Sobotnie popołudnie spędzili w domu pana Wojtka, bowiem Robert i Wojtek bardzo się polubili, przeszli na "ty" a Wojtek pałał ogromną chęcią pochwalenia się żoną, córeczką, domem i teściami. Miał co prawda obiekcje by "mówić panu profesorowi po imieniu", ale Robert mu wytłumaczył, że tytuł profesora to ma znaczenie tylko w sprawach służbowych, tu przecież są kontakty prywatne.
Dziecina pana Wojtka miała już prawie cztery miesiące i była uroczym, zadowolonym z życia pulpecikiem. Na widok swego taty od razu wyciągnęła rączki do góry, z bardzo poważną minką przyglądała się Robertowi i Ewie, ale nie płakała. Żona Wojtka była bardzo zgrabną ciemną blondynką i już odzyskała swą figurę sprzed ciąży. Byłą ładna, zgrabna i miała dobrze poukładane w głowie i ani przez moment Ewa nie dziwiła się, że wpadła w oko i serce Wojtka.
Rodzice Wojtka, podobnie jak Ewa, też mieli mieszane uczucia z powodu rozwoju Szczyrku. Z jednej strony dobrze, że zmiany ustrojowe spowodowały uaktywnienie się ludzi ale, jak mówiła Wojtka teściowa, najechało się wielu cwaniaków, a zmiany w sposobie zagospodarowania terenu też wywoływały u starych mieszkańców spore niezadowolenie. Teściowie Wojtka zapraszali by Ewa i Robert przyjeżdżali do Szczyrku do nich, bo dom duży i tak naprawdę to piętro stale jest wolne. Nawet jeśli nie zawiadomią wcześniej to zawsze w ich połówce bliźniaka lub "wojtkowej" będzie dla nich miejsce. Oni zimą nie wynajmują gościom pokoi, bo zimą to głównie przyjeżdżają "pędziwiatry", którzy nie nadają się do korzystania z cywilizowanego lokum. Balują wieczorem do północy lub dłużej, zupełnie nie dbają o czystość. No a teraz, gdy jest w domu wnusia, to latem będą wynajmować tylko osobom już sprawdzonym. Ewa i Robert zapraszali z kolei do Warszawy i zapewniali, że zawsze się znajdzie dla Wojtka i jego bliskich miejsce - wystarczy dzień wcześniej do nich zatelefonować.
Gdy wracali już do hotelu Ewa stwierdziła, że dobrze Wojtek trafił z tymi teściami, że dziecko strawne bo nie wrzeszczące i widać, że zdrowe i bardzo zadbane i hodowane w domu, w którym króluje miłość i porządek.
Wieczorem Robert powiedział Ewie, że żałuje, że poznali się tak późno bo fajnie byłoby mieć z Ewą dziecko. Ewa popatrzyła na niego i powiedziała- pewnie byłoby fajnie, ale widocznie tak miało być. Od lat wychodzę z założenia, że wszystko co nas spotyka ma jakiś sens, choć najczęściej bywa on dla nas ukryty. Ja się chyba po prostu nie nadaję na matkę małych dzieci, jakoś mnie one zupełnie nie rozczulają. Sporo jest teraz matek, które rodzą swe pierwsze dziecko po czterdziestce, ale nie jestem przekonana, że to właściwa pora na przychówek. Gdy kobieta jest w pierwszej ciąży tuż po trzydziestce to ginekolodzy-położnicy nazywają ją "starą pierwiastką". Wraz z wiekiem kobiety wzrasta ryzyko, że dziecko będzie miało wady wrodzone, głównie przewiduje się "zespół Downa" i ja wiedząc o tym, nie miałabym odwagi skazywać dziecko na tę chorobę. Pomijam już to, że potem nastolatek ma starych rodziców i często trudno mu się z nimi dogadać. Kochany, my przecież tak naprawdę mamy dziecko- Paweł ma tyle cech po tobie, że bez trudu stał się dla mnie naszym dzieckiem. Kocham cię ogromnie, jest mi źle gdy Cię nie ma przy mnie, ale z uwagi na swoją metrykę nie chcę urodzić dziecka.
Wiem kochanie, zresztą z punktu widzenia ortopedii ciąża i poród też mogłyby nie wyjść ci na zdrowie. Ja też nie przepadam za malutkimi dziećmi, tylko chciałem ci powiedzieć, że tak cię kocham, że nawet mógłbym mieć z tobą dziecko.
Droga powrotna do Warszawy nie sprawiła im żadnego problemu, przed wyjazdem Robert wziął adres domowy Wojtka, bo obiecał mu przesłać kilka "mądrych" książek. Ewa stwierdziła, że w takim razie do przesyłki dołączy dla małej Martusi tak zwaną matę edukacyjną, czyli specjalny materacyk wyposażony w różne wiszące nad dzieckiem zabawki i tym samym prowokujące je do wyciągania po nie rączek i wiercenia się. A ponieważ materacyk ma obramowanie to może leżeć na podłodze. Zaraz następnego dnia zakupiła taką matę w pięknym niebieskim kolorze, Robert dołączył książki dla Wojtka a Ewa dołączyła jeszcze "książeczki do oglądania w kąpieli" i do Szczyrku powędrowała całkiem spora paczka.
Paweł miał już chętnego do zamieszkania na Świerczewskiego, był to jeden z młodych asystentów na uczelni Pawła. Własne mieszkanie miał ów pan odebrać najprędzej za rok, na razie dojeżdżał na uczelnię z miejscowości odległej od stolicy o około 50 km. Teoretycznie to nie dużo, ale dziennie musiał pokonywać jednak 100km często tkwiąc w korkach. Bardzo był zainteresowany tym mieszkaniem, zwłaszcza że Ewa nie żyłowała ceny, człowiek miał po prostu płacić czynsz i oczywiście wszystkie media + 500 zł, co ukształtowało cenę wynajmu w wysokości zaledwie 1000zł. Ale i Robert i Ewa wynajmowali mieszkanie nie dla zarobku ale tylko dlatego, by nie generowało kosztów. Obecnego mieszkania, które przypadło Pawłowi na razie wcale nie wynajmowali, by było wolne gdy Paweł poczuje ochotę do samodzielnego mieszkania.
Powitanie "wczasowiczów" w domu przypominało powitanie pary książęcej na zamku, mamcia napiekła różnych ciast dla ukochanego zięcia i wszyscy cieszyli się, że rodzina jest w komplecie. Korzystając z faktu, że małżonkowie mają rozdzielność majątkową, dawne mieszkanie Ewy, którego właścicielem w drodze zamiany był teraz Robert miało na mocy testamentu zostać własnością Pawła. No i może to będzie wreszcie koniec wzbogacania przychodów pana notariusza - powiedziała Ewa. Ojciec Ewy chciał jeszcze zrobić darowiznę dla Ewy w postaci domu, ale Ewa stwierdziła, że nie ma takiej potrzeby, przecież jest testament i Ewa jest spadkobierczynią. A pan notariusz już dość na niej w tym roku zarobił.
Robert stwierdził, że ten pobyt i odnowa biologiczna w Szczyrku dobrze mu zrobiły, czuł się w pełni sił i ochoty do pracy. We wtorek, zgodnie z obietnicą Ewa pojechała do swego biura. Nie czuła najmniejszej ochoty powrotu do pracy a myśl o spotkaniu z kolegami też jej nie napawała radością. Po tylu latach wspólnej pracy Zigi bez trudu odgadł jej stan i zaproponował, by poszli do pobliskiego barku na kawę.
Ewa opowiedziała mu o tym jak się Szczyrk zmienił, że bardzo podobał się jej budynek hotelu, w którym mieszkali, a gdy opowiedziała o cenach to z lekka go przytkało. Opowiedziała też o saunie infrared i Zigi stwierdził, że jeszcze trochę a kupią jakiś lokal i zamiast projektować będą na zmianę sprzedawać bilety do takiej sauny. Bo coraz trudniej o inwestorów z prawdziwego zdarzenia, że będą teraz musieli wpierw robić jakiś wywiad o każdym inwestorze by nie wleźć na przysłowiową minę.
Bo coraz mniej jest uczciwych inwestorów, coraz więcej krętactw. I on się naprawdę zastanawia nad przyszłością tego biura. I ma wrażenie, że wkrótce całe biuro to będą tylko ona i on, bo zleceń jest coraz mniej. A wiesz, Ewka, my to możemy mieć nawet tylko we dwoje spółkę i damy radę.
Gdy ostatnio zobaczyłem ilu deweloperów padło to aż mnie zatkało. Oni padają, a ich klienci są nabici w butelkę i tracą wpłacone pieniądze. No a przy ściąganiu długów to pierwszeństwo egzekwowania i odzyskiwania pieniędzy mają różne państwowe podmioty. Szarzy ludzie są na samym końcu. Przy realizacji inwestorzy tną na grandę koszty, kupują wybrakowane materiały, tylko patrzeć jak się domy zaczną rozlatywać, kupują nie zdrenowane tereny np. po stawach hodowlanych i na nich stawiają domy. Albo to nowiutkie osiedle na Zawadach - a raczej już poza nimi, bardzo blisko Wisły - ostatnio ludziom pozalewało garaże tak solidnie, że woda wlała się do wielu samochodów a przecież Wisła wcale nie wylała teraz. Wystarczył solidny deszcz dwie doby z rzędu.
No to co robimy Zigi? Wiesz, ja jeszcze powinnam trochę popracować żeby mieć jakąś emeryturę, ty zresztą też. Nie mam pomysłu co innego mogłabym robić. Planujesz kogoś zwolnić?
Nooo, mam ochotę trzech słabiusich odstrzelić. Miałem, nie wiem czemu, nadzieję, że się obudzą i coś fajnego wymodzą. Na początek podziękowałbym Piotrkowi - jest dość bezczelny i wyszczekany ale leni się straszliwie, a ponadto ma się za wspaniałego. Gdy złapałem go na kilku błędach to stwierdził, że każdy ma prawo się pomylić a mnie brak fantazji. Mam ochotę go sprowokować by sam złożył wymówienie. No a jak to zrobisz? Dość prosto, nie dostanie premii, która wszak jest u nas uznaniowa. Pensji mu nie mogę wstrzymać, ale premii nie muszę dać, skoro to nie jest premia regulaminowa. Gdy dwa razy z rzędu nie dostanie premii sam się zwolni. Poza tym mam nieodparte wrażenie, że zrzyna niektóre pomysły. On bardzo chciał robić z tobą zamówienia prywatne, ale wtedy mu powiedziałem że nie ma szans, bo tych projektów jest mało. To wiesz co zrobił? Liczył skrupulatnie ilu ty masz prywatnych klientów i przyszedł mi to powiedzieć. No to mu palnąłem, że gdy będzie miał takie doświadczenie jak ty to wtedy będzie miał prywatnych klientów o ile takowych znajdzie.To wtedy gamoń doszedł do wniosku, że jesteśmy parą i swą teorię głosił innym. A nie wierzyłem kiedyś w starym biurze naszej kadrowej, gdy mówiła, że ludzie do niej przylatują i obgadują swoich kolegów. Jakoś nie mieściło mi się to w głowie. Ewka, a masz w domu jakiś stary album z naszymi dawnymi projektami?
No pewnie, że mam, niektóre nasze projekty były naprawdę świetne. A mogłabyś mi zrobić kilka skanów na moją osobistą pocztę? Wybierz takie, żeby były tam daty. I wybierz te najstarsze. Chcesz coś na wabia? -Zigi skinął głową- tak. Bo nie mogę się oprzeć wrażeniu, że grzebią mi w moim biurku albo wszyscy albo tylko Piotrek. Nie mogę podłączyć ukrytej kamery, bo musiałbym mieć na to zezwolenie, a nie chcę obcych mieszać w nasze sprawy. Możesz sobie jeszcze ten tydzień posiedzieć w domu i w domu coś podumać o kilku domkach? - tu masz wszystkie dane i zdjęcie tego terenu z kierunkami.
A ja jutro postaram się swoimi kanałami sprawdzić tego inwestora. Nie znam go zupełnie. Wiem tylko od niego, że wpierw chciał na tym terenie postawić drewniane domy na płycie betonowej ale nie mógł znaleźć chętnych- każdy mu mówił, że cegła lub pustak to tak, ale drewniak na betonie to nie! A to mają być typu psia buda czy coś z pięterkiem? Z pięterkiem. I nie musisz się z tym spieszyć. Podobno ten teren jest jego własnością już od kilku lat. Zostaw Ewka ten portfel, przecież jesteś moją dziewczyną a za swoje dziewczyny to ja płacę - rzekł ze śmiechem.
Oooo, jakiś hardy się zrobiłeś, kiedyś nawet okiem nie mrugnąłeś gdy każde z nas płaciło za siebie. Och, po prostu wiedziałem, że nie ma co się z Tobą kłócić. I to nie ja zhardziałem, tylko ty znormalniałaś. Dobrze ci to małżeństwo zrobiło, czego nie można powiedzieć o poprzednim. I mam wrażenie, że jakoś ogromnie do siebie pasujecie. Ewa roześmiała się - nie tylko pasujemy do siebie ale i bardzo dobrze się rozumiemy. Jestem w tym facecie bezustannie zakochana.
Wiem i trochę wam obojgu zazdroszczę. Czego? No tego, że się nie kłócicie. U nas wiecznie udry na udry. A czemu się z nią nie ożenisz? Bezustannie do siebie wracacie, więc chyba jednak coś was łączy poza łóżkiem. Myślisz, że byśmy się nie pozabijali? Podejrzewam, że jeżeli jej zaproponuję małżeństwo to mnie po prostu wyśmieje. No to spróbuj, może nie zadzwoni po karetkę z kaftanem bezpieczeństwa bo ma obok siebie wariata. Myślisz, że każda kobieta ubóstwia taki stan zawieszenia ni to mąż ni to narzeczony ni to tylko przyjaciel? Po prostu spróbuj- tylko nie zapomnij jej powiedzieć, że ją kochasz.
I myślisz, że mnie nie wyśmieje? Wiesz Zigi w 95% przypadków, jeżeli ktoś z kim sypiasz od wielu lat mówi ci, że cię kocha i proponuje ci małżeństwo nie bywa wyśmiewany. Tylko przemyśl to co ci powiedziałam, bo według mnie to ty ją kochasz, tylko tak się boisz odrzucenia, że a priori negujesz swoje uczucia i nawet nie zastanawiasz się co ona czuje do ciebie. Gdybyś był jej obojętny już od wielu lat nie bylibyście razem. Idź i kup jej pierścionek i poproś ją by została twoją żoną bo ją kochasz. I powiedz jej, że tak się boisz odrzucenia, że aż wolałeś jej nie proponować tego związku.
c.d.n.