czwartek, 29 września 2022

Trudny wybór - 117

 Zaraz po weekendzie  Leszek zatelefonował do Adeli, prosząc  ją by mu podała godziny karmienia dziecka, bo pan  pediatra nie chce przyjść tuż po karmieniu i że ta pierwsza  wizyta będzie  w sobotę. Oczywiście ja też będę. Miło będzie  cię zobaczyć- zapewniła go Adela. Poproszę mamę by upiekła wiadome ciasteczka - wasze pokolenie to się chyba na  nich wyhodowało. Mam nadzieję, że po badaniu pan doktor ulegnie  moim wdziękom i wypije z nami kawę. 

Adelko, to są ciastka chyba jeszcze z lat międzywojennych, moja babcia takie piekła, tyle  tylko, że nazywała je ciasteczkami  do herbatki. A kawę to z całą pewnością wypije, nie  znam medyka, który nie piłby kawy. 

A ja to znam nawet  takiego medyka, który pił nie tylko kawę - powiedziała Adela. Pił herbatę ?- zdziwił się Leszek. Nie - pił procenty. Był z zawodu dentystą. Ilekroć musiał komuś usunąć  ząb wypijał setkę  dla kurażu, bo jak  tłumaczył swej  żonie, okropnie  nie lubił "krwawych  zajęć". Ale chyba miał specjalizację w chirurgii szczękowej. To był ojciec  mojego kolegi z liceum. W końcu mama tego kolegi wzięła  z facetem rozwód. Ale, jak twierdził kolega, to tatuś  był "złotą  rączką" w kwestii rwania zębów- przed  rwaniem, gdy  znieczulił pacjenta wlewał w siebie  setkę, rwał, a gdy pacjent wychodził dentysta  by prędzej dojść do równowagi- bo nie lubił wszak "krwawych  zajęć" - znieczulał się wódecznością.

Dziecinko, niestety ów sposób odreagowywania stresu  związanego z wykonywanym zawodem jest bardzo rozpowszechniony. I często najlepszym przyjacielem lekarza  staje  się alkohol. Nie każdy ma taką żonę jak Emil, której można wszystko powiedzieć i nie straci się twarzy. Ty pracowałaś z facetami, którzy wciąż  byli zestresowani choć nie  byli lekarzami,  chirurgami i ich błąd raczej  nikomu nie odebrał życia, poza  tym był stosunkowo łatwy  do usunięcia.  I jesteś tak  zwanie "otwarta", można  ci się zwierzyć ze swych obaw, kłopotów i często nawet nie  zdajesz  sobie  sprawy jakie to ważne. Nie wydziwiasz, nie pleciesz głupstw i dobrze  wiesz, że czasem lepiej jest tylko wysłuchać i  nie komentować. 

Oj Leszku, ja  jakoś bardzo szybko wiem,  z kim mi będzie się dobrze  szło do Santiago di Compostela a  z kim źle  nawet na najbliższy przystanek autobusowy. Nie mam wielu przyjaciółek i przyjaciół - to zaledwie kilka osób, ale takich, o których  wiem, że  ja mogę na nich liczyć i że oni mogą liczyć na mnie. W moim mniemaniu przyjaźń zobowiązuje do takiej  samej szczerości i wierności jak małżeństwo. Emil też tak uważa i dobrze  wie, że pewne  granice są dla mnie  nieprzekraczalne.

Adelko, a skąd ci przyszła na myśl droga  do Santiago di Compostela ? No bo tam idzie się na piechotkę, a to miejsce jest jednak bardzo daleko od Polski, więc trzeba sobie  dobrze  wybrać osobę,  z którą się będzie tam dreptać. Idzie  się w każdą pogodę, nocuje  się w różnych  miejscach. Ale wierz  mi- nie mam najmniejszego  zamiaru tam  się wybrać i tak z ręką  na  sercu nie rozumiem tych, co idą na taką pielgrzymkę. Jeden z moich znajomych tam  się wybrał- kawał chłopa i odporny,  jego pielgrzymka była w pewnej intencji. Wiem  tylko, że był rozczarowany i ten jego wysiłek na nic  się nie przydał. No to mamy taki sam punkt widzenia pewnych  spraw - stwierdził Leszek. To ja teraz podam L. te  godziny i potem  podam ci  godzinę, o której  będziemy. A sobotę wybrał dlatego, żeby był również  w domu Emil. Bo po to natura dała dziecku dwie  rączki by za jedną trzymała je  mama, a za drugą tata- to jego sztandarowe powiedzenie.

Leszku, a już rozmawiałeś z tą babeczką ze spółdzielni?  Tak, ale  tylko telefonicznie, powiedziałem jej to co mi zaleciłaś i dziś dam te  dane recepcjonistce. A do spółdzielni mam wpaść  w czwartek około 14,00. Ciekawy jestem czy to coś da, czy  tylko będę miał kolejną pacjentkę. Leszku,  a jak ona ma na imię? Poczekaj, muszę  zerknąć na  zapiski, bo nie pamiętam - w słuchawce coś  szeleściło, w końcu Leszek powiedział - Wanda jej dali na imię. Coraz rzadsze imię dzisiaj, nieomal jak Adela - zauważył.  No to masz szansę, to jedna z bardziej sympatycznych babek w tej spółdzielni. Co prawda gdy  się jej spytałam czy są budowane garaże podziemne to spojrzała  się na mnie jak na wariatkę, ale mi grzecznie i spokojnie wyjaśniła czemu się nie buduje. No ale skąd mogłam wiedzieć, że cena jednego podziemnego miejsca na parkingu to koszt równy cenie mieszkania typu M3?

W sobotę o godzinie czternastej przyszedł Leszek razem z doktorem pediatrą. Po kilkuminutowej wymianie grzeczności Emil, na życzenie doktora  L. zaprowadził go do łazienki wskazując świeżo zawieszony ręcznik.  Adela co prawda pamiętała, że to był wysoki mężczyzna, no ale teraz , gdy po domu tuptała  w ciepłych papuciach poczuła  się jak krasnoludek. Nic dziwnego - doktor L. miał ponad 190 cm wzrostu i jego odzież na pewno nie  była w rozmiarze "S" lub "M". 

Pan  doktor zażyczył sobie  wpierw obejrzeć dziecinę i mieli mu przy tym towarzyszyć tylko rodzice. Podobało mu się łóżeczko małej, że takie prawidłowo funkcjonalne, drugą radość wyraził z faktu, że mógł małą obejrzeć w  wygodnych dla siebie warunkach, czyli na  "przewijaku", a nie na jakimś tapczanie, nad którym musiał  się "składać" jak scyzoryk.Trzecią radość sprawił mu fakt,  że Milenka nie  darła się jak większość  dzieci na widok osoby obcej i na dźwięk jego głosu . Adela szybko mu wyjaśniła, że mała wręcz bardzo lubi,  gdy  się coś do niej  mówi i gdy ktoś "nowy" ją odwiedza, to ma zalecenie, by do niej mówił. Poza  tym niemal zawsze  w ciągu dnia zasypia przy cichej muzyce. I niekonieczne musi to być kołysanka. Oględziny wypadły bardzo dobrze - bardzo fajne dziecko - niewielka, ale taka widać uroda kobiet w tej  rodzinie, ale zdrowe i silne  z niej dziecko. Za miesiąc pewnie już sama usiądzie- świetnie się trzyma  w pionie-  zawyrokował pediatra. I ładna  z niej dziewczynka. No właśnie - chyba już w ten  weekend opuścimy nieco niżej jej materacyk - powiedział Emil.  Może pan zrobić to już teraz o ile to nie jest jakaś dłuższa sprawa - doradził doktor.  No nie da się ukryć, że bardzo ładna pacjentka mi  się trafiła. I ma takie ładne imię - bardzo do niej pasuje. W tym sezonie to jakieś Sandry królują. Adela roześmiała  się - w naszej rodzince same rzadkie imiona bo i moje imię i męża są dość  rzadkie, przynajmniej w Warszawie. Doktor L. cały  czas trzymając Milenkę na rękach mówił - no, Leszek nie pediatra, ale dobrze ocenił tę młodziutką damę. Emil zakończył "operację" obniżania łóżeczka i odebrał ją  z rąk lekarza, mówiąc do małej - byłaś tak grzeczna, że w nagrodę posiedzisz troszkę w salonie  z dorosłymi -mówiąc to odblokował kółka i wszyscy razem przeszli do salonu. 

Tu Adela zapytała  się, czy pan doktor napiłby się kawy czy może woli jakąś herbatę, ale stanęło na espresso dla panów i herbacie rooibos dla Adeli. Emil zajął się expresem i dostarczeniem  na stół talerzyków i ciasteczek, łóżeczko małej zacumowało w pewnej odległości od stołu a dziecina zajęła  się gryzieniem smoczka i wpatrywaniem się w Leszka, który stał nad  nią i do niej zagadywał.

Leszku - a może ty się przekwalifikujesz na pediatrę? - zapytał się doktor L. Mała szansa - odpowiedział Leszek, ale ja ją tak  kocham, jakby była moja. Bo gdy miałem własnego niemowlaka to robiłem akurat specjalizację i mnie głównie nie było przy  dziecku.

Pani Adelo, mówił mi Leszek, że  ma pani jakieś niejasności odnośnie karmienia, o co chodzi? Adela westchnęła- pewnie pomyśli pan o mnie, że jestem nieco niedorobiona umysłowo, ale mała wchodzi w  wiek, gdy ma dostawać oprócz mojego mleka jakiś dodatkowy posiłek. To co czytam na ten temat to się nie trzyma kupy, bo w jednym  miejscu majaczą o marchwiance w drugim o kaszy mannie podawanej łyżeczką a w trzecim o marchwiance ugotowanej na cielęcinie i przetartej przez  sitko podanej albo łyżeczką albo o marchwiance ugotowanej na wodzie i podanej razem z połową żółtka - oczywiście  wszystko przetarte przez  sitko. A i jeszcze porada pod tytułem- "ściągnij sobie trochę mleka i zmieszaj je z przetartą marchewką". To jest jedna sprawa. A druga - trochę przyszłościowa- chcę zakończyć karmienie jej piersią gdy ukończy  rok i przejść na karmienie którąś  z mieszanek dla niemowląt. I oczywiście nie mam pojęcia która mieszanka jest  dobra. Wprawdzie  piszą, żeby przestawić dziecko na mleko krowie, pełnotłuste, butelkowane, ale ja nie mam do niego nawet za grosz  zaufania.  Bo nim to "mleko prosto od krowy" trafi do sklepu to mija lekko siedem  dni.  Poza  tym  w zlewni mleka  nie ma selekcji - wszystko idzie  do jednego kotła.  Nawet dobre gospodynie  na  wsi są tym oburzone. Zresztą jeśli idzie o mleko to jedyne co piję to jest jogurt  grecki - jako dziecko też nie piłam krowiego mleka słodkiego- co najwyżej zsiadłe. Mam złą tolerancję laktozy, sprawdzałam. Nie wykluczam, że jestem po prostu histeryczką nie dostosowaną do współczesności.

Zgłosiłam w pracy,  że pójdę na trzyletni urlop wychowawczy i chcę w tym czasie  zrobić aplikację adwokacką. Od razu wyjaśnię - jestem magistrem prawa i rzecznikiem patentowym. Ale mając aplikację adwokacką miałabym wolny  zawód, co przy dziecku jest raczej dobre.

No cóż - po pierwsze cieszę  się, że karmi pani sama. I bardzo, bardzo dobrze, że do roku tak będzie. Przestawianie  dziecka na mieszanki zaczniemy gdzieś w kwietniu - ja też uważam, że lepiej by była na mieszance niż na tym butelkowym mleku. Jeśli pani ma złą tolerancję laktozy to i mała może mieć. Celiakli nie ma - posyłała  pani próbkę jej moczu do badania- prawda? Tak, posyłałam, jakoś tak na  samym początku, ale nic nie  podesłali w związku  z tym. To dobrze, bo to znaczy, że nie ma  celiakli - wyjaśnił lekarz.

A marchewkę proszę ugotować na mięsie - najlepiej na cielęcinie- nie pchają w cielaki hormonów, bo one szybko idą na ubój, o ile nie są płci żeńskiej - jeden buchaj na  wioskę lub  dwie - wystarcza. Co do tych żółtek - podawanie ich jest ryzykowne, może uczulić. I może  pani podać marchewkę w postaci zupki przez  smoczek na nieco rozwodnionym bebiko 1,  lub łyżeczką na pół gęsto z bebiko. Trzeba się wykazać przy  tych pierwszych  zupkach  dużą odpornością- pewnie  będzie pluła.  Ile razy na dobę ona je?  Nierównomiernie - przeważnie 7 razy na dobę, odpadło karmienie o 3  w nocy. Ale  zauważyłam, że gdy ja jem więcej  białka , to jej  się wydłużają przerwy pomiędzy posiłkami i wtedy je 6 razy na dobę. Tak w ogóle to karmię ją "na wezwanie". To właściwie tylko takie  mam kłopoty. No i straszna z niej przytulanka, do taty zwłaszcza. Mam wrażenie, że się dobrze  rozwija. I jeszcze  coś - kąpiemy ją raz na tydzień - pupę to ma wszak mytą przy każdej zmianie pampersa i buzię kilka  razy dziennie przegotowaną wodą.

No wreszcie jakaś przytomna matka mi się trafia- bo czasem się  zastanawiam czy te  mamuśki potrafią czytać i pisać. Pani Adelko - wszystko z dzieckiem jest w jak największym porządku- tu są namiary na mnie. Jakby jeszcze coś panią "gryzło" - proszę telefonować -być może, że wystarczy porada telefoniczna, bo pani świetnie  sobie  radzi.  Ona w przyszłym miesiącu kończy pół roku i może wtedy trochę wzbogacimy jej dietę. I proszę jeść więcej ryb i mięsa.  A proszę mi powiedzieć - w której cukierni można kupić takie herbatniczki? Leszek zaczął się śmiać - w żadnej, to upiekła babcia twojej pacjentki. Adelka tymi herbatniczkami uwiodła swego męża.  No ale on  mnie poderwał na jabłka, których  już teraz nigdzie  nie można kupić - stwierdziła  Adela. Widać  z tego, że sporo jest prawdy w powiedzeniu przez żołądek  do serca.

Panienka kończy pół roku 24 lutego i ja  sobie wpisuję , że wtedy zrobimy wizytę kontrolną, ale w moim gabinecie - zważymy, zmierzymy, wpiszę jej dane w książeczkę zdrowia - będzie miała dwie- jedną  w rejonie, drugą u mnie. I, jeśli będą państwo reflektowali, to będzie głównie u  mnie zarejestrowana.

 To byłoby bardzo, bardzo dobre, gdyby to nie było dla pana kłopotem - stwierdziła Adela a Emil przytaknął. No dla mnie to nie kłopot, tyle tylko, że to dla  państwa kłopot, bo to na Ochocie. Żaden kłopot - stwierdził Emil- oboje prowadzimy a obok mieszkają rodzice i też są zmotoryzowani. A ja mogę w każdej chwili  wyjść w razie potrzeby z pracy.

Proszę spojrzeć doktorze - ona stara się dosięgnąć rączką do zabawki - pierwszy raz  to widzę u niej, bo po smoczek to wyciąga  łapinkę a teraz ją zainteresowała zabawka - stwierdziła Adela. 

No Leszku, masz u  mnie dobrą kolację w Europejskim - dawno nie miałem tak  dobrych klientów. Bo tak prawdę mówiąc już nowych pacjentów nie biorę, ale Leszek mi tyle o was opowiadał, że aż postanowiłem to sprawdzić. Obaj wychodzimy  z  założenia, że lepiej jest mieć mniej pacjentów i dobierać tylko tych na poziomie. Tych nie na poziomie to i tak musimy leczyć w przychodniach, więc tych prywatnych możemy sobie  dobierać.

A ja pana, panie  doktorze, raz już spotkałam- powiedziała  Adela - był pan z wizytą u chorego dziecka mojego pracodawcy- on był wtedy w zagranicznej delegacji i ja byłam wtedy przy tej wizycie. To był dość młody niemowlak i jak pan go tak przewracał jedną ręką umierałam ze strachu, że coś się maluchowi stanie.  To było dziecko pana Ryszarda S., byłam wtedy jego sekretarką.  Jego matka była  zielona i niezbyt przytomna  ze strachu, bo jej mąż był dość  daleko od Polski.   I S. uprosił mnie  bym była  w trakcie  wizyty i bym mu przekazała  wszystkie zalecenia i oczywiście je  spisałam. 

Doktor L. wpadł w namysł , potem przyjrzał się Adeli-  pamiętam  tę sprawę, bo wydzwaniał do mnie co godzinę z tej delegacji, ale pani wtedy zupełnie inaczej wyglądała!  Zgadza  się, miałam inny kolor włosów. No i byłam nieco młodsza i w stroju wielce służbowym.  

                                                                       c.d.n.