszpitalnej  przychodni i się troszczył czy ma mi kto zrobić zakupy, był gotów sam je  zrobić. Ale na szczęście jakoś moja  siostra  je  zrobiła. My to takie siostry- nie  siostry, mamy różnych ojców. A odkąd wyszła  za mąż to bardzo rzadko  się spotykamy - ja  nie trawię jej męża. Nie wiem co ona w nim zobaczyła, bo ani ładny, ani mądry,  ani wykształcony i do tego chamowaty. Unikam  go jak  mogę. Ale mam wrażenie, że ostatnio  coś im  się nie układa, coraz częściej  mają  "ciche  dni" i wtedy ona przychodzi popołudniami do mnie.  Ale ostatnio się na  mnie obraziła,  bo powiedziałam, że jeśli się  coś  nie układa to powinna iść  razem z nim do poradni rodzinnej,  bo  ciche   dni to raczej na to  nie  pomagają. Nawrzeszczała na  mnie, że stara panna  nie będzie  jej dawać żadnych  rad. No i od ponad  miesiąca  mam spokój. I tylko  jej  powiedziałam, że to raczej ona jest stara bo jest ode mnie starsza. 

Wandziu,  a jaki ty kierunek skończyłaś? Architekturę krajobrazu na SGGW, 3,5 roku studiowałam, jestem  inżynierem i właściwie  powinnam dorobić  sobie jeszcze magistra, ale nieco ugrzęzłam  w tej  spółdzielni, głównie  dlatego, że  miałam z nimi transakcję wiązaną - zaczęłam u  nich pracować i  szybko mogłam dostać  mieszkanie i wyprowadzić się  z domu. Zajmuję  się zagospodarowywaniem przestrzeni publicznej, na  osiedlu to parki i  zieleńce. Moją siostrę aż skręca  ze złości, że mam  własne mieszkanie. A poza tym  to zajmuję  się wieloma innymi  sprawami, które niewiele mają wspólnego  z moim kierunkiem, ale  muszę jakoś  "spłacić" to, że szybko się załapałam na mieszkanie.  Transakcja  wiązana ma  swoje  wady i  zalety. Gdy znajdę coś ciekawszego to po prostu odejdę. 

A jak się twoim rodzicom układa?  Lepiej twojej mamie w tym drugim związku?  Nie mam pojęcia. Nie mieszkają razem, ale mama ostatnio powiedziała, że mi zazdrości, że "nie mam żadnego chłopa na głowie".  Udałam, że nie  rozumiem, ale to może nie  tyle "z tymi chłopami" jest  nie tak a z nią. Pierwszy był nie taki, to go zostawiła  dla mojego ojca, ale i mój ojciec chyba jej nie pasuje. Pytałam  się ojca o  co się wciąż kłócą, ale on  tylko machnął ręką i powiedział - skończy  się jej klimakterium to oprzytomnieje, nie  zawracaj sobie  tym  głowy córeczko.  Tata  się  nie chce z nią kłócić, jak matka zaczyna "marudzić", to idzie  do  swojego klubu szachowego. Jest zapalonym szachistą. I ma  chyba   żal do mnie, że nigdy  mnie te  szachy nie interesowały. Adela uśmiechnęła  się - raz grałam i oczywiście przegrałam, więc  mogę uznać, że grałam  dwa  razy- pierwszy i ostatni. Zupełnie mi ta gra nie pasowała.

                                                                      c.d.n.


czwartek, 27 października 2022

Trudny wybór - 139

 Adela  się  śmiała, że chyba jeszcze  żadne dziecko nie  było tak podziwiane w trakcie jedzenia swojej zupki jak Milenka. Mała  siedziała w kojcu na leżaczku, na przeciwko niej  Leszek  z kubkiem gęstej  zupki i ją karmił łyżeczką. I co chwilę wyrażał swój podziw - podziwiał jak ślicznie otwiera buzię, jak grzecznie siedzi i nie kręci  się.

Lesiu - ona po pierwsze jest  głodna, po drugie to jest jej ulubiona  marchwianka  z mieloną cielęcinką, tą od  ciebie. Ona  wyraźnie jest mięsożernym  stworzeniem. Zupka wzbogacona tylko krupiczką nie  wchodzi jej  tak łatwo do  dzioba. Poza tym to zrobiła  się bardzo towarzyska i im  liczniejsza  widownia tym ona szczęśliwsza. Mam wrażenie, że ona  w każdej  łyżeczce bezmięsnej   zupki,  takiej tylko na  rosołku to poszukuje mięska, bo strasznie  dużo  czasu  trzyma zawartość łyżeczki w buźce. 

Po zjedzeniu przez Milenkę zupki wyraźnie  rozochocony Leszek powiedział - ukochaj wujka i .......jego  broda  została udekorowana  nie tylko śliną  Milenki ale i jakąś resztką marchewki. Boszsze - jęknęła  Adela - nie  dość, że muszę jej myć dziób to i  tobie! I wpierw wytarła buźkę Milenki,  potem Leszka mówiąc  przy  tym - co za szczęście,  że nie trzeba i tobie  zmieniać po posiłku  pampersów. Mamy  szczęście - śmiał  się Emil - on  już  woła. Zabrał z kojca dziecko i kiwnął na Leszka-  chodź,  w nagrodę ją przewiniesz.

Ojej, cichutko powiedziała  Wandeczka - Leszek tak  kocha Milenkę, jakby była jego  dzieckiem. Gdy mi to mówił, to nie  wierzyłam - teraz  wierzę.  Wandziu - Leszkowi nie ułożyło się szczęśliwie życie - jest już wiele lat po rozwodzie i ma pełnoletniego syna. A w czasie  gdy jego synek był taki jak teraz  Milenka, to on  robił specjalizację w swoim  zawodzie i nie mógł się  dzieckiem opiekować. To facet, któremu brak kobiecego ciepła, uczucia, kogoś do kochania i dziecka. I przykro  mi to mówić,  ale większość pań jest najbardziej  zainteresowana tym, że facet już jest ustabilizowany i dobrze  zarabiający. I dobrze, że zamknął gabinet - większość  łowczyń jest zdegustowana. I chcę ci powiedzieć, że my wiemy, że nie należysz do łowczyń. Gdybyś należała do takiego grona to na pewno byśmy nie  siedziały tu teraz  razem. Oboje  z mężem bardzo kochamy i lubimy  Leszka- jest bratem i  dla mnie i dla Emila.  I mam taką nadzieję, że polubisz  go gdy spędzisz z nami razem  trochę  czasu. Ależ ja go lubię, ja  tylko nigdy nie  dowierzam mężczyznom, bo wiem, że nie jestem atrakcyjna - nie błyszczę ani  urodą  ani intelektem. 

Nie jest  wcale tak jak myślisz - stwierdziła Adela. Znasz pewno takie  powiedzenie - uroda  przemija  ale głupota  pozostaje. Tak właśnie  jest z tymi bardzo urodnymi babkami.  Ty po prostu sama siebie  nie doceniasz. Poza  tym emanujesz  ciepłem,  a to ważniejsze od  urody. Brak ci przebojowości, ale  tak naprawdę mądrzy  faceci doceniają zalety nie przebojowych  kobiet. Ale ty jesteś przebojowa-  stwierdziła Wanda. A twój mąż cię chyba  uwielbia.

Wydaje  ci się, ja po prostu miałam taką pracę,  w której  musiałam się wykazać  dobrą organizacją. A do tego studiowałam, żeby do końca życia  nie być sekretarką. Tyle tylko, że nie mogłam  studiować tego co  mi  się marzyło, bo to można  było studiować tylko  stacjonarnie, a ja  musiałam pracować.  Poza tym zawsze pracowałam z facetami i mogłam im  się bardzo dobrze przyjrzeć. Najmniej i najkrócej to  się przyglądałam Emilowi.  To było jak nieprzewidywane  przez  sejsmologów trzęsienie   ziemi. Usłyszysz kiedyś opowieść Emila,  albo Leszka o  tym. A miałam  szczery  zamiar nie bawić  się  z kimkolwiek w małżeństwo a do tego  jeszcze  w dziecko. Leszka znam dłużej niż Emila i kto  wie jakby  się wszystko potoczyło,  gdybym  nagle nie spotkała Emila. Zakochałam  się w nim w kwadrans.  Pierwszy   ciemny blondyn w moim życiu.  Nigdy bym  nie uwierzyła, że  zakocham  się  w facecie o włosach  jaśniejszych niż ciemny brąz.  Siedzieliśmy  biurko  w biurko i do dziś nie wiem jakim  cudem skończyłam  studia i zdałam  aplikację na  rzecznika  patentowego. Bo głównie to  się zastanawiałam jak on całuje i jakbym się  czuła  w jego objęciach.

No i co? już na  nas ponarzekałyście?- spytał Emil wchodząc  do kuchni. Za nim  szedł Leszek  z Milenką na ręku. Mała na powitanie mamy odstawiła fikanie  nóżkami a posadzona w kojcu natychmiast zaczęła  raczkować. Zobacz Adelko - znaleźliśmy jej taki wytworny, wyraźnie  dziewczęcy pajacyk, bo jest obszyty falbanką. Ona bardzo urosła- te  wszystkie   ciuszki, które  były takie  dużo za  duże już  są dobre na  wielkość. Ona  tylko nadal nie jest wymiarowa wagowo. Trzeba będzie  pomyśleć o nowym foteliku samochodowym, ten jest do 13 kilogramów,  ale według tej wagi co mamy to ona waży raptem 20 dag ponad 8 kg.  No bo chyba  nie ma po kim dużo ważyć - zauważył Leszek. Oboje  nie jesteście  z gatunku wagi ciężkiej.  Ty też  nie wyglądasz jak  zapaśnik  wagi ciężkiej - odgryzł się  Emil.  Poczekamy  jeszcze z tym nowym fotelikiem - stwierdziła  Adela. Do limitu brakuje  jej prawie 5 kilogramów,  a jak będzie więcej raczkować  albo będzie  usiłowała  wstawać to jeszcze  pewnie trochę spadnie na  wadze. 

No fajnie,  to ja teraz  zajmę  się jakimś  papu  dla  dorosłych. Kochanie  moje,  pomożesz  mi trochę w krojeniu składników? A Leszek i  Wandzia zajmą  się  trochę małą, pobawią  się razem  z nią piłką. Wandziu,  najwygodniej  będzie jeśli i  ty  wejdziesz  do kojca. A co będzie  do tego "papu" -zainteresował się  Leszek. Pizza,  jakiej  jeszcze  zapewne   w życiu  nie jadłeś, bo takich  w handlu nie ma- poinformowała  go Adela. No i nie  będzie okrągła,  ale prostokątna. Lubicie czarne oliwki na  pizzy? A jaki macie  stosunek  do marynowanego  czosnku? Nie będzie ostry, bo nie  walnęłam w niego chili. Mnie  nie pytaj, ja tylko śledzi marynowanych  nie tknę- stwierdziła Wandzia. Ooooo, to zupełnie jak  ja- ucieszył się  Leszek.  Ciekawe jak nasze oddechy zniesie Milenka- zastanawiał się Emil. Jakoś zniesie- niech  się za młodu  przyzwyczaja do tego zapachu- czosnek to  samo  zdrowie. I tak ma szczęście,  żeśmy nie  alkoholicy i  nie palacze, bo  musiałaby się przyzwyczaić do cuchnących  wódą i papierochami wyziewów. Tyle  tylko, że ja  może zjem jeden plasterek czosnku, bo  boję  się, że może ta woń przejść  do mleka i wtedy musiałabym nad ranem robić jej mieszankę,  a ja rano to mało przytomna jestem.

Ale jest coś,  czego ona  nie chce jeść - to zupka z jajkiem. Ale,żeby  było dziwniej,  samo żółtko jajka na twardo to łyka. A kogel-mogel z  cukrem trzcinowym to pewnie  by razem z łyżeczką i kubkiem  zjadła. A najfajniej jak matka wsadzi jej paluszek w łyżeczkę i można oblizać  swój  paluszek umoczony w koglu-moglu. Ostatnio  się uśmiałam, bo dałam jej skórkę z chleba. Żuła i żuła a gdy zjadła to szukała  gdzie  się podziała  ta  skórka. Cały  kojec zwiedziła.  Jeszcze jej zęby żadne  nie wyszły, więc może uda mi się ocalić swoje brodawki. A i tak muszę uważać bo to nie jest zabawne jak zaciśnie swoje  szczęki. Bo ssanie to jednak  dość męcząca  czynność,  więc  sobie dziecko co jakiś  czas odpoczywa, ale  zaciska szczęki żeby przypadkiem jej nie zabrano piersi. 

Ci z WHO to chyba  rozumu nie mają, każąc matkom  karmić całe  dwa lata a nawet trzy. O ile jestem  w  stanie  zrozumieć, że w krajach typu Etiopia to jest jedyny wartościowy pokarm dla  dzieci,  o tyle w krajach wysokorozwiniętych to brzmi dziwnie. Tyle  tylko, że karmiące  matki to muszą uważać co jedzą, bo przecież to  wszystko potem jest w ich mleku. Koleżanka  mi opowiadała, że gdy leżała po porodzie  z małym  w szpitalu,  a leżała ze 3 tygodnie bo mały miał dość intensywną  żółtaczkę noworodkową, to każda paczka żywnościowa  z domu pacjentek  była  sprawdzana przy odbiorze i jeśli było coś ciężko strawnego to nie przyjmowali tego.

Adelko,  a skąd bierzesz  cukier  trzcinowy - zainteresował się  Leszek. Ze  sklepów z BIO żywnością. Ostatnio to nawet w L'Eclercu na stoisku z tak zwaną "zdrową żywnością" można  było kupić. Jak będę to kupię i dla ciebie, żaden problem- odpowiedział Emil. A olej kokosowy też  ci wziąć? A co się na nim  smaży? Adelka  to smaży  wszystko na nim albo na maśle klarowanym. No fajnie, to weź i dla  mnie. A jajecznica na nim też jest dobra? Adela roześmiała  się - wszystko na nim smażone  jest smaczne, gulasz też.

Wiecie co mnie bardzo cieszy? - rzucił pytanie  Leszek. No nie  wiem, nie jestem facetem po czterdziestce, a mam podejrzenie, że nawet gdybyś był przed  czterdziestką to też  bym nie  zgadła- Adela wzruszyła  ramionami. Naprawdę nie wiesz? - dziwił się  Leszek. No nie  wiem. Właściwie  to dwie rzeczy  mnie  bardzo  cieszą- pierwsza, że będziemy razem w Wildze, a druga- że ty mnie ostrzyżesz, bo do pani W. to ja  już nie pójdę.  Pociesz  się, że ja też nie. A chcesz na "zero" czy na pół centymetra? Jeśli chcesz na pół centymetra to mogę  cię nawet  dziś ostrzyc. Tylko mi musi Emil ustawić maszynkę. No i będziesz  musiał wyjść z kojca i grzecznie posiedzieć w łazience na  stołku.  Emila też powinnam już ostrzyc, ale jego to nożyczkami albo "mojką", czyli żyletką w uchwycie. Ale jeśli dziś to zaraz albo jutro. Co wolisz. Dziś. Adela przyniosła  maszynkę, Emil ją ustawił, Adela wzięła po drodze z "magazynu" fryzjerską pelerynkę i poszła  razem z Leszkiem do łazienki po drodze  zabierając odkurzacz. Leszku, jeśli będzie  bolało albo będzie leciała krew to krzycz, będę  cię  ratował - powiedział Emil.

W pół godziny później wróciła  Adela mówiąc - no to go przeleciałam, tylko koło uszu musiałam wspomóc się nożyczkami, już  się suszy, bo musiał umyć głowę, żeby te resztki po strzyżeniu usunąć. I nawet całkiem  fajnie  wyszło.  Po chwili przyszedł Leszek, a Emil powiedział - eeetam, ani jednej rany nie masz, kiepskie było to strzyżenie. Ja tu już czekam z pudełkiem plastrów - i na  nic mój  trud. Kupię sobie też taką maszynkę do strzyżenia, stwierdził Leszek.  Coś ty- jedna na nasze  dwa  domy wystarczy, bo sam się tak  dobrze  nie ostrzyżesz.  I tak będziesz tylko ty użytkownikiem,  bo Emila to muszę czym innym strzyc. Coś ci powiem w tajemnicy - tą maszynką to ja strzygłem czuprynkę Adeli przed porodem i też dobrze  wyszło - powiedział Emil. No i całe  szczęście, że teraz  zaprzestali golenia i tylko jest  zalecenie "używania narzędzi tnących a nie  golących" - stwierdził Leszek.

No fajnie, was obu to ja raz na  jakiś  czas obsmyczę ale   ja  muszę sobie znaleźć jakiegoś fryzjera. Już mam ciut  za  długie włosy. Pani W. ostatnio oszczędzała na  farbie i mam teraz  dziwny kolorek, chyba  będę musiała zwijać włosy w kok. I chyba wrócę do swego naturalnego koloru. Ciągle  mi włosy wyłażą po ciąży i porodzie.  To może i ja  byłem  w ciąży tylko tego jakoś nie  zauważyłem. I teraz  zapewne z tego powodu łysieję. A wcierki robisz? noooo, jakby to powiedzieć- nie za często. No to zacznij wreszcie dbać o skalp. I bierz te tabletki, one  są  z krzemem. Kupiłeś je? I weź też trochę witaminy B compositum.

Leszku, ale ty masz bardzo ładną, kształtną czaszkę i naprawdę te króciutkie  włosy cię nie szpecą a podkreślają  ładny kształt głowy - Adelka  ślicznie  cię ostrzygła i ładnie wyglądasz - powiedziała Wandeczka i lekko  się  zarumieniła,  zapewne  zadziwiona  własną śmiałością. Leszek spojrzał na  nią z wdzięcznością - ty nie potrafisz kłamać,  więc ci wierzę, że nie masz ochoty uciec na mój  widok. Dziękuję ci, podbudowałaś mnie- zacznę więcej dbać o skalp- jak to nazywa  Adela. I zacznę te  tabletki łykać. Adela wyszła na moment z kuchni i wróciła z dwoma pudełeczkami - zobacz- tu masz blistry z krzemem, a tu nasz B- compositum. Dawkowanie jest w opisie. Oddasz mi w naturze ja nie mam kiedy pójść  do apteki,   a ty masz aptekę w budynku Kliniki. Strasznie sprytna kobietka  z ciebie- wygrałaś!  Jeszcze  nie  wygrałam- dopiero zaczęłam  grać - roześmiała  się Adela.

                                                                   c.d.n.

środa, 26 października 2022

Trudny wybór - 138

 Ponieważ krótki rekonesans  po terenie  wypadł pozytywnie,  a przegryzka w postaci wafli z masą kakaową bardzo szybko  zniknęła,podobnie  jak i  zawartość termosu, Adela   dała  znak do odwrotu. Gdy  dojechali do Warszawy Milenka  już  spała  i wcale  nie zbudziło jej przenoszenie ze  samochodowego fotelika do  własnego łóżeczka. Ojej, ona  naprawdę  jest nadzwyczajnym dzieckiem, pan Leszek  ma  rację - stwierdziła pani Wanda.

Leszek wraz  z Emilem zajęli się " wypatroszaniem" samochodu, bo niestety tak jest gdy się  podróżuje  z  dzieckiem. No jeszcze  trochę a skończy  się  to  wożenie  ze sobą połowy zawartości  dziecinnego pokoju- stwierdził Emil. Leszek popatrzył na niego i powiedział - twoja naiwność  jest w tym względzie  bezgraniczna - podróże  z dzieckiem to zawsze jest kupa  fantów  zabranych  z domu. Teraz to przynajmniej nie masz rozsypanego popcornu, cornflexów, siedzeń  zalanych jakimś  piciem lub wręcz posikanych bo się  dzieciak nie raczył wysikać przed  drogą. 

A ty, kochany  przyjacielu,  nie masz nawet bladego pojęcia  jak to jest podróżować z Adelą, zwłaszcza na dalekie trasy. Ona  nie ma oporu by nawet dorosłym przypomnieć o wysikaniu się przed drogą, przypomina też o tym na każdym postoju, przegryzki są  zawsze tak przygotowane by nic  się nie pokruszyło i najlepiej  było "jednym  gryzem". Dwa  dni przed  wyjazdem  ma  wszystko spisane co jest na  samą drogę potrzebne a walizki z reguły już 3 dni  wcześniej  spakowane. Śmieję  się, że odżywa  w niej  wtedy  duch byłej  asystentki dyrektora, która  musiała  swego  szefa  szykować na wyjazd służbowy za granicę. 

No fakt- stwierdził Leszek- jeszcze nigdy nie podróżowałem  z twoją  żoną. Ale że jest niezwykle uporządkowaną istotą to wiem. Najwięcej  mi ona imponuje gdy się jej  zapisuje  jakiś  lek- od  razu mówi na co jest uczulona i  co jej ni diabła nie pomaga, wiec trzeba jej  zapisać  coś innego. Przy jej nazwisku Hania napisała uwagę - "niezwykle przytomna i  dobrze  zorientowana, traktuj bardzo poważnie jej  uwagi". Emil  śmiał  się - a ty dostałeś od Hani opinię kulturalnego, delikatnego i rzeczowego fachowca i tak mi o tobie Adela opowiadała, że  aż zacząłem być  zazdrosny. W życiu nie podejrzewałem, że  będę się przyjaźnił z ginekologiem swojej  żony. I prawdę mówiąc jesteś jedynym moim przyjacielem. Ten pobyt na  antypodach pokasował wszystkie moje przyjaźnie z okresu młodości. Spotkałem się z dawnymi  niegdyś bliskimi  mi kolegami i nie mogłem zrozumieć jak ja mogłem  się z nimi przyjaźnić.

Zbierajmy się  prędzej z tym koksem, bo Adela nas  w końcu ochrzani, że się guzdrzemy- stwierdził Emil. Ale jeszcze mi tylko powiedz jak ci się widzi Wandeczka?  To taka z kościami dobra  osóbka- mam  wrażenie, że trochę niedostosowana do  dzisiejszych, w  sumie bezdusznych  czasów. I chyba  zbyt  często cudzy interes przedkłada nad  własny. W  sumie to mnie  ciągle rozczula, jest  w niej  ciągle  dużo takiego bezbronnego  dziecka, zbyt  ufnego. Ale dobrze mi w jej towarzystwie, nie muszę  się zastanawiać co miała na myśli. No i patrz - chciała  być moją pacjentką i  nią  nie  została,  bo się wpierw rozchorowała,  a potem to ja skasowałem gabinet. Jedna przeszkoda już usunięta. Nie wiem  tylko, czy ona  wiedziała, że ja  nie romansuję z pacjentkami.  Pewnie  nie-  bowiem nie  rozdawałeś pacjentkom  ulotek informacyjnych   w tej kwestii- uświadomił Leszkowi Emil.

Gdy wreszcie weszli do mieszkania, co jednak trochę  trwało bo oczyścili przy okazji koła  wózka,  lunch już był na stole. Tym  razem były duże muszelki nadziewane mielonym mięsem zapieczone   w piekarniku pod  beszamelem.  I znowu lepiłaś  muszelki - śmiał się Leszek. Oooo,  a te  są czymś innym nadziewane! Bo wie pani, pani Wandeczko - poprzednim razem to muszelki  były nadziewane takim nadzieniem jak ruskie  pierogi. A te są nadziewane  mięsem- mieszanką wołowego i  wieprzowego- wyjaśniła  mu Adela. A tak ogólnie- mówmy  sobie wszyscy po imieniu. Tyle  tylko, że nie będziemy  na tę okoliczność pić bruderszaftu - zaproponowała Adela. Znamy  swe imiona, więc  chyba  nie ma problemu. 

A jak się wam tam  podobało?- spytała  Adela.  Bo jedno co mi  się tam średnio podobało, to fakt, że nie ma  śniadaniowego  szwedzkiego  stołu,  no ale taki śniadaniowy  szwedzki stół strasznie podraża pobyt. Ale  z  kolei  jest ten  aneks  kuchenny, więc   można  sobie  coś  rano  samemu przygotować , bo na  szczęście  jest lodówka, więc można sobie kupić jogurtów  na  zapas. Pimpusia będzie  na gotowych posiłkach i ostatnie  dni na moim  pokarmie.  A z obiadami dla nas  to  zobaczymy. Zastanawiam  się tylko nad łóżeczkiem dla  małej. Będę  się  musiała  wywlec do tego  sklepiku  z dziecinnymi akcesoriami, bo może będzie  jakieś składane  łóżeczko, czyli stelaż metalowy a reszta  z jakiegoś płótna. Wtedy to jest łatwe do transportu. A jak nie, to może jeszcze  się zmieści w  swoim mniejszym łóżeczku. Wyczytałam w ich informatorze, że tam też jest Park Wodny dla  dzieci i jakiś  Raj dla Wędkarzy.  Lesiu, a ty łowisz  ryby? No coś  ty, ja nawet  nie  za bardzo  wiem jak  ryba  wygląda a o łowieniu  ryb nie mam nawet  bladego pojęcia. Rybek w akwarium też  nie hoduję. To dobrze,  bo ja też nie przepadam za nimi. 

Adelko, co do łóżeczka-  przecież w  sumie będą dwa  samochody więc się pomieścimy- ja to się zbiorę w  jedną walizkę a łóżeczko można  będzie  złożone  wstawić za przednie  fotele - orzekł Leszek.Wandeczka będzie   siedziała przecież  na przednim  siedzeniu. I będzie  można jeszcze  coś umieścić na tylnej kanapie.

A  ja to bym  się  chciała dowiedzieć,   ile  mam  zwrócić  pieniędzy  za domek  - powiedziała Wandeczka.   Nic nie masz  zwracać - powiedział Leszek. Będziesz po prostu  moim gościem. Nie ma  tu  domków  z jedną sypialnią. I ich zarobek  wynika  głównie  z tego, że sprzedają domki z dwiema sypialniami, nie z jedną. Ale i tak cena tego domku jest naprawdę niska.  A warunki są  całkiem przyzwoite. Zaletą  dla mnie jest  to, że to blisko Warszawy i można  tu również dojechać w razie  czego PKS-em. Będziesz  miała  Wandeczko własną sypialnię a o łazienkę i kuchnię  się  nie pobijemy. Jestem dziwnie  pewien, że  wszystkie posiłki to będziemy  sobie organizować  wspólnie , w  czwórkę. Poza tym nie  mam zwyczaju gwałcić kobiet. Nie  wiem czy  zauważyłaś,  ale drzwi sypialni mają klucze, można  się zamknąć od  środka.  W łazience też można się od  wewnątrz zamknąć.  Wiem, że mam nieco nietypowe poglądy na  sprawy  damsko- męskie,  ale ja jestem  zdania, że to kobieta  musi  decydować czy i  kiedy może nastąpić zbliżenie i na jakich  warunkach.  Nie wiem  dlaczego ludziom się  zdaje, że w mojej  specjalności medycznej to się ma  kobiet na pęczki. A prawda  wygląda tak, że zdecydowana większość lekarzy  z mojej branży nie spotyka  się i  nie sypia  ze  swoimi  pacjentkami. Co nie  znaczy, że się z nimi nie żenią, jeśli spotkają taką,  z którą połączy  ich najzwyczajniejsza  w świecie  miłość.

 A pobyt w mniej zapylonym  miejscu niż  Warszawa jest  dla  ciebie bardzo  wskazany i istotny. To zapalenie płuc jednak cię nadwyrężyło - zbyt długo  zwlekałaś z pogodzeniem  się z faktem, że powinnaś iść  na  zwolnienie  lekarskie. Pobędziesz  tu grzecznie  miesiąc, chodzenie po sosnowym  lesie latem gdy słońce wydobywa z sosen  wszystkie olejki eteryczne działa leczniczo na płuca i oskrzela. Postaram się byś dostała z przychodni zwolnienie na leczenie klimatyczne, być może  się to uda, bo leczenie klimatyczne będzie  na twój  koszt  -  czyli koszt domku będzie   na ciebie. Twoim benefisem  będzie to, że będziesz  w tym  czasie  na  zwolnieniu  a nie na urlopie.

Przed  wyjazdem kupimy w OBI albo w jakimś innym tego  typu sklepie moskitiery z  metra i wstawimy do okien  w  domku, by nocą można mieć uchylone okno i  by różne paskudy nam  nie wlatywały do  środka- dodała  Adela. 

Wandeczko, nie  da się ukryć, że uszczęśliwiłaś swoją uprzejmością trzy  rodziny - wpierw nas i naszych  rodziców a teraz Leszka. I to, że pobędziesz miesiąc w nieco innym  klimacie to tylko takie  małe  nasze  podziękowanie. A mnie będzie  miło, że nie będę tam  sama gdy Emil i Leszek nie będą tam  ze mną. Bo jak  znam  życie, to jeśli będą  to obydwaj  w tym  samym czasie obecni  lub  obaj nieobecni. 

Ale ja  nie  wiem, czy się nie będziesz  nudzić   ze mną - cichutko powiedziała  Wandeczka. Nie bywam w ciekawych  miejscach, nie  znam ciekawych  ludzi, niczego specjalnego nigdy  nie robiłam i  nie robię. 

Wandziu, ja też nic ciekawego nie robię, w ciekawych miejscach  też nie bywam , więc ty też możesz uznać, że  pobyt w moim towarzystwie to musi  być nudny. Bycie  z niemowlakiem, dbanie o jego  dobro to też  nic  porywającego. Weźmiemy z  domu trochę  książek, przejrzysz sobie co mam  w biblioteczce,  może coś  cię  zaciekawi. Jest internet, wezmę ze  sobą laptop, nie będziemy odcięte  całkiem od  cywilizacji. Życie mnie  nauczyło, że kontakty  z ludźmi  zawsze nas  wzbogacają bo nie jesteśmy wszyscy  jednakowi i mamy różne   spojrzenie na te  same  sprawy. Bo na wszystko patrzymy zawsze  przez pryzmat  naszych  doświadczeń  życiowych,   a one  bywają  różne nawet w obrębie tej samej  rodziny.

Kochani,  a może byśmy się tak teraz  napili kawy i wreszcie dorwali  się do tych ptysi? Bo ani kawa  ani ptysie nam  nie przeszkodzą  wszak  w rozmowie. Wandeczko - następne ptysie upieczesz u  mnie - muszę  się naumieć je  robić.  Kiedyś próbowałam, ale nic  z tego nie wyszło. Pewnie coś pokręciłam ale może miałam zły przepis.  W każdym  razie tak  się wtedy  zraziłam, że już potem ani razu  nie próbowałam ich upiec.

Dywagacje  na temat pieczenia  ptysi przerwało gaworzenie Milenki. Ooooo, jaśnie panienka się obudziła, pewnie mokra  na wylot.  Chodź Leszek, przewiniemy księżniczkę. Ale pospała  ładnie po tym pobycie   w lesie. I pewnie już głodna - stwierdziła Adela. Podgrzeję jej zupkę z mięskiem. 

                                                                               c.d.n.



wtorek, 25 października 2022

Trudny wybór - 137

 W tygodniu, w czwartek, Leszek wpadł powiedzieć Adeli i Emilowi, że umówił się z panią Wandą na południowy spacer  do Łazienek, po którym wpadną  na lunch i kawę do nich i chce  doprecyzować godzinę. Emil natomiast  zaproponował, by może  pojechać  w  dwa  samochody do Wilgi i odwiedzić kilka  ośrodków wypoczynkowych i coś  wybrać  na  lato. Bo jeśli ma to  być dla p. Wandy w pewnym  sensie pobyt leczniczy, to  chyba powinien być minimum trzytygodniowy.  Niech  może tak na  wszelki wypadek Leszek porozmawia z tym swoim kolegą w przychodni, który zajmuje  się zdrowiem p.Wandy, by dał jej  jakieś  skierowanie na pobyt leczniczy 28 dniowy. Może być nawet pełnopłatny- po prostu oni są tak zadowoleni z tego mieszkania, że zarówno oni jak i  seniorzy pokryją jej koszty pobytu - oczywiście  w wielce dyskretny sposób. 

Leszek popatrzył na nich i powiedział - ja zwłaszcza czuję  się zobowiązany i ja to załatwię. No dobrze, załatwimy  to razem, Leszku. Bo wiesz - ja też będę spokojniejszy gdy Adela nie będzie z małą  sama w ośrodku , a nie mogę wziąć w jednym rzucie całego urlopu bo  jestem jednak  jednoosobowym działem - stwierdził Emil. A ja  spróbuję - stwierdził Leszek - ciekawe czy  mi się uda. Pewnie  tak, bo jednak w okresach  urlopowych to jakoś ludzie  dziwnym trafem zdrowieją. W czasie własnej praktyki zawsze  miałem luzy czasowe od połowy czerwca  do końca  sierpnia. A że to jest blisko Warszawy to mogę nawet się poświęcić i np. zredukować dni przyjęć do dwóch dni w tygodniu. 

Mileczku -wtrąciła  Adela- musimy się też  zapytać  rodziców jakie oni  mają plany, bo jeszcze  całkiem niedawno ojciec mi mówił, że chcą  pojechać do Nałęczowa do jednego ze sanatoriów i to na cały  miesiąc. I chcą jechać we  wrześniu, bo jak  oboje  twierdzą to Warszawa w okresie wakacyjnym jest całkiem miłym miastem.

W trakcie tej  rozmowy Leszek siedział  Milenką w kojcu. Mała  coraz  częściej raczkowała, nauczyła  się bić  brawo i robić na wezwanie "pa, pa", bezbłędnie pokazywała   w swoich książeczkach pieska i kotka,  a Leszek uważał ów fakt  za szczyt geniuszu, bo według  niego obydwa obrazki tak  były podobne do kotka i  pieska  jak on do  Zośki Loren. Bardzo lubiła  wsadzać  swe cieniutkie paluszki do oczu Leszka i "ukochiwać  wujka  Leszka" w efekcie  czego Leszek   miał obślinioną przez Milenkę  brodę. Na hasło "daj buzi wujkowi" nadstawiała buźkę  do pocałunku.  Uszy Leszka też były dla małej przedmiotem studiów a dla Adeli wskaźnikiem, że już należy obciąć dziecku paznokcie. Leszek żartował, że jej cieniutkie ale mocne  paluszki nadają  się do przekłuwania nie tylko uszu i może Adela powinna ją  wynajmować osobom szykującym ciało klienta  do piercingu.

Leszek od  razu zatelefonował do pani Wandy z propozycją, by sobotni  spacer w Łazienkach zamienić na "wyprawę krajoznawczą" po ośrodkach  wczasowych  w Wildze i może się znajdzie jakieś miejsce w sosnowych lasach  Wilgi i wtedy będzie  można  bez trudu zrealizować zalecenie, by pani Wanda pobyła  nieco w dobrze  zalesionych okolicach. I nie byłaby  wtedy  sama, bo  w tym samym  czasie byłaby również Adela z dzieckiem. A taki pobyt w lesie  sosnowym  jest i dla małego  dziecka bardzo dobry pod  względem klimatycznym. No i nie jest  to wszak daleko, bo tylko 60 kilometrów od Warszawy. 

Co prawda pod katem "atrakcji" to będzie "cieniutko", ale może będą grzyby i jagody. A Milenka nie jest raczej dzieckiem uciążliwym, o  czym  zapewne pani Wanda przekona się doświadczalnie, bo po wypadzie  do Wilgi wszyscy wylądują na lunchu i kawie u Adeli i Emila. Transport w czasie pobytu w Wildze będzie zapewniony, bo Emil albo będzie  w tym  czasie w Wildze  albo zostawi Adeli samochód. Pani Wanda  zaczęła  się nieco "certolić", że to przecież będzie  kłopot dla Adeli, ale Adela zabrała słuchawkę Leszkowi i powiedziała- dzień dobry, pani Wandziu, tu Adela. Proszę mi tylko powiedzieć,  czy ma  pani jakieś ograniczenia  dietetyczne, bo ostatnio co druga osoba jak nie  bezglutenowa to bezlaktozowa albo jakieś inne  uczulenie, więc muszę  wiedzieć co mogę bezkarnie podać, żeby ktoś przy  stole nie  wymagał nagle  intensywnej pomocy  lekarskiej. Ja to jestem bezglutenowa ale nie  dlatego, że mam celiaklię. I proszę nie myśleć, że pani obecność to jakiś kłopot, zwłaszcza, że sądząc po pani  figurze to je pani niczym  wróbelek. Więc proszę powiedzieć czego pani nie jada. Śledzi marynowanych- powiedziała  Wanda. Oj, to bardzo  dobrze, bo ja też  nie. I coś mi się  wydaje, że Leszek i mój mąż też  tego nie jedzą. To  w takim razie spotykamy  się  jutro.  

Pani Adelko - a ja też mam pytanie - jaki jest pani stosunek  do ptysi? Nooo, niestety wielce pozytywny, ale  jeszcze nie  nauczyłam  się ich  piec. No to świetnie, bo ja  już się nauczyłam i przyniosę. Świetnie ucieszyła  się Adela, zaczekają na  nas w lodówce.  Na przegryzkę w drodze i Wildze wezmę andruty przekładane masą kakaową. A więc do jutra, a ja oddaję słuchawkę Leszkowi.

Doszli zgodnie  do  wniosku, że wyruszą z Warszawy o 10,30. W kilka chwil później  "dała  głos" komórka  Emila - była to wiadomość od Tomka - OBRONIŁEM!!!!  W odpowiedzi Emil wysłał gratulacje i zapewnienie, że to wspaniała  wiadomość i bardzo się razem z nim cieszą z tego faktu. Oczywiście  do tego były dodane  ucałowania dla Halinki i małej  Eluni oraz  pozdrowienia dla rodziców. A Adela powiedziała - no niestety, niewiele uszczkniemy  z faktu, że Tomek obronił magisterkę - stąd  do Zakopanego to jednak nie jest  rzut  beretem. 

Leszku - czy ty wiesz, że pani Wandzia umie piec ptysie? I jutro je przywiezie i będą do kawusi po lunchu.  Już  się oblizuję na  samą myśl o ptysiach.  Ptysie i rurki z kremem - to moje ulubione ciastka  jeszcze  z okresu dzieciństwa. Mam nadzieję, że namówię panią Wandę by  mnie nauczyła robić ptysie. Bo z pieczeniem ciasta  to trochę tak jak z tym gulaszem - każdy przepis ma swoje drobne tajemnice.

Sobotni ranek przywitał ich bardzo ładną pogodą. Oczywiście wieczorem Emil  powiedział rodzicom, że chcą  się wybrać z Leszkiem i panią Wandą do Wilgi, by przepatrzeć  czy będzie jakiś ośrodek,  w którym mogliby wynająć coś na lato. Rodzice powiedzieli, że raczej nie pojadą z nimi, bo poprzedniego dnia Helenka skręciła  sobie lekko  nogę w stawie skokowym,  więc będzie lepiej gdy przez weekend posiedzi w domu  z okładem na kostce. A Piotr wysłał do Tomka gratulacje z okazji obronienia  magisterki. 

Trochę się wszyscy pośmieli, bo pani Wanda stwierdziła, że przejeżdżała przez Wilgę kilka  razy, raz nawet była w tej mieścinie,  ale poza kilkoma sklepami typu spożywczak,  warzywniak i "cukiernia" to tam  nic  nie ma, parę byle  jakich domów. No więc Adela jej  wytłumaczyła, że w pewnym  sensie  są dwie Wilgi - owo "centrum", w którym  nie ma  ani kawałka  wczasowiska i Wilga - ośrodki wypoczynkowe,  w której jest coraz  więcej prywatnych działek  z całkiem  ładnymi domami są i ośrodki  wypoczynkowe różnych  warszawskich zakładów pracy, jak ośrodek MSW, którego  atrakcyjność bez  wątpienia podnosi obecność basenu i sporej kawiarni. Co prawda jak twierdziła  Adela to trudno to coś co podają jako kawę przypisać  do tego gatunku używek, bo gdy ostatni raz tam piła kawę mogłaby przysiąc, że była to mieszanka kawy naturalnej  z kawą zbożową a do tego zabielona mlekiem bo naiwnie  zamówiła cappuccino. A to co wystała  w kolejce do  bufetu nawet nie  stało w pobliżu cappuccino. Nie mniej jednak  zajechali do tego ośrodka, bo był  "po drodze".  Kawiarnia była nieczynna, basen w trakcie modernizacji i całość nie  wyglądała   zachęcająco, więc  szybko pojechali  dalej. 

Adela zaproponowała  by zajrzeć do dawnego ośrodka rehabilitacyjnego jednej  z warszawskich  firm. I to był "strzał w  dziesiątkę".  Ośrodek  wyraźnie trafił  w dobre  ręce - był zadbany, wyraźnie  dobrze  w nim  gospodarowano. Nowością była hipoterapia  dla dzieci. Poza tym dzieci  miały tu również  swój teren  a dorośli  mogli pograć w siatkówkę. Domki były czteroosobowe (dwie sypialnie), miały  aneks  kuchenny z lodówką, elektrycznym  czajnikiem, płytą grzewczą, wszystkie  domki  miały  łazienkę  z  wanną i prysznicem, w domku było radio,  odbiornik TV, dostęp  do internetu. W ośrodku  można  było  zamówić dla  siebie  rehabilitację, masaże,  skorzystać  z  sauny, był również  basen. Restauracja   zapewniała również wszelkiego  rodzaju posiłki dietetyczne, istniał  również klub muzyczny,  w którym  można  było posłuchać koncertu. Adela  była wręcz  zachwycona, bo gdy kiedyś mama jej koleżanki była  w tym ośrodku rehabilitacyjnym to niemal niczego z obecnych  udogodnień  nie  było i jak mówiła po powrocie - nudą  wiało z każdego kąta i zza każdego drzewa. 

Zarezerwowali dwa sąsiednie domki i dwa  miejsca parkingowe na  cały sierpień. Najbardziej zdziwiły ich niezbyt  wygórowane  ceny. Postanowili, że spędzą  tu cały  sierpień. Cały  duży teren ośrodka  był ogrodzony. Część domków była o nieco  niższym standardzie , bo poza sezonem w tym ośrodku były organizowane tzw. "zielone   szkoły". 

Gdy spacerowali po ośrodku Leszek  powiedział - no, sosen  ci u nas  dostatek,  kilka modrzewi też widziałem, ani jednej jodły no i  sporo też świerków. Ładny ten  teren, zadbane drzewa. No i dobrze, że są porządne  ścieżki, to Adelka nie będzie   się szarpać na  wybojach  z wózkiem. Chyba nie będzie  źle wziąć z Warszawy własne foteliki turystyczne - zauważył Emil. One  są lekkie i złożone zmieszczą  się  w koszu wózka- bo ławki są w  zupełnie nieciekawych miejscach, głównie w pobliżu miejsc dla  dzieci. Ale i tak jest nieźle bo jednak te miejsca  zabaw nie są blisko domków. No i  dzięki temu nie będę  musiała  nikogo zamordować. Bo ja  nie jestem wcale miłośniczką ba.., to znaczy dzieci. Dostaję  amoku gdy dzieci się wydzierają bez  powodu. Rozumiem- potłukło się, zgubiło, pada  z głodu, coś je  boli, ale rzecz  w tym,że większość odkryła, że  wrzaskiem można  coś od opiekunów wydębić. Leszek zaczął się śmiać- widać Milenka cię rozgryzła, bo nigdy nie płacze. No właściwie  nie płacze. Gdy się obudzi z głodu to tak jakoś cieniutko zaczyna  "ćwierkać", no ale jak tylko się tropnie, że wchodzę do pokoju to cichnie,  tylko usiłuje zrobić mostek, żeby ta okropna  matka  szybciej  wzięła na ręce.

Płakała gdy ją wyplułam z brzucha, bo nagle zrobiło się jej niemiło, a drugi raz gdy ta larwa w przychodni pediatrycznej usiłowała jej nogi z pupy wyrwać by ją zmierzyć- zupełnie jakby długość od  czubka głowy do końca kości ogonowej nie wystarczała do stwierdzenia, że dziecko ma prawidłowe  wymiary. W bardziej cywilizowanych krajach  nikt  dziecku nie prostuje  na siłę nóżek w kolankach i nie  wyrywa ich ze stawów biodrowych by  zmierzyć dziecko od czubka  głowy do pięty. Widziałeś Lesiu jak doktor L. badał małą. Miarkę to on  ma w oczach. No a wiesz, że jego dzieci to są starsze od ciebie?- spytał Leszek.  Facet jest tyle lat  pediatrą, że wszystko ma w małym palcu. No wiem, mógłby być ojcem Emila. Ale ilekroć on tak trzymał Milenkę na  swej rozczapierzonej  dłoni i  ją przewracał na wszystkie strony to  mi się robiło słabo ze strachu, że ona mu  się wymsknie  z  ręki. Ale mimo to go lubisz- śmiał  się Leszek.

Adela spojrzała na  zegarek- my tu sobie  gaworzymy, a dziecko powinno dostać swoje  papu.  Trzeba się gdzieś zakotwiczyć, żebym  ją mogła zupką nakarmić. Dziś dostanie  zupkę dyniową, firmową. Mileczku, otwórz słoiczek, bo ja nie mam siły.  W kwadrans później pusty  słoiczek wylądował w koszu, a zadowolona Milenka  coś wszystkim opowiadała niesiona przez  Emila. Adela powiedziała  cicho do Wandy - gdy są oni obaj, to ja  małej już  nie jestem potrzebna. Jeden nosi i  zabawia pozwalając jej wyrywać  sobie  uszy i wydłubywać oczy, drugi nosi i opowiada jaka jest cudna i mądrutka a ja to jestem potrzebna o świcie by dać possać cyca. Ale w sierpniu ślicznotka kończy  rok i koniec tego mordowania moich piersi. Zresztą ona bardzo chętnie pije to modyfikowane mleko dla starszych niemowląt.

                                                               c.d.n.

poniedziałek, 24 października 2022

Trudny wybór- 136

 Konflikt pomiędzy Leszkiem a Wiesią, a  zwłaszcza  reakcja Leszka, bardzo Emila  zdziwiły. Opowiedział wszystko Adeli dodając, że  nie  spodziewał  się takiej reakcji  Leszka   na to, że Wiesia  zapewne  chciała  mu wytłumaczyć  dlaczego nie  zostawiła  mu żadnej  wiadomości a on ją po prostu obrugał.

Adela uśmiechnęła  się - zapominasz, że Leszek miał dość przykre  doświadczenia ze swego małżeństwa i jak wiesz  wciąż  się  zastanawia czy syn to jego produkt czy kogoś innego.  I nie ma de facto zaufania  do kobiet, które nawet  w niewielki  sposób wyrażają  zainteresowanie  zwłaszcza jego  finansami.

  A do tego Wiesia nie należy do potulnych  kobietek - ona  już dawno wzięła swój los  we własne  ręce. Większość kobiet, które prowadzą  własny, dobrze  prosperujący biznes uważa, że są samodzielne  pod każdym  względem, super  się znają na biznesie i  mają brzydki  zwyczaj doradzania każdemu facetowi jak ma ustawić  swój biznes lub jak ma  się facet ustawić w swoim miejscu pracy, ewentualnie  w ogóle  w życiu. I gdyby  się "produkowały" poproszone o  radę, to byłoby dobrze, ale nie - z reguły nie proszone wygłaszają swą opinię  i to  w sposób  wielce  autorytatywny.  To  coś tak, jakbym ja ci radziła jak masz ocenić  wniosek patentowy dotyczący elektrotechniki.  A Leszek ma nieco poważniejsze  studia  niż licencjat  z zootechniki, zrobił doktorat i ma lata pracy za sobą i jest znanym lekarzem. O tym, że się już  ścięli kilka  razy to mi mówiła Wiesia.  Jej zdaniem Leszek jest zarozumiały.

Wyśmiałam ją, bo jakby  nie było to ona zna  Leszka od  niedawna, a ja już kilka lat. Oczywiście  nie powiedziałam jej jaki jest Leszek, to co o  nim  wiem to wiem  dla  siebie i mogę to tylko tobie  mówić. A Leszek nie jest zarozumiały, jest bardzo kulturalnym  facetem i  lekarzem bardzo oddanym swoim pacjentkom.  Ona nie chodzi do żadnego ginekologa od  chwili wyleczenia  się, bo jej  zdaniem nie ma  nie ma takiej  potrzeby ponieważ z nikim nie  współżyje. Była  ciężko obrażona, gdy on  wysłuchawszy jej "spowiedzi" wysłał ją na badanie krwi, bo ona u  nas  bywa a w domu jest maleńkie  dziecko. To był pierwszy poważniejszy zgrzyt a potem podpadł, bo on nie lubi improwizacji i lubi z góry  wiedzieć kiedy ona ma  zamiar u  niego nocować i w ogóle jakie ma plany. A ona przecież jest osobą  dorosłą i  nie będzie  się nikomu  spowiadać, nie są przecież  w  związku  i nie będzie  mu się opowiadać kiedy  do niego w odwiedziny wpadnie ani kiedy je  niespodziewanie zakończy. Z tego  co wiem,  to Leszek w bardzo oględnych  słowach powiedział jej o swoim małżeństwie. Więc mnie  nie dziwi jego reakcja.  Ja nie  wiem czy ty zauważyłeś, ale Wiesia- fryzjerka czesząca, strzygąca klientów jest zupełnie inna niż Wiesia prywatnie. W zakładzie to chodząca uprzejmość, nasz klient nasz pan, a Wiesia prywatnie to już inna osoba - nawet ton  głosu jej  się zmienia. Poza tym gdy mnie mówiła o tym, że  mąż  ją zaraził to wymieniała inną chorobę. Nie  wykluczone, że była posiadaczką obu, bo mając jedną  można bez problemu  załapać i inną oraz AIDS. I nie uważam, że Leszek postąpił  brzydko sprawdzając swoimi kanałami jej wyniki, chociaż on tak uważa. Nawet ważniejsze  zaświadczenia  można uzyskać  za odpowiednią  sumę. W sumie  to mi żal oboje, bo jakoś im w życiu nie  wyszło. Ale mam wrażenie, że wspólne życie nie jest  im jednak pisane.

Wieczorem tego  dnia zatelefonowała do Adeli Wiesia, czy mogą  chwilę porozmawiać. Możemy,  ale dopiero najwcześniej  za pół  godziny bo zaraz będę karmić małą co nieco czasu zajmie. A najlepiej  będzie  jeśli zatelefonujesz za godzinę. Wtedy już będzie w rękach Emila. Rzeczywiście za godzinę Wiesia zatelefonowała do Adeli. Wpierw  się zapytała, czy jest może u nich Leszek i dowiedziała  się, że nie,  są  sami  z dzieckiem. A Leszek najprawdopodobniej jest  jeszcze  w klinice, bo to  dzień,   w którym regularnie jest w klinice do godziny 20,00 a  z tego co Adela  wie, to wtedy wychodzi stamtąd  późno bo  często ma dyżur ginekologiczny jeśli jest na  dany dzień przewidziany poród ewentualnie jakaś inna sytuacja  wymagająca jego obecności. Wiesiu,  a co się stało?- spytała grzecznie Adela.  Mnie nic  się nie  stało, tyle  tylko, że Leszek nie odbiera moich telefonów- poinformowała  ją Wiesia. No ale ja nie mam na to żadnego wpływu- stwierdziła Adela. Jeżeli nic  się nie dzieje dziwnego lub  pilnego to ani ja,  ani Emil nie  dzwonimy do niego w dni robocze. On jest po prostu bardzo zapracowany i kontaktujemy się z nim głównie w weekendy.   Bo na razie ciągnie jeszcze ten etat w państwowym szpitalu, bo mają braki kadrowe. Ale on w weekendy też nie odbiera ode mnie telefonów - zezłoszczona  Wiesia nieomal wrzasnęła w  słuchawkę. Nie pochwalił się wam, że ze mną nie chce rozmawiać?  Przyjaźnisz się z nim i nie  wiesz dlaczego nie chce  ze mną  rozmawiać?   

Adela nabrała powietrza i spokojnym  głosem powiedziała- nie mam pojęcia ani o tym, że do niego dzwonisz a on  nie odbiera  twoich  telefonów i  nie mam też pojęcia  dlaczego tak jest. Nie rozmawialiśmy na ten  temat. Wiem tylko, że jest ostatnio  bardzo zapracowany, bo przygotowuje kurs z  zakresu cytologii. Nie  wiem również co  między  wami zaszło, ale  znając Leszka podejrzewam, że coś palnęłaś co go zabolało, ewentualnie zraniło i  zraziło do ciebie.  Gdy jest u nas to głównie się bawi i  czuli  z Milenką - on po prostu się  tu relaksuje. Pewnie nie  zauważyłaś,  ale Leszek to bardzo wrażliwy facet. A co ty taka  Matka Joanna od  Aniołów jesteś?  Matkujesz mu wyraźnie- stwierdziła Wiesia. Mało ci jednego?

Adela na moment zamilkła, przełknęła  ślinę i powiedziała - Wiesiu, zastanów  się co mówisz. Bo za moment palniesz coś, co sprawi, że będę żałowała przejścia  z tobą na ty i tego, że wysłałam Leszka do ciebie  na strzyżenie. Przyjmij dziewczyno  do wiadomości, że mnie  nie interesuje życie intymne  Leszka, nie wypytuję  go czy i  z kim się spotyka i od  kogo odbiera  lub  nie połączenia telefoniczne.  Weź  się kobieto w garść i odwiedź psychoterapeutę, bo coś  się zaczynasz rozsypywać. 

I to był koniec  rozmowy,bo Wiesia po prostu się  wyłączyła. No, no - chyba  stracisz koleżankę fryzjerkę -  zauważył  Emil.  Adela wykrzywiła  się - w razie  czego mała strata, krótki  żal. Coraz  więcej zakładów fryzjerskich tu już powstaje. Widziałam, że szykuje się nowy salon w pobliżu Konrada, więc  znacznie  bliżej będę  miała tu niż  do niej. Poza  tym planuję powrót do  swego naturalnego koloru bo zauważyłam, że po ciąży i porodzie jakoś włosy marnie reagują na farbę, są matowe i marnie  rosną. Poza tym mam wrażenie, że Wiesia nieco przyoszczędziła na jakości farby - te poprzednie były lepsze. Zobacz  kochanie, po kilku myciach mam odrost w  swoim naturalnym kolorze. Adela rozgarnęła  włosy i zaprezentowała ich kolor mężowi. No i jak?- spytała- wytrzymasz  ze mną w moim własnym kolorze? Emil przytulił ją mocno i  zapewnił, że ten jej naturalny kolor podoba  mu się no i pewnie będzie  zdrowiej dla włosów jeśli odpoczną od  farby.

Leszkowi po prostu potrzeba takiego  zwykłego, kobiecego  ciepełka a nie kogoś do rządzenia  się jego sprawami. Zawiodłam  się  w pewnym sensie  na Wiesi - myślałam, że więcej jest  w niej  ciepła. Dla  niego to przydałaby  się  druga  Stasia- taki  chodzący  okład na wszystkie  troski. Ale z wysokim ilorazem inteligencji - dodał Emil. Jeżeli będzie ciepła i lekko nim zachwycona to niekoniecznie- jemu po prostu  brakuje takiej zwykłej, kobiecej  troski- stwierdziła  Adela. Kobiety która ugotuje  to  co Lesio lubi, wysłucha opowieści z cyklu "a  dziś w klinice...", pójdzie  z nim na spacer i do  znajomych, obejrzy  z nim jakiś film i  nie będzie   się wymądrzać i może nawet urodzi mu  dziecko. Jest  cudownym  wujkiem dla Milenki, jemu naprawdę brakuje dziecka.

Wydaje  mi  się, że chyba powinien wyjaśnić  do końca sprawę czy junior  to jego dziecko czy też nie, bo to będzie  go gryzło do końca  życia. Podejrzewam, że jego  "była"  sama nie bardzo  wie z kim  sobie  to  dziecko zrobiła. Prawdę  powiedziawszy to ja nie mogę pojąć jak można nie  wiedzieć z kim  się sobie   zafundowało  dziecko. I jakoś mi brakuje wyobraźni jak można współżyć z dwoma  facetami w tym  samym  czasie. A nie  sądzę, że była ofiarą zbiorowego  gwałtu.  Emil  roześmiał się - a może junior to dziecko "z gwiazdy".   Nie  rozumiem- co to znaczy  "dziecko  z gwiazdy"?- zdziwiła  się  Adela. Nic dziwnego, że nie wiesz - w twoich czasach gdy biegałaś  na prywatki "gwiazdy"  już nie  były  modne. Ja wcale nie  biegałam na  prywatki - stwierdziła  Adela. Na pewnej prywatce -"parapetówce" poznałam  Kamila i nie  bywaliśmy  na prywatkach, bywaliśmy w klubach i kawiarniach, restauracjach. I zapewne dlatego  nic nie wiem o "gwiazdach". O co szło w tej materii?  No nic  fajnego  ani miłego to nie było a jak dokładnie  wyglądało nie wiem z autopsji ale z opowieści. Były takie prywatki, na których sporo alkoholu płynęło i gdy panienkom już  szumiało w głowach na podłodze układały się w kółko, nogami do środka i ta figura przypominała  gwiazdę. A wtedy podpita  płeć  męska zabierała się do roboty, z tym, że w pewnym  momencie na hasło faceci przechodzili z jednej partnerki na następną. I z reguły był to seks bez zabezpieczeń i dziewczyny zachodziły w  ciążę tak naprawdę nie  wiedząc z którym i mówiono, że dziecko było "z gwiazdy", w której wszak  brało udział  kilku chłopaków.  I, żeby  było  ciekawiej, tak się zabawiali licealiści. Opowiadała nam o  tym siostra mojego kolegi ze studiów. Byliśmy  nieco zaskoczeni tą opowieścią bo mówiła o  tym tak, jakby oni grali w tysiąca a nie  brali udziału w młodzieżowej orgietce. Miała  gówniara szczęście, bo nie  zaszła, ale jej najbliższa koleżanka w wieku 16 lat została matką i brała ślub za zgodą  sądu. Co prawda małżeństwo się dość szybko rozleciało, ona kończyła  liceum w Centrum Kształcenia  Ustawicznego, paradując w ciąży. Na czas jej ciąży ona  z matką przeprowadziły  się poza Warszawę, jej synek mówił do niej po imieniu a do swojej babci "mamo". Nie mam pojęcia  czy to dziecko dowiedziało się  z czasem, że jego "siostrzyczka" jest jego mamą, a osoba którą nazywał mamą jest tak  naprawdę babcią.

Coś podobnego! Pierwszy raz słyszę o czymś takim jak "dziecko z gwiazdy"- dziwiła  się Adela. Za moich czasów to już prywatki nie były zbyt modne, poza  tym podejrzewam, że dziewczyny były wtedy  już znacznie  mądrzejsze, ale i tak było sporo na chybcika zawieranych  małżeństw i nie planowanych dzieci.  Po wakacjach zwłaszcza. Ciekawe  czy Leszek o  tym słyszał. Pewnie  się trochę uśmieje, że jestem tak niedouczona  w tej  materii.

Wieczorem wpadł do  nich Leszek - po raz pierwszy "poczuł się  rodziną" i nie uprzedził, że się do nich wybiera i sam sobie otworzył drzwi do ich  mieszkania własnym  kluczem. Przyniósł ze sobą "zaopatrzenie" dla Milenki.  Była to cielęcina, kurczak domowego chowu, marchewka i buraki. Mięso było ze zwierząt, którym  nie podawano hormonów, a warzywka nie znały pestycydów. Pochodziły  z gospodarstwa posiadającego etykietę "BIO". Został pochwalony, że  wreszcie poczuł się członkiem rodziny, oczywiście wszystkie produkty zostały  przyjęte z entuzjazmem a Adela powiedziała - wreszcie   mam mięso, którego zapach mówi sam za siebie  z jakiego zwierzaka pochodzi.  To też  znak, że po ubiciu nie było szprycowane konserwantami. Leszek był szczęśliwy, że udało mu  się zrobić takie  zakupy. Adela szybko zajęła  się porcjowaniem i mięsiwo wylądowało w  zamrażarce.

Emil  z kolei nakarmił Leszka  domowymi kopytkami z gulaszem. Kopytka były dziełem Helenki i oczywiście Leszek załapał się również na porcję "na wynos". Adelko kochana- nie  wiem jak ty zaczarowujesz to mięso,  ale twojej  roboty  gulasz jest  absolutnie  bezbłędny pod  każdym  względem. Jest  absolutnie pyszny! Zdradź mi  tajemnicę,  jak to osiągasz.  Adela roześmiała  się - ale przyrzeknij, że gdy będziesz go robić sam, to zrobisz identycznie, pod każdym  względem  -tak jak wyczytasz  w przepisie. 

Najważniejsza  sprawa to jest mięso-w żadnym  wypadku nie możesz kupić  mięsa tzw. na  gulasz. Gdy robię wieprzowy to robię ze schabu środkowego, wybieram kawałek z młodszego  wieprzka. Gdy robię gulasz wołowy to kupuję kawałek mięsa na pieczeń a z drobiu to robię gulasz z piersi indyczej lub kurczaka. Każda normalna  gospodyni  stuka  się  w głowę, ale je  lubię smaczne mięso. Druga  sprawa  gdy już pokroję mięso w kostkę to wrzucam je na mocno rozgrzany wok lub rozgrzany płaski rondel, w którym jest......masło klarowane ewentualnie olej kokosowy. Dokładnie obrumieniam  kostki mięsa i gdy już  wszystkie  są zrumienione  solę mięso, dodaję przyprawy, najczęściej  garam masalę, dolewam gorącej wody , przykrywam i duszę do miękkości. Extra  ważne - zawsze "podlewać" mięso gorącą wodą- w przeciwnym  razie twardnieje. Czasem dodaję śmietanę, ale częściej  nie. I to cały "sekret". Często, gdy już trochę podduszę mięso dodaję marchewkę, pietruszkę, seler, cebulę -wszystko krojone w drobną kostkę i  czasem jabłko też pokrojone-bez  skóry. Do tego można podać ryż albo jakiś makaron lub kartofle. A sam gulasz tylko ze  surówką, bez klusek, ryżu lub kartofli to mogę jeść codziennie. Albo- gulasz z sałatką ziemniaczaną- nietypowe, obłędne  zestawienie. 

Adelko- a skąd wiesz  czy schab  jest z młodego wieprzka?  Poznajesz po obwodzie tegoż  schabu - młody wieprzek to schab nie jest zbyt okazały.Proste jak  konstrukcja cepa.

Leszku, dzwoniła dziś do mnie taka jedna  żaląc się, że nie odbierasz od  niej telefonów, więc ją poinformowałam że ja nie  wpinam  się w twoje życie osobiste  i nie  wiem czyje telefony odbierasz  a czyich nie odbierasz. Dobrze jej powiedziałaś - wykasowałem ją w książce telefonicznej mego całkiem prywatnego telefonu, a nie odbieram telefonów, których nie mam w  wykazie. Mówiłem jej, żeby sobie oszczędziła telefonowania  do  mnie, bo nie mamy o czym dyskutować.

A ja byłem  w naszej  Spółdzielni i dowiedziałem  się, że pani Wanda zarezerwowała  dla  mnie miejsce parkingowe. To będzie miejsce  na dachu już istniejącego  chyba sześcio-miejscowego garażyku,który jest na ZWM. Ciekawostka głównie  w tym, że w tym  celu powstanie górka by na ten garaż  można  wjeżdżać i z niego zjeżdżać. Miejsce mam skrajne, więc dobre do manewrowania. Pokazała  mi rysunek poglądowy - bardzo  się pilnowałem by nie  zarżeć ze śmiechu. To będzie pilotażowa inwestycyjka.  Nie  znam  się na budownictwie garaży "górkowych" i jakoś  to czarno  widzę, zwłaszcza gdy będzie śnieg i lód. Nie  mniej poczułem  się zobowiązany i w tę sobotę  zaproszę ją na obejrzenie mieszkania, które jakby na to  nie  spojrzeć mi w pewnym  sensie załatwiła. Ona ma jedno marzonko - zobaczyć Milenkę i Was oboje, więc może i wy wpadniecie na to czwarte piętro.

Lesiu - zrobimy inaczej - ty jej pokażesz swoje  włości, a do nas po prostu przyjdziecie  na lunch i kawusię - powiedział Emil. Po prostu Milenka  jeszcze za mała  by  z nią się  szlajać  bez  wózka a wnoszenie go na czwarte piętro jakoś mi  nie leży. Tylko daj  nam  znać  dzień  wcześniej czy i o której przyjdziecie na lunch.

A co poza  tym słychać u pani Wandzi?- spytał Emil.  Jest nadal pod opieką przyszpitalnej przychodni, nadal  musi o  siebie dbać i lekarz powiedział by koniecznie  latem pojechała albo nad morze  albo w dobrze   zalesione okolice - w lasy  sosnowe.

Lasy sosnowe?   Jest kilka ośrodków  wczasowych blisko Warszawy, tak ze 60 kilometrów. Ale to trzeba zapewne  już coś rezerwować - mam na myśli Wilgę. Znacznie taniej i bliżej niż  w Borach Tucholskich. Do jednego  z nich dobrze jest  mieć "zalecenie lekarskie", że  wskazana jest zmiana klimatu - powiedziała Adela. Zero atrakcji w nim,  ale ponoć dobrze karmią, domki z ogrzewaniem piecami  akumulacyjnymi. Kilka warszawskich przedsiębiorstw ma w Wildze  swoje  ośrodki. I pomyślałam  nawet, że może w tym  sezonie lepiej  pojechać  gdzieś  niedaleko domu - choćby  właśnie  do Wilgi. Można by tam  wpaść na rekonesans w tę  niedzielę i przepatrzeć. Politechnika ma tam regularny ośrodek  z domkami campingowymi.  No to fajnie zaśmiał się Leszek - wyślemy kobiety na  wczasy i będziemy  w weekendy  kontrolować jak się  sprawują.  W piątek  po pracy już w godzinę  można u  nich być, a w poniedziałek rano wrócić  stamtąd  do pracy.  Jest się  wtedy razem trzy  noce i dwa pełne  dni.  Domki Politechniki są dwupokojowe.  A tak poważnie  rzecz ujmując - z malutkim  dzieckiem  to lepiej być bliżej cywilizacji.

                                                                       c.d.n.