poniedziałek, 6 marca 2023

Lek na wszystko? - 65

Niemal miesiąc trwało szykowanie  nowego mieszkania  dla Krystiana i Aliny. Krystian zakupił mnóstwo pudeł i z pomocą pani Marii pakowali dobytek.W dzień przeprowadzki wcześnie  rano Alina z podręcznym wyposażeniem  dla  dziecka  została przewieziona do  mieszkania taty. Przetransportowanie dobytku poszło bardzo  sprawnie, bo " nie takie przeprowadzki, robimy,  panie   mecenasie- dziś wieczorem już wszystko będzie ustawione tak jak pan to namalował i wszystko podłączone" - zapewniał Krystiana szef firmy przeprowadzkowej. Alina  siedziała  w  mieszkaniu taty i nerwowo obgryzała paznokcie, Krystian wypił dwie  herbatki z melisy,  a Teresa "umierała z ciekawości", czy  rzeczywiście wszystko będzie wieczorem  gotowe do użytku. Pani Maria poszła z Tadzikiem na spacer, Alina przywołana do  porządku przez Teresę nawet odgrzała gotowy obiad i około godziny 18,00 zatelefonował szef  ekipy, że już jest  wszystko ustawione, podłączone i może się  pan mecenas z żoną i dzieckiem przenieść  do nowego mieszkania. W 10 minut później  ruszył "kondukt mieszkaniowy", czyli Alina, Krystian, wózek  z dzieckiem i pani Maria. Teresa stwierdziła, że ona to wpadnie następnego dnia, niech oni teraz  spokojnie  się w nowym  miejscu zagnieżdżą. Gdy  tylko dotarli na  miejsce Krystian zatelefonował do Kazika mówiąc, że pomysł Kazika  by wziąć  specjalistyczną  firmę był "genialny". Wszystko jest  już rozpakowane i pochowane tak jak było w poprzednim mieszkaniu, a kartony złożone i wyniesione do piwnicy.To niesamowite - dziwił się Kris - książki na  regałach są tak  samo ustawione  jak były w poprzednim mieszkaniu. Mogliśmy właściwie nawet  nie pakować rzeczy dziecka - stwierdził. Kosztowała  ta przeprowadzka,  ale warto  było z tej usługi skorzystać.  Podziwiam  ich, jak oni  to szybko i porządnie  zrobili. Czyli  zupełnie  niepotrzebnie  się zamartwiałem - cieszył się Krystian. Kazik  tylko się roześmiał i powiedział  - teraz  wiesz, że zawsze należy się słuchać starszego brata. 

A starszy brat to ma się  zawsze słuchać  żony - powiedziała Teresa- to był mój pomysł i ja ich wynalazłam. A skąd ty wiedziałaś? - dopytywał się Kris. Ooooo, śmiał się Kazik- Tesia wie  wszystko na temat przeprowadzek bo wysyłała ludzi w różne  strony świata, nie  tylko  z jednej ulicy na  drugą. A, że moja żona to dociekliwa osoba, to zawsze "przesłuchiwała" wyjeżdżających, spisywała  firmy i opinie o  nich i potem gdy się ktoś pytał umiała dobrze  doradzić. Nie  wiem  czy wiecie,  ale być może  Jacek i jego  syn będą mieszkali na osiedlu południowym. Na razie się zastanawiają potężnie  co wybrać. No i  muszą się  szybko decydować.  Kazik opowiedział o rozterkach Jacka, a Kris  stwierdził, że on też by wybrał dwa mieszkania w tym  samym  bloku ale w różnych klatkach.  Bracia śmieli  się, że ponieważ jeden i drugi mieszkali dotąd poza Warszawą, to firma przeprowadzkowa, o ile  z niej  skorzystają powinna jakiś procent ze swego  zysku podrzucić Kazikowi.  Ale Teresa powiedziała, że jej  zdaniem przeprowadzka Jacka będzie w gestii wojska i  tylko przeprowadzka Pawła  wchodzi w grę. A Paweł to ma  na pewno mini -wyposażenie mieszkania. Ponieważ pani  Maria już  wybierała  się  do domu, Krystian stwierdził, że ją odwiezie, bo faktycznie  zrobiło się późno. Protesty   pani  Marii na  nic się  nie  zdały i została odwieziona przez Krystiana do swego  mieszkania.

Wieczorem, gdy Aleks już spał zatelefonował Kurt, że przyjeżdża służbowo do Warszawy, ale nie  sam tylko  ze swoim szefem, będą tylko trzy dni a tak mają  napięty plan, że nie ma pojęcia czy da radę wpaść do domu Kazika. I że jest zdziwiony, że Kazik nie jest wymieniony  jako uczestnik rozmów. No bo mnie niemal  nie ma- wyjaśniał Kazik - mam otwarty przewód doktorski. Jestem  codziennie w Instytucie, ale się  nie udzielam, bo temat jest tajny przez poufny. Po prostu znaleźli sposób na przytrzymanie mnie  w Instytucie, dostałem trzyletnie stypendium. No to rób ten doktorat, rób, my  bardzo cenimy ludzi z tytułem doktora - stwierdził Kurt. Wiem o  tym, ale może jednak uda ci  się do nas wpaść. Dziś przeprowadził się blisko nas Krystian, ich  blok widać z naszego kuchennego okna. A Aleks bardzo się postarzał. Dziób mu się nie  zamyka, ciekawe czy cię rozpozna. Jest wzrostem nieco ponad średnią wiekową ale wagowo poniżej średniej. Czyli jest taki "wycieniowany" jak ty - śmiał  się Kurt. Kaz, szykujcie się w tym roku na  wakacje u nas, przecież urlop to chyba możesz  mieć- prawda? Pewnie tak, nie słyszałem by był zabroniony gdy  się robi  doktorat, ale chciałbym wcześniej  znać termin, żeby sobie poustawiać prace.  No i tatę weźcie ze sobą. Nie zapraszam w tym roku Krystiana, bo będziemy gdzie indziej, nie w naszym  domku. A  rodzice swój już sprzedali.  Nasz też sprzedamy. Pojedziemy w tym roku nad morze. Będziemy  mieli wspólny domek- to znaczy wy i my. Albo będziemy obok siebie w szeregowcu. Kurt, co do taty to  nie wiem, bardzo możliwe, że on w okresie wakacyjnym będzie pod  Warszawą mieszkał, u swego przyjaciela. Poza tym  dla niego wyjazd za granicę to trochę już za męcząca zabawa.

A jak Tesa? Tesia dostała ode  mnie prezent  w postaci pani, która przychodzi  trzy razy w  tygodniu i sprząta. I od razu Tesi jest lepiej. Nie  wyrabiała  się czasowo , bo jednak  chodzi z małym na  długie spacery, ja teraz  wcale nie pomagam w domu i też mi  z tego  powodu lepiej. Ta  sama pani pracuje też u Krystiana, który też odetchnął, bo bardzo dużo przedtem pomagał w  domu.  Kurt,  a pamiętasz takiego szefa wojskowego u którego robiłem pilotaż?  Przechodzi na emeryturę jesienią , będzie mieszkał blisko nas, kwadrans idąc męskim spacerkiem.  Myślisz o tym z okolic Mo...coś tam?  Tak, z okolic Modlina,  śliniłeś  się na widok jego  żony, takiej dość przystojnej blondyny.  No coś ty, była  bardzo sympatyczna i taka fertyczna. No i co z nim?  Porzuciła go, wyjechała do Kanady i rozwiodła  się z nim.  Kurt prychnął - eee,   żaden problem,  dzieci  nie  mieli .  On ma syna, z nieformalnego związku - syn  właśnie zrobił magisterium z informatyki i teraz ten szef robi za matkę i ojca, bo matka chłopaka nie żyje. I tak sobie  myślę, że w sumie to ty i ja mamy farta - mamy normalne związki i mamy dzieci. No wiesz- śmiał się Kurt - dzieci to mam ja, ty to masz tylko jedno dziecko. I niech tak  zostanie, z uwagi na Tesę. Ona poza  tym to delikatna  dziewczyna, niech ci się drugie dziecko nie  zamarzy!  No jasne, że  nie, ona  nie marzy o drugim dziecku, ja też nie - powiedział Kazik.  

Słuchaj,  Kaz, a jak językowo stoi ten syn tego szefa? Bo jeśli zna angielski to  może by na trochę do nas przyjechał, informatycy są w cenie. Zarobiłby sobie  chłopak. Powiem mu, on ma  coś obiecane na WAT. Ale wiesz, on wreszcie ma dla siebie ojca, którego nie  miał praktycznie przez całe życie i jest szczęśliwy, że będą  razem.

Kurt,  a kiedy przyjedziecie z dziećmi do nas? Nie wcześniej niż jesienią na ferie jesienne. Tylko te jesienne, w październiku, wchodzą  w grę. Narobili u nas  tych ferii  i tylko są problemy bo co zrobić z dziećmi w październiku, gdy już pogoda do niczego?  I kto ma tyle urlopu, by obskoczyć te  wszystkie ferie? Istny dom wariatów.

Gdy po skończonej  rozmowie Kazik  spojrzał na zegarek to nieomal  się za głowę złapał - rozmawiali z Kurtem ponad pół godziny. Teresa się tylko śmiała i w końcu powiedziała - a ja zawsze  słyszę, że to kobiety są gadatliwe i  wiszą na telefonie godzinami,  a panowie to najwyżej 5 minut rozmawiają. Ale wiesz- mnie to  nie przeszkadza, że rozmawiałeś tyle  czasu z Kurtem. A co u  nich? Bo jak  wiesz w kwestii niemieckiego to niestety nic nie rozumiem. Kazik w skrócie  opowiedział co nowego u Kurta,  że są zaproszeni na  wspólne  wakacje i  że to będą wakacje nad  morzem.  

Wiesz co - stwierdziła Tesia - nie mogę  się oprzeć wrażeniu, że my mamy to samo  morze co oni, bo nie  sądzę by  myślał o  Morzu Północnym. A nie  da się ukryć, że my z Warszawy mamy bliżej do Bałtyku niż wstępując  po drodze  do Berlina.  Wolałabym pojechać nad Bałtyk w  czerwcu, nim się w Polsce skończy szkoła. Wtedy nie ma tłumów,  jest spory wybór kwater.  A Jacek mówił, że załatwił by nam prywatną kwaterę na kolonii oficerskiej w Mrzeżynie i będziemy mieli piękną plażę, czystą i pustą . Tam jest ponoć pięć kilometrów  plaży, która  należy do tej kolonii oficerskiej i na  niej jak jest raptem 10 osób to się mówi : "ale dzisiaj  są tłumy!" I wtedy weźmiemy tatę, bo nam załatwi 2 pokoje. I jest tam też prywatna stołówka.   A dlaczego on mi tego nie powiedział a powiedział tobie? - dociekał  Kazik.  Bo go ostatnim  razem zapytałam o Rogowo, bo  wiem, że tam jest wojskowy ośrodek wczasowy i wtedy mi powiedział o tym Mrzeżynie.  No, no, muszę uważać,  bo jeszcze  mi ciebie zabierze.  

Teresa spoważniała - wiesz kochanie - jest takie powiedzenie - jak suka nie  chce to  pies jej nie ruszy. Więc przestań wygadywać głupoty. Lubię Jacka, ale tak samo jak jego lubię jeszcze kilkunastu facetów.  Takie żarty wcale nie są śmieszne, więc  proszę  cię byś nigdy więcej tak nie mówił. Kocham tylko ciebie, inni faceci dla mnie nie istnieją jako obiekty moich uczuć - zapamiętaj to sobie. Takimi tekstami to  mi robisz po prostu przykrość. Ja naprawdę nie  zauważyłam by Jacek mnie  w jakikolwiek sposób podrywał.

Mam wrażenie, że Jacek, chociaż to starannie ukrywa, przeżywa fakt, że go żona porzuciła. Usiłuje teraz wmówić sam w  siebie, że wcale nie  była ani ładna  ani mądra, że nie  miała o wielu sprawach pojęcia i że po  nim to wszystko spłynęło jak  woda po kaczce. A garnie się do nas, bo chyba nie ma żadnej bliskiej rodziny. A na dodatek ma  syna, niewątpliwie owoc  miłości a obecność tego syna na pewno mu stale przypomina jego matkę. Więc ma  człowiek takie jakieś rozdwojenie. Lubi do nas przychodzić, bo jak twierdzi (tacie  tak  powiedział)  czuje tu takie  zwyczajne ludzkie  ciepło. Widziałeś jaki był wzruszony gdy zrobiliśmy to przyjęcie dla Pawła.

Widziałem kochanie, obaj byli bardzo wzruszeni. Przepraszam cię, że zrobiłem  ci przykrość swoim gadaniem. Szalenie cię kocham, ty i Aleks jesteście dla  mnie całym światem. No to sobie zapamiętaj- dla mnie są trzy osoby najważniejsze - ty, a potem Aleks i tata- przypomniała mu Teresa.

Chodź, pójdziemy już  spać - o której jutro wstajesz?  Wszystko jedno, jutro jadę na Politechnikę, nie do Instytutu i wrócę dość wcześnie i będę z wami. Jeśli nie  będzie padać to może nam jakiś wspólny spacer wyjdzie. Bo coś mi mignęło, że jutro ma padać. Nie wiem- im te prognozy to jakoś kiepsko się udają. I wiesz - miałeś genialny pomysł z tą panią Marią. Alina tak  się do niej garnie, jakby Maria była  jej matką, a Kris zachwycony, bo ma więcej czasu na swoje służbowe sprawy i pani Maria już nauczyła Alinę kilku rzeczy w zakresie "kuchennym".  A ja też jestem zadowolona, jest mi teraz o wiele łatwiej, jednak sprzątanie całego mieszkania, gotowanie obiadu i jeszcze spacer z Alkiem to trochę  za wiele dla  mnie jak na jeden  dzień. Muszę chyba  wrócić do systemu gotowania na kilka dni, porcjowania  i  mrożenia tego. Tylko dokupię kilka małych pojemników do zamrażania.

W sypialni pośmieli się troszkę ze  swojego synka, który troskliwie obejmował wszystkie swoje zabawki- pieska, miękką piłeczkę, zajączka i.... połówkę biszkoptowego herbatnika. Herbatnik został mu  zabrany, reszta została w jego objęciach. Przed zaśnięciem Kazik jeszcze opowiedział Tesi, że jego bratowa na czas małżeńskich pieszczot wystawia łóżeczko ich synka z  sypialni, żeby dziecko nie widziało. Może oni są bardzo głośni w tej sytuacji i dlatego? - dociekała Teresa.  Nie,  podobno nie  są głośni,  ale żeby  nie widziało. No to przecież można zawiesić jakiś cienki kocyk, przecież nawet jeszcze  nie  siedzi, więc  się  nagle nie podniesie i nie wyjrzy z łóżeczka.   No to muszę ze  swoją kumpelką któregoś dnia pogadać. Bo ja mam zamiar wyekspediować słodziaka z  sypialni jak będzie  miał 3, może 4 lata. W każdym razie jedno jest pewne - nasz jak zaśnie to śpi i możemy przy  nim cicho rozmawiać- to go  nie budzi. I wcale  nie przestaniemy  się przy nim obejmować i  całować - niech od  dziecka wie, że trzeba  sobie  wzajemnie okazywać czułość.

Ja to spałem w sypialni rodziców aż do chwili gdy mama wróciła ze  szpitala z Krystianem. Już z tydzień wcześniej mi mówiono, że teraz będę miał własny pokój, a z rodzicami będzie  spał "dzidziuś", a ja, taki dorosły, będę spał w dziecięcym pokoju. Potem mi go dokooptowali gdy  już miałem 10 lat i byłem obrażony, że śpię z małym dzieckiem w jednym pokoju. Teraz te pięć lat  różnicy jakby  nie istnieją, no  ale na początku to była straszna różnica.  Jeden z moich kolegów wpierw  miał córkę i gdy ona  miała już trzynaście lat przydarzyła się jego żonie druga ciąża - to była istna tragedia- dziewczynka była bardzo kobieca z wyglądu i jakaś pańcia, gdy dziewczynka  z wózkiem stała pod  sklepem powiedziała na głos, że taka młoda i już ma  dziecko! Dziewczę dostało ataku histerii i normalnie musiała iść na psychoterapię.

                                                                      c.d.n.