sobota, 26 lutego 2022

Ryzykantka - 28

 Ostatni tydzień urlopu Ewa i Robert wykorzystali na odwiedzenie  kilku sklepów, bo nagle do Roberta dotarło, że powinien  nieco uzupełnić swoją  garderobę. Udało im się namówić  Pawła by do nich dołączył, a Ewa kupiła dla "Wojtków" nosidełko dla  Martusi. 

W połowie tygodnia  zatelefonował do Ewy Zigi, mówiąc, że przygotowana pułapka spełniła  swoje  zadanie i  Zigi złożył Piotrkowi propozycję nie do odrzucenia- dostanie  świadectwo pracy bez wymieniania jego wad, pod warunkiem, że złoży sam wymówienie z prośbą o rozwiązanie  z nim umowy o pracę w trybie natychmiastowym. Swą propozycję Zigi poparł stwierdzeniem, że ściąganie przez Piotrka  cudzych projektów i grzebanie w biurku szefa to nie  jedyne przewinienia, o których Zigi wie.To co prawda był blef , ale Piotrek spełnił żądanie Zigi. Reszta  zespołu nabrała "świeżego oddechu", nie wychodzili już tak często "na  papierosa." No popatrz Ewa, jak to jedna  "czarna owca może poplamić całe stado", stwierdził na  zakończenie.

W weekend planowali wybrać  się do siostry Roberta. Gdy Ewa powiedziała o tym wieczorem przy rodzinnej kolacji okazało się, że mamcia i ojciec też  by chętnie pojechali, a Paweł stwierdził, że gdyby jechali w  dwa  samochody, to on by też pojechał i wpatrując się intensywnie w Ewę dość  wymownie przejechał dwoma palcami po swej brodzie. Oczywiście  nikt  nie widział nic złego w tym, żeby jechać w dwa  samochody . Ewa tylko powiedziała - rozumiem, że  drugi samochód ty będziesz prowadził i to będzie  mój  samochód. Paweł tylko kiwnął głową  z uśmiechem. Robert już  chciał coś powiedzieć, nawet otworzył usta, ale dostał pod  stołem lekkiego kuksańca od Ewy, więc tylko  wyszeptał - a są jeszcze truskawki? bo ja bym  zjadł jeszcze trochę. 

Oczywiście jeszcze  były -tyle tylko, że nie odszypułkowane i mamcia czym prędzej zajęła się szykowaniem dla Roberta porcji pozbawionej  szypułek. Bo przecież ukochany mąż  Ewuni musi dbać o ręce- to są ręce  chirurga -jak kiedyś powiedziała mamcia Ewie i trzeba o nie dbać. Mamcia  bardzo dbała również o ręce  swego męża (choć nie był chirurgiem) i zawsze  w domu było mnóstwo  różnych rękawic ochronnych, zwłaszcza do prac ogrodniczych.

Wieczorem, gdy już wszyscy  rozeszli się do swoich pokoi Robert spytał Ewę, czemu mu dała kuksańca, więc Ewa wytłumaczyła, że jej zdaniem Paweł chce  jechać z dziewczyną i dlatego muszą być dwa  samochody, bo póki co oba  samochody są tylko dla  pięciu osób. Ty coś spiskujesz z  Pawłem- zaśmiał się Robert. Nie spiskuję, tak się domyślam. I to pewnie ta pannica, która mu powiedziała, że  będzie dobrze wyglądał z brodą. 

Robert wytrzeszczył oczy - dziwny ten  mój syn - tobie mówi a nie mnie? Ja już w ogóle się  zastanawiałem czy on nie jest innej orientacji bo nie lata  na randki. I tak dziwnie się wyrażał o dziewczynach, że same  nie wiedzą czego chcą, bo jednocześnie chcą być noszone  na rękach i ciągnięte  za włosy po piachu. I że stanowczo za dużo piją.

Nie  kochanie, on nie jest innej orientacji, on tylko jest  nieco zrażony do kobiet, bo się dość  nacierpiał od  mamuśki. On naprawdę uznał że  jestem bardziej jego matką niż Harpia, a mamie się  synkowie czasem zwierzają. Widzi, że tobie jest  ze mną dobrze, że się nie kłócimy, że ja się niczego nie  czepiam, babcia go wręcz rozpieszcza, dziadek z nim prowadzi długie  dyskusje, no więc się  dzieciak oswoił. Mam wrażenie, że gdzieś głęboko w jego mózgu wciąż krąży obawa, że będzie  porzucony przez  ciebie. On sobie tego nawet nie  uświadamia, to tkwi bardzo głęboko w jego  podświadomości. Popatrz- znasz wielu dwudziestopięciolatków  mieszkających chętnie  z rodzicami i dziadkami? Bo ja nie  znam, każdy gdy tylko dorośnie usiłuje jak najprędzej i jak  najdalej być od "starych."  A co do jego opinii odnośnie dzisiejszych dziewcząt -  jak wiesz  w naszym  zespole tylko Zigi i ja jesteśmy  w opinii młodzieży starzy. I wierz mi- gdy słyszę ich opowieści o tym jak spędzają  wolny czas i o ich doświadczeniach z  ich rówieśnicami, to podzielam opinię Pawła, że te  dziewczyny same nie wiedzą czego chcą i jak mają pokazać facetom, że są kobietami "wyzwolonymi".

Robert patrzył na nią w  zamyśleniu - masz rację, pewnie tak jest. I prawdą  też jest, że  nie jest istotne kto urodził, ale kto dał ci swe  serce.  A ty Ewuś nawet nie wiesz  jak ważna jesteś dla mnie i jak widzę to i dla Pawła. Ewa przytuliła się - to dobrze, bo wy obaj jesteście dla mnie bardzo ważni. Nie wyobrażam sobie  życia bez was. Ewuś,  nie masz szans być bez nas, nawet kijem nas   nie odgonisz. 

A ty, kochanie  moje, widziałaś tę pannę ?  Nie, nie widziałam. Wiem tylko, że to siostra jednego z jego kolegów i tę swoją brodę zapuścił pod jej wpływem. A ja  mu tylko doradziłam do którego fryzjera  ma pójść, bo nasi geniusze  do niego chodzą się strzyc a jeden też ma  brodę-ramówkę jak Paweł. Trzeba temu fryzjerowi przyznać, że naprawdę strzyże świetnie,  w sposób podkreślający urodę  danego faceta. I  jeśli idzie o wygląd to ci chłopcy są w porządku, choć  może  nie  w każdym przypadku pod tymi dobrze ostrzyżonymi włosami rodzą się dobre projekty.

Roberta wyraźnie ugniatała myśl, że jego dziecko chce rodzinie przedstawić "jakąś dziewczynę" i gdy brali prysznic (jakoś im weszły w krew wspólne wieczorne ablucje) Robert powiedział - to dziwne, przecież  będzie  tam właściwie  cała nasza nieliczna rodzina- może on się chce  z nią żenić i dlatego wybrał akurat ten wyjazd do Aliny? Ewa wzruszyła  ramionami - no a gdyby nawet chciał się żenić to ty mu nie możesz tego zabronić, to dorosły  chłopak. A poza tym może jedzie  z nimi również jej  brat? Jeśli to cię tak bardzo intryguje to się go jutro taktownie  podpytam. 

To dobrze. Bo jakoś sobie pomyślałem,  że może za  dużo ma genów po mnie i jakąś głupotę zrobił i  nagle zaczyna mu się  spieszyć do ożenku. Eeee, nie sądzę, to bardzo myślący chłopak, oczytany i dobrze wie jakie skutki może dać taki  nieprzemyślany krok. Dostatecznie  został skopany przez los i na pewno nie chciałby swego dziecka tak skrzywdzić jak  jego skrzywdzono. Obyś miała rację - westchnął ciężko Robert. 

Następnego dnia Ewa  nim zatelefonowała do Aliny poszła do  pokoju Pawła niosąc mu  drugie  śniadanie  przygotowane przez mamcię- bo mamcia była zdania, że trzeba  Pawełka dokarmiać, bo przecież  biedne dziecko tak ciężko umysłowo pracuje. Trzeba  mamci przyznać, że dbała by przekąska była  zdrowa- np. pełnoziarnista  bułeczka z wędzonym łososiem, koniecznie do tego jakaś zielenina i jakiś sezonowy owoc.  Patrząc na to co niosła na talerzu Ewa  zdała sobie  sprawę, że odkąd oni mieszkają z rodzicami  mamcia się  zmieniła "pod względem  kulinarnym". Kiedyś przygotowałaby dla Pawła "coś słodkiego" w myśl  hasła "cukier  krzepi", a teraz przygotowana przekąska to samo zdrowie.

Ewa wprost  zapytała się Pawła kto jeszcze będzie w jej samochodzie oprócz niego i dowiedziała się, że będzie Ewelina, siostra jego kolegi, ta co studiuje  biotechnologię.  No fajnie,  a czy twoja  koleżanka nie poczuje się źle, gdy nagle  znajdzie się wśród  całej twojej rodziny? 

Nie sądzę, w porównaniu z jej rodziną to ja niemal jestem  sierotą. Ona ma jeszcze jednego brata, przyrodniego, bo jej rodzice się rozeszli, więc ma dwa komplety rodziców, dziadków, ciotek itp. I na wszystkie święta jej rodzice spotykają się ze sobą i wraz z nimi ich nowi partnerzy i ich rodziny. Więc do tłumu przy stole jest raczej przyzwyczajona.  W jej rodzinie obowiązują dwie  zasady - "wszystkie dzieci są nasze, nieważne  z którego związku"( bo przecież one się na świat nie prosiły)  oraz tak jak u nas, że o wszystkim trzeba rozmawiać, nie ma tematów  tabu. I bardzo się jej podoba, że mieszkamy razem z dziadkami w jednym domu. I zawsze mówi, że nie rozumie tych kobiet, które są  walczącymi feministkami, bo jakby  nie było to te dwie płcie  nie powinny się wzajemnie  zwalczać i trwać w wyścigu która płeć jest lepsza i więcej może a powinny się  po prostu uzupełniać. 

Z tego co mówisz  wnioskuję, że to bardzo mądra dziewczyna i chyba się ze sobą przyjaźnicie. Tak, mamuś, bardzo ją lubię i cenię. Ma dobrze poukładane w  głowie i dobrze wie czego chce. A do tego ma fajne poczucie humoru. Może  nie jest  najpiękniejszą dziewczyną wśród moich koleżanek, ale  mnie się podoba. No i ma głowę na karku,wszak jest na biotechnologii medycznej. No a że to jednak dość wymagający  kierunek gdy się  chce do czegoś  dojść, to nie ma zbyt wiele wolnego czasu. A przed każdym spotkaniem dopytuje się o  moją pracę magisterską, czy wszystko dobrze  mi idzie.  Kiedyś jej opowiedziałem "z grubsza" o swojej historii i wtedy powiedziała, że chciałaby poznać osobę, którą w sercu umieściłem w miejscu dla  matki. No to pomyślałem, że to dobra okazja, bo pozna od razu też i ciocię Alinę, która ma u mnie drugą pozycję. Na pierwszej jesteś ty i tata, na drugiej ciocia Alina i dziadkowie. A Ewelina na której jest  pozycji? - zapytała przyglądając  mu się z uśmiechem. Na pierwszej, ale w sekcji poza rodzinnej.  

Rozumiem. A czy mogę nieco tych wiadomości "sprzedać" tacie?  On cię bardzo kocha i mam wrażenie, że przeżycia związane z twoim najwcześniejszym dzieciństwem i twą biologiczną  mamą wciąż go blokują i chyba nie potrafi ci w pełni okazać swych wszystkich pozytywnych uczuć wobec ciebie. A może wyniósł z domu  rodzinnego przekonanie, że należy tłumić w sobie  emocje i nie okazywać ich na zewnątrz a  zwłaszcza "nie obnażać  się z nimi" wobec dziecka bo się straci autorytet? Jestem, synku, szczęśliwa, że mnie obdarzasz  takim  zaufaniem, ale wiem  też, że mógłbyś porozmawiać o tym wszystkim  z nami obojgiem. Myślę, że  to ukoiłoby tkwiący wciąż w jego świadomości ból, że cię skrzywdził tym, że nie  walczył o ciebie,  że odciął się od  wszystkiego i tylko płacił alimenty.  Jego ojciec był wielce  apodyktycznym człowiekiem  zamkniętym na  wszelkie tłumaczenia. A ja  kocham was obu i bardzo chcę byście się w pełni odnaleźli, odblokowali się  na siebie  wzajemnie. Mamuś, my obaj cię bardzo, bardzo kochamy, wiesz?  Tak podejrzewam synku, bo kto inny wytrzymałby z taką zołzą jak ja? Zjadaj śniadanko, samo zdrowie  masz na talerzu! 

Mamuś, a sprawdziłabyś mi mój tekst magisterki pod  względem gramatycznym i logicznym? Nie jestem pewien czy piszę w zrozumiały sposób. No mogę, ale pod warunkiem, że mnie  nie pobijesz,  gdy się będę  wciąż  pytała o coś, bo zupełnie  nie mam pojęcia o informatyce. Nie mam nawet pojęcia co sama robię  na komputerze i wciąż to urządzenie jest dla mnie typu "terra incognita".

                                                             c.d.n.